Data: 2003-12-27 19:54:38
Temat: (jackass)
Od: "nawrocki" <w...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Mamy w mieście taki wyjątkowy pub, który jest czynny nawet w wigilię
Bożego Narodzenia. Gdy rodzina wysłała mnie na pasterkę (w charakterze
delegata naszego domu), oczywiście nie trafiłem do kościoła, tylko
udałem się do tego pubu, gdzie ze znajomymi piliśmy wódkę. To już taka
nasza mała tradycja, że w wigilię wszyscy się spotykamy, i pijemy.
Między jednym kieliszkiem, a drugim, dosiadły się do naszego stolika
dwie osiemnastolatki; brunetka i blondynka. Jako, że byłem już nieźle
wcięty, odezwała się we mnie moja dusza towarzyska, i mówiąc najkrócej
(tj. najdosłowniej) zacząłem je ściemniać.
Dzisiaj trudno jest mi powiedzieć, czy dziewczyny te były ładne, czy
nie - jak wiadomo, alkohol osłabia zmysł estetyczny, i jeśli wtedy,
podczas tej wigilii, uznałem, że były one ładne, to dzisiaj nie jestem
w stanie potwierdzić tego z całą pewnością, gdyż nie zupełnie
pamiętam, jak one wyglądały.
Pamiętam jednak, że nie ściemniałem ich w celu konsumpcyjnym, tj. nie
chciałem z nimi współżyć na tylnym siedzeniu samochodu, ani bawić się
z nimi w oralne gierki w ubikacji. Chodziło mi raczej o konstruktywną
polemikę na temat egzystencjalnych i towarzyskich problemów młodzieży
wstępującej w świat dorosłości.
To, na co chciałem zwrócić waszą uwagę, to fakt, że jestem albo
przesadnie fałszywy, albo przesadnie szczery. Nie wiem jak, ale udało
mi się odgadnąć pewne elementy z życia tych dziewczyn, i im tym
zaimponować. Można by powiedzieć, że postąpiłem jak klasyczny samiec w
okresie rui - zwróciłem na siebie uwagę samic tańcem godowym, a tym
tańcem był intelektualny popis znawstwa natury i psychiki ludzkiej.
Mówiłem do nich, jakbym czytał ich oczu, a one tylko potakiwały.
Blondynce powiedziałem, że źle dobiera sobie przyjaciół, że jej
znajomi, których ona szanuje, nie są w stanie docenić jej zalet i
walorów towarzyskich. Trafiłem w dziesiątkę, ponieważ ona wtedy
zaczęła mówić do brunetki coś o swoich znajomych, na których nie może
polegać, i że faktycznie nie czuje się wśród swoich przyjaciół
najlepiej.
Jako, że mam słabość do brunetek, brunetkę potraktowałem bardziej
osobiście. Powiedziałem jej, że popełnia błąd, ukrywając swoje
wnętrze, że nie powinna ukrywać delikatności swojej duszy, że choć
jest piękna na zewnątrz, to jej wnętrze jest jeszcze piękniejsze, i że
za to przede wszystkim powinna być ceniona, a nie za urodę fizyczną.
Była tym zachwycona.
Oczywiście, jak się domyślałem, dziewczyny wcześniej nie miały okazji
spotkać pijanego filozofa-psychopatologa. Na moje słowa zareagowały
dość emocjonalnie, pytając się, skąd to wiem, i prosząc, żebym mówił
więcej (...kobieca pycha nie zna granic). Nie pamiętam już, co jeszcze
im nagadałem, ale musiało to być coś w podobnym tonie, jak te ściemy
wcześniej, bowiem gdy się obudziłem następnego dnia, miałem w
telefonie zapisane ich numery, i jedno nieodebrane połączenie od
brunetki, a po paru godzinach drugie. No tak... chwyciła haczyk... A
może to ona teraz zarzuciła haczyk na mnie?
Chciałem się was zapytać, jak oceniacie moją postawę z moralnego
punktu widzenia. Czy to źle, że dla samej rozrywki, otworzyłem wnętrze
tych dziewczyn przed nimi samymi? Jeszcze gdy z nimi rozmawiałem,
wtedy w tym pubie, mówiłem im, że mogę się mylić (mówiłem tak, żeby
nie wyjść na idiotę w przypadku, gdybym się mylił), ale one
potwierdzały, że tak jest naprawdę, i się dziwiły, że wcześniej tego
nie zauważyły... Czy można więc to wszystko potraktować, jako coś
pouczającego, odkrywczego? Oczywiście nie dla mnie, ale dla nich...
Czy to może być dla mnie rozgrzeszeniem?
(napisałem o tym dopiero dzisiaj, bo dopiero dzisiaj puścił mnie kac)
pozdrawiam
Łukasz
|