| « poprzedni wątek | następny wątek » |
131. Data: 2010-08-25 08:20:07
Temat: Re: Boję się zewnętrzaDnia Wed, 25 Aug 2010 07:42:03 +0200, Sender napisał(a):
> Ikselka pisze:
>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 14:50:14 +0200, Sender napisał(a):
>>
>>> Ikselka pisze:
>>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 13:39:43 +0200, Sender napisał(a):
>>>>
>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 01:57:03 -0700 (PDT), Hanka napisał(a):
>>>>>>
>>>>>>> On 24 Sie, 10:28, Ikselka <i...@g...pl> wrote:
>>>>>>>> nie mówiąc o tym, że nie mają dzieci, a widać, że może i
>>>>>>>> chcieliby mieć - może dlatego, że inni mają, a oni nie?
>>>>>>> A jesli nie moga miec dzieci?
>>>>>>> I cala ta reszta to tylko zagluszanie rozpaczy?
>>>>>>> Co o tym myslisz?
>>>>>> No nie mogą: ona jest tuż przed 40-ką, on pod 50-kę, pobrali się rok temu,
>>>>>> facetowi potrzebna była piękność do pięknego domu. Ale żadne z nich nie ma
>>>>>> dzieci: on już raz żonaty (interesy nie pozwalały pomyśleć o dzieciach,
>>>>>> czasu brak, żona ułożyła sobie życie z innym, zabierając pół imperium), a
>>>>>> ona - była miss Kielecczyzny, o włos Miss Polonia - zbyt późno zauważyła,
>>>>>> ze czas właściwy kobiecie upłynął. Bawiła się. To wszystko wiem na pewno,
>>>>>> nie "myślę". Coś przecież teraz muszą ze sobą robić - pielęgnują DOM.
>>>>>>
>>>>>>> Adopcja, powiesz.
>>>>>>> Ale do tego trzeba dojrzec.
>>>>>>> Albo przestac sie bac.
>>>>>> Albo być pewnym siebie nawzajem i siły związku, żeby dać niezawodne oparcie
>>>>>> dziecku. I umieć się wyrzec wielu przyjemności, które teraz sa dostępne bez
>>>>>> ograniczen.
>>>>> Ostro pojechałaś z oceną wg jakby nieco subiektywnej skali
>>>>> ocen, która chyba nie jest zbyt uniwersalna, nie sądzisz? ;-)
>>>>> S.
>>>> Ocena ta wynika z faktów, nie od dziś jest mi znana ta kobieta, a innym
>>>> moim dobrym znajomym i mojej bliskiej rodzinie - jej mąż.
>>> Ale jakich faktów - że ktoś żył jak jemu wygodnie?
>>> Jak byłem kiedyś u kuzynki i tuliła ona i zabawiała swojego dzieciaka,
>>> może coś około roczek, obgilany, obśliniony cały i uśmiechnięty od
>>> ucha do ucha bez zębów i chociaż totalnie nie czułem jej szczęścia,
>>> to doskonale wiedziałem, że jest szczęśliwa.
>>> I też byłem szczęśliwy, że mi go nie wciska takiego ufejanego.
>>> Myślę nawet, że nawet jak ona totalnie nie czuła mojego szczęścia,
>>> to chyba też wiedziała, że jestem z tego powodu szczęśliwy.
>>> Choć nasze postawy były diametralnie inne, to odczucia bardzo
>>> porównywalne i pod tym względem nie bardzo chyba dałoby się je oceniać
>>> czy jakościować.
>>> Podobnie jak u Twoich znajomych.
>>> S.
>>
>> Ale oni NIE SĄ w żaden sposób szczęśliwi.
>
> A stwierdzasz to na podstawie czego?
> S.
Tego, że nigdy nie przestają chcieć więcej.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
132. Data: 2010-08-25 09:10:55
Temat: Re: Boję się zewnętrzaIkselka pisze:
> Dnia Wed, 25 Aug 2010 07:42:03 +0200, Sender napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 14:50:14 +0200, Sender napisał(a):
>>>
>>>> Ikselka pisze:
>>>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 13:39:43 +0200, Sender napisał(a):
>>>>>
>>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 01:57:03 -0700 (PDT), Hanka napisał(a):
>>>>>>>
>>>>>>>> On 24 Sie, 10:28, Ikselka <i...@g...pl> wrote:
>>>>>>>>> nie mówiąc o tym, że nie mają dzieci, a widać, że może i
>>>>>>>>> chcieliby mieć - może dlatego, że inni mają, a oni nie?
>>>>>>>> A jesli nie moga miec dzieci?
>>>>>>>> I cala ta reszta to tylko zagluszanie rozpaczy?
>>>>>>>> Co o tym myslisz?
>>>>>>> No nie mogą: ona jest tuż przed 40-ką, on pod 50-kę, pobrali się rok temu,
>>>>>>> facetowi potrzebna była piękność do pięknego domu. Ale żadne z nich nie ma
>>>>>>> dzieci: on już raz żonaty (interesy nie pozwalały pomyśleć o dzieciach,
>>>>>>> czasu brak, żona ułożyła sobie życie z innym, zabierając pół imperium), a
>>>>>>> ona - była miss Kielecczyzny, o włos Miss Polonia - zbyt późno zauważyła,
>>>>>>> ze czas właściwy kobiecie upłynął. Bawiła się. To wszystko wiem na pewno,
>>>>>>> nie "myślę". Coś przecież teraz muszą ze sobą robić - pielęgnują DOM.
>>>>>>>
>>>>>>>> Adopcja, powiesz.
>>>>>>>> Ale do tego trzeba dojrzec.
>>>>>>>> Albo przestac sie bac.
>>>>>>> Albo być pewnym siebie nawzajem i siły związku, żeby dać niezawodne oparcie
>>>>>>> dziecku. I umieć się wyrzec wielu przyjemności, które teraz sa dostępne bez
>>>>>>> ograniczen.
>>>>>> Ostro pojechałaś z oceną wg jakby nieco subiektywnej skali
>>>>>> ocen, która chyba nie jest zbyt uniwersalna, nie sądzisz? ;-)
>>>>>> S.
>>>>> Ocena ta wynika z faktów, nie od dziś jest mi znana ta kobieta, a innym
>>>>> moim dobrym znajomym i mojej bliskiej rodzinie - jej mąż.
>>>> Ale jakich faktów - że ktoś żył jak jemu wygodnie?
>>>> Jak byłem kiedyś u kuzynki i tuliła ona i zabawiała swojego dzieciaka,
>>>> może coś około roczek, obgilany, obśliniony cały i uśmiechnięty od
>>>> ucha do ucha bez zębów i chociaż totalnie nie czułem jej szczęścia,
>>>> to doskonale wiedziałem, że jest szczęśliwa.
>>>> I też byłem szczęśliwy, że mi go nie wciska takiego ufejanego.
>>>> Myślę nawet, że nawet jak ona totalnie nie czuła mojego szczęścia,
>>>> to chyba też wiedziała, że jestem z tego powodu szczęśliwy.
>>>> Choć nasze postawy były diametralnie inne, to odczucia bardzo
>>>> porównywalne i pod tym względem nie bardzo chyba dałoby się je oceniać
>>>> czy jakościować.
>>>> Podobnie jak u Twoich znajomych.
>>>> S.
>>> Ale oni NIE SĄ w żaden sposób szczęśliwi.
>> A stwierdzasz to na podstawie czego?
>> S.
>
> Tego, że nigdy nie przestają chcieć więcej.
Co?
Czyli brak marzeń i dążeń do ich realizacji ma być oznaką szczęścia?
S.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
133. Data: 2010-08-25 15:23:52
Temat: Re: Boję się zewnętrzaDnia Wed, 25 Aug 2010 11:10:55 +0200, Sender napisał(a):
> Ikselka pisze:
>> Dnia Wed, 25 Aug 2010 07:42:03 +0200, Sender napisał(a):
>>
>>> Ikselka pisze:
>>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 14:50:14 +0200, Sender napisał(a):
>>>>
>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 13:39:43 +0200, Sender napisał(a):
>>>>>>
>>>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 01:57:03 -0700 (PDT), Hanka napisał(a):
>>>>>>>>
>>>>>>>>> On 24 Sie, 10:28, Ikselka <i...@g...pl> wrote:
>>>>>>>>>> nie mówiąc o tym, że nie mają dzieci, a widać, że może i
>>>>>>>>>> chcieliby mieć - może dlatego, że inni mają, a oni nie?
>>>>>>>>> A jesli nie moga miec dzieci?
>>>>>>>>> I cala ta reszta to tylko zagluszanie rozpaczy?
>>>>>>>>> Co o tym myslisz?
>>>>>>>> No nie mogą: ona jest tuż przed 40-ką, on pod 50-kę, pobrali się rok temu,
>>>>>>>> facetowi potrzebna była piękność do pięknego domu. Ale żadne z nich nie ma
>>>>>>>> dzieci: on już raz żonaty (interesy nie pozwalały pomyśleć o dzieciach,
>>>>>>>> czasu brak, żona ułożyła sobie życie z innym, zabierając pół imperium), a
>>>>>>>> ona - była miss Kielecczyzny, o włos Miss Polonia - zbyt późno zauważyła,
>>>>>>>> ze czas właściwy kobiecie upłynął. Bawiła się. To wszystko wiem na pewno,
>>>>>>>> nie "myślę". Coś przecież teraz muszą ze sobą robić - pielęgnują DOM.
>>>>>>>>
>>>>>>>>> Adopcja, powiesz.
>>>>>>>>> Ale do tego trzeba dojrzec.
>>>>>>>>> Albo przestac sie bac.
>>>>>>>> Albo być pewnym siebie nawzajem i siły związku, żeby dać niezawodne oparcie
>>>>>>>> dziecku. I umieć się wyrzec wielu przyjemności, które teraz sa dostępne bez
>>>>>>>> ograniczen.
>>>>>>> Ostro pojechałaś z oceną wg jakby nieco subiektywnej skali
>>>>>>> ocen, która chyba nie jest zbyt uniwersalna, nie sądzisz? ;-)
>>>>>>> S.
>>>>>> Ocena ta wynika z faktów, nie od dziś jest mi znana ta kobieta, a innym
>>>>>> moim dobrym znajomym i mojej bliskiej rodzinie - jej mąż.
>>>>> Ale jakich faktów - że ktoś żył jak jemu wygodnie?
>>>>> Jak byłem kiedyś u kuzynki i tuliła ona i zabawiała swojego dzieciaka,
>>>>> może coś około roczek, obgilany, obśliniony cały i uśmiechnięty od
>>>>> ucha do ucha bez zębów i chociaż totalnie nie czułem jej szczęścia,
>>>>> to doskonale wiedziałem, że jest szczęśliwa.
>>>>> I też byłem szczęśliwy, że mi go nie wciska takiego ufejanego.
>>>>> Myślę nawet, że nawet jak ona totalnie nie czuła mojego szczęścia,
>>>>> to chyba też wiedziała, że jestem z tego powodu szczęśliwy.
>>>>> Choć nasze postawy były diametralnie inne, to odczucia bardzo
>>>>> porównywalne i pod tym względem nie bardzo chyba dałoby się je oceniać
>>>>> czy jakościować.
>>>>> Podobnie jak u Twoich znajomych.
>>>>> S.
>>>> Ale oni NIE SĄ w żaden sposób szczęśliwi.
>>> A stwierdzasz to na podstawie czego?
>>> S.
>>
>> Tego, że nigdy nie przestają chcieć więcej.
>
> Co?
> Czyli brak marzeń i dążeń do ich realizacji ma być oznaką szczęścia?
> S.
Oni nie mają marzeń - oni tylko CHCĄ więcej tego, co mają. I mają to, czego
chcą. Ale chcą więcej - nie wiedzą jednak, czego możnaby chcieć poza tym,
czego chcą aktualnie.
Dlatego nie mają marzeń.
Skomplikowane, prawda?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
134. Data: 2010-08-26 07:36:22
Temat: Re: Boję się zewnętrzaIkselka pisze:
> Dnia Wed, 25 Aug 2010 11:10:55 +0200, Sender napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>> Dnia Wed, 25 Aug 2010 07:42:03 +0200, Sender napisał(a):
>>>
>>>> Ikselka pisze:
>>>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 14:50:14 +0200, Sender napisał(a):
>>>>>
>>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 13:39:43 +0200, Sender napisał(a):
>>>>>>>
>>>>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>>>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 01:57:03 -0700 (PDT), Hanka napisał(a):
>>>>>>>>>
>>>>>>>>>> On 24 Sie, 10:28, Ikselka <i...@g...pl> wrote:
>>>>>>>>>>> nie mówiąc o tym, że nie mają dzieci, a widać, że może i
>>>>>>>>>>> chcieliby mieć - może dlatego, że inni mają, a oni nie?
>>>>>>>>>> A jesli nie moga miec dzieci?
>>>>>>>>>> I cala ta reszta to tylko zagluszanie rozpaczy?
>>>>>>>>>> Co o tym myslisz?
>>>>>>>>> No nie mogą: ona jest tuż przed 40-ką, on pod 50-kę, pobrali się rok temu,
>>>>>>>>> facetowi potrzebna była piękność do pięknego domu. Ale żadne z nich nie ma
>>>>>>>>> dzieci: on już raz żonaty (interesy nie pozwalały pomyśleć o dzieciach,
>>>>>>>>> czasu brak, żona ułożyła sobie życie z innym, zabierając pół imperium), a
>>>>>>>>> ona - była miss Kielecczyzny, o włos Miss Polonia - zbyt późno zauważyła,
>>>>>>>>> ze czas właściwy kobiecie upłynął. Bawiła się. To wszystko wiem na pewno,
>>>>>>>>> nie "myślę". Coś przecież teraz muszą ze sobą robić - pielęgnują DOM.
>>>>>>>>>
>>>>>>>>>> Adopcja, powiesz.
>>>>>>>>>> Ale do tego trzeba dojrzec.
>>>>>>>>>> Albo przestac sie bac.
>>>>>>>>> Albo być pewnym siebie nawzajem i siły związku, żeby dać niezawodne oparcie
>>>>>>>>> dziecku. I umieć się wyrzec wielu przyjemności, które teraz sa dostępne bez
>>>>>>>>> ograniczen.
>>>>>>>> Ostro pojechałaś z oceną wg jakby nieco subiektywnej skali
>>>>>>>> ocen, która chyba nie jest zbyt uniwersalna, nie sądzisz? ;-)
>>>>>>>> S.
>>>>>>> Ocena ta wynika z faktów, nie od dziś jest mi znana ta kobieta, a innym
>>>>>>> moim dobrym znajomym i mojej bliskiej rodzinie - jej mąż.
>>>>>> Ale jakich faktów - że ktoś żył jak jemu wygodnie?
>>>>>> Jak byłem kiedyś u kuzynki i tuliła ona i zabawiała swojego dzieciaka,
>>>>>> może coś około roczek, obgilany, obśliniony cały i uśmiechnięty od
>>>>>> ucha do ucha bez zębów i chociaż totalnie nie czułem jej szczęścia,
>>>>>> to doskonale wiedziałem, że jest szczęśliwa.
>>>>>> I też byłem szczęśliwy, że mi go nie wciska takiego ufejanego.
>>>>>> Myślę nawet, że nawet jak ona totalnie nie czuła mojego szczęścia,
>>>>>> to chyba też wiedziała, że jestem z tego powodu szczęśliwy.
>>>>>> Choć nasze postawy były diametralnie inne, to odczucia bardzo
>>>>>> porównywalne i pod tym względem nie bardzo chyba dałoby się je oceniać
>>>>>> czy jakościować.
>>>>>> Podobnie jak u Twoich znajomych.
>>>>>> S.
>>>>> Ale oni NIE SĄ w żaden sposób szczęśliwi.
>>>> A stwierdzasz to na podstawie czego?
>>>> S.
>>> Tego, że nigdy nie przestają chcieć więcej.
>> Co?
>> Czyli brak marzeń i dążeń do ich realizacji ma być oznaką szczęścia?
>> S.
>
> Oni nie mają marzeń - oni tylko CHCĄ więcej tego, co mają. I mają to, czego
> chcą. Ale chcą więcej - nie wiedzą jednak, czego możnaby chcieć poza tym,
> czego chcą aktualnie.
> Dlatego nie mają marzeń.
> Skomplikowane, prawda?
Może trochę faktycznie skomplikowane i pewnie nie miałbym tu
wątpliwości, zwłaszcza że to Twoi znajomi, których Ty znasz
a nie ja, gdyby nie pewna obserwacja, która kiedyś poczyniłem.
Otóż z jakieś 10 lat temu kolega poznał dziewczynę i zaczęli się wiązać.
Na początku była bardzo w niego zapatrzona, bez żadnych oczekiwań i miał
ją jak chciał i kiedy chciał.
Zamieszkali razem i żyli ze sobą ze 3-4 lata.
Jednak proporcje oczekiwań z czasem zaczęły się zmieniać i wszystko
zaczęło się psuć. W połowie już oboje byli po rozmowie z lekarzami i
brali leki uspakajające.
Pod koniec związku ich związek był już tylko pasmem kłótni.
Nie mogła już znieść nawet jego chrapania w nocy.
Nawet jak zrobił sobie z tego powodu operacje przegrody nosa, co
zminimalizowało to chrapanie.
Rozeszli się w końcu w niesmaku, który z czasem zamienił się w żal.
Oboje znaleźli sobie jakichś tam partnerów jednak pozostali moimi dobrym
znajomymi.
I kiedyś w jakimś pubie przy piwku, już parę lat po tej historii ona
powiedziała mi, że po rozstaniu z całego tego związku najbardziej
brakowało jej właśnie tego jego chrapania w nocy i że patrząc na to
teraz z perspektywy czasu to chyba jednak wtedy, z nim, była najbardziej
szczęśliwa, tylko nie zdawała sobie z tego sprawy.
S.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
135. Data: 2010-08-26 11:54:31
Temat: Re: Boję się zewnętrzaDnia Thu, 26 Aug 2010 09:36:22 +0200, Sender napisał(a):
> Ikselka pisze:
>> Dnia Wed, 25 Aug 2010 11:10:55 +0200, Sender napisał(a):
>>
>>> Ikselka pisze:
>>>> Dnia Wed, 25 Aug 2010 07:42:03 +0200, Sender napisał(a):
>>>>
>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 14:50:14 +0200, Sender napisał(a):
>>>>>>
>>>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 13:39:43 +0200, Sender napisał(a):
>>>>>>>>
>>>>>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>>>>>> Dnia Tue, 24 Aug 2010 01:57:03 -0700 (PDT), Hanka napisał(a):
>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>> On 24 Sie, 10:28, Ikselka <i...@g...pl> wrote:
>>>>>>>>>>>> nie mówiąc o tym, że nie mają dzieci, a widać, że może i
>>>>>>>>>>>> chcieliby mieć - może dlatego, że inni mają, a oni nie?
>>>>>>>>>>> A jesli nie moga miec dzieci?
>>>>>>>>>>> I cala ta reszta to tylko zagluszanie rozpaczy?
>>>>>>>>>>> Co o tym myslisz?
>>>>>>>>>> No nie mogą: ona jest tuż przed 40-ką, on pod 50-kę, pobrali się rok temu,
>>>>>>>>>> facetowi potrzebna była piękność do pięknego domu. Ale żadne z nich nie ma
>>>>>>>>>> dzieci: on już raz żonaty (interesy nie pozwalały pomyśleć o dzieciach,
>>>>>>>>>> czasu brak, żona ułożyła sobie życie z innym, zabierając pół imperium), a
>>>>>>>>>> ona - była miss Kielecczyzny, o włos Miss Polonia - zbyt późno zauważyła,
>>>>>>>>>> ze czas właściwy kobiecie upłynął. Bawiła się. To wszystko wiem na pewno,
>>>>>>>>>> nie "myślę". Coś przecież teraz muszą ze sobą robić - pielęgnują DOM.
>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>> Adopcja, powiesz.
>>>>>>>>>>> Ale do tego trzeba dojrzec.
>>>>>>>>>>> Albo przestac sie bac.
>>>>>>>>>> Albo być pewnym siebie nawzajem i siły związku, żeby dać niezawodne
oparcie
>>>>>>>>>> dziecku. I umieć się wyrzec wielu przyjemności, które teraz sa dostępne
bez
>>>>>>>>>> ograniczen.
>>>>>>>>> Ostro pojechałaś z oceną wg jakby nieco subiektywnej skali
>>>>>>>>> ocen, która chyba nie jest zbyt uniwersalna, nie sądzisz? ;-)
>>>>>>>>> S.
>>>>>>>> Ocena ta wynika z faktów, nie od dziś jest mi znana ta kobieta, a innym
>>>>>>>> moim dobrym znajomym i mojej bliskiej rodzinie - jej mąż.
>>>>>>> Ale jakich faktów - że ktoś żył jak jemu wygodnie?
>>>>>>> Jak byłem kiedyś u kuzynki i tuliła ona i zabawiała swojego dzieciaka,
>>>>>>> może coś około roczek, obgilany, obśliniony cały i uśmiechnięty od
>>>>>>> ucha do ucha bez zębów i chociaż totalnie nie czułem jej szczęścia,
>>>>>>> to doskonale wiedziałem, że jest szczęśliwa.
>>>>>>> I też byłem szczęśliwy, że mi go nie wciska takiego ufejanego.
>>>>>>> Myślę nawet, że nawet jak ona totalnie nie czuła mojego szczęścia,
>>>>>>> to chyba też wiedziała, że jestem z tego powodu szczęśliwy.
>>>>>>> Choć nasze postawy były diametralnie inne, to odczucia bardzo
>>>>>>> porównywalne i pod tym względem nie bardzo chyba dałoby się je oceniać
>>>>>>> czy jakościować.
>>>>>>> Podobnie jak u Twoich znajomych.
>>>>>>> S.
>>>>>> Ale oni NIE SĄ w żaden sposób szczęśliwi.
>>>>> A stwierdzasz to na podstawie czego?
>>>>> S.
>>>> Tego, że nigdy nie przestają chcieć więcej.
>>> Co?
>>> Czyli brak marzeń i dążeń do ich realizacji ma być oznaką szczęścia?
>>> S.
>>
>> Oni nie mają marzeń - oni tylko CHCĄ więcej tego, co mają. I mają to, czego
>> chcą. Ale chcą więcej - nie wiedzą jednak, czego możnaby chcieć poza tym,
>> czego chcą aktualnie.
>> Dlatego nie mają marzeń.
>> Skomplikowane, prawda?
>
> Może trochę faktycznie skomplikowane i pewnie nie miałbym tu
> wątpliwości, zwłaszcza że to Twoi znajomi, których Ty znasz
> a nie ja, gdyby nie pewna obserwacja, która kiedyś poczyniłem.
> Otóż z jakieś 10 lat temu kolega poznał dziewczynę i zaczęli się wiązać.
> Na początku była bardzo w niego zapatrzona, bez żadnych oczekiwań i miał
> ją jak chciał i kiedy chciał.
> Zamieszkali razem i żyli ze sobą ze 3-4 lata.
> Jednak proporcje oczekiwań z czasem zaczęły się zmieniać i wszystko
> zaczęło się psuć. W połowie już oboje byli po rozmowie z lekarzami i
> brali leki uspakajające.
> Pod koniec związku ich związek był już tylko pasmem kłótni.
> Nie mogła już znieść nawet jego chrapania w nocy.
> Nawet jak zrobił sobie z tego powodu operacje przegrody nosa, co
> zminimalizowało to chrapanie.
> Rozeszli się w końcu w niesmaku, który z czasem zamienił się w żal.
> Oboje znaleźli sobie jakichś tam partnerów jednak pozostali moimi dobrym
> znajomymi.
> I kiedyś w jakimś pubie przy piwku, już parę lat po tej historii ona
> powiedziała mi, że po rozstaniu z całego tego związku najbardziej
> brakowało jej właśnie tego jego chrapania w nocy i że patrząc na to
> teraz z perspektywy czasu to chyba jednak wtedy, z nim, była najbardziej
> szczęśliwa, tylko nie zdawała sobie z tego sprawy.
> S.
Znalazła sobie "odczarowujący poczucie klęski" fetysz do dobrych wspomnień
- owo chrapanie.
Ja lubie chrapanie mojego męża. Chrapie zresztą tylko,kiedy jest bardzo
zmęczony. Wtedy budzę się, owszem, ale bez złosci - odczuwam tkliwość.
Opisywana przez Ciebie kobieta po prostu odczuwa ją post factum, straciwszy
to, co miała najlepszego, nie umiejąc WTEDY skupić się na tym.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
136. Data: 2010-08-28 11:35:41
Temat: Re: Boję się zewnętrzaWed, 25 Aug 2010 10:17:33 +0200, tako rzecze Ikselka:
>>>> Skąd wiadomo, że to nie jest jakiś egzotyczny dla kogo innego rodzaj
>>>> szczęścia? Mnie się wydaje, że naiwnym byłoby wyrokować o kimś tylko
>>>> na podstawie jego mimiki, albo zeznań i nie wydaje mi się, by mogły
>>>> być tu możliwe jakieś rozstrzygnięcia,
>>>
>>> Ani na podstawie mimiki, ani zeznań. Ludzi szczęśliwych poznaje się po
>>> nich całych, po ich stosunku do życia i siebie nawzajem. A ci dwoje
>>> nie są szczęśliwi. Owszem, mają tematy zastępcze - bawienie się domem,
>>> samochodami itp. Ale nigdy nie widziałam u nich marnego gestu czułości
>>> wobec siebie nawzajem, nie mówiąc o tym, że nie mają dzieci, a widać,
>>> że może i chcieliby mieć - może dlatego, że inni mają, a oni nie?
>>> Odnoszę wrazenie, że tylko dlatego. Ożywiają się tylko, kiedy mowa o
>>> pieniądzach, samochodach, gadżetach - tak na chwilę się zapalają i...
>>> gasną.
>>
>> Widzę, że zna się pani na rzeczy,
>
> Na pewno wiele wyciągam z obserwacji - a już trochę lat mam, więc i
> bagaż obserwacji duży, generalnie ludzie jako ludzie, w tym ich
> motywacje i emocje, to mój konik...
To niekoniecznie jest mile widziane, zwłaszcza gdy stanowi pasję,
ale to zależy jeszcze od powiązań między podmiotem i obiektami
obserwacji.
>> ja tego o sobie powiedzieć nie mogę, natomiast słyszałem, że
>> szczęśliwym się bywa, choć może to być opinia ludzi, którzy nie mają w
>> genach zapisanej wzorcowej szczęśliwości,
>
> Otóż to, dokładnie to, z małym wyjątkiem - te "geny" potraktuję jako
> przenośnię, bo "Kowalem swego szczęścia..." itd.
Posłużyłem się pewnym uproszczeniem, nie chodzi bowiem tylko o geny
posiadacza, ale także środowiska, w szczególności najbliższego.
>> poza tym wiele zależy od towarzystwa, nie w każdym ludzie czują się na
>> tyle dobrze by ewentualne swoje szczęście chcieć i potrafić
>> manifestować,
>
> Towarzystwo to mały gwizdek. Można w nim manifestować szczęście, którego
> wcale nie ma. Niektórzy to potrafią perfekcyjnie. Jednakże mnie jeszcze
> w tym nikt nie zwiódł, żtp. Może właśnie dlatego niektórzy się mnie
> boją...
Towarzystwo może być okazją do poszukania szczęścia, choć rzecz jasna
skutek zależy to nie tylko do towarzystwa, ale i od posiadanych zdolności
do jego wynajdywania.
>> nie wszyscy mają zwyczaj/czują się w obowiązku/ chcieliby się nim
>> dzielić/innym narzucać/kłuć w oczy, ludzie wszak różni są.
>
> Owszem, to prawda. Jednak to prawdziwe (powiedziałąbym: zwyczajne)
> szczęście nie potrzebuje manifestacji ani ukrywania, nie sądzisz?
> Ono po prostu jest i je widać, a ukryć się nie da :-)
Nie wiem czy w ogóle istnieje, wolę nie sugerować się pozorami.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
137. Data: 2010-08-28 15:06:04
Temat: Re: Boję się zewnętrzaDnia Sat, 28 Aug 2010 11:35:41 +0000 (UTC), kszeslaf hoopqa napisał(a):
> Wed, 25 Aug 2010 10:17:33 +0200, tako rzecze Ikselka:
>
>>>>> Skąd wiadomo, że to nie jest jakiś egzotyczny dla kogo innego rodzaj
>>>>> szczęścia? Mnie się wydaje, że naiwnym byłoby wyrokować o kimś tylko
>>>>> na podstawie jego mimiki, albo zeznań i nie wydaje mi się, by mogły
>>>>> być tu możliwe jakieś rozstrzygnięcia,
>>>>
>>>> Ani na podstawie mimiki, ani zeznań. Ludzi szczęśliwych poznaje się po
>>>> nich całych, po ich stosunku do życia i siebie nawzajem. A ci dwoje
>>>> nie są szczęśliwi. Owszem, mają tematy zastępcze - bawienie się domem,
>>>> samochodami itp. Ale nigdy nie widziałam u nich marnego gestu czułości
>>>> wobec siebie nawzajem, nie mówiąc o tym, że nie mają dzieci, a widać,
>>>> że może i chcieliby mieć - może dlatego, że inni mają, a oni nie?
>>>> Odnoszę wrazenie, że tylko dlatego. Ożywiają się tylko, kiedy mowa o
>>>> pieniądzach, samochodach, gadżetach - tak na chwilę się zapalają i...
>>>> gasną.
>>>
>>> Widzę, że zna się pani na rzeczy,
>>
>> Na pewno wiele wyciągam z obserwacji - a już trochę lat mam, więc i
>> bagaż obserwacji duży, generalnie ludzie jako ludzie, w tym ich
>> motywacje i emocje, to mój konik...
>
> To niekoniecznie jest mile widziane, zwłaszcza gdy stanowi pasję,
> ale to zależy jeszcze od powiązań między podmiotem i obiektami
> obserwacji.
Chyba mylisz obserwację z gapieniem się lub podglądaniem. Obserwacja to
ukierunkowane rejestrowanie faktów w celu wyciągnięcia z nich wniosków.
>
>>> ja tego o sobie powiedzieć nie mogę, natomiast słyszałem, że
>>> szczęśliwym się bywa, choć może to być opinia ludzi, którzy nie mają w
>>> genach zapisanej wzorcowej szczęśliwości,
>>
>> Otóż to, dokładnie to, z małym wyjątkiem - te "geny" potraktuję jako
>> przenośnię, bo "Kowalem swego szczęścia..." itd.
>
> Posłużyłem się pewnym uproszczeniem, nie chodzi bowiem tylko o geny
> posiadacza, ale także środowiska, w szczególności najbliższego.
Geny nic nie mają do zapisu szczęścia. Gdyby tak było, już dawno
wyizolowanoby gen wiecznej radości.
>
>>> poza tym wiele zależy od towarzystwa, nie w każdym ludzie czują się na
>>> tyle dobrze by ewentualne swoje szczęście chcieć i potrafić
>>> manifestować,
>>
>> Towarzystwo to mały gwizdek. Można w nim manifestować szczęście, którego
>> wcale nie ma. Niektórzy to potrafią perfekcyjnie. Jednakże mnie jeszcze
>> w tym nikt nie zwiódł, żtp. Może właśnie dlatego niektórzy się mnie
>> boją...
>
> Towarzystwo może być okazją do poszukania szczęścia, choć rzecz jasna
> skutek zależy to nie tylko do towarzystwa, ale i od posiadanych zdolności
> do jego wynajdywania.
Raczej od posiadanych/wykształtowanych zdolności doceniania tego, co się
już ma. Nie od genów. Bez tej zdolności NIGDY nie jest możliwe osiągnięcie
szczęścia, niezależnie od tego, jak wiele się osiągnęło.
>
>>> nie wszyscy mają zwyczaj/czują się w obowiązku/ chcieliby się nim
>>> dzielić/innym narzucać/kłuć w oczy, ludzie wszak różni są.
>>
>> Owszem, to prawda. Jednak to prawdziwe (powiedziałąbym: zwyczajne)
>> szczęście nie potrzebuje manifestacji ani ukrywania, nie sądzisz?
>> Ono po prostu jest i je widać, a ukryć się nie da :-)
>
> Nie wiem czy w ogóle istnieje, wolę nie sugerować się pozorami.
Istnieje.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
138. Data: 2010-08-29 19:06:22
Temat: Re: Boję się zewnętrzaSat, 28 Aug 2010 17:06:04 +0200, tako rzecze Ikselka:
>>>>>> Skąd wiadomo, że to nie jest jakiś egzotyczny dla kogo innego
>>>>>> rodzaj szczęścia? Mnie się wydaje, że naiwnym byłoby wyrokować o
>>>>>> kimś tylko na podstawie jego mimiki, albo zeznań i nie wydaje mi
>>>>>> się, by mogły być tu możliwe jakieś rozstrzygnięcia,
>>>>>
>>>>> Ani na podstawie mimiki, ani zeznań. Ludzi szczęśliwych poznaje się
>>>>> po nich całych, po ich stosunku do życia i siebie nawzajem. A ci
>>>>> dwoje nie są szczęśliwi. Owszem, mają tematy zastępcze - bawienie
>>>>> się domem, samochodami itp. Ale nigdy nie widziałam u nich marnego
>>>>> gestu czułości wobec siebie nawzajem, nie mówiąc o tym, że nie mają
>>>>> dzieci, a widać, że może i chcieliby mieć - może dlatego, że inni
>>>>> mają, a oni nie? Odnoszę wrazenie, że tylko dlatego. Ożywiają się
>>>>> tylko, kiedy mowa o pieniądzach, samochodach, gadżetach - tak na
>>>>> chwilę się zapalają i... gasną.
>>>>
>>>> Widzę, że zna się pani na rzeczy,
>>>
>>> Na pewno wiele wyciągam z obserwacji - a już trochę lat mam, więc i
>>> bagaż obserwacji duży, generalnie ludzie jako ludzie, w tym ich
>>> motywacje i emocje, to mój konik...
>>
>> To niekoniecznie jest mile widziane, zwłaszcza gdy stanowi pasję, ale
>> to zależy jeszcze od powiązań między podmiotem i obiektami obserwacji.
>
> Chyba mylisz obserwację z gapieniem się lub podglądaniem. Obserwacja to
> ukierunkowane rejestrowanie faktów w celu wyciągnięcia z nich wniosków.
Ten konik zapewne ulegał ewolucji.
>>>> ja tego o sobie powiedzieć nie mogę, natomiast słyszałem, że
>>>> szczęśliwym się bywa, choć może to być opinia ludzi, którzy nie mają
>>>> w genach zapisanej wzorcowej szczęśliwości,
>>>
>>> Otóż to, dokładnie to, z małym wyjątkiem - te "geny" potraktuję jako
>>> przenośnię, bo "Kowalem swego szczęścia..." itd.
>>
>> Posłużyłem się pewnym uproszczeniem, nie chodzi bowiem tylko o geny
>> posiadacza, ale także środowiska, w szczególności najbliższego.
>
> Geny nic nie mają do zapisu szczęścia. Gdyby tak było, już dawno
> wyizolowanoby gen wiecznej radości.
Niezupełnie, gdyby wszystko miały to powyższe tezy mogłyby być
sensowna, ale tylko wtedy, gdyby chodziłoby o pojedynczy gen,
a może przecież chodzić o złożoną, a nawet unikalną konfigurację.
>>>> poza tym wiele zależy od towarzystwa, nie w każdym ludzie czują się
>>>> na tyle dobrze by ewentualne swoje szczęście chcieć i potrafić
>>>> manifestować,
>>>
>>> Towarzystwo to mały gwizdek. Można w nim manifestować szczęście,
>>> którego wcale nie ma. Niektórzy to potrafią perfekcyjnie. Jednakże
>>> mnie jeszcze w tym nikt nie zwiódł, żtp. Może właśnie dlatego
>>> niektórzy się mnie boją...
>>
>> Towarzystwo może być okazją do poszukania szczęścia, choć rzecz jasna
>> skutek zależy to nie tylko do towarzystwa, ale i od posiadanych
>> zdolności do jego wynajdywania.
>
> Raczej od posiadanych/wykształtowanych zdolności doceniania tego, co
> się już ma. Nie od genów. Bez tej zdolności NIGDY nie jest możliwe
> osiągnięcie szczęścia, niezależnie od tego, jak wiele się osiągnęło.
Chyba im trwalsze takie docenianie tym lepsze, a i przecenianie mogłoby
się nadać (jako rzecz względna), przynajmniej na jakiś czas. Tylko jak
stwierdzić kiedy to docenianie jest zbyt małe? Od tego może przecież
zależeć tak wiele.
>>>> nie wszyscy mają zwyczaj/czują się w obowiązku/ chcieliby się nim
>>>> dzielić/innym narzucać/kłuć w oczy, ludzie wszak różni są.
>>>
>>> Owszem, to prawda. Jednak to prawdziwe (powiedziałąbym: zwyczajne)
>>> szczęście nie potrzebuje manifestacji ani ukrywania, nie sądzisz?
>>> Ono po prostu jest i je widać, a ukryć się nie da :-)
>>
>> Nie wiem czy w ogóle istnieje, wolę nie sugerować się pozorami.
>
> Istnieje.
I geny absolutnie nic do tego nie mają? To pozostaje tylko metafizyczne,
czyli jednak absolutnie nad-zwyczajne szczęście.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
139. Data: 2010-08-29 20:15:39
Temat: Re: Boję się zewnętrzaDnia Sun, 29 Aug 2010 19:06:22 +0000 (UTC), kszeslaf hoopqa napisał(a):
> Sat, 28 Aug 2010 17:06:04 +0200, tako rzecze Ikselka:
>
>>>>>>> Skąd wiadomo, że to nie jest jakiś egzotyczny dla kogo innego
>>>>>>> rodzaj szczęścia? Mnie się wydaje, że naiwnym byłoby wyrokować o
>>>>>>> kimś tylko na podstawie jego mimiki, albo zeznań i nie wydaje mi
>>>>>>> się, by mogły być tu możliwe jakieś rozstrzygnięcia,
>>>>>>
>>>>>> Ani na podstawie mimiki, ani zeznań. Ludzi szczęśliwych poznaje się
>>>>>> po nich całych, po ich stosunku do życia i siebie nawzajem. A ci
>>>>>> dwoje nie są szczęśliwi. Owszem, mają tematy zastępcze - bawienie
>>>>>> się domem, samochodami itp. Ale nigdy nie widziałam u nich marnego
>>>>>> gestu czułości wobec siebie nawzajem, nie mówiąc o tym, że nie mają
>>>>>> dzieci, a widać, że może i chcieliby mieć - może dlatego, że inni
>>>>>> mają, a oni nie? Odnoszę wrazenie, że tylko dlatego. Ożywiają się
>>>>>> tylko, kiedy mowa o pieniądzach, samochodach, gadżetach - tak na
>>>>>> chwilę się zapalają i... gasną.
>>>>>
>>>>> Widzę, że zna się pani na rzeczy,
>>>>
>>>> Na pewno wiele wyciągam z obserwacji - a już trochę lat mam, więc i
>>>> bagaż obserwacji duży, generalnie ludzie jako ludzie, w tym ich
>>>> motywacje i emocje, to mój konik...
>>>
>>> To niekoniecznie jest mile widziane, zwłaszcza gdy stanowi pasję, ale
>>> to zależy jeszcze od powiązań między podmiotem i obiektami obserwacji.
>>
>> Chyba mylisz obserwację z gapieniem się lub podglądaniem. Obserwacja to
>> ukierunkowane rejestrowanie faktów w celu wyciągnięcia z nich wniosków.
>
> Ten konik zapewne ulegał ewolucji.
U mnie nigdy - od zawsze ten sam, w obecnej postaci.
>
>>>>> ja tego o sobie powiedzieć nie mogę, natomiast słyszałem, że
>>>>> szczęśliwym się bywa, choć może to być opinia ludzi, którzy nie mają
>>>>> w genach zapisanej wzorcowej szczęśliwości,
>>>>
>>>> Otóż to, dokładnie to, z małym wyjątkiem - te "geny" potraktuję jako
>>>> przenośnię, bo "Kowalem swego szczęścia..." itd.
>>>
>>> Posłużyłem się pewnym uproszczeniem, nie chodzi bowiem tylko o geny
>>> posiadacza, ale także środowiska, w szczególności najbliższego.
>>
>> Geny nic nie mają do zapisu szczęścia. Gdyby tak było, już dawno
>> wyizolowanoby gen wiecznej radości.
>
> Niezupełnie, gdyby wszystko miały to powyższe tezy mogłyby być
> sensowna, ale tylko wtedy, gdyby chodziłoby o pojedynczy gen,
> a może przecież chodzić o złożoną, a nawet unikalną konfigurację.
Uważasz, że w erze komputerowej analizy wyników i matriałów badań nie
danoby sobie rady z jej ustaleniem? - genów nie jest znowu aż tak dużo,
tylko około 30 tys. Znacznie większe porcje danych się analizuje, w innych,
zupełnie idiotycznych lub mniej idiotycznych celach. Choćby programy
funkcjonujące w tak bzdurnym (a pozornym) celu jak ustalenie
prawdopodobieństwa istnienia w Kosmosie podobnej cywilizacji do naszej (jak
np program SETI@home), z pewnością zajmują się znacznie bardziej
wyrafinowanymi rzeczami, niż to głoszą naiwnym ludziom udostęoniajacym im
moc obliczeniową swych maszyn domowych. Ale to tylko dygresja na marginesie
:-)
>>>>> poza tym wiele zależy od towarzystwa, nie w każdym ludzie czują się
>>>>> na tyle dobrze by ewentualne swoje szczęście chcieć i potrafić
>>>>> manifestować,
>>>>
>>>> Towarzystwo to mały gwizdek. Można w nim manifestować szczęście,
>>>> którego wcale nie ma. Niektórzy to potrafią perfekcyjnie. Jednakże
>>>> mnie jeszcze w tym nikt nie zwiódł, żtp. Może właśnie dlatego
>>>> niektórzy się mnie boją...
>>>
>>> Towarzystwo może być okazją do poszukania szczęścia, choć rzecz jasna
>>> skutek zależy to nie tylko do towarzystwa, ale i od posiadanych
>>> zdolności do jego wynajdywania.
>>
>> Raczej od posiadanych/wykształtowanych zdolności doceniania tego, co
>> się już ma. Nie od genów. Bez tej zdolności NIGDY nie jest możliwe
>> osiągnięcie szczęścia, niezależnie od tego, jak wiele się osiągnęło.
>
> Chyba im trwalsze takie docenianie tym lepsze, a i przecenianie mogłoby
> się nadać (jako rzecz względna), przynajmniej na jakiś czas.
Sto procent racji.
> Tylko jak
> stwierdzić kiedy to docenianie jest zbyt małe? Od tego może przecież
> zależeć tak wiele.
Uważam, że stwierdzenie tego jest bardzo proste - na "zbyt małe docenianie"
cierpią wszyscy ci ludzie, którzy nie uważają się za szczęśliwych.
Czyli WIĘKSZOŚĆ :-(
>
>>>>> nie wszyscy mają zwyczaj/czują się w obowiązku/ chcieliby się nim
>>>>> dzielić/innym narzucać/kłuć w oczy, ludzie wszak różni są.
>>>>
>>>> Owszem, to prawda. Jednak to prawdziwe (powiedziałąbym: zwyczajne)
>>>> szczęście nie potrzebuje manifestacji ani ukrywania, nie sądzisz?
>>>> Ono po prostu jest i je widać, a ukryć się nie da :-)
>>>
>>> Nie wiem czy w ogóle istnieje, wolę nie sugerować się pozorami.
>>
>> Istnieje.
>
> I geny absolutnie nic do tego nie mają? To pozostaje tylko metafizyczne,
> czyli jednak absolutnie nad-zwyczajne szczęście.
Swoje szczęście każdy nosi w swojej głowie i sercu. Może dlatego tak trudno
po nie sięgnąć - bo większość ludzi go po prostu tam nie szuka.
:-(
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |