Strona główna Grupy pl.soc.rodzina odpowiedzialność (długie)

Grupy

Szukaj w grupach

 

odpowiedzialność (długie)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 101


« poprzedni wątek następny wątek »

21. Data: 2004-09-23 10:40:09

Temat: Re: odpowiedzialność (długie)
Od: "Margola Sularczyk" <margola@won_spamie.ruczaj.pl> szukaj wiadomości tego autora



Użytkownik "Eulalka" <e...@k...pl> napisał w wiadomości
news:ciu8mr$879$3@atlantis.news.tpi.pl...
> Użytkownik Margola Sularczyk napisał:
>
> > Jeśli wiążesz się z mężczyzną, o którym miałaś okazję się przekonać, że
> > potrafi stanąć na wysokości wyzwania i kiedy sytuacja tego wymaga, jest
> > zdobywcą pożywienia, kiedy wymaga by był Matką Polką - jest nią, a kiedy
> > sytuacja wymaga zmiany pracy na taką, która zapewni regularne dochody -
z
> > żalem porzuca żywot wolnego strzelca, ale porzuca i zmienia zajecie -
nie
> > przegrasz. Bo wiesz, na czym stoisz.
>
> Och - Ty ich wynajmuj, a ja im zrobie promocję.
> Zarobimy mnóstwo forsy. Wiesz jakie miałby wzięcie
> taki ideał?

O ile istnieje. Obawiam się, ze przy swej życiowej odpowiedzialności, ma
wady takie jak (wymieniam w kolejnosci przypadkowej: oziębłość emocjonalna,
skłonność do hazardu, alkoholu albo kobiet, brak kultury, telemanię,
nadużywanie jedzenia i skłonność do otyłości i chorób z nią zwiazanych,
chorobliwa zazdrość, brak szacunku dla innych i dla norm społecznych,
palenie papierosów.... Nie ma ideałów, Eulalka :) Każda zaleta musi być
równoważona wadą, żeby ludzkość nie popadła we frustrację.


> > Jeśli wiążesz sie z kim, kogo nie miałaś okazji sprawdzić, bo nie dałaś
mu
> > szansy wykazać sie odpowiedzialnością, bądź jej brakiem, bo zawsze i
> > wszędzie radziłaś sobie sama, za niego, za siebie, za wszystkich -
> > przegrałaś na wstępie.
>
> Tak - ja przegrałam na wstepie.

Ciekawe, skąd JA to wiem ;) Auto... auto... no, ten, autorytet! ;)

Nigdy, nawet pod prasą winiarską, nie wymusisz na mnie przyznania, ze nie
poznasz nikogo do końca i że partnera do zwiazku trafia się jak na loterii
;)

Margola


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


22. Data: 2004-09-23 10:45:49

Temat: Re: odpowiedzialność (długie)
Od: puchaty <p...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora

Niestety nie mam nic do powiedzenia w bieżącym temacie, zatem podzielę się
z Tobą Margola Sularczyk, spowodowaną tym faktem frustracją:

>...Każda zaleta musi być
> równoważona wadą żeby ludzkość nie popadła we frustrację.

Nie "we frustrację" tylko "we frustrację".

puchaty

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


23. Data: 2004-09-23 10:50:53

Temat: Re: odpowiedzialność (długie)
Od: "Margola Sularczyk" <margola@won_spamie.ruczaj.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "puchaty" <p...@b...pl> napisał w wiadomości
news:uv6dl6fl3ahz.dlg@juzwolalbympolizacslonine.gov.
..
> Niestety nie mam nic do powiedzenia w bieżącym temacie, zatem podzielę się
> z Tobą Margola Sularczyk, spowodowaną tym faktem frustracją:
>
> >...Każda zaleta musi być
> > równoważona wadą żeby ludzkość nie popadła we frustrację.
>
> Nie "we frustrację" tylko "we frustrację".

Mam wrażenie, że rozmawiamy jak frustrat z frustratem.

Wiódł frustrat frustrata?


Margola


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


24. Data: 2004-09-23 10:58:38

Temat: Re: odpowiedzialność (długie)
Od: Eulalka <e...@k...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Margola Sularczyk napisał:

> Mam wrażenie, że rozmawiamy jak frustrat z frustratem.
>
> Wiódł frustrat frustrata?

Ale mi sie trafiło towarzystwo, no ;)

Sfrustrowana.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


25. Data: 2004-09-23 10:59:39

Temat: Re: odpowiedzialność (długie)
Od: puchaty <p...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora

Niestety nie mam nic do powiedzenia w bieżącym temacie, zatem podzielę się
z Tobą Margola Sularczyk, spowodowaną tym faktem frustracją:

> Wiódł frustrat frustrata?

Cała przyjemność po mojej stronie!

puchaty

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


26. Data: 2004-09-23 11:07:32

Temat: Re: odpowiedzialność (długie)
Od: "Margola Sularczyk" <margola@won_spamie.ruczaj.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "puchaty" <p...@b...pl> napisał w wiadomości
news:1ohm88q0g1tyt$.dlg@juzwolalbympolizacslonine.go
v...
> Niestety nie mam nic do powiedzenia w bieżącym temacie, zatem podzielę się
> z Tobą Margola Sularczyk, spowodowaną tym faktem frustracją:
>
> > Wiódł frustrat frustrata?
>
> Cała przyjemność po mojej stronie!
>
> puchaty

Nie bądź takim egoistą, podziel się ;)

Margola Antyfrustracz (wydzielam przyjemny zapach i poprawiam nastrój
otoczenia)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


27. Data: 2004-09-23 12:51:36

Temat: Re: odpowiedzialność (długie)
Od: "Jacek" <j...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Margola Sularczyk" <margola@won_spamie.ruczaj.pl> napisał w
wiadomości news:ciu40j$m37$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Mamy jakieś inne otoczenia, na szczęście. Zresztą, jakie to
"utrzymywanie"?
> On ma dochody nieregularne z jakichś prac zleconych, żona regularne,
> obydwoje dokładają, co przyniosą do wspólnej kasy i nikt nikogo nie
> utrzymuje. Utrzymują się obydwoje z pracy własnych rąk i umysłów.

Oczywiście że taki model jest możliwy ważne jest tylko aby myśleć
odpowiedzialnie
to znaczy nie liczyć ciągle na rodziców czy żonę.
Przecież wolnych zawodów jest mnóstwo.

Myślę sobie jednak jak trudno jest to ocenić na początku związku.
Autorka wątku nie ma łatwej decyzji przed sobą.

Jacek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


28. Data: 2004-09-23 22:40:42

Temat: Re: odpowiedzialność (długie)
Od: "Hanka" <d...@a...nie> szukaj wiadomości tego autora

Crony wrote:

> Najwięcej dowiecie się o sobie i o tym, czy chcecie
> spędzic ze sobą życie właśnie poprzez wspólne mieszkanie, wspólne
> dzielenie powszednich trosk i radości, życie razem po prostu.
> Oczywiście to tylko moja opinia (choć pewnie Twojego chłopaka
> również) - byc może rzeczywiście potrzebujesz teraz nabrania
> "oddechu", by móc w pełni świadoma podjąć potem ewentualne ważne
> decyzje.

Zgadzam się. Wspólne mieszkanie przed ślubem jest dobrym testem na to jak
będzie -przynajmniej w jakimś tam przybliżeniu - układało się późniejsze
pożycie. Ale na takie mieszkanie trzeba być gotowym i tego chcieć, co w
naszym przypadku niekoniecznie właśnie tak wyglądało. W pewnym sensie
"musiałam" zgodzić się na ten układ chcąc spróbować z nim być, bo nie stać
było na wynajęcie mieszkania po przyjeździe. A że budowania związków na
odległośc nie uznaję (samo pojęcie "związku na odległość" jest dla mnie
zresztą idiotyczne), musiałam zaryzykować (niektórzy znajomi pukali się po
czołach...).

>Ale zastanów się, czy więcej o Was jako ewentualnym związku
> na całe zycie dowiesz się podejmując decyzję o separacji czy też
> decyzję o dalszym mieszkaniu razem ...

W naszym przypadku jak sądzę, to pierwsze rozwiązanie przyniesie więcej
odpowiedzi. Mieszkamy razem już prawie rok, więc wiem z grubsza czego mogę
się spodziewać; myślę, nawet, że niejedno małżenstwo wkracza we wspólne
życie z mniejszą niż my wiedzą o sobie nawzajem. Natomiast zaczęłam się
zastanawiać, czy dręczące mnie emocjonalne huśtawki, nie są spowodowane
brakiem swobody i poczuciem pewnego rodzaju "ograniczenia", jakie czasami
odczuwam, i które sprawiają, że z paniką myslę o ewentualnym
małżeństwie...Wyprowadzka TŻ pozwoliłaby mi na uświadomienie sobie, czy
niepewność uczuć spowodowana jest moją niedojrzałością w tym względzie, czy
może niedostatkiem tych uczuć.

> Jesli chodzi o sytuację finansową - tu tak naprawdę sytuacja wydaje
> się (niestety) jednoznaczna i jasna - Twój chłopak nie ma praktycznie
> możliwości utrzymania się "na własną rękę" a na powrót do rodzinnego
> miasta nie pozwalasz mu, grożąc zerwaniem (hmm....to troszkę taki
> nieładny szantaż moim zdaniem - zauważ, że Twój chłopak nie mówi
> "albo będziemy mieszkać dalej razem albo rozstajemy się").

Nie, to nie szantaż. Po prostu nie wyobrażam sobie, że jeszcze można mówić o
jakichś "nas", kontaktując się wyłącznie przez telefon i internet i nie
widząc realnego kresu takiej sytuacji.

>Jeśli
> miałbym Ci coś w tej kwestii zatem doradzic - to przede wszystkim
> wyrozumiałość: z Twoich słów wynika, ze Twój chłopak ostatnio
> solidnie wziął sie za układanie sobie (Wam?) życia i potrzebuje
> zapewne teraz w tym wsparcia, pomocy i pociechy.


Wyrozumiałości, wsparcia i pociechy potrzeba mu z pewnością. Wczoraj
popełniłam olbrzymi błąd wylewając na niego wszystkie żale i obawy, którymi
dzieliłam sie także z Wami, podczas gdy on męczył się z finiszem dyplomu
gdzieś tam na drugim krańcu Polski. Ale są takie momenty, kiedy nie mogę
się opanować i muszę wyrzucić nagromadzony w sobie żal i złość, bez względu
na to jak bardzo mu wtedy to może zaszkodzić. Opamiętanie przychodzi
zazwyczaj zbyt późno :(

>O tym
> jak mozesz mu pomóc - wiesz zapewne najlepiej Ty sama - myślę, ze
> powinnaś przede wszystkim motywować go do działania, pomagać w
> znajdowaniu i realizacji nowych celów (przyłożenie się do dyplomu!,
> moze znalezienie nowej lepszej praca).

Myślisz, że przez ostatnie kilka miesięcy nie starałam się go motywować,
żeby pisał pracę i jednocześnie szukał pracy? Jak cholera się starałam. I
dostawałam tylko ochrzan, żebym nie marudziła, bo on sam wie, co musi robić.
Na czym, do cholery polega więc ta motywacja?! Może to ja robię coś nie tak?

>Jak sama mówisz - Twój chłopak
> jest inteligentnym, zdolnym człowiekiem - jesli zatem solidnie
> przyłozy się do działania - wkrótce może stanąć na nogi i będziecie
> mogli w koncu zastanowić się nad kwestią Waszego związku bez
> konieczności uwzględniania aspektów finansowych (a przynajmniej nie w
> takim stopniu jak obecnie).

"Jeśli solidnie przyłoży się do działania.." - no właśnie. *Jeśli* . Tutaj
pies pogrzebany. To "jeśli", tak naprawdę, w bardzo niewielkim stopniu
zależy ode mnie. Jak słusznie ktos zauważył, on sam musi się chcieć zmienić,
nie mogę go do niczego zmusić, a przynajmniej nie w tej kwestii. I to mu
również powiedzialam wczoraj, na co odparł, że nie wie czy ma siłę, żeby się
zmienić i czy w ogóle jeszcze potrafi. Ręce mi opadły.


> Reasumując - wydaje mi się, że najwłaściwszą decyzją na najblizszy
> czas powinno być dalsze mieszkanie razem

No właśnie chyba nie, i Wasze odpowiedzi tylko mnie w tym utwierdziły.

> przy czym dla dobra
> związku powinnaś skupić sie na motywowaniu chłopaka do rozwoju
> (dyplom, nowa praca), tak byście mogli wkrótce faktycznie stanąć
> przed waznymi decyzjami... i miec tym razem faktyczną możliwość
> wyboru....

Motywować go nie przestanę na pewno. Może tylko będę robić to subtelniej.

> Pozdrawiam i życzę szczęścia Wam obojgu....

Dziekuję bardzo i pozdrawiam również.

Hanka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


29. Data: 2004-09-23 22:58:54

Temat: Re: odpowiedzialność (długie)
Od: "Hanka" <d...@a...nie> szukaj wiadomości tego autora

Margola Sularczyk wrote:

> Właściwie, choć wycięłam prawie wszystko, trudno mi się nie zgodzić z
> całością. I podobnie jak Crony, zachęcam do tego, by teraz wesprzeć
> chłopaka, jeśli naprawdę wziął się w garść. Rozumiem, że mozesz być
> zmęczona, bo cała sytuacja się przedłuża, ale rezygnować w chwili,
> gdy jest "szansa na sukces", byłoby nienajlepiej.

Nie chcę rezygnować - to wiem na pewno, choć sił czasami brak. Zastanawiam
sie tylko czy wszystko robię tak jak powinnam, czy nie naciskam za bardzo,
może faktycznie on jest już znudzony tym moim powtarzaniem zrób to czy
siamto i dlatego tak opornie reaguje...Może traktuje te moje uwagi jako
próbę wychowywania go, na co jako stary koń "nie może" sobie
pozwolić....(jestem od niego młodsza o trzy lata). Ale z drugiej strony - co
robić? W milczeniu patrzeć jak czyta gazety zamiast przygotowywać się do
egzaminu czy przeglądać Wyborczą? Udawać, że mnie nie trafia szlag, kiedy
siedzi rozmemłany do popołudnia kiedy tyle rzeczy jest w domu do zrobienia?


> Może być różnie z tą jego odpowiedzialnością, nie są mi obce
> przypadki, że kobieta całe życie jest lokomotywą finansową, bo
> mężczyzna (humanista albo dajmy na to wąsko specjalizowany geolog)
> nie potrafi złapać zajęcia na stałe. Ważnym jest, aby obserwować go w
> pracy - a zatrudniają go Twoi znajomi,

No właśnie, martwi mnie że zatrudniają go _wyłącznie_ moi znajomi, ale tutaj
nie chcę wysuwać zbyt daleko idących wniosków , wszak czasy jakie mamy każdy
wie.

> Jemu na pewno było trudno rzucić wszystko, zmienić miejsce
> zamieszkania, pracę... Z drugiej strony niepokojącym jest, że będąc
> pięć miesięcy bez zatrudnienia nie zajął się w tym czasie poważnie
> studiami. ale trzecia strona medalu ;) mówi o tym, że mógł pzrejść
> lekkie załamanie, kłopoty z adaptacją, pracą, pewnie też kłótnie w
> Waszym związku...

Dokładnie tak było. Trudności z adaptacją, zupełna ignorancja w kwestii
dyplomu, kłótnie...Ale kiedyś okres adaptacyjny sie kończy, prawda? Jasne,
jedni potrzebują wiecej, inni mniej czasu, jednak myślę, że Michał powinien
już zacząć twardziej stąpać po ziemi, co być może właśnie zaczyna się dziać.
Boże daj.

Hanka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


30. Data: 2004-09-23 23:01:43

Temat: Re: odpowiedzialność (długie)
Od: "Crony" <a...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

> > Reasumując - wydaje mi się, że najwłaściwszą decyzją na najblizszy
> > czas powinno być dalsze mieszkanie razem
>
> No właśnie chyba nie, i Wasze odpowiedzi tylko mnie w tym utwierdziły.

Hmm...w takim razie pozwolę się spytać - jak w praktyce wyobrazasz sobie
Waszą najbliższą przyszłość? Jak sama pisałaś - Twój chłopak póki co raczej
sam się nie utrzyma, do rodzinnej miejscowości również "nie pozwalasz" mu
pojechać...Jaki może byc wg Ciebie dalszy tok zdarzeń w takim układzie?

Pozdrawiam
Crony


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4 ... 10 ... 11


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Jak się zachować ?
Test programu AnoMail
pytanie do mężatek c.d.
"ta trzecia"
co robić gdy wie się o zdradzie??

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »