| « poprzedni wątek | następny wątek » |
51. Data: 2005-01-19 23:12:02
Temat: Re: W RODZINIE...iosellin wrote:
> A owszem, jesli kogos pobilo, to pare klapsow w tylek moze skutecznie
> nauczyc, ze bic innych nie nalezy.
Czy jak będziesz chciała nauczyć dzieko, żeby nie kradło, to też dla
przykładu ukradniesz coś ze sklepu? A jak będziesz chciała nauczyć, żeby
nie sikało pod drzewem, to dla przykładu zsikasz się na ulicy?
Zakładam, że Twoje odpowiedzi brzmią: nie!
W takim razie, dlaczego dałabyś klapsa, jeśli chcesz je nauczyć, żeby
nie biło? Twój przykład będzie odwrotny - będzie mówił: "bij słabszego".
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
52. Data: 2005-01-22 18:36:29
Temat: Re: W RODZINIE...medea <e...@p...fm> napisał(a):
> iosellin wrote:
>
> > A owszem, jesli kogos pobilo, to pare klapsow w tylek moze skutecznie
> > nauczyc, ze bic innych nie nalezy.
>
> Czy jak będziesz chciała nauczyć dzieko, żeby nie kradło, to też dla
> przykładu ukradniesz coś ze sklepu? A jak będziesz chciała nauczyć, żeby
> nie sikało pod drzewem, to dla przykładu zsikasz się na ulicy?
> Zakładam, że Twoje odpowiedzi brzmią: nie!
> W takim razie, dlaczego dałabyś klapsa, jeśli chcesz je nauczyć, żeby
> nie biło? Twój przykład będzie odwrotny - będzie mówił: "bij słabszego".
>
> Ewa
Wiesz, to wszystko z tlumaczeniem dziecku, ze tak nie wolno, tak nie mozna,
to jest zle to dobre, to pieknie wyglada w teorii. Dziecko, zwlaszcza mlodsze,
latwo moze zapomniec, ze cos mu rodzice mowili, ze tego nie wolno. Albo moze
chciec zrobic na przekor. Klaps w tylek (oczywiscie nie mowie o regularnym,
mocnym biciu, ktore moglo by spowodowac jakikolwiek uszczerbek na zdrowiu
dziecka, zdecydowanie nie mam na mysli np. lania laska gdzie popadnie, czy
pasem przez nerki), z dokladnie wyjasniona przyczyna za co, spowoduje, ze
dziecko zapamieta, ze to co zrobilo, wiaze sie z kara. Naprawde bardzo
niewielu rodzicom udaje sie, tak jak w teorii, wychowac dobrze dziecko bez
ani jednego klapsa. Pod pojeciem dobrze rozumiem to, ze nikt nie ma
zastrzezen, co do zachowania dziecka (poza jakimis sporadycznymi wypadkami,
w koncu dziecko to dziecko).
A jesli chodzi o przyklady - jesli widzisz, ze Twoje dziecko bardzo lubi
odkrecac kurki w kuchence gazowej i jak tylko na chwile spuscisz je z oka to
natychmiast wszystkie odkreca - bedziesz sie za kazdym razem bawic w
tlumaczenia, ze "tak nie wolno, bo wszyscy wylecimy w powietrze"?
pozdrawiam,
ios.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
53. Data: 2005-01-22 19:39:12
Temat: Re: W RODZINIE...idiom <i...@w...pl> napisał(a):
> Użytkownik "iosellin" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:csk2mj$38l$1@inews.gazeta.pl...
> > Na pewno nie jedyna. Ale w *niektorych* przypadkach jedyna skuteczna.
>
> Szkoda tylko, że psychologowie są innego zdania niż Ty.
Rozni psychologowie sa roznych zdan :) Moze psychologowie, ktorych sie
radzilas, wybrali zawod psychologa, bo nie byli w stanie zdecydowac sie na
cos innego? ;P
> Weni, to Ty ?? ;)
Pudlo :)
> Nie rozumiemy się, bo jako niedawna uczennica i jako córka nauczycielki i
> jako koleżanka nauczycieli i nauczycielek mam niestety odmienne zdanie
Pewnie dostawalas w szkole kiepskie stopnie i masz uraz ;) coz, bywa. Tak z
ciekawosci, jakie masz wyksztalcenie? I jesli wyzsze, to jakie studia
konczylas?
> (i co
> dziwniejsze - to zdanie podziela kilkoro nauczycieli "starej daty") -
> większość nauczycieli w ostatnich dziesięcioleciach trafiła do zawodu na
> zasadzie negatywnej selekcji - nie byli w stanie zdecydować się na coś
> innego, na inny zawód, więc szli do szkoły.
No popatrz, ja tez jestem corka nauczycielki i znam wielu nauczycieli, do tego
mam wlasne obserwacje z praktyk pedagogicznych i jakos KAZDY nauczyciel
twierdzi, ze obecnie w praca w zwyklym gimnazjum to cos nie do porownania
z czasami sprzed ok. 10 lat. Z powodu niezwykle ordynarnego zachowania
uczniow. A takie zachowanie wynika ze sposobu wychowania stosowanego przez
rodzicow.
>W wielu przypadkach kompletnie
> brakuje im umiejętności pedagogicznych.
Zdarzaja sie i tacy, ktorym brakuje. Jednak za czasow, gdy ja chodzilam do
szkoly, gdy uczen powiedzial do nauczycielki (niechcacy, bo myslal, ze kolega
znow cos od niego chce, nawiasem mowiac, akurat ta nauczycielka nie byla
kims rewelacyjnym i szczegolnie lubianym przez uczniow) "k*.*, spie*.*j", to
zarowno inni uczniowie jak i jego rodzice i inni nauczyciele, byli tym
zbulwersowani. A sam delikwent gleboko zawstydzony. Dzisiaj, gdy uczen powie
tak do nauczyciela, to mowi to na bezczelnego, prosto w oczy, a klasa, poza
nielicznymi wyjatkami, zwykle sie z tego cieszy.
>Są nieudolni, nie potrafią zasłużyć
> na szacunek uczniów, nie mają pomysłu na to, jak do dzieci dotrzeć.
Wielkie ROTFL. Do Ciebie chyba nie dociera, ze dziecko ma sie odnosic z
szacunkiem do *kazdego* doroslego, z ktorym ma stycznosc. Moze sobie nie
lubic, nie zgadzac sie, bac sie, ale szacunek powinno miec wpojony przez
rodzicow. A *zwlaszcza* szacunek do nauczyciela, zeby umozliwic mu prace.
Nauczyciel, jak sama nazwa wskazuje, ma uczyc, a nie zabiegac o szacunek
u dzieci.
Co do nauczycieli, ktorzy nie potrafia trafic do uczniow - jak taki nauczyciel
moze cokolwiek przekazac, jak uczniowie w ogole nie sluchaja i do tego
popisuja sie jeden przed drugim, zamiast skupic sie na lekcji?!
A niestety, program nauczania to program nauczania i nie mozna dzieciom
pod koniec gimnazjum tlumaczyc dodawania na jabluszkach. Sa tematy, ktore
mozna przedstawiac w sposob niekonwencjonalny i zabawowy, ale przeciez nie na
codzien.
> Wśród tej masy jak gwiazdy błyszczą jednostki, które naprawdę trafiły do
> szkoły bo się do tego nadają - i takie osoby raczej nie miewają problemów z
> rozwydrzonymi dzieciakami. Ale są to jednostki.
No coz. Moja mama, pracujac przez ponad 30 lat, radzila sobie z rozwydrzonymi
dzieciakami. Nawet w gimnazjum. Nauczycielka zostala bo chciala, mimo ze
miala mozliwosc wybrania innego, lepszego zawodu. Po kilku latach pracy w
gimnazjum, nabawila sie autentycznego obrzydzenia do sporej czesci uczniow,
mimo ze wczesniej lubila i rozrabiakow, i z pracy w gimnazjum raz na zawsze
zrezygnowala (miala na szczescie taka mozliwosc - nie wszyscy nauczyciele ja
maja). Akurat na lekcji mojej mamy uczniowie zachowywali sie spokojnie, ale
nie bylo dnia, zeby ktos inny, najczesciej pani od matematyki, nie
przychodzil na skarge, ze ktos z klasy, gdzie mama byla wychowawczynia,
nawyzywal owa pania, lub cos jej zabral/oplul ja itp. Wzywani rodzice do
szkoly albo przychodzili z postawa roszczeniowa, ze to wina szkoly, ze zla
pani od matematyki, a ich dziecko jest takie grzeczne, albo sluchali,
rozmawiali (dokladnie jak to w postach wczesniejszych opisywalas, ze tak
nalezy), obiecywali, ze porozmawiaja z dzieckiem (rozmowy sie toczyly w
cztery oczy, bez udzialu dziecka) i dziecko jakis mniej-wiecej tydzien
zachowywalo sie potulnie. Po czym sytuacja wracala do punktu wyjscia.
> Dlatego stwierdzenie, że nauczyciele w naszym kraju to przeważnie
> nauczyciele z powołania brzmi jak żart.
Wiecej w swoim zyciu widzialam nauczycieli dobrych niz zlych. A najwiecej
takich zwyklych - po prostu dobrze wykonujacych swoja prace. I tylko jedna,
jedyna nauczycielke (za czasow, gdy chodzilam do podstawowki, ale mnie ona
akurat nie uczyla) ktora byla naprawde koszmarna, znienawidzona przez dzieci,
rodzicow, nauczycieli i dyrekcje, ale nie do ruszenia, bo miala plecy.
> Jasne - wszyscy nauczyciele - cacy, dzieci - głównie beee :D
Zapraszam do gimnazjum :) Przekonasz sie na wlasne oczy, jakie cudowne sa
teraz "dzieci". I zebys wiedziala, ze bardzo znaczny odsetek jest "bee".
Wiem to zarowno z opowiadan jak i na wlasne oczy sie przekonalam.
> Kulturowo jesteśmy już nieco dalej niż ludy pierwotne i powinniśmy brać to
> pod uwagę. Szkoda, że tego nie zauważasz.
Szkoda, ze tego nie zauwazaja rodzice dzieci, ktore w niektorych wypadkach
zachowuja sie gorzej niz ludy pierwotne. A slowo "kultura" w przytaczanym
przeze mnie nie raz, standardowym gimnazjum - dla znakomitej wiekszosci
uczniow nie istnieje.
> Albo nie znasz znaczenia "bezstresowe wychowanie" (ale wiem, to określenie
> jest ostatnio modne wśród sfrustrowanych nauczycieli) albo nie masz pojęcia
> o tym, jak wychowuję swoje dziecko.
Wiedzialam, ze nie zrozumiesz ;) Nvm.
> > Chyba eot z mojej strony, dalsza dyskusje uwazam za bezcelowa, nie chce mi
> > sie wszystkiego tlumaczyc jak przyslowiowej "krowie na rowie".
>
> Chyba? Może się zdecyduj :D
Moze sie zdecyduje. Jeszcze zobacze :P
> Mam coraz silniejsze wrażenie, że jesteś nowym wcieleniem Weni - ten sam
> brak zdecydowania.
Podejrzewam, ze wiekszosc z tego co piszesz, jest tyle warta, co te
wrazenia ;)
> Bo mnie bawi dyskusja z kimś, kto ma tylko dwa argumenty (nauczyciele mało
> zarabiają, dzieci są wychowywane bezstresowo) i próbuje je przykroić do
> każdego kontrargumentu.
A mnie w sumie jakos szczegolnie nie bawi dyskusja z kims kto nie ma
*zadnych* argumentow i nie rozumie, co sie do niego pisze. Ale coraz bardziej
utwierdzasz mnie w przekonaniu, ze jestes wlasnie taka sfrustrowana,
spieniona mamuska, ktora nie ma za grosz krytycyzmu co do siebie i swoich
dzieci. Zreszta, czy to nie Ty kiedys, juz spory kawalek czasu temu, pisalas
na grupie post w stylu "zabic babcie", bo miala dosc uwag o zlym zachowaniu
jej wnuka a Twojego syna?
ios.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
54. Data: 2005-01-23 10:38:39
Temat: Re: W RODZINIE...iosellin wrote:
>Naprawde bardzo
> niewielu rodzicom udaje sie, tak jak w teorii, wychowac dobrze dziecko bez
> ani jednego klapsa.
Powiem tak: bicie to bicie i nic nie zmienia, że to tylko klaps. Dziecko
i tak to odbiera jako upokorzenie, niekoniecznie musi je boleć. Na pewno
nie ma rodzica, który by dziecku choć raz klapsa nie dał, mi się też
pewnie kiedyś zdarzy, ale uważam, że nie należy z góry zakładać
przysłowiowego "klapsa" jako metody wychowawczej. Zwykle tak jest, że
dziecko dostaje tego klaspa, kiedy rodzic czuje się bezsilny, jest
zdenerwowany i w ten sposób radzi sobie z własnymi emocjami. Z kolei
wymierzanie klapsa "na zimno" dziecko może odbierać jako chłodną, surową
sprawiedliwość, co też nie jest dla niego dobre, kiedy spotyka go ze
strony ukochanego rodzica. Należy więc uważać z tym środkiem "wychowawczym".
> A jesli chodzi o przyklady - jesli widzisz, ze Twoje dziecko bardzo lubi
> odkrecac kurki w kuchence gazowej i jak tylko na chwile spuscisz je z oka to
> natychmiast wszystkie odkreca - bedziesz sie za kazdym razem bawic w
> tlumaczenia, ze "tak nie wolno, bo wszyscy wylecimy w powietrze"?
Zadaniem rodzica jest zabezpieczenie kurków i innych tego typu sprzętów
niebezpiecznych przed zasięgiem dziecka, któremu jeszcze nie da się
wytłumaczyć. Dziecku starszemu trzeba tłumaczyć - sprawą rodzica jest
robić to dostatecznie sugestywnie, żeby dziecko zrozumiało.
W Twoim rozumowaniu widzę założenie, że "dziecko twój wróg" - wszystko
robi na złość, na przekór rodzicom, nauczycielom. A dziecko po prostu
poznaje, uczy się pewnych zachowań, wypróbowuje świat, przechodzi swoje
etapy rozwojowe. I z takiego punktu IMO należy zaczynać wychowywanie
dziecka.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
55. Data: 2005-01-23 10:49:17
Temat: Re: W RODZINIE...iosellin wrote:
> Pewnie dostawalas w szkole kiepskie stopnie i masz uraz ;) coz, bywa. Tak z
> ciekawosci, jakie masz wyksztalcenie? I jesli wyzsze, to jakie studia
> konczylas?
Że tak się wtrącę - jakie to ma znaczenie teraz dla sprawy? Zwłaszcza
kierunek studiów? Jeśli tak uskarżasz się na rzekome braki w
wykształceniu innych grupowiczów, to proponuję, żebyś zadbała chociaż o
ortograficzną poprawność swoich postów. Pozostawię Tobie przyjemnośc
odnajdywania poszczególnych błędów.
> Z powodu niezwykle ordynarnego zachowania
> uczniow. A takie zachowanie wynika ze sposobu wychowania stosowanego przez
> rodzicow.
Ze sposobu wychowania rodziców - to jasne, ale czy ktoś sobie zadał trud
i stwierdził, jaki to sposób wychowania? Ja mogę twierdzić, że takie
zachowanie dzieci/młodzieży wynika z traktowania ich w sposób
poniżający, bez odpowiedniego zrozumienia, wsparcia, okazywania uczuć,
wymierzania kar cielesnych w postaci klapsów, stosowania wulgaryzmów na
co dzień w domu.
> Wielkie ROTFL. Do Ciebie chyba nie dociera, ze dziecko ma sie odnosic z
> szacunkiem do *kazdego* doroslego
Dziecko ma się odnosić z szacunkiem do _każdego_ człowieka. Tak jak
każdy człowiek ma się do każdego innego odnosić z szacunkiem, również
dorosły w stosunku do dziecka. Co nie znaczy, że z uniżeniem i
bałwochwalczym poddaństwem.
Pozdrawiam
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
56. Data: 2005-01-23 11:58:54
Temat: Re: W RODZINIE...medea <e...@p...fm> napisał(a):
> Zadaniem rodzica jest zabezpieczenie kurków i innych tego typu sprzętów
> niebezpiecznych przed zasięgiem dziecka, któremu jeszcze nie da się
> wytłumaczyć.
Z ciekawosci - w jaki sposob mozna zabezpieczyc kurki? Oczywiscie, zgadzam
sie, ze rodzice powinni to zrobic, ciekawi mnie strona techniczna.
> W Twoim rozumowaniu widzę założenie, że "dziecko twój wróg" - wszystko
> robi na złość, na przekór rodzicom, nauczycielom. A dziecko po prostu
> poznaje, uczy się pewnych zachowań, wypróbowuje świat, przechodzi swoje
> etapy rozwojowe. I z takiego punktu IMO należy zaczynać wychowywanie
> dziecka.
Zgadzam sie, jak najbardziej. Ale zauwaz, ze niewielu rodzicow ma _czas_
wychowywac wlasne dzieci. Najczesciej oboje pracuja, by zapewnic sobie i
dziecku jak najlepszy byt materialny, ale stosunkowo niewiele czasu spedzaja
z dziecmi. Jesli rodzice nie "zlapia", ze dziecko przechodzi swoj etap
rozwojowy, to moze ono ten etap przejsc w sposob spaczony. A jesli zapomni
sie wpoic dziecku w odpowiednim momencie stosownych zasad, to potem ciezko
to nadrobic. A co do zlosliwosci - zdarzylo mi sie nie raz widziec dziecko
po prostu bezinteresownie zlosliwe - ale taki zapewne przyklad niestety
podejrzalo w domu :(
pozdrawiam,
ios.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
57. Data: 2005-01-23 12:24:01
Temat: Re: W RODZINIE...medea <e...@p...fm> napisał(a):
> Że tak się wtrącę - jakie to ma znaczenie teraz dla sprawy? Zwłaszcza
> kierunek studiów?
Dosc duze. Czesto niechec do nauczycieli wynika z wlasnego "nieradzenia"
sobie z nauka i osoba, ktora dostawala ciagle dostateczne ma po prostu
traume zwiazana ze szkola, nie patrzy obiektywnie na nauczycieli i wychodzi
z zalozenia "nauczyciel - twoj wrog". Nie chodzilo mi o kierunek studiow,
tylko rodzaj - bo wiadomo, ze dzis nawet ktos, kto nie ma matury, moze isc
na studia platne. Natomiast jesli ktos nie mial wiekszych klopotow z nauka,
zwykle wybiera studia na uczelni panstwowej, badz jesli prywatnej - to
dosc wysoko stojacej w rankingu poziomu nauczania.
>Jeśli tak uskarżasz się na rzekome braki w
> wykształceniu innych grupowiczów, to proponuję, żebyś zadbała chociaż o
> ortograficzną poprawność swoich postów. Pozostawię Tobie przyjemnośc
> odnajdywania poszczególnych błędów.
Coz, moze jednak daj przyklad, gdzie popelnilam blad *ortograficzny*? Jesli
masz na mysli fakt niestosowania przeze mnie znakow z polskimi ogonkami,
to spiesze wyjasnic, ze mam niestandardowo ustawione kodowanie. Ale chetnie
sie dowiem, gdzie to zrobilam *orta*.
> > Z powodu niezwykle ordynarnego zachowania
> > uczniow. A takie zachowanie wynika ze sposobu wychowania stosowanego
przez
> > rodzicow.
>
> Ze sposobu wychowania rodziców - to jasne, ale czy ktoś sobie zadał trud
> i stwierdził, jaki to sposób wychowania? Ja mogę twierdzić, że takie
> zachowanie dzieci/młodzieży wynika z traktowania ich w sposób
> poniżający, bez odpowiedniego zrozumienia, wsparcia, okazywania uczuć,
> wymierzania kar cielesnych w postaci klapsów, stosowania wulgaryzmów na
> co dzień w domu.
Wiesz zwykle to nie tak. Dziecko, ktore w domu dostaje klapsy za zle
zachowanie najczesciej sie boi i stara zachowywac jak najlepiej, zeby uniknac
lania. A sposob wychowania rodzicow to najczesciej po prostu zostawianie
dziecku wolnej reki, pozwalanie na wszystko, brak zainteresowania z kim
dziecko przestaje itp. Oraz drugi, czesto spotykany typ, "moje dziecko to
osmy cud swiata" i traktowanie *kazdego* kto ma jakakolwiek uwage krytyczna
co do zachowania dziecka, jako idiote. Dziecko, ktore widzi, ze cokolwiek
by nie zrobilo, to rodzice beda widziec wine gdzies indziej, zaczyna sobie
robic co chce.
> Dziecko ma się odnosić z szacunkiem do _każdego_ człowieka. Tak jak
> każdy człowiek ma się do każdego innego odnosić z szacunkiem, również
> dorosły w stosunku do dziecka. Co nie znaczy, że z uniżeniem i
> bałwochwalczym poddaństwem.
Tu sie zgadzam w 100%. Tylko powiedz mi, jak nauczyciel moze odnosic sie z
szacunkiem do dziecka, ktore wlasnie go nawyzywalo, bez powodu, roznymi
wulgaryzmami? Nauczyciel teraz nie ma prawa nawet krzyknac na dziecko i czesto
dzieci bezczelnie nauczycielowi groza kuratorem/rzecznikiem praw dziecka, jak
tylko podniesie glos. Bo grzeczne tlumaczenia, ze sie zle zachowuje, takie
dziecko przyjmuje smiechem.
Niestety, ale zaniedbania wychowawcze + _nadmierne_ odwolywanie sie do praw
dziecka bez podkreslania obowiazkow i podstaw stosownego zachowania + reforma
szkolnictwa (a raczej rozwalenie polskiej, dosc dobrej szkoly) daja takie
efekty, ze dzieci, ktore sie chca czegos nauczyc, a nie dostaly sie do lepszej
szkoly nic nie skorzystaja, a nauczyciele ida do pracy jak na sciecie.
pozdrawiam,
ios.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
58. Data: 2005-01-23 14:08:18
Temat: Re: W RODZINIE...iosellin wrote:
> Coz, moze jednak daj przyklad, gdzie popelnilam blad *ortograficzny*? Jesli
> masz na mysli fakt niestosowania przeze mnie znakow z polskimi ogonkami,
> to spiesze wyjasnic, ze mam niestandardowo ustawione kodowanie. Ale chetnie
> sie dowiem, gdzie to zrobilam *orta*.
Wkleję tylko przykłady, i tak zmusiłaś mnie do przeczytania po raz
kolejny Twoich przedostatnich postów (dość długich niestety):
nie na
codzien.
moglo by
Powinno być odpowiednio: nie na co dzień, mogłoby. Generalnie cząstkę
"-by" z czasownikami w formie osobowej piszemy łącznie - u Ciebie
natomiast często występuje osobno. (zaznaczę, iż nie jestem wcale
polonistką). Ja się generalnie nie czepiam, ale jak ktoś komuś innemu
wyrzuca błędy w wykształceniu lub coś podobnego sugeruje, to dobrze by
było, żeby sam był w miarę w porządku.
> Wiesz zwykle to nie tak. Dziecko, ktore w domu dostaje klapsy za zle
> zachowanie najczesciej sie boi i stara zachowywac jak najlepiej, zeby uniknac
> lania.
A ja wolałabym, żeby moje dziecko się nie bało, a raczej
zinternalizowało sobie pogląd, że ludzi się szanuje. Bo co będzie, jeśli
już wizja "lania" zniknie z perspektywy (np. kiedy dorośnie)?
>A sposob wychowania rodzicow to najczesciej po prostu zostawianie
> dziecku wolnej reki, pozwalanie na wszystko, brak zainteresowania z kim
> dziecko przestaje itp. Oraz drugi, czesto spotykany typ, "moje dziecko to
> osmy cud swiata" i traktowanie *kazdego* kto ma jakakolwiek uwage krytyczna
> co do zachowania dziecka, jako idiote. Dziecko, ktore widzi, ze cokolwiek
> by nie zrobilo, to rodzice beda widziec wine gdzies indziej, zaczyna sobie
> robic co chce.
I tu się jeszcze raz powtórzę, że wspieranie dziecka, o którym od
początku mówię, wcale nie polega na jego bezkrytycznym wielbieniu.
Pozdrawiam
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
59. Data: 2005-01-23 14:18:19
Temat: Re: W RODZINIE...iosellin wrote:
> Z ciekawosci - w jaki sposob mozna zabezpieczyc kurki? Oczywiscie, zgadzam
> sie, ze rodzice powinni to zrobic, ciekawi mnie strona techniczna.
Są specjalne zabezpieczenia, choćby w Ikei można kupić. Poszukaj sobie w
googlach.
> Zgadzam sie, jak najbardziej. Ale zauwaz, ze niewielu rodzicow ma _czas_
> wychowywac wlasne dzieci. Najczesciej oboje pracuja, by zapewnic sobie i
> dziecku jak najlepszy byt materialny, ale stosunkowo niewiele czasu spedzaja
> z dziecmi.
Takiego argumentu nie przyjmuję. Ci, którzy nie mają czasu dla dzieci,
lepiej niech się na nie nie decydują. Dziecku bardziej niż nowa firmowa
kurtka, markowy sprzęt sportowy, wakacje na Tenryfie itd. potrzebna jest
uwaga rodziców. Lepiej zdecydować się na trochę niższy standard życia,
ale mieć w zamian za to czas na wychowanie własnych dzieci. Inaczej
zrobią to inni - niedouczeni nauczyciele, koledzy z ulicy itd., ale
pretensje o ewentualne niepowodzenie w wychowaniu i tak rodzice powinni
mieć do siebie. Danie klapsa dziecku, pośpiech w wychowaniu dziecka nie
wydłuży Twojego czasu dla dziecka, a efekty niestety da mierne.
>A co do zlosliwosci - zdarzylo mi sie nie raz widziec dziecko
> po prostu bezinteresownie zlosliwe - ale taki zapewne przyklad niestety
> podejrzalo w domu :(
Dzieci bezinteresownie złośliwe się nie rodzą. Takie wyrastają, gdy nie
poświęca się im czasu, nie okazuje miłości i nie daje odpowiedniego
wsparcia.
Pozdrawiam
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
60. Data: 2005-01-23 14:21:17
Temat: Re: W RODZINIE...
Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:ct0b3v$p0m$1@phone.provider.pl...
> iosellin wrote:
>
> Wkleję tylko przykłady, i tak zmusiłaś mnie do przeczytania po raz kolejny
> Twoich przedostatnich postów (dość długich niestety):
>
> nie na
> codzien.> Powinno być odpowiednio: nie na co dzień,
O, jakaś nowa ortografia? Ja na codzień pisuję inaczej. Poprawniej.
Margola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |