Data: 2004-05-20 10:07:18
Temat: Re: 10 m-cy małżeństwa i już....
Od: Karolina Matuszewska <g...@s...am.lublin.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Margola Sularczyk wrote:
> Jednak rzeknę, że zanim zdecydujesz się na krok ostateczny, warto uczynić
> przedostateczny - rozstanie "na przemyślenie"
Czy mi się wydawało, czy oni się już nie raz, nie dwa rozstawali? Moim
zdaniem takie rozstawanie się i wracanie jako terapia szokowa działa
raz, góra dwa razy. Jeżeli ludzie ciągle czują potrzebę odpoczęcia od
siebie, ciągle się rozchodzą żeby coś przemyśleć -- to niech dadzą sobie
spokój raz na zawsze i ułożą sobie życie z kimś, od kogo nie czują
potrzeby odpoczywać.
Bardzo współczuję Justynie tragedii, jaką przeżyła, ale uważam, że nie
można budować zwiazku na takich fundamentach. Byli ze sobą 10 lat,
ciągle sie w tym czasie rozstawali i wracali, ale na ślub zdecydowali
sie dopiero pod wpływem osobistej tragedii Justyny -- i to mi się nie
podoba. Małżeństwo to bardzo poważna sprawa i nie należy decyzji
podejmować pod wpływem chwilowych emocji. Teraz emocje opadły, a facet,
który już wcześniej interesował się innymi kobietami, poleciał do
kolejnej. I mój scenariusz jest taki, że on sam wróci do Justyny, tak
jak zwykle. I po jakimś czasie jak zwykle się zmyje i... znowu wróci.
Jak bumerang. Bo wie, że może. Że ma bezpieczną przystań, kobietę, która
zawsze wybaczy, a winę zwali na siebie. Kobietę, która poświęci osobiste
szczęście i będzie zawsze prowadzić za rączkę niedorozwiniętego
emocjonalnie mężusia. A powinna kopnąć w rzyć i wreszcie pomyśleć o sobie.
Pozdrawiam,
Karola
|