| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-11-18 22:39:40
Temat: Re: 2 osoby
----- Original Message -----
From: cbnet <c...@w...pl=NOSPAM=>
To: <p...@n...pl>
Sent: Monday, November 18, 2002 10:54 PM
Subject: Re: 2 osoby
>Coz, nic na to nie poradze. :)
> Doceniam:) Rozumiem co masz na myśli
>Ciesze sie, ale i tak uwazam ze nie rozumiesz. ;)
> ... ale myslę, że jednak nie masz racji..
>Wiesz, z mojego punktu widzenia jestes pewnie slepa
>(jak sama napisalas powyzej). ;D
A Ty się dziwisz, że Twoje posty sa ignorowane...
To moje określenie, że ślepnę było ironiczne, ale wygląda na to, że do
Ciebie takie subtelności nie docierają. Delikatnie napisałam, że nie masz
racji, ale to też jakoś nie trafiło... No cóż.. EOT
Alienkaa
********************
* Maja gg.641165
* A...@p...fm
*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
----------------------------------------------------
-------------------
Z kraju i ze swiata, minuta po minucie >>> http://link.interia.pl/f1676
----------------------------------------------------
------------------
Znajdz swoja druga polowe... >>> http://link.interia.pl/f1681
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-11-18 22:58:49
Temat: Re: Ciag dalszy nastapil.Ciąg dalszy nastąpił (powtarzam ostatni, mały akapit):
Zatem chłopak oddaje w końcu swoją duszę (zostanie z dziewczyną do końca
życia), ciało przy okazji oddając za darmo. Dziewczyna oddaje swoje ciało,
duszę ofiarowując przy okazji. Zostają małżeństwem.
Proszę tego wzajemnego oddawania nie traktować zbyt dosłownie. Jak
wspomniałem - to tylko pewien model teoretyczny ułatwiający wyobrażenie
sobie określonych sytuacji. Niemniej przypomniałem sobie pewną książeczkę,
o ile pamiętam wydaną nakładem jakiegoś katolickiego wydawnictwa, pod
tytułem: "Którędy do małżeństwa". Zaproponowane tam podejście do okresu
narzeczeństwa i samego małżeństwa w pewnym stopniu koresponduje z moimi
wyjaśnieniami. Narysowany w niej był trójkąt, którego wierzchołki opisano
jako miłość, seks i małżeństwo. Według autora (autorów?) najlepiej wyjść od
dwóch wierzchołków - miłości i seksu, i równomiernie pokonując obydwa
boki trójkąta jednocześnie dojść do wierzchołka "małżeństwo". To znaczy
najlepiej stopniowo pogłębiać zaangażowanie emocjonalne i fizyczne,
dochodząc do pełnego zjednoczenia usankcjonowanego ślubem.Tak nawiasem
mówiąc, religia katolicka dość dobrze starała się chronić interes kobiet - mając
na uwadze stanowisko kościoła w kwestii seksu przedmałżeńskiego.
Wracając do oddawania ciała i duszy - różnego rodzaju interpretacji można
się jeszcze tutaj sporo doszukać. Choćby takiej, że mężczyzna pragnie nagości
kobiety - jako pewnego etapu w zdobywaniu jej ciała, natomiast kobietę
trochę kosztuje oswojenie się z nagością mężczyzny. Jej nagość jest "wartością
dodatnią" (mężczyźni płacą za oglądanie strip-teas'u), natomiast jego nagość
jest "wartością ujemną" (facet ekshibicjonista płaci za swoje postępki
określoną grzywnę lub jest skazywany na karę więzienia). Z psychologicznego
punktu widzenia to, że kobieta rozbierze się przed ukochanym mężczyzną,
jest darem z jej strony, natomiast rozebranie się jej ukochanego mężczyzny
przed nią jest również darem z JEJ strony.
Inny drobiazg. Przesadą jest demonizowanie kobiecego orgazmu. Niektóre
panie wprost o tym mówią, cytuję niedokładnie z pamięci: "Czasami mam ochotę
na seks i chciałabym "odlecieć", innym razem czuję, że nic z mojego orgazmu
nie będzie, więc nie zachęcam go do przedłużania zabawy za wszelką cenę;
cieszę się, że jemu było dobrze - i to mi wystarcza". Znacznie ważniejsza
bywa dla niej odrobina czułości, zainteresowanie, chwila rozmowy. Faceci
często nie zdają sobie z tego sprawy, usiłując za każdym razem i za wszelką
cenę zafundować swojej kobiecie to, co im w tym wszystkim wydaje się
najważniejsze. Wystarczy jednak zaakceptować fakt, że również po
ślubie mężczyzna pragnie dostawać jej ciało, a ona - jego duszę.
Chciałbym przy tej okazji napisać jeszcze jedną istotną rzecz. Przez tysiąclecia
kobieta była pod opieką mężczyzn - najpierw ojca i braci, później swojego
męża, natomiast mężczyźni mieli dużo swobody. Wydaje się to oczywiste - w
końcu kobieta miała dużo do stracenia, a mężczyzna raczej niewiele, więc
w interesie całych rodzin i rodów leżało dbanie o cześć niewieścią ich
przedstawicielek. Ale ze względu na tą wszechogarniającą opiekę kobiety
nie wykształciły w sobie naturalnego "instynktu obronnego". Przyszły czasy
swobód obyczajowych i wolności od społecznych konwenansów, jednak
śmiem twierdzić, że kobiety bardzo często nie potrafią tej wolności w należyty
sposób wykorzystać.
Najbardziej zagubione są dziewczyny o niskiej samoocenie. Usiłują zmargi-
nalizować wszystko, co je wyróżnia z tłumu, a kobiecość jest czymś takim
niekiedy bardzo wyróżniającym. Zatem źle się czują ze swoją kobiecością,
histerycznie reagują na same wzmianki o tradycyjnych, stereotypowo
rozumianych rolach męskich i kobiecych (nawet tutaj były takie wątki!), w imię
bezsensownie rozumianego postępu upodabniają się w zachowaniu do
mężczyzn - piją, palą, przeklinają, uprawiają seks i przechwalają się - jak ich
kumple - "wyczynami" w tej dziedzinie. Nie dotyczy to wyłącznie marginesu.
Bywa, że tym "postępowym" trendom ulegają skądinąd rozsądne, inteligentne
dziewczyny, które wyrwały się spod opiekuńczych skrzydeł rodziny na studia
w innym mieście.
Ściśle się z tym wiąże inny problem dzisiejszych czasów - coraz mniejsza
trwałość małżeństw, coraz więcej nieformalnych związków. Tracą na znaczeniu
czynniki cementujące niegdyś rodzinę. Dzisiaj kobieta nie jest tak zależna
finansowo od mężczyzny jak kiedyś. I bardzo dobrze. Nie wiem, czy tak
samo dobrze jest z zanikaniem presji społecznej, powstrzymującej nieco
małżonków przed różnymi pokusami. W takiej wiosce na przykład - żeby
długotrwale cudzołożyć, trzeba się było wykazać nie lada sprytem. Dzisiaj
wystarczy przejechać się tramwajem do innej dzielnicy większego miasta,
aby rozpłynąć się w anonimowym tłumie i nie zwracać niczyjej uwagi
spotykając się z kochankiem czy kochanką. Wreszcie kobiety pochopnie
i nieroztropnie rezygnują z ostatniego atutu, jaki im pozostał - zbyt łatwo
oddają "to coś", na czym zależy każdemu normalnemu mężczyźnie.
Jeśli jakaś dziewczyna stwierdzi: "seks? - tak, ale po ślubie!", zniechęci
w ten sposób wszystkich łowców okazji oraz tych, którzy nie są jeszcze
dojrzali do trwałego, dożywotniego (zabrzmiało jak wyrok? ;-) ) związku.
Odsieje w ten sposób pętaków. Jednak na tak kategoryczne postawienie
sprawy stać tylko dziewczynę o dużym poczuciu własnej wartości. Taka
osoba nie da wcisnąć sobie kitu, nie zadowoli się namiastką i zamiastką
małżeństwa.
Dziewczyna niepewna siebie, próbująca zagłuszyć w sobie to wszystko,
co stanowi o jej kobiecości oraz niezbyt przekonana o swojej wartości nie
ośmiela się stawiać sprawy na ostrzu noża. Być może czuje, że nie dostanie
wszystkiego, czego pragnie od mężczyzny (ten nie odda jej swojej duszy),
ale godzi się na taki układ. Nie liczy na to, że stać ją na coś więcej, bierze
więc chociaż to, co jej los łaskawie podsuwa.
Jeśli jest tutaj jakiś pedagog, który dotrwał aż do tego miejsca, niech przy
najbliższej okazji uprzejmie podzieli się swoją wiedzą na temat: jak w procesie
wychowania uchronić młodego człowieka od nabawienia się kompleksów.
Moim zdaniem o relacjach człowieka z innymi ludźmi w dużym stopniu
decyduje autokreacja - jestem tyle wart, ile sądzę, że jestem wart.
W kontekście omawianych tutaj relacji damsko-męskich jest to sprawa
o kapitalnym znaczeniu.
Na tym zakończę swoją malutką ;-) dygresję o wymianie "ciała za duszę".
wrócę do zasadniczego tematu dyskusji. Oto pojawia się dziewczyna, której
postępowanie jest moim zdaniem bardzo rozsądne - co próbowałem aż do
tego miejsca udowodnić. Nikomu do tej pory nie udało się jej namieszać
w głowie i przekonać, że prezentuje wobec seksu postawę rodem z XIX
wieku. Jest pewna siebie, pewna swojej kobiecości, ma w nosie to, co
próbują być może wmówić jej koledzy i koleżanki, gdyż stać ją na niezależność
poglądów. Ty jednak wysuwasz teorię o jej nerwicach. Nie dziw się więc,
że tak zdecydowanie protestuję, a moja polemika nie jest tylko sztuką dla
sztuki.
> W mojej interpretacji nadałem owej kobiecie wszystkie możliwe do
> wydedukowania z postu zespoły nerwicowe. Zrobiłem to celowo, ale nie
> dlatego, by się przechwalać znajomością psychologii, tylko dlatego, że
> chciałem wykazać co może dręczyć tą kobietę; co na nią może miec wpływ.
W takim razie za słabo to podkreśliłeś - nie dodałeś też, że być może wszystko
z nią jest w porządku, a cały problem wynika z urazu wyniesionego z jej
poprzedniego związku - i kilku wad mniejszego kalibru.
> Nie mam pewności w kwestii jej dziewictwa, dlatego też pominę zupełnie ten
> wątek. Przypuszczam jednak, że coś musiało być, i to coś nie jest dla niej
> miłym wspomnieniem.
Oczywiście, że tak - wystarczająco niemiłym jest wspomnienie byłego chłopaka,
który nie zaakceptował jej "staroświeckiego" podejścia do seksu. Z jej punktu
widzenia zaufała komuś, kto chciał zbyt wiele, nie oferując nic wartościowego
w zamian. Patrz akapity powyżej - "ciało za duszę, dusza za ciało"
> Reasumując; oprócz odmienności, w naszych podejściach do tego tematu są też
> i cechy wspólne. Ja wykazałem kompleksy tej kobiety (każdy racjonalnie
> uzasadniłem), a ty je zbagatelizowałeś, nazywając je ambicją, poczuciem
> własnej godności i nawet odważyłeś się nadać tej kobiecie cechę wielce
> szlachetną, czyli dziewictwo.
Nie wykazałeś kompleksów, tylko je zasugerowałeś. Twoje "racjonalne
uzasadnienia" nie są dla mnie do końca przekonywujące. Bądź konsekwentny -
- sam wcześniej pisałeś, że wymieniłeś wszystkie możliwe do wydedukowania
zespoły nerwicowe, aby pokazać, co ją MOŻE DRĘCZYĆ, a nie - co ją
FAKTYCZNIE DRĘCZY.
Najśmieszniejsze jest to, że z tych samych zachowań Tobie wynikają jakieś
jej kompleksy, ja natomiast wykazuję coś zupełnie przeciwnego, czyli brak
kompleksów.
> [.........] Mamy więc dwa różne rzuty na tą sprawę. Ja
> jednak pozostanę przy swoim, ale nie dlatego by pokazać moją konsekwencję,
> ale dlatego, że wierzę w to co piszę, dopóki ktoś mi nie przedstawi dowodów,
> że jest inaczej. Ty dysponujesz jedynie spekulacjami. Ja staram opierać się
> na dziedzictwie psychologi.
Teraz ja mógłbym się obrazić, gdyż zarzucasz mi dyletantyzm. To Ty jesteś
adeptem wiedzy tajemnej i spadkobiercą wielkiego dorobku psychologii,
a ja jedynie spekuluję i posługuję się - no czym? chłopskim rozumem?
wydumanymi teoryjkami? Pozwolę sobie jednak pobłażliwie potraktować
Twoje "delikatne" rozróżnienie naszych podstaw wnioskowania i dowodzenia.
Nie wykluczam na koniec, że możesz mieć rację - w części czy w całości.
Odrobinę ryzykuję stawiając tezę, że omawiana dziewczyna jest dziewicą.
Jeśli bowiem nie jest, to z jej zachowania wynika kompletnie coś innego,
niż do tej pory przypuszczałem. Na przykład głęboki uraz wynikający z gwałtu.
Tylko po co wytaczać armaty na wróble? Zawsze trzeba proponować
wyjaśnienie możliwie najprostsze i najbardziej prawdopodobne. Dopiero
gdy te najprostsze okazują się niewystarczające, trzeba sięgać głębiej i dalej.
Ty natomiast od razu walisz z grubej rury. Masz na świeżo (?) w pamięci
różne koncepcje psychologiczne, pasują Ci do omawianego przypadku,
więc gładko wysnuwasz daleko (za daleko - moim zdaniem) idące wnioski.
Chyba znane są Ci sytuacje, w których ktoś czytający szczegółowy opis jakiejś
choroby i towarzyszące jej objawy natychmiast zauważa je wszystkie w sobie?
To jest zresztą skrzywienie zawodowe wielu profesjonalistów, na przykład
seksuolog wszędzie zauważa patologie i dewiacje, bo codziennie tylko z tym
ma do czynienia. Zastanów się więc, czy sam nie dajesz się trochę nabierać
na tego rodzaju mechanizmy.
Pozdrawiam.
--
Sławek
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-18 23:52:59
Temat: Re: 2 osobyAlienkaa:
> A Ty się dziwisz, że Twoje posty sa ignorowane...
Alez ja uwielbiam gdy moje posty sa ignorowane przez
np takich jak Ty i nie dziwie sie temu ani troche. :)
Dziwie sie ze niekiedy nie sa ignorowane... przez
np Ciebie. ;)
> To moje określenie, że ślepnę było ironiczne, ale wygląda
> na to, że do Ciebie takie subtelności nie docierają.
Nie kupuje Twoich subtelnosci, ale najwyrazniej takie
subtelnosci sa zbyt subtelne dla Ciebie. ;DDD
> Delikatnie napisałam, że nie masz racji, ale to też jakoś
> nie trafiło... No cóż.. EOT
Ocho! Nie Ty okreslasz kto ma racje a kto nie. :)
Dla mnie to sprawa co najmniej otwarta, ale oczywiscie
rozumiem Twoje stanowisko. ;)
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-19 03:23:33
Temat: Re: 2 osoby
"Greg"
Rozumiem jednak, ze sa sytuacje, w ktorych prawda nie
> jest najlepszym wyjsciem. Moze uznasz, ze stosuje jakas podwojna
> moralnosc... wybieram sobie taka, ktora w danej chwili bardziej mi pasuje.
> Moze takie zachowanie faktycznie wola o pomste do nieba i jest strasznie
> niemoralne. Ale tak do tego podchodze.
Greg, kombinujesz jak kobyla pod gorke.:) Bylo czy kobieta chce czy nie
chce. Tutaj bardzo latwo jest poiwiedziec tak, lub nie - w zaleznosci od
tego co sie czuje. Nie rozkladaj tego na czynniki pierwsze z tajemnica
panstwowa na czele. A co do tej ostatniej: odpowiedzi sie NIE udziela w
ogole zastrzegajac wlasnie zobowiazanie utrzymania tajemnicy. Proste?
Kaska
>
>
>
> pozdrawiam
> Greg
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-19 11:34:07
Temat: Re: 2 osoby"Pyzol" w news:V8iC9.34357$ka.1040553@news1.calgary.shaw.ca napisał(a):
>
> > Rozumiem jednak, ze sa sytuacje, w ktorych prawda nie
> > jest najlepszym wyjsciem.
> Greg, kombinujesz jak kobyla pod gorke.:)
Prawda - czasem mi sie zdarza ;)
> Bylo czy kobieta chce czy nie chce.
Obojetnie co? Bo mnie nie chodzi akurat tylko o seks, ale przykladowo tez
takie kwestie, czy ja odprowadzic. On zapyta, ona odpowie "nie trzeba" bo
uwaza, iz on sam powinien sie domyslec, ze byloby milo gdyby jednak
powiedzial cos w stylu "ty sobie mozesz nie chciec, ale ja cie samej nie
puszcze".
> Nie rozkladaj tego na czynniki pierwsze z tajemnica
> panstwowa na czele.
;)
> A co do tej ostatniej: odpowiedzi sie NIE udziela w ogole
> zastrzegajac wlasnie zobowiazanie utrzymania tajemnicy.
> Proste?
Jak najbardziej :)
pozdrawiam
Greg
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-22 21:39:19
Temat: Odp: Ciag dalszy nastapil.>
> Pozdrawiam.
>
> --
> Sławek
bardzo uwaznie przecztalem twoja odpowiedz. domyslasz sie, ze nie zagadzam
sie z wieloma rzeczami. przemyslalem ta moja analize, i mam wyrzuty
sumienia, ze w ogole wypowiedzialem sie w tej kwesti. chyba jednak
wiekszyosc z osob na tej grupie to ludzie zamknieci na nowe idee i teorie.
zaluje, ze chcialem pokazac im cos wiecej, odkryc przed nimi nowe horyzonty.
zaprzestaje wiec jakiejkolwiek dyskusji na temat owej kobiety.
N.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-23 11:56:14
Temat: Re: 2 osoby> Co byscie doradzili?
Spytaj ja, nie nas "dlaczego", albo zawolaj ja tu na
psp:).
Nie wiem, nie jestem psychologiem, ale
co tu niby ma pomoc szersze forum - mamy
sytuacje jakies, ale tak jak ty nie wiemy
dlaczego jest tak a nie inaczej.
Jak bysmy wiedzieli dlaczego i by
bylo widac ze to przez siakies choroby,
kompleksy or sth. to moznaby chyba pomoc, a
tak co niby ludzie maja ci napisac?
--
pozdrawiam / Dominik 'Poslo' Gabryelewicz
www.gamepub.org >>> p...@i...pl <<<
'Always look on the bright side of life'
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-23 17:40:23
Temat: Re: 2 osoby
"Nawrocki"
> > Masz problemy czy napisac prawde czy poklamczuszyc?
> > ;)
> > Kaska
>
>
> podejrzewasz, że coś ukrywam? niby co to miałoby być?
Wyluzuj sie, to nie boli!:):):)
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-24 20:23:46
Temat: Re: Ciag dalszy nastapil."Nawrocki" <n...@m...pl> napisał:
> > Pozdrawiam.
> >
> > --
> > Sławek
>
>
> bardzo uwaznie przecztalem twoja odpowiedz. domyslasz sie, ze nie zagadzam
> sie z wieloma rzeczami. przemyslalem ta moja analize, i mam wyrzuty
> sumienia, ze w ogole wypowiedzialem sie w tej kwesti. chyba jednak
> wiekszosc z osob na tej grupie to ludzie zamknieci na nowe idee i teorie.
> zaluje, ze chcialem pokazac im cos wiecej, odkryc przed nimi nowe horyzonty.
> zaprzestaje wiec jakiejkolwiek dyskusji na temat owej kobiety.
Jeśli faktycznie masz zamiar propagować nowe idee i teorie, musisz
być bardziej odporny i nie zniechęcać się tak szybko.
Tutaj (i nie tylko tutaj) co drugi użytkownik stara się propagować nowe
idee - nie myśl, że masz na to monopol. Im bardziej ktoś ma swoje
teorie przemyślane i opracowane, tym trudniej mu zaakceptować
inny punkt widzenia czy zrewidować to, co przez lata budował. Albo
przynajmniej będzie to trwało dosyć długo. Jednym postem czy krótką
dyskusją niewiele wskórasz.
Zwróć na przykład uwagę na próby przebicia się ze swoją nową religią
Alberta Jachera. Na pozór Internet czy w szczególności grupa dyskusyjna
jest na to idealnym miejscem. Ale to faktycznie tylko pozór. Wielu z tych,
którzy się tutaj udzielają, starają się przede wszystkim coś przekazać, coś
nadać. Pochwalić się swoim pomysłem, przeżyciami, snem, zabłysnąć
dowcipem. W naturalny sposób są mało otwarci na odbiór. Niektórzy
piszą, ale również czytają. Tylko że wątków jest dużo, aktywny udział
pochłania sporo czasu, a trzeba wszak coś poza Internetem również
robić. Ograniczają się więc do SWOICH ulubionych tematów czy
znanych sobie osób, więc nie zwrócą uwagi na coś nowego czy kogoś
nieznanego. Można się do nich przebić kontrowersyjnym tematem czy
agresywną formą wypowiedzi - a od tego blisko do gwałtownych
reakcji i awantury, z której nic dobrego nigdy nie wynika.
Jest w końcu duża, "ciemna" liczba osób przede wszystkim czytających
wypowiedzi, budujących właśnie swój światopogląd, usiłujących uporać
się z samym sobą (o ile jeszcze nie odważyli się "wychylić"), osób bardzo
otwartych na odbiór i gotowych chłonąć nowe treści. Na moje odczucie,
nie poparte żadnymi dowodami, użytkownicy piszący do czytających są
w proporcji 1 : 2. Niełatwo jednak do tych ostatnich trafić, bo każda nowa
kontrowersyjna myśl "proroka" albo pozostanie zignorowana (zatem:
mało istotna), albo zostanie skontrowana kilkoma wypowiedziami innych
uczestników dyskusji, mogą one być zresztą całkiem rozsądnie
argumentowane (bo w końcu każdą myśl czy teorię można interpretować
na wiele różnych sposobów), zatem u tych czytających i poszukujących
pozostanie tylko chwilowy zamęt, a po przemyśleniu można liczyć co
najwyżej na jakąś średnią ważoną poglądów, więc nie na bezkrytyczne
przyjęcie idei proroka. Zwykle jego słowa pozostają przegłosowane -
- bo wcale nie chodzi o to, kto ma rację, tylko ile osób za czym się
opowiada.
> wiekszosc z osob na tej grupie to ludzie zamknieci na nowe idee i teorie.
Teraz ja się Ciebie zapytam - czy zauważyłeś kogokolwiek innego na tej
grupie, kto ma do przedstawienia jakąś nową ideę czy teorię? Czy zadałeś
sobie trud, aby rozważyć, co ma do powiedzenia Albert Jacher i zajrzeć
na jego stronę? Czy w tym, co ja sam pisałem i jak argumentowałem
dyskutowany przypadek, zauważyłeś coś niebanalnego? Założę się, że nie!
Jesteś rozgorączkowany, niecierpliwy, masz jakiś - w swoim głębokim
mniemaniu - świetny pomysł, zatem tylko jego prezentacja się dla Ciebie
liczy. A ja złośliwie napiszę, że oprócz stuletniej bez mała teorii Freuda
nie zauważyłem tutaj na razie nic nowego czy odkrywczego w Twojej
argumentacji. Jeśli coś przeoczyłem, napisz, co to było.
Twoje zdanie, które powtórnie zacytowałem, pobrzmiewa lekko pychą.
Jakbyś sugerował coś o rzucaniu pereł przed wieprze...
Daj se na luz, człowieku. Za dużo oczekujesz od grupy dyskusyjnej.
Potraktuj ją co najwyżej jako poligon doświadczalny. Doświadczaj się
więc. Pisz - i licz się z tym, że będziesz ignorowany lub wykpiwany,
ten czy ów się do Ciebie przyczepi, o ile trafisz na jego "podwórko".
Włączaj się do różnych dyskusji, udowadniaj słuszność swoich racji,
ignoruj krzykaczy. Jeśli zadbasz nie tylko o treść, ale i formę
wypowiedzi, a Twoje pomysły "trzymają się kupy", może coś tam
niewielkiego (?) w końcu osiągniesz.
--
Sławek
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |