| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-07-08 11:11:05
Temat: felieton MN - Babunia
Z PAMIĘTNIKA BABUNI
"Nie możesz być silniejszy od przeznaczenia."
- Eurypides
Już nie wiem jak to było. Chyba czyjaś ciepła refleksja o
jakiejś wyjatkowo żywotnej staruszce, przywołała to zakurzone
już trochę wspomnienie mojej własnej babci. Wspomnienie pełne
miłości i tęsknoty. Leokadia, czyż nie piękne, staromodne imię?
Babcia Lodzia odeszła, przeżywszy 91 lat. Urodziła się więc w
drugiej połowie jeszcze zeszłego wieku, w 1878 roku, jeśli
dobrze liczę.
Przeżyć prawie sto lat w warunkach bardzo trudnych,
zwalczając dotkliwą materialną biedę najcięższą pracą, oj, nie
każdemu coś takiego się udaje. Wychodząc za mąż, miała zaledwie
16 lat, w sensie dojrzałości fizjologicznej, z tego, co wiem,
nie była jeszcze nawet kobietą. Widać w tamtych czasach
wypuszczało się córki jak najwcześniej z domu, pewnie tylko
zresztą z tych biedniejszych domów.
W Swoim życiu kobiety wydała na świat piętnaścioro (!!!)
dzieci. Ostatnia ciąża przytrafiła się Babci w wieku 55 lat.
Rodziła synów i córki, dzieci umierały pewnie trochę z biedy
jak i chorób, chorób nawet dzisiaj banalnych, a które w tamtych
czasach były nieuleczalne. Dwóch synów młodzieńców stracili
Niemcy pod ścianą warszawskiej kamienicy, dwoje innych zaginęło
bez śladu podczas Powstania. Babcię przeżyło zaledwie dwoje
dzieci: moja Mama i brat.
Babcia Lodzia uwięziona wraz z mężem, córka i kilkuletnim
wnuczkiem przeżyła Oświęcim. Opowiadała mi po latach, wciąż z
ogromnym upokorzeniem i bólem, jak młoda Niemka uderzyła Ją
kolbą karabinu w twarz, kiedy to Babcia usiłowała przemycić
kartofla z własnej racji przez druty odzielające Ją od córki i
małego Jureczka. Została Babci głęboka, brzydka blizna po tym
uderzeniu. Została też bolesna pamięć.
Za to niemieckiemu chirurgowi - opowiadała - zawdzięczała
życie. Gdy wobec wyjątkowo złośliwego raka zżerającego pierś
Babci polscy lekarze byli bezradni i właściwie wydali na Nią
wyrok, Niemiec wyciachując Babci pół torsu wraz ze
śmiercionośnym mięsakiem, darował Jej jeszcze w ten sposób
ponad dwadzieścia lat życia. Wciąż nie najłatwiejszego życia,
jednak tego Niemca Babcia wspominała z wdzięcznością.
Całe Swoje życie Babcia Lodzia ciężko pracowała. Zatyrane
życie prostej kobiety. Kiedy słuchałam Jej opowieści, trudno mi
było wprost uwierzyć, że niepozorna kobieta, kobieta umęczona
ciążami, porodami do takiego wysiłku jest zdolna. Babcia łapała
się dosłownie wszystkiego, by móc wyżywić Swoją dziatwę.
Pracowała kolejno w rożnych fabrykach, a do domu - nędznej,
wilgotnej oficyny - brała jeszcze od ludzi pranie.
Do końca życia, nawet gdy już nastały mechaniczne pralki,
balia z grzaną w kotłach wodą, tara, mydło ucierane na tarce,
krochmal domowej roboty i farbka były prawdziwą Jej obsesją.
Zdarzało się podczas wizyt Babci w naszym domu, kiedy moja Mama
choć na krótko zostawiała Babcię samą, natychmiast zaczynało
się generalne pranie. Babcia Lodzia bez litości wyciągała
poukładaną w szafach upraną we "Frani" bieliznę, by uprać ją
raz jeszcze - tradycyjnie i jedynie skutecznie. To óbabciusiowe
pranieó do dzisiaj kojarzy mi się z duchotą kłębiastej pary,
odorem chlorku i, co najdziwniejsze, ze smakiem kapuśniaku.
Dlaczego zawsze, ale to zawsze, gdy w domu było pranie, na
obiad był właśnie kapuśniak, nigdy jakoś nie udało mi się
zrozumieć.
Moja Babcia nigdy się na nic nie skarżyła, nie biadoliła
nad Sobą. Gdy opowiadała mi o Swoim życiu i mnie od tej
opowieści włosy stawały dęba ze zgrozy, dla Niej wszystko było
naturalne, normalne, bez najmniejszego wysiłku akceptowała ból
życia, nawet więcej, była człowiekiem najbardziej pozytywnym,
optymistycznym i jednocześnie bojowym, jakiego w życiu
poznałam. Zawsze zajęta, zawsze w biegu. Miała siły na wszystko
i dla wszystkich przy każdej okazji coś do ofiarowania: a to
pajęcze szydełkowe serwetki lub firanki, a to zaoszczędzonego
dolara przysłanego przez siostry zza oceanu, gdzie wywędrowały
za chlebem, a to parę złotych dla wnuczki Magdy - biednej
studentki, żeby miała na papierosy, chociaż papierosiska -
ubolewała - to takie przecież świństwo.
Za to od małego kieliszka Babcia nie stroniła. Zawsze
powtarzała, że dobrze Jej starym kościom robi pięćdziesiąteczka
czyściochy. I chyba miała racje, może właśnie to Ją tak
świetnie konserwowało? Miała już 84 lata, gdy połamała Sobie
żebra, spadając z krzesła przy wieszaniu firanek i, o dziwo, ku
ogromnemu zdumieniu pesymistycznych lekarzy kości zrosły się
szybko jak u młodej dziewczyny, niebywale.
W rok później, już mocno niedowidząca i niedosłysząca, a
ciągle w biegu na skróty, dostała się pod tramwaj na
Marszałkowskiej. Na szczęście tramwajarz zahamował w porę, a
Babcia podrywając się z szyn, pierwsze co sprawdziła, czy
wiezione w torbie ze wsi jajka aby się nie potłukły, a już
uspokojona, wyzwała jeszcze nieszczęsnego tramwajarza od
nieudolnych młokosów.
Sama pamiętam jak niesamowicie przejęta odpowiedzialną
misją eskortowania Babci po wizycie u nas w domu do Warszawy,
niemal nie niosłam Jej na rękach, taka zdawała się kruchutka i
słaba, aż do momentu, gdy na przystanek po drugiej stronie
ruchliwej ulicy podjechał babciusiowy trolejbus, Babcia rzuciła
się jak fryga, wskakując do pojazdu niemal w biegu. Nagle
znalazłam się sama, całkiem głupia wciąż jeszcze na krawężniku,
podczas gdy Babcia machała mi wesoło spoza szyby. Nic z tego
nie rozumiałam wtedy, a chyba i dzisiaj nie wiele więcej
rozumiem... Skąd się w kimś bierze taka życiowa odporność, taki
hart ducha? Kochana Babcia, dobra Babcia, wspaniała kobieta.
Choć przeżyła 91 lat, bardzo żałuję, że opuściła mnie tak
wcześnie.
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-07-08 11:44:42
Temat: Re: felieton MN - Babunia
Użytkownik "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr> napisał w wiadomości
news:20020708111017.XDEN4240.viefep11-int.chello.at@
jupiter.micznet.fr...
>
> Z PAMIĘTNIKA BABUNI
>
>
> "Nie możesz być silniejszy od przeznaczenia."
> - Eurypides
/.../
mi wesoło spoza szyby. Nic z tego
> nie rozumiałam wtedy, a chyba i dzisiaj nie wiele więcej
> rozumiem... Skąd się w kimś bierze taka życiowa odporność, taki
> hart ducha? Kochana Babcia, dobra Babcia, wspaniała kobieta.
> Choć przeżyła 91 lat, bardzo żałuję, że opuściła mnie tak
> wcześnie.
Ile jeszcze rzeczy nas łączy, Magdo..
choć nie zapominam o tym, co nas dzieli;), ale to drobiazgi.
Znów pomyślałam o swojej Babci, dzięki której chyba w ogóle żyję
i wierzę, że jest zawsze obok mnie.
Niedawno zakwitły w moim ogródku kwiatki, które kiedyś,
przed 15-tu chyba laty Ona mi przyniosła.
Mam też najlepszą pod słońcem motyczkę, właśnie od niej.
Służy mi już tyle lat..
Babcia to było bezpieczeństwo i bezwarunkowa miłość,
ale nie ślepa.. , ciepła kawa na śniadanie i dobre słowo
w każdej sytuacji...Kiedy ona zmarła, zrobiło się tak sieroco..
choć moi rodzice żyją do dziś.
Pozdrawiam, Magdo i życzę Ci wielu sił, jak i sobie.
Oby nasze Babcie nie opuszczały nas nigdy
i czekały na nas Tam..
Eva
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-08 14:26:27
Temat: Re: felieton MN - BabuniaOn Mon, 8 Jul 2002 13:44:42 +0200, EvaTM wrote:
>Pozdrawiam, Magdo i życzę Ci wielu sił, jak i sobie.
>Oby nasze Babcie nie opuszczały nas nigdy
>i czekały na nas Tam..
>
Dziekuje Ci Ewo i najserdeczniej pozdrawiam.:)
Magda N
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |