Strona główna Grupy pl.sci.psychologia i jak wy teraz wyglądacie...

Grupy

Szukaj w grupach

 

i jak wy teraz wyglądacie...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 48


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2010-04-15 14:19:11

Temat: i jak wy teraz wyglądacie...
Od: tren R <t...@n...sieciowy> szukaj wiadomości tego autora

"Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poniżające wyzwiska sypały się na
Prezydenta RP. Pomiatano Nim w sposób bezprzykładny, nękano Go bezustannie
- pisze filozof społeczny

Od dłuższego czasu planowałem napisanie dla ,,Rzeczpospolitej" artykułu, w
którym chciałem uzasadnić, dlaczego będę głosował na Lecha Kaczyńskiego i
dlaczego uważam Go za dobrego prezydenta, za najlepszego, jakiego mieliśmy
od 1989 roku. Wiedziałem, jakie będą reakcje tak wielu ludzi Mu niechętnych
- że to oczywiste, bo to pisze pisowiec, lizus, oszołom od ojca Rydzyka,
wyrzucony z UW za głupotę, ideolog IV RP, któremu szkoda sutych apanaży,
członek Honorowego Komitetu Wyborczego Lecha Kaczyńskiego w 2005 r. Także
tego ostatniego określenia używano jako obelgi.

Obelgi były zaszczytem

Od paru lat spadały na nas wyzwiska - na tych wszystkich, którzy nie
chcieli przyłączyć się do chóru wylewających pomyje na głowę Prezydenta,
przystąpić do walki z kaczyzmem, dołączyć się do zbożnego czynu dożynania
watah. Tak jakby nie było o wiele łatwiej płynąć z głównym nurtem, pisać do
,,GW" i odcinać kupony od poglądów wytartych w powszechnym obrocie. Nie,
wcale się nie skarżę. Te obelgi były zaszczytem. Dzisiaj wiem, że są
największym zaszczytem, jaki mnie spotkał w życiu.

Znacznie potężniejsze razy spadały na współpracowników Prezydenta i
polityków PiS, także takich, których kiedyś Platforma chciała mieć w swoim
szeregu, jak Grażyna Gęsicka. Nie mogę zapomnieć, jak uszargano Annę
Fotygę, która chciała służyć Prezydentowi, realizować jego politykę
najlepiej jak umiała. Można się było nie zgadzać z tymi celami, ze
sposobami ich realizacji. Ale drwiny dotyczyły sposobu bycia, wyglądu.
Znamy także odwrotne przypadki - wystarczyło się odciąć od Prezydenta i
jego brata, by znowu zostać uznanym za subtelnego intelektualistę, by
wznosić się w rankingach zaufania, by odzyskać godność i urodę.

"Był konserwatywnym socjalistą czy socjalnym konserwatystą, łączącym
patriotyzm z wrażliwością społeczną i umiarkowanym konserwatyzmem
obyczajowym"

Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poniżające wyzwiska posypały się na
Prezydenta RP. Pierwsze spadły od razu po Jego wyborze. Nie oszczędzono
także początkowo Jego Małżonki, zanim postępowe panie Jej nie polubiły.
Pomiatano Prezydentem w sposób bezprzykładny, nękano Go bezustannie. Nie
dbano o godność najwyższego przedstawiciela Rzeczypospolitej. Pamiętamy
zabierany samolot, pamiętamy pomniejszanie rangi urzędu, który sprawował,
przy pomocy usłużnych prawników i dziennikarzy.

Pamiętamy wszystkie te haniebne: ,,nie potrzebuję tu pana prezydenta", ,,jaki
zamach, taki prezydent" i ,,durnia mamy za prezydenta", ,,trup na wrotkach".
Wyśmiewano się z Jego nazwiska - typowego, szacownego polskiego nazwiska -
wyśmiewano się w Polsce, jakby to nie była już Polska, jakby to było
miejsce na Polenwitze lub Polish jokes. I liczono dni, jakie pozostały do
końca Jego prezydentury.

Zgromadzonym przed telewizorami Polakom cynicznie wmawiano, że ważniejsze
niż ideowość są przekleństwa bezdomnego Huberta, od którego rozpoczęła się
era ,,nowoczesnego PR" w Polsce, ,,Borubar", ,,Irasiad", przekręcony szalik
czy flaga. Ekscytowano się ,,małpkami" wypijanymi przez zapraszanego dzień w
dzień, wieczór w wieczór i promowanego w partii rządzącej przedstawiciela
polskiego motłochu. Sam premier wyrażał się ciepło o tym wspaniałym
PR-owskim pociągnięciu. (por. dzieło ,,Ja, Palikot", Wydawnictwo Czerwone i
Czarne, Warszawa 2010, s. 155)

Tyrady o małpce

Czołowi politycy przekraczali granicę przyzwoitości, krzycząc: ,,Były
prezydent Kaczyński", popisując się piskliwymi tyradami o dyplomatołkach i
małpce Fiki Miki. Bo ani studia na najlepszej uczelni, ani dobra
przeszłość, choćby opowiedziana tysiąc razy, nie ochronią przed obsunięciem
się do poziomu motłochu. Niezawisłe sądy RP orzekały, że nazwanie
prezydenta chamem nie jest obrazą, a jednocześnie skazywały doradcę
prezydenta na kary za opisywanie powszechnie znanych poglądów słynnego na
świecie obrońcy wolnego słowa i innych wolności.

Gdy dzisiaj patrzymy na prezydenturę Lecha Kaczyńskiego, trudno
wydestylować z potoku brudu rzeczowe argumenty mogące uzasadnić tę falę
nienawiści. Mówiono, że to prezydentura partyjna. Żartobliwe powiedzenie,
że ,,misja została wykonana", traktowano jako dowód, mimo że wszyscy
wiedzieli, że relacje między braćmi nie miały charakteru podległości.

Oburzano się, że zwleka z podpisaniem traktatu lizbońskiego, chociaż
zapowiadał, że go podpisze wtedy, gdy decyzję podejmą Irlandczycy. Bo tak
jak w polityce wewnętrznej, także w polityce europejskiej Lech Kaczyński
chciał, by nie było równych i równiejszych, tych, którym wolno wszystko, i
tych, którym z góry przeznaczono miejsce poślednie. Sprawiedliwość, równe
prawa dla słabszych i wolna, bezpieczna Polska - to było jego credo. Był w
gruncie rzeczy konserwatywnym socjalistą czy socjalnym konserwatystą,
łączącym patriotyzm z wrażliwością społeczną i umiarkowanym konserwatyzmem
obyczajowym. Nie był antyeuropejski.

Gdy zostawał prezydentem, nie miał wielkiego doświadczenia
międzynarodowego. Szybko się jednak uczył, bo mimo braku talentów
językowych był wyjątkowej klasy umysłem. Z początku był bardzo zdziwiony
tym, jak silne są interesy narodowe w Europie i jak mocno trzeba ich
bronić. Chciał zadbać o pozycję swego, naszego kraju - nie inaczej niż
Angela Merkel, o której zawsze wyrażał się ciepło i z uznaniem, o interes
Niemiec, i jak Nicolas Sarkozy, o którym mówił z uśmiechem, że na pewno
przewyższa go ekscentrycznością, o interes Francji.

Inni mieli mu za złe, że w ogóle traktat negocjował i że nań przystał. Ale
Lech Kaczyński był realistą, wiedział, że Polska nie może pozostać
wyizolowana. Niestety, dla Jego Polski, Polski równouprawnionej,
podmiotowej, niewyrzekającej się swojej tożsamości, Polski ambitnej,
zrobiło się ostatnio bardzo mało miejsca. W Europie coraz wyraźniejsza jest
dominacja wielkich państw. Stany Zjednoczone coraz mniej interesują się
Europą Środkową, rezygnując nie tylko z tarczy nad Polską, lecz także
zabierając ochronny parasol znad głowy jej prezydenta.

Niektórzy zaczęli trzeźwieć

Lech Kaczyński był coraz bardziej osamotniony. Niedawno doszło do zwrotu na
Ukrainie, coraz bardziej zagrożona jest Gruzja, ale pojawiły się znaki, że
coś się zmienia. W niedzielę odbyły się wybory na Węgrzech, w których
wygrał Fidesz. W Wielkiej Brytanii ogłoszono wybory, w których
konserwatyści, sojusznicy PiS z Parlamentu Europejskiego, mogą odnieść
zwycięstwo.

W Polsce zaczęło rosnąć zaufanie dla Prezydenta. Ostatni sondaż przed Jego
śmiercią pokazywał dziewięcioprocentowy spadek poparcia dla kandydata PO i
siedmioprocentowy wzrost poparcia dla Lecha Kaczyńskiego. Mnożyły się
sygnały, że Polacy, że znaczna ich część zaczyna trzeźwieć, zaczyna powoli
dostrzegać rzeczywistość. Za pół roku sytuacja Polski mogła być zupełnie
inna. Śmierć Prezydenta przekreśliła te nadzieje.

Lecha Kaczyńskiego przedstawiano za granicą jako nacjonalistę i człowieka o
skrajnych poglądach. Nigdy nim nie był. Kochał swoją rodzinę - tu nie było
żartów i nie było ,,przebacz". I kochał Polskę - tu też nie było żartów, nie
było ,,przebacz". Wiedział, że przeznaczenie postawiło Go na urzędzie w
skomplikowanej sytuacji, na czele narodu zdezorientowanego. Był człowiekiem
idei i wartości, nie taniej popularności. Był oryginałem.

Był nieśmiały i uparty, niereformowalny i nieustawialny. Zupełnie też
niemedialny, często nieporadny przed kamerą, choć dzisiaj widzimy, że także
w mediach można było go pokazywać inaczej. Potrzebował ciepła i przyjaźni,
choć bywał - co zrozumiałe - nieufny i impulsywny. Był naprawdę wielkim
człowiekiem. Nie potrzebowałem Jego śmierci, by to widzieć. I nie piszę
tego dlatego, że się poniewczasie wzruszyłem i przyłączam do chóru
zawodowych płaczek.

Nie znam innego przypadku współczesnego polityka, którego poglądy
przedstawiane byłyby tak nieadekwatnie i niesprawiedliwie, w sposób tak
zdeformowany. W Niemczech, i nie tylko w Niemczech, próbowano nawet zrobić
z niego antysemitę, choć, jak wiemy, było wręcz przeciwnie i Jego ciepłe
uczucia dla Żydów powodowały dystans u Polaków żywiących atawistyczne
uprzedzenia.

Przedstawiano Go jako homofoba. Ale fakt, że to właśnie Guido Westerwelle
był tym politykiem niemieckim, który nie mógł powstrzymać łez i że po swej
pierwszej, inauguracyjnej wizycie w Warszawie był wobec polskiego
Prezydenta pełen przyjaźni i szacunku, mówi sam za siebie.

Trzeci bliźniak

Najgorsze rzeczy spotykały Go jednak od rodaków, którzy teraz Go opłakując,
czują, że zostali oszukani i wzbiera w nich gniew i wstyd. Zawsze obawiałem
się, że Jego prezydentura może zakończyć się tragicznie. Bałem się, że
spotka Go los podobny do losu prezydenta Narutowicza, że znajdzie się jakiś
intoksowany i indoktrynowany szaleniec, który będzie chciał zakończyć ten
,,obciach". Spotkał Go jednak inny los.

Elity III RP nienawiść do Niego siały świadomie i z premedytacją. Niedawno
u czołowego dziennikarza, przedstawiciela ulizanego i zarazem agresywnego
konformizmu, dominującego w polskich mediach elektronicznych, wyczytałem
znamienną opinię: ,,A to obrażał się na profesora Bartoszewskiego, a to nie
zaprosił Michnika na uroczystości z okazji Marca ,68, a to pomstował na
(inna sprawa, że czasem słusznie) media. To sprawiło, że większość Polaków
widzi w Nim raczej prezydenta jednopartyjnego, ideologicznego i
uosabiającego małość wielu ludzi z jego zaplecza niż wielkość
Rzeczypospolitej."

Ale Lech Kaczyński nie zapraszał tych osób nie tylko dlatego, że spotykały
Go obelgi od obu tych autorytetów, ale dlatego, że głęboko nie zgadzał się
z ich projektami Polski - takiej Polski, w której generał Kiszczak może
uchodzić za człowieka honoru, a Anna Walentynowicz ma dogorywać w
zapomnieniu, i takiej Polski, która ma się zachowywać jak brzydka panna na
wydaniu i pozwalać na rewizję europejskiej historii przez sąsiadów.

Razem z Prezydentem zginęli ludzie, którzy byli nadzieją polskiej polityki:
Władysław Stasiak, Grażyna Gęsicka, Tomasz Merta, Aleksander Szczygło.
Zginął Janusz Kochanowski, który podczas ostatniej rozmowy opowiadał mi o
tym, jak jego i jego rodzinę zaczęły nękać odpowiednie instytucje. Zginął
Janusz Kurtyka, o którego nękaniu wiedziała cała Polska. Zginęła Anna
Walentynowicz, która przeżyła i próbę otrucia w 1981 roku, i stan wojenny,
i lata zapomnienia w III RP. Ich wszystkich łączył jeden wspólny rys - byli
ludźmi idei, a nie kariery. Byli państwowcami. Niestety już nie zabiorą
głosu, by wyjaśnić, o co im chodzi, o co chodziło Prezydentowi.

Teraz już nie będzie przeszkadzał. Nie ma człowieka, nie ma problemu.

I gdy już nie ma problemu, nagle pokazano nam człowieka - jakiegoś innego
Lecha Kaczyńskiego. Okazało się, że był jeszcze trzeci bliźniak. Nie
nieudacznik, który napisał pracę doktorską o Leninie wtedy, gdy inni
walczyli o wolność, nie zaciekły, zapiekły polityk, ale człowiek wielkiego
serca i umysłu, choć skromnej postury. Teraz przez ekrany telewizorów
przesuwają się zastępy tych usłużnych gadających głów, które nigdy nie
potrafią zamilknąć i zawsze się pchają do pierwszego rzędu. Teraz jego
dawni koledzy z opozycji pokonali amnezję i przypominają sobie wspólne
czasy, choć jeszcze niedawno nie potrafili wykrztusić ani jednego
życzliwego słowa.

Grubej kreski nie będzie

A od tych, którzy przy Nim stali i pozostali, wymaga się, by milczeli, by
odkreślili przeszłość grubą kreską, by się pojednali, by nie zakłócali
atmosfery żałoby. Ale ich - naszym - obowiązkiem wobec Niego i Nich jest
mówić. Grubej kreski tym razem nie będzie.

I wy miejcie odwagę, pozostańcie sobą. Już zaczęliście dzielić łupy i
dobierać się do szaf. Zróbcie kolejne ,,Szkło kontaktowe", wyśmiejcie tę
śmierć, wypijcie małpki. Zaproście Palikota i Niesiołowskiego. Krzyczcie:
,,cham" i ,,dureń", i ,,były prezydent Lech Kaczyński". Wyśmiewajcie i
drwijcie. Bądźcie sobą. Gardzę wami. Jestem dumny, że Go znałem.

Autor jest profesorem Uniwersytetu w Bremie i Uniwersytetu Kardynała
Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz współpracownikiem ,,Rzeczpospolitej""

http://www.rp.pl/artykul/461351_Krasnodebski__Juz_ni
e_przeszkadza.html

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2010-04-15 14:35:46

Temat: Re: i jak wy teraz wyglądacie...
Od: Marchewka <s...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

tren R pisze:
> "Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poniĹźajÄ?ce wyzwiska sypaĹ?y siÄ? na
> Prezydenta RP. Pomiatano Nim w sposĂłb bezprzykĹ?adny, nÄ?kano Go bezustannie
> â?? pisze filozof spoĹ?eczny
>
> Od dĹ?uĹźszego czasu planowaĹ?em napisanie dla â??Rzeczpospolitejâ?? artykuĹ?u, w
> ktĂłrym chciaĹ?em uzasadniÄ?, dlaczego bÄ?dÄ? gĹ?osowaĹ? na Lecha KaczyĹ?skiego i
> dlaczego uwaĹźam Go za dobrego prezydenta, za najlepszego, jakiego mieliĹ?my
> od 1989 roku. WiedziaĹ?em, jakie bÄ?dÄ? reakcje tak wielu ludzi Mu niechÄ?tnych
> â?? Ĺźe to oczywiste, bo to pisze pisowiec, lizus, oszoĹ?om od ojca Rydzyka,
> wyrzucony z UW za gĹ?upotÄ?, ideolog IV RP, ktĂłremu szkoda sutych apanaĹźy,
> czĹ?onek Honorowego Komitetu Wyborczego Lecha KaczyĹ?skiego w 2005 r. TakĹźe
> tego ostatniego okreĹ?lenia uĹźywano jako obelgi.
>
> Obelgi byĹ?y zaszczytem
>
> Od paru lat spadaĹ?y na nas wyzwiska â?? na tych wszystkich, ktĂłrzy nie
> chcieli przyĹ?Ä?czyÄ? siÄ? do chĂłru wylewajÄ?cych pomyje na gĹ?owÄ? Prezydenta,
> przystÄ?piÄ? do walki z kaczyzmem, doĹ?Ä?czyÄ? siÄ? do zboĹźnego czynu doĹźynania
> watah. Tak jakby nie byĹ?o o wiele Ĺ?atwiej pĹ?ynÄ?Ä? z gĹ?Ăłwnym nurtem, pisaÄ? do
> â??GWâ?? i odcinaÄ? kupony od poglÄ?dĂłw wytartych w powszechnym obrocie. Nie,
> wcale siÄ? nie skarĹźÄ?. Te obelgi byĹ?y zaszczytem. Dzisiaj wiem, Ĺźe sÄ?
> najwiÄ?kszym zaszczytem, jaki mnie spotkaĹ? w Ĺźyciu.
>
> Znacznie potÄ?Ĺźniejsze razy spadaĹ?y na wspĂłĹ?pracownikĂłw Prezydenta i
> politykĂłw PiS, takĹźe takich, ktĂłrych kiedyĹ? Platforma chciaĹ?a mieÄ? w swoim
> szeregu, jak GraĹźyna GÄ?sicka. Nie mogÄ? zapomnieÄ?, jak uszargano AnnÄ?
> FotygÄ?, ktĂłra chciaĹ?a sĹ?uĹźyÄ? Prezydentowi, realizowaÄ? jego politykÄ?
> najlepiej jak umiaĹ?a. MoĹźna siÄ? byĹ?o nie zgadzaÄ? z tymi celami, ze
> sposobami ich realizacji. Ale drwiny dotyczyĹ?y sposobu bycia, wyglÄ?du.
> Znamy takĹźe odwrotne przypadki â?? wystarczyĹ?o siÄ? odciÄ?Ä? od Prezydenta i
> jego brata, by znowu zostaÄ? uznanym za subtelnego intelektualistÄ?, by
> wznosiÄ? siÄ? w rankingach zaufania, by odzyskaÄ? godnoĹ?Ä? i urodÄ?.
>
> "ByĹ? konserwatywnym socjalistÄ? czy socjalnym konserwatystÄ?, Ĺ?Ä?czÄ?cym
> patriotyzm z wraĹźliwoĹ?ciÄ? spoĹ?ecznÄ? i umiarkowanym konserwatyzmem
> obyczajowym"
>
> Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poniĹźajÄ?ce wyzwiska posypaĹ?y siÄ? na
> Prezydenta RP. Pierwsze spadĹ?y od razu po Jego wyborze. Nie oszczÄ?dzono
> takĹźe poczÄ?tkowo Jego MaĹ?Ĺźonki, zanim postÄ?powe panie Jej nie polubiĹ?y.
> Pomiatano Prezydentem w sposĂłb bezprzykĹ?adny, nÄ?kano Go bezustannie. Nie
> dbano o godnoĹ?Ä? najwyĹźszego przedstawiciela Rzeczypospolitej. PamiÄ?tamy
> zabierany samolot, pamiÄ?tamy pomniejszanie rangi urzÄ?du, ktĂłry sprawowaĹ?,
> przy pomocy usĹ?uĹźnych prawnikĂłw i dziennikarzy.
>
> PamiÄ?tamy wszystkie te haniebne: â??nie potrzebujÄ? tu pana prezydentaâ??, â??jaki
> zamach, taki prezydentâ?? i â??durnia mamy za prezydentaâ??, â??trup na
wrotkachâ??.
> WyĹ?miewano siÄ? z Jego nazwiska â?? typowego, szacownego polskiego nazwiska â??
> wyĹ?miewano siÄ? w Polsce, jakby to nie byĹ?a juĹź Polska, jakby to byĹ?o
> miejsce na Polenwitze lub Polish jokes. I liczono dni, jakie pozostaĹ?y do
> koĹ?ca Jego prezydentury.
>
> Zgromadzonym przed telewizorami Polakom cynicznie wmawiano, Ĺźe waĹźniejsze
> niĹź ideowoĹ?Ä? sÄ? przekleĹ?stwa bezdomnego Huberta, od ktĂłrego rozpoczÄ?Ĺ?a siÄ?
> era â??nowoczesnego PRâ?? w Polsce, â??Borubarâ??, â??Irasiadâ??, przekrÄ?cony
szalik
> czy flaga. Ekscytowano siÄ? â??maĹ?pkamiâ?? wypijanymi przez zapraszanego dzieĹ? w
> dzieĹ?, wieczĂłr w wieczĂłr i promowanego w partii rzÄ?dzÄ?cej przedstawiciela
> polskiego motĹ?ochu. Sam premier wyraĹźaĹ? siÄ? ciepĹ?o o tym wspaniaĹ?ym
> PR-owskim pociÄ?gniÄ?ciu. (por. dzieĹ?o â??Ja, Palikotâ??, Wydawnictwo Czerwone i
> Czarne, Warszawa 2010, s. 155)
>
> Tyrady o maĹ?pce
>
> CzoĹ?owi politycy przekraczali granicÄ? przyzwoitoĹ?ci, krzyczÄ?c: â??ByĹ?y
> prezydent KaczyĹ?skiâ??, popisujÄ?c siÄ? piskliwymi tyradami o dyplomatoĹ?kach i
> maĹ?pce Fiki Miki. Bo ani studia na najlepszej uczelni, ani dobra
> przeszĹ?oĹ?Ä?, choÄ?by opowiedziana tysiÄ?c razy, nie ochroniÄ? przed obsuniÄ?ciem
> siÄ? do poziomu motĹ?ochu. NiezawisĹ?e sÄ?dy RP orzekaĹ?y, Ĺźe nazwanie
> prezydenta chamem nie jest obrazÄ?, a jednoczeĹ?nie skazywaĹ?y doradcÄ?
> prezydenta na kary za opisywanie powszechnie znanych poglÄ?dĂłw sĹ?ynnego na
> Ĺ?wiecie obroĹ?cy wolnego sĹ?owa i innych wolnoĹ?ci.
>
> Gdy dzisiaj patrzymy na prezydenturÄ? Lecha KaczyĹ?skiego, trudno
> wydestylowaÄ? z potoku brudu rzeczowe argumenty mogÄ?ce uzasadniÄ? tÄ? falÄ?
> nienawiĹ?ci. MĂłwiono, Ĺźe to prezydentura partyjna. Ĺťartobliwe powiedzenie,
> Ĺźe â??misja zostaĹ?a wykonanaâ??, traktowano jako dowĂłd, mimo Ĺźe wszyscy
> wiedzieli, Ĺźe relacje miÄ?dzy braÄ?mi nie miaĹ?y charakteru podlegĹ?oĹ?ci.
>
> Oburzano siÄ?, Ĺźe zwleka z podpisaniem traktatu lizboĹ?skiego, chociaĹź
> zapowiadaĹ?, Ĺźe go podpisze wtedy, gdy decyzjÄ? podejmÄ? Irlandczycy. Bo tak
> jak w polityce wewnÄ?trznej, takĹźe w polityce europejskiej Lech KaczyĹ?ski
> chciaĹ?, by nie byĹ?o rĂłwnych i rĂłwniejszych, tych, ktĂłrym wolno wszystko, i
> tych, ktĂłrym z gĂłry przeznaczono miejsce poĹ?lednie. SprawiedliwoĹ?Ä?, rĂłwne
> prawa dla sĹ?abszych i wolna, bezpieczna Polska â?? to byĹ?o jego credo. ByĹ? w
> gruncie rzeczy konserwatywnym socjalistÄ? czy socjalnym konserwatystÄ?,
> Ĺ?Ä?czÄ?cym patriotyzm z wraĹźliwoĹ?ciÄ? spoĹ?ecznÄ? i umiarkowanym konserwatyzmem
> obyczajowym. Nie byĹ? antyeuropejski.
>
> Gdy zostawaĹ? prezydentem, nie miaĹ? wielkiego doĹ?wiadczenia
> miÄ?dzynarodowego. Szybko siÄ? jednak uczyĹ?, bo mimo braku talentĂłw
> jÄ?zykowych byĹ? wyjÄ?tkowej klasy umysĹ?em. Z poczÄ?tku byĹ? bardzo zdziwiony
> tym, jak silne sÄ? interesy narodowe w Europie i jak mocno trzeba ich
> broniÄ?. ChciaĹ? zadbaÄ? o pozycjÄ? swego, naszego kraju â?? nie inaczej niĹź
> Angela Merkel, o ktĂłrej zawsze wyraĹźaĹ? siÄ? ciepĹ?o i z uznaniem, o interes
> Niemiec, i jak Nicolas Sarkozy, o ktĂłrym mĂłwiĹ? z uĹ?miechem, Ĺźe na pewno
> przewyĹźsza go ekscentrycznoĹ?ciÄ?, o interes Francji.
>
> Inni mieli mu za zĹ?e, Ĺźe w ogĂłle traktat negocjowaĹ? i Ĺźe naĹ? przystaĹ?. Ale
> Lech KaczyĹ?ski byĹ? realistÄ?, wiedziaĹ?, Ĺźe Polska nie moĹźe pozostaÄ?
> wyizolowana. Niestety, dla Jego Polski, Polski rĂłwnouprawnionej,
> podmiotowej, niewyrzekajÄ?cej siÄ? swojej toĹźsamoĹ?ci, Polski ambitnej,
> zrobiĹ?o siÄ? ostatnio bardzo maĹ?o miejsca. W Europie coraz wyraĹşniejsza jest
> dominacja wielkich paĹ?stw. Stany Zjednoczone coraz mniej interesujÄ? siÄ?
> EuropÄ? Ĺ?rodkowÄ?, rezygnujÄ?c nie tylko z tarczy nad PolskÄ?, lecz takĹźe
> zabierajÄ?c ochronny parasol znad gĹ?owy jej prezydenta.
>
> NiektĂłrzy zaczÄ?li trzeĹşwieÄ?
>
> Lech KaczyĹ?ski byĹ? coraz bardziej osamotniony. Niedawno doszĹ?o do zwrotu na
> Ukrainie, coraz bardziej zagroĹźona jest Gruzja, ale pojawiĹ?y siÄ? znaki, Ĺźe
> coĹ? siÄ? zmienia. W niedzielÄ? odbyĹ?y siÄ? wybory na WÄ?grzech, w ktĂłrych
> wygraĹ? Fidesz. W Wielkiej Brytanii ogĹ?oszono wybory, w ktĂłrych
> konserwatyĹ?ci, sojusznicy PiS z Parlamentu Europejskiego, mogÄ? odnieĹ?Ä?
> zwyciÄ?stwo.
>
> W Polsce zaczÄ?Ĺ?o rosnÄ?Ä? zaufanie dla Prezydenta. Ostatni sondaĹź przed Jego
> Ĺ?mierciÄ? pokazywaĹ? dziewiÄ?cioprocentowy spadek poparcia dla kandydata PO i
> siedmioprocentowy wzrost poparcia dla Lecha KaczyĹ?skiego. MnoĹźyĹ?y siÄ?
> sygnaĹ?y, Ĺźe Polacy, Ĺźe znaczna ich czÄ?Ĺ?Ä? zaczyna trzeĹşwieÄ?, zaczyna powoli
> dostrzegaÄ? rzeczywistoĹ?Ä?. Za pĂłĹ? roku sytuacja Polski mogĹ?a byÄ? zupeĹ?nie
> inna. Ĺ?mierÄ? Prezydenta przekreĹ?liĹ?a te nadzieje.
>
> Lecha KaczyĹ?skiego przedstawiano za granicÄ? jako nacjonalistÄ? i czĹ?owieka o
> skrajnych poglÄ?dach. Nigdy nim nie byĹ?. KochaĹ? swojÄ? rodzinÄ? â?? tu nie byĹ?o
> ĹźartĂłw i nie byĹ?o â??przebaczâ??. I kochaĹ? PolskÄ? â?? tu teĹź nie byĹ?o
ĹźartĂłw, nie
> byĹ?o â??przebaczâ??. WiedziaĹ?, Ĺźe przeznaczenie postawiĹ?o Go na urzÄ?dzie w
> skomplikowanej sytuacji, na czele narodu zdezorientowanego. ByĹ? czĹ?owiekiem
> idei i wartoĹ?ci, nie taniej popularnoĹ?ci. ByĹ? oryginaĹ?em.
>
> ByĹ? nieĹ?miaĹ?y i uparty, niereformowalny i nieustawialny. ZupeĹ?nie teĹź
> niemedialny, czÄ?sto nieporadny przed kamerÄ?, choÄ? dzisiaj widzimy, Ĺźe takĹźe
> w mediach moĹźna byĹ?o go pokazywaÄ? inaczej. PotrzebowaĹ? ciepĹ?a i przyjaĹşni,
> choÄ? bywaĹ? â?? co zrozumiaĹ?e â?? nieufny i impulsywny. ByĹ? naprawdÄ? wielkim
> czĹ?owiekiem. Nie potrzebowaĹ?em Jego Ĺ?mierci, by to widzieÄ?. I nie piszÄ?
> tego dlatego, Ĺźe siÄ? poniewczasie wzruszyĹ?em i przyĹ?Ä?czam do chĂłru
> zawodowych pĹ?aczek.
>
> Nie znam innego przypadku wspĂłĹ?czesnego polityka, ktĂłrego poglÄ?dy
> przedstawiane byĹ?yby tak nieadekwatnie i niesprawiedliwie, w sposĂłb tak
> zdeformowany. W Niemczech, i nie tylko w Niemczech, prĂłbowano nawet zrobiÄ?
> z niego antysemitÄ?, choÄ?, jak wiemy, byĹ?o wrÄ?cz przeciwnie i Jego ciepĹ?e
> uczucia dla ĹťydĂłw powodowaĹ?y dystans u PolakĂłw ĹźywiÄ?cych atawistyczne
> uprzedzenia.
>
> Przedstawiano Go jako homofoba. Ale fakt, Ĺźe to wĹ?aĹ?nie Guido Westerwelle
> byĹ? tym politykiem niemieckim, ktĂłry nie mĂłgĹ? powstrzymaÄ? Ĺ?ez i Ĺźe po swej
> pierwszej, inauguracyjnej wizycie w Warszawie byĹ? wobec polskiego
> Prezydenta peĹ?en przyjaĹşni i szacunku, mĂłwi sam za siebie.
>
> Trzeci bliĹşniak
>
> Najgorsze rzeczy spotykaĹ?y Go jednak od rodakĂłw, ktĂłrzy teraz Go opĹ?akujÄ?c,
> czujÄ?, Ĺźe zostali oszukani i wzbiera w nich gniew i wstyd. Zawsze obawiaĹ?em
> siÄ?, Ĺźe Jego prezydentura moĹźe zakoĹ?czyÄ? siÄ? tragicznie. BaĹ?em siÄ?, Ĺźe
> spotka Go los podobny do losu prezydenta Narutowicza, Ĺźe znajdzie siÄ? jakiĹ?
> intoksowany i indoktrynowany szaleniec, ktĂłry bÄ?dzie chciaĹ? zakoĹ?czyÄ? ten
> â??obciachâ??. SpotkaĹ? Go jednak inny los.
>
> Elity III RP nienawiĹ?Ä? do Niego siaĹ?y Ĺ?wiadomie i z premedytacjÄ?. Niedawno
> u czoĹ?owego dziennikarza, przedstawiciela ulizanego i zarazem agresywnego
> konformizmu, dominujÄ?cego w polskich mediach elektronicznych, wyczytaĹ?em
> znamiennÄ? opiniÄ?: â??A to obraĹźaĹ? siÄ? na profesora Bartoszewskiego, a to nie
> zaprosiĹ? Michnika na uroczystoĹ?ci z okazji Marca ,68, a to pomstowaĹ? na
> (inna sprawa, Ĺźe czasem sĹ?usznie) media. To sprawiĹ?o, Ĺźe wiÄ?kszoĹ?Ä? PolakĂłw
> widzi w Nim raczej prezydenta jednopartyjnego, ideologicznego i
> uosabiajÄ?cego maĹ?oĹ?Ä? wielu ludzi z jego zaplecza niĹź wielkoĹ?Ä?
> Rzeczypospolitej.â??
>
> Ale Lech KaczyĹ?ski nie zapraszaĹ? tych osĂłb nie tylko dlatego, Ĺźe spotykaĹ?y
> Go obelgi od obu tych autorytetĂłw, ale dlatego, Ĺźe gĹ?Ä?boko nie zgadzaĹ? siÄ?
> z ich projektami Polski â?? takiej Polski, w ktĂłrej generaĹ? Kiszczak moĹźe
> uchodziÄ? za czĹ?owieka honoru, a Anna Walentynowicz ma dogorywaÄ? w
> zapomnieniu, i takiej Polski, ktĂłra ma siÄ? zachowywaÄ? jak brzydka panna na
> wydaniu i pozwalaÄ? na rewizjÄ? europejskiej historii przez sÄ?siadĂłw.
>
> Razem z Prezydentem zginÄ?li ludzie, ktĂłrzy byli nadziejÄ? polskiej polityki:
> WĹ?adysĹ?aw Stasiak, GraĹźyna GÄ?sicka, Tomasz Merta, Aleksander SzczygĹ?o.
> ZginÄ?Ĺ? Janusz Kochanowski, ktĂłry podczas ostatniej rozmowy opowiadaĹ? mi o
> tym, jak jego i jego rodzinÄ? zaczÄ?Ĺ?y nÄ?kaÄ? odpowiednie instytucje. ZginÄ?Ĺ?
> Janusz Kurtyka, o ktĂłrego nÄ?kaniu wiedziaĹ?a caĹ?a Polska. ZginÄ?Ĺ?a Anna
> Walentynowicz, ktĂłra przeĹźyĹ?a i prĂłbÄ? otrucia w 1981 roku, i stan wojenny,
> i lata zapomnienia w III RP. Ich wszystkich Ĺ?Ä?czyĹ? jeden wspĂłlny rys â?? byli
> ludĹşmi idei, a nie kariery. Byli paĹ?stwowcami. Niestety juĹź nie zabiorÄ?
> gĹ?osu, by wyjaĹ?niÄ?, o co im chodzi, o co chodziĹ?o Prezydentowi.
>
> Teraz juĹź nie bÄ?dzie przeszkadzaĹ?. Nie ma czĹ?owieka, nie ma problemu.
>
> I gdy juĹź nie ma problemu, nagle pokazano nam czĹ?owieka â?? jakiegoĹ? innego
> Lecha KaczyĹ?skiego. OkazaĹ?o siÄ?, Ĺźe byĹ? jeszcze trzeci bliĹşniak. Nie
> nieudacznik, ktĂłry napisaĹ? pracÄ? doktorskÄ? o Leninie wtedy, gdy inni
> walczyli o wolnoĹ?Ä?, nie zaciekĹ?y, zapiekĹ?y polityk, ale czĹ?owiek wielkiego
> serca i umysĹ?u, choÄ? skromnej postury. Teraz przez ekrany telewizorĂłw
> przesuwajÄ? siÄ? zastÄ?py tych usĹ?uĹźnych gadajÄ?cych gĹ?Ăłw, ktĂłre nigdy nie
> potrafiÄ? zamilknÄ?Ä? i zawsze siÄ? pchajÄ? do pierwszego rzÄ?du. Teraz jego
> dawni koledzy z opozycji pokonali amnezjÄ? i przypominajÄ? sobie wspĂłlne
> czasy, choÄ? jeszcze niedawno nie potrafili wykrztusiÄ? ani jednego
> Ĺźyczliwego sĹ?owa.
>
> Grubej kreski nie bÄ?dzie
>
> A od tych, ktĂłrzy przy Nim stali i pozostali, wymaga siÄ?, by milczeli, by
> odkreĹ?lili przeszĹ?oĹ?Ä? grubÄ? kreskÄ?, by siÄ? pojednali, by nie zakĹ?Ăłcali
> atmosfery ĹźaĹ?oby. Ale ich â?? naszym â?? obowiÄ?zkiem wobec Niego i Nich jest
> mĂłwiÄ?. Grubej kreski tym razem nie bÄ?dzie.
>
> I wy miejcie odwagÄ?, pozostaĹ?cie sobÄ?. JuĹź zaczÄ?liĹ?cie dzieliÄ? Ĺ?upy i
> dobieraÄ? siÄ? do szaf. ZrĂłbcie kolejne â??SzkĹ?o kontaktoweâ??, wyĹ?miejcie tÄ?
> Ĺ?mierÄ?, wypijcie maĹ?pki. ZaproĹ?cie Palikota i NiesioĹ?owskiego. Krzyczcie:
> â??chamâ?? i â??dureĹ?â??, i â??byĹ?y prezydent Lech KaczyĹ?skiâ??. WyĹ?miewajcie i
> drwijcie. BÄ?dĹşcie sobÄ?. GardzÄ? wami. Jestem dumny, Ĺźe Go znaĹ?em.
>
> Autor jest profesorem Uniwersytetu w Bremie i Uniwersytetu KardynaĹ?a
> Stefana WyszyĹ?skiego w Warszawie oraz wspĂłĹ?pracownikiem â??Rzeczpospolitejâ??"
>
> http://www.rp.pl/artykul/461351_Krasnodebski__Juz_ni
e_przeszkadza.html

Same krzaki...
I.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2010-04-15 14:53:29

Temat: Re: i jak wy teraz wyglądacie...
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora



tren R napisał(a):
> "Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poniżające wyzwiska sypały się na
> Prezydenta RP. Pomiatano Nim w sposób bezprzykładny, nękano Go bezustannie
> - pisze filozof społeczny
>
> Od dłuższego czasu planowałem napisanie dla "Rzeczpospolitej" artykułu, w
> którym chciałem uzasadnić, dlaczego będę głosował na Lecha Kaczyńskiego i
> dlaczego uważam Go za dobrego prezydenta, za najlepszego, jakiego mieliśmy
> od 1989 roku. Wiedziałem, jakie będą reakcje tak wielu ludzi Mu niechętnych
> - że to oczywiste, bo to pisze pisowiec, lizus, oszołom od ojca Rydzyka,
> wyrzucony z UW za głupotę, ideolog IV RP, któremu szkoda sutych apanaży,
> członek Honorowego Komitetu Wyborczego Lecha Kaczyńskiego w 2005 r. Także
> tego ostatniego określenia używano jako obelgi.
>
> Obelgi były zaszczytem
>
> Od paru lat spadały na nas wyzwiska - na tych wszystkich, którzy nie
> chcieli przyłączyć się do chóru wylewających pomyje na głowę Prezydenta,
> przystąpić do walki z kaczyzmem, dołączyć się do zbożnego czynu dożynania
> watah. Tak jakby nie było o wiele łatwiej płynąć z głównym nurtem, pisać do
> "GW" i odcinać kupony od poglądów wytartych w powszechnym obrocie. Nie,
> wcale się nie skarżę. Te obelgi były zaszczytem. Dzisiaj wiem, że są
> największym zaszczytem, jaki mnie spotkał w życiu.
>
> Znacznie potężniejsze razy spadały na współpracowników Prezydenta i
> polityków PiS, także takich, których kiedyś Platforma chciała mieć w swoim
> szeregu, jak Grażyna Gęsicka. Nie mogę zapomnieć, jak uszargano Annę
> Fotygę, która chciała służyć Prezydentowi, realizować jego politykę
> najlepiej jak umiała. Można się było nie zgadzać z tymi celami, ze
> sposobami ich realizacji. Ale drwiny dotyczyły sposobu bycia, wyglądu.
> Znamy także odwrotne przypadki - wystarczyło się odciąć od Prezydenta i
> jego brata, by znowu zostać uznanym za subtelnego intelektualistę, by
> wznosić się w rankingach zaufania, by odzyskać godność i urodę.
>
> "Był konserwatywnym socjalistą czy socjalnym konserwatystą, łączącym
> patriotyzm z wrażliwością społeczną i umiarkowanym konserwatyzmem
> obyczajowym"
>
> Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poniżające wyzwiska posypały się na
> Prezydenta RP. Pierwsze spadły od razu po Jego wyborze. Nie oszczędzono
> także początkowo Jego Małżonki, zanim postępowe panie Jej nie polubiły.
> Pomiatano Prezydentem w sposób bezprzykładny, nękano Go bezustannie. Nie
> dbano o godność najwyższego przedstawiciela Rzeczypospolitej. Pamiętamy
> zabierany samolot, pamiętamy pomniejszanie rangi urzędu, który sprawował,
> przy pomocy usłużnych prawników i dziennikarzy.
>
> Pamiętamy wszystkie te haniebne: "nie potrzebuję tu pana prezydenta", "jaki
> zamach, taki prezydent" i "durnia mamy za prezydenta", "trup na wrotkach".
> Wyśmiewano się z Jego nazwiska - typowego, szacownego polskiego nazwiska -
> wyśmiewano się w Polsce, jakby to nie była już Polska, jakby to było
> miejsce na Polenwitze lub Polish jokes. I liczono dni, jakie pozostały do
> końca Jego prezydentury.
>
> Zgromadzonym przed telewizorami Polakom cynicznie wmawiano, że ważniejsze
> niż ideowość są przekleństwa bezdomnego Huberta, od którego rozpoczęła się
> era "nowoczesnego PR" w Polsce, "Borubar", "Irasiad", przekręcony szalik
> czy flaga. Ekscytowano się "małpkami" wypijanymi przez zapraszanego dzień w
> dzień, wieczór w wieczór i promowanego w partii rządzącej przedstawiciela
> polskiego motłochu. Sam premier wyrażał się ciepło o tym wspaniałym
> PR-owskim pociągnięciu. (por. dzieło "Ja, Palikot", Wydawnictwo Czerwone i
> Czarne, Warszawa 2010, s. 155)
>
> Tyrady o małpce
>
> Czołowi politycy przekraczali granicę przyzwoitości, krzycząc: "Były
> prezydent Kaczyński", popisując się piskliwymi tyradami o dyplomatołkach i
> małpce Fiki Miki. Bo ani studia na najlepszej uczelni, ani dobra
> przeszłość, choćby opowiedziana tysiąc razy, nie ochronią przed obsunięciem
> się do poziomu motłochu. Niezawisłe sądy RP orzekały, że nazwanie
> prezydenta chamem nie jest obrazą, a jednocześnie skazywały doradcę
> prezydenta na kary za opisywanie powszechnie znanych poglądów słynnego na
> świecie obrońcy wolnego słowa i innych wolności.
>
> Gdy dzisiaj patrzymy na prezydenturę Lecha Kaczyńskiego, trudno
> wydestylować z potoku brudu rzeczowe argumenty mogące uzasadnić tę falę
> nienawiści. Mówiono, że to prezydentura partyjna. Żartobliwe powiedzenie,
> że "misja została wykonana", traktowano jako dowód, mimo że wszyscy
> wiedzieli, że relacje między braćmi nie miały charakteru podległości.
>
> Oburzano się, że zwleka z podpisaniem traktatu lizbońskiego, chociaż
> zapowiadał, że go podpisze wtedy, gdy decyzję podejmą Irlandczycy. Bo tak
> jak w polityce wewnętrznej, także w polityce europejskiej Lech Kaczyński
> chciał, by nie było równych i równiejszych, tych, którym wolno wszystko, i
> tych, którym z góry przeznaczono miejsce poślednie. Sprawiedliwość, równe
> prawa dla słabszych i wolna, bezpieczna Polska - to było jego credo. Był w
> gruncie rzeczy konserwatywnym socjalistą czy socjalnym konserwatystą,
> łączącym patriotyzm z wrażliwością społeczną i umiarkowanym konserwatyzmem
> obyczajowym. Nie był antyeuropejski.
>
> Gdy zostawał prezydentem, nie miał wielkiego doświadczenia
> międzynarodowego. Szybko się jednak uczył, bo mimo braku talentów
> językowych był wyjątkowej klasy umysłem. Z początku był bardzo zdziwiony
> tym, jak silne są interesy narodowe w Europie i jak mocno trzeba ich
> bronić. Chciał zadbać o pozycję swego, naszego kraju - nie inaczej niż
> Angela Merkel, o której zawsze wyrażał się ciepło i z uznaniem, o interes
> Niemiec, i jak Nicolas Sarkozy, o którym mówił z uśmiechem, że na pewno
> przewyższa go ekscentrycznością, o interes Francji.
>
> Inni mieli mu za złe, że w ogóle traktat negocjował i że nań przystał. Ale
> Lech Kaczyński był realistą, wiedział, że Polska nie może pozostać
> wyizolowana. Niestety, dla Jego Polski, Polski równouprawnionej,
> podmiotowej, niewyrzekającej się swojej tożsamości, Polski ambitnej,
> zrobiło się ostatnio bardzo mało miejsca. W Europie coraz wyraźniejsza jest
> dominacja wielkich państw. Stany Zjednoczone coraz mniej interesują się
> Europą Środkową, rezygnując nie tylko z tarczy nad Polską, lecz także
> zabierając ochronny parasol znad głowy jej prezydenta.
>
> Niektórzy zaczęli trzeźwieć
>
> Lech Kaczyński był coraz bardziej osamotniony. Niedawno doszło do zwrotu na
> Ukrainie, coraz bardziej zagrożona jest Gruzja, ale pojawiły się znaki, że
> coś się zmienia. W niedzielę odbyły się wybory na Węgrzech, w których
> wygrał Fidesz. W Wielkiej Brytanii ogłoszono wybory, w których
> konserwatyści, sojusznicy PiS z Parlamentu Europejskiego, mogą odnieść
> zwycięstwo.
>
> W Polsce zaczęło rosnąć zaufanie dla Prezydenta. Ostatni sondaż przed Jego
> śmiercią pokazywał dziewięcioprocentowy spadek poparcia dla kandydata PO i
> siedmioprocentowy wzrost poparcia dla Lecha Kaczyńskiego. Mnożyły się
> sygnały, że Polacy, że znaczna ich część zaczyna trzeźwieć, zaczyna powoli
> dostrzegać rzeczywistość. Za pół roku sytuacja Polski mogła być zupełnie
> inna. Śmierć Prezydenta przekreśliła te nadzieje.
>
> Lecha Kaczyńskiego przedstawiano za granicą jako nacjonalistę i człowieka o
> skrajnych poglądach. Nigdy nim nie był. Kochał swoją rodzinę - tu nie było
> żartów i nie było "przebacz". I kochał Polskę - tu też nie było żartów, nie
> było "przebacz". Wiedział, że przeznaczenie postawiło Go na urzędzie w
> skomplikowanej sytuacji, na czele narodu zdezorientowanego. Był człowiekiem
> idei i wartości, nie taniej popularności. Był oryginałem.
>
> Był nieśmiały i uparty, niereformowalny i nieustawialny. Zupełnie też
> niemedialny, często nieporadny przed kamerą, choć dzisiaj widzimy, że także
> w mediach można było go pokazywać inaczej. Potrzebował ciepła i przyjaźni,
> choć bywał - co zrozumiałe - nieufny i impulsywny. Był naprawdę wielkim
> człowiekiem. Nie potrzebowałem Jego śmierci, by to widzieć. I nie piszę
> tego dlatego, że się poniewczasie wzruszyłem i przyłączam do chóru
> zawodowych płaczek.
>
> Nie znam innego przypadku współczesnego polityka, którego poglądy
> przedstawiane byłyby tak nieadekwatnie i niesprawiedliwie, w sposób tak
> zdeformowany. W Niemczech, i nie tylko w Niemczech, próbowano nawet zrobić
> z niego antysemitę, choć, jak wiemy, było wręcz przeciwnie i Jego ciepłe
> uczucia dla Żydów powodowały dystans u Polaków żywiących atawistyczne
> uprzedzenia.
>
> Przedstawiano Go jako homofoba. Ale fakt, że to właśnie Guido Westerwelle
> był tym politykiem niemieckim, który nie mógł powstrzymać łez i że po swej
> pierwszej, inauguracyjnej wizycie w Warszawie był wobec polskiego
> Prezydenta pełen przyjaźni i szacunku, mówi sam za siebie.
>
> Trzeci bliźniak
>
> Najgorsze rzeczy spotykały Go jednak od rodaków, którzy teraz Go opłakując,
> czują, że zostali oszukani i wzbiera w nich gniew i wstyd. Zawsze obawiałem
> się, że Jego prezydentura może zakończyć się tragicznie. Bałem się, że
> spotka Go los podobny do losu prezydenta Narutowicza, że znajdzie się jakiś
> intoksowany i indoktrynowany szaleniec, który będzie chciał zakończyć ten
> "obciach". Spotkał Go jednak inny los.
>
> Elity III RP nienawiść do Niego siały świadomie i z premedytacją. Niedawno
> u czołowego dziennikarza, przedstawiciela ulizanego i zarazem agresywnego
> konformizmu, dominującego w polskich mediach elektronicznych, wyczytałem
> znamienną opinię: "A to obrażał się na profesora Bartoszewskiego, a to nie
> zaprosił Michnika na uroczystości z okazji Marca ,68, a to pomstował na
> (inna sprawa, że czasem słusznie) media. To sprawiło, że większość Polaków
> widzi w Nim raczej prezydenta jednopartyjnego, ideologicznego i
> uosabiającego małość wielu ludzi z jego zaplecza niż wielkość
> Rzeczypospolitej."
>
> Ale Lech Kaczyński nie zapraszał tych osób nie tylko dlatego, że spotykały
> Go obelgi od obu tych autorytetów, ale dlatego, że głęboko nie zgadzał się
> z ich projektami Polski - takiej Polski, w której generał Kiszczak może
> uchodzić za człowieka honoru, a Anna Walentynowicz ma dogorywać w
> zapomnieniu, i takiej Polski, która ma się zachowywać jak brzydka panna na
> wydaniu i pozwalać na rewizję europejskiej historii przez sąsiadów.
>
> Razem z Prezydentem zginęli ludzie, którzy byli nadzieją polskiej polityki:
> Władysław Stasiak, Grażyna Gęsicka, Tomasz Merta, Aleksander Szczygło.
> Zginął Janusz Kochanowski, który podczas ostatniej rozmowy opowiadał mi o
> tym, jak jego i jego rodzinę zaczęły nękać odpowiednie instytucje. Zginął
> Janusz Kurtyka, o którego nękaniu wiedziała cała Polska. Zginęła Anna
> Walentynowicz, która przeżyła i próbę otrucia w 1981 roku, i stan wojenny,
> i lata zapomnienia w III RP. Ich wszystkich łączył jeden wspólny rys - byli
> ludźmi idei, a nie kariery. Byli państwowcami. Niestety już nie zabiorą
> głosu, by wyjaśnić, o co im chodzi, o co chodziło Prezydentowi.
>
> Teraz już nie będzie przeszkadzał. Nie ma człowieka, nie ma problemu.
>
> I gdy już nie ma problemu, nagle pokazano nam człowieka - jakiegoś innego
> Lecha Kaczyńskiego. Okazało się, że był jeszcze trzeci bliźniak. Nie
> nieudacznik, który napisał pracę doktorską o Leninie wtedy, gdy inni
> walczyli o wolność, nie zaciekły, zapiekły polityk, ale człowiek wielkiego
> serca i umysłu, choć skromnej postury. Teraz przez ekrany telewizorów
> przesuwają się zastępy tych usłużnych gadających głów, które nigdy nie
> potrafią zamilknąć i zawsze się pchają do pierwszego rzędu. Teraz jego
> dawni koledzy z opozycji pokonali amnezję i przypominają sobie wspólne
> czasy, choć jeszcze niedawno nie potrafili wykrztusić ani jednego
> życzliwego słowa.
>
> Grubej kreski nie będzie
>
> A od tych, którzy przy Nim stali i pozostali, wymaga się, by milczeli, by
> odkreślili przeszłość grubą kreską, by się pojednali, by nie zakłócali
> atmosfery żałoby. Ale ich - naszym - obowiązkiem wobec Niego i Nich jest
> mówić. Grubej kreski tym razem nie będzie.
>
> I wy miejcie odwagę, pozostańcie sobą. Już zaczęliście dzielić łupy i
> dobierać się do szaf. Zróbcie kolejne "Szkło kontaktowe", wyśmiejcie tę
> śmierć, wypijcie małpki. Zaproście Palikota i Niesiołowskiego. Krzyczcie:
> "cham" i "dureń", i "były prezydent Lech Kaczyński". Wyśmiewajcie i
> drwijcie. Bądźcie sobą. Gardzę wami. Jestem dumny, że Go znałem.
>
> Autor jest profesorem Uniwersytetu w Bremie i Uniwersytetu Kardynała
> Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz współpracownikiem "Rzeczpospolitej""
>
> http://www.rp.pl/artykul/461351_Krasnodebski__Juz_ni
e_przeszkadza.html
Znowu jakiś faszysta, czy to nie przerażające, to co on pisze, że
kaczka była człowiekiem idei, czyli nie ludzi, ale ideowcem...och to
już pachnie Stalinizmem...zawsze znajdą się tacy co to im płytę
włożono z nagraniem/ głos mojego pana/ i zawsze kiedy trzeba zmienią
osobowość na płytę/ nowy głos mojego pana/.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2010-04-15 14:59:22

Temat: Re: i jak wy teraz wyglądacie...
Od: "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
news:eta9irthi38b$.dlg@trenerowa.karma...
> "Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poniżające wyzwiska sypały się na
> Prezydenta RP. Pomiatano Nim w sposób bezprzykładny, nękano Go bezustannie
> - pisze filozof społeczny
>
> http://www.rp.pl/artykul/461351_Krasnodebski__Juz_ni
e_przeszkadza.html
>

Podpisujesz się pod tym tekstem TRenerze?

MK



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2010-04-15 15:04:34

Temat: Re: i jak wy teraz wyglądacie...
Od: zażółcony <z...@y...on.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
news:eta9irthi38b$.dlg@trenerowa.karma...

> Pamiętamy zabierany samolot, pamiętamy pomniejszanie rangi urzędu,
> który sprawował, przy pomocy usłużnych prawników i dziennikarzy.

Jak to mówią, papier jest cierpliwy, wszystko przyjmie.
Artykuł sprawia wrażenie, że w naszym kraju od lat panuje
klimat jednostronnych i niewybrednych ataków. Np. gdzieś
zniknał nagle poseł Kurski. Nie widać też _wicepremiera_,
czyli drugiej osoby po Jarosławie Kaczyńskim ś.p. Przemysława
Gosiewskiego, którego styl uprawiania pełnej patriotyzmu
i chrześcijańskich wartości polityki można dojrzeć np. tu
(też o samolotach - szczególnie polecam punkt 3):
http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/4D0917D9


> Pamiętamy wszystkie te haniebne: ,,nie potrzebuję tu pana prezydenta",
> ,,jaki
> zamach, taki prezydent" i ,,durnia mamy za prezydenta", ,,trup na wrotkach".
Pamiętamy też "dziadka z Wermahtu", "spieprzaj Dziadu" oraz, już w kategorii
znacznie cięższej - radosny eksperyment utworzenia demokratycznych,
patriotycznych rządów na bazie LPR i Samoobrony, podczas których
pan Roman Giertych ochoczo zabrał się do realizacji takich konkretnych
pomysłów, jak np. wprowadzenie do programów szkolnych kreacjonizmu
jako 'nauki' alternatywnej do współczesnych, niezmiernie zaawansowanych
osiągnięć naukowych z dziedzin bioligii, biochemii, inżynierii genetycznej
itp.

> wydestylować z potoku brudu rzeczowe argumenty mogące uzasadnić tę falę
> nienawiści.
Zamiast kolejnych rzeczowych argumentów polecam choćby refleksję nad
tymi, które podałem już wyżej.

> Gdy zostawał prezydentem, nie miał wielkiego doświadczenia
> międzynarodowego. Szybko się jednak uczył, bo mimo braku talentów
> językowych był wyjątkowej klasy umysłem. Z początku był bardzo zdziwiony
> tym, jak silne są interesy narodowe w Europie i jak mocno trzeba ich
> bronić. Chciał zadbać o pozycję swego, naszego kraju - nie inaczej niż
> Angela Merkel, o której zawsze wyrażał się ciepło i z uznaniem, o interes
> Niemiec, i jak Nicolas Sarkozy, o którym mówił z uśmiechem, że na pewno
> przewyższa go ekscentrycznością, o interes Francji.
OK.

> Niektórzy zaczęli trzeźwieć
>
> Lech Kaczyński był coraz bardziej osamotniony. Niedawno doszło do zwrotu
> na
> Ukrainie, coraz bardziej zagrożona jest Gruzja, ale pojawiły się znaki, że
> coś się zmienia. W niedzielę odbyły się wybory na Węgrzech, w których
> wygrał Fidesz. W Wielkiej Brytanii ogłoszono wybory, w których
> konserwatyści, sojusznicy PiS z Parlamentu Europejskiego, mogą odnieść
> zwycięstwo.
>
> W Polsce zaczęło rosnąć zaufanie dla Prezydenta. Ostatni sondaż przed Jego
> śmiercią pokazywał dziewięcioprocentowy spadek poparcia dla kandydata PO i
> siedmioprocentowy wzrost poparcia dla Lecha Kaczyńskiego. Mnożyły się
> sygnały, że Polacy, że znaczna ich część zaczyna trzeźwieć, zaczyna powoli
> dostrzegać rzeczywistość. Za pół roku sytuacja Polski mogła być zupełnie
> inna. Śmierć Prezydenta przekreśliła te nadzieje.
Czyli wyznacznikiem poprawiajacego się kontaktu Polaków z rzeczywistością
jest rosnący słupek poparcia dla Lecha Kaczyńskiego...
Brawo.
Szacun, szacun za uczciwość...



> Teraz już nie będzie przeszkadzał. Nie ma człowieka, nie ma problemu.
No właśnie widać, jak 'nie ma problemu'.
Znów brawo za uczciwość i dobry kontakt z rzeczywistością.

> A od tych, którzy przy Nim stali i pozostali, wymaga się, by milczeli, by
> odkreślili przeszłość grubą kreską, by się pojednali, by nie zakłócali
> atmosfery żałoby. Ale ich - naszym - obowiązkiem wobec Niego i Nich jest
> mówić. Grubej kreski tym razem nie będzie.

W związku z Wawelem odnoszę wrażenie, że to kogoś innego próbuje
się tu teraz wyciszyć. Wajda został obrzucony obelgami z rodzaju
'pies i kundel'. Brawo.

> I wy miejcie odwagę, pozostańcie sobą. Już zaczęliście dzielić łupy i
> dobierać się do szaf.

... a raczej krypt wawelskich, które ponoć były już zamknięte, objęte
pieczęcią.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2010-04-15 15:05:27

Temat: Re: i jak wy teraz wyglądacie...
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Thu, 15 Apr 2010 16:19:11 +0200, tren R napisał(a):

> Razem z Prezydentem zginęli ludzie, którzy byli nadzieją polskiej polityki:
> Władysław Stasiak, Grażyna Gęsicka, Tomasz Merta, Aleksander Szczygło.
> Zginął Janusz Kochanowski, który podczas ostatniej rozmowy opowiadał mi o
> tym, jak jego i jego rodzinę zaczęły nękać odpowiednie instytucje. Zginął
> Janusz Kurtyka, o którego nękaniu wiedziała cała Polska. Zginęła Anna
> Walentynowicz, która przeżyła i próbę otrucia w 1981 roku, i stan wojenny,
> i lata zapomnienia w III RP. Ich wszystkich łączył jeden wspólny rys - byli
> ludźmi idei, a nie kariery. Byli państwowcami. Niestety już nie zabiorą
> głosu, by wyjaśnić, o co im chodzi, o co chodziło Prezydentowi.

Dzięki za ten link. Są jeszcze tutaj Ludzie.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2010-04-15 15:09:17

Temat: Re: i jak wy teraz wyglądacie...
Od: tren R <t...@n...sieciowy> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 15-kwiecień-10, Vilar wlazł między psychopatów i wykrakał:

> Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
> news:eta9irthi38b$.dlg@trenerowa.karma...
>> "Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poniżające wyzwiska sypały się na
>> Prezydenta RP. Pomiatano Nim w sposób bezprzykładny, nękano Go bezustannie
>> - pisze filozof społeczny
>>
>> http://www.rp.pl/artykul/461351_Krasnodebski__Juz_ni
e_przeszkadza.html
>>
>
> Podpisujesz się pod tym tekstem TRenerze?

w ogromnej większości na pewno tak.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2010-04-15 15:12:27

Temat: Re: i jak wy teraz wyglądacie...
Od: "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
news:1obbhzkzp2jeh.dlg@trenerowa.karma...
> Dnia 15-kwiecień-10, Vilar wlazł między psychopatów i wykrakał:
>
>> Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
>> news:eta9irthi38b$.dlg@trenerowa.karma...
>>> "Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poniżające wyzwiska sypały się na
>>> Prezydenta RP. Pomiatano Nim w sposób bezprzykładny, nękano Go
>>> bezustannie
>>> - pisze filozof społeczny
>>>
>>> http://www.rp.pl/artykul/461351_Krasnodebski__Juz_ni
e_przeszkadza.html
>>>
>>
>> Podpisujesz się pod tym tekstem TRenerze?
>
> w ogromnej większości na pewno tak.
>

Bo nie myliłabym żalu po tragicznej śmierci z poparciem. To duże nadużycie.

Ale chyba nie będziesz mnie zmuszał do złego mówienia o umarłych, prawda? Bo
nie dasz rady mnie zmusić.

MK




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2010-04-15 15:18:58

Temat: Re: i jak wy teraz wygl?dacie...
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora



Vilar napisał(a):
> U?ytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisa? w wiadomo?ci
> news:1obbhzkzp2jeh.dlg@trenerowa.karma...
> > Dnia 15-kwiecie?-10, Vilar wlaz? mi?dzy psychopat?w i wykraka?:
> >
> >> U?ytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisa? w wiadomo?ci
> >> news:eta9irthi38b$.dlg@trenerowa.karma...
> >>> "Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poni?aj?ce wyzwiska sypa?y si? na
> >>> Prezydenta RP. Pomiatano Nim w spos?b bezprzyk?adny, n?kano Go
> >>> bezustannie
> >>> - pisze filozof spo?eczny
> >>>
> >>> http://www.rp.pl/artykul/461351_Krasnodebski__Juz_ni
e_przeszkadza.html
> >>>
> >>
> >> Podpisujesz si? pod tym tekstem TRenerze?
> >
> > w ogromnej wi?kszo?ci na pewno tak.
> >
>
> Bo nie myli?abym ?alu po tragicznej ?mierci z poparciem. To du?e nadu?ycie.
>
> Ale chyba nie b?dziesz mnie zmusza? do z?ego m?wienia o umar?ych, prawda? Bo
> nie dasz rady mnie zmusi?.
>
> MK

Hitler też trup, więc czego wygadujecie o nim strasze rzeczy , zmarłym
należy się szacunek i pochować trzeba Adolfika na wawelu...coś ci się
niepodoba, to zamknij mordę, bo nazwę ciebie szmatą jak mi będziesz
plugawiła moją ikonę, wspaniałego trupa Adofinkę.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2010-04-15 15:25:23

Temat: Re: i jak wy teraz wyglądacie...
Od: tren R <t...@n...sieciowy> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 15-kwiecień-10, Vilar wlazł między psychopatów i wykrakał:

> Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
> news:1obbhzkzp2jeh.dlg@trenerowa.karma...
>> Dnia 15-kwiecień-10, Vilar wlazł między psychopatów i wykrakał:
>>
>>> Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
>>> news:eta9irthi38b$.dlg@trenerowa.karma...
>>>> "Najbardziej dotkliwe obelgi, drwiny, poniżające wyzwiska sypały się na
>>>> Prezydenta RP. Pomiatano Nim w sposób bezprzykładny, nękano Go
>>>> bezustannie
>>>> - pisze filozof społeczny
>>>>
>>>> http://www.rp.pl/artykul/461351_Krasnodebski__Juz_ni
e_przeszkadza.html
>>>>
>>>
>>> Podpisujesz się pod tym tekstem TRenerze?
>>
>> w ogromnej większości na pewno tak.
>>
>
> Bo nie myliłabym żalu po tragicznej śmierci z poparciem. To duże nadużycie.

a kto myli wg vilar i kiedy?

> Ale chyba nie będziesz mnie zmuszał do złego mówienia o umarłych, prawda? Bo
> nie dasz rady mnie zmusić.

a odczuwasz to, że cię do czegoś zmuszam?
interesujące.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Smoleńsk i Freud
wywiad z normanem daviesem
Apel do Obamy!
Test wawelski - kim jesteś ? Czy podział poglądów musi oznaczać podział narodu ?
FATUM

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »