Strona główna Grupy pl.sci.psychologia problem

Grupy

Szukaj w grupach

 

problem

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-10-04 19:34:25

Temat: problem
Od: "F." <z...@m...na.grupie> szukaj wiadomości tego autora

Nie mogę poradzić sobie z pewną sytuacją.

Szkic sytuacyjny:
Jest kobieta, moja dziewczyna/narzeczona. Wiążemy ze sobą przyszłość,
kochamy się itd... Mieszka sama w mieszkaniu należącym rodziców.
Uprzednio, gdy miała pracę, wynajmowała je od nich, teraz mieszka
tam ponieważ oni tego chcą (pilnowanie itd...). W zamian za to też
wykonuje ciągle jakieś prace na kompie (projekty, maile.. ogólnie
całymi dniami często). Nie ma przez to czasu by doszkolić się
(jestem w stanie ją doszkolić), by zdobyć taką pracę na jaką
są oferty. Nie jest w stanie też mi pomóc w rachunkach i papierach
przez to, a bardzo by mi się przydało. Z rodzicami sytuacja jest
taka, że raczej się ich słucha, żeby nie zaburzyć i tak bardzo
chwiejnej równowagi. Wyprowadzić się (do mnie) oczywiście nie może.
Ma zachwiania poczucia własnej wartości, czasem nazbyt wysokie (zresztą
częściowo słusznie, bo jest cholernie inteligentna), czasem nazbyt
niskie (nie wychodzi jej coś od razu -> w ogóle tego nie jest w stanie
zrobić). I w ten sposób nie pomaga mi nawet, gdy ma tą chwilkę
czasu (bo twierdzi, że nie umie, a potem muszę ją jeszcze pocieszać).
Pomoc jest potrzebna, ponieważ na wszelkie potrzeby zapracowywuję
tylko ja i jest ryzyko, że nie jestem w stanie uzbierać na kolejną
ratę na studia (studiujemy zaocznie na jednym kierunku).
Sytuacja staje się trochę patologiczna (a to tylko mały fragment
układanki).

Ona czuje się winna moich kłopotów (bo podjąłem się pomocy w płaceniu
jej studiów).

Co robić? Najchętniej pierdolnąłbym tym wszystkim i dał 'se' spokój,
ale:
+ kocham ją bardzo
+ to świetna kobieta
+ doskonale się dogadujemy, gdy jest dobrze (dość często)
+ jest bardzo w moim typie (uroda, usposobienie, zainteresowania itd.)
W związku z w/w NIE chcę jej stracić, a czuję się czasem w potrzasku.

Drugie wyjście: udawać, że wszystko jest ok i radzenie (finansowe gł.
sobie samemu), ale:
- ona nie uznaje udawania i ukrywania czegoś
- mogę nie zdołać uzbierać na ratę dla niej
- zapracuję się a też potrzebuję odpoczynku i czasu na studia
(oraz pisanie pracy mgr na poprzednie studia)
+ odzyska wiarę w siebie i będzie miała lepszy humor, może dzięki
temu w istocie mi jakoś pomoże.

Trzecie wyjście - zostawienie wszystkiego jak jest:
- będzie się samonakręcała niewiarą w siebie
- zrezygnuje ze studiów (i stracimy pierwszą ratę oraz przewiduje
dalszy olbrzymi spadek wiary w siebie - generalnie widzę tu tragedię,
ale dla niej to naturalne wyjście - imo najprostsze i najgłupsze).
- tak jak jest jest źle, więc trzeba coś zmienić ;)

Sęk w tym, że wszędzie są pułapki.

Nie chcę z tym zostać sam, a wychodzi na to, że nie mogę się
problemem z nią podzielić bo jeszcze bardziej się bedzie dołować,
ani prosić jej o pomoc.

Nie mogę też dać się ponieść emocjom, a czasem mam wszystkiego
dość. Np. teraz zamiast jej to napisać, napisałem posta. Ogólnie
kontroluję się mocno, za dużo by mnie kosztowało emocjonowanie się
(nie jest za bardzo wyrozumiała).

Co byście poradzili?

pozdrawiam serdecznie :)
F.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-10-04 21:06:43

Temat: Re: problem
Od: "Natalia" <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "F." <z...@m...na.grupie> napisał w wiadomości
news:Xns940ADB7594E93zdomu@127.0.0.1...

pilnuj jej :))

N


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-05 01:02:53

Temat: Re: problem
Od: "F." <z...@n...grupie> szukaj wiadomości tego autora

Natalia:

> pilnuj jej :))

Pilnuję, pilnuję... tylko czemu zawsze trafiają mi się kobiety
z problemami emocjonalnymi.. :(

Utrata pracy (i w związku z tym w pewnym sensie samodzielności) bardzo
zaburzyła jej poczucie wartości. Wiem, że gdyby znalazła wszystko
wróciłoby do normy.

F.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-05 08:05:02

Temat: Re: problem
Od: "Natalia" <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "F." <z...@n...grupie> napisał w wiadomości
news:Xns940B1F021C679zdomu@127.0.0.1...
> Natalia:
>
> > pilnuj jej :))
>
> Pilnuję, pilnuję... tylko czemu zawsze trafiają mi się kobiety
> z problemami emocjonalnymi.. :(

Ach te baby......... :)

> Utrata pracy (i w związku z tym w pewnym sensie samodzielności) bardzo
> zaburzyła jej poczucie wartości. Wiem, że gdyby znalazła wszystko
> wróciłoby do normy.

norma...
ciekawe czym jest dla niej norma
a co jeśli już nigdy nie wróci do "normy"?
>

Podziwiam takich facetów jak ty
Nie mają łatwego życia z tymi swoimi zaburzonymi emocjonalnie dziewczynami
A mimo to nie rzucają wszystkiego w diabły :))
Nie znam dokładnie stosunków między wami itd, ale
mozliwe że to właśnie Ty jesteś teraz jedyną osobą
dla której ona stara się jakoś jeszcze się trzymać
i uważaj na tego typu myślenie, które może się u niej pojawić:

"Kocham go ale nie jestem go warta. On zasługuje na kogoś znacznie lepszego.
Właśnie dlatego, że go kocham, chcę, by znalazł sobie kogoś lepszego ode
mnie. Nie będę wchodzić mu więcej w drogę. Odejdę. On będzie niezadowolony,
ale tak na dłuższą metę to to rozstanie wyjdzie mu na dobre."

Nie znam jej, i może nigdy tak nie pomyśleć, ale kto wie...

jeszcze raz podziwiam Twoją wytwałość i życzę sukcesów w ujarzmianiu
dziewczyny :)

N


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-05 08:08:52

Temat: Re: problem
Od: "A. Ryszkiewicz" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "F." <z...@m...na.grupie> napisał w wiadomości
news:Xns940ADB7594E93zdomu@127.0.0.1...
> Nie mogę poradzić sobie z pewną sytuacją.
>
> Szkic sytuacyjny:
> Jest kobieta, moja dziewczyna/narzeczona. Wiążemy ze sobą przyszłość,
> kochamy się itd... Mieszka sama w mieszkaniu należącym rodziców.
> Uprzednio, gdy miała pracę, wynajmowała je od nich, teraz mieszka
> tam ponieważ oni tego chcą (pilnowanie itd...). W zamian za to też
> wykonuje ciągle jakieś prace na kompie (projekty, maile.. ogólnie
> całymi dniami często). Nie ma przez to czasu by doszkolić się
> (jestem w stanie ją doszkolić), by zdobyć taką pracę na jaką
> są oferty. Nie jest w stanie też mi pomóc w rachunkach i papierach
> przez to, a bardzo by mi się przydało.

to moze wynajmij sobie sekretarke??


> Z rodzicami sytuacja jest
> taka, że raczej się ich słucha, żeby nie zaburzyć i tak bardzo
> chwiejnej równowagi. Wyprowadzić się (do mnie) oczywiście nie może.

dlaczego nie moze? gdyby tylko chciala..

> Ma zachwiania poczucia własnej wartości, czasem nazbyt wysokie (zresztą
> częściowo słusznie, bo jest cholernie inteligentna), czasem nazbyt
> niskie (nie wychodzi jej coś od razu -> w ogóle tego nie jest w stanie
> zrobić). I w ten sposób nie pomaga mi nawet, gdy ma tą chwilkę
> czasu

moze po prostu jest zmecznona? nie pomyslales, ze moze chcialaby czasem tez
odpoczac?


(bo twierdzi, że nie umie, a potem muszę ją jeszcze pocieszać).
> Pomoc jest potrzebna, ponieważ na wszelkie potrzeby zapracowywuję
> tylko ja i jest ryzyko, że nie jestem w stanie uzbierać na kolejną
> ratę na studia (studiujemy zaocznie na jednym kierunku).
> Sytuacja staje się trochę patologiczna (a to tylko mały fragment
> układanki).

jaka to patologia? ze facet pracuje na swoja kobiete? no, moze malo to
wspolczesne, ale gdzie patologia?


>
> Ona czuje się winna moich kłopotów (bo podjąłem się pomocy w płaceniu
> jej studiów).
>
> Co robić? Najchętniej pierdolnąłbym tym wszystkim i dał 'se' spokój,

tak zrob, jesli tego nie zrobisz, bedziesz do konca zycia jej to wypominal
(nawet jesli tylko w myslach), a to z pewnoscia nie poprawi atmosfery miedzy
wami

> ale:
> + kocham ją bardzo
> + to świetna kobieta
> + doskonale się dogadujemy, gdy jest dobrze (dość często)
> + jest bardzo w moim typie (uroda, usposobienie, zainteresowania itd.)
> W związku z w/w NIE chcę jej stracić, a czuję się czasem w potrzasku.
>
> Drugie wyjście: udawać, że wszystko jest ok i radzenie (finansowe gł.
> sobie samemu), ale:
> - ona nie uznaje udawania i ukrywania czegoś
> - mogę nie zdołać uzbierać na ratę dla niej
> - zapracuję się a też potrzebuję odpoczynku i czasu na studia
> (oraz pisanie pracy mgr na poprzednie studia)
> + odzyska wiarę w siebie i będzie miała lepszy humor, może dzięki
> temu w istocie mi jakoś pomoże.
>
> Trzecie wyjście - zostawienie wszystkiego jak jest:
> - będzie się samonakręcała niewiarą w siebie
> - zrezygnuje ze studiów (i stracimy pierwszą ratę oraz przewiduje
> dalszy olbrzymi spadek wiary w siebie - generalnie widzę tu tragedię,
> ale dla niej to naturalne wyjście - imo najprostsze i najgłupsze).
> - tak jak jest jest źle, więc trzeba coś zmienić ;)
>
> Sęk w tym, że wszędzie są pułapki.
>
> Nie chcę z tym zostać sam, a wychodzi na to, że nie mogę się
> problemem z nią podzielić bo jeszcze bardziej się bedzie dołować,
> ani prosić jej o pomoc.

jesli nie potraficie o tym rozmawiac, jesli boisz sie jej powiedziec co
myslisz o waszym zwiazku, to ja blado widze wasza relacje. jak dlugo jeszcze
tak pociagniecie? ona zle sie czuje w tym zwiazku (jak sam piszesz, bo spada
jej wiara w siebie, bo trzymaja ja przy tobie zobowiazania), ty sie meczysz.
jesli cos wkrotce nie wybuchnie u was, jakas bomba, ktora potrzasnie wami,
to nagromadzi sie w was tyle pretensji do siebie nawzajem, ze z tego nie da
sie juz nic wykrzesic.

>
> Nie mogę też dać się ponieść emocjom,

dlaczego nie? czasami to bardzo oczyszcza atmosfere i pozwala przekonac sie
i tobie i jej co tak naprawde czujecie

a czasem mam wszystkiego
> dość. Np. teraz zamiast jej to napisać, napisałem posta. Ogólnie
> kontroluję się mocno, za dużo by mnie kosztowało emocjonowanie się
> (nie jest za bardzo wyrozumiała).
>
> Co byście poradzili?

cos ci powiem. ja nie jestem psychologiem, ale bylam tam, w takiej sytuacji,
gdzie wlasnie stos pretensji gromadzil sie przez lata i problemy tylko
paczkowaly. i mialam o wiele wiecej do stracenia niz ty: meza, dziecko, dom.
w koncu stwierdzilam, ze nie jestem jakas meczennica, zeby cierpiec za bog
wie co. wywalilam wiec z siebie wszystko, a poniewaz wszystkie moje
pretensje zostaly zbagatelizowane i odwrocone przeciwko mnie (a byly sluszne
nie tylko w moim mniemaniu, ale w mniemaniu osob trzecich, ktore znaly obie
strony sprawy) odeszlam. nie mozna dzielic zycia z kims, kto cie nie
rozumie, nawet jesli jest czasami dobrze. jesli, jak piszesz, czasami sie
dogadujecie, sprobuj z nia porozmawiac, badz stanowczy i powiedz jej jasno o
co chodzi, nie cedz slowek, tylko z mostu, byle bez nerwow. daj jej szanse
to zrozumiec. i nie wymagaj od niej za duzo. moze te studia i ta praca, o
ktorej ty mowisz, w ogole nie leza w jej zainteresowaniach?? w kazdym razie:
rozmowa to podstawa i poki jej nie przeprowadzicie nic sie na lepsze nie
zmieni.
pozdrawiam
a.
>
> pozdrawiam serdecznie :)
> F.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-05 10:33:48

Temat: Re: problem
Od: "Greg" <o...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

"F." w wiadomości news:Xns940B1F021C679zdomu@127.0.0.1 napisal(a):
>
> czemu zawsze trafiają mi się kobiety
> z problemami emocjonalnymi.. :(

Albo nie ma kobiet (ludzi) bez jakichs problemow emocjonalnych, albo masz
za miekkie serce.




pozdrawiam
--
Greg
Nie Tylko Poezja - http://republika.pl/szedhar/
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl/
Z psychologia jedyne co mam wspolnego to to, ze jestem czlowiekiem.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-05 21:04:09

Temat: Re: problem
Od: "F." <...@...a> szukaj wiadomości tego autora

Natalia:

> "Kocham go ale nie jestem go warta.

Już raz to przerabiałem :( i nie chcę więcej.

> jeszcze raz podziwiam Twoją wytwałość i życzę sukcesów w
> ujarzmianiu dziewczyny :)

Dzięki serdeczne, już pewne kroki naprzód poczyniłem,
jest lepiej :)

F.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-05 21:07:30

Temat: Re: problem
Od: "F." <...@...a> szukaj wiadomości tego autora

Greg:
>> czemu zawsze trafiają mi się kobiety z problemami emocjonalnymi..
>> :(
>
> Albo nie ma kobiet (ludzi) bez jakichs problemow emocjonalnych,
> albo masz za miekkie serce.

Co przez to rozumiesz?

Miałem na myśli pewną klasę problemów, które łatwo prowadzą
do sytuacji bez dobrych rozwiązań.

F.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-10-05 21:38:59

Temat: Re: problem
Od: "F." <...@...a> szukaj wiadomości tego autora

A. Ryszkiewicz:

>> Nie jest w stanie też mi
>> pomóc w rachunkach i papierach przez to, a bardzo by mi się
>> przydało.
>
> to moze wynajmij sobie sekretarke??

Przecież wyraźnie napisałem, że mnie nie stać, nie mam aż
takich dochodów. Zresztą z tym czasem to przesadziłem (przeczytałem
się jeszcze raz) - jednak ma go czasem trochę.

> > Z rodzicami sytuacja jest
> > taka, że raczej się ich słucha, żeby nie zaburzyć i tak bardzo
> > chwiejnej równowagi. Wyprowadzić się (do mnie) oczywiście nie może.
> dlaczego nie moze? gdyby tylko chciala..

Ale z pewnych istotnych względów nie chce. W tym przypadku groziłoby
to "śmiertelnym obrażeniem się" ich rodziców. Sam to przerabiałem
(i wyrzucenie z domu też), więc wcale się jej nie dziwie, że chce
tego uniknąć za wszelką cenę. Oczywiście sytuacja unormowałaby się
po ślubie (ze wzgl. na mentalność rodziców), ale uznajemy że nieco
za wcześnie na niego.

>> I w ten sposób nie pomaga mi
>> nawet, gdy ma tą chwilkę czasu
>
> moze po prostu jest zmecznona? nie pomyslales, ze moze chcialaby
> czasem tez odpoczac?

Czemu doszukujesz się czegoś czego nie napisałem? Pytam ją i obserwuje
jej samopoczucie codziennie, wiem kiedy jest zmęczona a kiedy nie.
Często istotnie tak, ale często nie jest zmęczona i o takie przypadki
mi chodzi.

> jaka to patologia? ze facet pracuje na swoja kobiete? no, moze
> malo to wspolczesne, ale gdzie patologia?

???
Teraz to mnie rozbawiłaś pobieżną interpretacją.
"Patologię" (w cudzysłowiu!) widzę w sytuacji, gdzie każde wyjście ma
istotne wady. Opisałem to niżej. To, że pracuję na nas obu w momencie,
gdy ona nie ma pracy traktuję jako coś zupełnie naturalnego.

>> Co robić? Najchętniej pierdolnąłbym tym wszystkim i dał 'se'
>> spokój,
>
> tak zrob, jesli tego nie zrobisz, bedziesz do konca zycia jej to
> wypominal (nawet jesli tylko w myslach),

Chcę tego właśnie uniknąć i stąd ten post np. Oczywiście to nie jedyne
źródło poszukiwania rozwiązań, raczej chcę w jakiś sposób rozszerzyć
zakres swojego myślenia na ten temat. Zazwyczaj tak robię jak kończą
mi się pomysły.

> a to z pewnoscia nie poprawi atmosfery miedzy wami

Wiem. Reszta j/w.

>> Nie chcę z tym zostać sam, a wychodzi na to, że nie mogę się
>> problemem z nią podzielić bo jeszcze bardziej się bedzie dołować,
>> ani prosić jej o pomoc.
>
> jesli nie potraficie o tym rozmawiac,

Sprostuję: Potrafimy rozmawiać o tym w pewnym stopniu. Nie mogę
po prostu pokazać jej sposobu w jaki czuję sytuację (czyli 'rangę'
zmartwienia nią) i w związku z tym nie może to uczucie znaleść
pełnego 'ujścia'. Mam nadzieję, że wyraziłem się jaśniej.

> jesli boisz sie jej
> powiedziec co myslisz o waszym zwiazku, to ja blado widze wasza
> relacje.

No, nadinterpretowałaś. To a) tylko element związku i jeden
z b) niewielu probemów. W niemal wszystkich pozostałych przypadkach
nie mam takiej obawy i mogę bez problemu o tym rozmawiać bardzo
owocnie.

> ona zle sie czuje w
> tym zwiazku (jak sam piszesz, bo spada jej wiara w siebie, bo
> trzymaja ja przy tobie zobowiazania)

Ostatnia implikacja jest nieprawdziwa (przesłanka zresztą też nie do
końca - nic ją nie "trzyma", to nie ten typ kobiety) i w związku z tym
wniosek także. Źle się czuje tylko w pewnej sytuacji, zresztą objawia
się to zazwyczaj wtedy, gdy się nie widzimy. Będąc przy niej potrafię
raczej przywrócić jej wystarczająco życia i wiary (przynajmniej staram
się). Niemniej tamte przypadki są dość istotne (jak się okazało).

> ty sie meczysz. jesli cos
> wkrotce nie wybuchnie u was, jakas bomba, ktora potrzasnie wami,
> to nagromadzi sie w was tyle pretensji do siebie nawzajem, ze z
> tego nie da sie juz nic wykrzesic.

I tu masz rację, choć ja dochodzę trochę inaczej do takich obaw.
Dlatego chcę tego uniknąć i szukam opinii... :)

>> Nie mogę też dać się ponieść emocjom,
>
> dlaczego nie? czasami to bardzo oczyszcza atmosfere i pozwala
> przekonac sie i tobie i jej co tak naprawde czujecie

Moje zdanie jest inne.

>> Co byście poradzili?
>
> cos ci powiem. ja nie jestem psychologiem, ale bylam tam, w takiej
> sytuacji, gdzie wlasnie stos pretensji gromadzil sie przez lata i
> problemy tylko paczkowaly.

Hm... ale sytuacja jest inna: NIE mam do niej pretensji. Chcę jej
pomóc zwiększyć wiarę w siebie (jeszcze bardziej, bo i tak to robię)
oraz pomóc sobie _i_ sprawić byśmy sobie pomagali bardziej w
codziennych sprawach w oparciu na pewnych bardziej stabilnych
podstawach.

> i mialam o wiele wiecej do stracenia
> niz ty: meza, dziecko, dom. w koncu stwierdzilam, ze nie jestem
> jakas meczennica, zeby cierpiec za bog wie co. wywalilam wiec z
> siebie wszystko, a poniewaz wszystkie moje pretensje zostaly
> zbagatelizowane i odwrocone przeciwko mnie (a byly sluszne nie
> tylko w moim mniemaniu, ale w mniemaniu osob trzecich, ktore znaly
> obie strony sprawy) odeszlam. nie mozna dzielic zycia z kims, kto
> cie nie rozumie, nawet jesli jest czasami dobrze.

Przykro mi. Ja raczej nie mam zamiaru taić przed nią niczego, ale być
delikatnym i uważać, by nie przesadzić w żadną stronę. Właśnie dlatego,
by nie urósł stos niewypowiedzianych pretensji. Ale dzięki za
ostrzeżenie, zwrócę na to jeszcze większą uwagę.

> piszesz, czasami sie dogadujecie, sprobuj z nia porozmawiac, badz
> stanowczy i powiedz jej jasno o co chodzi, nie cedz slowek, tylko
> z mostu, byle bez nerwow. daj jej szanse to zrozumiec.

Jeżeli tak robię to jest ok, gorzej jest gdy ona zauważa moje
zmartwienia. Jak mówiłem, jest inteligentna i rozumie wszystko,
ale jej problemem jest brak wiary w siebie.

> i nie
> wymagaj od niej za duzo. moze te studia i ta praca, o ktorej ty
> mowisz, w ogole nie leza w jej zainteresowaniach??

Ależ leżą :) To jej wymarzone studia a praca, o której mówię,
to rzecz, którą najbardziej chciała zawsze robić (i robiła wcześniej).
Nie będę wnikał w szczegóły, ale tu akurat tak jest. Zresztą
zaznaczałem, że przerwanie studiów byłoby tragedią (bo o nich marzyła).

Dziś już nastąpił pewien postęp i udało mi się z nią porozmawiać,
wiele sobie wyjaśniliśmy.

> w kazdym razie:
> rozmowa to podstawa i poki jej nie przeprowadzicie nic sie na
> lepsze nie zmieni.

Wiem :) Ale trzeba poczekać na dobry moment.

Dzięki :)
F.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

co symbolizuje pocałunek?
sen - kto wytłumaczy mi sen
ankieta internautów
Wyrywanie wlosow.
psycholog

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »