| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-11-28 09:58:38
Temat: Re: ojciec i corka
Użytkownik "Duch" <a...@p...com> napisał w wiadomości
news:bq4pbr$p8b$1@nemesis.news.tpi.pl...
> O to chodzi!
> Dlatego nie rozumiem dlaczego autorka chce jakby na sile kontaktow z ojcem
> dziecka.
> Wydaje mi sie ze nie wszystkie sprawy ze poprzednim mezem sa zalatwione i
> stad te
> zabiegi (- po to zeby cos wyjasnic).
Nie, nie chce na sile... ja mam tego czlowieka dosc. Ale z nim mieszka syn,
do ktorego corka jest bardzo przywiazana (a on do niej) Jednak od 1,5 roku
sad skutecznie uniemozliwia mi zabrania malego do siebie, mimo iz mam lepsze
warunki finansowe, rodzinne i mysle, ze wychowawcze tez...
Mala bardzo teskni za bratem, za ojcem rowniez, ale wyraznie mniej. Przez
dluzszy czas ojciec wmawial jej, ze tam jest jej dom, co powodowalo pewien
zamet w jej zyciu, ale ten etap chyba juz wyjasnilysmy i wyglada na to, ze
mala zrozumiala i akceptuje dom w ktorym mieszka i uznaje go za swoj.
kania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-11-28 10:00:16
Temat: Re: ojciec i corka
Użytkownik "Ruthless" <m...@a...pl> napisał w wiadomości
news:5c7d.00000549.3fc5d6bb@newsgate.onet.pl...
> czytajac tego typu posty mam wrazenie ze zyje w jakiejs #$%@%& krolikarni.
> Trzeba bylo myslec zanim sie poszlo do lozka. Teraz cierpi kilka osob w
sumie
> niepotrzebnie.
> Dlatego jestem zwolennikiem masowej sterylizacji i niewiele jest w stanie
> zmienic moj poglad na ten temat co poniektorych moze oburzac.
Nie oburza mnie to. Ale kazdy popelnia bledy, moj polegal na tym, ze
wychowywalam sie bez ojca i 'uwiodl' mnie pierwszy facet, ktoremu sie
spodobalam.
A w tej chwili potrzebuje wsparcia, a nie oczyszczenia mnie z winy.
Chcialabym malej zapewnic jak najbardziej spokojne zycie.
Kania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-11-28 10:04:22
Temat: Re: ojciec i corka
Użytkownik "Pyzol" <n...@s...ca> napisał w wiadomości
news:bq62rg$1vfnh4$1@ID-192479.news.uni-berlin.de...
>
> Paskudna sytuacja. A b. meza pytalas co mu sie porobilo?
nie musze pytac... cierpi na nerwice lekowa i zaburzenia osobowsci... Ale do
tej pory przynajmniej dzieci oszczedzal.
> Dziecku, coz, wytlumaczylabym ,ze czasami dorosli nie bardzo wiedza co
> robia, czasami sie myla, czasami maja rozne problemy. Ze nie wiesz,
dlaczego
> tata tak postepuje, ale na pewno ja bardzo kocha. I szybko zmienila
temat,ze
> ten tata co jest w domu, tez bardzo kocha i wlasnie wymyslil, ze
pojdziecie
> dzis wszyscy na pizze.
Mala wie, ze moj maz ja kocha, ona jemu tez daje jasno do zrozumienia, ze
jest jej bliski. SDpedzaja duzo czasu razem, ja koncze jedne studia i jestem
w samym srodku drugich, wiec czasami, zwlaszcza wieczorami nie am mnie w
domu.
Mysle, ze moze popelnilam blad... Bo po tej rozmowie z ojcem, mala
stwierdzila, ze tata jej pewnie nie kocha... A ja nie umialam sie przemoc...
powiedzialam jej, ze tego nie wiem, bo nie jestem nim i nie wiem co on
czuje...
> Czy ten chlopiec, ktorego nazywasz "bratem corki" to tez twoje dziecko?
Czy
> to jakies z innego zwiazku, ktore on wychowuje samtnie? Troche sie
pogubulam
> z tymi bracmi.
Tak, to tez moje dziecko... Od 1,5 roku walcze o przyznanie mi prawa do
opieki nad malym... Sady jednak sa bardzo opieszale i kieruja sie jakimis
wlasnymi priorytetami...
Dlaczego nie mieszka ze mna? to osobna historia.
Kania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-11-28 10:09:19
Temat: Re: ojciec i corka - inaczej
Użytkownik "Duch" <a...@p...com> napisał w wiadomości
news:bq767k$hhs$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Użytkownik "EvaTM" <e...@i...pl> napisał w wiadomości
> news:bq5p45$10b$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> Moze inaczej - matkac czuje krzywde ze ojciec sie nie zajmuja mala.
> Ma racje ze ojciec powinien sie zaangazowac, ale rokrecanie jej poczucia
> krzywdy (mimo ze ma racje),
> nic nie da, tylko zaszkodzi dzieciakowi i skloci z ojcem, a ojciec jeszcze
> powie dzieku cos przykrego dziecku
> (w tej rozgrywce). Wydaje mi sie ze powinna spasowac.
problem w tym, ze to nie ja rozkrecam...
od 1,5 roku w sadzie w Krakowie toczy sie sprawa o ustalenie miejsca pobytu
malej i ustalenie kontaktow ojca z dzieckiem...
Przez ten czas ojciec malej nasylal na mnie policje (bo dziecku czuje sie
krzywda); kuratora (bo dziecko jest chowane w nieludzkich warunkach);
poruszyl rzecznika do spraw dzieci (czy jak to sie nazywa); prezesa sadu i
organizacje w stylu 'w strone ojca'.
Kilka razy zmienial swoje decyzje, za kazdym razem twierdzac, ze sa
spowodowane moim zachowaniem. Zaraz po wakacjach zglosil, ze moj maz
molestuje seksulanie corke. dziewczynka drugi raz w ciagu rokju zostala
poddana badaniom psychologicznym... ktore oczywiscie stwierdzily, ze zadna
krzywda jej sie nie dzieje.
Do tej pory trafial glownie we mnie, mojego meza... ogolnie, nasz zwiazek.
teraz celuje w dzieci...
Sad ustanowil kontakty, okreslil miejsce pobytu (przy mnie), co moj byly
uznal jako osobista zniewage...
Sama wychowywalam sie praktycznie bez ojce, wiem jak sie tesklni za ta
osoba... chcialam malej tego oszczedzic... ale ten czlowiek nie daje corce
szansy na normalne zycie...
Kania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-11-28 12:37:56
Temat: Re: ojciec i corka - inaczejUżytkownik "Kania" <k...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:bq76qm$j2n$1@news.onet.pl...
Chyba zle ocenilem bo myslalem ze Ty glownie starasz sie o kontakt,
a ojciec jest jakby asekurujacy sie, wycofujacy.
Ale tak to wygladalo z 1 posta.
Teraz widac ze sprawa jest bardzej skoplikowana - i chyba jak w takim
przypadku,
biora udzial duze emocje i krzywdy (jakby ze strony meza zdecydowanie
bardziej).
Dalej wydaje mi sie, ze wyjscie jest takie zeby sie izolowac, Ty jestes z
corka,
ona z synem i zeby mu juz tego syna nie zabierac, bo znowu bedzie zadyma.
A ze corka teskni za bratem - trudno. Mozna tam jezdzic ale wtedy ojciec
bedzie robil zamieszanie.
I ciagle i ciagle...
Kiedys widzialem jak ktos rozwiazal taka sprawe - po prostu sie wycofal,
pogodzila ze stanem istniejacym.
Wtedy ta druga strona, ktora raczej byla atakowana i chciala wczesniej
spokoju, zaczela po pewnym czasie sama dzwonic,
jakby bo chcial cos kontynuowac. Trzeba bylo to skonczyc i juz.
Ale latwo sie mowi... to jest trudna sprawa i tyle.
Pozdrawiam i powodzenia,
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-11-28 12:46:34
Temat: Re: ojciec i corkaUżytkownik "Kania" <k...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:bq769q$hh9$1@news.onet.pl...
> Nie oburza mnie to. Ale kazdy popelnia bledy, moj polegal na tym, ze
> wychowywalam sie bez ojca i 'uwiodl' mnie pierwszy facet, ktoremu sie
> spodobalam.
Gdybajac o Twojej "winie" lub jej braku ...
wiesz co - myslalem sobie nad ta sprawa wczoraj,
gdy nie bylo jeszcze tej Twojej odpowiedzi i wlasnie taki obrazek mi
przyszedl na mysl (moze takie jasnowidztwo? ;) ),
ze akurat tutaj nie musi byc Twoja wina za stan istniejacy,
i ze po prostu wplatalas sie w takie cos (uwiodl mnie pierwszy facet)
mimo ze nie chcialas zeby sie to tak otoczylo, po prostu nie mialas
wprawy w tej materii (czy jak to okreslic).
I rzeczywiscie, potwierdza sie taka wersje.
I nie wymigujesz sie od odpowiedzialnosci co bardzo milo uslyszec.
Pozdrawiam,
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-11-28 13:31:58
Temat: Re: ojciec i corka
Użytkownik "Duch" <a...@p...com> napisał w wiadomości
news:bq7g5u$3nm$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Gdybajac o Twojej "winie" lub jej braku ...
> wiesz co - myslalem sobie nad ta sprawa wczoraj,
> gdy nie bylo jeszcze tej Twojej odpowiedzi i wlasnie taki obrazek mi
> przyszedl na mysl (moze takie jasnowidztwo? ;) ),
> ze akurat tutaj nie musi byc Twoja wina za stan istniejacy,
> i ze po prostu wplatalas sie w takie cos (uwiodl mnie pierwszy facet)
> mimo ze nie chcialas zeby sie to tak otoczylo, po prostu nie mialas
> wprawy w tej materii (czy jak to okreslic).
> I rzeczywiscie, potwierdza sie taka wersje.
> I nie wymigujesz sie od odpowiedzialnosci co bardzo milo uslyszec.
Jak bylam dzieckiem, to mama nauczyla mnie, ze za wszystko, co sie dzieje
wokol mnie i z moim udzialem, ponosze czesciowa lub calkowita
odpowiedzialnosc. Jakos tak mi zostalo :).
Widzisz, ja nie mam poczucia winy. Po tych kilku latach wiem, co sie wtedy
dzialo i dlaczego stalo sie tak a nie inaczej. I nie zaluje tego...
Natomiast wiem, ze dzieci nie ponosza zadnej winy, zadnej odpowiedzialnosci
za wydarzenia sprzed prawie 9 lat.
Dopoki tylko ja ponosilam odpowiedzialnosc za to co sie dzieje (a zycie
zdrowo dalo mi popalic), nie prosilam o pomoc... Ale teraz po glowie dostaje
5-cioletnia dziewczynka, otwarta na swiat i ludzi, bardzo kochajaca cala
swoja rodzine.
Moze ktos moglby mi polecic dobrego psychologa (dzieciecego)? Mieszkam w
Krakowie. Ja nie umiem zapanowac nad ta sytuacja, nie umiem pomoc ani corce,
ani synowi... A mnie teraz tez by sie chyba pomoc przydala...
Kania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-11-28 20:14:12
Temat: Re: ojciec i corka
"Kania" <k...@p...onet.pl> wrote in message
news:bq76he$i82$1@news.onet.pl...
> nie musze pytac... cierpi na nerwice lekowa i zaburzenia osobowsci... Ale
do
> tej pory przynajmniej dzieci oszczedzal.
Jezeli jest chory, to "oszczedzanie dzieci" jest twoim, niestety,
zludzeniem. Chory czlowiek nie wybiera kiedy ma ojbawy, a kiedy nie. Nie
moze.
>
> Mysle, ze moze popelnilam blad... Bo po tej rozmowie z ojcem, mala
> stwierdzila, ze tata jej pewnie nie kocha... A ja nie umialam sie
przemoc...
> powiedzialam jej, ze tego nie wiem, bo nie jestem nim i nie wiem co on
> czuje...
Nie jest tak zle. Nastepnym razem mozesz to wrecz tworczo wykorzystac:
Widzisz, dorosli czasami sie myla, lub po prostu nie wiedza czegos - tak jak
ja ostatnio sie pomylilam, ze nie wiem czy tata cie kocha. Oczywiscie,ze cie
kocha! Tak samo jak ten tata co jest w domu. O! Chyba nas wola na pizze! No,
oczywiscie, padnie pytanie: A skad wiesz. No i co tu by z tym
fantem....Wiesz, ;orostu nie wyobrazam soebie, to niemozliwe aby cie nie
kochal, ty jestes takie kochane dziecko, kazdy cie kocha, ja ciebie bardzo
kocham...etc. etc).
>
> Tak, to tez moje dziecko... Od 1,5 roku walcze o przyznanie mi prawa do
> opieki nad malym... Sady jednak sa bardzo opieszale i kieruja sie jakimis
> wlasnymi priorytetami...
Teraz masz nowy argument - opuszczenie jednego dzieck a ( corki) przez ojca.
Adwokat wykaze, ze jest to czlowiek z jakichs tam powodow (niewazne jakich -
choroba tez moz ebyc wystarczajaca, nie ma co go atakowac), ojciec
biologiczny nie budzi zaufania jako glowny opiekun.
Niestety, mozliwe ze obecnosc syna jest dla niego pomocna, ale coz - dobro
dziecka jest tutaj wazniejsze, dziecko to nielekarstwo( tak sobie kombinuje,
waszych szczegolow przeciez nie znam i znac nie musze; sama ocenisz czy to
jest tak iprzypadek).
Trzymaj sie!
Kaska
PS. Czy ktos z zawodowcow moglby jakos skomentowac te moje rady? Bo tyle,ze
ja bym tak postapila, to jeszcze nie znaczy, ze nie ma lepszych sposobow na
potraktowanie takiego problemu!
K.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |