Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Diabły i Anioły, czyli garść słów o demonologii stosowanej

Grupy

Szukaj w grupach

 

Diabły i Anioły, czyli garść słów o demonologii stosowanej

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 36


« poprzedni wątek następny wątek »

31. Data: 2005-09-05 19:17:37

Temat: Re: Diabły i Anioły, czyli garść słów o demonologii stosowanej
Od: "Albert" <r...@p...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> napisał w wiadomości
news:dfhbao.3vs5vdv.1@gorm.h076f1ecc.invalid...
>
> "Albert" w news:dfcfaj$pv6$1@atlantis.news.tpi.pl...
> /.../
>
>
> :).
> /.../
> > > Ale, ale, Albercie - czy aby na pewno nie wystraszyło Cię jakieś
> > > ewentualne podejrzenie, które mogłoby zagrozić czemuś w Tobie?
>
> > tak.
> > konkretnie poniższe fragmenty wywołały niepokój:
> > "Zabieg ten jest próbą uwolnienia potencjalnychczytelników od błędnych
> > skojarzeń z ich własnymi, zalegającymi nieodwołalnie schematami imion
> > i zdarzeń, oraz skierowanie ich na drogę abstrakcji."
> > "Wyobraź sobie Xyxe poniższe sytuacje, w oderwaniu od jakichkolwiek
> > skojarzeń z sobą, czy z kimkolwiek ci znanym."
>
> No i było tam jeszcze, że "skojarzenia to .... " i tu rozgraniczenie, na
dwa bieguny.
> Jeden że tak powiem, myślący, a drugi - kopiujący wprost to co znajdzie.
> Albo obok, albo w składach bibliotecznych własnej głowy ;)).
>
> Czy zatem istnieje jakiś sposób, aby uwolnić czytelnika od skojarzeń tego
> drugiego typu?

hmm..
no na pewno łatwiej wyłączyć te pierwszego typu... piwko, albo dwa...
rozumisz... ;)

ale i na ten drugi jest metoda. może nie do końca da się pozbyć.
trzeba się zaprzyjaźnić z czytelnikiem. spędzać z nim czas.
uogólniać, żeby każdy znalazł w tym co czyta coś z siebie.

albo najzwyczajniej w świecie zaakceptować to że się nie da.


>Usiłowałem właśnie to zrobić pisząc wprost w czym rzecz.
> Jednak chyba nikt (nie wiem) nie potraktował tego tekstu abstrakcyjnie,
> zgodnie z zapowiedzią.
> Tekst BYŁ i JEST abstrakcyjny, a jedynie to, co za nim jest generowane w
głowach
> może ale nie musi być _porównywane_ do jakiejś tam, subiektywnej,
odmiennej
> dla każdego rzeczywistości. Abstrakcja to abstrakcja. Mam wrażenie, że
> to abstrakcyjne pojęcie umyka w odbiorze tam gdzie lubi - w obszar
abstrakcji ;))).

Na temat abstraktu było tu już dużo.
Ja tam dalej nie wiem co to takiego ;)

> > > Pokazałem doświadczenie z mocno konkretnym scenariuszem
> > > jeśli chodzi o opis papugi - każde więc wyjście poza ramy tego
> > > scenariusza staje się automatycznie nieuprawnioną projekcją.
>
> > czy myślisz że ja wiem gdzie są twoje ramy?
> > jak ty przeskoczyłeś z papugi w klatce od razu na człowieka?
>
> No tak. Ale przecież ramą największą by ten wymóg abstrakcji.
> Również hasło "człowiek", nie miał oznaczać kogokolwiek z Twych
> znajomych, bądź Ciebie samego. To abstrakcja!!

no cóż...
tekst jest bardzo niedoskonałym środkiem komunikacji.
napis "człowiek" oznacza człowieka. koniec i kropka.
być może gdybyś tą scenę z papugą nakręcił na taśmie wideo, wyśpiewał albo
zagrał z fajerwerkami, tysiąckilowatowym hałasem i wprost do wielkiej,
ściśniętej ogłuszonej masy ludzi tak jak nasz ostatni idol Żan'M'Żar to by
na pewno wszyscy przyjęli ten abstrakt bez zastrzeżeń... ;)
to oczywiście Żar't, ale coś w tym jest.

> A jednak - słowo "człowiek" [nawiasem mówiąc - brzmi dumnie :)],
> wywołało to, co opisujesz - niepokój. Dlaczego? Czyżbyśmy się
> nigdy nie mogli uwolnić od wpojonych gdzieś głęboko znaczeń słów
> nawet gdy na czerwono i głośno mówi się o eksperymencie abstrakcyjnym?
> No tak chyba jest... Sam tez często się na tym łapię, ale to nie znaczy,
> że nie zauważam :))

chyba dobrze że się nie możemy uwolnić.
solidnie ugruntowane zasady i znaczenia wyróżniają człowieka spośród innych.
i tu jest pole do popisu dla rodziców i wychowawców, żeby je właściwie
ukształtować.

> > > Co mi po Twoich cytatach z książki - skoro jest to opis ewentualnego
> > > kompletnie innego doświadczenia - wykreowanego przez Ciebie.
> > > Jeśli chcesz - stwórz taką własną skrzynkę - oczywiście abstrakcyjną,
> > > opisz jakie w niej warunki panują i będziemy rozmawiać -
> > > a nie ROZMYWAĆ :))).
>
> > przecież ja nie znam twojej skrzynki. :))
> > fragmenty z owadami miały pokazać, że nawet owady, które według
> > obserwatora siedzą pod jednym kwiatkiem moga nie wiedzieć o swoim
> > istnieniu (mając zupełnie inne zmysły i inną percepcję).
> > gdzie tu zrozumieć papugę...
>
> :))). I to jest wspaniałe Albert. Tak jest. Ale powiedz, ile razy i kiedy
trzeba
> oglądać przyrodę z tymi wszystkimi "dziwacznościami";), aby dojść do
> takiego właśnie wniosku i co więcej - dostrzec analogię do nas samych!!?

można bez ustanku.
dla przykładu w tej książce pojawił się pewien naukowiec który złapał w
swoim życiu 150.000 owadów jednego gatunku tylko po to żeby sprawdzić na
jakich wysokościach latają i dojść do wniosku że samiczki wyżej od samców.
bez sensu?
dla niego na pewno nie...

> Nie wiem, czy dzisiaj są w poważaniu (czy ktoś to lubi) takie książki.
> Nie sądzę jednak widząc popularność bigbraderów i innych takich dzieł
> dla - powiem abstrakcyjnie - "ekhibicjonistów i fetyszystów".
> A ten eksponat mówisz z roku 1966 ?? - no niesamowite i niepojęte :))!!
> [kiedyś chyba powiem Ci dlaczego].
> Niedawno znalazłem coś podobnego, ale już tytułu ani autorki nie pamiętam.
> Książkę kupiłem z jakiejś okazji swemu dziecięciu - dorosłemu zresztą,
> i było nią zachwycone. Ja zresztą też, bo przeleciałem ją wcześniej.
> To było coś o zwyczajach seksualnych w świecie przyrody :)).
> Piękne, komiczne, niewyobrażalnie fantastyczne - mówiąc "naszym" językiem.
> Poleciłbym ją np. wszystkim, którzy cierpią na arachnofobię.

no no :)))
to rzeczywiście lepsze niż podglądanie bigbraderów.

> > oki. spróbuję to sobie wyobrazić. :)
>
> Dzięki :).
>
> > > Zauważasz na przykład jeden z możliwych dalszych ciągów
doświadczenia -
> > > papużka pozostaje w ciemnym pudle tak długo, jak długo nie skona.
>
> > zdziwiło mnie to, że pudło jest koloru ciemnego.
>
> ?.... A mnie dziwi Twoje zdziwienie :))).
> Pudło - przynajmniej mnie się wydawało, że piszę jasno ;), było i jest
nadal
> doskonale czarną (wewnątrz) skrzynką Schredingera bez kota (z jajem,
> bez skorupek) ale także bez samego Schredingera, gdyż oglądaliśmy
> w nim wszystko swobodnie nie zostawiając tam żadnych śladów.
> No abstrakcja - wiem. Ale przecież to jest zaleta myślenia abstrakcyjnego!
> Bez ziemskich skojarzeń, że jak czarne to zaraz musi być pogrzeb
;))))))))).


> ..... no to cofnij taśmę do chwili gdy obie żyją :)). I jedziemy.
> Teraz - jedna zostaje w ciemnej skrzynce, a druga dostępuje światła.
> I obie żyją nadal. Tak lepiej? ;)
>
> Teraz widzisz RÓZNICĘ między nimi?
>
> Bo to jest właśnie kluczowa sprawa - żeby dostrzegać RELACJE między
> jednym a drugim skrajnym biegunem. Nie skupiać się na obserwacji
> bieguna w czystej postaci, wyizolowanego - gdyż taki biegun już sam
> w sobie będzie miał kolejne, "mniejsze" pary biegunów.... i w zależności
> w który spojrzysz to zawsze będzie albo/albo!! Albo plus albo minus.
>
> A zatem, aby się nie pogubić trzeba zawsze patrzeć, albo starać się
przynajmniej
> patrzeć na oba bieguny naraz. I wychwytywać to, co sprawia, ze są RÓZNE.
>
> Tak jak dla naszych dwóch papużek różnicę stanowi doświadczenie tylko
> jednej z nich - doświadczenie białego krążka światła.
>
> Czy jak teraz powtórzę, że właśnie ta umiejętność patrzenia na papużki,
> jest również nazywana dwoma różnymi hasłami: "człowiek / ubrany szmpans",
> to nie będziesz się już bał i przez to tracił wzrok lub słuch? :).

nie bój się o mnie. nic mi nie grozi. :)
ja zwyczajnie wolę w rozmowach z innymi te jaśniejsze bieguny.
a wiesz czemu?
bo one są bardziej przyjemne.
jeśli upierasz się żeby patrzeć na oba bieguny naraz, to emanować do
otoczenia trzeba chyba tylko jeden z nich.
nie ważne który.
nazwijmy go: _dobry_

> A wiesz przecież dobrze, że jak będzie trzeba to oddam Ci swoją nerkę
> nawet :))), nie mówiąc o krwi ostatniej. Nerka jest całkiem dobra nie bój
się ;))).
> [nie wiem co z głową ;))]

dziękuję :)
mam już dwie.

> > > pss. Jesteś pierwszym, który "zobaczył" pytanie ;)))).
>
> > może dlatego że tam się pojawił "ubrany szympans". nie było go w pudełku
> > dlatego zwrócił moją uwagę.
>
>
> No właśnie. I to jest to! Dokładanie to!! (0/1)
> Gdyby nie było tam jakiejkolwiek "szpileczki" ukazującej RÓŻNICĘ między
> tym co poznane, spokojne, oswojone, - _jednobiegunowe_ chciałoby się
> powiedzieć, to nigdy byś na to nie zwrócił uwagi.
> Uwagę zwracamy (podnosimy z uśpienia) tylko wtedy, gdy zauważamy
> RÓZNICĘ między znanym starym, a nieznanym nowym. I przede wszystkim
> uwagę WŁASNĄ.
>
>
> Ale dopiero sposób reakcji na tę różnicę jest sygnałem, czy jesteśmy
>
> "człowiek" czy też "niedokonca człowiek".

nazwijmy bieguny: dobry i zły.
masz na myśli to że człowiek (ten dobry) zareaguje tylko wtedy gdy zetknie
się ze złem, a "niedokońca człowiek" (ten zły) zareaguje tylko wtedy gdy
zetknie się z dobrem? powiedzmy dla wyrównania poziomów...
no ciekawy miernik. :)

> Reakcje po pobieżnym oglądzie i bez zastanowienia - na podstawie starych
> swoich ugruntowanych na AMEN poglądów i spostrzeżeń, są niestety typowe
> dla tego "niedokocaczłowieka". Wtedy słyszysz tylko maupie "wow" albo
> "boli" i komentarz z maupiego stada. Najczęściej jednak, tak jak już
mówiłem
> gdzieś, rozwarcie uzębionego pyszczka w geście odstraszania bądź nawet
> gryzienia. Oczywiście z plejadą własnych uzasadnień i racjonalizacji.

wiesz, jest jeszcze czas, którego zawsze za mało.
gdy się robi dużo rzeczy na raz to ugruntowany_pogląd/bezzastanowienie jest
jedyną metodą rozdzielenia/podziału_uwagi/rozwiązania wielu spraw
jednocześnie.

czy to oznacza, że każdy człowiek który pnie się bardzo wysoko, dajmy na to
na takim PARKIECIE (bez znaczenia jakim) staje się w pewnym momencie
"niedokońcaczłowiekiem"?

> Ale my już o tym wiemy Albert.
> Czy my czasem nie jesteśmy jakoś do siebie podobni???
> ;)

Już kiedyś doszliśmy do takiego wniosku, prawda? ;)

Zdrówko
Albert

P.S. wracam powoli do swoich spraw. miło się rozmawia.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


32. Data: 2005-09-10 09:44:58

Temat: Re: Diabły i Anioły, czyli garść słów o demonologii stosowanej
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Albert" w news:dfi5ca$mim$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../


Tak - u mnie to z pewnością jest choroba (pójdę "za Flyerem").
Zaczynając wątek miałem pełną wizję tego, dokąd on mógłby
zaprowadzić. Teraz muszę sobie to "cięzko przypominać" - po kilku
dniach nieobecności. Ale pamiętam główną rzecz - symbol, jaki tu jest
(oczywiście tylko w mojej głowie) odpowiedni.
To BISZKOPT...
I już wszystko jasne.

Lubisz biszkopty? ;)


> > /.../ "skojarzenia to .... " i tu rozgraniczenie, na dwa bieguny.
> > Jeden że tak powiem, myślący, a drugi - kopiujący wprost to co znajdzie.
> > Albo obok, albo w składach bibliotecznych własnej głowy ;)).
> >
> > Czy zatem istnieje jakiś sposób, aby uwolnić czytelnika od skojarzeń tego
> > drugiego typu?


> hmm..
> no na pewno łatwiej wyłączyć te pierwszego typu... piwko, albo dwa...
> rozumisz... ;)

W każdym razie wyobrażam sobie;) Dawno mi się żaden film nie urwał,
choć - jak widzisz z powyższego wstępu, z natury mam/tworzę na własny
użytek, bardzo krótkie filmy.


> ale i na ten drugi jest metoda. może nie do końca da się pozbyć.
> trzeba się zaprzyjaźnić z czytelnikiem. spędzać z nim czas.
> uogólniać, żeby każdy znalazł w tym co czyta coś z siebie.
>
> albo najzwyczajniej w świecie zaakceptować to że się nie da.


Mamy więc kolejne symbole - oparte na wizerunku SZCZELINY.
Zauważ więc [rozumiem, że rozumiesz, że rozmawiamy sobie abstrakcyjnie,
to znaczy w oderwaniu od realnych skojarzeń] - jeśli chcemy mieć dobry
kontakt ze "wszystkimi", bądź być lubiani przez "wszystkich", powinniśmy
otworzyć się "na wszystkich" ale też "wszystkich" do siebie wpuszczać.

Tu jednak _każdy_ szybko zauważy, że byłoby to koszmarem z ulicy
wiĘzów :)). Skoro bowiem każdy z nas jest inny, to nie ma takiej możliwości
by po poznaniu się [nie] do końca, [nie] do granic mozliwości, akceptowane
w drugiej stronie byłoby _wszystko_.
Różnice powodują, że jedne cechy są dla nas "sympatyczne" a inne
"niesympatyczne", bez względu na ich stopień rozpoznania (subiektywizm
oceny), a upraszczając to do dwóch symboli elementarnych - jedno jest
czymś dodatnim (+), a co innego ujemnym (-). [co wcale nie znaczy, że
musimy się tymi wrażeniami dzielić - chęć podziału wynika tylko z nieświa-
domego strachu, iż oto "centrum saka" oddali się od nas zbyt mocno
i stracimy z nim kontakt. Tylko najsilniejszi potrafią być samowystarczalni.
I dlatego zazwyczaj umierają w samotności.

Praktycznie więc - spotykamy się jedynie w wąskich szczelinach zrozumienia
i akceptacji, a całe obszary różnorodności, których nie rozumiemy u innych,
stanowią dla nas z jednej strony MATERIAŁ pobudzający nas do pracy -
przeznaczony do poznania, a z drugiej, śmieci odrzucone z tych czy innych
powodów [NIS]. Interesujące jest tu również, że ten niepokojący materiał
"do poznania", stanowi dla nas wyzwanie, ktorego śladem (zapachem) jest
emocja. Gdy w pierwszym zderzeniu doznajemy wstrząsu (szoku informa-
cyjnego), jesteśmy "czerwoni z emocji", i ...
Gdzieś słyszałem, że są trzy reakcje na ten stan: katatonia, agresja i ucieczka.
Katatonia tutaj to nic chyba innego jak zapaść umysłu w poszukiwaniu
rozwiązania poniżej progów świadomości - czesto więc trwa ona dość
krótko i pojawia sie odpowiedź. Agresja - to strach; brak zastanowienia
i wyłącznie odparcie domniemanego zagrożenia, jak najszybciej. Ucieczka
jest, jak się wydaje najrozsądniejszym wyjściem.
Choc pozornie "oddajemy pole", mamy spokojnie czas na przetrawienie
nowej informacji, wchłonięcie jej do własnego systemu, czyli gruntowne
rozpoznanie. Po zdobyciu tej nowej Górki, wartość z niej płynąca jest już
nasza, a więc możemy się do niej spokojnie ustosunkować, a także - uwaga -
wspiąć się na nią we własnym rozwoju. To tak, jakbyśmy za włosy ciągnąc,
zwiększali wysokość własnego stożka wzrostu.
Piękna sprawa moim zdaniem.


> > Abstrakcja to abstrakcja. Mam wrażenie, że
> > to abstrakcyjne pojęcie umyka w odbiorze tam gdzie lubi - w obszar
> > abstrakcji ;))).

> Na temat abstraktu było tu już dużo.
> Ja tam dalej nie wiem co to takiego ;)

No... z pewnością znajdą się mili słuchacze, którzy "też" nie wiedzą ;).
Abstrakcja, to wolność umysłu - gdybym miał w czterech słowach ...;)
Co wcale nie znaczy, że wolności nie można urzeczywistnić. Wówczas
przestaje ona być abstrakcją, a staje się samym życiem.


> > > > jeśli chodzi o opis papugi
> > > czy myślisz że ja wiem gdzie są twoje ramy?
> > No tak. Ale przecież ramą największą by ten wymóg abstrakcji.

> no cóż...
> tekst jest bardzo niedoskonałym środkiem komunikacji.
> napis "człowiek" oznacza człowieka. koniec i kropka.

Kłopot w tym, że tak patrząc - gdy wkradnie się nam literówka, nie
wiemy już co ten nowy zbitek liter oznacza (patrz lot 999).
Sądzę Albercie, że konsekwencją pierwszego członu zdania ("tekst =
niedoskonały środek komunikacji") - nie można upierać się, że "człowiek"
to "czlowiek" i kropka. W ten właśnie sposób próbują sobie radzić
w przestrzeni zdarzeń byty o "leniwych stożkach wzrostu", a więc te, które
gromadzą masy czystych informacji na poziomie swego podłoża, i nie
uzupełniają ich własnymi przemyśłeniami. Obrazowo mówiąc budują sobie
stożki wzrostu o szerokuch podstawach ale małej wysokości. Całe więc
ich zasoby mózgowe zaangażowane są w ciągle wędrowanie po labiryntach
podstawy stożka, w poszukiwaniu "odpowiednich liter, czy też słów".

Gdy jednak coś w takich stożkach drgnie - podnoszą się również w górę,
nawet kompletnie nie zmieniając powierzchni swej podstawy. Rośnie im wtedy
objętość (nie mylić z balonem), która jest równoważna mądrości / rozumowi.

Mając teraz taki nieco bardziej szpiczasty stożek do dyspozycji - z jednej
strony nie potrzebne sa nam już żadne słowa - możemy mieć własny język
dla rozwiązywania dowolnych problemów nie wymagających konsultacji.
Zwykle jednak konsultacje są konieczne ;)), a więć lepiej nie odrywać się
całkiem od podstawy stożka ;))).

Faktem jest, że mamy tu do czynienia z klasyką komunikacji, o czym
mówiliśmy na początku. Ostry i wysoki stożek oznacza między innymi to,
że trudno mu będzie się komunikować z otoczeniem. Otoczenie premiuje
wąskie (leniwe) stożki, gdyż te są po prostu zrozumiałe, i łatwe do
wchłonięcia jako własne. Ot taka ciągła wspinaczka ku szytom poznania
(nie mylić ze szczytami złotówki bądź dulara).

Kłopot w tym, że wyciąganiu stożka w górę musi towarzyszyć zuzycie
zasobów fizycznych - skończonych niestety. A więc często, w skrajnych
przypadkach mamy nie tylko zawężanie się podstawy stożka do nikłych
rozmiarów, kosztem piorunującej wysokości, ale też całkowite odrywanie
się stożka - szpilki od powierzchni.
Wiesz, gdzie takich, uwolnionych, niedoszłych Górołazów znajdujemy?


> chyba dobrze że się nie możemy uwolnić.
> solidnie ugruntowane zasady i znaczenia wyróżniają człowieka spośród
> innych. i tu jest pole do popisu dla rodziców i wychowawców, żeby
> je właściwie ukształtować.


No tak. Nie da się przecenić roli wychowawców ...
Mam taką teorię (wszystko czynię od nowa), która mówi o wpływie Zegara
na głębokość wyoranych w głowie bruzd. [NIS]. Sądzę jednak, że
stopniowo znajdę właściwy język aby wzajemnie wymieniać informacje
istotne dla sprawy. Napędem może tu być wyłącznie różnica potencjałów
na czubkach róznych stożków, a więc ... ... ... nie lękajmy się.


> nie bój się o mnie. nic mi nie grozi. :)
> ja zwyczajnie wolę w rozmowach z innymi te jaśniejsze bieguny.
> a wiesz czemu?
> bo one są bardziej przyjemne.
> jeśli upierasz się żeby patrzeć na oba bieguny naraz, to emanować do
> otoczenia trzeba chyba tylko jeden z nich.
> nie ważne który.
> nazwijmy go: _dobry_


No więc rzeczywiście - tak postrzega się swiat od tysiącleci. A ponieważ
w każdym człowieku są ZARÓWNO "dobre" jak i "zle" bieguny [patrz
biszkopt] - przy czym oba te określenia bardzo łatwo zmieniają swoją
subiektywną polaryzację gdy tylko zadamy sobie trud głębszego poznania -
praktycznie eksponujemy w ten sposób tylko FAŁSZ i własne złudzenia.

Biszkopt, to biszkopt :)) - ma dwa zaokrąglone maczugowato końce i zwężony
środek - poprzeczkę. Zupełnie jak hantla albo jakiś inny układ [NIS].
Jeśli ktoś nauczył nas, że zło jest be, a cacy jest tylko dobro - wskazując
przy tym na jeden z końców biszkopta, popełnił straszne świętokradztwo
i zasiał ziarno polaryzacji. W sumie fajna sprawa, gdyz tylko polaryzacja jest
stymulatorem życia (nie mylić z symulatorem). Niemniej jednak ludziska
nagminnie WALĄ SIĘ nawzajem po łbach a to jednym a to drugim końcem
biszkopta - hantli, nie zdając sobie sprawy, że prawda leży w środku,
w poprzeczce, w relacji między "+" a "-", bowiem....... [NIS].


/.../
> nazwijmy bieguny: dobry i zły.
> masz na myśli to że człowiek (ten dobry) zareaguje tylko wtedy gdy zetknie
> się ze złem, a "niedokońca człowiek" (ten zły) zareaguje tylko wtedy gdy
> zetknie się z dobrem? powiedzmy dla wyrównania poziomów...
> no ciekawy miernik. :)

Nie!! Absolutnie nie :))).
Mam na myśli to, ze każde stanowcze i ostateczne nazwanie rzeczy dobrą
bądź złą, jest samo w sobie złe :||! Z popularnego punktu widzenia oczywiście,
ponieważ nawet to jest względne [NIS].

Każde stanowcze przypisywanie czemuś określonego, waloru (dobry/zły),
jest z jednej strony spadkiem tysiącleci niezbędnym dla opanowania pierwotnego
chaosu, ale też z drugiej strony wskaźnikiem róznicy potencjałów, która nas stale
i wciąż rozwija (rosną stożki wzrostu - również te leniwe).

> wiesz, jest jeszcze czas, którego zawsze za mało. gdy się robi dużo
> rzeczy na raz to ugruntowany_pogląd/bezzastanowienie jest jedyną
> metodą rozdzielenia/podziału_uwagi/rozwiązania wielu spraw jednocześnie.

Tak, to prawda. I równocześnie [NIS] znak Natury / Boga sprawiający,
że nie tak szybko i nie wszyscy mogą się wspiąć na Górkę na swoim ostrym
jak szpilka i oderwanym od podłoża stożku. Zapewne nie jest Ci obcy widok
wieży kościelnych a także innych obelisków w różnych częściach świata
(piramid np), gdzie wszystkie one wskazują jeden kierunek. Nawet jakoś tak
zaskakująco zgodnie w górę latają wszystkie nasze rakiety ;)))).


> czy to oznacza, że każdy człowiek który pnie się bardzo wysoko, dajmy na to
> na takim PARKIECIE (bez znaczenia jakim) staje się w pewnym momencie
> "niedokońcaczłowiekiem"?

Ja to widzę tak. Jeśli komuś nie wystarcza to, co widzi we własenj szkole wzrostu,
nie można mu zabronić myśłenia i szukania, zadawania pytań i godzenia się
z brakiem odpowiedzi. Pogodzenie to zostawia w nim różnicę potencjału
bez emocji niszczących. Róznica ta z kolei dziala spokojnie i stale powodując
ciagły głód nie tyle informacyjny co głód wiedzy (objetości stożka, a nie tylko
powierzchni podstawy). I taki stan nazwałbym pożądanym dla człowieka.
Rzecz w tym, że są ludzie, których zespół cech bądź uwarunkowania
innego rodzaju nie dają szans na otwarcie dla siebie tej drogi - gdyż ....
no.. jest wiele powodów, ale weźmy jeden... gdyż na czubku swoich
własnych stożków wzrostu stawiają blokadę w postaci ... [NIS].

Jeśli mielibyśmy tam cokolwiek stawiać to tylko znak X i to bez obcinania
górnych, nieogarninonych ramion. Gdybyśmy więc ana chcieli zbudować
nową religię, to znakiem jej powinien być X - łączący wszystkie religie świata
wspólnym kręgosłupem.
Póki co, nie będziemy jej chyba budować. Niech droga naszych stożków
wzrostu, w trzecim tysiącleciu pozostanie otwarta.



> Zdrówko
> Albert


Zdrówko i do!! ... Wolności.
All

*** zasada NIS - nadmiar informacji szkodzi nie mniej niż niedobór
informacji.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


33. Data: 2005-09-13 19:12:00

Temat: Re: Diabły i Anioły, czyli garść słów o demonologii stosowanej
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


ekhymm....
W związku z pojawieniem się w
news:432544ba$0$6483$f69f905@mamut2.aster.pl...
słów namawiających do akceptowania wiary, jako dowodu w (dowolnej)
sprawie, a w szczególności w celu powzięcia, uspokajającego sędziego
a za nim publiczność, werdyktu typu "winien - spalić" / "nie winien -
spalić", pozwalam sobie przypomnieć, co na ten temat mówiłem
na początku wątku o Đemonach,

> Proces schodzenia ub.sz.
> z drzew był, jest i będzie procesem unikalnym, gdyż wylęgarnie tego obfitego
> plemienia znajdują się daleko poza psp i najczęściej w odległej przeszłości,
> w domach rodzinnych i szkołach, nieodmiennie opanowanych przez Demony
> (Diabły i Anioły - czyli granitowe pomniki nierozumienia), atrapy twardych
> pytań i rzetelnych odpowiedzi, a w szczególności odpowiedzi "_nie wiem_,
> ale będę się starał dowiedzieć". Zamiast tej drugiej części - tego "starania się",
> powszechnie stosuje się zastępstwo w postaci czystej /.../

wiary.

O ile więc wiara, jako pomoc w przetrwaniu, ma swoje pełne uzasadnienie,
wiara jako narzędzie poznania, wydaje się być nieporozumieniem.
O ile wiara, stanowi czasem jedyną pomoc wobec bezwzględnych i bezdusznych
sił przyrody, o tyle jako narzędzie do wymuszania posłuszeństwa, jest przecież
tylko źródłem cierpienia (za które nagrodę obiecuje w innym życiu).


> Wszędzie i zawsze istnieje
> _potrzeba zrozumienia zjawiska_,
> a tam gdzie jej nie ma, Maupki wstawiają atrapy w postaci Demonów, gene-
> rujących konsekwencję w postaci kolejnych Diabłów i Aniołów wtłaczanych
> w głowy małych Maupek od urodzenia. Najczęściej w postaci najrozmaitszych
> przykazań

wiary


> Jeśli więc zderzasz się z czymkolwiek, co wzbudza Twój niepokój, co jest
> zagadką, co na pierwszy rzut oka _odstaje_ od średniej, od przyzwyczajeń
> i normatywów - nie uciekaj w pośpieszne i głośne rady, zalecenia, wskazówki,
> czy wręcz oburzone żądania - tak jak to robią z marszu Maupki zwane
> ubranymi szympansami. Nie eksponuj własnych (czy też pozornie uzgodnionych
> w stadzie) poglądów, a raczej oddal się na dobry punkt obserwacyjny,
> zadawaj pytania, lecz nie udzielaj odpowiedzi, które tak długo, jak długo nie
> zrozumiesz zjawiska będą wyłącznie atrapami (Demonami) i próbą gaszenia
> własnego niepokoju (niezgodności z wyuczonym wzorcem) czymś całkowicie
> nieadekwatnym. Próbą udziału w czymś, od czego dzieli Cię ... "banan w uchu".


/.../
> Gdzie jest zatem prawda?
> Co to jest Dobro i gdzie go szukać?
> Co to jest Zło, jak je identyfikować i jak unikać?
> Czy istnieje coś uniwersalnego, dającego człowiekowi bezpieczne podłoże
> egzystencji? W czym upatrywać szans na przetrwanie gatunku? ;))
>
> W demonologii stosowanej czy może w ... zrozumieniu?

W wierze walczącej, czy może w próbach zrozumienia opartych
na ODROCZENIU odpowiedzi ?
Być może na zawsze.
?

Jak się czujesz Xyxe, gdy ktoś proponuje Ci dobrowolne
odroczenie odpowiedzi?

All

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


34. Data: 2005-09-16 10:12:24

Temat: Re: Diabły i Anioły, czyli garść słów o demonologii stosowanej
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


Pomysły Flyera uważam za niezwykle ciekawe. Nawet jeśli zdają się
mieć charakter myśli wielce nieuczesanych, posiadają cechę unikalną -
głębię niespokojnej i _niekończącej się_ dociekliwości.

Od dawna więc noszę się z zamiarem skorzystania z pewnego "patentu",
a mianowicie - rozmawiania z samym sobą, jak to czasem Flyer czyni;).
Miłośnicy szachów znają taką formę rozrywki, wiedzą też, że można
dokonać we własnej głowie tego wirtualnego podziału, który jednak
musi się pozbawić wszelkiego planowania długofalowego, a więc jest
tak jakby każdorazowym wchodzeniem w danego zawodnika od nowa.
Spowalnia to grę, ale czyni ją autentycznie sprawiedliwą i rozwijającą.

Któregoś dnia zdaje się powołam do życia swe drugie wcielenie, jednak
bez wątpienia powiadomię o tym szanownych czytelników. Nie będę go
tez nazywał Xyxe, bo to nazwa zastrzeżona dla wszystkich i dla nikogo
równocześnie.
Nie zmienię też adresu nadawcy, aby nie było wątpliwości co do prawości
wskazań filtrów w czytnikach.


A teraz próbka ;)). [żegnaj All ....;))]


> > Czy istnieje coś uniwersalnego, dającego człowiekowi bezpieczne podłoże
> > egzystencji? W czym upatrywać szans na przetrwanie gatunku? ;))
> >
> > W demonologii stosowanej czy może w ... zrozumieniu?

> W wierze walczącej, czy może w próbach zrozumienia opartych
> na ODROCZENIU odpowiedzi ?
> Być może na zawsze.
> ?

> Jak się czujesz Xyxe, gdy ktoś proponuje Ci dobrowolne
> odroczenie odpowiedzi?


Pytasz Xyxe, więc równie dobrze mogę spróbować odpowiedzieć ja - Xerxes :).
Odroczenie odpowiedzi - jak rozumiem w ważnej sprawie wyborów na przykład,
jest kiepskim rozwiązaniem. Muszę (powinnam) iść oddać głos - nie znaleźliśmy
jak dotąd lepszego niż demokracja sposobu współżycia w zbiorowości, a więc
wypada się podporządkować, mimo iż to z pewnością gruby kompromis.
Kandydatów poznajemy z pozorów, z mniej lub bardziej wyretuszowanego życia.
Dobrze, gdy to życie jest publiczne od wielu, wielu lat - wówczas można uznać,
iż dany wizerunek jest w miarę skrystalizowany. Wszelkie meteory, błyskotliwe
pajacyki z pudełka, choćby i były świetnymi fachowcami we własnych dziedzinach
mnie nie interesują - wybieram to, co skrystalizowane, choć też z pewnością
kontrowersyjne.

Jednak gdy pytasz o odroczenie odpowiedzi w innych sprawach... muszę uściślić
- w jakich? Są sprawy, gdy odpowiedź trzeba udzielić natychmiast - ot, szybka
decyzja i po ptakach. Wóz albo przewóz. Masz pracę albo jej nie masz.

Generalnie źle się czuję gdy coś nie pozwala mi udzielić odpowiedzi.
Zdecydowanie wolę ją udzielić niż nie udzielić. Mam z tego na ogół korzyści -
gdy środowisko jest nieco zdezorientowane - moja odpowiedź jest jak "latarnia"
i mimo, iż jest świadomie odpowiedzią opartą na domysłach, przypuszczeniach,
relacjach osób trzecich, subiektywizmach cudzych i własnych a nawet moich
konfabulacjach i projekcjach - udzielając jej staję się punktem orientacyjnym
dla współziomków mniej bystrych i chętnych do oceny zdarzeń. A takich
zawsze jest wokół pełno. Jednym słowem, kreuję się na osobę opiniotwórczą
- ba - gdy zadbam o znaki własnej wiarygodności (oby skuteczne) staję się nią.
Staję się, o ile tylko nie napotkam jakiegoś zdecydowanego oporu. Na ogół
jednak - gdy jestem wystarczająco pewna swego, ludzie to kupują. Biorą moje
słowa za dobrą monetę i w ten sposób życie toczy się dalej po mojej myśli.

W tym świetle, odraczanie odpowiedzi jest mi po prostu nie na rękę. Może się
bowiem zdarzyć, że gdy ja odroczę odpowiedź, udzieli jej ktoś inny a wówczas
to ja będę musiała dokonać wysiłku dostosowania się, wchłonięcia tej obcej
mi odpowiedzi - to ja będę musiała pokonać ewentualny dysonans poznawczy.
A to kosztuje.

pozdrawiam
Zenobia Grzegrzółko Xerxes
z domu Chwost

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


35. Data: 2005-09-17 12:11:41

Temat: Re: Diabły i Anioły, czyli garść słów o demonologii stosowanej
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


Aż żal, że ten inspirujący tekst nie doczekał się jeszcze rozwinięcia,
w jakąkolwiek stronę - byle do przodu :)).

Może więc ja spróbuję w wolnej chwili...


"M." w news:dfao9r$paf$1@nemesis.news.tpi.pl...
/.../


[Albert]
> > > dobro i zło to pojęcia absolutne. chyba nawet zwierzęta je wyczuwają.

[Sławek]
> > Wujku Albercie! Wyczuwam, że chyba w powyższym ustępie
> > lekutko zbłądziłeś. Niby jak one - te zwierzęta - wyczuwają
> > dobro i zło? Jakim zmysłem i w jakich sytuacjach? A zresztą
> > które zwierzęta to potrafią - mrówki, ślimaki, rybki, czy dopiero
> > zajączki?

[M]
> Oczywiście, że wyczuwają, wujku Sławku ;)
> Czują co jest dobre dla ich_gatunku i jeśli nawet walczą z sobą
> o pokarm, terytorium lub samicę, to jednak rzadko ze skutkiem śmiertelnym.


Jak najbardziej, choć w kwestii skutku byłbym już bardziej ostrożny.
Dobre dla najmniejszego żuczka i największego drania jest to, co on
dynamicznie uznaje nieświadomie bądź świadomie za korzyść. Inna
sprawa, że podejmując decyzję walki o swoje dobro, czasem wiele
ryzykuje. O ile więc nie ma wątpliwości tam, gdzie chodzi o jego
przetrwanie i przetrwanie jego genów, o tyle we wszystkich innych
przypadkach (czy takie w ogóle są w świecie poniżej człowieka?),
wszelkie angażowanie się w konfrontacje jest zbędne, gdyż skutkuje
wyłącznie bezproduktywną stratą energii.
Tak więc, brak skutku śmiertelnego w świecie zwierzęcym (poza
zdobyciem pożywienia) jest zdaje się skutkiem wizjonerskiego działania
przekazu genetycznego - "nigdy nie wiadomo na jaki pokarm trzeba
będzie się w przyszłości przestawić..."


> Tylko człowiek (zapewne dzięki swojemu wspaniałemu IQ ;)
> i memom (zapodawanym przez różnych "guru") zatracił rozeznanie
> w tym co dobre i złe.
> A może nie zatracił, ale tak mu wygodnie?

Wszelkie generalizacje są tu nieuzasadnione :). Jeden zatracił, a inny
kalkuluje. I co ciekawe - zdaje się, że trzeciej możliwości nie ma (!?).
Nie widzę żadnego powiązania między tymi dwoma kategoriami.
Natomiast widzę wyraźnie wiele odmian "zatracenia", jak i wiele odmian
"kalkulowania" a wszystko zależne od tego jak mocno zlazł ów
najwyższy pan i władca z ... gałęzi. No i oczywiście na jakim _aktualnie_
(licząc jego własny, indywidualny czas rozwoju) poziomie świadomości
i wiedzy się znajduje. Różnorodność kombinacji jest tu porażająca.


> Rozmnożył się niestety jak gupi i musi pędząc za "standardami"
> zabijać konkurentów, łatwo ulega manipulacji wszystkich po kolei
> "autorytetów", im mniej zrozumiałych, tym lepiej.
> I nie mam na myśli tylko "autorytetów" świeckich...
> Byle gadali dużo i wtrącali czasem słowo zrozumiałe, pod publikę.
> Patrz: fenomen Walezy... lub Bushmena ;)

Jednym słowem mamy wizerunek "stada / ławicy / roju", w którym
z jednej strony stale poddawane kontroli i formowane na nowo są
tak zwane standardy, gdzie wyznacznikiem "dobrej drogi" jest pozycja,
zarówno finansowa jak i organizacyjna. Oczywiście trzeba przy tym
tę swoją pozycję eksponować - wystawiać na pokaz, gdyż bez tego,
zdobywanie jej straciłoby sporą część swego smaczku, żeby nie
powiedzieć - sensu.

Z drugiej strony jednak, nie ma możliwości ani cofania się, ani zatrzymania
na tej drodze, a jest tego bardzo głęboki powód. Entropia ma tylko
jeden kierunek. Hulajnoga pozostawiona na drodze na wieki, może się
tylko zamienić w proch. Entropię można powstrzymać wyłącznie własną
aktywnością i ... walką z przeciwieństwami. A przeciwieństw coraz więcej.
Ludzki humanitaryzm i rozwój medycyny skutkuje starzeniem się
społeczeństw. Zasoby naturalne się wyczerpują. Atmosfera zatruwa
spalinami. Żywność naszpikowana konserwantami truje wszystkich,
osłabiając doskonalone przez miliony lat systemy immunologiczne....

W ślad za tymi zmianami nie nadąża zbiorowa (uśredniona) inteligencja
stada / ławicy / roju, a jedynie jednostki mogą się zadumać nad własną
rolą w tym cyrku zdarzeń. I albo - tak jak mówisz - idą w zaparte
kreując się na "autorytety" i ciągnąc za sobą tłumy, albo też tworzą to,
co potrafią najlepiej - historie, wzory, procedury i wiedzę, mogącą
w jakiś sposób ulżyć wszystkim, bądź tylko im samym.


> Bładzi (człowieczek) jak dziecko we mgle, a wystarczy tylko jakiś
> tajfun, jakieś zamieszanie, jakaś wyprzedaż w hipermarkecie,
> możliwość ukrycia twarzy (w RL i VL) i wychodzi z niego co najgorsze.
> Najgorsze w sensie właśnie jednego z tych 'pojęć absolutnych'.
> I to jest dla mnie prawdziwy fenomen.
> Wszyscy przecież jakieś szkoły kończyli, niektórzy nawet "wyższe",
> hłe hłe ;) a tu zwierz (nie obrażając zwierząt), jak się patrzy.
> To czego ich w tych domach i szkołach uczyli!?
> Bo przecież chyba aż tylu po pijanemu nie zrobiono?? ;)


No i tu również widać jak wół rolę uśrednionego stada / ławicy / roju.
W szkołach uczą tylko przetwarzania informacji - nie uczą na ogół
myślenia - w szczególności abstrakcyjnego. Uczą co dobre a co złe,
jak postępować a jak nie, którą gałkę w urządzeniu trzeba przekręcić,
aby wylatało z niego papu... i tak dalej. I mało które stworzenie
zastanawia się nad tym skąd bierze się woda. Dziecko (a i niejeden
dorosły) powie - "z kranu". Albo "prąd". Oczywiście .... "z gniazdka
w ścianie". Albo rzeczywistość - jasne - "z telewizora".


> A może właśnie na_uczono ich, że dobro i zło,
> to pojęcia względne...?
>
> Zauważ, że im wyższy poziom technologiczny, tym człowiek
> wydaje się być bardziej zwierzęcy. Jeszcze trochę i zeżre sam siebie?
> I nawet nie zauważy, bo nie wie co dla gatunku dobre?
> W taki razie byłby najgłupszym gatunkiem na ziemi...


I wygląda na to, ze w całej swej masie nie podejmie żadnych rozsądnych
decyzji - bo ich po prostu nie ma. "Decyzje" takie podejmą za niego inne
stworzenia - duże i małe. Konkurenci do stołu....

Ostatnio zaobserwowałem w mojej mieścinie całkowity brak kotów
w osiedlach. Jeszcze kilka lat temu łaziły sobie takie dachowce, jak
paniska, wyjadały co zbyteczne i słabe. Potem - na szczury i myszy
człowiek znalazł trucizny. Pozamykał przy tym szczelnie wszystkie
okienka i zakamarki uniemożliwiając schronienie się na zimę jakiemukolwiek
"obcemu zwierzęciu" (bo to, bo tamto...). Kotów dzisiaj NIE MA.
Jaskrawo widocznym skutkiem jest - o zgrozo - starzenie się populacji
gołębi!! Nigdy nie było takich widoków, a dzisiaj okazuje się, ze pełno
na ulicach szwęda się gołębich staruszków, ze zrujnowanymi piórkami,
ledwie żywych - żerujących po śmietnikach!! I tam konających
bezproduktywnie. Na proch.

A Niemców, cały cywilizowany zachód, znów zjadają myszy...
Cena naszego kota sprzedanego za granicę rośnie....
I zapewne znów jest na czym zarobić...


[Slawek]
> > Wyjaśnisz może przy okazji, co masz na myśli pisząc o "pojęciach
> > absolutnych"? Cóż to za cudaki? Gdzie je można znaleźć? Czego
> > one dotyczą albo z czym się wiążą?

> Wiążą się z tym, co czuje każde dziecko, które ma dobrych rodziców
> i nauczycieli. Spokój, zaufanie, ciepło, miłość, rozwój.


Tu i ja musiałbym chyba dać jakąś odpowiedź...
A więc z punktu widzenia człowieka, rodziny, dziecka - mamy to, co
możemy nazwać bezwzględnie dobrem. Jednak, gdy mimo oddania
temu dziecku przez szlachetną, mądrą, czułą, dobrą i kochającą rodzinę,
wszystkiego o czym tu mówisz, na skutek konfrontacji z odmiennym
otoczeniem dziecię wyrasta na ... ofiarę losu...??
.... no może nie będę zbyt brutalny...

W każdym razie - jakkolwiek by na to nie patrzeć - wszystko jest
względne. Jeśli zgodzimy się, że człowiek ma prawo zawłaszczać
planetę dla siebie, i tak popełni zbyt wiele błędów systemowych, by
spokojnie umożliwić działanie praw natury. Populacja zostanie zredukowana
prędzej czy później, przez dowolne czynniki zewnętrzne. I oby tylko
nie nastąpiło przy okazji całkowite zatrucie znanego człowiekowi
środowiska - bo po prostu nie przeżyje jako gatunek.
Z pewnością zaś przeżyją inne gatunki... Te mniej rozwinięte, mniej
wyspecjalizowane, a przez to bardziej elastyczne.

[All]
> > >> Czy przypisanie czemukolwiek na stałe atrybutu dobra, bądź zła,
> > >> jest czymś racjonalnym?
[Albert]
> > > zdecydowanie nie wiem.
> > > racjonalne to nie jest nawet dyskutowanie na tematy dobra i zła ;)
[Sławek]
> > O! Od tego trzeba było zacząć (i chyba na tym poprzestać...).

> Wujku Sławku! ;)
> Czy Ty znasz/masz w pobliżu jakieś małe dzieci? ;)
> Takie, jeszcze nie skażone "dorosłością", 3-4 latki?
> Może ich zapytaj?
> Jeden warunek - niczego im wcześniej nie sugeruj ;)

Dobra propozycja.
Przecież jesteśmy ludźmi.

All

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


36. Data: 2005-09-18 10:08:11

Temat: Re: Diabły i Anioły, czyli garść słów o demonologii stosowanej
Od: "... Xerxes" <a...@p...not.pl> szukaj wiadomości tego autora


"... z Gormenghast" w news:dgh7ti.3vs7mm1.1@gorm.h9628fa2a.invalid...
/.../


Pozwól, że Cię poprawię - widzę tu kilka błędów...
choć z pewnością jeszcze nie wszystkie.
No i nie wykluczam, że sama też jakiś popełnię.


> Dobre dla najmniejszego żuczka i największego drania jest to, co on
> dynamicznie uznaje nieświadomie bądź świadomie za korzyść. Inna
> sprawa, że podejmując decyzję walki o swoje dobro, czasem wiele
> ryzykuje.

Z punktu widzenia pojedynczego organizmu wygląda to na ryzyko, ale
ten punkt widzenia jest całkowicie subiektywny. Gdyby nie skupiać się
na świadomości osobniczej - ulokowanej umownie w mózgu organizmu,
śmiało można spojrzeć na "świadomość gatunku", ulokowaną w przekazie
genetycznym, a więc obejmującą o wiele więcej niż jedno życie. A zatem...
gdyby skupić się na bakterii, która rozkłada organizm żywiciela na strzępy
powodując jego śmierć i ... pozornie śmierć własną - ryzyko poszczególnych
organizmów (bakterii) przyjmuje postać faktu dokonanego - bakteria ginie.
Niemniej gatunek bakterii ma się całkiem dobrze, a nawet zdecydowanie
lepiej. I cóż znaczy dla gatunku bakterii "strata" całych pokoleń tych stworzeń.
Nic. Absolutnie nic. O ile tylko zostanie dokonany przekaz genetyczny i o ile
następne pokolenia znajdą w środowisku znane już sobie warunki do życia
i rozmnażania się.

> Tak więc, brak skutku śmiertelnego w świecie zwierzęcym (poza
> zdobyciem pożywienia) jest zdaje się skutkiem wizjonerskiego działania
> przekazu genetycznego - "nigdy nie wiadomo na jaki pokarm trzeba
> będzie się w przyszłości przestawić..."

To, co nazwałeś wizjonerskim działaniem przekazu genetycznego, nie jest
działaniem "świadomym" również na poziomie genów. To wyłącznie
przejaw jedynego "mechanizmu" rządzącego Wszystkim.... ale z tym
opisem wstrzymam się jeszcze czas jakiś - nie będę uprzedzać prekursora ;).



> A przeciwieństw coraz więcej.
> Ludzki humanitaryzm i rozwój medycyny skutkuje starzeniem się
> społeczeństw. Zasoby naturalne się wyczerpują. Atmosfera zatruwa
> spalinami. Żywność naszpikowana konserwantami truje wszystkich,
> osłabiając doskonalone przez miliony lat systemy immunologiczne....
>
> W ślad za tymi zmianami nie nadąża zbiorowa (uśredniona) inteligencja
> stada / ławicy / roju, a jedynie jednostki mogą się zadumać nad własną
> rolą w tym cyrku zdarzeń. I albo - tak jak mówisz - idą w zaparte
> kreując się na "autorytety" i ciągnąc za sobą tłumy, albo też tworzą to,
> co potrafią najlepiej - historie, wzory, procedury i wiedzę, mogącą
> w jakiś sposób ulżyć wszystkim, bądź tylko im samym.

Uzupełnię... "ulżyć wszystkim, bądź tylko im samym, starając się nie szkodzić
komukolwiek". A tak można, choć jest to związane z wieloma wyrzeczeniami.



> > Zauważ, że im wyższy poziom technologiczny, tym człowiek
> > wydaje się być bardziej zwierzęcy. Jeszcze trochę i zeżre sam siebie?
> > I nawet nie zauważy, bo nie wie co dla gatunku dobre?
> > W taki razie byłby najgłupszym gatunkiem na ziemi...

> I wygląda na to, ze w całej swej masie nie podejmie żadnych rozsądnych
> decyzji - bo ich po prostu nie ma. "Decyzje" takie podejmą za niego inne
> stworzenia - duże i małe. Konkurenci do stołu....

Tutaj też widzę nieścisłość. Moim zdaniem dokonałeś pewnego skrótu myślowego,
sugerując, że tak zwane "rozsądne decyzje" nie istnieją na poziomie człowieka,
a istnieją na poziomie innych bytów (wirusów, szczurów itp. stworzeń, które
mają szansę, jako gatunek, przeżyć dłużej od nas).
Uważam, że wszelkie "decyzje" poniżej człowieka, czyli praktycznie działania
samej Natury/Boga, są dyktowane jednym i jedynym prawem, nie mającym
nic wspólnego ze świadomością. Oczywiście świadome działania człowieka
tez są wynikiem działania Natury/Boga, jednak tu mamy do czynienia
z potęgowym wzrostem złożoności działań - które to właśnie teraz, w tak zwanym
trzecim tysiącleciu dają sygnalnie i dadzą katastrofalnie o sobie znać.


> Ostatnio zaobserwowałem w mojej mieścinie całkowity brak kotów

Hehe.... załóż schronisko, hodowlę... a zobaczysz jak miejskie mauupy
pogonią Cię za "zanieczyszczanie ich środowiska". Sterylnego, wypełnionego
chemicznymi konserwantami i ... trupami ptaków na ulicach, których nie ma
komu sprzątać.


/.../
> Przecież jesteśmy ludźmi.
>
> All


A cóż to znaczy drogi Allu?


pozdrawiam
Zenobia Gżegżółko Xerxes
z domu Chwost


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 3 . [ 4 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

medytacja
w Labolatorium Psychoedukacji prawie zabito człowieka
Dlaczego on nie kocha, a ona za nim szaleje
Czerwona kropka na kartce papieru...
Do amantów mojej twórczości.

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »