| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-10-07 07:41:23
Temat: Re: Cena sukcesu?> bolesne dla mojego męża. On nie potrafi się z tym pogodzić, a ja nie chcę
> zrezygnować z tego co osiągnęłam. Koło się zamyka. Dlatego wybrałam
> najprostsze rozwiązanie- rozstanie. Przynajmniej chwilowe.
Jednyjm słowem - poświęcasz rodzinę dla czegoś, co nie ma wartości.
Firmy, pieniędzy, ambicji... Ot, nowoczesna kobieta. I niech się dalej
ludzie dziwią, ze tak dużo jest rozwodów i tak mało chętnych do
małżeństwa...
Ja tam nie krytykuję. Nie zachęcam do powrotu do "garów". Tylko z
żalem czytam takie listy, bo wydaje mi się, że ich autorzy w głowach
mają dobrze poukładane, ale w sercach pustkę, a może raczej
kompletną sieczkę. I dlatego cierpią.
JGrabowski
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-10-07 07:54:07
Temat: Re: Cena sukcesu?"TheStroyer" <a...@c...com> wrote in message
news:anrdsi$18c0$1@news2.ipartners.pl...
| > bolesne dla mojego męża. On nie potrafi się z tym pogodzić, a ja nie
chcę
| > zrezygnować z tego co osiągnęłam. Koło się zamyka. Dlatego wybrałam
| > najprostsze rozwiązanie- rozstanie. Przynajmniej chwilowe.
|
| Jednyjm słowem - poświęcasz rodzinę dla czegoś, co nie ma wartości.
| Firmy, pieniędzy, ambicji... Ot, nowoczesna kobieta. I niech się dalej
| ludzie dziwią, ze tak dużo jest rozwodów i tak mało chętnych do
| małżeństwa...
Ciekawe, co byś powiedział, gdyby ze swoich osiągnięć zawodowych nie
potrafił zrezygnować mężczyzna? :-)
Jest jednak jeszcze sporo gotowych na dowolne poświęcenia dla swoich
trawionych "męską dumą" mężczyzn - może jakoś uda się uratować instytucję
małżeństwa, rodzinę i w ogóle. ;-)
| Ja tam nie krytykuję.
"Wogle nie" ;-)
Nie zachęcam do powrotu do "garów". Tylko z
| żalem czytam takie listy, bo wydaje mi się, że ich autorzy w głowach
| mają dobrze poukładane, ale w sercach pustkę, a może raczej
| kompletną sieczkę. I dlatego cierpią.
I theStroyer pochylił się ze współczuciem, pomieszanym z potępieniem. Żenua
Mesje.
| JGrabowski
Saulo
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-10-07 07:57:52
Temat: Re: Cena sukcesu?"Saulo" <d...@p...neostrada.pl> wrote in message
news:anrei9$ln4$1@news2.tpi.pl...
| "TheStroyer" <a...@c...com> wrote in message
| news:anrdsi$18c0$1@news2.ipartners.pl...
| | > bolesne dla mojego męża. On nie potrafi się z tym pogodzić, a ja nie
| chcę
| | > zrezygnować z tego co osiągnęłam. Koło się zamyka. Dlatego wybrałam
| | > najprostsze rozwiązanie- rozstanie. Przynajmniej chwilowe.
| |
| | Jednyjm słowem - poświęcasz rodzinę dla czegoś, co nie ma wartości.
| | Firmy, pieniędzy, ambicji... Ot, nowoczesna kobieta. I niech się dalej
| | ludzie dziwią, ze tak dużo jest rozwodów i tak mało chętnych do
| | małżeństwa...
|
| Ciekawe, co byś powiedział, gdyby ze swoich osiągnięć zawodowych nie
| potrafił zrezygnować mężczyzna? :-)
[cut]
W dodatku gdyby nigdy nie zawieszał realizacji swoich ambicji, jak to
zrobiła Marta zajmując się wyłącznie wychowywaniem dziecie przez parę lat?
Podwójna miara Panie Prokuratorze.
Saulo
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-10-07 08:05:49
Temat: Re: Cena sukcesu?Masz żonę, Saulo? Ma firmę? Zarabia więcej od Ciebie?
JGrabowski
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-10-07 08:09:25
Temat: Re: Cena sukcesu?
Użytkownik "TheStroyer" <a...@c...com> napisał w wiadomości
news:anrdsi$18c0$1@news2.ipartners.pl...
> Jednyjm słowem - poświęcasz rodzinę dla czegoś, co nie ma wartości.
> Firmy, pieniędzy, ambicji... Ot, nowoczesna kobieta. I niech się dalej
> ludzie dziwią, ze tak dużo jest rozwodów i tak mało chętnych do
> małżeństwa...
Dlaczego uważasz, że "poświęcanie rodziny dla czegoś, co nie ma wartości"
jest zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn? Być może właśnie z tego powodu
Marta zajęła się, w pewnym momencie, sobą i własną karierą. Być może to jej
mąż zbyt wiele czasu poświęcał pracy, ambicjom i kasie, a ona siedziała w
domu i czuła jak oddalają się od siebie coraz bardziej. Jemu było wolno to
robić bezkarnie? Dlaczego? Może oboje powinni spróbowac znaleźć dla siebie
więcej czasu, zamiast bezustannie gonić za pieniędzmi?
Nie oglądać się na siebie nawzajem, tylko razem wziąć się do sklejania
potłuczonej filiżanki.
> Ja tam nie krytykuję. Nie zachęcam do powrotu do "garów". Tylko z
> żalem czytam takie listy, bo wydaje mi się, że ich autorzy w głowach
> mają dobrze poukładane, ale w sercach pustkę, a może raczej
> kompletną sieczkę. I dlatego cierpią.
>
> JGrabowski
Można i pracować zawodowo i stać "przy garach". Może to robić tylko kobieta,
jeśli tylko chce. I można robić to wspólnie, wystarczy tylko chcieć.
V-V
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-10-07 08:12:07
Temat: Re: Cena sukcesu?"TheStroyer" <a...@c...com> wrote in message
news:anrfac$19es$1@news2.ipartners.pl...
| Masz żonę, Saulo? Ma firmę? Zarabia więcej od Ciebie?
|
| JGrabowski
Nie mam. Ty też zdaje się nie. :-)
Za to we mnie nie ma potencjału występowania w roli obciążającego balastu,
niesprawiedliwego zazdrośnika i "męsko-dumnego (durnego)". :-)
Saulo
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-10-07 08:26:50
Temat: Re: Cena sukcesu?> Dlaczego uważasz, że "poświęcanie rodziny dla czegoś, co nie ma wartości"
> jest zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn?
Mężczyźni nie musieliby poświęcać niczego, gdyby kobiety nie wymagały
od nich zbyt wiele. Ciągłe porównywanie z sąsiadami, co to "mają Toyotę,
a my tylko Poloneza" może troszkę wkurzyć. Zresztą, w dzisiejszym świecie
wszystko stoi na głowie, wiec może masz i rację.
> Marta zajęła się, w pewnym momencie, sobą i własną karierą. Być może to
jej
> mąż zbyt wiele czasu poświęcał pracy, ambicjom i kasie, a ona siedziała w
> domu i czuła jak oddalają się od siebie coraz bardziej.
Podejrzewam, ze raczej mąż zarabiał zbyt malo, a ona chciała mieć
nowy samochód i większe mieszkanie. Oczywiście, to tylko spekulacja.
Nie twierdzę, że jej mąż jest bez winy. Ale to ona cierpi. Czy opłacało
się robić pieniądze, żeby je wydawać na alkohol, w którym topi się
frustracje?
> robić bezkarnie? Dlaczego? Może oboje powinni spróbowac znaleźć dla siebie
> więcej czasu, zamiast bezustannie gonić za pieniędzmi?
Mądrze mówisz. Ale skąd weźmie się ten samochód z klimą?
> Można i pracować zawodowo i stać "przy garach". Może to robić tylko
kobieta,
> jeśli tylko chce. I można robić to wspólnie, wystarczy tylko chcieć.
A kto chce? Gdybyż to jeszcze z tej pracy zawodowej kobiet był jakiś
pożytek dla świata...
JGrabowski
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-10-07 08:43:45
Temat: Re: Cena sukcesu?
Użytkownik "TheStroyer" <a...@c...com> napisał w wiadomości
news:anrghq$1alm$1@news2.ipartners.pl...
> Mężczyźni nie musieliby poświęcać niczego, gdyby kobiety nie wymagały
> od nich zbyt wiele. Ciągłe porównywanie z sąsiadami, co to "mają Toyotę,
> a my tylko Poloneza" może troszkę wkurzyć. Zresztą, w dzisiejszym świecie
> wszystko stoi na głowie, wiec może masz i rację.
A ja mam Tico (na kredyt zresztą) i więcej mi nie trzeba. No i ośmielę się
zauważyć, że dla większości mężczyzn to zbyt mało, by warto było
zainteresować się moją osobą. Niestety. Na pytanie czy warto robić kasę, nie
ma odpowiedzi. Jak ma się jej zbyt dużo jest się samotnym, gdy ma się jej
mało też zostaje się samemu.
> Podejrzewam, ze raczej mąż zarabiał zbyt malo, a ona chciała mieć
> nowy samochód i większe mieszkanie. Oczywiście, to tylko spekulacja.
> Nie twierdzę, że jej mąż jest bez winy. Ale to ona cierpi. Czy opłacało
> się robić pieniądze, żeby je wydawać na alkohol, w którym topi się
> frustracje?
Możliwe, że to mąż zarabiał zbyt mało, ale możliwe, że mąż zarabiał bardzo
dużo i wciąż siedział w banku, pilnując swoich zarobionych papierków, a
Marta mogła mieć dosyć samotności w domu. Nie wiadomo jak było. Wiadomo, że
bywa i tak i tak.
> Mądrze mówisz. Ale skąd weźmie się ten samochód z klimą?
Od klimy w głowie mi się kręci, wolę auta bez :-)
> > Można i pracować zawodowo i stać "przy garach". Może to robić tylko
> kobieta,
> > jeśli tylko chce. I można robić to wspólnie, wystarczy tylko chcieć.
>
> A kto chce? Gdybyż to jeszcze z tej pracy zawodowej kobiet był jakiś
> pożytek dla świata...
Ja chcę, i "stoję przy garach" po 10 godzinach w pracy, tylko dla siebie, bo
już nie ma nikogo, kto chciałby cokolwiek zjeść z tych "garów". Bo właśnie
kasa była najważniejsza, praca, ambicje i nawet nie wystarczyło czasu na
ślub. No i dobrze. Z mojej pracy może nie ma pożytku, ale muszę pracować,
teraz już muszę pracować przynajmniej 10 godzin dziennie, żeby mieć co
włożyć do "garów". Mam jeszcze inne wyjście, mogę nie robić nic, położyć się
i umrzeć, trochę to potrwa zanim zagłodzę się na śmierć, więc przedtem mogę
jeszcze Was tutaj, zanudzać na śmierć, marudzeniem, jaka to jestem biedna i
nieszczęśliwa.
V-V
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-10-07 09:04:06
Temat: Re: Cena sukcesu? Marta <f...@N...gazeta.pl> napisał(a):
> Dzięki za wypowiedzi. Wniosek nasuwa mi się jeden. Powinnam zrezygnować z
> własnych ambicji, siedzieć w domu i zająć się mężem. Tylko, że ja już tak
> nie potrafię. Kilka lat spędziłam wyłącznie na wychowywaniu dzieci i
> prowadzeniu domu i wtedy dla męża byłam ideałem. W pewnym momencie
> zbuntowałam się, nie chciałam być rośliną, chciałam coś robić. Uznałam, że
> nie po to kończyłam kilka kierunków studiów, żeby resztę życia spędzić przy
> garach. Doszło do tego, że nagle nasze role zamieniły się i było to bardzo
> bolesne dla mojego męża. On nie potrafi się z tym pogodzić, a ja nie chcę
> zrezygnować z tego co osiągnęłam. Koło się zamyka. Dlatego wybrałam
> najprostsze rozwiązanie- rozstanie. Przynajmniej chwilowe.
Pokazałaś że jesteś kompetentną osoba jesli chodzi o dobre prosperowanie
firmy i osobą niekompetentną jesli chodzi o relacje z mężem oraz radzenie
sobie z problemami (alkohol, pigułki). Jeśli chodzi o męża to pytanie brzmi
czy był to brak kompetencji w wyborze czy też brak kompetencji w porozumieniu
się. Tak czy owak trzeba tu coś naprawić.
Jeśli chodzi o wybór rozwiązań problemów (alkohol i pigułki)to są to
rozwiązania chemiczne świadczące o twoim wyobrażeniu na temat ludzkiej
psychiki. Jeżeli przekażesz swoje wyobrażenie dzieciom, to nie zdziw się,
jeśli tez wybiorą rozwiązanie chemiczne swoich problemów, np. narkotyki.
Nie róbmy sobie jaj z tym sukcesem i jego ceną. Człowiek ma jedno życie i jak
coś nie wychodzi w jednym z istotnych obszarów to znaczy że poniósł porażkę.
Chyba że się uda mu wmówić sobie że ten obszar jest nieważny. Tobie nie udało
się skoro czujesz się nieszczęsliwa.
To jednak ciągle twoje życie i porażka może być coś warta jesli się troche
zmądrzeje.
Tylko nie słuchaj rad na temat rzucenia pracy i zajęcia się wyłącznie mężem.
Każdy musi mieć swoje własne życuie i nie ty jesteś odpowiedzialna za jego
problemy. Choć z drugiej strony w małżeństwie osoba która osiąga sukces
materialny powinna powstrzymac się od wygrywania tego sukcesu w innych
dziedzinach życia. Jesteś pewna że się powstrzymałaś?
pozdr
kis
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-10-07 09:06:39
Temat: Re: Cena sukcesu?> A ja mam Tico (na kredyt zresztą) i więcej mi nie trzeba. No i ośmielę się
> zauważyć, że dla większości mężczyzn to zbyt mało, by warto było
> zainteresować się moją osobą. Niestety.
A ja w ogóle nie mam samochodu i kobiety też, bo odpadają,
kiedy poznają moją sytuację finansową ;) OK, zgódźmy się, że
ten świat jest popieprzony, niezależnie od płci ;) W każdym razie
możesz liczyć z Tico na moje awanse, chociaż ze względu
na swoją "typowo męską" sylwetkę nie mieszczę się w obrysie
tego auta. Wszerz, nie wzdluz ;)))
Na pytanie czy warto robić kasę, nie
> ma odpowiedzi. Jak ma się jej zbyt dużo jest się samotnym, gdy ma się jej
> mało też zostaje się samemu.
To różnie bywa, ale niestety da się zauważyć, że zachłanność na kasę
oddala od innych rzeczy i jakoś nigdy dobrze się nie kończy.
> Możliwe, że to mąż zarabiał zbyt mało, ale możliwe, że mąż zarabiał bardzo
> dużo i wciąż siedział w banku, pilnując swoich zarobionych papierków, a
> Marta mogła mieć dosyć samotności w domu.
To już by sobie lepiej znalazła kochanka, niż zakładała firmę ;))
Dużo zdrowiej i przyjemne z pożytecznym się połączy ;)
>
> Ja chcę, i "stoję przy garach" po 10 godzinach w pracy, tylko dla siebie,
bo
> już nie ma nikogo, kto chciałby cokolwiek zjeść z tych "garów". Bo właśnie
> kasa była najważniejsza, praca, ambicje i nawet nie wystarczyło czasu na
> ślub. No i dobrze.
Wcale nie dobrze. Jeśli jesteś ofiarą kasy, to sama powinnaś wiedzieć,
jaki to wspaniały instrument do rozbijania rodzin, łamania życia i
niszczenia
miłości... A tak ludzie za nim ganiają, tak o nim marzą, tak innym
zazdroszczą...
> włożyć do "garów". Mam jeszcze inne wyjście, mogę nie robić nic, położyć
się
> i umrzeć, trochę to potrwa zanim zagłodzę się na śmierć, więc przedtem
mogę
> jeszcze Was tutaj, zanudzać na śmierć, marudzeniem, jaka to jestem biedna
i
> nieszczęśliwa.
Nie tragizuj ;) Ja też pracuję, często do późnej nocy, też nikogo nie mam i
jakoś żyję. Wszystko się zmienia, więc będzie lepiej. Tylko przy garach nie
stoję, bo juz mi się nie chce (a ściślej mówiąc - nie mam warunków za
bardzo,
ze względu na brak kuchni w moim 17-metrowym mieszkaniu ;). Jem w knajpie ;)
JGrabowski
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |