« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2000-06-13 18:41:20
Temat: a ja sie tak Was cos chcialem zapytacNo to po pierwsze...
Z czego w czlowieku rodzi sie strach ? Pytam, bo to wlasnie strach,
wywolujacy stres jest chyba mym najwiekszym zyciowym problemem. Przez lek
przed ludzmi ponizam sie przed nimi, zatracajac swe wartosci. Wtedy oni
robia sobie ze mnie jaja.
Co wlasciwie znaczy bycie ciota ? Czy to jakis zespol cech, ktore sa w
czlowieku od urodzenia i nie mozna juz ich kompletnie zmienic ? Co sprawia,
ze mimo iz jestem inteligenty (co powiedzialo mi wiele osob), wciaz zostaje
ofiara losu ?
Co sadzicie o powierzchownym ocenianiu ludzi ? Czy po stylu bycia mozna
ocenic bogactwo wnetrza ? Czy dlatego ze wciaz jestem spiety, z uwagi na swe
kompleksy musi swiadczym o tym, ze nikogo nie zainteresuje ? Nie uwazacie,
ze by kogos zainteresowac, trzeba grac ? Otworzenie sie i zwierzenie z
problemow ktore ma sie ze soba przewaznie destruktywnie wplywa na znajomosc
z druga osoba.
Jakie sa sposoby na to, by byc soba ? W jaki sposob mam wyleczyc sie z tego,
ze jesli ktos okaze mi chocby nute nieakceptacji, zamykam w sobie swe
wnetrze kierujac sie schematami, by nie palnac gafy i nie zrazic kogos do
siebie, podczas gdy to wlasnie takie schematy do mnie ludzi zrazaja ? A
jesli juz popadne w ten stan nie bycia soba, jak wyleczyc sytuacje i
przerwac to bledne kolo ?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2000-06-13 22:16:01
Temat: Odp: a ja sie tak Was cos chcialem zapytac
Użytkownik KOt Myszon :
> No to po pierwsze...
>
> Z czego w czlowieku rodzi sie strach ? Pytam, bo to wlasnie strach,
> wywolujacy stres jest chyba mym najwiekszym zyciowym problemem. Przez lek
> przed ludzmi ponizam sie przed nimi, zatracajac swe wartosci. Wtedy oni
> robia sobie ze mnie jaja.
Ze mnie też robili, jak stojąc w bezruchu na środku sali, ubrany w kretyński
garnitur, miałem powiedzieć wierszyk na dzień matki w szkole podstawowej.
Wierszyka nie powiedziałem, a zamiast tego zrobiłem się czerwony i
strzeliłem zrozpaczoną minę.
Wyszedłem na durnia.
Mam na to swoją teorię - strach się rodzi w domu. Rodzice, nadgorliwie
wychowując swoją pociechę chcą, aby dziecko tańczyło tak jak zagrają, czyli,
aby zawsze było najlepsze, najzdolniejsze, najpiękniejsze...
Pierwsza czwórka z matematyki zamiast piątki powoduje strach przed tym, co
powie tata, kiedy się dowie...
A przecież to jest kuroziuum - taki model wychowania doprowadza do tego, że
dziecko najpierw obgryza paznokcie, potem nie śpi po nocach, a potem morduje
albo gwałci niewinne osoby.
Bo się boi. Bo miało być najmądrzejsze, a jest czwarte w klasie.
Miej wyluzowane podejście do życia - smieją się z Ciebie, śmiej się z nich.
Nazwą Cie "ciotą", nazwij ich "napletem". I już.
Bądź sobą i żyj niezależnie od innych. Od tych, którzy kierują Twoim życiem.
>
> Co wlasciwie znaczy bycie ciota ? Czy to jakis zespol cech, ktore sa w
> czlowieku od urodzenia i nie mozna juz ich kompletnie zmienic ? Co
sprawia,
> ze mimo iz jestem inteligenty (co powiedzialo mi wiele osob), wciaz
zostaje
> ofiara losu ?
To, że nie potrafisz przełożyc swojej inteligencji na życie. Czyli nie
potrafisz jej wykorzystać. OK - jestem mądry, mam wiedzę, ale lepiej, żeby
nikt o tym nie wiedział, bo się zbłaźnię...
Zmień to. Wyrzuć z siebie. Naucz się sprytu. Zaskocz czymś swoich znajomych,
co potrafisz, a o czym oni nie mają pojęcia.
> Co sadzicie o powierzchownym ocenianiu ludzi ?
Bzdura.
>Czy po stylu bycia mozna
> ocenic bogactwo wnetrza ?
Nie.
>Czy dlatego ze wciaz jestem spiety, z uwagi na swe
> kompleksy musi swiadczym o tym, ze nikogo nie zainteresuje ?
Nie.
>Nie uwazacie,
> ze by kogos zainteresowac, trzeba grac ?
Nie. Absolutnie nie.
>Otworzenie sie i zwierzenie z
> problemow ktore ma sie ze soba przewaznie destruktywnie wplywa na
>znajomosc
> z druga osoba.
To masz dowód na to, aby takich znajomych omijać.
> Jakie sa sposoby na to, by byc soba ?
Jest ich w ciul, albo jeszcze więcej.
Jak chcesz, napisz na priva, bo jak tu się rozgadam....
....to nie skończę :-))))
>W jaki sposob mam wyleczyc sie z tego,
> ze jesli ktos okaze mi chocby nute nieakceptacji, zamykam w sobie swe
> wnetrze kierujac sie schematami, by nie palnac gafy i nie zrazic kogos do
> siebie, podczas gdy to wlasnie takie schematy do mnie ludzi zrazaja ? A
> jesli juz popadne w ten stan nie bycia soba, jak wyleczyc sytuacje i
> przerwac to bledne kolo ?
Jakbym widział siebie pięć lat temu....
Ja się wyleczyłem z tego.
Jak - choroba, dużo gadania...
Jednak musisz napisać do mnie na priva :-)))))
Ptaszek Filip
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-06-14 06:54:15
Temat: Re: a ja sie tak Was cos chcialem zapytac!
"KOt Myszon" <s...@a...canpol.pl> wrote in message
news:394680cd@news.vogel.pl...
> Z czego w czlowieku rodzi sie strach ? Pytam, bo to wlasnie
strach,
> wywolujacy stres jest chyba mym najwiekszym zyciowym
problemem. Przez lek
> przed ludzmi ponizam sie przed nimi, zatracajac swe wartosci.
Wtedy oni
> robia sobie ze mnie jaja.
Gdy kot udaje myszę, to moze za bardzo sie wczuc w role...
> Co wlasciwie znaczy bycie ciota ? Czy to jakis zespol cech,
ktore sa w
> czlowieku od urodzenia i nie mozna juz ich kompletnie zmienic
? Co sprawia,
> ze mimo iz jestem inteligenty (co powiedzialo mi wiele osob),
wciaz zostaje
> ofiara losu ?
Zapewne jestes inteligentny niejako "obiektywnie i obok siebie".
Nie siegasz po swoja inteligencje przeciwko komus...
> Co sadzicie o powierzchownym ocenianiu ludzi ? Czy po stylu
bycia mozna
> ocenic bogactwo wnetrza ? Czy dlatego ze wciaz jestem spiety,
z uwagi na swe
> kompleksy musi swiadczym o tym, ze nikogo nie zainteresuje ?
Nie uwazacie,
> ze by kogos zainteresowac, trzeba grac ? Otworzenie sie i
zwierzenie z
> problemow ktore ma sie ze soba przewaznie destruktywnie wplywa
na znajomosc
> z druga osoba.
O tak, trzeba grac. Trzeba stwarzac fikcyjna rzeczywistosc,
najbardziej zas trzeba stwarzac to, co odslaniamy otwierajac
sie.
Gdy brakuje inwencji na wymyslanie swojego odslonietego wnetrza
trzeba bardzo nie miec czasu, aby sie nie zdradzic z brakiem
takiego wnatrza, jakie sie wczesniej objawilo.
Najwazniejsze jednak, aby nie objawic prawdziwego wnetrza.
> Jakie sa sposoby na to, by byc soba ? W jaki sposob mam
wyleczyc sie z tego,
> ze jesli ktos okaze mi chocby nute nieakceptacji, zamykam w
sobie swe
> wnetrze kierujac sie schematami, by nie palnac gafy i nie
zrazic kogos do
> siebie, podczas gdy to wlasnie takie schematy do mnie ludzi
zrazaja ? A
> jesli juz popadne w ten stan nie bycia soba, jak wyleczyc
sytuacje i
> przerwac to bledne kolo ?
Wystawiac na ewentualna nieakceptacje swoje wnetrze stworzone
na potrzeby publiczne (bo gdy bedzie niezaakceptowane, to tylko
my wiemy, ze nieakceptowana jest tylko maska udajaca brak maski,
gdy zas jest akceptowane to jestesmy szczesliwymi posiadaczami
swojego image-u).
--
A.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-06-14 07:55:27
Temat: Re: a ja sie tak Was cos chcialem zapytac
Użytkownik "KOt Myszon" <s...@a...canpol.pl> napisał w wiadomości
news:394680cd@news.vogel.pl...
> No to po pierwsze...
>
> Z czego w czlowieku rodzi sie strach ? Pytam, bo to wlasnie strach,
> wywolujacy stres jest chyba mym najwiekszym zyciowym problemem. Przez lek
> przed ludzmi ponizam sie przed nimi, zatracajac swe wartosci. Wtedy oni
> robia sobie ze mnie jaja.
>
> Co wlasciwie znaczy bycie ciota ? Czy to jakis zespol cech, ktore sa w
> czlowieku od urodzenia i nie mozna juz ich kompletnie zmienic ? Co
sprawia,
> ze mimo iz jestem inteligenty (co powiedzialo mi wiele osob), wciaz
zostaje
> ofiara losu ?
>
> Co sadzicie o powierzchownym ocenianiu ludzi ? Czy po stylu bycia mozna
> ocenic bogactwo wnetrza ? Czy dlatego ze wciaz jestem spiety, z uwagi na
swe
> kompleksy musi swiadczym o tym, ze nikogo nie zainteresuje ? Nie uwazacie,
> ze by kogos zainteresowac, trzeba grac ? Otworzenie sie i zwierzenie z
> problemow ktore ma sie ze soba przewaznie destruktywnie wplywa na
znajomosc
> z druga osoba.
>
> Jakie sa sposoby na to, by byc soba ? W jaki sposob mam wyleczyc sie z
tego,
> ze jesli ktos okaze mi chocby nute nieakceptacji, zamykam w sobie swe
> wnetrze kierujac sie schematami, by nie palnac gafy i nie zrazic kogos do
> siebie, podczas gdy to wlasnie takie schematy do mnie ludzi zrazaja ? A
> jesli juz popadne w ten stan nie bycia soba, jak wyleczyc sytuacje i
> przerwac to bledne kolo ?
>
> Chciałam Ci powiedzieć "trzymaj się". Ja też często bywam spięta w
towarzystwie i wydaje mi się, że staję się wtedy "sztuczna". Próbuję z tym
walczyć i po prostu nie odzywać się jesli wiem, że powiem coś, co myślę, że
inni chcieliby usłyszeć.
Życzę Ci wytrwałości w walce z własnymi słabościami.
Milka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-06-14 08:12:48
Temat: Odp: a ja sie tak Was cos chcialem zapytac
> Z czego w czlowieku rodzi sie strach ?
Ta grupa jest dyskusyjna, a twoje klopoty to raczej nie temat do dyskusji
ale problemy do rozwiazania.
Poruszasz kilka watkow i chyba chcesz znalezc rozwiazania , ale nie zabardzo
prawidlowe.
Ja odnioslem wrazenie ze chcesz rozwiazac poblemy, ale to swiat ma sie
zmienic , albo ty masz sie zmienic w nieustraszonego bohatera jak z
dzieciecych kreskowek.
Niestety bycie soba czesto nas rozczarowuje i poszukujemy metody
udoskonalenia "siebie".
O ile dobrze rozumiem psychologie , najpierw ustala sie chorobe (zaburzenia)
, potem sie dochodzi ich zrodel , analizuje ich wplyw na zycie oraz
rozwiazania ( wlasnie najczesciej neurotyczne) ktore utrudniaja zycie
poprzez lek , czerwienieni sie , unikanie ludzi lub uzaleznianie sie od nich
, itp , itd.
Sadze ze ty i kazdy z grupowiczow szukajacych tu pomocy a nawet ja
rozwiazujac swoje problemy , wszyscy musimy przejsc ta droge i nie da sie
zrobic skrotu. Znam wielu ludzi ktorzy jako neurotycy przezyli cale zycie
unikajac konfontacji ze swoimi problemami - nie wygladali jednak na
szczesliwych. Jedyne co moge ci (i innym a nawet sobie )radzic to sprobowac
poznac swoja prawdziwa osobowosc czy to poprzez terapie , autoanalize ,
hipnoze czy inne metody a dopiero potem widzac co jest parwda a co falszem
na swoj temat, zdecydowac o swoim rozwoju. Wiem a pisze to z cala
odpowiedzialnoscia , ze nawet samo poznawanie siebie jest bardzo trudnym
procesem, niosacym rozczarowania , a czasem nieoczekiwane radosci , jednak
nie znam innej metody na uzdrowienie. Chcialbym wierzyc w czary i krotkie
zaklecia typu "wez sie w garsc" , "daj innym popalic" - ja w to jednak nie
wierze.
Z.
ps. jeszcze raz chce to napisac - nie zaskakuje was jak trudno odkryc prawde
nawet o samym sobie ? czesto latwiej nam analizowac inna osobe niz siebie
wielu neurotykow to uwielbia )
- rozne glosy padaja o roznych terapiach , ale wszystko wskazuje na to ze
terapie nie sa tu winne a obrona samego czlowieka przed naruszeniem jego
"status quo" nawet jesli jest ono bardzo chore. Jesli tak, mozna mi sie
wydaje troszke przychylniejszym okiem spojrzec na metody terapeutyczne czy
samych terapeutow i psychologow bo ludzie zanim zrozumieja ze chca sie
wyleczyc musza jakby stoczyc z nimi walke w ktorej cena jest pozbycie sie
objawow , ale bez jakiejklwiek ochoty zmian siebie samego. Zbyt sztywne
trzymanie sie tego schematu przeciez calkowicie paralizuje prace terapeuty.
Ja rozumiem ze zgwalcona dziewczynka moze chcec wykastrowac mezczyzn ,
dlatego w koncu terapie musza po pokazaniu przyczyn - (gwalt)- zajac sie
naprawieniem jej skrzywionej osobowosci , ktora moze pchnac ja do gwalcenia
innych - a to juz nie jest ofiara ale napastnik. Dlatego w pewnym momencie
kazdy neurotyk musi sobie uswiadomic ze jest "napastnikiem" a nie owieczka-
to cholernie trudny moment terapii moim zdaniem. Ale bez uswiadomienia sobie
takiej kolei rzeczy prawdziwa zmiana takiej osoby nie jest moim zdaniem
mozliwa. Nie wspominajac juz efektu wahadla. Fajnie opisuja to wlasnie
transi - uswiadamiaja sobie ze to bez sensu udawac kobiete , pala z cala
furia damskie ciuchy , zyja jak mezczyzna np. 3 miesiace po czym pewnego
dnia jak opetani pedza do sklepu i kupuja wszytko jak popadnie , rajstopy ,
buty , sukienki byleby za chwile sie w domu przebrac i poczuc upragnione
ulge. Wyciagniecie czlowieka z takiego "bagna" to naprawde wyzwanie dla
jakiejkolwiek terapii - przypomina to wrecz zazywanie narkotykow.
Nie spotkalem takiego podzialu , ale moim zdaniem terapia dzieli sie na 2
etapy ( jesli chodzi o stawiane priorytety )-
1) poznawanie przyczyn , wspolczucie pacjentowi , rozumienie jakich krzywd
doznal lub doznaje , jak bardzo swiat okrutnie sie z nim obszedl pozbawiajac
np. milosci najblizszych itp
2) ukazanie w peni zaburzonej osobowosci powodujacej objawy i zahamowania
zeby pacjent wreszcie przestal zyc iluzja na swoj temat i zeby podjal
decyzje o zmianie zaburzonej osobowosci ponoszac caly trud i konsekwencje
takiej decyzji.
Mysle ze wylozylem niemal wszystko co mnie interesuje w procesach
neurotycznych - zaburzenia osobowosci moim zdaniem spotykamy czesciej niz
nam sie wydaje, mam wrazenie ze niemal u kazdego czlowieka mozna stwierdzic
jakis rodzaj zahamowania, ktory ma "tajemnicze" i bynajmniej nie genetyczne
zrodlo. Mysle tez ze zmiana osobowosci ( w sensie stania sie soba ) jest
jednym z trudniejszych procesow jakich czlowiek moze sie podjac- oczywiscie
mowa o ludziach z zaburzeniami.
Jak pokazuje nasza lista ilosc ludzi z takimi problemami malec raczej nie
bedzie, a z drugiej strony mozna byc umiarkowanym optymista ze rosnaca ilosc
uzdolnionych psychiatrow chociazby w swoich podrecznikach ktore sa juz
ogolnie dostepne przedstawia zrodla i efekty zaburzen oraz mozliwe metody
ich leczenia.
Fascynujace w terapiach jest to ze mimo iz rozgrywaja sie w sferze
emocjonalnej - umysl moze ( a nawet musi ) odgrywac w terapii bardzo ogromna
role i warto docenic jego analityczne dzialanie. Zyby sie leczyc musimy
rozumiec mechanizmy w nas dzialajace , jesli terapeuta tez ich nie rozumie
wtedy terapia moze byc nieefektywna bo obaj z pacjentem beda urzadzac sobie
pogaduszki nie rozumiejac co sie naprawde rozgrywa w psychice chorego.
Ostatnia watpliwosc jest najwazniejsza i najtrudniejsza - czy po terapii
zostaje naprawiona tzw. wadliwa droga rozwoju osobowosci. Sam dokonalem
kilka zmian w swojej ( bede wiedzial chyba dopiero za kilka lat czy te
zmiany sa trwale - czy tez nalezy analizowac sie cale zycie zeby nie popasc
w kolejny slepy zaulek. Historia zarzuca Freudowi ze byl sceptykiem jesli
chodzi o pozytywne korekty w ludzkiej psychice, nam chyba by sie przydalo
troche optymizmu na reszte zycia - nie sadzicie ?
pozdr.
Z.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-06-14 08:38:16
Temat: Re: a ja sie tak Was cos chcialem zapytacJa też jestem ciekaw jak sie wyleczyłeś z tego i sory ze tak z butami i w
papuciach wchodze w temat. może podeślesz mi równiez pare pomysłów jak wyjść
z wzorca "ofiara losu"
Posdrawiam.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-06-14 08:46:23
Temat: Re: a ja sie tak Was cos chcialem zapytacCześć
Wiesz czuję że znalazłem bratnia dusze - po prostu masz racje!
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-06-14 16:07:34
Temat: Odp: a ja sie tak Was cos chcialem zapytac
Użytkownik ShadowsSun :
> Ja też jestem ciekaw jak sie wyleczyłeś z tego i sory ze tak z butami i w
> papuciach wchodze w temat.
Po to są grupy dyskusyjne, żeby wchodzić w tematy z butami i w papuciach :-)
>może podeślesz mi równiez pare pomysłów jak wyjść
> z wzorca "ofiara losu"
Pierwszy, jaki mi się nasuwa, to słynne "jak Kuba Bogu".
Być "ofiarą losu", to znaczy stać się obiektem krytyki i pośmiewiska. A
dlaczego? Dlatego, że ludziska wykryli w Tobie jakieś tam wady i robią se
jaja.Skoro tak, to Ty rób tak samo. Przecież NIKT nie jest doskonały i ma od
cholery słabostek, wad, skrzywień psychicznych i fizycznych. Jesli natkniesz
się na kogoś, kto w oczy robi z Ciebie balona (słusznie lub nie - nieważne),
Ty odbij piłeczkę - znajdź w nim coś, co na pewno przyniesie mu wstyd i z
uśmiechem na ustach strzel prosto w twarz. Poskutkuje !!
Po pierwsze Ty poczujesz się lepiej, bo dojdziesz do wniosku, że wszyscy nie
jesteśmy idealni i wcale nie odstajesz od innych (czyli nie jesteś ofiarą
losu), a po drugie przestaną się z Ciebie nabijać, bo jeden z drugim będzie
wiedział, że potrafisz "oddać". Nikt nie lubi, jak wytyka mu się błędy i
potknięcia.
Ptaszek Filip
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-06-15 03:28:58
Temat: Re: a ja sie tak Was cos chcialem zapytac"Ptaszek Filip" w...@g...pl napisal:
>Pierwszy, jaki mi się nasuwa, to słynne "jak Kuba Bogu".
>Być "ofiarą losu", to znaczy stać się obiektem krytyki i pośmiewiska. A
>dlaczego? Dlatego, że ludziska wykryli w Tobie jakieś tam wady i robią se
>jaja.Skoro tak, to Ty rób tak samo. Przecież NIKT nie jest doskonały i ma od
>cholery słabostek, wad, skrzywień psychicznych i fizycznych. Jesli natkniesz
>się na kogoś, kto w oczy robi z Ciebie balona (słusznie lub nie - nieważne),
>Ty odbij piłeczkę - znajdź w nim coś, co na pewno przyniesie mu wstyd i z
>uśmiechem na ustach strzel prosto w twarz. Poskutkuje !!
>Po pierwsze Ty poczujesz się lepiej, bo dojdziesz do wniosku, że wszyscy nie
>jesteśmy idealni i wcale nie odstajesz od innych (czyli nie jesteś ofiarą
>losu), a po drugie przestaną się z Ciebie nabijać, bo jeden z drugim będzie
>wiedział, że potrafisz "oddać". Nikt nie lubi, jak wytyka mu się błędy i
>potknięcia.
Genialnie beznadziejny sposob na cokolwiek (no moze niezly na pogorszenie sie
sytuacji, to trzeba przyznac). Najlepiej znajdzmy wine w kims innym i
dopieprzmy mu za nasze niepowodzenia. On swoje dostanie, a nam sie polepszy.
Niesamowite w tym jest to, ze nie widzisz zadnego zwiazku pomiedzy Twoim
zyciem, a tym jak Ty sie zachowujesz i jak wobec Ciebie zachowuja sie inni.
Przerabiajac to na realacje terapeuta-klient, terapia zanim sie zacznie skonczy
sie stwierdzeniem klienta: "Sam pan jest do d... i ma problemy, a innych chce
pouczac i wymysla pan im jakies zaburzenia."
Czyli klasyczne: to nie ja, to ONI.
Magdalena
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-06-15 07:21:38
Temat: Re: a ja sie tak Was cos chcialem zapytacDolanczam sie do postu Magdalenki.
To wcale nie jest wyscie dopierpapier kazdemu, kto tylko cos powie glupiego,
wtedy stajesz sie takim samym cwokiem jak przeciwna strona. Ja sewgo czsu od
podstawówki mialem ten sam problem, bylem swego rodzaju sierota klasowa na
której kazdy sie wyzywal, w liceum to samo i tu sie mocno postukalem w
glowie, ze to nie inni, bo klasa sie zmienila problem tkwi we mnie, po
róznych dziwacznych zabiegach, w koncu pomoglo poniesienie sobie samooceny,
rezygnacja calkowita z ktytykowania samego siebie i wybaczenie sobie
wszystkiego co sie dalo. zajelo mi to cztery miesiace, ale efekt przesedl
moje najsmielsze oczekiwania, po prostu klasa mnie polubila, nawet zaczolem
byc ceniony i co wy na to!
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |