Strona główna Grupy pl.sci.psychologia fundamentalizm to coś dla półmózgów

Grupy

Szukaj w grupach

 

fundamentalizm to coś dla półmózgów

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 13


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2008-11-18 22:48:38

Temat: fundamentalizm to coś dla półmózgów
Od: "cbnet" <c...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

<<... chcę również Ciebie przekonać (ale nie zmuszać) do odrzucenia tego
wszystkiego, co ci do wierzenia narzucono - mam tu na myśli nie tylko
religię, ale również ateizm/racjonalizm. Pozbądź się tych przekonań czym
prędzej, szczególnie, jeśli głęboko wierzysz, że idziesz jedyną słuszną
drogą - wiary lub rozumu.

Żaden ekstremalny światopogląd nie może być prawdziwy, ponieważ jest rzeczą
oczywistą, że ekstremizm jako taki kłoci się z rozumem. Ekstremista tu
fundamentalista. Fundamentalizm dotyczy nie tylko religii. Można być również
fundamentalistą materialistycznym (ateistycznym).

Człowiek, kierujący się wyłącznie racjonalizmem jest swego rodzaju
półgłówkiem. Mówiąc wprost: jest odwrotnością półgłówka religijnego. Każdy
półgłówek, co oczywiste, używa tylko polowy mózgu, zamiast całego, a to
naprawdę duża strata.. Aby zrealizować pełnię człowieczeństwa należy
posługiwać się obiema półkulami mózgowymi, zarówno racjonalną, jak i
intuicyjną. Intuicja to wiara pojmowana jako zaufanie do niezdefiniowanej
Siły Wyższej, jakkolwiek pojmowanej, mądrze, choć nie zawsze w zrozumiały
sposób, kierującej naszym życiem.

[...]
Mimo, że pochodzę z rodziny od wielu pokoleń racjonalistycznej i
ateistycznej i mimo, że jestem racjonalistką, nie jestem jednak ateistką.

To, że nie jestem ateistką nie znaczy bynajmniej, że nawróciłam się na
katolicyzm. Nic z tego. Jestem osobą wolną od wszelkich, zarówno
religijnych, jak i ateistycznych iluzji.

Nazywając siebie racjonalistką mam na myśli fakt, że w przeciwieństwie do
innych, rzekomych, a w rzeczywistości zaślepionych przez wyznawany
światopogląd "racjonalistów" myślę zupełnie samodzielnie i w sposób nie
ograniczony przez jakikolwiek (zarówno religijny, jak i ateistyczny)
światopogląd. W dzieciństwie nie posyłano mnie na lekcje religii ani nie
prowadzano do kościoła. Wzrastałam w atmosferze zupełnej wolności duchowej i
intelektualnej i nikt nigdy nie kontrolował moich lektur ani zainteresowań,
mogłam więc czytać dosłownie wszystko, co mnie interesowało.

Stanowię żywe zaprzeczenie teorii głoszonych przez katolickich moralistów,
wmawiających ludziom, że wychowanie w wartościach niechrześcijańskich (a
zwłaszcza w ateizmie) prowadzi do moralnego upadku lub rozpasania.

W przeciwieństwie do tego, co agresywnie wmawiają mi chrześcijańscy
demagodzy w mojej rodzinie nie było złodziei, rozpustników, pijaków,
morderców, prostytutek ani egoistów dbających wyłącznie o swoje interesy.
Wszyscy byli ludźmi wykształconymi, na wysokich stanowiskach (środowisko
ekonomistów, muzyków, nauczycieli i lekarzy), średnio zamożnymi i wszyscy
pracowali na rzecz zmiany świata na lepsze, na przykład niosąc kaganek
oświaty na wieś (wówczas analfabetyczną, zawszoną i nie zelektryfikowaną).

Dziś doceniam w pełni dar wolności, jaki otrzymałam od moich rodziców i
dziadków z obu linii rodu i jestem im za to głęboko wdzięczna.

Życie bez religijnego prania mózgu w dzieciństwie pozwoliło mi wzrastać bez
lęku i zahamowań intelektualnych i w tych samych wartościach wychowałam
swoich synów.

W wieku dojrzewania zwątpiłam w ateizm.

Niczego nie wyjaśniał (np. jak i dlaczego powstał Wszechświat, skąd wzięły
się prawa fizyki, jak powstało biologiczne życie, skąd pochodzi
inteligencja, emocje i sztuka, co sprawia, że żywy człowiek jest żywy, a
martwy jest trupem itp.), a co więcej - sugerował, że powstanie świata i
człowieka pozbawione jest wszelkiego sensu. Ot, po prostu - Twoje i moje
istnienie jest wyłącznie kwestią czystego przypadku, a mówienie o Wyższym
Planie Stworzenia jest nienaukowe, ba! wręcz jest przejawem ciemnoty i
zabobonu. Dla ateistycznego uczonego wszyscy jesteśmy kupą bezdusznego
białka, które "przez czysty przypadek" jest doskonale zorganizowanym tworem
(bo w jego organizmie panuje homeostaza), jest ciepłe, tętni życiem, porusza
się, raduje, cierpi, kocha, tworzy i myśli, a potem, również nie wiedzieć
dlaczego, przestaje istnieć i zupełnie nic po nim nie zostaje (poza
krótkotrwałym wspomnieniem najbliższych krewnych).

Proszę wybaczyć, ale jeśli ktoś tu jest prymitywny, to na pewno nie ten, kto
wierzy w Boga, lecz ten, kto pozbawia ludzi wiary i nadziei oraz odbiera
innym prawo do radowania się czystą magią istnienia.

Podobnie mają się sprawy z moim stosunkiem do religii.

Za sprawą wyuczonego racjonalizmu nie byłam w stanie przyjąć za dobrą monetę
nauczania Kościoła. [...]
Stało się więc jasne, że prawda musi leżeć zupełnie gdzie indziej. Nie
znalazłam jej w racjonalizmie, nie było jej w religii. Gdzie więc była?

Znalezieniu odpowiedzi na to pytanie poświęciłam całe życie. Aby jednak móc
naprawdę skutecznie i niezależnie myśleć musiałam dokonać oczyszczenia
swojego umysłu z licznych memów, bugów, pasożytów i wirusów, zarówno
ateistycznych, religijnych, społecznych jak i racjonalistycznych, co
wymagało długiej, ciężkiej i świadomej pracy nad sobą.

Czy tę odpowiedź znalazłam?

Nie. Ale mam pewne hipotezy, które wciąż badam i sprawdzam. Na przykład
ezoteryka, stojąca ponad religią i racjonalizmem, udziela bardzo
interesujących odpowiedzi.

Nie wierzę w boga osobowego, niebo, piekło, zbawienie (zwłaszcza przez
kogokolwiek lub cokolwiek pochodzącego z zewnątrz), moralność chrześcijańską
ani żadne podobne religijne bajania. Widzę jednak, że mimo pozornego chaosu
i tak głośno potępianego przez chrześcijaństwo zła, ten świat ma wyższy sens
i dostrzegam w nim pewien nadrzędny, boski porządek, wyrażający się choćby w
prawach fizyki i natury. A więc dostrzegam w nim manifestację inteligentnego
"planu stworzenia". Z tego powodu zdecydowanie odrzucam również ateizm.

Na temat istnienia (lub nieistnienia) "boga" ani jego natury nic powiedzieć
nie umiem, ponieważ ludzki umysł napotyka w tym miejscu na bariery nie do
pokonania.

[...]
Wolę wiedzieć niż wierzyć.

Z pełną otwartością zakładam przy tym, że pewne rzeczy są możliwe, chociaż
współczesna nauka jeszcze ich nie potrafi wyjaśnić. [...]
Ateizm i religie odrzuciłam również po wnikliwym sprawdzeniu ich praktycznej
wartości (a raczej jej braku).

Taka jest różnica między mną, a dowolnego rodzaju fanatykami, którzy a
priori odrzucają pewne dziedziny wiedzy, odmawiając ich badania na zasadzie
"nie bo nie i już" albo "bzdur nie będę badał".

Staram się zachowywać pełną otwartość umysłową i duchową i z takim
nastawieniem przyglądam się światu. Niczego nie odrzucam, ani na nic się nie
zamykam...>>

fragment bloga


PS: ... nie mojego, ale zacytowany tekst wydaje mi się bardzo interesujący.

--
CB

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2008-11-18 22:59:35

Temat: Re: fundamentalizm to coś dla półmózgów
Od: adamoxx1 <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

cbnet pisze:

> fragment bloga
>
>
> PS: ... nie mojego, ale zacytowany tekst wydaje mi się bardzo interesujący.

Prowadzisz bloga?

--
//-\\ || )) //-\\ ][\/][
a...@p...onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2008-11-18 23:05:36

Temat: Re: fundamentalizm to coś dla półmózgów
Od: "cbnet" <c...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

Nie mam na to czasu... i przekonania. :)

Za to pisuję na newsy.

--
CB


"adamoxx1" <a...@p...onet.pl> napisał(-a)
w wiadomości news:gfvhcp$mnv$1@news.onet.pl:

> Prowadzisz bloga?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2008-11-18 23:11:32

Temat: Re: fundamentalizm to coś dla półmózgów
Od: adamoxx1 <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

cbnet pisze:
> Nie mam na to czasu... i przekonania. :)
>
> Za to pisuję na newsy.
>
A w tym tekście powyżej odnajdujesz coś nowego?
Bo dla mnie to po prostu podsumowanie tego jak sam postrzegam swoje
istnienie.
Chociaż istnienia istoty wyższej nigdy nie odczułem, to jestem na nią
otwarty. Ale też nie wierze ślepo w jej istnienie, chociaż błogosławieni
są ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli.

--
//-\\ || )) //-\\ ][\/][
a...@p...onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2008-11-18 23:55:38

Temat: Re: fundamentalizm to coś dla półmózgów
Od: "cbnet" <c...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

Chociaż ta osoba poszła w ezoterykę, i w dużym stopniu mogłbym
_obecnie_ podpisać się pod tym tekstem, to w rzeczywistości
kiedyś nie byłem do czegoś podobnego zdolny.
Byłem takim bardzo poukładanym i bardzo zracjonalizowanym
hiper-sceptykiem, w porywach ocierającym się o zupełnie
niespójny i niesatysfakcjonujący [czysto racjonalnie]

Moja "przemiana" dokonała się pod wpływem zbłądzenia w religię
na skutek "slepego pędu" i podejrzenia, że "rozpoznanie przebojem"
(o ile można mówić o czyms takim w odniesieniu do racjonalisty)
powinno dostarczyć "nowych" informacji o świecie z punktu widzenia
"drugiej strony".
Oraz w konsekwencji: ingerencji z zewnątrz.
Dopiero to dało mi grunt do świadomych poszukiwań czegoś
bardzo określonego i konkretnego.

Teraz kiedy mam do czynienia z fanatykami (półmózgami), skłaniam
się chyba ku myśli, że pomimo wszystko w głębi swego jestestwa
pozostaję kimś takim:
"Mówcie co chcecie o cudownej słodyczy _ślepej_ wiary. Moim
zdaniem, zdolność do takiej wiary jest czymś przerażającym."
/Kurt Vonnegut/

... i błędnym(!!!).


Z mojego punktu widzenia lepszą już jest ta odzywająca się od czasu
do czasu tęsknota, niedosyt i nadzieja na spełnienie być-może-kiedyś
w przyszłości [której smaku w zasadzie już nie pamietam, choć dawnymi
czasy pozostawała moim "chlebem powszednim", niestety], niż ślepe
poszukiwanie poprzez na siłę wpasowywanie się w ramy, które
ograniczają [i mają wręcz zdolność okaleczania] człowieka nawet
[jeszcze] niespełnionego [i niedojrzałego] duchowo.

Sceptycyzm (postawa agnostyka) wcale nie jest zły, a prawdopodobnie
dla wielu jest czymś najlepszym [i najbezpieczniejszym] spośród tego
co może człowieka spotkać...
zanim nie dojrzeje, aby zapragnąć w końcu "całym sobą" czegoś
znacznie więcej.

Tekst rzeczywiście interesujący i dość uniwersalny.

Szkoda trochę, że ta osoba chyba nie zagląda na newsy. ;)

--
CB



"adamoxx1" <a...@p...onet.pl> napisał(-a)
w wiadomości news:gfvi36$nv0$1@news.onet.pl:

> A w tym tekście powyżej odnajdujesz coś nowego?
> Bo dla mnie to po prostu podsumowanie tego jak sam postrzegam
> swoje istnienie.
> Chociaż istnienia istoty wyższej nigdy nie odczułem, to jestem na nią
> otwarty. Ale też nie wierze ślepo w jej istnienie, chociaż
> błogosławieni są ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2008-11-18 23:58:04

Temat: Re: fundamentalizm to coś dla półmózgów
Od: "cbnet" <c...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

Chociaż ta osoba poszła w ezoterykę, i w dużym stopniu mogłbym
obecnie podpisać się pod tym tekstem, to w rzeczywistości
kiedyś nie byłem do czegoś podobnego zdolny.
Byłem takim bardzo poukładanym i bardzo zracjonalizowanym
hiper-sceptykiem, w porywach ocierającym się o zupełnie
niespójny i niesatysfakcjonujący [czysto racjonalnie] "bardzo
materialny" ogląd świat.

Moja "przemiana" dokonała się pod wpływem zbłądzenia w religię
na skutek "slepego pędu" i podejrzenia, że "rozpoznanie przebojem"
(o ile można mówić o czymś takim w odniesieniu do racjonalisty)
powinno dostarczyć "nowych" informacji o świecie z punktu widzenia
"drugiej strony".
Oraz w konsekwencji: ingerencji z zewnątrz.
Dopiero to dało mi grunt do świadomych poszukiwań czegoś
bardzo określonego i bardzo konkretnego.

Teraz kiedy mam do czynienia z fanatykami (półmózgami), skłaniam
się chyba ku myśli, że pomimo wszystko w głębi swego jestestwa
pozostaję kimś takim:
"Mówcie co chcecie o cudownej słodyczy ślepej wiary. Moim
zdaniem, zdolność do takiej wiary jest czymś przerażającym."
Kurt Vonnegut

... i błędnym(!!!).


Z mojego punktu widzenia lepszą już jest ta odzywająca się od czasu
do czasu tęsknota, niedosyt i nadzieja na spełnienie być-może-kiedyś
w przyszłości [której smaku w zasadzie już nie pamietam, choć dawnymi
czasy pozostawała moim "chlebem powszednim", niestety], niż ślepe
poszukiwanie poprzez na siłę wpasowywanie się w ramy, które
ograniczają [i mają wręcz zdolność okaleczania] człowieka nawet
[jeszcze] niespełnionego [i niedojrzałego] duchowo.

Sceptycyzm (postawa agnostyka) wcale nie jest zły, a prawdopodobnie
dla wielu jest czymś najlepszym [i najbezpieczniejszym] spośród tego
co może człowieka spotkać...
zanim nie dojrzeje, aby zapragnąć w końcu "całym sobą" czegoś
znacznie więcej.

Tekst rzeczywiście interesujący i dość uniwersalny.

Szkoda trochę, że ta osoba chyba nie zagląda na newsy. ;)

--
CB



"adamoxx1" <a...@p...onet.pl> napisał(-a)
w wiadomości news:gfvi36$nv0$1@news.onet.pl:

> A w tym tekście powyżej odnajdujesz coś nowego?
> Bo dla mnie to po prostu podsumowanie tego jak sam postrzegam
> swoje istnienie.
> Chociaż istnienia istoty wyższej nigdy nie odczułem, to jestem na nią
> otwarty. Ale też nie wierze ślepo w jej istnienie, chociaż
> błogosławieni są ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2008-11-19 00:06:14

Temat: Re: fundamentalizm to coś dla półmózgów
Od: "cbnet" <c...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

Nie.
Raczej coś jakby starego.

Ale i tak podziwiam tę osobę za to, że "sama z siebie" doszła
do tego co zawarła w tym tekście.

Myślę, że mnie udało się pójść chyba dalej, ale ja miałem w tym
łatwiej, a samemu z siebie to nie wiem czy udałoby mi sie aż tyle
co jej (nie wykluczam, że nie).

--
CB


"adamoxx1" <a...@p...onet.pl> napisał(-a)
w wiadomości news:gfvi36$nv0$1@news.onet.pl:

> A w tym tekście powyżej odnajdujesz coś nowego?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2008-11-19 00:48:37

Temat: Re: fundamentalizm to coś dla półmózgów
Od: adamoxx1 <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

cbnet pisze:
> Chociaż ta osoba poszła w ezoterykę, i w dużym stopniu mogłbym
> obecnie podpisać się pod tym tekstem, to w rzeczywistości
> kiedyś nie byłem do czegoś podobnego zdolny.
> Byłem takim bardzo poukładanym i bardzo zracjonalizowanym
> hiper-sceptykiem, w porywach ocierającym się o zupełnie
> niespójny i niesatysfakcjonujący [czysto racjonalnie] "bardzo
> materialny" ogląd świat.

No właśnie. Osoba hiperracjonalna będzie czuła się zagubiona w
momentach, w których świat ten racjonalizm traci. Taki przesadny
racjonalizm może wręcz doprowadzić do jakiejś schizofrenii, bo człowiek
nie jest w stanie przewidywać ludzkich zachowań, ciągle coś gdzieś mu
się wymyka spod kontroli, traci grunt pod nogami.
Z drugiej strony kogoś, kto lubuje się we wszelkich zjawiskach
nie-z-tego-świata cechuje skrajna bezwładność.
Takie osoby narobiłyby w gacie po usłyszeniu audycji z TOK FM.

> Moja "przemiana" dokonała się pod wpływem zbłądzenia w religię
> na skutek "slepego pędu" i podejrzenia, że "rozpoznanie przebojem"
> (o ile można mówić o czymś takim w odniesieniu do racjonalisty)
> powinno dostarczyć "nowych" informacji o świecie z punktu widzenia
> "drugiej strony".
> Oraz w konsekwencji: ingerencji z zewnątrz.
> Dopiero to dało mi grunt do świadomych poszukiwań czegoś
> bardzo określonego i bardzo konkretnego.

Mój stosunek do religii wynika zapewne z tego, że mojej mamy nic z
kościołem nie łączy, ojciec natomiast wykazuje jakieś zaangażowanie.
Więc od razu widziałem: można wierzyć, nie wierzyć, lub udawać, że się
wierzy i obiektywnie patrząc nie ma żadnej różnicy.
Miałem irracjonalny lęk przed jednoznaczną decyzją w sprawie religii:
"pierdole to". Więc tak źle i tak niedobrze, dlatego szukam odpowiedzi
na niejasności.
Nie wymusiły tego na mnie żadne przełomowe doświadczenia w życiu.
Tak naprawde wszystko jest chyba dziełem przypadku. Coś wpadnie w oko,
bo ktoś podsunie, albo gdzieś coś zauważe i w ten sposób zaczyna się coś
nowego.
Nie wiem czy ja poszukuję w pełni świadomie. Mogę się kiedyś obudzić z
ręką w nocniku ze względu na mój niepoprawny optymizm, przeświadczenie w
głębi, że będzie dobrze. A raczej, że sobie poradzę. Że każde moje
działanie jest jednocześnie pierwszą próbą, jak i ostatecznym
przedstawieniem. Sądze, że to wykonalne. Każdy wybiera sobie inną
taktykę. Ja stawiam na elastyczność. Dlatego zajmuje się obecnie
rzeczami, które z pozoru mogą wydawać się stratą czasu. Ale mam
poczucie, że to nie idzie na marne.

Wyssany z palca przykład: jedni przed jakimś wystąpieniem, działaniem,
przemową mogą zapisać sobie tekst przemówienia i wkuć go na pamięć,
zrobić kilka prób i później wygłosić. I robić to samo za każdym razem.

Ktoś inny może rozwijać umiejętność działania "z biegu", bez
przygotowania. I rezultat może być ten sam.
Więc generalnie myśle sobie: co by się kurde nie działo, dam se rade, bo
szybko się dostosuje.

> Teraz kiedy mam do czynienia z fanatykami (półmózgami), skłaniam
> się chyba ku myśli, że pomimo wszystko w głębi swego jestestwa
> pozostaję kimś takim:
> "Mówcie co chcecie o cudownej słodyczy ślepej wiary. Moim
> zdaniem, zdolność do takiej wiary jest czymś przerażającym."
> Kurt Vonnegut
>
> ... i błędnym(!!!).

Ale za to jakie to kojące.. I ile jest czasu wtedy, na zajmowanie się
pierdołami... Kiedy człowiek przestaje być człowiekiem, a staje się
"robieniem". Wieczny argument "nie mam czasu". To dla mnie jest
straszne. Czy nieuniknione?
Uważam, że rozwój duchowy, rozwój siebie jest totalnym priorytetem jeśli
chodzi o to, jak możemy wykorzystać dany nam czas. To jest czerpanie
pełnymi garściami z człowieczeństwa i jego możliwości. To coś co nas
wyróżnia spośród innych istot. I niewątpliwie kształtuje człowieka
bardziej niż cokolwiek innego.

> Z mojego punktu widzenia lepszą już jest ta odzywająca się od czasu
> do czasu tęsknota, niedosyt i nadzieja na spełnienie być-może-kiedyś
> w przyszłości [której smaku w zasadzie już nie pamietam, choć dawnymi
> czasy pozostawała moim "chlebem powszednim", niestety], niż ślepe
> poszukiwanie poprzez na siłę wpasowywanie się w ramy, które
> ograniczają [i mają wręcz zdolność okaleczania] człowieka nawet
> [jeszcze] niespełnionego [i niedojrzałego] duchowo.

Czyli masz na myśli pewne "zawieszenie" i oderwanie od wszelkich
ideologii, religii, doktryn?

> Sceptycyzm (postawa agnostyka) wcale nie jest zły, a prawdopodobnie
> dla wielu jest czymś najlepszym [i najbezpieczniejszym] spośród tego
> co może człowieka spotkać...
> zanim nie dojrzeje, aby zapragnąć w końcu "całym sobą" czegoś
> znacznie więcej.

A jest możliwe jakiekolwiek poznanie z pominięciem etapu
agnostycyzmu/permanentne trwanie w agnostycyzmie?

--
//-\\ || )) //-\\ ][\/][
a...@p...onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2008-11-19 00:52:27

Temat: Re: fundamentalizm to coś dla półmózgów
Od: adamoxx1 <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

adamoxx1 pisze:
> Wyssany z palca przykład: jedni przed jakimś wystąpieniem, działaniem,
> przemową mogą zapisać sobie tekst przemówienia i wkuć go na pamięć,
> zrobić kilka prób i później wygłosić. I robić to samo za każdym razem.
>
> Ktoś inny może rozwijać umiejętność działania "z biegu", bez
> przygotowania. I rezultat może być ten sam.
> Więc generalnie myśle sobie: co by się kurde nie działo, dam se rade, bo
> szybko się dostosuje.
>
Tu w drugim przypadku z którym ja się identyfikuję, jest jedna zaleta:
własnie mnóstwo czasu na "pierdoły".

--
//-\\ || )) //-\\ ][\/][
a...@p...onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2008-11-19 09:55:53

Temat: Re: fundamentalizm to coś dla półmózgów
Od: "cbnet" <c...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

Nie "narobiłyby w gacie", absolutnie nie.
Zachowałyby wyważony sceptycyzm (o ile by zechciały tego słuchać
czegoś takiego do końca).

Tak, mam na myśli zanegowanie a priori jakiejkolwiek praktycznej
użyteczności wszystkiego w zakresie wiedzy irracjonalnej co znają
i zwłaszcza cenią ludzie, poczynając od tego co _najgłośniej_
i najgoręcej reklamują.
Podkreślam: w s z y s t k i e g o.


Wydaje mi się, że postawa zwątpienia jest konieczna do osiągnięcia
dojrzałości w zakresie poznania irracjonalnego.
Wynika to stąd, że ludzie kierują się "skrótami myślowymi" stworzonymi
przez "szarańczę": wiara => krk, Bóg => krk, Prawda => krk, Hitler =>
samo zło, demon... itp... itd.
A to jest chyba najgorsze w zakresie poznania czemu można ulec
o ile przyjmie się taki "fartuch" za dobrą monetę IMHO i pójdzie się taką
drogą (i piszę to jak najbardziej z autopsji) - to czysta strata czasu,
energii oraz droga donikąd z której trzeba tylko w końcu zawracać.

Agnostycyzm i poznawanie stopniowe, bez zaangażowania po stronie
skrajności jest tutaj IMHO niejako oazą bezpieczeństwa i doskonałym
"kokonem", z którego _dopiero_ w swoim czasie warto wyjść, aby w
sposób nieskrępowany (tzn bez ograniczeń w postaci łańcuchów
mantalnych tak czy inaczej zorientowanej chorej, fanatycznej indoktrynacji)
samodzielnie skierować się ku Prawdzie.


Tak jak już pisałem mnie pomogła ingerencja z zewnątrz Kogoś, i wydaje
mi się, że była ona odpowiedzią(?) na moje ~rozpaczliwe zawołanie po tym
jak prawdopodobnie za bardzo już wlazłem w te "łańcuchy" i w sensie
duchowym zaczęło mi być już nadzbyt ciężko i nadzbyt duszno.

W pewnym sensie to było co najmniej trochę jak rodzaj szantażu IMHO.
Coś jakby: postanawiasz sprawdzić dokąd prowadzą czarne drogowskazy
(bo "wszyscy" gadają, że są związane z drogą do poznania Boga), więc
ignorując "złe przeczucia" idziesz w ciemny las, a później wzdychasz
i nawet bezgłośnie krzyczysz "Oj! Ratunku!"... i Ktoś pokazuje ci wielki,
największy chyba z możliwych "świetlisty drogowskaz" i zostawia cię tak,
abyś sam sobie poradził, lub zginął w tych koszmarnych smrodach
i ciemnościach w jakie sam wlazłęś.
I ja sobie akurat [jakimś cudem] poradziłem, ale bardzo nie polecam
nikomu takiego "szantażu", bo to jest po prostu niewąsko głupie.
IMHO to błąd.


A osobie która napisała ten tekst nie jest potrzebny żaden nadzwyczajny
ratunek, gdyż nie wykonuje i jak widać nie ma zamiaru dokonywać
ryzykownych eksperymentów na samym sobie.
Jest silna i wie czego chce.

--
CB


Użytkownik "adamoxx1" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:gfvnp7$82b$1@news.onet.pl...

> Takie osoby narobiłyby w gacie po usłyszeniu audycji z TOK FM.

> [...]
> Czyli masz na myśli pewne "zawieszenie" i oderwanie od wszelkich
> ideologii, religii, doktryn?

> [...]
> A jest możliwe jakiekolwiek poznanie z pominięciem etapu
> agnostycyzmu/permanentne trwanie w agnostycyzmie?


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Jak radzić sobie z nerwicą w związku?
Moje z Googla
TEST: Czy jesteś jednym z "obcych"? ;)
Kto mi powie, co o tym myśleć? :)
Zgwałcona kobieta jak ukrzyżowany Jezus

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »