Strona główna Grupy pl.misc.dieta Urynoterapia [ Długie jak cholera ]

Grupy

Szukaj w grupach

 

Urynoterapia [ Długie jak cholera ]

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-03-16 16:55:54

Temat: Urynoterapia [ Długie jak cholera ]
Od: "Piotr" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora



Ion Irving



[...]
Nie wierzycie? Przecież ludzie piją własny mocz.
Nazywa się to urynoterapia. Przecież nie robią tego
sami
z siebie. Nikt normalny, sam z siebie, nie pije
szczyn.
Ktoś ich do tego namówił. Ktoś taki jak ja, kogo
słowa
były silniejsze od woli tych, którzy pod wpływem
jego
słów zaczęli pić własne siki. A, że przy okazji
czasem
to działa. Czasem wszystko działa. To chyba nawet
lepiej. Prawda? Sorki, że tyle mówię o takich
rzeczach,
ale na ekstremalnych przykładach najlepiej widać moc
sprawczą słowa.
Przypuśćmy, że jakiś człowiek, ale, po co
mieszać w
to innych. Przypuśćmy, że ja - Hary Wiktor Rosa chcę
mieć dużą kasę. Co powinienem zrobić, żeby tego
dokonać
wyłącznie przy pomocy słów? Ktoś powie. Napisać
bestseller. Ba. Kiedy ja nie potrafię pisać
bestsellerów
i prawdę mówiąc, nie chce mi się. Jest prostszy
sposób.
Pokażę wam, jak namawiam ludzi do robienia
rzeczy,
na których mi zależy. Najpierw muszę znaleźć tych,
na
których będę mógł zarobić. Muszę znaleźć
odpowiednich
ludzi, którzy po wysłuchaniu lub przeczytaniu moich
słów
zrobią to, co im każę. W języku reklamy nazywa się
ich
target. Muszę być jak myśliwy. Muszę ich namierzyć i
wyłowić z całej populacji konsumentów dóbr i usług,
krótko mówiąc - spośród was, a potem ustrzelić ich
celnym słowem tak precyzyjnie, żeby zrobili
dokładnie
to, co chcę żeby zrobili. Point.
Ktoś mógłby zapytać: czy nie prościej mówić do
wszystkich, niż wyławiać jakiś target? Odpowiadam: a
po
jakiego wała łysemu grzebień? Po co strzępić język
na
darmo? Po co wysilać mózgownicę i szukać
odpowiednich
słów, żeby przekonywać kogoś, kto - z góry wiadomo -
nigdy nie będzie chciał tego, do czego będę go
namawiał?
Jak powiedzmy, nie ubliżając nikomu - łysy
grzebienia.
Przypuśćmy, że chcę odbyć stosunek płciowy.
Jestem
samotny i nie chcę iść do burdelu. Zakładamy, że
jestem
heteroseksualnym, zdolnym do odbycia stosunku
płciowego
mężczyzną. I nie ważne, czy jest tak w
rzeczywistości.
Dla ułatwienia załóżmy, że tak właśnie jest: Hary
Wiktor
Rosa jest heteroseksualnym, jurnym gostkiem.
Przecież nie składam swojej oferty wszystkim.
Nie
proponuję seksu facetom, dzieciom ani staruszkom.
Nie
proponuję im tego, bo: po pierwsze - nie jestem
takim
seksem zainteresowany; po drugie - nie mam ochoty
zmieniać upodobań seksualnych; po trzecie - nie chcę
ponosić konsekwencji składania mojej oferty wyżej
wymienionym, bo: po pierwsze - od faceta mógłbym
dostać
w twarz; po drugie - rodzice dziecka mogliby mnie
zaskarżyć, w najlepszym wypadku, zlinczować, w
najgorszym; po trzecie - staruszka mogłaby,
niestety,
zgodzić się.
A tak, pomijając wszystkich tych, którzy z
mojej
oferty nie skorzystają, ułatwiam sobie zadanie.
Bowiem w
praktyce zostają same kobiety pomiędzy, powiedzmy,
16 a
45 rokiem życia. Jeśli przyjmiemy dodatkowe
założenie,
że nie mam czasu ani ochoty jeździć po całej Polsce
w
celu uprawiania seksu, pozostają kobiety będące w
zasięgu moich możliwości lokomocyjnych,. A żeby było
jeszcze łatwiej i precyzyjniej, te, które odwiedzają
mój
ulubiony bar "Kaprys". Dla jeszcze większego
uproszczenia przyjmijmy, że mój target to kobiety
stanu
wolnego, między 18 a 25 rokiem życia, zdrowe
fizycznie i
psychicznie, zainteresowane niezobowiązującym seksem
z
czterdziestolatkiem w soboty po południu.
Wystarczy teraz, że w sobotę pójdę do baru i
złożę
swoją ofertę kobiecie z mojego targetu. W najgorszym
wypadku może okazać się, że mój target jest zbiorem
pustym, czyli, że nie ma zdrowych fizycznie i
psychicznie kobiet, które chciałyby uprawiać
bezinteresowny seks z Harym Wiktorem Rosą.
Oczywiście,
praktyka życia codziennego mówi mi, co innego. Mówi
mi
mianowicie, że są takie kobiety, a to, czy namówię
ich
na pieprzonko zależy właśnie od moich słów.
Pozostaje mi więc przyczaić się w barze
"Kaprys" aż
przyjdzie mój target i odczyta z moich zielonych,
wyjących tęsknotą do kobiecego krocza oczu albo z
innej
wyjącej części mojego ciała komunikat - "Chcę się z
tobą
pieprzyć!". Reszta to słowa, słowa, słowa....
Tyle, że ja akurat w tych sprawach jestem
nieśmiały, więc czekam. I to jest podstawowy błąd,
jaki
popełniają wszyscy ci, którzy chcą namówić innych do
robienia jakichś rzeczy. Błędem jest brak call to
action. Błędem jest, że nie wzywają do działania.
Jeśli
nie ma wezwania do działania, to nie ma samego
działania, bo ludzie sami z siebie nie robią rzeczy,
na
jakich zależy nam, a nie im. Jeśli robią takie
rzeczy,
to tylko wtedy, kiedy mają wrażenie, że ich korzyści

większe, niż nasze. Żeby mogli mieć takie wrażenie,
trzeba im najpierw te korzyści przedstawić. A to
można
zrobić tylko wtedy, kiedy zna się doskonale swój
produkt. Jeśli wiem, co chcę sprzedać zawsze znajdę
tych, co zechcą to kupić. Pewnie dlatego wracam z
eskapad do baru "Kaprys" sam i do tego pijany. Po
prostu. Jeśli chodzi o zaspokojenie seksualne, nie
znam
doskonale swojego produktu i nie mam nic sensownego
do
powiedzenia na jego temat. Ale mechanizm szukania
klientów jest taki sam bez względu na ofertę. Jeśli
wiem, co chcę sprzedać zawsze znajdę kogoś, kto
zechce
to kupić.
Znam za to doskonale produkt, który chcę wam
sprzedać. Powiem wprost - sprzedam wam gówno!
Hola, hola. Powoli! Zanim się oburzycie,
przypomnijcie sobie tych, którzy piją własny mocz i
zastanówcie się, dlaczego to robią? Oczywiście dla
zdrowia. Czy więc z tego samego powodu nie spróbują
czegoś mocniejszego? Pewnie, że spróbują. Należy im
tylko uświadomić, że to jedyny, skuteczny sposób,
aby
odzyskali zdrowie. Jak? Muszę ich o tym przekonać.
Muszę
użyć takich słów, które złamią ich wolę i zmuszą ich
do
zrobienia rzeczy, której bez tych słów nigdy by nie
zrobili.
Na początek wyjaśniam więc, że urynoterapia to
dopiero pierwszy krok w samoleczeniu. Przedstawiam
świadectwa wszystkich tych, którym już ten pierwszy
krok
przywrócił zdrowie. Jeśli nie są to świadectwa
autentyczne, a przecież są, to sam je wymyślam i sam
świadczę. Skoro świadczę, to wiem. Logiczne. Nie
zdarzyło się, a przynajmniej mnie nic o tym nie
wiadomo,
żeby ktokolwiek po przeczytaniu reklamy, w której
cytowane są czyjeś słowa pochwały, szukał potem tego
kogoś i sprawdzał autentyczność jego wypowiedzi. Co
by
to było? A zresztą, po co?
Przecież każdy z nas używa lekarstw. Jeśli
nawet
nie pomagają nam, to nie szkodzą. A jeśli szkodzą,
to
jest to wyłącznie nasza wina, bo przed użyciem
jakiegokolwiek lekarstwa należy przeczytać ulotkę.
No
należy, czy nie należy? Należy! Wiem, bo zawsze o
tym
przypominam. Bo taki jest prawny wymóg na wypadek,
gdyby
właśnie miało zaszkodzić. I o co chodzi? Że człowiek
przebrał się za lekarza. W końcu to aktor.
Wyobraźcie sobie teraz, że niemożliwe staje się
możliwe. I posłuchajcie tej autentycznej historii.
Profesor Helen Brown, która połowę życia
spędziła w
dżungli amazońskiej na obserwacji pewnego gatunku
szympansa, dokonała niezwykłego odkrycia. Jeśli
szympansy nie ginęły w walce albo z ręki człowieka,
dożywały późnej starości w doskonałym zdrowiu. Ba,
do
końca swoich dni zdolne były płodzić potomstwo.
Jakim
cudem? - Zastanawiała się profesor Brown. Zbadała
wszystkie możliwe aspekty tej zagadkowej sprawy -
środowisko, pożywienie, zwyczaje. I stwierdziła, że
to
dzięki koprofagii, czyli najzwyczajniej - konsumpcji
własnej kupy szympansy są tak witalne.
Cud? Nic podobnego.
Tomas Morton był nieuleczalnie chory. Próbował
wszystkiego. Chemia lekarstw zniszczyła mu cerę i
włosy,
ale nie poprawiła ani odrobinę zdrowia. W końcu
lekarze
postawili na nim krzyżyk. Tomas nie poddawał się.
Spróbował urynoterapii. Jak każdy normalny człowiek
czuł
niesmak, ale chciał żyć. I wiecie co? Po kilku
miesiącach choroba zatrzymała się. Nie ustąpiła, nie
zniknęła, ale zatrzymała się. Lekarze byli zdumieni.
Wówczas Tomas dowiedział się o odkryciu profesor
Helen
Brown i zrobił następny krok. Czy dacie wiarę? Po
trzech
miesiącach stosowania nowej terapii Tomas był
uleczony.
Lekarze nie mogli wyjść ze zdumienia, ale nie
wierzyli
Tomasowi, kiedy opowiadał im o nowej terapii. Nie
wierzyli, że jedząc własne gówno człowiek ten
wymknął
się z objęć śmierci.
Ktoś kiedyś pięknie powiedział, może to byłem
ja,
że historia ludzkości, to historia pionierów, którzy
potrafią działać wbrew wszystkim.
Doktor Samuel Jones był człowiekiem, który nie
liczył się z opinią środowiska. Zaprosił Tomasa do
swojego laboratorium i obaj, po wielu miesiącach
badań i
eksperymentów, opracowali naukową formułę nowej
terapii.
Dzisiaj znana jest jako terapia Mortona-Jonesa.
Od wieków korzystamy z licznych,
niekonwencjonalnych metod leczenia. Teraz doszła
jeszcze
jedna. Czy to nie jest piękne?
Czy teraz, może was jeszcze cokolwiek
powstrzymać
przed wypróbowaniem terapii Mortona-Jonesa? Czy
teraz,
ktokolwiek rozsądny zrezygnuje ze zdrowia z własnej
woli? Czy ktokolwiek miłosierny nie opowie o tym
innym
ludziom?
Jeśli nie przekonałem wszystkich, to nic nie
szkodzi. Świat i tak jest przeludniony. Żartuję.

[...] Koniec cytatu

Smacznego
Piotr













› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Noooo taaaaaaaaaaaak
urynoterapia
czy warto brac multiwitaminy ?
Program komputerowy dla DO
Dieta optymalna

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Prasa do oleju na domowy użytek
niedobory skł. mineralnych a alergie skórne
Sekret Odchudzania z Pasją
Darmowe Mp3 Discopolo 2015 i premiery
Re: Solution Manual Switching and Finite Automata Theory, 3rd Ed by Kohavi, K. Jha

zobacz wszyskie »