Data: 2004-05-20 08:31:20
Temat: 10 m-cy małżeństwa i już....
Od: "Justyna" <m...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam wszystkich....
Jestem mężatką od 10 miesięcy. W lipcu, jeżeli dobrze pójdzie, będzie nasza
pierwsza rocznica ślubu... Pewnie zastanawiacie się dlaczego piszę jeżeli
dobrze pójdzie... Ano dlatego, że odkryłam ostatnio, iż mój mąż zdradza mnie
psychicznie z inną kobietą... Jest to dla mnie tak bardzo cieżkie przeżycie
i tak bolesne, że odważyłam się o tym opowiedzieć...
Znamy się z moim mężem już około 10 lat. Nie był to związek bezproblemowy
jak to mówią... Były rozstania i powroty, zawsze spowodowane przez Niego. A
to sesja (podczas studiów) i chęć świętego spokoju (od baby, któa chce go
mieć przy sobie cały czas :)), a to jakiś kryzys osobowości, a i w końcu
nawet inna kobieta, z którą nota bene miał się w 2002 roku żenić, ale zerwał
ślub na miesiąc przed ustaloną datą. Opisałam Go tutaj jak dość ciężki
przypadek, ale tak naprawdę jest, a ja rok temu odważyłam się z Nim założyć
rodzinę....
Wracaliśmy do siebie jak bumerangi (to jest nawet Jego określenie), czasem
przypadkowo, czasem trochę naciągane to było, ale zawsze z jego inicjatywy.
Tak było również w ostatnim przypadku czyli 1,5 roku przed naszym ślubem. Z
rozmów przeprowadzonych w ostatnich dniach na ten temat wynika, że Jego
stanowisko jest takie, że zawsze się odnajdywaliśmy w momentach, kiedy
któreś z nas potrzebowało pomocy. Ale czy nie o to chodzi? Jesteśmy za sobą
strasznie!!! Ostatnio w dodatku bardzo ciężki okres przechodziałam ja: moja
mama umierała na raka, zmarła w grudniu w zeszłym roku (po 3 miesiącach od
ślubu). Jak się domyślacie, ślub był podyktowany chorobą mamy - to
również teraz jest mi zarzucane przez męża...
Dlatego ucieka gdzieś indziej... nie wiem co się dzieje, bo wszelkie próby
rozmowy z nim kończą jego odpowiedzią, że nawet nie daję mu szansy tego
przemyśleć, pomyśleć itd... Jak chciałam i dałam mu szansę, wyniosłam się z
domu na dwie noce - to zaraz do pojechał tam... Na tym polega to jego
przemyśliwanie??? Zadaję sobie to pytanie w każdej sekundzie. Przecież On
tym wogóle Nam nie pomaga, wręcz przeciwnie...
Oczywiście cały ten konflikt uświadomił mi, nam co się stało i nie potrafię
sobie darować, że do tego doszło... Na pewno jest w tym dużo mojej winy,
rzeczywiście trzymałam Go za bardzo "na uwięzi" i wiem, że to miało wielki
wpływ na to, co się stało. Bo przecież nie można mieć nikogo na własność!!
Chociaż ja w Jego "niewoli" jestem już od dawna i wcale mi to nie
przeszkadza... (może dlatego nie potrafię zrozumieć róznicy między Jego
wolonością a moją). Ale zdałam sobie sprawę, że z nim źle postępowałam.
Oczywiście nie ma sensu się tutaj usprawiedliwiać. Ale najgorsze jest to, że
kiedy sobie to uświadomiłam i CHCĘ zmienić swoje postępowanie, On jesteś już
dalekoo... Jesteś myślami z inną kobietą...nie mogę tego znieść!!! Musi mnie
okłamywać, bo nie chce mnie zranić. Ja go ciągle sprawdzam, bo nie mogę
znieść niepewności i niewiedzy...
A gdzie przysięga małżeńska??? On się uważa za bardzo bliskiego Bogu, ja na
przykład nigdy nie umiałam się tak modlić, jak on. Próbował mi to pokazać,
ale ja jakoś zawsze znajdowałam wymówki, to też jedna z przyczyn..
Ta kobieta podobno zadawala go "duchowo" ...
Jest mi bardzo przykro i czuję się mocno już depresyjnie, mam nadzieję, że
Was nie zanudziłam... Ale chciałam zapytać czy jest sens walczyć o to
małżeństwo, co mówi na ten temat Biblia? Gdzie szukać odpowiedzi i Prawdy?
Czy czas pokaże, czy ja mam działać?
Proszę mi jakoś pomóc. Może ktoś przeżył podobną historię. Nie mam sie do
Kogo pożalić i wygadać, przyjaciół się wstydzę (nie chcę im nic mówić, póki
nie znam kolejnego kroku), rodziców nie mam (mama zmarła, a ojciec się mną
nie interesuje od kilkunastu lat... Jego rodzice wiedzą, ale nic nie mogą
zrobić), a siostra (młodsza) ma dość swoich problemów, chociaż conieco już
wie, ale nie chcę jej zadręczać.
JUSTYNA
|