| « poprzedni wątek | następny wątek » |
21. Data: 2003-01-26 22:44:54
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??
:
: Dlczego uważasz że sytuacja w której mąż ___daje_____ żonie ok. 1500 na
własne
: wydatki sam wydając na swoje tyle samo to sytuacja krzywdząca dla
: kobiety ?
Podkreslilam o co mi chodzi. Bo u mnie np jest tak, ze pieniadze sa wspolne
i nikt nikomu nic nie daje.
:
: > pozdrawiam, na serio zainteresowana i rozsmieszona kalkulacja
:
: nie rozumiem dlaczego ? przedstaw Swoją .....
Nie potrafie, dlatego sie nie staram. Wiem tylko, ze wydaje sie w miare
mozliwosci i wiem, ze mozna wydawac 500 miesiecznie na jedzenie, ale nie
jest problemem wydawac 1500 i wiecej, ot co. I niekoniecznie trzeba wilczac
w to restauracje.
kinga
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
22. Data: 2003-01-26 22:56:38
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??:
: Tak jest, tak uważam. To jest w/g mnie sprawiedliwe. Inaczej czułbym sie
: pokrzywdzony.
????
To jest moja bonifikata za to że nie mogę się rano wyspać,
zona moze, bo przeciez dzieci juz takie sa ze spia do poludnia i matka moze
razem z nimi, a co! :)))
: muszę użerać się z szefem,
dzieci nie wymagaja zadnego zainteresowania, kontaktu, wogole caly dzien
zajmuja sie soba, znajduja sobie zabawe i wlasciwie to nie ma ich w domu,bo
przeciez nawet same wyprowadza sie na spacer, a tymczasem mama ma caly
dzien na czytanie ksiazek:))))
:walczyć o premie,
matka czasem walczy, zeby dziecko zjadlo obiad, i w zaleznosci od wieku, nie
zrobilo sobie krzywdy, posprzatalo, odrobilo lekcje itp, ale to przeciez
sielanka :)))
pilnować kolegów "zdolnych
: inaczej"
za to mama po raz 80 danego dnia, mowi, ze nie mozna bawic sie kurkami
gazowymi, ale to przeciez cudowna codzienna mantra matki polki :))))
itp., i z roboty wracam do domu nieprzytomny (nie chodzi wcale
: o piwko a o zmęczenie).
a mamuska wiecorem po calkowicie relaksujacym dniu spedzonym z dziecmi ma
tylko ochote na wieczorna lampke wina, bo przeciez dzien byl taki
cudowny:)))
ot jak wyglada zycie kobiet (w oczach miskow), ja to sie dziwie, ze kobiety
to nie chca doplacac za taka sielanke
kinga
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
23. Data: 2003-01-26 23:12:51
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??> Ano, nie mogą. Czy policzyłeś, ile jest warta praca Twojej żony w
domu?
> Wyobraź sobie, że zamiast żony, zatrudniasz w domu opiekunkę (24
godziny na
> dobę czyli razem z wyżywieniem i spaniem), sprzątaczkę (jak wyżej),
kucharkę
> (jak wyżej), gosposię do wszystkiego i damę do towarzystwa:)
No to siup :
- opiekunka 700 zł (9 godzin) resztę czasu razem zajmujemy się dziećmi
(ok, żona trochę więcej) - to już ćwiczyliśmy
- sprzątaczka ? tak się dziwnie składa że sprzątamy razem 50/50, mnie
niekt za to nie płaci
- kucharka ? żona gotuje 3 razy w miesiącu (dla mnie, dzieciom częsciej,
jak podrosną to może zapłacą)
- dama do towarzystwa? nie przesadzajmy, potrafię zabawić sie sam :), a
jeżeli chodzi ci o to o co ci chodzi (hehehehe ....) no chyba nie
sugerujesz że powiniem żonie płacić ????? zresztą jeżeli już to chyba to
powinno działać w obie strony ???
Jakoś nie wychodzi mi taniej. Zresztą jak łatwo policzyć, że małżeństwo
się facetom wogóle nie opłaca : kilka razy w miesiącu wyskoczyć na
panienki to koszt żaden , a przyjaciókę "niełóżkową" można sobie znaleźć
bez problemu = zero problemów w porównaniu z całym tym zanieszaniem z
małżeństwem.
Przepraszam, ale Twoje podejście śmierdzi tanim feministycznym bełkotem
który zakłada że faceci tylko wykorzystuja kobiety. Światowe statystki
pokazują jedno - w krajach tzw. Zachodu 80% decyzji o wydaniu pieniędzy
podejmują kobiety. A że znaczna część tej forsy akurat jest w portfelach
facetów, to świadczy tylko o ich (kobiet) inteligencji ...
PODSUMOWUJĄC - mojej żony nie da się sprowadzić do roli
sprzątaczki/kucharki/opiekunki/sexydoll. Takie podejśie z punktu
finansowego jest nieopłacalne, a jak weźmiemy pod uwagę awantury, humory
itp. to wychodzi na to że tak naprawdę najlepiej być samemu.
Żona to żona i wyliczenia nie mają nic do tego.
> Zrób uczciwy
> rachunek sumienia i zastanów się kto, więcej "wkłada" w utrzymanie
domu.
Żona ciężko pracuje, dlatego jest faworyzowana przez prawo (rozwód,
dziedziczenie majątku) i to jest ok.
Ja ciężko pracuję i "w pracy" i w domu też się udzielam ale to juz się
wogóle nie liczy bo jestem facetem ?
> Dla jasności, tu nie chodzi o to, że odkładacie na własny dom. Dla
takiej
> idei można sobie wielu rzeczy odmówić (za obopólną zgodą). Tu chodzi o
Twój
> stosunek do żony i do finansów, a ten pewnie się nie zmieni nawet jak
już
> ten dom będziecie mieli i nie będziecie musieli na niego odkładać.
Zresztą
> pytanie, czy żona dotrwa z Tobą do tego momentu. Może machnąć ręką na
dom i
> zostawić Cię, żebyś się wypchał tą forsą. (zwłaszcza, kiedy pójdzie do
pracy
> i będzie miała własne pieniądze. Przecież nie zamierzasz jej ich siłą
> zabierać, prawda?)
Ale Ty właśnie próbujesz mi zabrać moje pieniądze, na szczeście tylko
werbalnie ...
> A przecież rozwiązanie jest takie proste. Odkładacie co
> miesiąc umówioną sumę na inne konto (blokujece, obojętnie), a resztą
oboje
> rządzicie się tak, żeby starczyło do pierwszego.
nie my, tylko ja bo tylko ja zarabiam, i tak właśnie sie teraz dzieje -
to czego nie wydamy jest na moim koncie, a żona będzie miała prawo do
niego cokolwiek mi się stanie.
>Skutek ten sam, a różnica w
> podejściu do sprawy ogromna. A poza tym, co to znaczy, że Ty musisz
mieć
> forsę na własne potrzeby? Nie rozumiem. Przecież zbieracie na dom i
> oszczędzacie każdy grosz.
chyba nie zrozumiałaś do końca mojego mejla, ale nie ta jego część była
najważniejsza więc nieważne ....
podkreślę raz jeszcze, jak żonie nie wystarcza to przychodzi do mnie i
daję jej więcej, jestem jedynie pewnym utrudnieniem na drodze do
"głupich wydatków" wykraczających poza kieszonkowe żony (na co żona
wydaje swoją działkę nie obchodzi mnie, jak chce więcej - już się pytam)
Rafał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
24. Data: 2003-01-26 23:20:40
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??
> ot jak wyglada zycie kobiet (w oczach miskow), ja to sie dziwie, ze
kobiety
> to nie chca doplacac za taka sielanke
>
fajna wyliczanka, mozna sie policytowac,
tyle ze o zyciu kobiet to ja nawet slowa nie napisalem bo przeciez same
wiecie jak to jest... wiec skoro nie jestem juz potrzeby EOT
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
25. Data: 2003-01-26 23:28:33
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??
> Podkreslilam o co mi chodzi. Bo u mnie np jest tak, ze pieniadze sa
wspolne
> i nikt nikomu nic nie daje.
rozumiem że pracujesz, i to jest troszke inna sytuacja, pogadaj ze swoim
facetem co bedzie jak urodzisz dzieciaka i nie bedziesz miec dochodow,
najlepiej konkretnie - wezcie swoje wydati z ostatniego miesiaca i
zobaczcie ile zostanie z pensji meza (dochodza wydatki na dzieciaka, a
pieluchy sa drogie ....), sugeruje delikatnie ze moze byc problem (choc
w Waszym przypadku nie musi) - co On o tym mysli ?
troszke te rozwazania robia sie nudne :)
dobranoc,
Rafał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
26. Data: 2003-01-26 23:51:48
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??
"rafal" <r...@w...pl> wrote in message news:b11q8d$pst$1@news.onet.pl...
> > Ano, nie mogą. Czy policzyłeś, ile jest warta praca Twojej żony w
> domu?
> No to siup :
> - opiekunka 700 zł (9 godzin) [ciach]
Dlaczego 9 godzin? Twoja żona jest do dyspozycji dzieci 24 godziny na dobę.
Ja nie piszę o sytuacji, w której Ty i żona zastępujecie wyżej wymienione
panie, tylko takiej, gdzie żony nie ma, a Ty paniom za te usługi płacisz.
Usiłuję Ci tylko wytłumaczyć, że małżeństwo nie polega na tym, że TY żonie
DAJESZ pieniądze, wydzielasz, rozliczasz, itp. Jesteś partnerem w spółce -
ty zarabiasz pieniądze, żona do tej spółki wnosi inne dobra (w postaci
własnej, wymiernej pracy). Wasz wkład jest wspólny i porównywalny, więc
dlaczego uważasz, że masz prawo wydzielać jej pieniądze, jak pensję
najemnemu pracownikowi?
> Przepraszam, ale Twoje podejście śmierdzi tanim feministycznym bełkotem
> który zakłada że faceci tylko wykorzystuja kobiety.
Nie faceci wykorzystują kobiety, tylko TY - konkretnie TY - masz do kobiet
podejście przypominające najgorszych latynoskich macho:))) Nie ufasz żonie?
Ona nie chce tego domu? Nie jesteś w stanie dogadać się z nią, ile
wydajecie, żeby na ten dom zaoszczędzić? Uważasz, że głupio wydaje
pieniądze? Może źle żonę wybrałeś?
> PODSUMOWUJĄC - mojej żony nie da się sprowadzić do roli
> sprzątaczki/kucharki/opiekunki/sexydoll.
To dlaczego tak właśnie ją traktujesz?
Takie podejśie z punktu
> finansowego jest nieopłacalne, a jak weźmiemy pod uwagę awantury, humory
Wcale jej się nie dziwię. To jest chory układ.
> Żona ciężko pracuje, dlatego jest faworyzowana przez prawo (rozwód,
> dziedziczenie majątku) i to jest ok.
> Ja ciężko pracuję i "w pracy" i w domu też się udzielam ale to juz się
> wogóle nie liczy bo jestem facetem ?
Liczy się. Tak samo jak praca Twojej żony.
Może będzie Ci łatwiej zrozumieć taki układ: nie życzę Ci źle, ale wyobraź
sobie, że jutro powinie Ci się noga, stracisz pracę, ciężko się rozchorujesz
itp, itd i zostaniesz bez dochodów. Możliwe? Zawsze może się tak zdarzyć.
Wyobraź sobie, że jedyną zarabiającą osobą w rodzinie będzie Twoja żona. I
że to ona będzie miała własne konto, do którego Ty nie będziesz miał dostępu
(no, najwyżej po jej śmierci i to też długo poczekasz na zamknięcie sprawy
spadkowej) To ona Ci będzie wydzielała pieniądze na piwo i na gazety itp
itd. Pomyśl, jak wtedy będziesz się czuł.
Jeszcze raz mówię, tu nie chodzi o to, ile żonie dajesz i czy to ma jej
wystarczyć czy nie. Może wystarczyłoby jej jeszcze mniej niż jej dajesz, ale
Twoje podejście do sprawy po prostu uwłacza jej godności. Dla mnie takie
małżeństwo nie miałoby racji bytu.
> Zresztą
> > pytanie, czy żona dotrwa z Tobą do tego momentu. Może machnąć ręką na
> dom i
> > zostawić Cię, żebyś się wypchał tą forsą. (zwłaszcza, kiedy pójdzie do
> pracy
> > i będzie miała własne pieniądze. Przecież nie zamierzasz jej ich siłą
> > zabierać, prawda?)
Skoro ty możesz swoje pieniądze zatrzymywać dla siebie, to ona może podjąć
podobną decyzję. I co jej zrobisz? To Ty wprowadziłeś takie zasady do
Waszego małżeństwa.
> Ale Ty właśnie próbujesz mi zabrać moje pieniądze, na szczeście tylko
> werbalnie ...
Werbalnie też nie. Namawiam Cię, żebyś potraktował swoje małżeństwo jako
"MY", a nie jako "ja i moja niezarabiająca żona". Nikt na tym nie straci, a
oboje zyskacie.
> nie my, tylko ja bo tylko ja zarabiam,
Patrz wyżej.
> chyba nie zrozumiałaś do końca mojego mejla, ale nie ta jego część była
> najważniejsza więc nieważne ....
> podkreślę raz jeszcze, jak żonie nie wystarcza to przychodzi do mnie i
> daję jej więcej, jestem jedynie pewnym utrudnieniem na drodze do
> "głupich wydatków" wykraczających poza kieszonkowe żony (na co żona
> wydaje swoją działkę nie obchodzi mnie, jak chce więcej - już się pytam)
Kieszonkowe to się daje małemu nieodpowiedzialnemu dziecku, a żona jest
Twoją partnerką... Zresztą dzieci też wreszcie dorastają i zaczynają się
buntować... i odchodzą na swoje. Wybacz, nie chcę krakać.
A czy Ty w ogóle pytałeś żonę, czy jej ten układ odpowiada? Czy może Twoja
żona nawet prawa głosu nie ma skoro nie zarabia?
Anka
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
27. Data: 2003-01-27 08:37:38
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??> Sama używasz słów, które cały czas odnoszą się do materii "zainwestowałam",
> "nie mam nic swojego". Cały post ma ten wydźwięk. Praktycznie nic na temat
> uczuć.
> Może to właśnie lekcja, by przestać przykładać taką wagę do materii?
Zgadzam sie. Tak samo odebralem ten post, padlo wiele slow swiadczacych o
bardzo materialnym podejsciu do zycia. Nie bylo ani slowa o uczuciach innych
niz tez ktore wywoluja pieniadze. To przykre podejscie zle swiadczy o tej
osobie.
> po drugie: jaka duma? brać należy pieniądze i tylko pytać "czemu tak
> mało?!". (to faceta może motywować;-)
> Tak trochę poważniej. Z Twego postu wynika, że umiesz dawać (dzielisz się z
> mężem, mamą ...) lecz nie umiesz brać.
> Powodem tej nieumiejętności jest zazwyczaj niskie poczucie własnej wartości.
> Może się mylę, lecz zastanów się czy jest w Tobie przekonanie: "Ja zasługuję
> na wszystko, co najlepsze!"
Tak, nieumiejetnosc brania jest tak samo zla dla zwiazku jak nieumiejetnosc
dzielenia sie. Nie ma dawania bez brania. Nie ma brania bez dawania. Jesli jej
duma zabrania jej brania, to jak tu mozna dojsc do porozumienia.
Dajacy i bioracy,
aTomek
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
28. Data: 2003-01-27 09:19:45
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??
Użytkownik <a...@o...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych napisał:1cdc.00
0...@n...onet.pl...
> > Sama używasz słów, które cały czas odnoszą się do materii "zainwestowała
m",
> > "nie mam nic swojego". Cały post ma ten wydźwięk. Praktycznie nic na tem
at
> > uczuć.
> > Może to właśnie lekcja, by przestać przykładać taką wagę do materii?
>
> Zgadzam sie. Tak samo odebralem ten post, padlo wiele slow swiadczacych o
> bardzo materialnym podejsciu do zycia. Nie bylo ani slowa o uczuciach inny
ch
> niz tez ktore wywoluja pieniadze. To przykre podejscie zle swiadczy o tej
> osobie.
A ja ten post odebrałam jako wołanie o ratunek osoby tak nieszczęśliwej i up
okarzanej w związku, że nalezy jej tylko współczuć. I, Tomku, są ludzie tak
wychowani, że o uczuciach będą pisać poprzez opis twardych faktów, a nie otw
arcie. Dlatego w ogóle bym się nie spodziewała, że dziewczyna napisze na gru
pę (bądź co bądź obcych ludzi): "tak go kocham, a on jest na mnie nieczuły.
Pomóżcie!".
boniedydy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
29. Data: 2003-01-27 09:50:45
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??
Użytkownik "Bea" <b...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:b11bb6$npu$1@news.onet.pl...
Troche nie do pomyslenia. Mimo ze nie jestem jeszcze mezatka, mieszkamy
razem z moim chlopakiem i budzet mamy wspolny. Wydaje mi sie to calkowicie
naturalne. Nie ma problemu z tym ze on wnosi do niego wiecej, on ma prace ja
studia i prace wiec w zasadzie dokladam sie do jego pensji. Nie mniej jednak
na poczatku miesiaca oplacamy wydatki stale (mieszkanie itp) to co zostaje
rozdzielamy na konkretne potrzeby. Staramy sie zeby cos mozna bylo odlozyc
(chociaz nie zawsze wychodzi ). A juz zupelnie nie wyobrazam sobie innej
sytuacji w rodzinie. Jasne jest ze lepiej jesli jedna osoba dysponuje
pieniedzmi bo latwiej jest na tym panowac (inaczej przynajmniej w naszym
przypadku oboje liczylismy ze ta druga strona jeszcze cos ma) . Ale kasa
jest wspolna.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
30. Data: 2003-01-27 09:56:20
Temat: Re: /bardzo długie/ rozpad rodziny- jednak??
Użytkownik "rafal" <r...@w...pl> napisał w wiadomości
news:b11i8l$8rh$1@news.onet.pl...
> Jak to wygląda u mnie ?
> Moja żona siedzi na wychowawczym i opiekuje się dziećmi, daję jej co
> miesiąc 2000 i z tego ma częsciowo (50% ???) opłacać żarcie, co zostanie
> jest dla niej. Wydatki extra ja pokrywam (ubranka dla dzieci, lekarastwa
> itp) o ile żona je zgłosi (czasem ambitnie nie zgłasza ...) Nie ukrywam
> że większą część dochodów zatrzymuję dla siebie. Czy to niesprawiedliwe
> ? Skoro to ja zarabiam pieniądze, to wydaje mi się że mam prawo do
> nieco większej części moich dochodów niż 50%.
> Rafał
>
Skoro masz taki "staroswiecki" poglad ze to zona ma siedziec w domu i
opiekowac sie dziecmi to dlaczego nie stosujesz sie takze do tego ze to maz
jest odpowiedzialny za dom i zarabianie pieniedzy. Ja rozumiem ze
zaspakajasz potrzeby swojej rodziny ale przyznam (jak wynika z tego co
piszesz) robisz to wrecz z laska. Dajesz jej co miesiac 2000? A moze po
prostu ona ma te 2000? nie sadzisz ze to lepiej by brzmialo? Nie dostaje ich
od jasnie laskawego dobrodzieja (a tak sie tutaj przedstawiasz) tylko taka
czesc WASZYCH dochodow ona wykorzystuje.
Kropelka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |