| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-08-10 18:16:42
Temat: smoke in the waterRÓG OGŁOSZENIOWY
- zdolni do wszystkiego - ekscytuje się polsat.
- ...to zdolni do niczego - uspakaja nawrocki.
___________
dla Amnesiaka:
'Cytowanie: sztuka błędnego powtarzania słów innych'
/Ambrose Blerce, Devil's Dictionary (1906).
Dzisiaj nie zapaliłem ani jednego papierosa. To znaczy na ścisłość, to
paliłem; z tym, że to było w nocy, około pierwszej, zanim położyłem się
spać. Tak więc liczę ten dzisiejszy dzień od zaśnięcia do kolejnego
zaśnięcia; dzisiaj jeszcze nie zasnąłem, ale z całą pewnością, jaką się
tylko może dać (czyli około 98%), stwierdzam, że dzisiaj już nie zapalę
papierosa.
Gdy wcześniej czytałem takie posty jak ten mój, czyli coś w stylu: 'chcę
rzucić palenie', to zawsze zastanawiałem się, co kieruje tymi wszystkimi
ludźmi, że czynią z tego taką wielką aferę. Myślałem sobie wtedy: '- też mi
rzecz - ja mogę rzucić palenie w każdej chwili, ale nie robię tego, bo nie
widzę powodów, dla których miałbym to zrobić.' Wydaje mi się, że ten mój
stosunek do palenia nie zmienił się.
Widzę, że nikt nie pyta, dlaczego akurat dzisiaj nie zapaliłem, a to ważna
sprawa, więc już ją wam przedstawiam: no więc skończyły mi się papierosy.
Wprawdzie najbliższy czynny sklep, w którym są papierosy, oddalony jest o
jakieś sto metrów, mnie nie chcę się iść po zwiniętą w bibułkę wysuszoną
gałązkę tytoniu. To sprawia, że wydaje mi się, że potrafię kontrolować mój
nałóg.
Oczywiście cała ta sytuacja nie zaistniałaby, gdyby nie fakt, że nie
opuściłem dzisiaj domu. Miałem wprawdzie krótki kryzys około godziny
dwudzistej, kiedy to niemal już wychodziłem z domu i kierowałem się do pubu,
by spotkać się ze przyjaciólłmi, gdzie na pewno zapaliłbym papierosa.
Ostatecznie jedak pozostałem w domu; w domu pozostałem dlatego, że poczułem
pewne zmęczenia obecną sytuacją. Chodzi o to, że od kilku dni chodzę
codziennie do pewnego klubu, gdzie pijam piwka i grywam w karty. Zbyt weszło
mi to w nawyk, i boję się, że sytuacja ta spowszednieje mi, a nie chciałbym
tego, bo picie piwka i gra w karty to fajny sposób na wakacyjną leniwość.
Dlatego nie udałem się tam dzisiaj, w niedzielę, kiedy to jestem tam
najbardziej oczekiwany, ale nie dlatego, że jestem lubiany, tylko dlatego,
że w niedziele jest tam więcej ludzi. Z tym wiąże się jednak znacznie więcej
opowieści, których ze względu na ich liczbę i rozmiary niestety tu nie
umieszczę.
Mam nadzieję, że przy okazji publikacji tego postu nie pojawią się posty
typu: 'gość ciągle pisze o sobie; niech stąd spada'. Oczywiście rozumiem to,
że komuś może się nie podobać to, co robię, to że dziele się z wami moimi
myślami. Niech taka osoba ominie post z moim nazwiskiem, i niech zatrzyma
dla siebie to, że uważa, że moje posty do niczego nie prowadzą.
Chciałem jeszcze dodać, że ten post też jest częścią mojego sprzeciwiania
się papierosowi. Choć w zasadzie nie nazwałbym tego przeciwstawieniem się:
mi po prostu nie chce się iść po fajki, i dlatego usiadłem przed komputerem,
żebym zaczął myśleć o czymś innym, a nie organizowaniu wypadu po papierosy.
To doprowadziło mnie do sytuacji, gdzie papieros nie jest tylko myślą
przewodnią mojego myślenia, ale i tematem postu zawierającego ogólną genezę
mojego stosunku do palenia. To mi uświadamia, jak bardzo jestem przywiązany
do tego nałogu, i jak łatwo potrafię siebie oszukać, że tak nie jest.
Patrzę właśnie na ten post, i widzę, jak on ewoluował. To już nie jest tylko
post - to jest manifest; manifest mojej tożsamości. Widzicie, do czego
doprowadziło mnie szukanie indywidualizmu na grupie, pragnienie wyróżnienia
się, i bycia dostrzeżonym. Tak, bardzo jestem przywiązany do tej grupy
dyskusyjnej, i do mojego wizerunku. Całkiem nie dawno dręczyła mnie pewna
myśl. Zastanawiałem się, jakim przeżyciem dla drugiego człowieka jest
spotkanie ze mną; jak ludzie mnie postrzegają; jak postrzegają mnie
przyjaciele, i rodzina. Myślałem nad tym, co moja matka myśli patrząc na
mnie, lub mnie słuchając. Nie dalej jak przedwczoraj, nigdzie indziej, jak
właśnie we wspomnianym klubie, do mojego karcianego stolika przysiadła się
moja kuzynka. Kuzynka była lekko wcięta, i rzuciła do moich znajomych przy
stole tekst typu: 'Ja to mam kuzyna... on był zawsze inny', a potem dodała:
'Ale inny nie w złym sensie'. To tylko potwierdziło moje obawy, że ludzie
widzą we mnie coś, czego się nie spodziewają, lub coś, co jest inne, niż u
większości ludzi. Ciekawi mnie to, z czym się kojarzę innym ludziom, ale nie
dlatego, że chciałbym stać się bardziej akceptowany człowiekiem, tylko
dlatego, że dzięki opinią innych ludzi o mnie dowiedziałbym się czegoś
więcej o sobie. To myślenie doprowadziło mnie do takiego punktu, w którym
wyobraziłem sobie, jakby to było fajnie, gdybym miał brata bliźniaka.
Miałbym wtedy bratnią duszę, przyjaciela na każdym etapie życia; moje własne
odbicie, które mógłbym obserwować i je badać, a tym samym badać siebie. Nie
byłbym wtedy taki samotny, i miałbym z kim iść do sklepu po papierosy.
pozdrawiam serdecznie
Łukasz Nawrocki 2003
the man who don't need the introduction
(of course he don't need the introduction)
--
Korn - A.D.I.D.A.S. - all day i dream about sex
life is peachy (1996) / los angeles, CA.
--
www.nawrocki.art.pl - psycho circus project
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-08-11 04:58:16
Temat: Re: smoke in the waternawrocki <p...@n...art.pl> napisał(a):
> Widzę, że nikt nie pyta, dlaczego akurat dzisiaj nie zapaliłem, a to ważna
> sprawa, więc już ją wam przedstawiam: no więc skończyły mi się papierosy.
> Wprawdzie najbliższy czynny sklep, w którym są papierosy, oddalony jest o
> jakieś sto metrów, mnie nie chcę się iść po zwiniętą w bibułkę wysuszoną
> gałązkę tytoniu. To sprawia, że wydaje mi się, że potrafię kontrolować mój
> nałóg.
Myślę, że się oszukujesz z kontrolowaniem nałogu palenia. Po prostu masz
większy-lenistwo.
> Mam nadzieję, że przy okazji publikacji tego postu nie pojawią się posty
> typu: 'gość ciągle pisze o sobie; niech stąd spada'. Oczywiście rozumiem to,
> że komuś może się nie podobać to, co robię, to że dziele się z wami moimi
> myślami. Niech taka osoba ominie post z moim nazwiskiem, i niech zatrzyma
> dla siebie to, że uważa, że moje posty do niczego nie prowadzą.
Już o tym pisałeś. Słusznie. Nie zapominaj, że masz grupkę wiernych
wielbicieli, którzy Cię czytają dla tego, za co inni nie lubią.
> Widzicie, do czego
> doprowadziło mnie szukanie indywidualizmu na grupie, pragnienie wyróżnienia
> się, i bycia dostrzeżonym. Tak, bardzo jestem przywiązany do tej grupy
> dyskusyjnej, i do mojego wizerunku. Całkiem nie dawno dręczyła mnie pewna
> myśl. Zastanawiałem się, jakim przeżyciem dla drugiego człowieka jest
> spotkanie ze mną; jak ludzie mnie postrzegają; jak postrzegają mnie
> przyjaciele, i rodzina.
> ludzie
> widzą we mnie coś, czego się nie spodziewają, lub coś, co jest inne, niż u
> większości ludzi. Ciekawi mnie to, z czym się kojarzę innym ludziom, ale nie
> dlatego, że chciałbym stać się bardziej akceptowany człowiekiem, tylko
> dlatego, że dzięki opinią innych ludzi o mnie dowiedziałbym się czegoś
> więcej o sobie.
Jeśli Ci się chce, odszukaj mój stary post.
> To myślenie doprowadziło mnie do takiego punktu, w którym
> wyobraziłem sobie, jakby to było fajnie, gdybym miał brata bliźniaka.
> Miałbym wtedy bratnią duszę, przyjaciela na każdym etapie życia; moje własne
> odbicie, które mógłbym obserwować i je badać, a tym samym badać siebie. Nie
> byłbym wtedy taki samotny, i miałbym z kim iść do sklepu po papierosy.
Masz grupę.
Mieć brata bliźniaka wcale nie jest fajnie. Miałam.
> pozdrawiam serdecznie
> Łukasz Nawrocki 2003
> the man who don't need the introduction
> (of course he don't need the introduction)
Ana
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |