Data: 2005-01-05 11:58:35
Temat: SOS - wsparcie od mężczyzn niezazdrosnych o ginekologa
Od: "Dygot" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam,
Potrzebuję wsparcia od mężczyzn, którym udało pozbyć się zazdrości o ginekologa
faceta.
Nie jestem nastolatkiem, mam połowę 30-tki, żonę, syna.
Moja żona była kilka dni temu u ginekologa, co mnie zdrugotało zupełnie,
moją duszę przepełnia palący ból i rozgoryczenie.
To nie pierwszy raz - rozleciałem się na kawałki już z 15 lat temu, w połowie
średniej, gdy moja pierwsza dziewczyna (wówczas dziewica, więc badanie przez
odbyt) uświadomiła mnie, co ginekolog robi. Przez lata żyłem jak zombie, ale
jakoś czas rany zaleczył - ustaliliśmy, że będzie chodzić do kobiet, ale po
paru latach poszła z pracy na fundowane badanie, trafiła do faceta, wulkan bólu
w mojej duszy wybuchł znów. Rozstaliśmy się, miała mnie dość.
Poznałem moją obecną żonę. Starałem się nie angażować, ale Ona zakochała się po
uszy. Żyjąc w jakimś otępieniu i "zwisie" pobraliśmy się (cały czas traktowałem
związek jak tymczasowe rozwiązanie). Później pojawiło się dziecko. O ile miałem
wąty, czy nadaję się do życia z kobietą, to zawsze wiedziałem, że chcę mieć
dzieci, że chcę być ojcem, dziecko nie było dla mnie balastem, tylko radością.
Od samego początku powtarzałem żonie, że nie wyobrażam sobie, abym znów mógł
być o "babę" zazdrosny i rzeczywiście tak czułem. Myślałem, że się uodporniłem.
Ja miałem kogoś przed Nią, Ona kogoś przede mną i nie byłem o przeszłość
zazdrosny ani trochę.
Podczas porodu na moich oczach facet wlepił jej łapę w krocze,
a we mnie nie wzbudziło to absolutnie żadnej emocji. Nie wiem, czym to
tłumaczyć: może to jakiś atawizm, który wyłącza samcowi zazdrość, gdy samica
jest zapłodniona, czyli "bezpieczna" od zapłodnienia przez innego. Może też
zwyczajnie widok mojej żony spoconej, wijącej się w bólach, był tak aseksualny,
że mój umysł wyparł jakąkolwiek myśl o seksie w takim kontekście -
nie mam pojęcia, ale nie bolało ani trochę - spłynęło, jak po kaczce, a może
jakoś to błyskawicznie wyparłem?
Mieliśmy ciężkie lata - najpierw ja starałem się "trzymać dystans", później
wyjchaliśmy, co Żona bardzo ciężko zniosła, nie mogąc się długo odnaleźć w
innym kraju, i przyprawiając mnie o ataki furii wiecznymi pretensjami.
Dopiero z 1.5 roku temu burza ucichła i nasza Miłość rozkwitła bujnie, jak
dżungla amazońska.
Przed faktem wizyty dotarło do mnie, że żona ma zamiar iść do ginekologa
(słyszałem, jak się umawia przez telefon). Dopuściłem myśl, że będzie to facet
i niczego we mnie to nie wzbudziło. Nie upewniłem, czy to facet. Ale może po
prostu chciałem, aby Ona sama z siebie odrzuciła wizytę u faceta?
Gdy się stało, też nie od razu serce mi pękło - przez ok. 1 dzień jakby dwie
siły zmagały się we mnie: jedna, która gotowa była przejść nad tym do porządku
dziennego i druga - która w końcu zwyciężyła. Druga siła, pogrążyła mnie w
wizualizowaniu sobie tego co tam było, w samoudręczaniu się pytaniami:
dlaczego, w tym zapierającym dech w piersiach niedowierzaniu, w huśtawce
nastrojów, w rozgoryczeniu, obrzydzeniu do sytuacji, świata.
Czuję się, jakby ten inny ja - którego myślałem, że już pochowałem dawno temu -
przejął nade mną władzę.
Dla wyjaśnienia - moja zazdrość nie jest chorobliwą podejrzliwością - ja ufam
mojej Ukochanej, że dla Niej to ból i skrępowanie, nie roję sobie też, że każdy
ginekolog to zaśliniony troll.
Ale to nie ma żadnego znaczenie dla bólu. Nie przynosi to żadnego ukojenia.
Chcę się tej palącej zadry pozbyć.
Przecież jest mnóstwo ginekologów mężczyzn, są faceci, którzy wchodzą ze swymi
ukochanymi do samego gabinetu,
może też są tacy, którzy pozostają cały czas przy foteliku i jakoś ich nie
zabija to, że patrzą własnymi oczami na panoszenie się innego faceta z
urządzeniami i palcami wiadomo gdzie.
Napiszcie mi, że można się z tego wyzwolić i jak to zrobić.
Jak można dokonać tej alienacji ginekologa z kontekstu seksualnego?
Co czujecie, a raczej jak to jest, że nie czujecie nic?
Może właśnie powienienem metodą wstrząsową udać się z żoną i zmusić się do
uczestnicta: albo mnie to uleczy, albo zabije.
Proszę o pomoc, podarujcie sobie oceny.
Cierpię obłęd, więc nie dokładajcie mi kolejnego cierpienia.
Dygot
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|