Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Czego się nie robi ze strachu.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Czego się nie robi ze strachu.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2015-03-29 01:00:53

Temat: Czego się nie robi ze strachu.
Od: LeoTar <L...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Na początku 1994 roku zdecydowałem, że wracam do domu. Kontynuowanie
rehabilitacji Wojtka pod okiem Instytutów Osiągania Ludzkich Możliwości
w Filadelfii nie miało już dalszego sensu ponieważ wyczerpała się ich
pomysłowość w stosunku do naszej rodziny. I wtedy dowiedziałem się od
Teresy, że dobrze byłoby gdyby Kasia z Jasiem poszli do amerykańskich
szkół by podszkolić ich angielski. Ponieważ chciałem dla rodziny
wycisnąć jak najwięcej z mojego pobytu w USA więc specjalnie nie
oponowałem i zgodziłem się przedłużyć mój pobyt na amerykańskiej ziemi o
pół roku. Kasia, która miała wtedy 16,5 roku, przyleciała pod koniec
lutego i poszła do Garfield High School w Garfield, NJ. Jasiu, o 6 lat
młodszy od Kaśki, przyleciał razem z Wieśką, siostrą Teresy w marcu,
mniej więcej dwa tygodnie po Kasi i poszedł do Woodrow Wilson Elementary
School również w Garfield, NJ.

Z adaptacją Kasi w szkole nie było żadnych problemów natomiast początki
edukacji Janka w amerykańskiej szkole były dość trudne. Po kilku dniach
w szkole przestało mu się w niej podobać i robił wszystko by do szkoły
nie pójść. W końcu dowiedziałem się od niego, że jakiś
hiszpańskojęzyczny chłopiec, który wcześniej od Janka przyszedł do
szkoły zadawał Jasiowi bezpardonowo pytanie: ,,Gdzie masz jaja?" Gdy
tylko Janek powiedział mi w czym rzecz poszedłem do dyrektora i
objaśniłem sprawę. Nie wiem jakich sposobów użył dyrektor w stosunku do
agresora ale problem zniknął jak ręką odjąć i Jasiu z wielka ochotą
kontynuował naukę w szkole aż do końca roku szkolnego w czerwcu 1994. Po
latach zdałem sobie sprawę z tego, że reakcja Jasia na pytanie
rówieśnika wynikała z jego relacji z matką, która pod moją nieobecność w
domu - zgodnie z relacją dzieci - biegała nago po domu. Jestem
zwolennikiem nagości w domu, ale pod warunkiem, że celem obnażania się
nie jest chęć dorosłego do poprawienia sobie swojej niskiej samooceny
przez osiąganie erotycznej akceptacji w oczach dzieci. Jeżeli tylko
jeden rodzic uczestniczy w takiej praktyce to uzależnia dzieci od siebie
seksualnie (emocjonalnie). W przypadku Janka Teresa rozbudziła w nim
pociąg seksualny do niej ale Janek bał się mojej reakcji na swoje
zainteresowanie matką. Bał się kastracji z mojej strony gdyż nie
wiedział jaka będzie moja reakcja na jego zainteresowanie matką.
Przyczyna jego lęku przed kastracją nie byłem jednak ja lecz matka,
która obserwując podziw dla swojego ciała w oczach syna czuła się
dowartościowana. Nie dbała przy tym o konsekwencje swojego zachowania,
które Jasiu ujawnił w reakcji na pytanie meksykańskiego chłopca.

Innym zdarzeniem wskazującym na nieprawidłowe relacje emocjonalne
(uzależnienia) w rodzinie było zdarzenie, które już po wielokroć
opisywałem i próbowałem logicznie zinterpretować. W którąś niedzielę
maja 1994 - teraz już trudno określić dokładną datę - dzieci przyszły do
mnie na moje łóżko-materac i zaczęliśmy się droczyć. W pewnym momencie
Kasia przytuliła swoje biodra do mojego podbrzusza i zaczęła nimi
delikatnie poruszać tak, jakby chciała mnie podniecić. I udało się jej
to a ja przerażony tym co się dzieje uciekłem od niej odwracając się w
druga stronę. Nie próbowałem wtedy oceniać tego co mi się przytrafiło z
córką a wróciłem dopiero po wyjeździe mojej rodziny do Polski i po
tragicznej, samobójczej śmierci mojego bossa w dniu 12 (a może 13)
września tamtego pamiętnego roku, kiedy po raz pierwszy zakiełkowała w
mojej głowie myśl o inicjacji seksualnej dzieci wśród rodziców. Wtedy to
po raz pierwszy zinterpretowałem zachowanie Kasi jako jej dążenie do
inicjacji seksualnej właśnie ze mną, jej ojcem.

Nie brałem wówczas pod uwagę tego, że ten ,,incydent" z Kasią poprzedziło
moje otwarcie się na dzieci przez okazanie im absolutnego szacunku i
zaufania. ,,Zdradziłem" dzieciom moją tajemnicę, że byłem już wcześniej
żonaty, i że mają jeszcze starszą siostrę Agatę. Powiedziałem również
Kasi, że gdyby kiedyś zaszła przypadkowo w ciążę to chciałbym by miała
do mnie zaufanie i przyszła do mnie z tym. I by nie postąpiła tak jak
jej matka w 1976 roku, która - gdy zaszła ze mną w ciążę (nie miałem
jeszcze wtedy rozwodu z pierwsza żoną), widząc moje niezdecydowanie nie
odważyła się przyznać rodzicom do tego, że jest w ciąży, i ciążę
usunęła. Z perspektywy czasu widzę, że to właśnie od 1976 zaczęła się
nakręcać spirala braku zaufania (przemocy) między mną a Teresą. Czułem
się winny nie tylko w stosunku Teresy ale również w stosunku do Agaty i
mojej pierwszej żony Heleny; Teresa sprytnie manipulowała tym moim
poczuciem winy chociaż sama również nie była bez winy gdyż
współuczestniczyła w rozpadzie mojego pierwszego małżeństwa.

Ale wtedy wiosną 1994 ani przez myśl nie przechodziły mi takie
dociekania. Jakaś nieopisana siła pchała mnie ku temu by zaufać dzieciom
i zapoznać je z faktami, które miały miejsce w naszej przeszłości i
które tak bardzo ciążyły na naszych wzajemnych relacjach. Odpowiedzią
dzieci, a szczególnie Kasi, była zmiana stosunku do mnie; dzieci
przestały mnie wykorzystywać a zaczęły mnie aktywnie wspierać w
codziennym napiętym życiu. Teraz wiem, że moja ,,spowiedź" była
lekarstwem na dotychczasowe zakłamanie panujące w mojej rodzinie, dzięki
któremu Teresa mogła manipulować mną i dziećmi w sposób dowolny i
sprawować władzę. Nie ufała mi a więc - w jej przekonaniu - musiała
kontrolować wszystkie moje poczynania manipulując moim poczuciem winy.
Robiła wszystko bym się czuł winny za wszystko cokolwiek złego
przydarzało się naszej rodzinie by ona mogła czuć się bezpieczna nie
ufając. Rodzina utrzymywała się w jedności dzięki równowadze siły ale co
rusz pojawiało się niebezpieczeństwo destabilizacji bo jak długo można
niepostrzeżenie manipulować drugim człowiekiem. Zresztą skutkiem
,,przeciążenia" manipulacjami Teresy był mój skok w bok gdzieś około
1983/4 o którym poinformowałem Teresę; niewiele brakowało a nasza
rodzina by się rozpadła. Wróciłem jednak na łono z jeszcze większym
poczuciem winy.

I wydawało się, ze był to majstersztyk w manipulacji Teresy, że już na
dobre zapanowała nade mną, że zdominowała mnie całkowicie gdy tymczasem
nadszedł rok 1994 i seksualna ,,prowokacja" Kasi w stosunku do mnie. I
jeszcze jedna analiza wzbogacona o aktualne zachowania Teresy w stosunku
do mnie. Po 20 latach od chwili gdyśmy się rozstali ja wybaczyłem już
wszystko i jej i sobie i chciałbym doprowadzić do uporządkowania naszych
relacji. Tym bardziej, że problemy wynikające z tego nieuporządkowania
mają nasze dzieci. Każda moja próba nawiązania z nią kontaktu kończy się
agresją z jej strony. Wygląda tak jakby się czegoś obawiała i nie chce
bym ujawnił coś co chciałaby zachować w tajemnicy. Jakiś czas temu
wróciłem jeszcze raz do wiosny 1994 i przeanalizowałem zachowania Kasi
gdy byliśmy we trójkę i potem gdy przyjechała Teresa Wojtkiem. Kasia
bardzo często dzwoniła do matki do Polski i rozmawiała z Teresą
zazwyczaj bardzo długo i tajemniczo nie dzieląc się ze mną informacjami
na temat tych rozmów. Gdy Teresa przyjechała do nas z Wojtkiem pierwszą
rzeczą, którą zrobiła to doprowadziła do gwałtownego starcia miedzy mną
i Kasią by zepsuć nasze przyjacielskie relacje. Nie wiem co powiedziała
Kasi by ją podburzyć przeciwko mnie, ale od tamtej chwili Kaśka stała
się oschła i odnosiła się do mnie agresywnie i z nienawiścią.

Ale wracając do Kasi ,,prowokacji" seksualnej w stosunku do mnie.
Zastanowiłem się i doszedłem do wniosku, że być może była to istotnie
prowokacja sterowana (stymulowana) przez Teresę, której rezultatem miał
być stosunek kazirodczy miedzy mną i Kasią w obecności Jasia jako
świadka, który doniósłby matce o tym jako że był od niej uzależniony i
,,kablował" na mnie do niej. Teresa wiedziałaby więc o mojej i Kasi
tajemnicy no bo któryż ojciec przyznałby się do popełnienia czynu
sprzecznego z obowiązującym prawem. Celem długich telefonicznych rozmów
Kasi z matką było więc przygotowanie dziecka do sprowokowania aktu
kazirodczego między mną i córką. Teresa o tym by się dowiedziała z ust
Jasia i wtedy już mogłaby mnie szantażować do woli. Musiałbym być jej
uległym gdyż inaczej wylądowałbym w pierdlu. Za jej manipulacje
odpowiadałbym ja a ona mogłaby rządzić rodzina absolutnie dowolnie, jak
to w matriarchacie. O możliwości, która tutaj przedstawiłem wspomniałem
w jednej z moich rozmów już jakiś czas temu. Teraz piszę o tym jeszcze
raz gdyż zamierzam podjąć jeszcze jedną próbę nawiązania kontaktów z
Teresą. O ile moje wnioskowanie jest prawidłowe to znaczy, że boi się
ona bardzo ujawnienia tej manipulacji i nigdy dobrowolnie się do tego
nie przyzna. Z jej reakcji na moje telefony wnioskuję, że czegoś się
boi. A z moich analiz wynika, że jej manipulacja Kasią - o ile się nie
mylę - to jej ostatni bastion, którego obalenia się obawia, gdyż na
pewno zdaje sobie sprawę z tego jaka może być reakcja organów ścigania
na jej działania.

A co do mojej hipotezy dotyczącej wychowania seksualnego w rodzinie. No
cóż, nie ulega zmianie a postępowanie Teresy wręcz dostarcza mi dowodów
potwierdzających słuszność mojej tezy.

--
LeoTar
Rozmowy z LeoTar'em. @ http://leotar.friko.pl/fall_2014/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Ich bin Andreas Lubitz! Du bist Andreas Lubitz?
Psychopatyczne zarazki
Kasa spływa... odrą 3-]
Nie być lemingiem.
Talent?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????

zobacz wszyskie »