Data: 2005-12-21 03:53:01
Temat: Co mi jest?:O
Od: P <x...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
No hej!
Postawicie diagnozę?:)
Postaram się opisać problem. Poważne, nie, może od razu do szpitala
psychiatrycznego?;) Co mi dolega?:O
.
Nie wiem od czego zacząć, więc dam sobie spokój z kolejnością. Pisze jak leci;]
Boje się ludzi. Jak to wygląda? Spojrzenia! To jest najgorsze, robie wszystko
by się nie spotkały. A gdy jednak - czuję się dziwnie... pusto? Nie wiem.
Czasem jest inne uczucie, strach, ale taki nijaki, ciarki przechodzą, robie
dziwną mine, hmm, coś jak bym miał się rozpłakać, jak dziecko, ale nigdy nie
płacze.
Jeszcze o tym strachu. Kontakt, najcięższe są oczywiście rozmowy. Niemożliwe do
przeprowadzenia "na luzie", zaczynam analizować każdy gest, każde słowo, nie
potrafię "wyjść", nie potrafię ocenić swej interpretacji. Jakaś głupia
sytuacja, siedzę z "znajomymi", wstaję z fotela, ktoś pyta - "Idziesz?" - myślę
"No tak, mają już dość mojego towarzystwa, nie będe im dupy zawracał, idę! Hmm
a może przesadzam, jest późno, ktośtam mówił, że trzeba by już zakończyć
spotkanie?" - błędne koło, nie wiem, czy znów sobie coś ubzdurałem, czy
faktycznie mam się pożegnać bo tylko przeszkadzam. Takie fazy mam z każdą
*najmniejszą*, niejednoznaczną kwestią w moim kierunku, i nie tylko, bo i
pewnie oczywiste fakty potrafię w swojej głowie okrutnie skomplikować.
Łatwiej rozmawia mi się z ludźmi których nie znam, lub znam słabo. Czym dłuższa
znajomość tym gorzej (nie tyczy się to kolegów których znam od zawsze,
przedszkole później szkoła podstawowa, jeden blok). Po czasie przychodzi ta
dziwna pustka. To znaczy, czuję się niemal tak jakby tenże ktoś czytał w moich
myślach. Czuję się nagi, wstyd jest nie do zniesienia! Przychodzi sztuczność i
mam dosyć znajomości. Z tego powodu przestałem szukać nowych znajomości, by
znów nie czuć się w ten sposób. I nie chcę być natrętny.
Nie umiem niestety nikomu zaufać, być pewnym, że jest w stosunku do mnie
szczery 24/7. Może troszkę dlatego, że sam nie jestem godny zaufania. Ale
napewno jest coś jeszce.
To chyba tyle... nie przychodzi mi nic do głowy, późno już... Pominołem coś
istotnego? Standardowo, czasem zdarzają się myśli samobójcze. Były już leki,
narkotyki. Kiedyś pomagały, teraz pogłębiają tylko wstyd. Może się wydać
śmieszne, że mam dopiero 20 na karku, i wielkie problemy, ale to nie jest
kryzys 20 latka;) od 10 lat, a przynajmniej tyle pamiętam, jest to samo. To
żyje własny życiem, na które ja niestety nie mam wpływu.
Kurde wiem, że coś namieszałem i o czymś zapomniałem, może wróci gdy się prześpie.
To co? nie ma ratunku;]? Ważne to jest dla mnie, ta jazda nie pozwala mi żyć.
Najchętniej bym poprostu znikł!
--
Pozdrawiam;
http://piotrek1985.ovh.org;
|