| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-03-21 22:53:55
Temat: wartosc czlowiekaWitam,
Od lat borykam sie z problemem niskiego poczucia wlasnej wartosci.
Wizyty u psychologa nie przyniosly szczegolnej poprawy (specjalista
byl "publiczny" - moze to i jakas odpowiedz jest..), lektura ksiag madrych
podobniez. A zycie przecieka przez palce, strach robi wielkie oczy kiedy maske
pozornej pewnosci na chwile choc uda sie zrzucic, pierdolki codzienne urastaja
do rozmiarow niebotycznych. A zycia chec mimo - o dziwo - ogromna i lapczywa.
Wiec desperacko - co robic?? Powtarzac przed lustrem, ze piekna i blyskotliwa?
Wyginac kaciki ust przy myciu zebow, celem podniesienia poziomu serotoniny?
Pomalowac powieki na blekit i dostrzec zachwyt zakochanego kolegi (i tylko
kolegi)? Chyba nie. To wszystko juz bylo. Wiec co jeszcze?
prosze.
f.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-03-22 02:54:55
Temat: Re: wartosc czlowieka
<f...@o...pl> az alábbiakat írta a következő hírüzenetben:
7...@n...onet.pl...
> Witam,
>
> Od lat borykam sie z problemem niskiego poczucia wlasnej wartosci.
> Wizyty u psychologa nie przyniosly szczegolnej poprawy (specjalista
> byl "publiczny" - moze to i jakas odpowiedz jest..), lektura ksiag madrych
> podobniez. A zycie przecieka przez palce, strach robi wielkie oczy kiedy
maske
> pozornej pewnosci na chwile choc uda sie zrzucic, pierdolki codzienne
urastaja
> do rozmiarow niebotycznych. A zycia chec mimo - o dziwo - ogromna i
lapczywa.
> Wiec desperacko - co robic?? Powtarzac przed lustrem, ze piekna i
blyskotliwa?
> Wyginac kaciki ust przy myciu zebow, celem podniesienia poziomu
serotoniny?
> Pomalowac powieki na blekit i dostrzec zachwyt zakochanego kolegi (i tylko
> kolegi)? Chyba nie. To wszystko juz bylo. Wiec co jeszcze?
Wiekszosc lasek radzi sobie z tym w ten sposob ze rwie facetow(udaje chetna,
latwa, robi pierwszy krok, a facet sie napala i okazuje zainteresowanie; i
laska sie cieszy). Modne sa terz dyskoteki z upijaniem sie (predzej czy
puzniej ktos postanowi przeleciec spita laske). No i oczywiscie nic tak
nieponosi poczucia wlasnej wartosci jak robienie lodow.
Pozdrawiam
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-22 09:08:04
Temat: Re: wartosc czlowiekaOn 21 Mar 2003 23:53:55 +0100, f...@o...pl wrote:
>Witam,
Cześć.
>Od lat borykam sie z problemem niskiego poczucia wlasnej wartosci.
>Wizyty u psychologa nie przyniosly szczegolnej poprawy (specjalista
>byl "publiczny" - moze to i jakas odpowiedz jest..),
Jeśli nie pomogły, to po prostu DUPA z niego, nie SPECJALISTA.
>lektura ksiag madrych
>podobniez. A zycie przecieka przez palce, strach robi wielkie oczy kiedy maske
>pozornej pewnosci na chwile choc uda sie zrzucic, pierdolki codzienne urastaja
>do rozmiarow niebotycznych.
Znam [to] uczucie.
>A zycia chec mimo - o dziwo - ogromna i lapczywa.
[To] Też znam. :)
>Wiec desperacko - co robic?? Powtarzac przed lustrem, ze piekna i blyskotliwa?
Nie.
>Wyginac kaciki ust przy myciu zebow, celem podniesienia poziomu serotoniny?
Nie.
>Pomalowac powieki na blekit i dostrzec zachwyt zakochanego kolegi (i tylko
>kolegi)? Chyba nie. To wszystko juz bylo. Wiec co jeszcze?
Napisz do kogoś, zadzwoń do kogoś [obcego], zagadaj jakiegoś
faceta na ulicy/w sklepie/w pubie. Poznawaj nowych ludzi... Któregoś
dnia usłyszysz głos, przy którym będziesz chciała się budzić do koń-
ca swych dni. :)
A to super uczucie - tylko nie strać tego *głosu*. :(
b.
--
NAME:Blazej Kozlowski [bug] - WWW:http://www.asciipr0n.com/bug
GG:1093730 YIM:blazej_kozlowski ICQ:147041942 TLEN:blazej-1981
b...@t...pl b...@y...co.uk ~d...@w...pl
b...@m...pl b...@g...pl -=- MOBILE:+48608093718
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-24 09:27:47
Temat: Re: wartosc czlowiekafrikomail:
> ... Wiec co jeszcze?
Przeczytaj Biblie. Serio. :)
Nic nie ryzykujesz, a wiadomo to? ;)
Tylko nie nastawiaj sie z gory ze znajdziesz tam kazda odpowiedz.
Polecam. :)
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-26 12:37:11
Temat: Re: wartosc czlowiekaf...@o...pl wrote:
> Witam,
>
> Od lat borykam sie z problemem niskiego poczucia wlasnej wartosci.
> Wizyty u psychologa nie przyniosly szczegolnej poprawy (specjalista
> byl "publiczny" - moze to i jakas odpowiedz jest..), lektura ksiag madrych
> podobniez. A zycie przecieka przez palce, strach robi wielkie oczy kiedy
> maske pozornej pewnosci na chwile choc uda sie zrzucic, pierdolki
> codzienne urastaja do rozmiarow niebotycznych. A zycia chec mimo - o dziwo
> - ogromna i lapczywa. Wiec desperacko - co robic?? Powtarzac przed
> lustrem, ze piekna i blyskotliwa? Wyginac kaciki ust przy myciu zebow,
> celem podniesienia poziomu serotoniny? Pomalowac powieki na blekit i
> dostrzec zachwyt zakochanego kolegi (i tylko kolegi)? Chyba nie. To
> wszystko juz bylo. Wiec co jeszcze?
>
> prosze.
>
>
> f.
>
zadbaj o siebie :) ale nie mam na myśli upiększania od zewnątrz
(choć dbałość o tę stronę też jest wskazana) tylko raczej zadbanie
o swoje wnętrzne - spróbuj zainteresować się bardziej otaczającym
światem, znaleźć sobie coś ciekawego i zająć się tym :) jest tyle
fajnych, godnych uwagi rzeczy - wystarczy tylko się rozejrzeć
i coś sobie wybrać
mając już własne hobby, coś wokół czego skupiają się twoje myśli,
co cię pochłania, a w każdym razie na co lubisz poświęcać wolny
czas, poczujesz, że warto dla tego czegoś się "udzielać", warto
się tym zajmować (niejednokrotnie poznając przy tej okazji
wspaniałych ludzi), a z czasem może odkryjesz, że jesteś swego
rodzaju koneserem w zakresie swojego hobby:) sądzę, że to właśnie
zaanagażowania się w takie sprawy, a nie tylko w codzienne,
przyziemne obowiązki, i wiążące się z tym obeznanie w temacie,
stanowi o poczuciu własnej wartości - tak przynajmnej ja to odczuwam
czasem nawet nie o hobby chodzi ale o zaangażowaie się w jakąś
działalność, długofalową akcję - jeśli nie będzie to słomiany
zapał, tylko prawdziwe uczestnictwo, to być może z czasem
poczujesz, że jesteś "tam" komuś potrzebna (może nawet inni ci
to powiedzą?:), a tym samym poczujesz, że jesteś kimś naprawdę
wartościowym - warto spróbować!:)
dobrze jest mieć też jakąś 'cząstkę siebie przeznaczoną tylko
dla siebie' (własne odczucia, przemyślenia itp) - taką, że nawet
najbliżśzym o tym się nie mówi - to podobno również stanowi
o poczuciu własnej wartości
i nie chodzi tu o bycie zamkniętym - sam jestem raczej otwartą
osobą i z bliskimi mi ludźmi zwykle jestem bardzo szczery, jednak
nie mówię im całkowicie wszystkiego - wprawdzie z tego co nas
razem dotyczy nie robię żadnej tajemnicy, i o swoich własnych
odczuciach też chętnie z nimi czasem rozmawiam, ale uważam,
że dobrze mieć coś takiego osobistego, czego nie ujawnia się nikomu
dzięki tym dwóm postawom mogę powiedzieć, że "znam swoją wartość"
i nawet jeśli coś dzieje się nie po mojej myśli w codziennych
sprawach, tak, że zastanaiwm się co ja tak naprawdę umiem (czy
wystarczająco by podołać zadaniu), to choćby nie wiem jak mnie
zdołowała taka sytuacja zawsze gdy pomyślę o moich zainteresowaniach,
sprawach, w które się angażuję w wolnym czasie, od razu nabieram
przekonania, że chyba nie jestem taki zły, skoro się na czymś tam znam :)
aha! nie traktuj tego co napisałem, jako profesjonalnej rady - jeśli
potrzebujesz jej to spróbuj jednak pogadać z zawodowcami, ja jestem
tylko amatorem psychologii :) - dzieliłem się jedynie własnymi
spostrzeżeniami.
sensowne wydaje mi się też stwierdzenie ze sławnej desideraty:
nie porównuj się z innymi - zawsze możesz znaleźć lepszych lub gorszych
i stać się przez to próżna lub zgorzkniała... zaakceptuj siebie taką jaka
jesteś, a jeśli uważasz, że mogłabyś coś 'w sobie' udoskonalić to zrób to!
ale nie patrz na innych - rób to dla siebie! (ja na przykład podwyższam
sobie co jakiś czas poprzeczkę ucząc się języków i na dobre mi to wychodzi
- ale nie przejmuję się tym, że są lepsi od mnie - w końcu nikt nie jest
doskonały, a ja nie jestem filologiem:)
--
pozdrowienia
Adam
*** Nobody is perfect. So call me Nobody ***
>>>>>>>> www.finito.zanet.pl <<<<<<<<
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-26 17:54:03
Temat: Re: wartosc czlowiekabug <e...@e...com> napisał(a):
>Jeśli nie pomogły, to po prostu DUPA z niego, nie SPECJALISTA.
;), moze i tak, ale to tez nie jest grypa, ktora przejdzie po opakowaniu
Gripexu ;)
> >Wiec desperacko - co robic?? Powtarzac przed lustrem, ze piekna i
blyskotliwa?
>Nie.
A moze ani jedno, ani drugie? Bo po co zaraz "desperacko"? Po prostu zauwazyc
cos ladnego, nie krygowac sie, gdy ktos wypowie komplement, bo praktycznie
kazdy ma cos ladnego w sobie.
> >Pomalowac powieki na blekit i dostrzec zachwyt zakochanego kolegi (i tylko
> >kolegi)? Chyba nie. To wszystko juz bylo. Wiec co jeszcze?
> Napisz do kogoś, zadzwoń do kogoś [obcego], zagadaj jakiegoś
> faceta na ulicy/w sklepie/w pubie.
Hmm, wlasnie - nie czekac na to, ze kolega zauwazy, przeciez on tez moze byc
niesmialy :)
> Poznawaj nowych ludzi... Któregoś
dnia usłyszysz głos, przy którym będziesz chciała się budzić do koń-
> ca swych dni. :)
> A to super uczucie - tylko nie strać tego *głosu*. :(
Siem nie tak do konca zgadzam ;), nie mozna uzalezniac swojego szczescia od
pojawienia sie w zyciu jednej, wymarzonej osoby.
Po primo: osoba nieszczesliwa "przyciaga" IMO podobne osoby
Po drugie primo ;) : jesli juz sie taki cudotworca w poblizu znajdzie, to
Ona, po latach czekania moze ta bliska osobe "zadusic" swoimi emocjami i
oczekiwaniami, ze ksieciu na bialym rumaku czmychnie, gdzie pieprz...
Pozdrawiam
Hania
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-26 20:39:00
Temat: Re: wartosc czlowiekaAdam wrote:
> zadbaj o siebie :) ale nie mam na myśli upiększania od zewnątrz
> (choć dbałość o tę stronę też jest wskazana) tylko raczej zadbanie
> o swoje wnętrzne
nic innego nie robie ostatnio, nic tylko dbam i dbam. I guzik :/
>spróbuj zainteresować się bardziej otaczającym
> światem, znaleźć sobie coś ciekawego i zająć się tym :) jest tyle
> fajnych, godnych uwagi rzeczy - wystarczy tylko się rozejrzeć
> i coś sobie wybrać
sek w tym drogi Adamie, ze ja jestem osoba ciekawa swiata; wlasnie to mialam na
mysli, kiedy pisalam ze zycia chec zachlanna i lapczywa, mimo wszystko.
Tylko problem z poczuciem wartosci, bardzo obniza jakosc moich kontaktow z
ludzmi, a tym samym - jakosc wszystkiego czego sie "imam".
> mając już własne hobby, coś wokół czego skupiają się twoje myśli,
> co cię pochłania, a w każdym razie na co lubisz poświęcać wolny
> czas, poczujesz, że warto dla tego czegoś się "udzielać", warto
> się tym zajmować (niejednokrotnie poznając przy tej okazji
> wspaniałych ludzi), a z czasem może odkryjesz, że jesteś swego
> rodzaju koneserem w zakresie swojego hobby:)
moj problem polega tez na tym, ze interesuje sie "wszystkm i niczym", tzn.
ciekawi mnie cala masa rzeczy, ale w zadnej z nich nie czuje sie na tyle pewnie
byc byc "koneserem". Moze to tez jakas moja powierzchownosc...Moze.
>sądzę, że to właśnie
> zaanagażowania się w takie sprawy, a nie tylko w codzienne,
> przyziemne obowiązki, i wiążące się z tym obeznanie w temacie,
> stanowi o poczuciu własnej wartości - tak przynajmnej ja to odczuwam
widzisz, w moim przypadku, zainteresowania zdecydowanie wygrywaja w walce z
codziennym zyciem - ciekawy wyklad, spotkanie, koncert, wyjazd w gory itd. sa
zawsze na pierwszym miejscu. Obowiazki - odkladam "na pozniej". Potem
przychodzi kac moralny, obwinianie sie, wyrzuty sumienia , ktore bynajmniej nie
podnosza mojej samooceny. Bledne kolo.
> czasem nawet nie o hobby chodzi ale o zaangażowaie się w jakąś
> działalność, długofalową akcję - jeśli nie będzie to słomiany
> zapał, tylko prawdziwe uczestnictwo, to być może z czasem
> poczujesz, że jesteś "tam" komuś potrzebna (może nawet inni ci
> to powiedzą?:), a tym samym poczujesz, że jesteś kimś naprawdę
> wartościowym - warto spróbować!:)
wlasnie..slomiany zapal..bingo. Jestem jednym wielkim chodzacym slomianym
zapalem :/ Owa cecha irytuje mnie nieprzecietnie, ale jak do tej pory, mimo
najszczerszych checi nie potrafilam nic wskorac aby to zmienic.
Czy slomiany zapal to kwestia genow? :>
> dobrze jest mieć też jakąś 'cząstkę siebie przeznaczoną tylko
> dla siebie' (własne odczucia, przemyślenia itp) - taką, że nawet
> najbliżśzym o tym się nie mówi - to podobno również stanowi
> o poczuciu własnej wartości
to prawda - najlepiej (=najpewniej), czuje sie wtedy, kiedy jestem w domu,
sama. Kiedy nie musze sie wysilac, by ukrywac moje leki, kiedy w koncu moge
zrzucic maske kobiety pewnej siebie. Wtedy dopiero oddycham z ulga.
> i nie chodzi tu o bycie zamkniętym - sam jestem raczej otwartą
> osobą i z bliskimi mi ludźmi zwykle jestem bardzo szczery, jednak
> nie mówię im całkowicie wszystkiego - wprawdzie z tego co nas
> razem dotyczy nie robię żadnej tajemnicy, i o swoich własnych
> odczuciach też chętnie z nimi czasem rozmawiam, ale uważam,
> że dobrze mieć coś takiego osobistego, czego nie ujawnia się nikomu
tak, mysle ze to wrecz niezbedne dla higieny psychicznej, by owy "kątek
najwlasniejszy" posiadac.
> dzięki tym dwóm postawom mogę powiedzieć, że "znam swoją wartość"
> i nawet jeśli coś dzieje się nie po mojej myśli w codziennych
> sprawach, tak, że zastanaiwm się co ja tak naprawdę umiem (czy
> wystarczająco by podołać zadaniu), to choćby nie wiem jak mnie
> zdołowała taka sytuacja zawsze gdy pomyślę o moich zainteresowaniach,
> sprawach, w które się angażuję w wolnym czasie, od razu nabieram
> przekonania, że chyba nie jestem taki zły, skoro się na czymś tam znam :)
zatem poczucie wartosci wyplywa z przekonania, ze na czyms-tam sie znamy? I
analogicznie - brak owego poczucia jest spowodowany przeswiadczeniem
o "plyciznie" naszych umiejetnosci i zainteresowan? Kto wie...moze i cos w tym
jest...Ale to zapewne tylko jeden z wielu czynnikow.
> aha! nie traktuj tego co napisałem, jako profesjonalnej rady - jeśli
> potrzebujesz jej to spróbuj jednak pogadać z zawodowcami, ja jestem
> tylko amatorem psychologii :) - dzieliłem się jedynie własnymi
> spostrzeżeniami.
Adasiu, dziekuje za te spostrzezenia, bardzo cenne dla mnie. A ze specjalista
probowalam juz rozmawiac, niestety - bez efektow wiekszych.
> sensowne wydaje mi się też stwierdzenie ze sławnej desideraty:
> nie porównuj się z innymi - zawsze możesz znaleźć lepszych lub gorszych
> i stać się przez to próżna lub zgorzkniała... zaakceptuj siebie taką jaka
> jesteś, a jeśli uważasz, że mogłabyś coś 'w sobie' udoskonalić to zrób to!
> ale nie patrz na innych - rób to dla siebie!
desiderate mam wyryta w pamieci na amen :)
madrym wielce byc czlowiek ktory napisal te slowa, bardzo madry. Tylko , jak to
zwykle w zyciu bywa - desiderata czytana i akceptowana - jedno, zycie -drugie.
Ech.
>(ja na przykład podwyższam
> sobie co jakiś czas poprzeczkę ucząc się języków i na dobre mi to wychodzi
> - ale nie przejmuję się tym, że są lepsi od mnie
tak Adasiu, ale Ty masz zdrowa osobowosc ( tak zakladam przynajmniej ;).
Kontakty z ludzmi nie wywoluja w Tobie leku, nie masz egocentrycznych
sklonnosci beznadziejnego koncentrowania sie na tym co pomysla inni, jak
odbiora to slowo, czy ten gest..Ech, po raz drugi.
>- w końcu nikt nie jest
> doskonały, a ja nie jestem filologiem:)
To prawda, nikt, ale akceptacja wlasnych niedoskonalosci pojawia sie IMO
dopiero na pewnym poziomie dojrzalosci emocjonalnej. A do takowej dojrzalosci
najwyrazniej jeszcze mi daleko :>
ale za glos dziekuje. i pozdrawiam serdecznie :)
f.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-26 23:24:20
Temat: Re: wartosc czlowiekaOn Wed, 26 Mar 2003 17:54:03 +0000 (UTC), "Hania " <v...@N...gazeta.pl> wrote:
>>Jeśli nie pomogły, to po prostu DUPA z niego, nie SPECJALISTA.
>
>;), moze i tak, ale to tez nie jest grypa, ktora przejdzie po opakowaniu
>Gripexu ;)
Nie, ale jeśli chodziłaś do niego stale i słuchał Cię,
to po co najwyżej pół roku powinno być widać choćby małe zmia-
ny. :)
>> >Wiec desperacko - co robic?? Powtarzac przed lustrem, ze piekna i blyskotliwa?
>>Nie.
>A moze ani jedno, ani drugie? Bo po co zaraz "desperacko"? Po prostu zauwazyc
>cos ladnego, nie krygowac sie, gdy ktos wypowie komplement, bo praktycznie
>kazdy ma cos ladnego w sobie.
Komplementy warto dawać tylko dwóch rodzajów.
Pierwszy to szczere.
Drugi, nie powiem jaki, ale nie chodzi o nieszczere. :)
>> >Pomalowac powieki na blekit i dostrzec zachwyt zakochanego kolegi (i tylko
>> >kolegi)? Chyba nie. To wszystko juz bylo. Wiec co jeszcze?
>> Napisz do kogoś, zadzwoń do kogoś [obcego], zagadaj jakiegoś
>> faceta na ulicy/w sklepie/w pubie.
>
>Hmm, wlasnie - nie czekac na to, ze kolega zauwazy, przeciez on tez moze byc
>niesmialy :)
Dokładnie. Żyj i daj żyć - a może będzie z tego [kiedyś]
wspólne życie. :)
>>Poznawaj nowych ludzi... Któregoś
>>dnia usłyszysz głos, przy którym będziesz chciała się budzić do koń-
>> ca swych dni. :)
>> A to super uczucie - tylko nie strać tego *głosu*. :(
>
>Siem nie tak do konca zgadzam ;), nie mozna uzalezniac swojego szczescia od
>pojawienia sie w zyciu jednej, wymarzonej osoby.
Niczego nie można uzależniać od jednej osoby.
A gdzie w mej wypowiedzi choć słowo o szczęściu po wszcze czasy? :)
>Po primo: osoba nieszczesliwa "przyciaga" IMO podobne osoby
Być może.
Nie jestem nieszczęśliwy, tylko obojętny, a to różnica. :)
>Po drugie primo ;) : jesli juz sie taki cudotworca w poblizu znajdzie, to
>Ona, po latach czekania moze ta bliska osobe "zadusic" swoimi emocjami i
>oczekiwaniami, ze ksieciu na bialym rumaku czmychnie, gdzie pieprz...
Kwestia wyczucia. :)
W Miłości nie chodzi o to, by brać, a by dawać i nie oczekiwać.
Gdy prawdziwa, wzajemność wraz z darami sama przyjdzie. :)
Jeśli rzuci się by "zadusić", nie kocha szczerze. :)
b.
--
NAME:Blazej Kozlowski [bug] - WWW:http://www.asciipr0n.com/bug
GG:1093730 YIM:blazej_kozlowski ICQ:147041942 TLEN:blazej-1981
b...@t...pl b...@y...co.uk ~d...@w...pl
b...@m...pl b...@g...pl -=- MOBILE:+48608093718
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-27 09:36:39
Temat: Re: wartosc czlowiekaHania
> Siem nie tak do konca zgadzam ;), nie mozna uzalezniac swojego szczescia
od
> pojawienia sie w zyciu jednej, wymarzonej osoby.
> Po primo: osoba nieszczesliwa "przyciaga" IMO podobne osoby
> Po drugie primo ;) : jesli juz sie taki cudotworca w poblizu znajdzie, to
> Ona, po latach czekania moze ta bliska osobe "zadusic" swoimi emocjami i
> oczekiwaniami, ze ksieciu na bialym rumaku czmychnie, gdzie pieprz...
Czy, poza wszystkim, szukanie cudotwórcy nie jest metodą lekko
krótkowzroczną? Zwiazek to IMO wzajemne obdarowywanie się - czy osoba która
jest smutna i wypalona ma coś do zaoferowania w zamian? Po dłuższym okresie
poszukiwania cudotwórcy zastanowiłam się czy aby na pewno coś to da.
Podbudowywanie poczucia własnej wartości poprzez przeglądnie się w czyichś
oczach? Cóż z tego że ładna i błyskotliwa itp itp, skoro w danej chwili
jestem w stanie tylko brać? Zakładając że decyduję się na coś takiego -
znajduję sobie kogoś, zakochuję się, jest przyjemnie, hormony mi skaczą do
góry, maj itd itd... co dalej? Przecież wróciłam do poczucia jakiego-takiego
dobrostanu dzięki komuś. Nawet nie tyle dzięki czyjejś pomocy, ile dzięki
kogoś wykorzystaniu. Może nie w sposób aż jakoś bardzo cyniczny i
zaplanowany - może wcale nawet nie - tylko że
a) "przebudzenie" nie nastąpiło dzięki mnie samej - przeto okazałam się nie
być samowystarczalna. Skoro nie jestem samowystarczalna to kolejny okres
samotności znów oznaczał będzie katastrofę. Ergo - jestem bluszczem.
b) jestem z kimś nie dlatego że nastąpił cud i znalazłam miłość swojego
życia, tylko dlatego że potrzebowałam z kimś być - co pozwala przypuszczać
że to osoba odrobinę "na siłę" i odrobinę "przypadkowa".
c) wciągnęłam niewinnego człowieka w swój prywatny dołek wymagając odeń
cierpliwości czsu i pomocy - zamiast dać mu szczęście.
c1) Przy okazji nabrałam jeszcze większego niesmaku do siebie, pozbywając
się resztek godności i pokazując komuś swój rynsztok.
Przemyślawszy powyższe zarzuciłam poszukiwania :)
a.
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-03-27 14:00:10
Temat: Re: wartosc czlowiekaHania wrote:
>> Siem nie tak do konca zgadzam ;), nie mozna uzalezniac swojego
>> szczescia od pojawienia sie w zyciu jednej, wymarzonej osoby.
nie chce uzalezniac swojego poczucia wartosci od czyjejs obecnosci. I tu juz
nawet nie chodzi o wymarzonego ksiecia u boku (choc taka zaleznosc wydaje sie
najsilniejsza); ale o czyjakolwiek_obecnosc, ktora bylaby "gwarantem" owej
wartosci.
Szacunku do wlasnej osoby nie buduje sie na rusztowaniu z czyjegos ramienia, bo
ono moze ktoregos dnia, z takiej czy innej przyczyny przestac byc oparciem. I
co wtedy z nasza skrzetnie budowana konstrukcja?
>> Po primo: osoba nieszczesliwa "przyciaga" IMO podobne osoby
niekoniecznie. Po pierwsze primo ;):jezeli ktos wyksztalcil sprawnie
funkcjonujace mechanizmy maskujace niska samoocene, wiekszosc ludzi z otoczenia
(oczywiscie - nie tego najblizszego) nie ma pojecia o jej istnieniu. Ile razy
juz slyszalam zdumione - "Tyyyy? Nie czujesz sie kims wartosciowym? To zart,
prawda?".
Po drugie primo - wiekszosc moich bliskich znajomych (wiedzacych o moim
problemie) to ludzie naprawde pewni siebie, stabilni emocjonalnie, po prostu ze
zdrowymi osobowosciami. Jak to sie dzieje? Nie wiem.
> Po drugie primo ;) : jesli juz sie taki cudotworca w poblizu
> znajdzie, to Ona, po latach czekania moze ta bliska osobe
> "zadusic" swoimi emocjami i oczekiwaniami, ze ksieciu na bialym
> rumaku czmychnie, gdzie pieprz...
jezeli czmychnie gdzie pieprz od razu, to i tak pol biedy ;) Gorzej kiedy
biedak zakocha sie na amen w nieszczesliwej i niedowartosciowanej ksiezniczce -
rozgoryczenie tej ostatniej bedzie tym wieksze po latach, kiedy on, nie bedac
w stanie dluzej znosic jej emocjonalnego pasozytnictwa w koncu zdecyduje sie,
aby zwinac manatki.
pozdrawiam :)
f.
Ps. ponoc samoswiadomosc to pierwszy krok...
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |