| « poprzedni wątek | następny wątek » |
141. Data: 2007-07-26 22:40:55
Temat: Re: zaraz sie potnę - problem z ocenianiem ;)cd
>>>>> Chyba że dla ciebie nie ma rzeczy niemożliwych -ale to nie
>>>>> zgadzałoby
>>>>> się z twoim przekonaniem że jesteś raczej praktycznym realistą a
>>>>> nie
>>>>> idealistycznym fantastą ;)
>>>> Jednak zdolność szukania możliwości tam, gdzie inni widzą
>>>> przeszkody
>>>> nie do pokonania, daje niezłe rezultaty. To nie jest równoznaczne
>>>> z
>>>> wszechmożliwością, więc niepotrzebnie tak galopujesz z
>>>> przypisywanem
>>>> mi jakichś pejoratywów. ;)
>>> Przekonanie czyjeś o wszechmożności to jedno, szukanie szans i
>>> nowych
>>> perespektyw w trudnościach to drugie a świadomość istnienia
>>> nieprzekraczalnych barier -nawet bez ich osobistego
>>> doświadczenia-poznania to trzecie -i chyba teraz dobrze nazwane
>>> jako
>>> uzasadnienie rozróznienia urealniającego podejście jednostki do
>>> własnego i cudzego życia... ;)
>> Tylko co taki podział ma mi powiedzieć? Powtórzyłeś truizmy.
>> Byłoby to uzasadnione, gdybym twierdził, że przekonanie o
>> wszczechmożności, szukanie szans i nowych perspwktyw w trudnościach
>> oraz świadomość istnienia nieprzekraczalnych barier to jedno i to
>> samo. ;DDD
> Pozwól że przypomnę ci że owe niby truizmy,
> a przynajmniej jeden z nich: nieprzekraczalne bariery,
> nie jest [nie był?] dla ciebie wcale taki oczywisty ;)
Mnie wystarczy przekonanie, że mogę więcej niż myślę. To dodaje mi
energii i pozwala ograniczać ilość tych okazji, które przchodzą mi
koło nosa. Moje wyczucie realiów nie daje mi zbyt często powodów do
ustalania ścisłej granicy możliwości. Wiele rzeczy, które nie były dla
mnie osiągalne, dzisiaj są w kręgu wykonalności. To daje mi do
myślenia i stwarza pewność, że dobra teorię zastosowałem w praktyce. W
każdym razie skuteczną. Gdybym w przeszłości stawiał sobie granice i
nieprzekraczalne bariery, do wielu rzeczy dziś nie byłbym zdolny. Nie
jestem zresztą pod tym względem wyjątkiem. Sądzę, że każdy człowiek w
większym lub mniejszym stopniu tego doświadczał. Niestawianie sobie
nieprzekraczalnych granic, jako zasada, pozwala Ci chwytać więcej
nadarzających się okazji...
> Stwierdziłeś powyżej w wątku iż nie oceniasz innych ludzi
> a ja stwierdziłem że ta twoja deklaracja o nieserwowaniu ocen
> co najwyżej twoje nierealne marzenie i ideefixe nie mające pokrycia
> w rzeczywistości, co sam zresztą potwierdzasz w innej naszej
> dyskusji
> pisząc tamże że oceniasz co innych zrani a co nie,
> więc niejako oceniasz niniejszym ich poziom wrażliwości,
> co tym zabawniejsze że takimi ocenami poziomu wrażliwości były też
> dawniejsze określenia psycho-medyczne w rodzaju "debil" lub "kretyn"
> ;)]
Więc dla porządku uściślę mój pogląd. Jeśli mówimy o wydawaniu opinii
o kimś, która to opinia może jemu lub postronnym (rodzina, znajomi,
środowisko) zaszkodzić (skrzywdzić), to w domyśle bedzie to zła
opinia. Jeśli o kimś wydajesz dobrą opinię, to nie ma żadnego problemu
i o tym nie dyskutujemy. Chyba że uznasz, iż skrzywdzę przez to jego
konkurencję. Ale nie dajmy się zwariować!
Mechanizmy obronne, które z automatu każą mi ocenić każdego, kto
wchodzi ze mną w jakąkolwiek relację oczywiscie działają. Ale ja mogę
tę ocenę wziąć sobie pod lupę. Mogę donać bardziej dogłębnej analizy
przyjętych informacji, jeśli nie muszę spieszyć się z reakcją - a
także powstrzymać się świadomie od oceny (na przykład powiedzieć
sobie: "Uwaga! Mogę nie mieć racji."), jeśli na analizę nie mam
wystarczająco duzo czasu. Podkreślam, że mówimy o negatywnych
opiniach.
Druga sprawa to taka, że tak naprawdę nie widzę zbyt wielu powodów,
abym o kimkolwiek, kogo znam, musiał wydawać złe opinie. Zazwyczaj nie
jest to mi potrzebne, jeśli nie policzę wyjątków, kiedy uważam za
stosowne kogoś ostrzec przed kimś, od kogo mogą grozić poważne
konsekwencje dla tego ostrzeganego. To są marginalne przypadki.
No i oczywiści na osobach, których nie znam osobiście (politycy,
dziennikarze, aktorzy, pisarze, artyści)... o na tych mogę się wyżyć
do woli i za wszystkie czasy. Ale jeśli niektóych polityków PiSu i
LiSu będę uważał z głupków i debili, to zrobienie im tym krzywdy jest
tak daleko pośrednie, że nie ma to większego znaczenia dla przebiegu
ich kariery... ;D
> Otóż wykazałem ci że nie bierzesz pod uwagę ludzkiej
> -swojej własnej- natury, zakreślajacej nam nieprzekraczalną barierę
> niemożności zrezygnowania -na poziomie psychiki naturalistycznej-
> z serwowania ocen, tak odnośnie siebie samego, jak i innych -a
> uważanie iż z owych ocen możesz zrezygnować to jakby stawianie się w
> pozycji kogoś wszechmocnego -zdolnego do przekroczenia bariery
> naturalnie nam wyznaczonej- czego wagę pomniejszać próbowałeś
> porówując sytuację do umiejętnosci odnajdywania szans na pokonanie
> trudności tam gdzie inni widzą nieprzekraczalne przeszkody... ;)
A ja Ci wykazałem, że jednak biorę. Tylko dla Ciebie między bodźcem a
reakcją nie ma żadnej przestrzeni, a dla mnie jest. W tej przestrzeni
podejmuję swoją indywidualną decyzję, jak reagować na bodziec. I nie
jestem nikim wszechmocnym. Wystarczy lżej trochę potraktować Freuda.
;)
> Ot -wyżej własnego tyłka waćpan nie podskoczysz... ;P
Nie potrzebuję w ogóle skakać.
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
142. Data: 2007-07-27 19:34:30
Temat: Re: zaraz sie...
Użytkownik "Marek Krużel" <f...@g...pl> napisał w wiadomości
news:f8a2hh$poa$2@inews.gazeta.pl...
> Dnia Tue, 24 Jul 2007 01:39:41 +0200, Sky napisze
>
> > nie nazwaĹbym pechem zamierzonych dziaĹaĹ jednych ludzi
> > do wyrzÄ
dzenia krzywdy innym...
>
> jaka róşnica czy dziaĹania sÄ
zamierzone czy nie?
taka jak między zabójstwem z premedytacją
a mimowolnym spowodowaniem zejścia śmiertelnego? ;)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
143. Data: 2007-07-28 10:34:43
Temat: Re: zaraz sie...Dnia Fri, 27 Jul 2007 21:34:30 +0200, Sky napisze
>> > nie nazwaĹbym pechem zamierzonych dziaĹaĹ jednych
>> > ludzi do wyrzÄ
dzenia krzywdy innym...
>>
>> jaka róşnica czy dziaĹania sÄ
zamierzone czy nie?
>
> taka jak między zabójstwem z premedytacją a mimowolnym
> spowodowaniem zejścia śmiertelnego? ;)
nadal jednak nie kumam co chciałeś w związku z tym oznajmić :)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
144. Data: 2007-07-29 03:50:28
Temat: Re: zaraz sie...
Użytkownik "Marek Krużel" <f...@g...pl> napisał w wiadomości
news:f8f643$lbt$1@inews.gazeta.pl...
> Dnia Fri, 27 Jul 2007 21:34:30 +0200, Sky napisze
>
> >> > nie nazwaÄšÂbym pechem zamierzonych dziaÄšÂaĚ jednych
> >> > ludzi do wyrzĂÂ
dzenia krzywdy innym...
> >>
> >> jaka rÄĹĚźnica czy dziaÄšÂania sĂÂ
zamierzone czy nie?
> >
> > taka jak miÄdzy zabĂłjstwem z premedytacjÄ
a mimowolnym
> > spowodowaniem zejĹcia Ĺmiertelnego? ;)
>
> nadal jednak nie kumam co chciaĹeĹ w zwiÄ
zku z tym oznajmiÄ :)
widać ;P
to tak jak z tym twoim palenem? ;)))
Może chodzi jak zwykle?
