Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!lublin.pl!news.onet.
pl!not-for-mail
From: "agulka" <a...@e...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: czy to depresja??
Date: Sat, 1 Feb 2003 23:38:02 +0100
Organization: news.onet.pl
Lines: 73
Sender: a...@o...pl@jp10a.elknet.pl
Message-ID: <b1hi8u$bu4$1@news.onet.pl>
NNTP-Posting-Host: jp10a.elknet.pl
X-Trace: news.onet.pl 1044139102 12228 213.76.169.71 (1 Feb 2003 22:38:22 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 1 Feb 2003 22:38:22 GMT
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2417.2000
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2314.1300
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:185010
Ukryj nagłówki
dwa tygodnie temu mialam wrazenie ze zawalil mi sie swiat i runal na glowe a
najwazniejsze osoby w moim zyciu sie ode mnie odwrocily. juz nic nie bedzie
jak bylo. czuje wszechogarniajaca beznadziejnosc. juz nie mam nadziei na
poprawe. jak mysle o przyszlosci widze tylko czarna pustke. rzadko mi sie to
zdarza ale w tej chwili nie widze wyjscia, nie widze mozliwosci na poprawe.
czuje sie jak w sytuacji bez wyjscia - tak musi byc. moj swiat musial sie
zawalic i juz nigdy nie wstanie. moze kiedys sie poprawi ale nigdy nie
bedzie tak samo. nigdy juz nie bedzie dobrze.
nie radze sobie z tym problemem. pierwszy raz w zyciu czuje ze cos mnie
przerasta. ze nie poradze sobie z tym sama. a co najgorsze - nie widze checi
pomocy, nadziei na poprawe u innych.
zaczynam sie ciagle bac. ciagle sie boje - spotkan z ludzmi, rozmow,
odbierania telefonow, wchodzenia na gg. boje sie co sie dzis strasznego
stanie i znowu zrzuci mnie z kiepsko wybudowanego w pare dni, watlego
niby-spokoju. i co chwila cos takiego sie znajduje. i znowu czuje ze lece w
dol i mam coraz mniej sil zeby sie podniesc. dzis stalo sie to po raz
koeljny. ale dzis juz nie mialam sily wmawiac sobie ze wszystko bedzie
dorbze. nie chcialo mi sie, i tak bym w to nie uwierzyla. to do mnie
niepodobne - zawsze bylam optymistka ktora sama radzila sobie z problemami.
z powodzeniem. ale rpzestalo mi wychodzic.
- nie wierze juz w poprawe
- przyspieszyl mi sie okres o 2 tygodnie
- schudlam
- nie mam apetytu wogole, zdarza sie z epodchodze do stolu i po 2 kesach
czuje odruch wymiotny (czesto ostatnio go czuje) i mowie ze juz nie chce. a
cale zycie kochalam jesc w pelnym tego slowa znaczeniu
- ciagle boli mnie glowa
- zoladek z niewiaodmych powodow odmawia posluszenstwa a mi chce sie w
najgorszych chwilach wymiotowac, czuje jakbym sie dusila
- mam problemy z zasypianiem, budze sie tez za wczesnie
- jestem czesto przygnebiona, nie mam juz na nic ochoty, nawet wstac, zrobic
cos do jedzenia. po prostu ciagla ebznadziejnosc
- ciagle jestem dziwnie zmeczona. poza tym mecze sie szybko - zdarza sie ze
po wejsciu jedno pietro wyzej nie moge juz isc dalej a serce mi wsykakuje z
piersi
- wiem ze oskarza sie mnie o rzeczy ktorych nie zrobilam. mowi sie o mnie
jako o czlowieku zlym. ale ja mam, a raczje mialam swiadomosc ze nie jestem
zla. ze to niesprawiedliwe. niestety zaczynam kierowac sie an myslenie ze
jestem zlosliwym egocentrykiem. cos gdzies krzyczy mi jeszcze resztakmi sil
ze nie, ze to nieprawda, ze kocham pomagac ludziom. ale ludzie mnei
przkeonuja powoli ze jestem kwitesencja zla. a ja w to wierze! :( obarczam
sie winami ktore zawsze wydawaly mi sie niemoimi winami...
- placze przynajmniej 2 razy dziennie. bardzo latwo mnie przygnebic i
doprowadzic do placzu
- mam mysli samobojcze. nie to ze chcialabym samobojstwo popelnic - ale mam
takie mysli. ze 2 razy dziennie. co by bylo gdybym skoczyla z okna? co by
bylo gdybym wpadla pod samochoid? co by bylo jakbym...? itd. nie chce ich
ziszczac ale nawiedzaja mnei czesto. ze to bylaby ucieczka
- ciezar ktory mnie przytlacza nie mija juz przez drugi tydzien. probuje sie
podneisc ale coraz mniej mi sie chce, coraz mniej w to wierze. czuje ze mnie
to autentycznie przerasta. nie mam mocnej psychiki, nie radze sobie z tego
typu problemami
- miewam hustawki nastrojow. jestem chwile nawet zadowlona, i za chwile
placze
- brak mi ochoty na cokolwiek. mam czesto chec polozyc sie i obudzic za 2-3
tygodnie. polozyc sie i zapomniec. niech swiat trwa dalej - sam. sam
rozwiazuje swoje problemy, bez mojego udzialu. moze tak wszytsko sie ulozy
samo. bo ja nie mam sily juz walczyc o poprawe
- coraz trudniej mi podejmowac decyzje. nawet pytabie "w co sie ubrac?"
staje sie dla mnie wielkim problemem (a nie bywalo wczesniej). juz w nicyzm
nie czuje sie dobrze. nie ma jak kiedys "zaloze to bo w tym zawsze slicznie
wygladam". wsyztsko wydaje mi sie brzydkie, beznadziejne, zwykle...
- nie widze juz swoich mozliwosci. powoli mam wrazenie ze staje sie
bezuzyteczna - juz nic nie umiem, nie umiem nawet utrzymac kontaktu z bliska
osoba
- nie bawia mnie juz moje ulubione czynnosci - ukochane plywanie czy nawet
jedzenie... po prostu nic sie nie chce
- ciagly niepokoj
pytanie brzmi - czy to juz depresja?? zazanczam ze stan ciagnie sie drugi
tydzien - to nie chwilowe przygnebienie.
|