Path: news-archive.icm.edu.pl!news2.icm.edu.pl!opal.futuro.pl!not-for-mail
From: "Szczesiu" <s...@p...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Świadomy brak empatii w rozmowie i zazdrość o luz
Date: Mon, 7 Jun 2004 17:33:01 +0200
Organization: Pro Futuro
Lines: 61
Message-ID: <ca21r5$dha$1@opal.futuro.pl>
NNTP-Posting-Host: sun.smsnet.pl
X-Trace: opal.futuro.pl 1086622374 13866 62.233.145.2 (7 Jun 2004 15:32:54 GMT)
X-Complaints-To: u...@f...pl
NNTP-Posting-Date: Mon, 7 Jun 2004 15:32:54 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2800.1409
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2800.1409
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:273622
Ukryj nagłówki
Witam
Sporo lat temu, jeszcze gdzieś na przełomie podstawówki / liceum
uświadomiłem sobie tendencję do wpadania podczas rozmowy w stan
"podległości". Głównie na skutek rozmów z nauczycielami i innymi osobami od
których byłem tak czy inaczej zależny, choć z czasem stwierdziłem też
istnienie swojego rodzaju "podległości" w rozmowach z "równymi sobie". W tym
ostatnim przypadku chodziło jednak raczej o poddanie się nastrojowi rozmowy
niż sile oddziaływania któregokolwiek z jej uczestników, ale nawet w
przyjacielskiej rozmowie (jeżeli dotyczy konkrenego tematu a nie jest np.
dzieleniem się wrażeniami z obserwacji przepływających chmur podczas
majowego pikniku) przerzucamy "pałeczkę" od jednego uczestnika do drugiego i
zawsze ktoś ma dłuższą a inny krótszą ;-) stąd jeden zabiera głos częściej i
na dłużej, niż inni. Wracając do tematu, zauważyłem, że rozmawiając z osobą,
przed którą na skutek relacji zależności żywiłem jakiś rodzaj lęku "traciłem
siebie", zaczynałem nieświadomie wyrażać się a nawet zachowywać się tak, jak
dana osoba w moim mniemaniu życzyłaby sobie, co więcej, czyniąc wysiłki w
celu odgadnięcia jej oczekiwań, nawet kosztem zapomnienia o swoich
interesach, które w danej rozmowie przecież reprezentowałem. Zdenerwowała
mnie ta obserwacja i z czasem postanowiłem potestować sobie co by było,
gdybym nie dał się "ponosić" i odstrajał od cudzego sposobu komunikacji
świadomie, a przynajmniej nie starał "przypodobać" i "nadskakiwać" komuś,
zachowując większą autonomię. Na przykład rozmawiając z kimś, kto dużą część
informacji przenosi w warstwie emocjonalnej, w mimice i intonacji wyrazów,
niezbyt wprawnie posługując językiem w sensie operowania pojęciami,
uporczywie udawałem, że nie zauważam jej grymasów i całej otoczki, skupiając
się na treści tego, co ten drugi ktoś powiedział. Notabene dość śmieszne
jest wtedy obserwować, co ludzie tak "słowo w słowo" mówią. Dodatkowo
starałem się wyjaśnić każdą większą nieścisłość, jaka wkradła się w
wypowiedź - czasem miałem rzeczywiste trudności ze zrozumieniem cudzych,
dość mętnych i niespójnych, wywodów. No i oczywiście wywoływało to irytację
u moich rozmówców, słyszałem nie raz i nie dwa, że jestem przemądrzały i
upierdliwy, szukam dziury w całym, robię z drugiej osoby głupka, dochodziło
do przerwania rozmowy itp. Tym więcej pretensji, im bardziej czyjąś dumę
uraziła moja postawa (no niby co w tym dziwnego, ale zaraz jeszcze na ten
temat) i za im ważniejszego ode mnie drugi człowiek się uważał.
Wtedy też zauważyłem, że ludzie, których uważałem za "fajnych" i odczuwałem
jako osoby bezkonfliktowe pomimo mojego "uporu" dążyli do nawiązania
ściślejszego kontaktu i nie tylko mnie obwiniali za ewntualne niepowodzenia
w tym względzie, natomiast im bardziej ktoś był "bucowaty", tym trudniej
było nawiązać z nim kontakt bez pójścia na "ustępstwo" dopasowania się z
mojej strony. Nie raz zdarzyło mi się "dręczyć" kogoś kto mnie w danym
momencie zirytował znajdując w tym upodobanie. Hehe.
Co do drugiej części tematu - już pokrótce - na bazie poprzednich informacji
stwierdziłem, że niektórzy ludzie potrafią nie rezygnować z siebie w
rozmowie, pozostając co do zachowania i sposobu wysławiania się w dużej
mierze takimi, jakie są zazwyczaj, a przy tym nie wzbudzając aż takiej
agresji u rozmówcy jak ja (choć faktycznie nie robili tego celowo).
Zazdroszczę im tej "umiejętności", choć zwykle były to osoby niezbyt
inteligentne, przynajmniej w sensie jasnego precyzowania myśli. Myślę, że
swoim zachowaniem dawały one w jakiś sposób do zrozumienia drugiej stronie
"nie oczekuj po mnie zbyt wiele, bo słabo kumam, sam widzisz".
Jest to jedna z moich niewielu obserwacji, powiedzmy, psychologicznych (nie
chce mi się specjalnie wytężać uwagi aby dopatrywać się czegoś u innych, w
ogóle sfera interakcji człowiek-człowiek mało mnie - programowo -
interesuje), ale skoro nawet mnie się takie coś nasunęło, to czy wam (jako
osobom zainteresowanym psychologią) również, ponieważ pytani kumple zwykle
potwierdzali to, o czym napisałem, zatem sądzę o powszechności tego
spostrzeżenia. Być może jest banalne, no cóż, życie jest banalne.
Pozdrawiam
|