O[nie]świadomość siebie?
swoich motywacji, wyborów
no i ich konsekwencji? ;)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
145. Data: 2007-07-29 04:03:43
Temat: Re: zaraz sie potnę - problem z podejmowaniem decyzji
Użytkownik "michał" <6...@g...pl> napisał w wiadomości
news:f86bl5$os3$1@inews.gazeta.pl...
> Sky wrote:
> > Ponieważ miałem zupełnie inną intencję
> > więc owa sugestia martwienia się o ciebie
> > musi ani chybi wyrażać jednak twoje życzenie ;)
> > od którego to wątku szybko zdecydowałeś się
> > jednakowoż przejść do pobocznego ;P
>
> Ociągasz się, to ja zanalizuję.
A co twoim zdaniem wskazuje na jakieś ociaganie? ;P
Twoje widzimisię odnośnie błędnej interprtacji mojej intencji? ;)
> Z XL rozmawialiśmy o podejściu do ludzi. O traktowaniu ich z
> szacunkiem. Nie zgodziłem się z nią, że stosunek do ludzi to public
> relatins. PR, to instytucjonalna treść szkoleń marketingowych.
PR to nazwa pewnego zakresu relacji międzyludzkich jaką się mniej lub
bardziej trafnie określa w naukach socjologicznych i próbuje tę wiedzę
przekazać za pomocą mniej lub bardziej rozgarniętych szkoleniowców mniej lub
bardziej rozgarniętym słuchaczom mniej lub bardziej profesjonalnych akcji
edukacyjnych -zaczynając od uczelni wyższych na szkoleniach dla niższej
kadry biznesowej kończąc ;)
> Wtrąciłeś swoje zdanie, że całe życie jest szkołą. I słusznie. Wtedy
> ja użyłem przenośni życząc nam, żebyśmy nie byli w tej szkole woźnymi.
> Bo woźny nie korzysta z programu nauczania. Wtedy coś Cię ubodło i
> zacząłeś mnie zwalczać, choć Cię nie atakowałem wcale. Przeczytałem,
> że coś mi chodzi po głowie i chcę zostać cieciem, bo to moje
> marzenie...
A skąd opinia że coś mię ubodło?
Z twojego odczucia że cię zacząłem zwalczać? ;P
Podsuwam ci -jak wszystkim tu- moje robocze analizy
mogące ci [być może] naświetlić inaczej samego ciebie
bo to lubię robić [dla innych] najbardziej
a ty się czujesz zwalczany?
Jak myślisz -o czym to WAŻNYM może świadczyć? ;)
> Więc się zastanawiam, czy mamy rozmawiać na argumenty i obaj coś
> zyskać wzajemnie od siebie? Czy też, ktoś z nas ma paść trupem i
> uważasz, że to nie masz być Ty?
> Potrafisz rozmawiać bez argumentów ad persona? Możemy czegoś od siebie
> nawzajem się dowiedzieć ciekawego, czy chcesz być królem i basta? ;)
J.w.
Ujjjjj...
Aleś się zapędził! ;P
To i dałem ci chwilkę na ochłonięcie -
już lepiej? ;)
No to mówisz że chcesz być królem i basta? ;P
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
146. Data: 2007-07-29 05:05:16
Temat: Re: zaraz sie potnę - problem z ocenianiem ;)
Użytkownik "michał" <6...@g...pl> napisał w wiadomości
news:f8a177$oar$1@inews.gazeta.pl...
> Sky wrote:
> >>>>>> Nie uleganie chęci subiektywnego oceniania ludzi jako
> >>>>>> spełnienie
> >>>>>> marzenia? To raczej środek do spełniania marzeń. Ty
> >>>>>> zasugerowałeś,
> >>>>>> że
> >>>>>> marzę o tym. :)
> >>>>>>> sugerowałem brak realizmu w twoim przekonaniu o nieuleganiu
> >>>>>>> chęci
> >>>>> do
> >>>>> serwowania innym ocen -które są subiektywne same z siebie ;)
> >>>>> byc może marzysz o tym by to ci się udało...ale czy to realizm
> >>>>> marzyć o niemozliwym? ;)
>
> >>>> Tu nie chodzi o przekonanie, że się jest obiektywnym. Chodzi o
> >>>> racjonalną tendencję do powstrzymywania się od ocen z tego
> >>>> względu,
> >>>> że "same z siebie" są subiektywne. To jest właśnie taka jazda:
> >>>> Wiem,
> >>>> że jestem subiektywny, dlatego nie wyrażam o innych opinii, które
> >>>> mogą ich krzywdzić.
>
> >>> Oceniasz zatem innych pod kątem co ich skrzywdzi a co nie?!
> >>> To jest dopiero jazda!
> >>> Jakżesz tymi opiniami możesz dopiero skrzywdzić! ;P
>
> >> Raczej siebie oceniam, czy moje działanie/ocena konkretnej osoby
> >> może
> >> ją lub kogoś krzywdzić. Nie komplikuj może spraw daleko prostszych
> >> w
> >> życiu, niż w Twoich sugestiach.
>
> > No cóż -wg mnie to twoja postawa jest w zasadzie ukoronowaniem
> > komplikowania sobie życia nieweryfikowalnymi -bo nieusuwalnym
> > subiektywizmem skażonymi- ocenami [niby swoich zamierzeń wobec
> > drugich, a jednak w zasadzie nieupoważnionej ocenie progu
> > wrażliwości
> > innych] których to poprawności właściwie nie można zweryfikować
> > przed
> > faktem -nawet nie podjętych działań- ale fakem uzyskania
> > wyczerpującej informacji o ich efektach psychicznych u ich
> > "adresatów" ;)
>
> Ciekawe, bo ja widzę u siebie tendencję odwrotną. Wielipoziomowość
> reagowania na bodźce zwrotne i podświadoma asekuracja oparta na
> mechanizmach myślowych przy kazdorazowej próbie wchodzenia w
> kształtowanie opinii o osobach - może być korygowana ustalonymi
> zasadami, które będą gwarantowały optymalnie najkorzystniejszy dla
> wszystkich stron (oceniającego i ocenianych) wynik.
Więc jednak oceniasz innych... ;P
A skąd pewność że jakiekolwiek zasady
zagwaranują najkorzystniejszy
[dla oceniającego] wynik twojej jego oceny?
To też jedna z zasad? ;)
I każesz mi wierzyć w twój obiektywny egocentryzm ;P
Jakoś twoje osądy moich intencji w naszym dyskursie
nie są zbyt trafne co pozwala mi się domyslać iż ulegasz
subiektywizacji widzenia innych jak wszyscy ;)))
Zresztą: kto respektowanie przez ciebie owej zasady
[najkorzystniejszego efektu dla ocenianego] zweryfikuje i jak? ;P
Sam zainteresowany? Przecież go o swoich ocenach informujesz
dopiero swoim konkretnym postępowaniem wobec niego
czyli właściwie stawaniem go przed faktami dokonanymi ;P
> W ten sposób można oszczędzić wiele czasu i energii po to, aby łatwiej
> było żyć w harmonijnej równowadze psychicznej wśród ludzi.
...raczej byś ty się zbytnio nie namęczył
z odnalezieniem swojej własnej realnej równowagi
w kontakcie z innymi... ;P
> Te zasady sprowadzam do kilu najważniejszych aktywności i są to pewne
> ramy dotyczące moich wyuczonych nawyków myślowych. Polecam.
Ależ to brzmi jak totalny schematyzm postrzegania rzeczywistości! ;)
Autoupraszczanie zubażające aż po "posługiwanie się kilkoma wyuczonymi
nawykami myślowymi"
Nic dziwnego że palisz... ;)
ot dowód że twoje metody nie rozwiązują wszystkich dylematów
jakie wymagając rozładowania [z braku mozliwosci rozwiązania]
wywołują potrzebę "ucieczki" w przyjemność...
> > Jakoś nie chce mi się wierzyć że nie dostrzegasz podstaw do
> > zanegowania tejże swojej praktyki ocen [bez względu na to kogo
> > dotyczących- bowiem i siebie i innych oceniać w tak delikatnej
> > materii to uskutecznianie grubej upraszczającej metodologii żywcem
> > wziętej z wprogramowanego kulturowo schematyzmu nadawania innym
> > etykiet. ;D
>
> Tak zapewne by było, gdybym każdą osobę skanował, a potem analizował
> jej wsystkie zalety i wady. Nie ma takiej potrzeby. Dla komfortu
> zakładam, ze każdy człowiek jest najwyższej jakości "tworem" i
> korzysta z najlepszych "programów". Weryfikuję je dopiero wtedy, kiedy
> wchodzę z dana osobą w jakiś kontakt - relację. Spraktykowane i...
> nietrudne.
ROTFL! ;D
Zdaje się pierwszą [i jedyną osobą] w obec której takie założenia
konsekwentnie stawiasz jesteś ty sam ;)))
> >>> Przecież każda tak opinia jak i jakakolwiek wypowiedź lub jej brak
> >>> może innych "dotknąć" [skrzywdzić]!
>
> To jest właśnie ta przesada, którą w ogóle można sobie nie zawracać
> głowy. W myśl tego, co napisałeś, działające jak topór słowa: "Nie
> kocham Cię już!" przyczynia się do nienarodzenia wielu pokoleń istnień
> ludzkich. A słowa: "Kocham Cię!" zgotują ludzkości dokładnie to samo!
> ;D
> Więc darujmy sobie absurdy, bo szkoda na nie czasu.
Na zdrowie twoje i innch też szkoda ci czasu? ;)
Mówię o paleniu...ot absurd któremu ulegasz
a ponoć szkoda na nie czasu
[a zdrowia nie?] ;)
> >> W rzadkich statstycznie sytuacjach, gdzie trudno jednoznacznie
> >> okreslić, jakie działanie może kogoś krzywdzić albo nie - ocenie
> >> społecznej podlegają intencje.
>
> > A więc jednak polegasz na schematyźmie kulturowego serwowania ocen.
> > Otóż kultura ma to do siebie że jako uogólniony zarys mentalności
> > grupy własciwie żadnego jednostkowego przypadku nie opisuje nawet w
> > dopuszczalnym dla powierzchownych kontaktów przybliżeniu
> > -do czego niestety usilnie rości sobie prawo...ale bez realnie
> > uzasadnionego powodu. ;)
>
> Bo kultura masowa nie ma takich zadań, rysowania jednostkowych
> przypadków.
A jakie twoim zdaniem ma? ;P
Bo moim [przynajmniej ta pseudo-kultura w jakiej tkwimy] własnie
proponowanie [wygodnych -ci jak widać również] schematów pozornie
ułatwiających współistnienie społeczne -przy takiej ilości obserwowalnych
jej "skutków ubocznych" [tak dla calej ludzkiej zbiorowości jak i
pojedyczych "jednostek"] jaka stawia pod znakiem zapytania stosowanie słowa
"kultura" w nazwie tego zjawiska -chyba że tylko jedną z dwóch konotacji
tego słowa uznamy za istotną...i to tę "upraszczającą" aż do zubożenia
"kultury" o "Kulturę" ;P
> >>> I to nie zależy od twojej chęci
> >>> ich krzywdzenia lub zabezpieczenia ich przed tym ale ich własnej
> >>> decyzji że coś jest lub nie jest osobiście krzywdzące... ;)
>
> >> Może się założymy, czy nie zależy?
>
> > No nie sugeruj mi że twoje osobiste poczucie wartości jako człowieka
> > zależy od tego czy potrafisz sobie kogoś podporządkować wywołując
> > jego
> > poczucie zagrożenia lub od tego umiejąc się powstrzymać?! ;P
>
> Wychowałeś już jakieś dziecko? ;)
Cyżbyś miał sam ponad 50tkę i nadal utożsamiał wychowanie [do Kultury] z
tresurą? ;P Może zresztą do pełnienia "roli" w "kulturze" jakiejś wydumanej
"uprawy ludzkości" można człowieka "przytresować" ale na pewno nie do
KULTURY ;)
Zresztą -tak- wychowałem. Reszta [więcej niż mógłbyś zdaje się podejrzewać]
jest w trakcie... ;)
Więc jak tam z tym twoim fundamentem poczucia własnej wartości? ;P
Opierasz je na poczuciu umiejętności manipulowania innymi czy nie? ;)
I jak to się ma do twojego przekonania iż możesz -lub nie- kogoś [świadomie
tego chcąc] skrzywdzić? ;P
> > A pozatym: naprawdę uważasz iż to inni [ich postawy-działania] są
> > bezpośrednim powodem twojego ewentualnego poczucia krzywdy
> > powstającego na skutek okoliczności jakie inni sobą "stwarzają"? ;)
>
> Wcale tak nie uważam.
Skoro tak nie uważasz -dlaczego uważasz iż masz !znaczący! wpływ na innych
poczucie skrzywdzenia -bo przecież o to [poczucie] chodzi a nie o
wyrządzanie innym bezsprzecznej ludzkiej krzywdy?
> To moje mechanizmy obronne tak mogą "uważać".
> Potrafię produkty tych mechanizmów neutralizować.
> (cdn)
Jeśli nie zneutralizowałeś [nie przekształciłeś struktury] samych
mechanizmów a tylko ich produkty to jesteś jak lekatrz który u samego siebie
lecząc jakiś ostry ból stosuje wyłacznie środki przeciwbólowe -czyż nie? ;)
Być może i w twoim wypadku są to -poza zakresem twojej umiuejętności do
racjonalizacji- m.inn. n.p. środki takie jak papierosy u kolegi Marka K. :)
cdn
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
147. Data: 2007-07-29 05:21:34
Temat: Re: zaraz sie potnę - problem z ocenianiem ;)
"Sky" <s...@o...pl> wrote in message news:f8h743$us8$1@news.onet.pl...
Ty jesteś CDN, czy to tylko znak ciągu dalszego?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
148. Data: 2007-07-29 13:18:08
Temat: Re: zaraz sie...znów coś kręcisz, to jak Cię dopadnie banda łysych z bejsbolami
i z tego żywy nie wyjdziesz, to miałeś pecha czy nie?
no chyba że o co innego szło...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
149. Data: 2007-07-30 14:51:06
Temat: Re: zaraz sie potnę - problem z ocenianiem ;)Sky wrote:
>>> No cóż -wg mnie to twoja postawa jest w zasadzie ukoronowaniem
>>> komplikowania sobie życia nieweryfikowalnymi -bo nieusuwalnym
>>> subiektywizmem skażonymi- ocenami [niby swoich zamierzeń wobec
>>> drugich, a jednak w zasadzie nieupoważnionej ocenie progu
>>> wrażliwości
>>> innych] których to poprawności właściwie nie można zweryfikować
>>> przed
>>> faktem -nawet nie podjętych działań- ale fakem uzyskania
>>> wyczerpującej informacji o ich efektach psychicznych u ich
>>> "adresatów" ;)
>> Ciekawe, bo ja widzę u siebie tendencję odwrotną. Wielipoziomowość
>> reagowania na bodźce zwrotne i podświadoma asekuracja oparta na
>> mechanizmach myślowych przy kazdorazowej próbie wchodzenia w
>> kształtowanie opinii o osobach - może być korygowana ustalonymi
>> zasadami, które będą gwarantowały optymalnie najkorzystniejszy dla
>> wszystkich stron (oceniającego i ocenianych) wynik.
> Więc jednak oceniasz innych... ;P
Nie da się nie oceniać innych. Wszystko dotyczące tego, co widzimy, z
kim mamy do czynienia, podlega automatycznej naszej ocenie. Chodzi o
świadomość, że są to oceny subiektywne i z tego względu nie nalezy
sugerować ocenianej osobie i otoczeniu pochopnych wniosków. Kilka
prostych zasad daje bardzo duże prawdopodobieństwo, że swoimi
subiektywnymi wrażeniami nie zaszkodzisz nikomu.
> A skąd pewność że jakiekolwiek zasady
> zagwaranują najkorzystniejszy
> [dla oceniającego] wynik twojej jego oceny?
Ponieważ stosowanie ich przynosi spodziewane rezultaty. Spróbuj, może
też nabierzesz przekonania!
> To też jedna z zasad? ;)
> I każesz mi wierzyć w twój obiektywny egocentryzm ;P
> Jakoś twoje osądy moich intencji w naszym dyskursie
> nie są zbyt trafne co pozwala mi się domyslać iż ulegasz
> subiektywizacji widzenia innych jak wszyscy ;)))
Tak toczno. Nie starasz się zbytnio, żeby temu zapobiec. ;) Jak dotąd
swoimi "ocenami" nie zaszkodziłem Ci, mam nadzieję.
> Zresztą: kto respektowanie przez ciebie owej zasady
> [najkorzystniejszego efektu dla ocenianego] zweryfikuje i jak? ;P
Życie, cywilizacja już je zweryfikowały i dlatego można je uznać za
wszechczasowe i uniwersalne :D
> Sam zainteresowany? Przecież go o swoich ocenach informujesz
> dopiero swoim konkretnym postępowaniem wobec niego
> czyli właściwie stawaniem go przed faktami dokonanymi ;P
Nie widzę przeszkód. Tak się dzieje, nie da się ukryć.
>> W ten sposób można oszczędzić wiele czasu i energii po to, aby
>> łatwiej było żyć w harmonijnej równowadze psychicznej wśród ludzi.
> ...raczej byś ty się zbytnio nie namęczył
> z odnalezieniem swojej własnej realnej równowagi
> w kontakcie z innymi... ;P
Nie powiedziałem, że wdrożenie właściwych zasad jest jak pstryknięcie
palcami. Warto było poświęcić jeszcze więcej energii, niż zdołałem.
>> Te zasady sprowadzam do kilu najważniejszych aktywności i są to
>> pewne
>> ramy dotyczące moich wyuczonych nawyków myślowych. Polecam.
> Ależ to brzmi jak totalny schematyzm postrzegania rzeczywistości! ;)
> Autoupraszczanie zubażające aż po "posługiwanie się kilkoma
> wyuczonymi
> nawykami myślowymi"
Raczej uporządkowanie tego, co jest najważniejsze w moim życiu, a co
mniej ważne. Określenie "totalny schematyzm" nie pasuje do tego
uporządkowania. Mam po prostu więcej czasu na nowe aktywności,
ponieważ staram się nie tracić energii na rozwiązywanie problemów,
które inni już dawno rozwiązali.
> Nic dziwnego że palisz... ;)
> ot dowód że twoje metody nie rozwiązują wszystkich dylematów
> jakie wymagając rozładowania [z braku mozliwosci rozwiązania]
> wywołują potrzebę "ucieczki" w przyjemność...
Nie palę, mam centralne ogrzewanie. A w przyjemności częściej zanurzam
się bez potrzeby uciekania od czgokolwiek, niż w wyniku takiej
potrzeby.
>>> Jakoś nie chce mi się wierzyć że nie dostrzegasz podstaw do
>>> zanegowania tejże swojej praktyki ocen [bez względu na to kogo
>>> dotyczących- bowiem i siebie i innych oceniać w tak delikatnej
>>> materii to uskutecznianie grubej upraszczającej metodologii żywcem
>>> wziętej z wprogramowanego kulturowo schematyzmu nadawania innym
>>> etykiet. ;D
>> Tak zapewne by było, gdybym każdą osobę skanował, a potem
>> analizował
>> jej wsystkie zalety i wady. Nie ma takiej potrzeby. Dla komfortu
>> zakładam, ze każdy człowiek jest najwyższej jakości "tworem" i
>> korzysta z najlepszych "programów". Weryfikuję je dopiero wtedy,
>> kiedy wchodzę z dana osobą w jakiś kontakt - relację. Spraktykowane
>> i... nietrudne.
> ROTFL! ;D
> Zdaje się pierwszą [i jedyną osobą] w obec której takie założenia
> konsekwentnie stawiasz jesteś ty sam ;)))
Chyba jednak jesteś bardzo osamotniony, skoro wysnułęś taki wniosek.
Wyobraź sobie, że mam swoje wzory do naśladowania, z których
korzystam. :D
>>>>> Przecież każda tak opinia jak i jakakolwiek wypowiedź lub jej
>>>>> brak
>>>>> może innych "dotknąć" [skrzywdzić]!
>> To jest właśnie ta przesada, którą w ogóle można sobie nie zawracać
>> głowy. W myśl tego, co napisałeś, działające jak topór słowa: "Nie
>> kocham Cię już!" przyczynia się do nienarodzenia wielu pokoleń
>> istnień ludzkich. A słowa: "Kocham Cię!" zgotują ludzkości
>> dokładnie
>> to samo! ;D
>> Więc darujmy sobie absurdy, bo szkoda na nie czasu.
> Na zdrowie twoje i innch też szkoda ci czasu? ;)
> Mówię o paleniu...ot absurd któremu ulegasz
> a ponoć szkoda na nie czasu
> [a zdrowia nie?] ;)
Jesteś maniakiem? Co Ci z tym paleniem do głowy przyszło. Pomyliłeś
mnie z załgą kotłowni? ;)
>>>> W rzadkich statstycznie sytuacjach, gdzie trudno jednoznacznie
>>>> okreslić, jakie działanie może kogoś krzywdzić albo nie - ocenie
>>>> społecznej podlegają intencje.
>>> A więc jednak polegasz na schematyźmie kulturowego serwowania
>>> ocen.
>>> Otóż kultura ma to do siebie że jako uogólniony zarys mentalności
>>> grupy własciwie żadnego jednostkowego przypadku nie opisuje nawet
>>> w
>>> dopuszczalnym dla powierzchownych kontaktów przybliżeniu
>>> -do czego niestety usilnie rości sobie prawo...ale bez realnie
>>> uzasadnionego powodu. ;)
>> Bo kultura masowa nie ma takich zadań, rysowania jednostkowych
>> przypadków.
> A jakie twoim zdaniem ma? ;P
> Bo moim [przynajmniej ta pseudo-kultura w jakiej tkwimy] własnie
> proponowanie [wygodnych -ci jak widać również] schematów pozornie
> ułatwiających współistnienie społeczne -przy takiej ilości
> obserwowalnych jej "skutków ubocznych" [tak dla calej ludzkiej
> zbiorowości jak i pojedyczych "jednostek"] jaka stawia pod znakiem
> zapytania stosowanie słowa "kultura" w nazwie tego zjawiska -chyba
> że
> tylko jedną z dwóch konotacji tego słowa uznamy za istotną...i to tę
> "upraszczającą" aż do zubożenia "kultury" o "Kulturę" ;P
Kultura masowa ma za zadanie pozostawić ślady w dalekiej przyszłości.
Po to żeby ktoś kiedyś nas zauważył, mimo że pojedyńcze jednostki z
obecnego czasu już nie będą istnieć, ale z ich dorobku żeby ten ktoś
mógł korzystać. Tak jak Ty korzystasz dzisiaj z dorobku naszych
przodków i nie musisz polować z kijem na tygrysy. Historia jest w
stanie ocenić wartość kultury dziś dominującej, nie Ty. Nie muszę Ci
tłumaczyć, dlaczego. :)
>>>>> I to nie zależy od twojej chęci
>>>>> ich krzywdzenia lub zabezpieczenia ich przed tym ale ich własnej
>>>>> decyzji że coś jest lub nie jest osobiście krzywdzące... ;)
>>>> Może się założymy, czy nie zależy?
>>> No nie sugeruj mi że twoje osobiste poczucie wartości jako
>>> człowieka
>>> zależy od tego czy potrafisz sobie kogoś podporządkować wywołując
>>> jego
>>> poczucie zagrożenia lub od tego umiejąc się powstrzymać?! ;P
>> Wychowałeś już jakieś dziecko? ;)
> Cyżbyś miał sam ponad 50tkę i nadal utożsamiał wychowanie [do
> Kultury] z tresurą? ;P Może zresztą do pełnienia "roli" w "kulturze"
> jakiejś wydumanej "uprawy ludzkości" można człowieka "przytresować"
> ale na pewno nie do KULTURY ;)
> Zresztą -tak- wychowałem. Reszta [więcej niż mógłbyś zdaje się
> podejrzewać] jest w trakcie... ;)
> Więc jak tam z tym twoim fundamentem poczucia własnej wartości? ;P
> Opierasz je na poczuciu umiejętności manipulowania innymi czy nie?
> ;)
> I jak to się ma do twojego przekonania iż możesz -lub nie- kogoś
> [świadomie tego chcąc] skrzywdzić? ;P
To już tłumaczyłem. Posądzanie mnie o manipulowanie, jest
nieuzasadnione niczym.
>>> A pozatym: naprawdę uważasz iż to inni [ich postawy-działania] są
>>> bezpośrednim powodem twojego ewentualnego poczucia krzywdy
>>> powstającego na skutek okoliczności jakie inni sobą "stwarzają"?
>>> ;)
>> Wcale tak nie uważam.
> Skoro tak nie uważasz -dlaczego uważasz iż masz !znaczący! wpływ na
> innych poczucie skrzywdzenia -bo przecież o to [poczucie] chodzi a
> nie o wyrządzanie innym bezsprzecznej ludzkiej krzywdy?
Też tak nie uważam. Mam wpływ na swoje działania, żeby nie szkodzić
innym.
Poza pewnymi rzadkimi przypadkami nie jest mi trudno takie działania
ocenić.
>> To moje mechanizmy obronne tak mogą "uważać".
>> Potrafię produkty tych mechanizmów neutralizować.
>> (cdn)
> Jeśli nie zneutralizowałeś [nie przekształciłeś struktury] samych
> mechanizmów a tylko ich produkty to jesteś jak lekatrz który u
> samego
> siebie lecząc jakiś ostry ból stosuje wyłacznie środki przeciwbólowe
> -czyż nie? ;)
Nie jest to dobry przykład. Mechanizmy obronne porównałbym do objawów,
a neutralizowanie ich pozorów - diagnozą.
Być może i w twoim wypadku są to -poza zakresem twojej
> umiuejętności do racjonalizacji- m.inn. n.p. środki takie jak
> papierosy u kolegi Marka K. :)
Czyżbyś znał osobiście Marka K.?
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
150. Data: 2007-08-10 21:37:26
Temat: Re: zaraz sie...
Użytkownik "Marek Krużel" <f...@g...pl> napisał w wiadomości
news:f8i42g$lgh$1@inews.gazeta.pl...
> znów coś kręcisz,
wolisz tak założyć- twoja sprawa ;)
> to jak Cię dopadnie banda łysych z bejsbolami
> i z tego żywy nie wyjdziesz, to miałeś pecha czy nie?
pecha że żyłem czy że dopadli
mnie idioci co sami "nie żyją"? ;)
> no chyba że o co innego szło...
a mogło?
i o co? ;P
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |