| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2001-10-12 07:00:59
Temat: Re: chce sie rozwiesc"Barbara" <k...@c...pl> wrote
> Dalczego wytrzymalam tyle lat? bo ja naprawde kochalam,
ale kwiat nie
> podlewany w koncu wiednie
<ciach>
> nie, podjelam tej decyzji teraz, kreci sie to od kilku lat
do niczego Cie nie namawiam, to Twoje zycie, ale na co
czekasz?
cud sie nie stanie, wiesz, ze nie zmienisz juz Tego faceta
ale mozesz go 'wymienic'
(jakby to brutalnie nie zabrzmialo:)
a Ty zmieniajac wszystko możesz przeciez jeszcze zakwitnac
(tak pozostając przy kwiatach:-)
zycie ucieka, a Ty "coraz dłuzszy rzucasz cien",
dzialaj poki jeszcze chcesz, poki jeszcze sie nie poddalas!
just do it!:)
samotnosc we dwoje jest ograniczona, jest slepa uliczka. jak
wiezienie z wlasnej woli...
samotnosc prawdziwa jest otwarta, jest nadzieją na
przyszlosc....
zacznij zyc!
pozdr
Marek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2001-10-12 09:12:27
Temat: Re: chce sie rozwiescMarku!! bardzo dziekuje:))))))))
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-12 15:16:47
Temat: Re: chce sie rozwiesc
Scyzor napisał(a) w wiadomości: <9q2h7k$51h$1@julia.coi.pw.edu.pl>...
>Użytkownik "korab" <k...@c...pl> napisał w wiadomości
>Zastanawia mnie tylko co się stało, że zastanawiasz się jak to powiedzieć
>mężowi... Czy on nie widzi co się święci? To tylko Twoja decyzja? Nie chcę
>wnikać w Twoje sprawy prywatne, ale jeśli mówisz o jego łzach i zapędach
>samobójczych to znaczy, że Cię kocha... A wtedy rozwód jest dość dziwnym
>rozwiązaniem...
I co z tego ,ze on ja kocha?Pytanie czy ona jego kocha.Zreszta niektorzy
kochaja chora miloscia.Kochaja a zarazem mecza swoja druga osobe.Niektorzy
sa zli dla swojego partnera a na pytanie czemu tak robia mowia ,ze nie
wiedza,bo przeciez oni kochaja.....Magda.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-12 15:19:04
Temat: Re: chce sie rozwiesc
p...@p...prv.pl napisał(a) w wiadomości:
<1...@n...onet.pl>...
>napisalas
>> Oczekiwalabym od ludzi z takim doswiadczeniem,
>
>To chyba ode mnie tez ... :)
>
>A powazniej ..
>Zastanow sie 2 000 000 razy, przemysl wszystko od poczatku do
>konca. Twoje zycie potem juz nigdy nie bedzie takie same.
>
>I jesli nadal chcesz to zrobic, to musisz po prostu
>porozmawiac z mezem i powiedziec mu o tym.
>Wiem.. to jest trudne.. ale nie masz wyjscia. Nie mozna
>po prostu sie spakowac i wyjsc (chociaz czasem takie srodki
>tez sa konieczne)
>
>Rozwod to naprawde ciezkie przezycie, zastanow sie czy warto.
>
>pozdrawiam
>piomay
>
Masz racje.Polecam posty Joanny,ktora nie moze sie pozbierac po
rozwodzie.Rozstala sie z mezem a teraz zaluje.....
Magda.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-12 15:23:02
Temat: Re: chce sie rozwiesc
stm napisał(a) w wiadomości: <9q3r4a$mr4$1@sunsite.icm.edu.pl>...
>dzien w ktorym zlozylem pozew byl najtrudniejszym w moim
>zyciu
>(nerwy, miekkie nogi,zalamujacy sie glos)
>dzien w ktorym bylo juz po wszystkim byl najradosniejszym...
>nic juz nie bedzie takie samo.
>wszystko bedzie lepiej.
>
U mnie bylo odwrotnie.Pozew zanioslam w podskokach i w bojowym nastroju.Jak
juz dostalam rozwod nie bylam tak radosna.Dotarlo do mnie,ze w tym momencie
siedem lat z facetem zostalo przekreslone.On byl smutny ,ja tez stracilam
pewnosc siebie.Bylo mi przykro.....tak jakbym zapomniala,ze jak bylismy
razem to omalo co sie nie pozabijalismy.Magda.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-13 09:57:44
Temat: Re: chce sie rozwiesc> To że ktoś mnie kocha, nie znaczy, że ja musze odwzajemniać jego uczucie.
Mam
> prawo do odejścia od tego człowieka, jeżeli nie widze sensu i potrzeby
bycia z
> nim, no chyba że jestem jakimś altruistą który to poświęca sie dla innych.
>
> Piotrek. M.
Piotrze, to chyba nie tak.
To powyzej napisales to nic innego jak
"bede robic co mi sie podoba i odczepcie sie ode mnie".
To -wbrew pozorom- wojna, a nie pokoj, albo rozwiazywnie problemu.
A korab przed czyms ucieka i dlatego stosuje takie hasla.
Ok, moze uciec ale to bedzie ucieczka a nie rozwiazanie.
Fakt, moze ten maz jest nie-do-wytrzymania?
Ja tu widze 2 przypadki (skrajne):
a. maz jest "dziwny", ma jakis problem i zmeczyl juz zone, tak, ze ona nie
chce z nim juz byc
b. bycie w zwiazku doprowadzilo do tego,
ze zaczynaja ujawniac sie jakis problem zony
(jakas pani napisala gdzies np. ze byla "zimna baba")
i ona chce przez to uciec od tego zwiazku!!!!
Ale my do konca nie wiemy! Wiadomo, ze kontaktujac sie tylko z zona,
widzimy jej "krzywdy" a po drugiej jest "okrutnik" i ... stajemy po jej
stronie.
Ale jesli jest to przypadek b. to ... raczej zrobimy zle, stajac po jej
stronie.
Jedno jest pewne, trzeba ruszyc jakies "zasiedziale problemy",
a odpowiadajac, ze "...kazdy ma prawo...", stajemy po jednej ze stron
konfliktu,
sami wchodzmy w wojne! A to nic nie daje, tylko odsowa problem "na potem".
Pozdrawiam, Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-14 14:24:32
Temat: Re: chce sie rozwiesc> "bede robic co mi sie podoba i odczepcie sie ode mnie".
Ja to rozumiem, jak: "bede bronił swoich praw", "bede psotępował w zgodzie z
własnymi oczekiwaniami".
> Ja tu widze 2 przypadki (skrajne):
> a. maz jest "dziwny", ma jakis problem i zmeczyl juz zone, tak, ze ona nie
> chce z nim juz byc
> b. bycie w zwiazku doprowadzilo do tego,
> ze zaczynaja ujawniac sie jakis problem zony
> (jakas pani napisala gdzies np. ze byla "zimna baba")
Tu już musielibysmy sie wgłebić w szczegóły dotyczace tego zwiazku w powiązaniu
ze związkami rodziców tych państwa. Analiza tego dała by nam poglad w to co sie
w tym związku stało... Oczywiście nie jesteśmy gabinetem
psychoterapeutycznym :))
> i ona chce przez to uciec od tego zwiazku!!!!
Na tym etapie naszych rozważań, wiemy, że ta kobieta chce zakończyć związek. I
z tej perspektywy naszej wiedzy daję jej prawo do uczynienia tego kroku. Moim
zdaniem - najlepsze co mogłaby dla siebie w tej sytuacji zrobić, to podjąc
próby analizy tego wszystkiego, co sie działo w jej związku. Może bedzie jej
dane uniknąc podobnych kłopotów w przyszłości. Może być tak, że wyłączną winę
za rozpad związku ponosi jedna tylko osoba, ale w tej sytuacji mozna sobie
zadac pytanie, dlaczego ta druga osoba "wybrała" taką a nie inną (toksyczna)
osobę....
Piotrek. M.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-14 20:29:21
Temat: Re: chce sie rozwiesc
ale wole bys samotna bedac sama niz samotna
> we dwoje, rozumie to ktos?
> nie, podjelam tej decyzji teraz, kreci sie to od kilku lat
>
Rozumiem doskonale.
I mam nadzieję, że to już za mną, chyba załpałam właściwą nitkę.
Będzie dobrze, cokolwiek postanowisz.
W końcu to twoje życie i sama wiesz co będzie właściwsze dla ciebie.
Asmira
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-15 07:55:37
Temat: Re: chce sie rozwiesc"Mrowka" wrote in message
> U mnie bylo odwrotnie.Pozew zanioslam w podskokach i w
bojowym nastroju.Jak
> juz dostalam rozwod nie bylam tak radosna.Dotarlo do
mnie,ze w tym momencie
> siedem lat z facetem zostalo przekreslone.On byl smutny
,ja tez stracilam
> pewnosc siebie.Bylo mi przykro.....tak jakbym
zapomniala,ze jak bylismy
> razem to omalo co sie nie pozabijalismy.Magda.
>
Tak to jest ze wypieramy ze swiadomosci wszystko co zle,
zostawiajac tylko dobre przezycia...
moze to i dobrze bo inaczej bysmy zwariowali albo pozabijali
sie nawzajem...:-)
co bylo to bylo, badzmy otwarci na przyszlosc
ja staram sie nie wracać nawet myślami,
jesli rozmowa zchodzi przez przypadek na moje byłe
małzenstwo
- zmieniam temat :-)
koniec, gruba kreska zeby nie zwariowac i idziemy do przodu
(albo chociaz probujemy stawiac pierwsze kroki uczac sie
niektorych rzeczy od nowa)
posdroovka
Marek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-15 11:16:21
Temat: Re: chce sie rozwiesc> Ja to rozumiem, jak: "bede bronił swoich praw", "bede psotępował w zgodzie
z
> własnymi oczekiwaniami".
Mi sie taki sposob rozumowania zawalil jakis czas temu.
Moje doswiadczenie jest takie: kazdy ma swoj "obszar" do ktorego
jest przywiazany (tak slogan).
Konflikt w malzenstwie (jak kazdy inny) polega na tym,
ze nastepuje "niedogadanie".
Potem ono sie zmienia w Wielka Wojne.
"Terapia" polega na tym, zeby "wyrwac"
czlowieka z jego kregu spostrzegania.
Oczywiscie na sile tez nie jest dobrze,
"pacjent" powinien dac od sobie dobra wole.
Ale generalnie: "terapia" polega na "wywroceniu"
dotychczasowego sposobu spostrzegania czlowieka.
Jest to zwiazane z bolem, utrata, ciepieniem, przerazeniem itp.
(to moje, "amatorskie" spostrzezenia)
Oczywiscie, jest tez tak czasto, ze jedna z osob jest
bardziej winna, delikatnie wciaga druga w problem,
ale zawsze troszeczke winy jest tez po drogiej stronie,
chocby to ze nie zauwazyla ze jest wciagana albo
manipulowana.
I teraz "postepowanie w zgodzie z wlasnymi oczekiwaniami"
nic nie daje (IMO), daje dalsza wojne!!!
Bo nie wywraca nas, nie zmusza do rezygnacji,
ale utwierdza nas w naszym, hermetycznym obszarze.
Szokujace???? Dla mnie strasznie
(wlaszcza jesli jestem strona konfliktu)!
Oczywiscie my o tym marzymy (o tej stabilizacji), ale -szczerze mowiac-
to nie to, to utrzymuje dotychczasowy, "wojenny" status
konfliktu, tj. "nikt nie bedzie wchodzil na moj teren i
wara stad".
> Tu już musielibysmy sie wgłebić w szczegóły dotyczace tego zwiazku w
powiązaniu
> ze związkami rodziców tych państwa. Analiza tego dała by nam poglad w to
co sie
> w tym związku stało...
Wlasnie, analiza. Jeszcze jedno: kiedys tez taka babka napisla
cos-w-tym-stylu
na grupe. A potem dostalem e-mail, od faceta.
Czujesz co sie okazalo? :-)
Babka strasznie "krecila" w zwiazku, a jej "musze odejsc",
bylo zwyklym szantazem, zeby nie naruszac jej,
bardzo pokreconego i hermetycznego stylu zycia.
(ona czywiscie tez nie zdawala sobie z tego sprawy do konca).
> Na tym etapie naszych rozważań, wiemy, że ta kobieta chce zakończyć
związek. I
> z tej perspektywy naszej wiedzy daję jej prawo do uczynienia tego kroku.
W sumie..., tylko jak sobie intuicyjnie mysle,
ona pewnie rownoczesnie nie potrafi :-)
Bo jest pewnie tez uwiklana w gre.
Moze sama ja zaczela?
A teraz moze, chce sie odciac od tego co narozrabiala,
a problem bedzie powtarzac w kolejnych zwiazkach?
Dlatego niespecialnie jestem za "wspieraniem"
tej pani, jesli nie powie prost jakie sa je zarzuty.
Ok, tak tylko chcialem "pogrzebac w temacie",
i pokazac jeden wniosek ktory mnie strasznie
zszokowal jakis czas temu:
ze utrzymywanie naszego statusu i naszych "praw"
prowadzi do wojny, a "uzdrowienie" czesto jest
rownoznaczne z utrata "naszych praw",
z placzem, refleksja, upadkiem.
Dla mnie to okropne, ale ... gdzies... tam... widze
w tym jakis sens :-)
Przerazajace jest to, ze to co "zbudowalismy"
w naszym zyciu (np.stabilizacja)
to ... stwarza daje nam cierpienie.
pozdrawiam! Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |