Strona główna Grupy pl.sci.psychologia felieton Mn - wiara

Grupy

Szukaj w grupach

 

felieton Mn - wiara

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-07-08 14:07:07

Temat: felieton Mn - wiara
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora


On Mon, 8 Jul 2002 12:01:47 +0200, Duch wrote:

>Cos czuje przez skore, ze nie podoba ci sie sposob zycia -
>ani ten z zakazami ateisty, ani ten "przyswajanych zasad" religji.
>Zgoda?
>Masz jakas alternatywe? Jak zyjesz?
>

Odpowiem Ci tak:)


////////////////////////////////////////////////////
////////////////////////





MOJA WIARA I JEJ WERTEPY


"Nie pytaj Boga o drogę do nieba, bo wskaże
najtrudniejszą."
- Stanisław Jerzy Lec



Jak to zwykle bywa przy zażartych dyskusjach na temat
potrzeby i uzasadnienia wiary dla jednych, a sceptycyzmu ze
strony ateistów, młody człowiek, definiujący się jako ateista
wierzący w naukę taką jak, biologia, fizyka, genetyka, chemia,
itd., szczerze przyznał, że zupełnie nie potrafi zrozumieć jak
w erze techniki i wszelakiego naukowego postępu można wierzyć w
coś ponadto. Bez żadnej ironii czy krytyki, a całkiem na serio
postawił na dyskusyjnym forum pytanie: na czym polega specyfika
ludzi wierzących? Odpowiedziałam mniej więcej tak:

Z całym szacunkiem dla Twego pytania, będącego ogniwem
szerszego zagadnienia, jakim jest pytanie o sens własnego
życia, jedno Ci tylko mogę odpowiedzieć - na te pytania nikt
nie odpowie za Ciebie. Sam musisz dojść po życiowych
przejściach, po głębokich przemyśleniach, po porównaniu
własnego życia z życiem innych do zdefiniowania - czym dla
Ciebie jest, może być, o ile w ogóle ma być - Twoja wiara.
Wiara to poszukiwanie, tu nie ma gotowców. Stawiasz pytania,
szukasz, jest w Tobie ciekawość prawdy, a być może też jakaś
tęsknota za Ideałem. Jesteś na najlepszej drodze, nie ustawaj w
wysiłku poszukiwań.

Padły jednak i inne, zdecydowanie bardziej agresywne
głosy, odwołujące się do logiki i pragmatycznego myślenia,
nazywając wiarę, ni mniej, ni więcej, jak asekuracyjnym
wymysłem. Tu mną trochę trząchnęło. Poczułam gorącą potrzebę,
by takiemu stawianiu kwestii czyjejkolwiek wiary ostro się
przeciwstawić.

Powtórzę tu raz jeszcze: wiara człowieka jest jego
najbardziej osobistą, nie zawaham się tu użyć określenia -
intymną sprawą! Niech inni, ci niewierzący, postarają się to
respektować i nie wchodzić z buciorami do czyichś najbardziej
duchowych przekonań. Zestawienie dwóch pojęć: "wiara" i
"wymysł" jest bardzo niedelikatne, delikatnie rzecz ujmując.
Nikt nikogo w tej kwestii nie przekona (chyba, ze sekciarze, ci
mają wypróbowane techniki drenażu mózgów), niech więc każdy
zostanie przy swoim. Respektuję bez żadnych zastrzeżeń osoby
niewierzące, jak również wyznawców innej wiary, tego samego
oczekuję co do moich światopoglądowych przekonań. Są ludzie
uparci lub w jakimś sensie "nawiedzeni", którzy za wszelką cenę
pragną przekonać wszystkich inaczej myślących co do
prawdziwości jedynie swoich własnych przekonań. Według mnie
jest to bez sensu, z zasady bywa źródłem ostrych napięć,
pyskówek czy tylko zadrażnień. Niech każdy te sprawy przemyśla
samotnie, w skupieniu, zgodnie ze swoim rozsądkiem czy też
sumieniem - jak tam już komu wygodniej.

Ktoś inny, odniosłam wrażenie, nieźle poturbowany przez
nie najłatwiejszy los, wyraził żal i smutek, że nie potrafił
wzbudzić w sobie wiary, a nawet nie ukrywał poczucia zazdrości
wobec ludzi głęboko wierzących - wiara w trudnych chwilach, to
podparcie, ucieczka, gdy wszystko się wali, gdy świat nam
ucieka spod nóg.

Musiałam zaoponować, bo nie na darmo przecież przeszłam w
poszukiwaniu wiary przez wcale niemałe wertepy. Pewną rolę
odegrali tu księża, do których zwróciłam się o pomoc w duchowym
nawróceniu, a którzy jedynie karcąc moje dotychczasowe grzeszne
życie, odesłali mnie z kwitkiem z powrotem na manowce. Jakoś
nie miałam szczęścia, przez długie lata nie udało mi się trafić
na wyrozumiałego i opiekuńczego pasterza. Może właśnie o to
chodziło, żebym musiała do swej wiary w bólu i po omacku
dotrzeć sama?

Nie zawsze tak jest, jak mówi powyżej ta rozgoryczona
osoba, że Bóg jest ucieczką i wsparciem w trudnych chwilach.
Dla mnie Bóg nie był zbyt łaskawy - wysyłał mi
najtragiczniejsze jak można życiowe kopy. Jeden po drugim. W
swojej rewolcie, ogromnym cierpieniu i przeogromnej pysze,
właśnie wtedy, kiedy było mi najciężej, odwróciłam się od Boga.
"Obraziłam się". Zwątpiłam. Nie rozumiałam, dlaczego właśnie
mnie tak ciężko doświadcza, czułam się niesprawiedliwie i
niezasłużenie skrzywdzona. Jedno, co czułam to protest, gniew,
głęboką urazę. A Bóg mi nie uległ, dawał mi kolejne i kolejne,
jakże bolesne życiowe lekcje.

Jest taki wiersz: "Ślady na piasku", nie będę go
komentować, nie znam nawet autora, ale odbieram go, jakby był
skierowany właśnie do mnie:

"We śnie
szedłem brzegiem morza
z Panem,
oglądając na ekranie nieba
całą przeszłość mego życia.
Po każdym z minionych dni
zostawały na piasku dwa ślady
- mój i Pana.
Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad,
odciśnięty w najcięższych dniach mego życia.
I rzekłem:
"Panie, postanowiłem iść zawsze z Tobą,
przyrzekłeś być zawsze ze mną,
czemu zatem zostawiłeś mnie samego
wtedy, gdy było mi tak ciężko?
Odrzekł Pan:
"Wiesz synu, że cię kocham
i nigdy cię nie opuściłem.
W te dni, gdy widziałeś tylko jeden ślad,
ja niosłem ciebie na moich ramionach."

Trzeba mi było lat, by zrozumieć, zaakceptować,
przebaczyć, zaufać. Jak ta córka marnotrawna zapragnęłam wrócić
na drogę zbliżającą mnie do Niego. Zapewniam, że nie było to
łatwe. Za to teraz na pewno jest mi lżej. Wydaje mi się, że
powoli odkrywam sens mojej egzystencji, wsłuchuję się w nagle
słyszalny zew, próbuję iść za tym głosem. Przestałam być
wreszcie zagubioną, szarpiącą się na wszystkie strony bezbronną
owieczką. Wydaje mi się, że wiem więcej o sobie i celowości
wyznaczonej mi życiowej drogi.

Gdy szarpałam się na prawo i lewo, zwróciłam się do kilku
księży, by jako tej zagubionej owieczce, pomogli mi znaleźć
drogę do Boga. Nie pomógł mi nikt! Jedno, co stawało
niezmiennie na tapecie, to fakt, że żyję w śmiertelnym grzechu,
nie mając ślubu kościelnego z moim mężem. A byliśmy wtedy już
grubo ponad dziesięć lat po ślubie i mieliśmy dwójkę
dorastających dzieci. Do czasu kościelnego ślubu - separacja od
łoża! - tylko tak mogę wrócić do łask bożych. Było to jedyne
przesłanie, nauczka i konkretna, cholernie konkretna rada dla
osoby, która przyszła wyrazić całą swą tęsknotę za Bogiem -
wstrzymać współżycie! Uznałam to za karygodny brak zrozumienia
ze strony przedstawicieli religii. Religii, w której zostałam
wychowana, od której odeszłam i do której zapragnęłam wrócić. I
wtedy zrozumiałam, że wiara to jedno, a religia - jej ziemscy
przedstawiciele - to drugie.

Zrozumiawszy to, zaczęłam samotną, mozolną, usłaną
kamieniami moją wędrówkę ku Bogu. Spotkałam Go w pół drogi.
Dopiero teraz czuję się spokojna, ufna i szczęśliwa. Z wiarą
jest jak z życiem: dla jednych - proste, oczywiste, usłane
różami, dla innych to długa i pełna niebezpiecznych wertepów
droga. Zapewne wiele jeszcze takich wertepów przede mną, ale
teraz już nie ustanę. Czuję się silna i pewna swego życiowego
drogowskazu. Zrozumiałam jedno: zwątpienia nie są naganne ni
bezcelowe, nawet błądzenie w ciemności może prowadzić ku
światłu. Chcę wierzyć jak Mikołaj Gogol, który zapewnia: "Bogu
bliższy jest skruszony grzesznik, niż pełen pychy święty."





Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka





--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-07-08 19:07:06

Temat: Re: felieton Mn - wiara
Od: "NEVERMORE" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Magdalena Nawrocka"

> Gdy szarpałam się na prawo i lewo, zwróciłam się do kilku
> księży, by jako tej zagubionej owieczce, pomogli mi znaleźć
> drogę do Boga. Nie pomógł mi nikt! Jedno, co stawało
> niezmiennie na tapecie, to fakt, że żyję w śmiertelnym grzechu,
> nie mając ślubu kościelnego z moim mężem. A byliśmy wtedy już
> grubo ponad dziesięć lat po ślubie i mieliśmy dwójkę
> dorastających dzieci. Do czasu kościelnego ślubu - separacja od
> łoża! - tylko tak mogę wrócić do łask bożych. Było to jedyne
> przesłanie, nauczka i konkretna, cholernie konkretna rada dla
> osoby, która przyszła wyrazić całą swą tęsknotę za Bogiem -
> wstrzymać współżycie! Uznałam to za karygodny brak zrozumienia
> ze strony przedstawicieli religii. Religii, w której zostałam
> wychowana, od której odeszłam i do której zapragnęłam wrócić. I
> wtedy zrozumiałam, że wiara to jedno, a religia - jej ziemscy
> przedstawiciele - to drugie.


Widzę, Magdaleno, że masz zdrowe podejście do religii -
polecam Ci więc bardzo dobrą książkę "Nie i amen",
także "zdrowo wierzącej", U. Ranke-Heinemann.

Oto mały fragmencik, nawiązujący niejako do tego,
co powyżej przytoczyłam z Twego felietonu.

<< Sztuczność i nienaturalność związaną z pogańsko-katolicką mentalnością
dotyczącą składania ofiar przejawia także Jan Paweł II. Na Międzynarodowym
Kongresie Teologii Moralnej w Rzymie w dniu 12 listopada 1988 roku
powiedział: "Także w odniesieniu do chorych na AIDS, albo osób pragnących
stosować środki zapobiegające ciąży dla uchronienia się przed chorobą
zmniejszonej odporności immunologicznej" nauka moralna Kościoła "nie
dopuszcza żadnych wyjątków. Takie odrzucenie nauki moralnej Kościoła
dezawuowałoby Krzyż Chrystusa." I tak Carlo Caffarra, tuba papieża i
kierownik Papieskiego Instytutu ds. Małżeństwa i Rodziny dodaje: Jeżeli
zainfekowany małżonek nie jest w stanie zachować dożywotniej "pełnej
wstrzemięźliwości", będzie lepiej, jeśli zainfekuje swoją żonę, niż gdyby
miał użyć prezerwatywy, albowiem "uszanowanie wartości duchowych, takich jak
sakrament małżeństwa, należy przedłożyć nad dobro życia.">>



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-09 15:08:01

Temat: Re: felieton Mn - wiara
Od: "Duch" <a...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

>
> On Mon, 8 Jul 2002 12:01:47 +0200, Duch wrote:
>
> >Cos czuje przez skore, ze nie podoba ci sie sposob zycia -
> >ani ten z zakazami ateisty, ani ten "przyswajanych zasad" religji.
> >Zgoda?
> >Masz jakas alternatywe? Jak zyjesz?
> >
>
> Odpowiem Ci tak:)

Dzieki, odpowiem na Twoje,
ale jeszcze od siebie...

To co pisalas o (powiedzmy) nie za dobrych ateistach i religijnych...
Troche sie z tym nie zgodze, ale wyjasnie dlaczego....

Piszesz mniej wiecej tak: "ateisci maja wade",
"wierzacy maja wade", he! - nie wydaje mi sie...,
za to mysle, ze problem lezy gdzie indziej

Problem jest w tym, ze powstalo swiat masowy:
telewizyjno/gazetowy i duzo "nalepek".

Gdzies pare osob z jakas wiara: to juz sekta
Gdzies wesoly czlowieczek - pedal
Kobieta opiekuje sie domem: kura domowa

I nawiazujac do Twojego:
-wierzacy, be!, tarza sie w winie i grzechy
-ateista, be! bo cos-tam, cos-tam

Po prostu nie ma sie czego przyczepic, zeby nie bylo be! :-))
Wszystko zostalo w pewnym sensie "oplute".

Ludzie juz nie zyja, tylko wskazuja poluchem innych pokazujac jakie to
be i tak siebie dowartosciowuja.
To taka troche choroba spoleczenstwa - ja tez w tym uczustnicze!

Dyskutuje z Toba (rownolegle), na tema posiadania broni.
Wskazujesz wady systemu (powiedzmy: amerykanskiej wolnosci)
w ktorym niby jest wolnosc, a niestety trzeba miec postolet pod poducha.

Znowu cos: be! :-))

Ok, to jest be, ale moje pytanie wlasnie: Gdzie jest to "lepsze"????

Nie rozumiem tego do konca ale to jest taka "choroba spoleczna"
XXI wieku.
Boimy sie z czymkolwiek utozsamic, bo to be!,
rownoczesnie jestesmy w depresji,
rownoczesnie wszystko ladnie krytykujemy w swietym oburzeniu ,
czesto rozwnoczesnie nasz zyciorys nie jest wcale taki rozowy :-)
i czesto rownoczesnie gdy sami jestemy podstawieni w
sytuacji kiedy wreszcie my mamy cos zrobic,
stoimy bezradni, wspogladajc na innych :-))

(Ty akurat nie :-) )

Nie wiem czemu tak sie stalo, staram sie isc pod prad...

O! Mam przyklady:
Kupilem sobie ruskie biegowki (tanie) i biegam na nich (w zimie :-) )
w stroju ze szmatexu (jest ok) po parku.
Jade sobie pewnego razu, siedzi wyszczekana mlodziez
pali fajany i slysze: biegowki ok, ale nie tak jak ten koles (czyli ja).
Narty powinny byc (powiedzmy) atomiki, kijki bajery-rowery,
stroj powinien byc firmowy, (adidas?), goretex, i oczywiscie
nie tu w parku, najlepsze trasy sa pewnie w Alpach...

Siedza, nogi na lawce (brudza), pala fajany (za pieniadze matki)
i delibreuja..., dobijajac w sowjej slusznosci mnie-"cieniarza". :-))


Ale po co o tym pisze... w nasze glowy "wbily" sie pewne
pojecia: "homoseksualista", "kura domowa",
ale czesto one maja prawie nic wspolnego z rzeczywistaocia.

Tak samo jak sen o "wolnosci amerykanskiej" - w praktyce
pistolet lezy pod poduszka.

Za bardzo bujamy w oblokach i to jest problem.

Oczywiscie po czesci bujamy, sa jeszcze osoby ktore
ujezdzaja sobie na wadach innych jak na lysej kobyle...
(tak jak Ci krytykanci moich nart).
IMO, tacy sa "najgorsi", czuja sie pewnie, ale
prawda jest taka, ze sami sa w bagienku i je tworza (trudno).
Nie lubie tego...
(ale to nie Ty, chcialem przedstawic w szerszym kontekscie)


> Bez żadnej ironii czy krytyki, a całkiem na serio
> postawił na dyskusyjnym forum pytanie: na czym polega specyfika
> ludzi wierzących?

Dobre pytanie, aktualne do dzisieszych czasow :-)

> Sam musisz dojść po życiowych
> przejściach, po głębokich przemyśleniach, po porównaniu
> własnego życia z życiem innych do zdefiniowania

Wlasnie :-)
Podczas kryzysow najczesciej poznaje sie co to "wiara".
Okazuje sie ze nie jest wazne ze mam samochod za 50tys.
tylko, ze majac go chce zyskac status w srodowisku w
ktorym zyje, tak naprawde chce byc kochanym i szanowanych.
Okazuje sie ten samochod jest wyrazem mojej tesknoty
za miloscia.
Okazuej sie ze rzadzi milosc, potrzeba akceptacji w grupie,
strach przed odrzucieniem.
Ksztalt samochodu, model i cena to tylko skutki....
wewnetrznej gry, wewnetrznych, ukrytych pragnien.
Najczesciej w kryzysie Czlowiek zaczyna to spostrzegac,
dostrzega, ze swiat jest inny niz sie wydaje powierzchownie
inny jest sens wszystkiego. Gdzie religja?
Jeszcze kroczek dalej - tam gdzie pojawia sie o pytanie o sens zycia,
jakas "idee wiadaca", itd., ktora tak jak pragnienie akceptacji, milosc
jest w nas, czy chcemy czy nie.
Zgoda?

Jak bedzie czas, moze cos napisze jutro...

Pozdrawiam, Duch



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-07-09 15:33:31

Temat: Re: felieton Mn - wiara
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora

On Tue, 9 Jul 2002 17:08:01 +0200, Duch wrote:

>
>Jak bedzie czas, moze cos napisze jutro...
>

Napisz, napisz. Czytam Cie z cala uwaga i widze, ze sie z Toba prawie w stu
procentach zgadzam/)

serdecznie,


Magda N




--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Jak rozwiązać konlikf?
WCZASY I KURS ROZWOJU SAMOSWIADOMOSCI I TAROTA I STOPNIA
felieton MN - Babunia
felieton MN - wojny
Coś o głupocie

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »