Strona główna Grupy pl.rec.kuchnia kuchnia francuska vs wloska w moim miescie [przydlugie]

Grupy

Szukaj w grupach

 

kuchnia francuska vs wloska w moim miescie [przydlugie]

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2001-03-16 00:14:37

Temat: kuchnia francuska vs wloska w moim miescie [przydlugie]
Od: "Mikie" <m...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

witam po tygodniu!
(niestety newsy moge sciagac/wysylac tylko na weekend, wiec w piatek mam
kilka tysiecy postow z roznych grup, sciagam to ok. 2h i caly tydzien
"trawie" offline, wiec w dyskusjach tak naprawde nie moge bac udzialu
:(((( )

zaznaczam, ze ten post laczy wytek kulinarny z "autobiograficznym"; do
tematu

Chcialbym sie podzielic wrazeniami po wizycie w dwoch gorzowskich (Gorzow to
"male miasteczko pod Poznaniem", jak kiedyc przeczytalem w poznanskiej
gazecie - 160 tys. mieszkancow :) restauracjach.

Don Vittorio (wloska) i Le Mulin (francuska) to tutaj wlasciwie jedyne
lokale na naprawde dobrym poziomie.
jak zwykle na uroczystosc rodzinna (urodziny dwoch Wodnikow; raczej rzadko
rodzina jest w komplecie wiec kazda okazje staramy sie jakos "uswiecic",
zazwyczaj kulinarnie :)) udalismy sie do pierwszej z wymienionych - lokal
wielokrotnie juz sprawdzony, nienaganna obsluga, pelna kultura i _pyszne_
jedzenie. nie moge tutaj przedstawic pelnego spektrum oferowanych tam
potraw, gdyz zawsze zamawiam to samo (tak mi za pierwszym razem zasmakowalo
:))
w oczekiwaniu na "konkrety" raczylismy sie takimi pysznymi, cieplutkimi
kuleczkami chlebowymi (nie znam oficjalnej nazwy), do ktorych bylo maselko
czosnkowe w malutkich, kamionkowych "kieliszkach". mniamusne!
no a pozniej uczta: carpaccio (swiezutkie i, jak wszystko tutaj, przepyszne,
az sie w ustach rozplywa; jak oni ta wolowinke tak cienko kroja?), potem
losos z rusztu (_r_e_w_e_l_a_c_j_a_, takiego nigdzie indziej nie jadlem,
maselko sie slicznie rozplywa, koperek, cytrynka - mhhhhhhh!), na deser
owoce kandyzowane (jak
dla mnie za slodkie, ale ja juz po jednej kostce czekolady wymiekam :)),
blogie miny reszty rodzinki (lacznie 7 osob) wskazywaly na rownie wysokie co
moje ukontentowanie. oczywiscie bylo i winko. niestety ze wzgledu na ceny to
najtansze (nazwy nie pomne), ale i tak niezle. co do cen, to jest to jedyny
minus - za osobe (jak wyzej) trzeba liczyc 100-140zl (zalezy od trunkow i
deseru). malo to nie jest, szczegolnie jak sie idzie w siodemke... jedyne co
mnie tam denerwuje to platna (w takim lokalu!) szatnia. tylko 1 zl od osoby,
ale moim zdaniem w drozszych lokalach to powinno byc wliczone w ceny...

z okazji (zdaje sie) 23 rocznicy slubu postanowilismy zbadac nieodkryte
tereny kuchni francuskiej w calkiem niedawno otwartym Le Mulin. Bardzo
ciekawy klimat - obsluge stanowia wylacznie czarnoskorzy w bialych
liberiach, a wokolo wisza i stoja rozne plemienno-kolonialne eksponaty z
Afryki - troche jakby ktos wstawil stol na wystawe (czekajac na danie mozna
sie przejsc po sali, eksponaty sa podpisane). wizyta tutaj byla jednym
wielkim eksperymentem kulinarnym. zamowilismy m.in. slimaki (siostra
zachwycona), osmiorniczki (brat tez), homary (tata nie mniej :)) ... tutaj
tez bylo maselko, ale zamiast kuleczek byly buleczki, rownie pyszne :) ja
wolalem nie ryzykowac (z owocow morza to jak na razie tylko ryby): pasztet z
soli (nie NaCl ;)), kurczak w pomaranczach i lody.
taaa, lody. nie takie tam zwyczajne, czekalismy na nie przeszlo pol godziny,
jedna porcja (dwie polkulki ginace na ogromnym talerzu) kosztowaly bodajze
20 zl, ale ten smak! najlepsze lody na swiecie! (w wielu juz krajach
jadalem, ale te przebily wszystko). wlasna produkcja! ceny jeszcze bardziej
zabojcze (srednio 150 na osobe!) i za szybko tam pewnie nie wrocimy (ja
jednak wole carpaccio i lososia:));

i jeszcze ciekawa sytuacja: tata zamowil homara. kelner przynosi po pewnym
czasie taka miseczke (jak bulionowka, ale bez uszek i z metalu) i stawia ja
przy nim bez slowa. wypelniona byla ciepla woda, plywal w niej plasterek
cytryny a na talerzyku lezala jakas saszetka. obstawialem herbate, ale cos
bylo nie tak; lamalismy sobie glowe az w koncu postanowilismy zapytac
kelnera; okazalo sie, ze wg savoire vivreu homara mozna jesc pomagajac sobie
palcami i to woda do ich obmycia (w saszetce byla husteczka :). nie
wiedzialem o tym...

porownujac, kuchnia (i lokal) francuska jest bardziej wytworna i nieco
udziwiona jak na moj gust (ale te SOSY! i LODY!! :P``), mi bardziej
odpowiada wloska (i ceny nizsze :)

na koniec pytanko: ile moze kosztowac (w Polsce) niezla kolacja za osobe?
ale zeby to mialo wplyw na jakosc jedzenia, bo co z tego ze kawa w
Mariottcie jest 10razy drozsza niz normalnie, skoro nie jest tak naprawde
wcale rewelacyjna (sa dobre tanie lokale i potwornie drogie serwujace
badziew, ale lezace w centrum; na pewno sa i drogie-dobre...). czy nie
uwazacie, ze czasami cena jest wzieta "z sufitu"? (bo np. ktos znany tam
jada czy cos...)

teskniacy za lososiem i carpaccio
(i dobrze wyposarzona kuchnia)

ps. ale wizyta we wloszech mnie rozczarowala (poza cenami wina :))),
wiekszosc potraw wcale mi nie smakowala bardzie niz w polskiej-wloskiej
restauracji, poza cappucino (ale tez fakt, ze nie stac bylo mnie, polskiego
turysty-ucznia, na te drozsze lokale...). natomiast co wieczor byla 1,5
litrowa sangria w plecionce i oczywiscie tez cos lepszejszego :)
--
Lukasz "Mikie" Madeksza
m...@p...fm








› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Pizza ciasto -pomocy !!!
Już jest !!! Stary serwis w nowej szacie, czekam na opinie.
Złota rosa - sernik
Nowa kuchnia
mieso z rosoli i co dalej?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »