Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
From: "Hania " <v...@g...pl>
Newsgroups: pl.rec.uroda
Subject: relacja z wyprawy do Sephory
Date: Tue, 17 Jan 2006 11:01:55 +0000 (UTC)
Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
Lines: 62
Message-ID: <dqiir3$7mn$1@inews.gazeta.pl>
NNTP-Posting-Host: 213.129.28.99
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: inews.gazeta.pl 1137495715 7895 172.20.26.238 (17 Jan 2006 11:01:55 GMT)
X-Complaints-To: u...@a...pl
NNTP-Posting-Date: Tue, 17 Jan 2006 11:01:55 +0000 (UTC)
X-User: vickydt
X-Forwarded-For: 172.20.6.162
X-Remote-IP: 213.129.28.99
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.uroda:129142
Ukryj nagłówki
Zgodnie z obietnicą zdaję relację z umówionej sephorowej sesji makijażowej,
gdzież to i pani zaproponowała kremiki do mej naczynkowej, mieszanej 30 ( ;-
]]) letniej cery.
Padałam już wczoraj na nos i szatańskie podszepty nakazywały mi odwołać
wizytę, ale powodowana niezwyczajną babską próżnością, ciekawością a i
intuicją zdusiłam dziada w zarodku, i bardzo dobrze.
Zabawę miałam przednią, babka zapewniała co i rusz atrakcje: najpierw w
postaci fachowego zmiziania wytartych resztek makijażu posiadanego, co było
boskie samo w sobie, bo miziała długo, delikatnie, zmieniając waciki (już
wiem, czemu Figurze ledwo na waciki zwitek banknotów nastarczy, jak w takim
tempie zuzywane) i fachowo, pierwej preparatem dwufazowym Estree Lauder,
potem wklepała tonik, kremik pod oczy Biothermu (nie zapisałam nazwy, bo i
tak, używam nabytego tydzień temu Sephorowego), potem kremik również
Biothermu do aromaterapii "Alesource C.mernel/mixtes" (to już spisuję z
otrzymanej kartki i może znajdą się tam literówki).
Jako, że prosiłam o kosmetyki nie wariackie cenowo, pani zaproponowała
większość Sephory. Aaa, wcześniej balsam na usta, a ze mam spękane okropnie,
wymiziała tym sephorowym (12 zł), po czym wybierałyśmy odcień podkładu i
pudru, czekając jednocześnie na pełne wchłonięcie balsamu. Zmieniam odtąd
nastawienie do pudru w kamieniu (da się toto nakładać miękkim ichnim
pędzelkiem). Wreszcie też wiem, co i jak robić z różem do policzków by nie
wyglądać ani kanciato, ani jak ruska baba (nie obrażając ruskich bab of korz).
Mimo, żem blada, w życiu nie wybralabym tak bladego i przydymionego różu (nr
7M), bo wszędzie trąbią, że ma być "owocowy" itp. A teraz buzinek większego
3D nabrał i tyle.
Szminka (nr 41), no, babka zaplusowała, bo zerknąwszy na moi wybrała coś, o
czym śniłam po nocach a czego nie potrafiłam ubrać w obsadkę pomadki
egzystującej na półkach sklepowych. Wreszcie coś jasnego, ale nie
metalicznego, nie za bladego i nie wpadającego w pomarańcz - popatrzyła i
wybrała, pokazując przy tym fajną technikę rysowania konturu: najpierw bardzo
jasnym (Crayon pencil 114)wychodząc niegiedy poza naturalny kontur
(powiększając go), po czym przejechala wnętrze kredką ciut ciemniejszą
(Crayon pencil 135)tak, by znów nadać ustom większą plastyczność.
Jedynie do oczu nie mogę się nieco przekonać, bo babeczka nie wymalowała ich
wyraziście. Tzn wiem, że pasowało toto kolorystycznie, ale nie było wyraźnych
kresek itp. Generalnie wczoraj byłam tak zmęczona, że nic nie wyglądałoby
rewelacyjnie. Makijaż był stonowany i na pewno pasował do ciuchów, odmładzał
też twarz i był inny od tego, który, w różnych wariantach kolorystycznych
praktykuje na codzień. O to przecież chodziło.
Fun miałyśmy z brwi.....cóż, w domu mam małe lustro do makijażu(wiem już, co
będzie moim następnym zakupem ;-)).........pani przejechała cieniem po moich
włoskach brwiowych,...obie spojrzałysmy do lustra, i obie, jak na komendę,
przekrzywiałyśmy coraz bardziej głowę w zadziwieniu...JAK JA MOGLAM MIEC COS
TAKIEGO NA TWARZY TYLE CZASU???...pani mnie uspokoiła jednak tym, że sama
również nie biega po kosmetyczkach (ja mam awersję widząc czasem efekty
masakry na twarzach koleżanek), bo ile to ona się nasłucha o zakażeniach
wszelakich. Nom, może więc nie było to najinteligentniejsze posunięcie mojego
życia, ale mimo stanu padnięcia totalnego zdjełam w domu lustro z szafy
(razem z drzwiami ;-))), posadzilam swe szlachetne 4 litery i zrobiłam
radykalny porządek z brwiami przeganiając jaskółki, które tam sie pewnego
razu zagnieżdziły, do ciepłych krajów ;-))). Rysy złagodniały. Thx God.
Ubaw miałam nieziemski, jako, że babka była gadatliwa, ale w takiej
serdecznej wersji. Wręcz oburzona była, gdy wspomniałam na koniec, pakując
torebkę z nowym różem, korektorem, balsamem i boskopachnącą pomadką, że dawno
mnie już korciła taka wizyta, ale nie nie chciałam głowy zawracać i np
niczego nie kupić. Ona tu jest dla nas i ma misję (hehe, lubię ludzi z
misją), i lubi, gdy kobietki wychodzą ładniejsze, bo przecież i tak, jak będą
miały górkę do wydania, to wydadzą tam, gdzie są dobrze traktowane. No i
fajnie.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|