Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Wychodzenie z toksycznego..

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wychodzenie z toksycznego..

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2005-01-05 17:26:29

Temat: Re: Wychodzenie z toksycznego..
Od: b...@o...pl (Biko 77) szukaj wiadomości tego autora

super mail, dzieki, cala prawda...
a moze my sie znamy??? :)

a Tobie sie udalo, czy nadal nad tym myslisz?

> Ja widze to tak: przeciwna jestem
> zostawianiu kogos dla kogos, uwazam ze jedynym powodem dla ktorego
mozna to
> zrobic jestes Ty sam, tylko dla siebie mozesz odejsc, bo jesli
zrobisz to
> dla kogos, to kiedys tego kogos znienawidzisz za to ze w jakis
sposob
> wplynal na Twoja decyzje.

dokladnie tak, trzeba do tego SAMEMU dojrzec, a nawet najbardziej
ukochana osoba nawolujaca do tego zaczanie w koncu wzbudzac
negatywne emocje...

> nie
> mozesz zawraca glowy osobie z ktora chcesz zaczac nowe zycie
dopoki nie
> ulozysz swoich obecnych spraw.

to takie proste i oczywiste... teraz...

> grozi to powaznymi problemami psychicznymi

teraz wiem...

> ukladaj zycie na nowo, wierze ze to mozliwe :)
>

po prostu trzeba sie do tego przekonac i byc konsekwentnym...

dzieki...


--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2005-01-05 17:41:21

Temat: Re: Wychodzenie z toksycznego..
Od: "very_very_mad_cruella" <a...@z...w.gwiazdach> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Biko 77" <b...@o...pl> napisał w wiadomości
news:20050105172607.0C46143DEC@rekin8.go2.pl...
> super mail, dzieki, cala prawda...
> a moze my sie znamy??? :)

moze sie znamy moze nie..kto to wie w usenecie...mysle ze mamy podobny w
pewnych aspektach problem dlatego latwo sie postawic w takiej sytuacji

> a Tobie sie udalo, czy nadal nad tym myslisz?

nie udalo sie...nadal mysle...wiesz latwiej jest radzic komus, miec gotowa
recepte na to jak powinno sie postapic , niz zastosowac to w swoim wlasnym
przypadku...

> dokladnie tak, trzeba do tego SAMEMU dojrzec, a nawet najbardziej
> ukochana osoba nawolujaca do tego zaczanie w koncu wzbudzac
> negatywne emocje...
> po prostu trzeba sie do tego przekonac i byc konsekwentnym...

nacisk z ktorejkolwiek ze stron moze spowodowac tylko problemy psychiczne,
u Ciebie,, u osoby z ktora tkwisz w toksycznym zwiazku i u osoby ktora
czeka na Twoja decyzje...to musi byc tylko i wylacznie Twoja decyzja, tylko
wtedy mozesz byc pewny ze postapiles wlasciwie a nie pod wplywem czyjejs
opinii...jest tylko jedno niebezpieczenstwo...ta ktora czeka nie bedzie
czekac wiecznie a Ty nie masz prawa jej przy sobbie wiazac dopoki nie
zdecydujesz..tak nie wolno...

> dzieki...

nie ma problemu :) powodzenia :)

pozdrawiam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-05 20:02:50

Temat: Re: Wychodzenie z toksycznego..
Od: b...@o...pl (Biko 77) szukaj wiadomości tego autora

> moze sie znamy moze nie..kto to wie w usenecie...

napisz do mnie to zobaczymy... :-)

> wiesz latwiej jest radzic komus, miec gotowa
> recepte na to jak powinno sie postapic , niz zastosowac to w swoim
wlasnym przypadku...

o k... jaka to prawda...

> nacisk z ktorejkolwiek ze stron moze spowodowac tylko problemy
psychiczne,
> u Ciebie,, u osoby z ktora tkwisz w toksycznym zwiazku i u osoby
ktora
> czeka na Twoja decyzje...

dokladnie i dodatkowo te osoby radzace tylko do pewnego momentu sa w
stanie sie wczuc i pomoc, potem juz nie sa w stanie zrozumiec
narkotycznej podstawy toksycznego zwiasku,
to tak jak z nalogiem, osoba nie pijaca nie zrozumie dlaczego ciagle
musze pic, jak pierdolca dostaje gdy widze ze nie ma narkotyku w
zasiegu reki...
mozna zamiast alkoholu podac proszki, podobnie jak zamiast stalego
partnera ofiarowac piekne chwile, ale kiedys to sie skonczy i tu
moja/nasza decyzja o przerwaniu nalogu jest jedynie istotna...

ta trzecia strona nie potrawi zrozumiec dlaczego sie wraca, dlaczego
sie przynajmniej chce miec tego partnera osiagalnego, jak sie
wszystko pierdoli jak nagle brakuje narkotyku...

> jest tylko jedno niebezpieczenstwo...ta ktora czeka nie bedzie
> czekac wiecznie

to napewno, ale wazniejsze i bardziej fair jest pojscie do niej z
100% przekonaniem niz traktowanie jako oslody na problemu swojego
zwiazku

> a Ty nie masz prawa jej przy sobbie wiazac dopoki nie
> zdecydujesz..tak nie wolno...

to tez juz wiem,,

a ty masz tego trzeciego??



--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-05 22:17:50

Temat: Re: Wychodzenie z toksycznego..
Od: "very_very_mad_cruella" <a...@z...w.gwiazdach> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Biko 77" <b...@o...pl> napisał w wiadomości
news:20050105200231.4AF7643E08@rekin8.go2.pl...
> > moze sie znamy moze nie..kto to wie w usenecie...
>
> napisz do mnie to zobaczymy... :-)

no przeciez pisze, zobaczymy :-)

> dokladnie i dodatkowo te osoby radzace tylko do pewnego momentu sa w
> stanie sie wczuc i pomoc, potem juz nie sa w stanie zrozumiec
> narkotycznej podstawy toksycznego zwiasku,

nie znam Twojej sytuacji, i moge jedynie wystepowac z takiej samej pozycji
jak te pozostale osoby radzace, no moze troszke lepiej potrafie sie wczuc
bo mam/mialam do czynienia z podobna sytuacja wiec jestem w stanie
zrozumiec. mialam tez do czynienia z uzaleznieiami roznego typu i
jakkolwiek nie ulegam uzaleznieniom typu fizycznego, tak bardzo podatna
jestem na uzaleznienia psychiczne, uzaleznienia od ludzi, emocji. ale nadal
jestem tylko osoba ktora stoi z boku i niewiele wie, wiec wszelkie
odpowiedzi znajdziesz jedynie w sobie.wiesz ze musisz zrezygnowac z tego
toksycznego zwiazku, tyle zrozumialam z tego co napisales, widze ze chcesz,
ze masz swiadomosc ze tak trzeba, ze jest to konieczne dla wszystkich
stron. chcesz czuc sie szczesliwy. post wyzej napisales ze trzeba czuc sie
do tego przekonanym i byc konsekwentny...jestes? czy tez wydaje Ci sie ze
tak powienienes postapic bo masz ze wszystkich stron nacisk, bo kobieta
ktora czeka na Twoja decyzje swiadomie lub podswiadomie naciska na
Ciebie...jak to jest u Ciebie- jestes gotowy sie wyrwac i zaczac na nowo a
tyko problemem jest jak to zrobic, czy tez otoczenie na Ciebie naciska a Ty
jeszcze nie wiesz czego chcesz...zastanow sie...

> mozna zamiast alkoholu podac proszki, podobnie jak zamiast stalego
> partnera ofiarowac piekne chwile, ale kiedys to sie skonczy i tu
> moja/nasza decyzja o przerwaniu nalogu jest jedynie istotna...

zycie sklada sie z pieknych chwil, dla takich chwil kiedy dwa serca
spotykaja sie w gwiazdach warto zaryzykowac wszystko..i nigdy nie zalowac.
ale kiedys to przestanie wystarczac, jesli nawet Ty potrafisz skladac swoje
szczescie z samych chwil, to partnerowi moze to nie wystarczac i nie mozna
go za to obwiniac

> ta trzecia strona nie potrawi zrozumiec dlaczego sie wraca, dlaczego
> sie przynajmniej chce miec tego partnera osiagalnego, jak sie
> wszystko pierdoli jak nagle brakuje narkotyku...

a Ty? potrafisz zrozumiec ta trzecia strone? zycie w stalej niepewnosci, w
oczekiwaniu na decyzje, bez gwarancji ze nastapi/kiedy nastapi przelom?
piszesz o zwiazku w kategoriach narkotyku, rozumiem takie uzaleznienie,
przechodzilam przez to, moze tkwie obecnie...kto wie...a nie pomyslales ze
jesli mowimy juz o takim powaznym uzaleznieniu, to moze potrzebujesz
pomocy? moze sam nie jstes w stanie ulozyc sobie tego wszystkiego,
moze...zyczliwi ludzie, nawet tacy ktorzy maja podobne doswiadczenia moga z
Toba porozmawiac, tak jak ja teraz, moze nawet zrozumieja sytuacje i
staraja sie pomoc ale nie zastapia fachowej porady...moze trzeba szukac
sposobu na odstawienie tego narkotyku...

> > jest tylko jedno niebezpieczenstwo...ta ktora czeka nie bedzie
> > czekac wiecznie
>
> to napewno, ale wazniejsze i bardziej fair jest pojscie do niej z
> 100% przekonaniem niz traktowanie jako oslody na problemu swojego
> zwiazku

a masz juz to przekonanie? masz 100% przekonanie? czy nadal nie znasz
odpowiedzi...jesli ona chce Ciebie w 100% i zaden inny jej nie interesuje,
to moze pozwol jej odejsc do czasu kiedy bedziesz mial to przekonanie...nie
traktuj jej jako oslode na problem swojego zwiazku...bo wykonczysz ja
psychicznie, wiem cos o tym, widywalam takie osoby wykonczone wieloletnim
oczekiwaniem na decyzje...jesli kocha to bedzie z Toba w chwili kiedy
przyjdziesz i powiesz ze jestes pewny, ze tak, chcesz z nia byc...jesli nie
bedzie czekala to znaczy ze nie kochala i walka o nia w tej chwili tez nie
ma sensu

> a ty masz tego trzeciego??

nie moge powiedziec ze mam kogos jesli nie moge mu dac siebie, tak, jest
ktos dla mnie wazny ale nie bede w stanie powiedziec ze go mam dopoki nie
zalatwie swoich spraw, tak nie wolno, mozna kochac tego trzeciego/ta
trzecia ponad zycie ale nie mozna wiazac go/jej jakimkolwiek slowem dopoki
nie ma sie tego slowa. ja jeszcze nie wiem jak postapic, ale wiem ze
przyjdzie chwila kiedy bede musiala podjac decyzje, mam tylko nadzieje ze
moja decyzja skrzywdzi jak najmniej osob czego i Tobie w Twoim podejmowaniu
decyzji zycze

pozdrawiam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-06 09:14:37

Temat: Re: Wychodzenie z toksycznego..
Od: JIMMYtm <a...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

very_very_mad_cruella napisał(a):

> no przeciez pisze

wiesz... chcialem tylko powiedzec, ze dobrze sie Ciebie czyta...

--
Jesteśmy roziskrzoną słońcem kroplą rosy na pajęczynie przeznaczenia
Pozdrawiam serdecznie, JIMMYtm

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-07 07:43:57

Temat: Re: Wychodzenie z toksycznego..
Od: b...@o...pl (Biko 77) szukaj wiadomości tego autora

> no przeciez pisze, zobaczymy :-)

mialem na mysli priv :-)

> i moge jedynie wystepowac z takiej samej pozycji
> jak te pozostale osoby radzace,

nie jak pozostale radzace tylko jak obiektywnie radzace

> wiesz ze musisz zrezygnowac z tego
> toksycznego zwiazku, tyle zrozumialam z tego co napisales, widze
ze chcesz,
> ze masz swiadomosc ze tak trzeba, ze jest to konieczne dla
wszystkich
> stron. chcesz czuc sie szczesliwy. post wyzej napisales ze trzeba
czuc sie
> do tego przekonanym i byc konsekwentny...jestes?

kurwa przeciez w tym problem, nie bylem, i boje sie ze nie bede,
problem nie w tym zeby zrozumiec ze to bagno, tylko w tym jak z
niego wyjsc... JAK powtarzam... tylko nie pisz mi ze po prostu...

> czy tez wydaje Ci sie ze
> tak powienienes postapic bo masz ze wszystkich stron nacisk, bo
kobieta
> ktora czeka na Twoja decyzje swiadomie lub podswiadomie naciska na
> Ciebie...

nie to juz bylo, i tak nie chcialem, ludzie moga jedynie uzmyslowic
fakty ale nie naciskac...

> dla takich chwil kiedy dwa serca
> spotykaja sie w gwiazdach warto zaryzykowac wszystko..i nigdy nie
zalowac.

egoizm fazy fascynacji...
a mi chodzi o milosc... gdzie juz egoizmu nie ma...

> a Ty? potrafisz zrozumiec ta trzecia strone? zycie w stalej
niepewnosci, w
> oczekiwaniu na decyzje, bez gwarancji ze nastapi/kiedy nastapi
przelom?

dokladnie wie kiedy nastapi, juz nastepuje, a do konca tego miesiaca
na pewno juz moja aktualna tak mi zycie upierdoli ze sie wszystko
wyjasni...

> piszesz o zwiazku w kategoriach narkotyku, rozumiem takie
uzaleznienie,
> przechodzilam przez to, moze tkwie obecnie...kto wie...

po prostu tak definiuje toksyczny zwiazek jako toksyczne
przyzwyczajenie...

> a masz juz to przekonanie? masz 100% przekonanie? czy nadal nie
znasz
> odpowiedzi...

mam to przekonanie, tylko jestem wciaz daleko i sie bardzo boje, a
czego... ze po osiagnieciu tego co dzis chce za jakis - bede chcial
co innego, a ostatnia rzecza jaka bym chcial zranic 'ta trzecia';
dlaczego bede chcial czego innego? poniewaz zabraknie konsekwencji..
. dlatego pytanie jest o sile, konsekwencje NIE w decyzji jako
takiej tylko w NIEJ trwaniu...

> to moze pozwol jej odejsc do czasu kiedy bedziesz mial to
przekonanie...

to juz zrobilem

> nie traktuj jej jako oslode na problem swojego zwiazku...

przestalem

> jesli kocha to bedzie z Toba w chwili kiedy
> przyjdziesz i powiesz ze jestes pewny, ze tak, chcesz z nia byc...

wcale nie...
mozna kochac, ale zdawac sobie sprawe ze w danej chwili to nie
wypali. Np. moj przypadek kocham inna strasznie ale z rozsadku chce
probowac z aktualna; tak zeby wykluczyc pomylke; tak zeby byc na
100% pewien...
Zatem kochanie nie znaczy automatycznie bycia razem...
Kochanie nie jest bezwarunkowe...

> bedzie czekala to znaczy ze nie kochala i walka o nia w tej chwili
tez nie
> ma sensu

ja nie walcze jeszcze o nia, tylko o siebie...

>
> > a ty masz tego trzeciego??
>
> nie moge powiedziec ze mam kogos jesli nie moge mu dac siebie,

oczywiste, pytalem czy masz kogos trzeciego na mysli...

> mozna kochac tego trzeciego/ta
> trzecia ponad zycie ale nie mozna wiazac go/jej jakimkolwiek
slowem

czasem tak pragniesz, tego slowa, nawet nie do ciebie, nawet w
przestrzen, tylko zeby moc przeczytac, uslyszec, zeby wiedziec ze
zyje... bozze....

wiem ze jestem zakochany i bez sensu napierdalam ... i szczesliwy z
tym uczuciem...
ale lepiej miec bol w sercu niz nic nie czuc...



--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-01-07 10:50:08

Temat: Re: Wychodzenie z toksycznego..
Od: "very_very_mad_cruella" <a...@z...w.gwiazdach> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Biko 77" <b...@o...pl> napisał w wiadomości
news:20050107074323.5F1E016C004@rekin13.go2.pl...
> > no przeciez pisze, zobaczymy :-)
>
> mialem na mysli priv :-)

wiem co miales na mysli :-) ale z braku czasu i ochoty na priv pozostaje mi
chyba jedynie taka forma przekazu informacji

> nie jak pozostale radzace tylko jak obiektywnie radzace

ja sie nie staram radzic, staram sie nie stawac po niczyjej stronie i
wyrazac tylko swoje zdanie w temacie. co niniejzym czynie :-)

> kurwa przeciez w tym problem, nie bylem, i boje sie ze nie bede,
> problem nie w tym zeby zrozumiec ze to bagno, tylko w tym jak z
> niego wyjsc... JAK powtarzam... tylko nie pisz mi ze po prostu...

nie znam i nigdy nie twierdzilam ze znam na to recepte, dla mnie to tez jst
trudne, ale potrafie w sobie znalezc tyle sily wiedzac ze swoim dzialaniem
wyrzadzam krzywde moim bliskim. jestes facetem, ja jestem kobieta, dzialamy
inaczej, mamy inne sytuacje, inne charaktery, ja jesli jestem do czegos w
100% przekonana to robie to. wiesz co mi kaze tkwic w zwiazku? niewazne czy
toksycznym czy nie- nadzieja, kawalek brzytwy ktorej moge sie uchwycic w
wierze ze bedzie lepiej, ze to dobry wybor. jesli jednak jestem przekonana
do decyzji w 100% to podejmuje ja biorac na siebie odpowiedzialnosc za
wszystkich dookola.nie mam dla Ciebie odpowiedzi, moge z Toba porozmawiac
tak jak teraz ale nie dam Ci odpowiedzi jak masz to zrobic bo jej nie
mam.wiem z doswiadczenia ze latwiej jest podjac taka decyje i w niej
wytrwac z dala od osoby z ktoa jestesmy w toksycznm zwiazku. wiesz cos na
zasadzie-jak ja mam mu powiedziec ze odchodze skoro patrzy na mnie tymi
brazowymi oczami pelnymi lez-tez nie jestem w stanie...jestem w stanie z
daleka, z dystansu.ale podstawa jest 100% pewnosc ze tego chce, to sa
decyzje zyciowe, jak dla mnie nieodwracalne.

> nie to juz bylo, i tak nie chcialem, ludzie moga jedynie uzmyslowic
> fakty ale nie naciskac...

dokladnie, juz o tym mowilismy, nacisk powoduje nienawisc, budzi agresje,
dobrze ze to jest Twoja decyzja

> > dla takich chwil kiedy dwa serca
> > spotykaja sie w gwiazdach warto zaryzykowac wszystko..i nigdy nie
> zalowac.
>
> egoizm fazy fascynacji...
> a mi chodzi o milosc... gdzie juz egoizmu nie ma...

jesli jest milosc, to bedzie trwac, jesli jest prawdziwa, ale to nie
wyklucza potrzeby chwili, kazdy z nas potrzebuje czasem bliskosci kochanej
osoby i jest w stanie wiele dla takiej bliskosci zaryzykowac, tak, wiem o
czym mowisz, ale jedno drugiego nie wyklucza. widzisz, jak dla mnie milosc
w trudnych warunkach ma szanse przetrwac tak dlugo jak dlugo jest nadzieja,
szansa chociaz ze bedzie kiedys pieknie, ze bedzie razem, ale mowie o
sobie, o ludziach silnych, wiem ze sa ludzie ktorzy nie wytrzymuja
czekania, nie znaczy to ze nie kochaja, po prostu odpornosc psychiczna
szybciej u nich sie konczy, to nie znaczy ze nie kochaja, to znaczy ze sa
za slabi zeby wytrzymac milosc w trudnych warunkach

> dokladnie wie kiedy nastapi, juz nastepuje, a do konca tego miesiaca
> na pewno juz moja aktualna tak mi zycie upierdoli ze sie wszystko
> wyjasni...

widzisz nie znam Twojej sytuacji, ale uzaleznianie rozwiazania od tego jak
postapi aktualna nie wydaje mi sie dobrym rozwiazaniem, chociaz tak chyba
jest latwiej, widziz, moja przyjaciolka przez kilka lat nie potrafiac
odejsc od meza, starala sie zyc tak zeby to on mial jej dosc, zeby to on
odszedl, nie byla w stanie mu tego zrobic wiec chciala zeby to byla jego
decyzja, rozpaczliwie i konsekwentnie oddalala sie od niego czekajac na
dzien kiedy powie jej ze on juz nie chce...ja w swoim zyciu tez mam takie
okresy...tez to robilam, moze nadal robie, tak jest latwiej, ktos za nas
podejmuje ta decyzje, ale czy tak jest dobrze? nie wiem..


> mam to przekonanie, tylko jestem wciaz daleko i sie bardzo boje, a
> czego... ze po osiagnieciu tego co dzis chce za jakis - bede chcial
> co innego, a ostatnia rzecza jaka bym chcial zranic 'ta trzecia';
> dlaczego bede chcial czego innego? poniewaz zabraknie konsekwencji..
> . dlatego pytanie jest o sile, konsekwencje NIE w decyzji jako
> takiej tylko w NIEJ trwaniu...

wiem czego sie boisz, rozumiem, mialam/miewam te same obawy, czasami
wrazenie ze moze ja nie umiem juz kochac, ze przeciez kiedys tez bylo
pieknie i nie wyszlo. mam w sobie swiadomosc ze drugi raz nie wolno sie juz
pomylic, to ogromna odpowiedzialnosc, zlamac komus zycie i moze znowu za
kilka lat zlamac kolejnej osobie. osobie ktora jak czujemy w tej
chwili-kochamy ponad wszystko na ziemi. strach jeszcze przed jednym-ze moze
ta milosc tak piekna bo trudna, bo walczymy o kazdy jej przejaw, moze ta
trudna milosc nie przetrwa codziennosci, kiedy juz nie bedzie walki, kiedy
nie bedzie sie o co starac, tyle pytan tyle watpliwosci...ale nie
znajdziesz pwnosci, gwarancji, odpowiedzi ni probujac, wiem ze strach przed
ta ogromna odpowiedzialnoscia jest paralizujacy, ale tych watpliwosci nikt
nie rozwieje, widzisz, ja staram sie postepowac tak-kiedys przymykalam oczy
na pewne symptomy ktore dawaly mi wrazenie ze cos nie do konca jest tak jak
powinno, mowilam sobie ze pewne rzeczy trzeba zaakceptowac i lekcewazylam
intuicje ktora wyraznie dawala mi znaki ze cos nie do konca jest tak
idealnie jak by sie pozornie wydawalo. no i przejechalam sie dokladnie na
tym czego sie obawialam, co zlekcewazylam, teraz juz nie lekcewaze
intuicji, jesli poczuje chociaz przez chwile siatelko ostrzegawcze, to
chocbym nie wiem jak kochala, nie zdecyduje sie na ten zwiazek, bo wiem ze
swiatelko ostrzegawcze po latach zawyje syrena i rzeczy ktore w tej chwili
wydaja nam sie do przeskoczenia, kiedys stana sie powodem konfliktu.
dlatego w tej chwili jestem gotowa sie zdecydowac na taki krok tylko jesli
bede miala absolutna pewnosc ze w kazdej plaszczyznie jest porozumienie, ze
nie przymykam oczu na drobiazgi.

> wcale nie...
> mozna kochac, ale zdawac sobie sprawe ze w danej chwili to nie
> wypali. Np. moj przypadek kocham inna strasznie ale z rozsadku chce
> probowac z aktualna; tak zeby wykluczyc pomylke; tak zeby byc na
> 100% pewien..

ja rozumiem to w ten sposob ze potrzebujesz jeszcze wiecej czasu na
decyzje, nie sugeuj sie tym co pisze za mocno, staram sie wyciagnac
analogie z naszych sytuacji i w tym co piszez odnajduje czasm bardzo mocno
siebie-moze to niewlasciwe ale tylko tak umiem wydawac pewne osady.nie
mowie ze tak jest latwo ale chyba powinno byc tak-zostawic obecny zwiazek,
bo wiesz juz ze jest toksyczny, szkodliwy dla wszystkich, ale nie zostawiac
dla tej trzeciej, nie decydoac sie na nic dopoki nie bedziesz pewny w 100%
swojej konsekwencji, wydaje mi sie ze kiedys bedziesz, daj sobie tylko
czas. ale nie obiecuj niczego tej trzeciej, nie kaz jej czekac, nie mecz
jej psychicznie, jesli to prawdziwa milosc to zrob cos dla niej i daj jej
zyc w spokoju a kiedy bedziesz gotowy ona zdecyduje czy nadal Ciebie chce.
wim ze tak jest trudniej, ale chyba tak wlasnie powinno sie
postapic...zabawne...radzic a samemu nie miec dosc sily zeby postapic
wlasciwie...

> Zatem kochanie nie znaczy automatycznie bycia razem...
> Kochanie nie jest bezwarunkowe...

zaskoczylo mnie to co napisales bo wiesz...jestes pierwsza osoba ktora tak
powiedziala...ludzie nie rozumieja jak mowie ze samo kochanie nie wystarcza
zeby byc z kims...no, jestem zakoczona ze ktos to rozumie, widzisz, ja dwa
razy w zyciu uslyszalam ze widocznie nie kochalam skoro nie chce/nie moge
byc z tym kims...a to nie takie proste

> ja nie walcze jeszcze o nia, tylko o siebie...
> >
> > > a ty masz tego trzeciego??
> >
> > nie moge powiedziec ze mam kogos jesli nie moge mu dac siebie,
>
> oczywiste, pytalem czy masz kogos trzeciego na mysli...

no wlasnie, ja narazie walcze o siebie...nie o kogos, nie o tego trzeciego,
najpierw trzeba zalatwic swoje sprawy znalezc swoje odpowiedzi a dopiero
potem mozna wkroczyc na nowa droge, zostawiajac wszystko za soba, tak ,
mowilam ze jest ktos wazny w moim zyciu, ale nie dam mu nic, zadnych
nadziei, obietnic, nic, nie moge go wiazac przy sobie dopoki nie odnajde
samej siebie..co nie znaczy ze nie kocham...

> czasem tak pragniesz, tego slowa, nawet nie do ciebie, nawet w
> przestrzen, tylko zeby moc przeczytac, uslyszec, zeby wiedziec ze
> zyje... bozze....

czasem tak pragniesz tej sily, tej odrobiny nadziei ze wyjdzie slonce, ze
jak skoczysz w przepasc to bedzie tam ktos kto Cie zlapie, ze ktos wezmie
Twoja dlon i poprowadzi przez ten ciemny tunel niewiadomych...tak, to
ludzkie i naturalne, ale postarajmy sie myslec tez o tych co czekaja, jesli
kochamy, nie niszczmy ich psychicznie, pozwolmy im decydowac ile maja sily
zeby trwac...

> wiem ze jestem zakochany i bez sensu napierdalam ... i szczesliwy z
> tym uczuciem...
> ale lepiej miec bol w sercu niz nic nie czuc...

a nawet jesli nie wyjdzie nie zalujmy ze sie skonczylo, cieszmy sie z w
ogole bylo, ze dane nam bylo przezyc cos czego niektorzy nigdy nie maja
szansy doswiadczyc, to wiele, jest to warte kazdego bolu...
trzymaj sie :)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . 2 . [ 3 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Zerwać ten związek?
Zwiazek i uzaleznienie
Wizyta u Eichelbergera
Aneksja podświadomości
Jak zyc z taka kobieta ?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »