| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-07-30 17:17:01
Temat: Re: to love or not to love
"Paweł Niezbecki" > napisał
> dawnych wspomnień czar?
> "tak naprawdę on jest właśnie taki"?
> "wbrew pozorom, jestem panią swego losu"?
> wszyscy lubimy grać w "czyje na wierzchu" (i lubimy, gdy inni się z tej
gry
> nie wycofują)?
to nużące i nie mam na to ochoty, spokoju by się chciało...czegoś
pewniejszego......, mniej absorbującego niż wieczna samokontrola.....
> a w czasie jak to się zmieniało?
od roku eskalowało, po krachu doszło do totalnej zmiany z mojej (czyli za
sprawą owej 'onej') przyczyny...
i tak zamiast więcej ze sobą rozmawiać, czasami zaszywamy się we własnym
domowym świecie...
> a dlaczego on właściwie taki zazdrosny się zrobił,a?
był taki od zawsze, odwrócenie się w stronę kogoś innego to niestety
spotęgowało...
co w nim?
rozpacz, zazdrość, walka, chęć udowodnienia, że to ja tym razem dostanę za
swoje, ja będę o niegozabiegać, ponieważ jak stwierdził, moim miejscem jest
dom, w którym mam tkwić jak cytuję "pies".......
piecze każde wspomnienie...
co w niej?
mieszanka wybuchowa składająca się z rozpaczy, zmęczenia, żalu do siebie,
marzeń, pragnienia spokoju.......
> co między nimi?
próba znalezienia kompromisu, w którą pozornie oboje wierzymy...(mówię za
siebie....)
M.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-07-30 17:21:28
Temat: Re: to love or not to love"Vicky" napisała
> A w czym niby się tu oszukiwać???
> Miłość to miłość - ślepa jest i kuniec :)
> Nie ma miłości bez zazdrości - oczywiście z umiarem .. :))
od zawsze zazdrość kojarzyłam z destrukcją jakichkolwiek symbioz, uczuć,
partnerstwa....
nienawidzę jej, niszczyła od zawsze każde wyobrażenie o mojej jakiejkolwiek
stabilizacji.....
jak więc mam połączyć te dwie sprawy serca i zazdrości i co gorsze wyważyć
je?
owszem toleruję zazdrość, ale skrywaną, okazywaną w wysublimowany sposób, a
przy najmniej nie narzucając tego uczucia drugiej osobie, aby przeżywała z
tego powodu katusze psychiczne.......
M.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-07-30 19:21:05
Temat: Re: to love or not to love
Użytkownik "marta" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:bg8v0a$5rk$1@nemesis.news.tpi.pl...
> od zawsze zazdrość kojarzyłam z destrukcją jakichkolwiek symbioz, uczuć,
> partnerstwa....
> nienawidzę jej, niszczyła od zawsze każde wyobrażenie o mojej
jakiejkolwiek
> stabilizacji.....
> jak więc mam połączyć te dwie sprawy serca i zazdrości i co gorsze wyważyć
> je?
> owszem toleruję zazdrość, ale skrywaną, okazywaną w wysublimowany sposób,
a
> przy najmniej nie narzucając tego uczucia drugiej osobie, aby przeżywała z
> tego powodu katusze psychiczne.......
> M.
Bo widzisz w takim przypadku trzeba pomyśleć o tej drugiej osobie ..
jak ona czuje jak kocha co ją boli itd .. to jest miłość ..
a nie ubolewanie nad tym że coś mi przeszkadza ..
skoro CI przeszkadza to o tym porozmawiaj - o ile CI zależy na tej osobie i
masz
jakieś wyobrażenia na przyszłość z nią .
Nie ma skutku bez przyczyny - dowiedz się co jest tą przyczyną....
może jesteś za bardzo atrakcyjna? - no wtedy to przekichane :)))
Możesz podać jakiś konkretny przykład tego zazdrosnego zachowania?
Pozdrawiam
Vicky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-07-30 20:32:31
Temat: Re: to love or not to love"Vicky" napisała
> skoro CI przeszkadza to o tym porozmawiaj - o ile CI zależy na tej osobie
i
> masz
> jakieś wyobrażenia na przyszłość z nią .
buduję to wyobrażenie od momentu, kiedy po bardzo wielu i można powiedzieć
już coraz rzadszych rozmowach podjęłam decyzję, że idziemy dalej w tę samą
stronę, ponieważ do takiej sytuacji doszło, wóz albo przewóz...
idę nadal w tę wybraną stronę, nie jest mi z tym wyborem jednak łatwo, zbyt
wiele niepokojących mnie wahań jeszcze dostrzegam.....
> Nie ma skutku bez przyczyny - dowiedz się co jest tą przyczyną....
do tej pory nie wiem, czy ludzie zdradzają, ponieważ wygasa między nimi owa
pasja, miłość, uwielbienie bez reszty, uczucie nie do pobicia przez żadne
inne na świecie, czy też po przeżyciu wspólnie sporych lat nie tworzą
partnerskiego mocnego związku, cała sztuka moim zdaniem zaczyna się po
pierwszych i nawet wieloletnich euforiach, zachwytach sobą....
> może jesteś za bardzo atrakcyjna? - no wtedy to przekichane :)))
>
:) gdyby tak zważyć na szali ilość moich słabych stron z moimi powiedzmy
zaletami - nie stwierdzę równowagi, w skali przeciętności musiłaby mnie ktoś
obcy ocenić, sama już od dawna nie potrafię się obiektywnie ocenić.....,
zazdrościłam całe życie pewniakom i pięknościom, cieszyła mnie jednak ta
kobieta w lustrze, choćby nie wiem jak grzeszna była.......
> Możesz podać jakiś konkretny przykład
trudno mi je opisać, przyznam, wystarczy mi wzrok na mnie w tych momentach,
kiedy wiem, że nie musi mieć miejsca, że jest przesadnym wyrazem, ale.....są
też wyraźne stwierdzenia, komentarze dotyczące ubioru, sposobu rozmowy z
obcymi ludźmi, pozy na plaży, mich spojrzeń...i chciałabym, aby to było
normalne, ale...już przestało takie być, a przyajmniej nie sposób tego
inaczej pojmować...; to infantylne i niepotrzebne....., czy tak się kocha
człowieka, czy przedmiot posiadania?
zaborczość? jak to ugryźć.......
M.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-07-31 08:22:20
Temat: Re: to love or not to love
Użytkownik "marta" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:bg9a6j$n20$1@nemesis.news.tpi.pl...
> buduję to wyobrażenie od momentu, kiedy po bardzo wielu i można powiedzieć
> już coraz rzadszych rozmowach podjęłam decyzję, że idziemy dalej w tę samą
> stronę, ponieważ do takiej sytuacji doszło, wóz albo przewóz...
> idę nadal w tę wybraną stronę, nie jest mi z tym wyborem jednak łatwo,
zbyt
> wiele niepokojących mnie wahań jeszcze dostrzegam.....
Wydaje mi się, że jeśli podejmuję się taką decyzję tzn że trzeba gdzieś
widzieć
jakieś światełko w tunelu do którego się zmierza. Czyli : Robimy tak a nie
inaczej ale zmieniamy to to i to ..
A z tego co piszesz ..
to bardziej wynika że jesteś tą sytuacją załamana...
Zmieniło się coś na lepsze od kiedy podjęłaś tą decyzje?
> do tej pory nie wiem, czy ludzie zdradzają, ponieważ wygasa między nimi
owa
> pasja, miłość, uwielbienie bez reszty, uczucie nie do pobicia przez żadne
> inne na świecie, czy też po przeżyciu wspólnie sporych lat nie tworzą
> partnerskiego mocnego związku, cała sztuka moim zdaniem zaczyna się po
> pierwszych i nawet wieloletnich euforiach, zachwytach sobą....
>
Hmm ... czemu napisałaś właśnie o zdradzie?
Czy coś takiego miało miejsce?
Ludzie zdradzają bo partner ich nie zaspokaja, bo chcą się podbudować, bo
jest im źle i szukają czegoś lepszego,
bo spotykają kogoś komu nie mogą się oprzeć itd. Powodów jest tysiąć :) - z
czego pewnie 40% z winy partnera :))
Ale wcale to tak nie musi być .. wystarczy ze sobą szczerze pogadać ...czego
mi brakuje czego brakuje tobie co ty bys chcial i co ja chce od ciebie
i jeśli tym dwojga zależy na sobie to powinni chociaż próbować coś zmienić.
> trudno mi je opisać, przyznam, wystarczy mi wzrok na mnie w tych
momentach,
> kiedy wiem, że nie musi mieć miejsca, że jest przesadnym wyrazem,
ale.....są
> też wyraźne stwierdzenia, komentarze dotyczące ubioru, sposobu rozmowy z
> obcymi ludźmi, pozy na plaży, mich spojrzeń...i chciałabym, aby to było
> normalne, ale...już przestało takie być, a przyajmniej nie sposób tego
> inaczej pojmować...; to infantylne i niepotrzebne....., czy tak się kocha
> człowieka, czy przedmiot posiadania?
> zaborczość? jak to ugryźć.......
A może to strach przed utratą Ciebie?
Pozdrawiam
Vicky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-01 11:50:54
Temat: Re: to love or not to love
> A może to strach przed utratą Ciebie?
>
Jeśli żyć w strachu to lepiej nie żyć!
Qwax
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-01 14:44:40
Temat: Re: to love or not to loveQwax <...@...Q> napisał(a):
>
> > A może to strach przed utratą Ciebie?
> >
> Jeśli żyć w strachu to lepiej nie żyć!
>
> Qwax
Qwax, jak zwykle, zdroworozsądkowo.
Kto kocha, ten wierzy. Nie chodzi o ślepą wiarę, bo wtedy może być różnie. Ma
zaufanie, że gdy najdroższa/y kochać przestanie, po prostu powie: było
cudownie, ale teraz najlepiej się rozejść, chyba że jeszcze spróbujemy z
walącym się związkiem coś zrobić.
Gdzie jest miłość, mie może być zdrady. To jest zwyczajnie niewykonalne.
Mówiąc wulgarnie- technicznie niemożliwe. Miłość chroni jak stalowy puklerz.
Tylko ten, nikt inny.
Żal obojga w zazdrośniczym związku: ktoś czuje się inwigilowany i upokorzony
brakiem zaufania, ktoś żyje jak strażnik skarbu, który nie umie się nim
nacieszyć.
Chorobliwą zazdrość powinno się leczyć, co się zresztą robi nie od dziś.
Warto przypomnieć sobie "Otella".
Gdzie obopólna miłość, tam nie miejsca na zazdrość.
Ana
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-01 15:39:57
Temat: Re: to love or not to lovemarta <m...@o...pl> napisał(a):
> Czy ktoś, kto ucieka od poczucia zazdrości drugiej osoby, permanentnej
> kontroli przez niego może go jednocześnie kochać?
> jak nazwać takie uczucie lub stan? samooszukiwaniem się?
> M.
Zwracam uwagę, że zazdrość jest jak panika, zakaźna!
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-01 16:01:36
Temat: Re: to love or not to love
Użytkownik "Qwax" <...@...Q> napisał w wiadomości
news:10206-1059735111@213.17.138.62...
>
> > A może to strach przed utratą Ciebie?
> >
> Jeśli żyć w strachu to lepiej nie żyć!
OK tylko zauważ że w tej chwili on żyje - a jego uczucie (miłość) "dzieli
się" (załużmy błogość i zazdrość - błogość bo przebywa z kimś kogo kocha -
zazdrość - nie chce jej stracić) wraz ze zmianą sytuacji czy nastroju.
Niekoniecznie cały czas musi się bać.
Zazdrość nie wynika z niczego i bardzo łatwą ją wyzwolić u osoby która
kocha.
Nie znaczy to wcale że należy od razu się zastrzelić :P :))))
Pozdrawiam
Vicky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-01 16:11:09
Temat: Re: to love or not to love
Użytkownik "Ana" <a...@N...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:bgduco$65r$1@inews.gazeta.pl...
> Kto kocha, ten wierzy.
Tak a miłość cierpliwa jest i łaskawa i trwa wiecznie .. - choć jednak
przestać kochać można jak piszesz ..
> Nie chodzi o ślepą wiarę, bo wtedy może być różnie. Ma
> zaufanie, że gdy najdroższa/y kochać przestanie, po prostu powie: było
> cudownie, ale teraz najlepiej się rozejść, chyba że jeszcze spróbujemy z
> walącym się związkiem coś zrobić.
Ja myślę że wcale nie tak po prostu ...
Wbrew temu co napisałaś to jest bardzo trudne... szczególnie jeśli się kocha
czy kochało ..
No chyba że jest się totalnym luzakiem i ma się gdzieś to co było ..
> Gdzie jest miłość, mie może być zdrady. To jest zwyczajnie niewykonalne.
> Mówiąc wulgarnie- technicznie niemożliwe. Miłość chroni jak stalowy
puklerz.
> Tylko ten, nikt inny.
W tym aspekcie jaki przedstawiłaś - na pewno
> Żal obojga w zazdrośniczym związku: ktoś czuje się inwigilowany i
upokorzony
> brakiem zaufania, ktoś żyje jak strażnik skarbu, który nie umie się nim
> nacieszyć.
Zazdrość towarzyszy każdej miłości - wyobraź sobie co byś poczuła idąc ulicą
i widząc swojego
faceta całującego się z inną?
> Chorobliwą zazdrość powinno się leczyć, co się zresztą robi nie od dziś.
Tu się zgodzę.
> Warto przypomnieć sobie "Otella".
> Gdzie obopólna miłość, tam nie miejsca na zazdrość.
No ale my żyjemy w czasach wielkich pokus różowych landrynek i wibratorów
... :]
Niestety.
Pozdrawiam
Vicky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |