Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Hełm Persingera

Grupy

Szukaj w grupach

 

Hełm Persingera

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 129


« poprzedni wątek następny wątek »

51. Data: 2008-09-27 07:09:37

Temat: Re: Hełm Persingera
Od: "Sakujami" <s...@n...gmail.to> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "vonBraun" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:gbjfg4$r37$1@inews.gazeta.pl...
> Wydaje mi się, że pisałem tu o innych doznaniach i Twoja ocena jest
> słuszna - nie miałeś do czynienia z żadnym z nich. To co opisujesz
> to w większości doznania, które zdarzają się większości wierzących
> ludzi.

Ciekawe że prawdopodobnie mam jak większość ludzi odpowiednią cześć mózgu a
nie miałem paranormalnych doświadczeń obecności Kogoś lub łączności z
kosmosem. Ten fragment mózgu może być przez załe życie nieużywany chyba że
założy się specjalny hełm ;)
Ale nie ma się czym ekscytować z powodu pobudzenia tego fragmentu mózgu, w
końcu każdego z nas czeka realne Spotkanie, realne - i nie będzie
niepewności czy doznania były spowodowane działaniem Siły Wyższej czy tylko
błędnym działaniem mózgu.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


52. Data: 2008-09-27 09:43:27

Temat: Re: Hełm Persingera
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 26 Sep 2008 21:17:00 +0200, vonBraun napisał(a):

> Ikselka wrote:
>
> > Dnia Fri, 26 Sep 2008 20:10:51 +0200, vonBraun napisał(a):
> >
> >
> >
> >>To co przydarzyło się Twojemu ojcu polega na uszkodzeniu
> >>somatosensorycznej reprezentacji własnego ciała po stronie lewej,
> >>przy zachowaniu zdolności do percepcji bodźców lewostronnych
> >>(jeśli to ostatnie też jest uszkodzone pacjent nie ma dylematu
> >>"obcej nogi").
> >
> >
> > Wiem, na czym to polega. Ojciec też wiedział.
> Będę szczery, bardzo bym się zdziwił. We wszystkich przypadkach,
> które widziałem pacjent nie miał rzeczywistego wglądu w samą naturę
> zaburzenia a jego rodzina tym bardziej. Już to, że z powrotem
> przypisał lewą nogę do swojego ciała i wiedział że WTEDY była to też
> jego noga, to doprawdy duże osiągnięcie.

Po pierwsze był racjonalistą, po drugie był inteligentny i wykształcony, po
trzecie włączył natychmiast światło, po czwarte rodzina też była/jest
wykształcona i wszyscy razem do kupy wiedzą, że jeśli ktoś czuje swoją nogę
jako obce ciało, to znaczy, że ma zanik czucia w niej, czyli najpr. udar.
Wiele takich doświadczeń ma się, kiedy np, zdrętwieje jakas częśc ciałą -
ona nie odbiera bodźców dotykowych, natomiast sama jest nadal odbierana
przez sąsiednie/stykowe powierzchnie ciała. Brak sprzężenia zwrotnego w
odbiorze/odczuwaniu po prostu. Każdy (wykształcony choćby średnio) powinien
to wiedzieć.


> Od tego do zrozumienia
> natury tego co dzieje się w naszej percepcji [podczas ostrej fazy
> "unilateral neglect"/pomijania stronnego/zespołu lewostronnego
> zaniedbywania] bardzo daleka droga. /na szczęście często przechodzi
> samo/

Mówisz o udarze czy o ścierpnięciu? - nie znam tych terminów.

>
> > Trzeba być zdrowo rąbniętym, aby sobie próbowac w ogóle wyobrażać
> > bezpośredni kontakt z Bogiem (przez duże B - to może o innego mi
> > chodzi, niż Tobie...).
>
> Piszę "bogiem" bo "Bogiem a prawdą" NIE WIEM, z czym takie osoby
> nawiązują kontakt (a i shifta nie zawsze chce mi się naciskać ;-)).


OK, chciałam się tylko podroczyć, ale i domyślałam się, że chodzi Ci o
kategorię odczuć, a nie Boga :-)

>
> Jeśli jednak jesteś tu obiektywna zapewne zaraz przyznasz,[;-))] że
> doznania katolickich prorokow, świętych i mistyków którzy "poczuli
> obecność Boga" świadczą, że byli "zdrowo rąbnięci"? Do niektórych
> chyba "Bóg przemawiał w myślach", inni "rozmawiali z Bogiem"...

Jak sam zanaczyłeś, były to doznania mistyczne, a nie wywołane drażnieniem
sobie drutem mózgu w celu uzyskania poczucia siedzenia obok nich drugiej
osoby.
Doznania mistyczne nie polegały na poczuciu fizycznego kontaktu z Bogiem.
Długo byłoby o tym mówić, a i tak za mało, więc po co.


> Wydaje mi się, że szereg ludzi współcześnie upierało by się przy
> tym, że przeżyli zbliżone doświadczenia.

Sama bym się mogła upierać, że przyszła do mnie kiedyś Matka Boska we śnie,
kiedy byłam w 5 klasie... Był to sen tak realny, że do dziś pamiętam każdy
szczegół stroju, twarzy, zapach (odtwarzam go w pamięci, kiedy chcę, a nie
mogę znaleźć w rzeczywistości) i jej dotknięcie na mojej głowie (miałam
wtedy dziecięce problemy - chciałam chodzić na religię z innymi dziećmi,
bardzo chciałąm, a ogólnie mówiąc były przeciwwskazania do pokonania i
zrobiłam to, dzieckiem słabym będąc). A ponieważ jestem krytyczna pomimo
mojej specyficznej, choć wielkiej (chyba...) wiary, to nie poczuwam się do
"widzenia" :-) Może gdybym żyła w innych czasach...
Dziś - mogłabym to opowiedzieć komuś, kto się tymi sprawami zajmuje, ale
też nie mam ani śmiałości, ani przekonania, bo może zaczną wypytywać,
badać, a ja tego nie chcę, nie mam natury mistycznej ani nic z tych rzeczy;
traktuję to jako moje własne przeżycie, coś ciekawego w snach, doznaniach,
co sobie przechowuję wśród innych fajnych rzeczy w pamięci, póki żyję :-)

Ale z drugiej strony (jak by powiedział Tewie Mleczarz - tak, tak, DG, jak
ja nienawidzę Żydów :->>>)), czasem aż mi się samo pcha na myśl, że może to
nie do końca był sen, może to jednak coś miało oznaczać dla mnie. Bowiem
nieustannie doszukuję się innej poza tym przyczyny tego, że (po wielu
ciężkich chwilach w życiu, nie było lekko) jestem tak pogodną i szczęśliwą
osobą. Może to tylko moje nastawienie do życia jest tego źródłem, ale i
samo nastawienie do życia też skądś się bierze, nie?
To tyle, tytułem małej dywagacji na temat (moich) doznań mistycznych ;-)

>
> Nie wiem czy dobrze zrelacjonowałem tu charakter kontaktów z Bogiem
> z uwagi na niewystarczającą wiedzę, ale chyba jakoś tak to opisują.

Ja wiem chyba jeszcze mniej od Ciebie, ale sporo miałam przekonujących
doświadczeń. jednak nigdy nie miałam wrażenia kontaktu z NIM, ani czegoś
poodbnego. Mam szereg odczuć, jakby zdarzenia i ich następstwa układały się
korzystnie dla mnie, dokłądnie pod Czyjeś dyktando, choć wielokrotnie
warunki obiektywne wcale by na to nie wskazywały, a jednak... A
zrównocześnie przecież nie same mam radości w życiu, traumy było dość,
ciąży mi na sercu wiele smutnych przeżyć. Więc skąd u mnie ta pogoda? No
sam pomyśl.
Jednocześnie znam więcej osób podobnych, żeby nie było, że czuję się
wybrana, jak ta mała Subiroux od widzeń z Matką Boską w Lourdes...


--
"(...)Zewszad rozlegaly sie surowe upomnienia:Jestes niczym,zapomnij o
sobie,zyj innymi!Gdym moje Ja po raz czwarty napisal,poczulem sie jak
Anteusz ziemi dotykajacy!Grunt odnalazlem pod nogami.Utwierdzic sie w tym
Ja wbrew wszystkiemu,z maximum bezczelnosci.(...)"
Z Gombrowicza :-)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


53. Data: 2008-09-27 09:48:06

Temat: Re: Hełm Persingera
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Sat, 27 Sep 2008 01:30:01 +0200, trurl napisał(a):

> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:1rooa3s6ofj4.c207qyz6hi5n.dlg@40tude.net...
>
>> I dlatego nie ma sensu tworzenie sobie jakichkolwiek wyobrażeń. Tzn kto
>> jest szczery i chce być rzetelny w wierze, nie tworzy ich. Ja nie tworzę.
>> Ja czuję.
>
> Czujesz naturę istoty boskiej i to uprawnia cię to oskarżania innych
> czujących o dyletanctwo? Nie rzucę pierwszy kamieniem, ale to mi wygląda na
> grzech pychy.

Czy ja powiedziałam, że czuję naturę Boga?
Czuję, że jest, no dajże spokój, nie oskarżaj mnie o pychę.
Mnie wystarczy, że jest. Czuję Go, Go, Go, a nie Jego naturę. Czuję Go, bo
daje mi siebie odczuć.
--
"(...)Zewszad rozlegaly sie surowe upomnienia:Jestes niczym,zapomnij o
sobie,zyj innymi!Gdym moje Ja po raz czwarty napisal,poczulem sie jak
Anteusz ziemi dotykajacy!Grunt odnalazlem pod nogami.Utwierdzic sie w tym
Ja wbrew wszystkiemu,z maximum bezczelnosci.(...)"
Z Gombrowicza :-)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


54. Data: 2008-09-27 10:41:35

Temat: Re: Hełm Persingera
Od: "trurl" <t...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:5xsckgwfhhbn$.1a7g6h6rzxhzm.dlg@40tude.net...

>
> Czy ja powiedziałam, że czuję naturę Boga?
> Czuję, że jest, no dajże spokój, nie oskarżaj mnie o pychę.
> Mnie wystarczy, że jest. Czuję Go, Go, Go, a nie Jego naturę. Czuję Go, bo
> daje mi siebie odczuć.

Nigdy nie miałem takich doświadczeń i trudno mi to sobie wyobrazić. Czy jest
to coś w rodzaju odczucia bliskości innej osoby, czy może raczej
doświadczenioe obecności energii? Chyba, że to była metafora, w sensie, że
czujesz go przejawiającego sie w np. w innych ludziach wokół.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


55. Data: 2008-09-27 11:11:36

Temat: Re: Hełm Persingera
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Sat, 27 Sep 2008 12:41:35 +0200, trurl napisał(a):

> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:5xsckgwfhhbn$.1a7g6h6rzxhzm.dlg@40tude.net...
>
>>
>> Czy ja powiedziałam, że czuję naturę Boga?
>> Czuję, że jest, no dajże spokój, nie oskarżaj mnie o pychę.
>> Mnie wystarczy, że jest. Czuję Go, Go, Go, a nie Jego naturę. Czuję Go, bo
>> daje mi siebie odczuć.
>
> Nigdy nie miałem takich doświadczeń i trudno mi to sobie wyobrazić. Czy jest
> to coś w rodzaju odczucia bliskości innej osoby, czy może raczej
> doświadczenioe obecności energii? Chyba, że to była metafora, w sensie, że
> czujesz go przejawiającego sie w np. w innych ludziach wokół.

Mam świadomość, że jestem przez wielu tutaj traktowana jako niespełna
rozumu - ale nawet to budzi mój uśmiech, zero agresji, więc Ci powiem, a
co, niech się cieszą, niech mają swego cudaka na tym rynku ;-)

Mówiąc w jakim takim skrócie: nie myślę zbyt wiele o Bogu, nie zagłębiam
się, nie popadam w stany uniesień, nigdy mi się to nie zdarza, nawet na
mszy nie zawsze jestem w stanie uważać, bo czasem po prostu kaznodzieja nie
jest przygotowany na tyle, aby mnie zająć i zainteresować, a swoje
wymagania mam i tyle. Wtedy poświecam ten czas swojemu życiu - tzn
cieszeniu się z niego i dziękowaniu za nie, a nawet czasem niezupełnie
przyzwoitym myślom, kiedy siedzimy tak sobie z mężem w ławce ręka przy ręce
;-P
Więc nie jestem z tych, co to tłuką pacierze, ale z tych, co myślą i robią.
Mam wiele zwykłych zajęć, ale cały czas mam uczucie pewności, ze robię
prawie wszystko, jak trzeba. Prawie. Nie jestem walnieta, żeby myśleć, że
wszystko. I czuję, że dobro, które mnie w zyciu spotyka, jest czasem na
wyrost, po to, aby mnie zachęcić do dobrego życia w dalszym czasie.
Jestem nawet trochę niedowiarkiem, bo czasem jestem aż tak strasnzie
szcześliwa, że sobie zaraz myślę: a jeśli ON jest zły i szykuje mi to
wszystko, wpędza w zachwyt, aby potem jednym cięciem odebrać? Jednak żyję
już dośc długo i to się nie dzieje... więc co rusz wracam do tej spokojnej
pewności, że On jest dobry i wybacza mi cały czas jak dziecku te moje
podejrzenia. Bo wiesz, ja się po prostu bardzo staram, żeby mi wybaczył,
czyli... no żesz, żyję, a raczej jak powiedziałam, SZCZERZE staram się
żyć, jak Pan Bóg przykazał. Jasne, że czasem wychodzi z tego jedna wielka
plama, ale się staram naprawiać, co popsułam, i chyba nic nie pozostawiłam
bez naprawienia w życiu lub bez próby naprawienia - czasem naprawienie nie
zalezy ode mnie, jak ktoś inny nie chce... i to są właśnie te bolesne
sprawy, bo i takie są.

No i właśnie na tym polega ten mój kontakt. Widzisz, że jest raczej mało
bezpośredni, wszystko raczej odbywa się we mnie, ale wszystko, co mnie
spotyka, odbieram jako nagrode za to, co jest we mnie, więc coś w tym chyba
jest...


--
"(...)Zewszad rozlegaly sie surowe upomnienia:Jestes niczym,zapomnij o
sobie,zyj innymi!Gdym moje Ja po raz czwarty napisal,poczulem sie jak
Anteusz ziemi dotykajacy!Grunt odnalazlem pod nogami.Utwierdzic sie w tym
Ja wbrew wszystkiemu,z maximum bezczelnosci.(...)"
Z Gombrowicza :-)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


56. Data: 2008-09-27 11:48:12

Temat: Re: Hełm Persingera
Od: vonBraun <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka wrote:
> Dnia Fri, 26 Sep 2008 21:17:00 +0200, vonBraun napisał(a):
>
>
>>Ikselka wrote:
>>
>> > Dnia Fri, 26 Sep 2008 20:10:51 +0200, vonBraun napisał(a): > >
>> > >>To co przydarzyło się Twojemu ojcu polega na uszkodzeniu
>> >>somatosensorycznej reprezentacji własnego ciała po stronie
>> lewej, >>przy zachowaniu zdolności do percepcji bodźców
>> lewostronnych >>(jeśli to ostatnie też jest uszkodzone pacjent
>> nie ma dylematu >>"obcej nogi"). > > > Wiem, na czym to polega.
>> Ojciec też wiedział.

>>Będę szczery, bardzo bym się zdziwił. We wszystkich przypadkach,
>>które widziałem pacjent nie miał rzeczywistego wglądu w samą
>>naturę zaburzenia a jego rodzina tym bardziej. Już to, że z
>>powrotem przypisał lewą nogę do swojego ciała i wiedział że WTEDY
>>była to też jego noga, to doprawdy duże osiągnięcie.
>
>
> Po pierwsze był racjonalistą, po drugie był inteligentny i
> wykształcony, po trzecie włączył natychmiast światło, po czwarte
> rodzina też była/jest wykształcona i wszyscy razem do kupy wiedzą,
> że jeśli ktoś czuje swoją nogę jako obce ciało, to znaczy, że ma
> zanik czucia w niej, czyli najpr. udar. Wiele takich doświadczeń
> ma się, kiedy np, zdrętwieje jakas częśc ciałą - ona nie odbiera
> bodźców dotykowych, natomiast sama jest nadal odbierana przez
> sąsiednie/stykowe powierzchnie ciała. Brak sprzężenia zwrotnego w
> odbiorze/odczuwaniu po prostu. > Każdy (wykształcony choćby
> średnio) powinien to wiedzieć.
>
>
>
>>Od tego do zrozumienia natury tego co dzieje się w naszej
>>percepcji [podczas ostrej fazy "unilateral neglect"/pomijania
>>stronnego/zespołu lewostronnego zaniedbywania] bardzo daleka
>>droga. /na szczęście często przechodzi samo/
>
>
> Mówisz o udarze czy o ścierpnięciu? - nie znam tych terminów.

Zjawisko o którym mówimy ma kilka kolejnych podwójnych ...den? Dnów?
no jak im tam. Jest znacznie głębsze niż "utrata czucia", zaś
zrozumienie jego W CAŁEJ ZŁOŻONOŚCI może zmienić sposób widzenia
ludzkiej psychiki - słowo harcerza. Najogólniej - w okresie
największego nasilenia objawów może ZNIKNĄĆ AUTOMATYCZNA ZDOLNOŚĆ DO
ODTWORZENIA SOBIE Z PAMIĘCI TEGO ŻE LEWA STRONA ŚWIATA LUB CIAŁA
KIEDYKOLWIEK BYŁA.


>
>
>>> Trzeba być zdrowo rąbniętym, aby sobie próbowac w ogóle
>>> wyobrażać bezpośredni kontakt z Bogiem (przez duże B - to może o
>>> innego mi chodzi, niż Tobie...).
>>
>>Piszę "bogiem" bo "Bogiem a prawdą" NIE WIEM, z czym takie osoby
>>nawiązują kontakt (a i shifta nie zawsze chce mi się naciskać
>>;-)).
>
>
>
> OK, chciałam się tylko podroczyć, ale i domyślałam się, że chodzi
> Ci o kategorię odczuć, a nie Boga :-)
>
>
>>Jeśli jednak jesteś tu obiektywna zapewne zaraz przyznasz,[;-))] że
>>doznania katolickich prorokow, świętych i mistyków którzy "poczuli
>>obecność Boga" świadczą, że byli "zdrowo rąbnięci"? Do niektórych
>>chyba "Bóg przemawiał w myślach", inni "rozmawiali z Bogiem"...
>
>
> Jak sam zanaczyłeś, były to doznania mistyczne, a nie wywołane
> drażnieniem sobie drutem mózgu w celu uzyskania poczucia siedzenia
> obok nich drugiej osoby.


Czy uważasz że doznania mistyczne nie mają mózgowego podłoża - że
np. nie jesteśmy jak piszą "hard wired"/gotowi neuronalnie/ do
przetwarzania tego rodzaju informacji?

Skąd wiesz które doznania mistyczne są "DOBRE" a które "ZŁE"?

Problemów jest tu kilka:

Faktem jest, że drażnienie kory może wywoływać wrażenia - np. obrazy
ludzkich twarzy, liter czy innych obiektów, które realnie nie
istnieją. Nikt jednak nie zaprzecza, że są sytuacje w których
pobudzenie tych samych struktur następuje bez "drażnienia" mózgu - w
sytuacji w której w rzeczywistości te twarze, litery czy przedmioty
pojawią się przed nami. Co więcej w praktyce WIDZIAŁEM osoby które
wybiórczo utraciły zdolność rozpoznawania: ALBO twarzy ALBO liter
ALBO drobnych obiektów - co oznacza że w mózgu w trakcie życia
wytwarzają się struktury odpowiedzialne za każde z tych zadań i są
ODRĘBNE ANATOMICZNIE. Dyskusja może dotyczyć jedynie tego, czy
niektóre z nich - takie z którymi mamy do czynienia OD ZARANIA
DZIEJÓW (np. twarze) nie są częściowo gotowe już przed urodzeniem Z
WYRAŹNYM PRZEZNACZENIEM wykonywania tylko tej - zadanej funkcji
(problem czy jesteśmy "HARD WIRED" czy nie - nierozwiązywalny
nawiasem mówiąc dla niektórych struktur korowych a POTWIERDZONY dla
części struktur mózgowych).

Pojawia się więc pytanie - czy skoro metodą drażnienia "drutem",
albo poprzez drażnienie spowodowane "od wewnątrz" - napadem
epileptycznym, albo poprzez praktykę medytacyjną, albo poprzez LSD,
peyotl i inne halucynogeny możemy przeżyć zjawiska opisywane przez
mistyków, to czy NASZ MÓZG JEST GOTOWY DO ROZPOZNAWANIA JAKIEŚ
SZCZEGOLNEJ KLASY INFORMACJI, czy rozpoznawanie to w jakiś
sytuacjach nie jest patologią, ale reakcją na coś RZECZYWISTEGO, czy
też zawsze mamy do czynienia jedynie z czymś czemu możemy dolepić
etykietkę "psychozy", "wariata" i zamieść pod dywan dalej si,ę nie
zastanawiając nad tym.

Dla mnie jest ciekawe - po co mózgowi takie coś. Może chodzi o to
abyśmy czuli obecność "Wielkiego Ducha", bo to ewolucyjnie
przystosowawcze?

> Doznania mistyczne nie polegały na poczuciu fizycznego kontaktu z
> Bogiem. Długo byłoby o tym mówić, a i tak za mało, więc po co.
Tu jak sądzę "wykręcasz się" od sprzeczności którą sygnalizowałem.
ale nie robiłem tego ze złośliwości, czy chęci odebrania Ci jakiś
postaw na których Ci zależy.

>
>
>
>>Wydaje mi się, że szereg ludzi współcześnie upierało by się przy
>>tym, że przeżyli zbliżone doświadczenia.
>
>
> Sama bym się mogła upierać, że przyszła do mnie kiedyś Matka Boska
> we śnie, kiedy byłam w 5 klasie... Był to sen tak realny, że do
> dziś pamiętam każdy szczegół stroju, twarzy, zapach (odtwarzam go
> w pamięci, kiedy chcę, a nie mogę znaleźć w rzeczywistości) i jej
> dotknięcie na mojej głowie (miałam wtedy dziecięce problemy -
> chciałam chodzić na religię z innymi dziećmi, bardzo chciałąm, a
> ogólnie mówiąc były przeciwwskazania do pokonania i zrobiłam to,
> dzieckiem słabym będąc). A ponieważ jestem krytyczna pomimo mojej
> specyficznej, choć wielkiej (chyba...) wiary, to nie poczuwam się
> do "widzenia" :-) Może gdybym żyła w innych czasach...

> Dziś - mogłabym to opowiedzieć komuś, kto się tymi sprawami
> zajmuje, ale też nie mam ani śmiałości, ani przekonania, bo może
> zaczną wypytywać, badać, a ja tego nie chcę, nie mam natury
> mistycznej ani nic z tych rzeczy; traktuję to jako moje własne
> przeżycie, coś ciekawego w snach, doznaniach, co sobie przechowuję
> wśród innych fajnych rzeczy w pamięci, póki żyję :-)
>
> Ale z drugiej strony (jak by powiedział Tewie Mleczarz - tak, tak,
> DG, jak ja nienawidzę Żydów :->>>)), czasem aż mi się samo pcha na
> myśl, że może to nie do końca był sen, może to jednak coś miało
> oznaczać dla mnie. Bowiem nieustannie doszukuję się innej poza tym
> przyczyny tego, że (po wielu ciężkich chwilach w życiu, nie było
> lekko) jestem tak pogodną i szczęśliwą osobą. Może to tylko moje
> nastawienie do życia jest tego źródłem, ale i samo nastawienie do
> życia też skądś się bierze, nie? To tyle, tytułem małej dywagacji
> na temat (moich) doznań mistycznych ;-)
No to Cb musi ponownie rozważyć kwestię Twojej przynależności do
"starej rasy" ;-)
A na poważnie - poniżej wrzucam parę komentarzy na temat poczucia
szczęscia.

>
>
>>Nie wiem czy dobrze zrelacjonowałem tu charakter kontaktów z
>>Bogiem z uwagi na niewystarczającą wiedzę, ale chyba jakoś tak to
>>opisują.
>
>
> Ja wiem chyba jeszcze mniej od Ciebie, ale sporo miałam
> przekonujących doświadczeń. jednak nigdy nie miałam wrażenia
> kontaktu z NIM, ani czegoś poodbnego. Mam szereg odczuć, jakby
> zdarzenia i ich następstwa układały się korzystnie dla mnie,
> dokłądnie pod Czyjeś dyktando, choć wielokrotnie warunki
> obiektywne wcale by na to nie wskazywały, a jednak... A
> zrównocześnie przecież nie same mam radości w życiu, traumy było
> dość, ciąży mi na sercu wiele smutnych przeżyć. Więc skąd u mnie
> ta pogoda? No sam pomyśl.

To chyba zależy od poziomu dopaminy, serotoniny ...;-)))

Wystarczy parę drobnych uszkodzeń w genach i okazuje się, że przez
całe życie poziom ten jest nieprawidłowy, a człowiek nieszczęśliwy.
[ To uproszczenie - bo pewnie chodzi o jakieś grupy genów"
działające w interakcji ze środowiskiem.]

Zapewne mają też wpływ doświadczenia dziecięce - te same zdarzenia
możemy traktować jako nieszczęście, albo jako zadanie do wykonania -
zależy jak nas rodzice ustawią.

Inni po prostu biorą Prozac i są szczęśliwi ;-))

Da się więc to chyba wyjaśnić kumulacją w miarę prawidłowych genów+
korzystnego środowiska wychowawczego. Jeśli jednak masz potrzebę
podziękowania za to dowolnej sile niematerialnej, to po pierwsze -
ludzie wierzący są zwykle szczęśliwsi w sytuacjach trudnych, zaś
mnie do tego nic na zasadzie: "Co komu do jemu, co jemu do komu?":-)

Czapiński robiąc badania dotyczące "szczęścia Polaków" opisywał też
osoby bardzo niepodatne na "nieszczęście". Każdy też zna
przynajmniej kilka osób, które mimo wychowywania się w warunkach
dramatycznie odmiennych od naszych w tym Twoich (np, 2 wojny,
+utrata bliskich, + majątku\ itp.) są dla innych wzorem pogody
ducha. Ostatecznie autor zaczął podejrzewać jakieś genetyczne
predyspozycje. Jest też i odwrotność tych stanów - postać
dystymiczna depresji, gdzie mamy do czynienia z osobą bardzo szybko
tracącą satysfakcję i radość ze wszystkich przyjemnych doznań
życiowych - wyobraź sobie, że dobrze pamiętasz tylko negatywne
wydarzenia ze swojego życia - a tak w odniesieniu do pamięci działa
dystymia. Mąż Twój przestaje być wspaniały (bo zawsze się coś
znajdzie, a jak nie można sobie wyobrazić), dzieci są pełne wad,
życie pełne przeciwności, dom jakiś taki brzydki i gorszy od
sąsiadów.../wystarczy;-)/


> Jednocześnie znam więcej osób podobnych, żeby nie było, że czuję
> się wybrana, jak ta mała Subiroux od widzeń z Matką Boską w
> Lourdes...

Skromność Twoja jest uzasadniona. Do wielu kobiet przychodzi
wieczorem Matka Boska.

/Jak to w jednym dowcipie relacjonował mały Jasio: Słyszałem
wieczorem z pokoju mamy: "O Matko Boska! Taka jestem zmęczona po
całym dniu a ty jeszcze do mnie przychodzisz..."/

pozdrawiam
vonBraun

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


57. Data: 2008-09-27 11:54:37

Temat: Re: Hełm Persingera
Od: "Sakujami" <s...@n...gmail.to> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "vonBraun" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:gbl6hu$3vj$1@inews.gazeta.pl...
> Pojawia się więc pytanie - czy skoro metodą drażnienia "drutem",
> albo poprzez drażnienie spowodowane "od wewnątrz" - napadem
> epileptycznym, albo poprzez praktykę medytacyjną, albo poprzez LSD,
> peyotl i inne halucynogeny możemy przeżyć zjawiska opisywane przez
> mistyków, to czy NASZ MÓZG JEST GOTOWY DO ROZPOZNAWANIA JAKIEŚ

Ale po co być "w jakimś stanie" ? Modliwtwa jest słyszana równie dobrze gdy
jesteśmy w normalnym stanie.

> Dla mnie jest ciekawe - po co mózgowi takie coś. Może chodzi o to
> abyśmy czuli obecność "Wielkiego Ducha", bo to ewolucyjnie
> przystosowawcze?

Szaman który np. wspomagał się peyotlem i miał jakieś widzenia odnosił
finansowy i genetyczny zysk.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


58. Data: 2008-09-27 13:20:21

Temat: Re: Hełm Persingera
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Sat, 27 Sep 2008 13:48:12 +0200, vonBraun napisał(a):

> Czy uważasz że doznania mistyczne nie mają mózgowego podłoża - że
> np. nie jesteśmy jak piszą "hard wired"/gotowi neuronalnie/ do
> przetwarzania tego rodzaju informacji?


Tzn na pewno są to stany wynikające z wysokiego pobudzenia mózgu. Ale nie
śmiem nawet się domyślać, jaki jest charakter tego pobudzenia. Po prostu za
głupia jestem na to.

>
> Skąd wiesz które doznania mistyczne są "DOBRE" a które "ZŁE"?
>
> Problemów jest tu kilka:
>
> Faktem jest, że drażnienie kory może wywoływać wrażenia - np. obrazy
> ludzkich twarzy, liter czy innych obiektów, które realnie nie
> istnieją. Nikt jednak nie zaprzecza, że są sytuacje w których
> pobudzenie tych samych struktur następuje bez "drażnienia" mózgu - w
> sytuacji w której w rzeczywistości te twarze, litery czy przedmioty
> pojawią się przed nami. Co więcej w praktyce WIDZIAŁEM osoby które
> wybiórczo utraciły zdolność rozpoznawania: ALBO twarzy ALBO liter
> ALBO drobnych obiektów - co oznacza że w mózgu w trakcie życia
> wytwarzają się struktury odpowiedzialne za każde z tych zadań i są
> ODRĘBNE ANATOMICZNIE.

...jakbyś był trochę informatykiem (może jesteś?), tobyś zauważył analogię
do zapisu na dysku magnetycznym i niekoniecznie WYTWARZAJĄ SIĘ specjalne
struktury, lecz po prostu w mózgu przydzielane jest z dawna istniejące
fizyczne miejsce do zapisu tych zadań :-)
Kiedy uszkodzisz dane miejsce fizyczne na dysku (w mózgu), to tracisz tylko
tę część zapisanej tam informacji. Ciekawe jest to, że są programy, które
mogą uszkadzać tylko miejsca z danym typem danych... ale to dygresja, ważne
jest, że skoro ci ludzie tracą zdolność rozpoznawania określonej grupy
obrazów o tym samym charakterze (litery lub twarze lub kolory), to by
znaczyło, że dane tego samego typu zapisane są w mózgu w tym samym obszarze
fizycznym lub jesli w różnych, to mają ze sobą stałe połączenia i drogą
tych połączeń następuje uszkodzenie - czyli coś jakby program wirusowyy w
kompie... itd, nie chcę za daleko dywagować, bo jestem laikiem w zakresie
zasad działania mózgu.


> Dyskusja może dotyczyć jedynie tego, czy
> niektóre z nich - takie z którymi mamy do czynienia OD ZARANIA
> DZIEJÓW (np. twarze) nie są częściowo gotowe już przed urodzeniem Z
> WYRAŹNYM PRZEZNACZENIEM wykonywania tylko tej - zadanej funkcji
> (problem czy jesteśmy "HARD WIRED" czy nie - nierozwiązywalny
> nawiasem mówiąc dla niektórych struktur korowych a POTWIERDZONY dla
> części struktur mózgowych).
>
> Pojawia się więc pytanie - czy skoro metodą drażnienia "drutem",
> albo poprzez drażnienie spowodowane "od wewnątrz" - napadem
> epileptycznym, albo poprzez praktykę medytacyjną, albo poprzez LSD,
> peyotl i inne halucynogeny możemy przeżyć zjawiska opisywane przez
> mistyków, to czy NASZ MÓZG JEST GOTOWY DO ROZPOZNAWANIA JAKIEŚ
> SZCZEGOLNEJ KLASY INFORMACJI, czy rozpoznawanie to w jakiś
> sytuacjach nie jest patologią, ale reakcją na coś RZECZYWISTEGO, czy
> też zawsze mamy do czynienia jedynie z czymś czemu możemy dolepić
> etykietkę "psychozy", "wariata" i zamieść pod dywan dalej si,ę nie
> zastanawiając nad tym.
>
> Dla mnie jest ciekawe - po co mózgowi takie coś. Może chodzi o to
> abyśmy czuli obecność "Wielkiego Ducha", bo to ewolucyjnie
> przystosowawcze?

Chyba rozumiem, o co Ci chodzi.
Ale ja sobie to wyjaśniam, oczywiście, po swojemu: a co innego mamy czuć,
skoro to właśnie Wielki Duch dał nam tak rozwinięty mózg, aby siebie samego
w nim też umieścić? Bóg to siła naszego mózgu. Ale mamy swobode wyboru - bo
to nie agresor.

I zamiatam ten problem pod dywan, i nie zastanawiam się nad tym ;-PPP

>
> > (...)równocześnie przecież nie same mam radości w życiu, traumy było
> > dość, ciąży mi na sercu wiele smutnych przeżyć. Więc skąd u mnie
> > ta pogoda? No sam pomyśl.
>
> To chyba zależy od poziomu dopaminy, serotoniny ...;-)))


Nie jestem wesołkiem i reaguję na zdarzenia zupełnie adekwatnie. czasem
tylko złoszczę/wściekam się bardziej, niżby należało, bo mam charakterek po
mamie - taki choleryczny bardziej :-)

>
> Wystarczy parę drobnych uszkodzeń w genach i okazuje się, że przez
> całe życie poziom ten jest nieprawidłowy, a człowiek nieszczęśliwy.
> [ To uproszczenie - bo pewnie chodzi o jakieś grupy genów"
> działające w interakcji ze środowiskiem.]
>
> Zapewne mają też wpływ doświadczenia dziecięce - te same zdarzenia
> możemy traktować jako nieszczęście, albo jako zadanie do wykonania -
> zależy jak nas rodzice ustawią.
>
> Inni po prostu biorą Prozac i są szczęśliwi ;-))


Kiedyś brałam, co prawda tylko pół roku - ale nie dało się po nim być
szcześliwym pomimo trosk, no sorry. Przecież on nie pozbawia możliwości
realnej oceny zdarzeń i stanów.
Po prostu czułam się stabilniejsz emocjonalnie i tyle. Nie miałam wrażenia
lawinowego narastania żalu/strachu itp. Mogła dojść wtedy do głosu moja
trzeźwa ocena sytuacji i uważam, że głównie dlatego dzieki temu lekowi nie
popadałam już w stany depresyjne.

>
> Da się więc to chyba wyjaśnić kumulacją w miarę prawidłowych genów+
> korzystnego środowiska wychowawczego. Jeśli jednak masz potrzebę
> podziękowania za to dowolnej sile niematerialnej, to po pierwsze -
> ludzie wierzący są zwykle szczęśliwsi w sytuacjach trudnych, zaś
> mnie do tego nic na zasadzie: "Co komu do jemu, co jemu do komu?":-)

A jeśli Ci powiem, że tak nie było zawsze, lecz dopiero od momentu, w
którym jako dorosła osoba poczułam Jego obecność w moim "rejonie
psychicznym i moralnym?"

Moi rodzice byli, delikatnie mówiąc, niewierzący (tzn ojciec, a mama
niepraktykująca i w ogóle nie było tematu), więc to u mnie nie sprawa
wychowania. Geny mam pewnie normalne, ale one mi zbyt wiele
radości/optymizmu same z siebie nie zapewniły raczej - pamiętam siebie,
nawet z okresu przeddepresyjnego, jako osobę raczej mało pogodną, w tym
okresie zrobiłam też duuuużo złych rzeczy... które dziś budzą we mnie samej
zdziwienie, że to ja, ta saama osoba, mogłam być taka zupełnie inna. Mam
poczucie obcości, odrębności w stosunku do siebie z tamtych lat. Cieszę
się, że mam to poczucie, ale jednocześnie widzę ogrom przemian, jest to
naprawdę ogrom, przepaść. Czy wiele osób tak ma? - nie sądzę.

>
> Czapiński robiąc badania dotyczące "szczęścia Polaków" opisywał też
> osoby bardzo niepodatne na "nieszczęście". Każdy też zna
> przynajmniej kilka osób, które mimo wychowywania się w warunkach
> dramatycznie odmiennych od naszych w tym Twoich (np, 2 wojny,
> +utrata bliskich, + majątku\ itp.) są dla innych wzorem pogody
> ducha.

Też znam takich kilka osób. Są dla mnie źródłem wielkiej siły i spokoju.
Mam wręcz wrażenie, że w ich towarzystwie naładowuję akumulatory.


> Ostatecznie autor zaczął podejrzewać jakieś genetyczne
> predyspozycje.

Nie sądzę. Raczej mają to samo, co ja, tylko od dłuższego czasu, niż ja.
Podejrzewam, że sporo nowych osób przy mnie już zaczyna odczuwać ładowanie
akumulatorów (to się udziela) - nawet kilka osób mi to wprost powiedziało.
Stwierdzam fakt, nie chwale się.

> Jest też i odwrotność tych stanów - postać
> dystymiczna depresji, gdzie mamy do czynienia z osobą bardzo szybko
> tracącą satysfakcję i radość ze wszystkich przyjemnych doznań
> życiowych - wyobraź sobie, że dobrze pamiętasz tylko negatywne
> wydarzenia ze swojego życia - a tak w odniesieniu do pamięci działa
> dystymia.

Miałam to kiedyś - ale wtedy włąśnie byłąm w depresji. Swiat był czarny od
wspomnień, ludzie źli, a ja podła i brzydka, nawet kolorowych ubrań nie
lubiłam...

> Mąż Twój przestaje być wspaniały (bo zawsze się coś
> znajdzie, a jak nie można sobie wyobrazić), dzieci są pełne wad,
> życie pełne przeciwności, dom jakiś taki brzydki i gorszy od
> sąsiadów.../wystarczy;-)/


Było tak własnie. Byliśmy o krok od rozwodu nawet.
dziś widzę, co mogłam stracić. Cierpnę na samą myśl.

>
>
> > Jednocześnie znam więcej osób podobnych, żeby nie było, że czuję
> > się wybrana, jak ta mała Subiroux od widzeń z Matką Boską w
> > Lourdes...
>
> Skromność Twoja jest uzasadniona. Do wielu kobiet przychodzi
> wieczorem Matka Boska.
>
> /Jak to w jednym dowcipie relacjonował mały Jasio: Słyszałem
> wieczorem z pokoju mamy: "O Matko Boska! Taka jestem zmęczona po
> całym dniu a ty jeszcze do mnie przychodzisz..."/
>


Do mnie przyszła raz, i miałam wtedy tylko 12 lat :-)
Już nie przychodzi, zgredzie. Przyszła raz, a dobrze :-)

--
"(...)Zewszad rozlegaly sie surowe upomnienia:Jestes niczym,zapomnij o
sobie,zyj innymi!Gdym moje Ja po raz czwarty napisal,poczulem sie jak
Anteusz ziemi dotykajacy!Grunt odnalazlem pod nogami.Utwierdzic sie w tym
Ja wbrew wszystkiemu,z maximum bezczelnosci.(...)"
Z Gombrowicza :-)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


59. Data: 2008-09-27 13:22:06

Temat: Re: Hełm Persingera
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Sat, 27 Sep 2008 13:54:37 +0200, Sakujami napisał(a):

> Użytkownik "vonBraun" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:gbl6hu$3vj$1@inews.gazeta.pl...
>> Pojawia się więc pytanie - czy skoro metodą drażnienia "drutem",
>> albo poprzez drażnienie spowodowane "od wewnątrz" - napadem
>> epileptycznym, albo poprzez praktykę medytacyjną, albo poprzez LSD,
>> peyotl i inne halucynogeny możemy przeżyć zjawiska opisywane przez
>> mistyków, to czy NASZ MÓZG JEST GOTOWY DO ROZPOZNAWANIA JAKIEŚ
>
> Ale po co być "w jakimś stanie" ? Modliwtwa jest słyszana równie dobrze gdy
> jesteśmy w normalnym stanie.
>
>> Dla mnie jest ciekawe - po co mózgowi takie coś. Może chodzi o to
>> abyśmy czuli obecność "Wielkiego Ducha", bo to ewolucyjnie
>> przystosowawcze?
>
> Szaman który np. wspomagał się peyotlem i miał jakieś widzenia odnosił
> finansowy i genetyczny zysk.

Tzn zarabiał kasę i miał możliwość zapłodnienia większej liczby kobiet?
O ty draniu ;-PPP
--
"(...)Zewszad rozlegaly sie surowe upomnienia:Jestes niczym,zapomnij o
sobie,zyj innymi!Gdym moje Ja po raz czwarty napisal,poczulem sie jak
Anteusz ziemi dotykajacy!Grunt odnalazlem pod nogami.Utwierdzic sie w tym
Ja wbrew wszystkiemu,z maximum bezczelnosci.(...)"
Z Gombrowicza :-)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


60. Data: 2008-09-27 14:36:04

Temat: Re: Hełm Persingera
Od: adamoxx1 <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka pisze:
> ...jakbyś był trochę informatykiem (może jesteś?), tobyś zauważył analogię
> do zapisu na dysku magnetycznym i niekoniecznie WYTWARZAJĄ SIĘ specjalne
> struktury, lecz po prostu w mózgu przydzielane jest z dawna istniejące
> fizyczne miejsce do zapisu tych zadań :-)
> Kiedy uszkodzisz dane miejsce fizyczne na dysku (w mózgu), to tracisz tylko
> tę część zapisanej tam informacji. Ciekawe jest to, że są programy, które
> mogą uszkadzać tylko miejsca z danym typem danych... ale to dygresja, ważne
> jest, że skoro ci ludzie tracą zdolność rozpoznawania określonej grupy
> obrazów o tym samym charakterze (litery lub twarze lub kolory),

Malo tego, sa przypadki że człowiek nie jest zdolny do rozpoznania
twarzy, ale potrafi rozpoznawac wszystkie przedmioty ktore nie są twarzami.
I odwrotnie, sa tacy ktorzy rewelacyjnie rozpoznają twarze, ale tracą
zdolnosc rozpoznawania przedmiotów.
I jeszcze dalej.. okazuje sie że można nie rozpoznawać jedynie owoców, a
rozpoznawac wszelkie inne przedmioty. I można tak mnożyc te przyklady.
Ciekawym schorzeniem jest anosognozja. Po udarze prawopólkulowym, kiedy
pojawia sie lewostronny paraliż, pacjent jest przekonany że jest w pełni
zdrów. Nie zauważa swojego upośledzenia.
Kiedy zostaje poproszony o dotknięcie prawą reką [zdrową] swojego lewego
ramienia - robi to bez zarzutu. Natomiast kiedy jest poproszony o
dotknięcie lewą [chorą] reką swojego prawego ramienia... prawą reką
chwyta lewą ręke i przyciąga ją do prawego ramienia.
Uważa że jest zdrowy, a jednak COŚ w nim WIE, że powinien zachować się w
taki pokrętny sposob, zeby osiagnac efekt.

Im więcej wie się o mózgu - tym bardziej zadziwia... Jest taki
"nieintuicyjny"

--
//-\\ || )) //-\\ ][\/][
a...@p...onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 5 . [ 6 ] . 7 ... 13


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

PILNE !!!
banda durniów
Fajny image
Re: Obiektywizm - chyba line too long
Dlaczego SJ wierza w takie bzdury?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »