Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Podwójne zakochanie (bardzo długie)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Podwójne zakochanie (bardzo długie)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-12-16 14:05:21

Temat: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "Publo" <p...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Cześć!!

Mam duży problem natury psychologicznej i mam nadzieję, że wasze opinie
pomogą go jakoś rozwiązać. Cała sprawa ciągnie się już od ponad pół roku,
ale postaram się to jakoś streścić. Więc do rzeczy:
Ponad trzy lata temu, poznałem na studiach koleżankę. Razem studiowaliśmy,
czasami spotykaliśmy się po zajęciach, ale większą grupą (która była całkiem
zgrana). Ona od samego początku naszej znajomości miała chłopaka, więc nigdy
nie rozważałem naszego hipotetycznego związku. Czas tak sobie biegł i po
dwóch latach byliśmy już ze sobą całkiem zżyci, narodziła się przyjaźń.
Wiele nas łączy, mamy wspólne zainteresowania, świetnie się rozumiemy. Cały
kocioł zaczął się w maju tego roku, kiedy pojechaliśmy na długi weekend.
Oczywiście jej chłopak nic o tym nie wiedział, bo na samą myśl o mnie
dostaje wysypki. Warto tu wspomnieć, że jest w 100% inny niż ja. Dzielą nas
zainteresowania, wykształcenie, sposób bycia itd itp. Koleżanka jest osobą
bardzo żywiołową, uwielbia podróżować, a jej chłopak cały czas jej tego
bronił. Nigdzie nie pozwalał jej pojechać, a sam z nią też nie chciał.
Ponadto niezbyt dobrze ją traktował o czym czasami mi wspominała (potrafił
jej przygadać, często się obrażał nie wiadomo o co). Nasz wspólny wyjazd nie
był pierwszym, bo wcześniej już wymknęliśmy się na tygodniową wycieczkę.
Wracając do wątku - sprawa wyjazdu wyszła na jaw. Ona nie czekając na
reakcję z jego strony, postanowiła od niego odejść. Dzień czy dwa później
dostałem powalające pytanie: czy my moglibyśmy być razem? Podszedłem do tego
racjonalnie i stwierdziłem, że skoro się tak świetnie rozumiemy i czujemy ze
sobą, to czemu nie spróbować. No i spróbowaliśmy. Przez pierwszy miesiąc
było OK, stawaliśmy się sobie coraz bliżsi, pojawiły się nawet pocałunki.
Ale... pod koniec maja dopadły ją wyrzuty sumienia wobec jej byłego.
Stwierdziła, że nie dała mu szansy, że uciekła i teraz chce to wszystko
naprawić. Porozmawialiśmy poważnie i w końcu tego nie zrobiła, ale nasze
szczęście też się gdzieś zapodziało. Ustaliliśmy, że ona musi mieć czas,
żeby ochłonąć i wszystko przemyśleć. OK, wróciliśmy do naszych
przyjacielskich stosunków. W sierpniu postanowiliśmy wyjechać na wspólne
wakacje. Sporo czasu zajęło nam (szczególnie mi) wyszukanie czegoś
ciekawego. Ona przez cały ten czas przejawiała chęć wyjazdu. A tu, w dniu w
którym mieliśmy iść zapłacić za wycieczkę stwierdziła, że nie wie czy chce
jechać, bo jak pojedzie to już nie będzie miała powrotu do chłopaka. Znowu
ciężka rozmowa i w końcu się zdecydowała na wyjazd. Potem tego nie żałowała,
bo bawiliśmy się przednio przez całe dwa tygodnie. Nasze stosunki były potem
cały czas dobre, aż do czasu jak wybrała się (beze mnie) na ślub swojej
przyjaciółki. Niestety był tam również ON. Po dwóch tygodniach od całej
uroczystości, dostałem info, że ona do niego wraca, bo coś w niej odżyło.
Problem w tym, że ON zaczął zaraz stawiać jej warunki m.in. że ma zerwać ze
mną wszelkie kontakty. Kontaktów nie zerwaliśmy, bo ani ja ani ona tego nie
chcieliśmy. Ponadto zabronił jej spotkania ze starą paczką ze studiów, ale
na szczęście się nie dała i poszła na to spotkanie, po moich namowach i
wizycie u psychologa. W międzyczasie wiele jej naopowiadałem jak na niej mi
zależy i stwierdziłem, że możemy być nawet małżeństwem jeżeli tego chce.
Myślała 4 dni i w końcu stwierdziła, że nie jest na to gotowa. Po ok. 3
tygodniach jak rozmawialiśmy to spytałem czy teraz jest szczęśliwa będąc
znowu z nim, no i czy mają jakieś plany na przyszłość. Wtedy ją oświeciło i
postanowiła z nim porozmawiać. Okazało się, że on nie ma żadnych planów i
nie wie co będzie z ich związku. W tym momencie podobno się dogadali i
stwierdzili, że są bardzo różni i do siebie nie pasują i rozstaną się w
pokoju. Ona zadeklarowała, że będzie pogłębiała znajomość ze mną i że
zamierza się przeprowadzić do mojego miasta i znaleźć tu pracę. Wszystko
szło OK, ale niedawno zaczęliśmy planować sylwestra. Mieliśmy już właściwie
ustalone gdzie idziemy, ale.... Sami chyba wiecie :-). Tak, stwierdziła, że
coś jej znowu zawirowało w sercu i raczej ze mną nigdzie nie pójdzie. Ale co
ciekawe, nie ma podobno zamiaru wracać do byłego, ani nawet z nim się
kontaktować. W sylwestra ma zamiar siedzieć sama w domu!!
Uff, i to jest główny powód, który skłonił mnie do opisania tego
wszystkiego. Jak widzicie, od ponad pół roku mam niekończącą się karuzelę.
Jest mi jej żal, chcę jej jakoś pomóc, ale pomysły mi się już kończą. Nie
wiem jakich argumentów mam użyć, aby przekonać ją do wytrwania w jednej
decyzji. Sam też mam tego coraz bardziej dość, bo nigdy nie wiem, co będzie
jutro.

Mam w związku z tym pytania:
1. Czy jest możliwe żeby zakochać się w dwóch osobach naraz?
2. Jak można skutecznie zapomnieć o jednej z tych osób? Ja twierdzę, że
odciąć wszelki kontakt i skupić całą uwagę na tej drugiej osobie.
3. Czy waszym zdaniem siedzienie w domu w sylwestra i umartwianie się jest
sensowne?

Wszelkie inne rady i podpowiedzi mile widziane :-). Ogólnie chciałbym
wiedzieć, co zrobić, żeby ona przestała o nim myśleć i uwierzyła w to, że
możemy być razem bardzo szczęśliwi (właciwie to ona nie przeczy że jest ze
mną szczęśliwa). Wydaje mi się, że problem leży w jej lęku przed zmianami,
ale nie wiem jak ją uwolnić od tego asekuranctwa. Górę cały czas biorą
wspomnienia zamiast zdrowy rozsądek.

Z góry dzięki za pomoc
Publo





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-12-16 14:24:24

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Publo" w news:atkmjb$g7g$1@flis.man.torun.pl napisał(a):
>
> Cześć!!

Witaj,

> Jak widzicie, od ponad pół roku mam niekończącą się
> karuzelę.

No tak... wlasnie dlatego nie wierze w milosc taka jak sie ja na ogol
przedstawia. Wielkie uczucie (strzala amora, dar losu, przeznaczenie itp.)
do jednego czlowieka to bzdura. Wszystko zalezy od wyboru, a ona wybrac
nie potrafi i tu pojawia sie problem. Gdyby faktycznie serce nie bylo
sluga i moznaby kochac tylko jedna osobe wtedy podobnych dylematow by nie
bylo.

> Jest mi jej żal, chcę jej jakoś pomóc,

A sobie nie? ;)

> Nie wiem jakich argumentów mam użyć, aby przekonać ją
> do wytrwania w jednej decyzji.

Do wytrwnia przy Tobie? ;)


Jesli na te dwa pytania odpowiedziales "nie" i chcesz faktycznie pomoc
tylko jej, to podejmij decyzje za nia i zniknij z jej zycia. Ona juz nie
bedzie musiala sie zastanawiac jaka podjac decyzje.

> 1. Czy jest możliwe żeby zakochać się w dwóch osobach
> naraz?

IMHO tak. Zakochanie sie to zakwalifikowanie kogos do eliminacji.
Kandydatow (osob w ktorych czlowiek sie zakochal) na partnera/partnerke
moze wiec byc cala masa. Przynajmniej moim zdaniem. Ale to wszystko zalezy
od definicji.

> 2. Jak można skutecznie zapomnieć o jednej z tych osób?

Zapomniec? O amnezje Ci chodzi? ;) Zapomniec to sie raczej nie zapomni.
Chodzi o to by podjac decyzje, ze tych kandydatow sie odrzuca, a reszta
(lub jeden) przechodzi do finalu.

> Ja twierdzę, że odciąć wszelki kontakt i skupić całą uwagę
> na tej drugiej osobie.

Automatyczna selekcja.

> 3. Czy waszym zdaniem siedzienie w domu w sylwestra i
> umartwianie się jest sensowne?

Bywa roznie. Czasem czlowiek potrzebuje czasu sam na sam z wlasnymi
myslami. Jesli jednak ktos w ten sposob chce tylko sie pognebic,
poumartwiac niczym asceta jakowys... nie ma to sensu. Ale moim zdaniem, a
kazdy ma prawo postepowac tak jak woli.



pozdrawiam
Greg

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-16 14:36:22

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "Publo" <p...@p...com> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Greg" <o...@f...sos.com.pl> napisał w wiadomości
news:atkntm$idh$1@news.tpi.pl...
> "Publo" w news:atkmjb$g7g$1@flis.man.torun.pl napisał(a):
> >
> > Cześć!!
>
> Witaj,

> > Jest mi jej żal, chcę jej jakoś pomóc,
>
> A sobie nie? ;)

Sobie też, bo jak napisałem mam coraz bardziej tego dość.

> > Nie wiem jakich argumentów mam użyć, aby przekonać ją
> > do wytrwania w jednej decyzji.
>
> Do wytrwnia przy Tobie? ;)
Tak przy mnie :-). Ona sama twierdzi, że chcę być ze mną, ale nie potrafi
zamknąć poprzedniego rozdziału życia i rozpocząć nowego.


>
> Bywa roznie. Czasem czlowiek potrzebuje czasu sam na sam z wlasnymi
> myslami. Jesli jednak ktos w ten sposob chce tylko sie pognebic,
> poumartwiac niczym asceta jakowys... nie ma to sensu. Ale moim zdaniem, a
> kazdy ma prawo postepowac tak jak woli.

Też się zgadzam, że czasami trzeba czasu, ale ona myśli od ponad pół roku!!
Ile to może trwać?


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-16 14:54:05

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "Qwax" <...@...Q> szukaj wiadomości tego autora

> 1. Czy jest możliwe żeby zakochać się w dwóch osobach naraz?

Tak.

> 2. Jak można skutecznie zapomnieć o jednej z tych osób? Ja twierdzę,
że
> odciąć wszelki kontakt i skupić całą uwagę na tej drugiej osobie.

Można - ale po co?

> 3. Czy waszym zdaniem siedzienie w domu w sylwestra i umartwianie
się jest
> sensowne?

"Zrobię babci na złość - odmrożę se uszy"

Pozdrawiam
Qwax

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-16 15:08:15

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Publo" w news:atkodk$j6i$1@flis.man.torun.pl napisał(a):
>
> > > Jest mi jej żal, chcę jej jakoś pomóc,
> > A sobie nie? ;)
> Sobie też, bo jak napisałem mam coraz bardziej tego dość.

Zauwazylem, ale chodzilo mi o inna pomoc sobie ;)

> > Do wytrwnia przy Tobie? ;)
> Tak przy mnie :-). Ona sama twierdzi, że chcę być ze mną,
> ale nie potrafi zamknąć poprzedniego rozdziału życia i
> rozpocząć nowego.

O... to juz troche jasniej :)

> Też się zgadzam, że czasami trzeba czasu, ale ona myśli
> od ponad pół roku!! Ile to może trwać?

Bardzo dlugo ;-P


A teraz wrocmy do tego zamykania rozdzialu... Mowia, ze lepszy wrobel w
garsci niz skowronek na dachu (nie twierdze, ze Ty jestes tym wroblem
;-P). Ale rowniez tutaj jest juz podjeta jakas decyzja. Ona zas zatrzymala
sie gdzies w polowie drogi i zastanawia sie czy wrocic do tego wrobla,
ktory zostal na dole, czy tez pobiec na dach aby zlapac skowronka. Jesli
bedzie wahac sie zbyt dlugo - i skowronek, i wrobelek gdzies sobie poleca.
W zyciu jest wiec tak, ze mozna dac sobie troche czasu na dokladne
przemyslenie sprawy, nie ma jednak co przesadzac. Pozniej to juz i tak
jest tylko - a moze tak, a moze nie, a moze tak, a moze nie, a moze...
Ona boi sie tego czy podejmie decyzje i dlatego zwleka. Jednak nie ma co
liczyc na to, ze ktoregos dnia ja olsni - przyszlosci nigdy nie pozna (no
chyba, ze zdecyduje sie wreszcie na jakis wariant - wtedy przekona sie czy
wybrala dobrze). Moze natomiast liczyc na to, ze spory kawalek zycia
przecieknie jej miedzy palcami i zostanie z niczym (jesli bedzie czekac
zbyt dlugo). Mozesz mi wierzyc - takie zycie na granicy, w niepewnosci...
to straszna katorga. Lepiej juz wybrac zle, ale wiedziec na czym sie stoi.
Kojarzysz moze ten film, ze slynna scena prysznicowa? Ta, ktora nerwowo
wykanczala wielu ludzi ;) Tam wlasnie to wyczekiwanie na to co wlasciwie
sie stanie bylo kluczem do zbudowania tej atmosfery grozy. Gdyby od razu
wyskoczyl szaleniec z nozem to byloby co najwyzej... "o jeżu alem sie
przestraszyl!". A z tym oczekiwaniem to byly poszarpane obicia fotelu w
ktore wbilo sie pozostalosci z obgryzionych paznokci ;)
Moze podjac zla decyzje - istnieje taka mozliwosc. To na pewno zaboli, ale
to bedzie tylko taki kopniak. Bol choc spory to jednak szybko minie.
Natomiast trwanie w takiej niepewnosci jest dla mnie rownoznaczne z tym
jakby przywiazano czlowieka do stolu i ustawiono maszynerie w ten sposob,
ze co pare sekund na czolo delikwenta spada kropelka wody. Poczatkowo male
piwo. Jednak kazda kolejna kropla staje sie coraz bardziej irytujaca, a
pozniej bolesna. Po pewnym czasie czlowiek nie jest w stanie juz tego
zniesc i to jest jego koniec.

Postaraj sie ja przekonac, ze podejmujac decyzje zrzuci ze swoich ramion
spory ciezar. Takie ciagle wahanie jest jak rak wyzerajacy czlowieka od
srodka.



pozdrawiam
Greg

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-16 15:38:33

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "necia" <n...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

wiesz, no najbardziej w tym wszystkim szkoda mi ciebie, bo dziewczyna sama
nie wie, czego chce, ty cierpisz i sie meczysz a ona (jak moge wnioskowac)
ma cie na kazde kiwniecie paluszkiem i zawsze, kiedy zabraknie JEGO jestes
ty w zasiegu reki. a tak swoja droga musisz byc bardzo zakochany zeby sie na
to godzic:)no ale milosc jak wszyscy wiemy, jest raczej slepa i musisz na to
spojrzec z dwoch styron-tak samo ona moze nie dostrzegac u NIEGO tych zlych
rzeczy , ktore dostrzegasz ty iwszyscy inni. a moze ona jest w najgorszej
sytuacji wlasnie dlatego ze nie wie czego chce, z tego co wnioskuje swoje
latka juz macie a tu taka hustawka emocjonalna. daj jej czas i tak zrobi jak
bedzie chciala, moze byc tak, ze do niego wroci, ciezko jest skonczyc
zwiazek potak dlugim czasie, w gre wchodzi przyzwyczajenie, wspolne
przezycia itd. ja tam zycze tylko zeby podjela dobra decyzje, pozdr.
Użytkownik "Publo" <p...@p...com> napisał w wiadomości
news:atkmjb$g7g$1@flis.man.torun.pl...
> Cześć!!
>
> Mam duży problem natury psychologicznej i mam nadzieję, że wasze opinie
> pomogą go jakoś rozwiązać. Cała sprawa ciągnie się już od ponad pół roku,
> ale postaram się to jakoś streścić. Więc do rzeczy:
> Ponad trzy lata temu, poznałem na studiach koleżankę. Razem studiowaliśmy,
> czasami spotykaliśmy się po zajęciach, ale większą grupą (która była
całkiem
> zgrana). Ona od samego początku naszej znajomości miała chłopaka, więc
nigdy
> nie rozważałem naszego hipotetycznego związku. Czas tak sobie biegł i po
> dwóch latach byliśmy już ze sobą całkiem zżyci, narodziła się przyjaźń.
> Wiele nas łączy, mamy wspólne zainteresowania, świetnie się rozumiemy.
Cały
> kocioł zaczął się w maju tego roku, kiedy pojechaliśmy na długi weekend.
> Oczywiście jej chłopak nic o tym nie wiedział, bo na samą myśl o mnie
> dostaje wysypki. Warto tu wspomnieć, że jest w 100% inny niż ja. Dzielą
nas
> zainteresowania, wykształcenie, sposób bycia itd itp. Koleżanka jest osobą
> bardzo żywiołową, uwielbia podróżować, a jej chłopak cały czas jej tego
> bronił. Nigdzie nie pozwalał jej pojechać, a sam z nią też nie chciał.
> Ponadto niezbyt dobrze ją traktował o czym czasami mi wspominała (potrafił
> jej przygadać, często się obrażał nie wiadomo o co). Nasz wspólny wyjazd
nie
> był pierwszym, bo wcześniej już wymknęliśmy się na tygodniową wycieczkę.
> Wracając do wątku - sprawa wyjazdu wyszła na jaw. Ona nie czekając na
> reakcję z jego strony, postanowiła od niego odejść. Dzień czy dwa później
> dostałem powalające pytanie: czy my moglibyśmy być razem? Podszedłem do
tego
> racjonalnie i stwierdziłem, że skoro się tak świetnie rozumiemy i czujemy
ze
> sobą, to czemu nie spróbować. No i spróbowaliśmy. Przez pierwszy miesiąc
> było OK, stawaliśmy się sobie coraz bliżsi, pojawiły się nawet pocałunki.
> Ale... pod koniec maja dopadły ją wyrzuty sumienia wobec jej byłego.
> Stwierdziła, że nie dała mu szansy, że uciekła i teraz chce to wszystko
> naprawić. Porozmawialiśmy poważnie i w końcu tego nie zrobiła, ale nasze
> szczęście też się gdzieś zapodziało. Ustaliliśmy, że ona musi mieć czas,
> żeby ochłonąć i wszystko przemyśleć. OK, wróciliśmy do naszych
> przyjacielskich stosunków. W sierpniu postanowiliśmy wyjechać na wspólne
> wakacje. Sporo czasu zajęło nam (szczególnie mi) wyszukanie czegoś
> ciekawego. Ona przez cały ten czas przejawiała chęć wyjazdu. A tu, w dniu
w
> którym mieliśmy iść zapłacić za wycieczkę stwierdziła, że nie wie czy chce
> jechać, bo jak pojedzie to już nie będzie miała powrotu do chłopaka. Znowu
> ciężka rozmowa i w końcu się zdecydowała na wyjazd. Potem tego nie
żałowała,
> bo bawiliśmy się przednio przez całe dwa tygodnie. Nasze stosunki były
potem
> cały czas dobre, aż do czasu jak wybrała się (beze mnie) na ślub swojej
> przyjaciółki. Niestety był tam również ON. Po dwóch tygodniach od całej
> uroczystości, dostałem info, że ona do niego wraca, bo coś w niej odżyło.
> Problem w tym, że ON zaczął zaraz stawiać jej warunki m.in. że ma zerwać
ze
> mną wszelkie kontakty. Kontaktów nie zerwaliśmy, bo ani ja ani ona tego
nie
> chcieliśmy. Ponadto zabronił jej spotkania ze starą paczką ze studiów, ale
> na szczęście się nie dała i poszła na to spotkanie, po moich namowach i
> wizycie u psychologa. W międzyczasie wiele jej naopowiadałem jak na niej
mi
> zależy i stwierdziłem, że możemy być nawet małżeństwem jeżeli tego chce.
> Myślała 4 dni i w końcu stwierdziła, że nie jest na to gotowa. Po ok. 3
> tygodniach jak rozmawialiśmy to spytałem czy teraz jest szczęśliwa będąc
> znowu z nim, no i czy mają jakieś plany na przyszłość. Wtedy ją oświeciło
i
> postanowiła z nim porozmawiać. Okazało się, że on nie ma żadnych planów i
> nie wie co będzie z ich związku. W tym momencie podobno się dogadali i
> stwierdzili, że są bardzo różni i do siebie nie pasują i rozstaną się w
> pokoju. Ona zadeklarowała, że będzie pogłębiała znajomość ze mną i że
> zamierza się przeprowadzić do mojego miasta i znaleźć tu pracę. Wszystko
> szło OK, ale niedawno zaczęliśmy planować sylwestra. Mieliśmy już
właściwie
> ustalone gdzie idziemy, ale.... Sami chyba wiecie :-). Tak, stwierdziła,
że
> coś jej znowu zawirowało w sercu i raczej ze mną nigdzie nie pójdzie. Ale
co
> ciekawe, nie ma podobno zamiaru wracać do byłego, ani nawet z nim się
> kontaktować. W sylwestra ma zamiar siedzieć sama w domu!!
> Uff, i to jest główny powód, który skłonił mnie do opisania tego
> wszystkiego. Jak widzicie, od ponad pół roku mam niekończącą się karuzelę.
> Jest mi jej żal, chcę jej jakoś pomóc, ale pomysły mi się już kończą. Nie
> wiem jakich argumentów mam użyć, aby przekonać ją do wytrwania w jednej
> decyzji. Sam też mam tego coraz bardziej dość, bo nigdy nie wiem, co
będzie
> jutro.
>
> Mam w związku z tym pytania:
> 1. Czy jest możliwe żeby zakochać się w dwóch osobach naraz?
> 2. Jak można skutecznie zapomnieć o jednej z tych osób? Ja twierdzę, że
> odciąć wszelki kontakt i skupić całą uwagę na tej drugiej osobie.
> 3. Czy waszym zdaniem siedzienie w domu w sylwestra i umartwianie się jest
> sensowne?
>
> Wszelkie inne rady i podpowiedzi mile widziane :-). Ogólnie chciałbym
> wiedzieć, co zrobić, żeby ona przestała o nim myśleć i uwierzyła w to, że
> możemy być razem bardzo szczęśliwi (właciwie to ona nie przeczy że jest ze
> mną szczęśliwa). Wydaje mi się, że problem leży w jej lęku przed zmianami,
> ale nie wiem jak ją uwolnić od tego asekuranctwa. Górę cały czas biorą
> wspomnienia zamiast zdrowy rozsądek.
>
> Z góry dzięki za pomoc
> Publo
>
>
>
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-16 15:54:38

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "Publo" <p...@p...com> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Greg" <o...@f...sos.com.pl> napisał w wiadomości
news:atkqs1$90p$1@news.tpi.pl...
> "Publo" w news:atkodk$j6i$1@flis.man.torun.pl napisał(a):
>
>
> A teraz wrocmy do tego zamykania rozdzialu... Mowia, ze lepszy wrobel w
> garsci niz skowronek na dachu (nie twierdze, ze Ty jestes tym wroblem
> ;-P). Ale rowniez tutaj jest juz podjeta jakas decyzja. Ona zas zatrzymala
> sie gdzies w polowie drogi i zastanawia sie czy wrocic do tego wrobla,
> ktory zostal na dole, czy tez pobiec na dach aby zlapac skowronka. Jesli
> bedzie wahac sie zbyt dlugo - i skowronek, i wrobelek gdzies sobie poleca.
> W zyciu jest wiec tak, ze mozna dac sobie troche czasu na dokladne
> przemyslenie sprawy, nie ma jednak co przesadzac. Pozniej to juz i tak
> jest tylko - a moze tak, a moze nie, a moze tak, a moze nie, a moze...
> Ona boi sie tego czy podejmie decyzje i dlatego zwleka. Jednak nie ma co
> liczyc na to, ze ktoregos dnia ja olsni - przyszlosci nigdy nie pozna (no
> chyba, ze zdecyduje sie wreszcie na jakis wariant - wtedy przekona sie czy
> wybrala dobrze). Moze natomiast liczyc na to, ze spory kawalek zycia
> przecieknie jej miedzy palcami i zostanie z niczym (jesli bedzie czekac
> zbyt dlugo). Mozesz mi wierzyc - takie zycie na granicy, w niepewnosci...
> to straszna katorga. Lepiej juz wybrac zle, ale wiedziec na czym sie stoi.
> Kojarzysz moze ten film, ze slynna scena prysznicowa? Ta, ktora nerwowo
> wykanczala wielu ludzi ;) Tam wlasnie to wyczekiwanie na to co wlasciwie
> sie stanie bylo kluczem do zbudowania tej atmosfery grozy. Gdyby od razu
> wyskoczyl szaleniec z nozem to byloby co najwyzej... "o jeżu alem sie
> przestraszyl!". A z tym oczekiwaniem to byly poszarpane obicia fotelu w
> ktore wbilo sie pozostalosci z obgryzionych paznokci ;)
> Moze podjac zla decyzje - istnieje taka mozliwosc. To na pewno zaboli, ale
> to bedzie tylko taki kopniak. Bol choc spory to jednak szybko minie.
> Natomiast trwanie w takiej niepewnosci jest dla mnie rownoznaczne z tym
> jakby przywiazano czlowieka do stolu i ustawiono maszynerie w ten sposob,
> ze co pare sekund na czolo delikwenta spada kropelka wody. Poczatkowo male
> piwo. Jednak kazda kolejna kropla staje sie coraz bardziej irytujaca, a
> pozniej bolesna. Po pewnym czasie czlowiek nie jest w stanie juz tego
> zniesc i to jest jego koniec.
>
> Postaraj sie ja przekonac, ze podejmujac decyzje zrzuci ze swoich ramion
> spory ciezar. Takie ciagle wahanie jest jak rak wyzerajacy czlowieka od
> srodka.
>
Greg, zgadzam się z Tobą w 100% w tym co napisałeś powyżej. Jednak mam jedno
sakramentalne pytanie: Jak w praktyce przekonać ją do podjęcia decyzji? Co
jej konkretnie powiedzieć? Mi już brakuje na to wszytsko słów.

> pozdrawiam
> Greg
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-16 16:01:51

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "Publo" <p...@p...com> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "necia" <n...@i...pl> napisał w wiadomości
news:atks1g$ge6$1@news.tpi.pl...
> wiesz, no najbardziej w tym wszystkim szkoda mi ciebie, bo dziewczyna sama
> nie wie, czego chce, ty cierpisz i sie meczysz a ona (jak moge wnioskowac)
> ma cie na kazde kiwniecie paluszkiem i zawsze, kiedy zabraknie JEGO jestes
> ty w zasiegu reki.
Tak, to prawda, że jestem dla niej 24h/dobę. Nie potrafię jej odmówić
niczego o co mnie poprosi. Czasami właśnie się zastanawiam, czy nie lepiej
byłoby potraktować ją troszkę chłodniej, żeby jakoś doceniła to wszystko co
dla Niej robię.

> a tak swoja droga musisz byc bardzo zakochany zeby sie na
> to godzic:)
Chyba rzeczywiście wpadłem :)

>no ale milosc jak wszyscy wiemy, jest raczej slepa i musisz na to
> spojrzec z dwoch styron-tak samo ona moze nie dostrzegac u NIEGO tych
zlych
> rzeczy , ktore dostrzegasz ty iwszyscy inni.
Z tego co wiem, to ona zdaje sobie sprawę z tego jaki on jest, bo sama bez
problemu potrafi wymienić jego wady, a nawet twierdzi, że niektóre rzeczy ją
zwyczajnie wkurzają.

>a moze ona jest w najgorszej
> sytuacji wlasnie dlatego ze nie wie czego chce, z tego co wnioskuje swoje
> latka juz macie a tu taka hustawka emocjonalna. daj jej czas i tak zrobi
jak
> bedzie chciala, moze byc tak, ze do niego wroci, ciezko jest skonczyc
> zwiazek potak dlugim czasie, w gre wchodzi przyzwyczajenie, wspolne
> przezycia itd. ja tam zycze tylko zeby podjela dobra decyzje, pozdr.

Właśnie wydaje mi się, że tak naprawdę jedynym powodem tych rozterek są
przyzwyczajenie i jakieś wspomnienia. To była jej pierwsz miłość i pewnie
stąd jest ona tak silna.

Również pozdrawiam




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-16 16:10:51

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Publo" w news:atkte8$ssu$1@flis.man.torun.pl napisał(a):
>
> > Postaraj sie ja przekonac, ze podejmujac decyzje zrzuci
> > ze swoich ramion spory ciezar. Takie ciagle wahanie jest
> > jak rak wyzerajacy czlowieka od srodka.
> Greg, zgadzam się z Tobą w 100%

A zgodzisz sie ze mna jeszcze jesli napisze, ze trzeba ciac cytaty? ;)

> Jednak mam jedno sakramentalne pytanie: Jak w praktyce
> przekonać ją do podjęcia decyzji?

Mozesz jej tylko przedstawic argumenty przemawiajace za podjeciem decyzji.
Jesli ja tym przekonasz - super. Jesli nie to Ty staniesz przed wyborem -
meczyc sie dalej czy dac sobie spokoj.

> Co jej konkretnie powiedzieć? Mi już brakuje na to wszytsko
> słów.

Ostatnio komus powiedzialem mniej wiecej to samo co napisalem powyzej i to
wystarczylo ;) Wazna jest rozmowa. Wtedy mozna reagowac odpowiednio.
Jesli ona ma rowniez dostep do sieci moge z nia "porozmawiac" ;)



pozdrawiam
Greg

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-16 16:23:38

Temat: Re: Podwójne zakochanie (bardzo długie)
Od: "Publo" <p...@p...com> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Greg" <o...@f...sos.com.pl> napisał w wiadomości
news:atkua2$2c2$1@news.tpi.pl...
> "Publo" w news:atkte8$ssu$1@flis.man.torun.pl napisał(a):

> A zgodzisz sie ze mna jeszcze jesli napisze, ze trzeba ciac cytaty? ;)
A pewnie, że się zgodzę. :)

> > Co jej konkretnie powiedzieć? Mi już brakuje na to wszytsko
> > słów.
>
> Ostatnio komus powiedzialem mniej wiecej to samo co napisalem powyzej i to
> wystarczylo ;) Wazna jest rozmowa. Wtedy mozna reagowac odpowiednio.
> Jesli ona ma rowniez dostep do sieci moge z nia "porozmawiac" ;)
>
Rozmów już było naprawdę wiele, często wielogodzinnych. Większość z nich
odniosła pozytywny efekt, bo życie wracało do normy. Niestety żadna nie dała
tego efektu na stałe :-(. Wcześniej czy później, problemy wracają jak
boomerang (a ja nim zazwyczaj dostaję po głowie :-) )

Pozdrawiam
Publo



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Badania psychologiczno-pedagogic zne
Polska - nietoleranycjny kraj
Archiwum
impertynencje wobec Alberta Jachera
Odpowidź a może podsumowanie wątku Dylemat

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »