| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-12-26 16:27:29
Temat: Re: Ich dwoje + kolegaenni pisze w news:6aff.0000009f.3e0b2c08@newsgate.onet.pl
> Również przyjaźń wystawiona na próbę.
A czymże byłaby przyjaźń czy miłość nie wystawiana na próby? Skąd
wiedzielibyśmy się, że są, czym są?
Daga
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-12-26 16:34:36
Temat: Re: Ich dwoje + kolegaEdyta pisze w news:auf9tl$5l5$1@absinth.dialog.net.pl
> Oczywi?cie, ze nic się nie stało - ale w Twoim przypadku - czy każdy
> potrafi tak się zachować, nie ulec pokusie ?
Przecież na tym polega związek, żeby nie ulegać pokusom. :-) W
partnerze chcę mieć oparcie w najtrudniejszych chwilach, nie mogę
drżeć, że mnie zdradzi albo opuści, jak tylko mi zniknie na hwilę
z oczu.. To działa w obie strony.
Daga
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-26 16:39:14
Temat: Re[2]: Ich dwoje + kolegaczesc,
Thursday, December 26, 2002, 5:27:29 PM, Daga wrote:
D> A czymże byłaby przyjaźń czy miłość nie wystawiana na próby? Skąd
D> wiedzielibyśmy się, że są, czym są?
hm, coz to za przyjaciel/partner co to na proby wystawia?
goska
***************r-e-k-l-a-m-a**************
Masz dość płacenia prowizji bankowi ?
mBank - załóż konto
http://epieniadze.onet.pl/mbank
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-26 16:49:53
Temat: Re: Ich dwoje + kolegameavox pisze w news:1274589819.20021226173536@poczta.onet.pl
> hm, coz to za przyjaciel/partner co to na proby wystawia?
Na próby wystawia życie, nie przyjaciel czy partner. Wyjazd z
kolegą dla mnie nie jest żadną próbą, bo nie istnieje
niebezpieczeństwo, że coś z tym kolegą zmajstruję.
Daga
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-26 16:56:38
Temat: Re: Ich dwoje + kolega
"Daga" on jest dorosły i ma prawo do
> swojego życia, ja też.
Stop.
Naczym, wlasciwie, polega wasz zwiazek? Nie ma "mojego zycia" kiedy sie
zyje we dwoje, sila nazewnictwa, w koncu ma to byz zycie wspolne, wasze. Jak
bedziecie miei dzieci, to tez kazde z was upominac sie bedzie o zycie
"swoje"?
Nie, Daga, wspolne zycie, to przede wszystkim swiadomosc,ze "ja" zamieniamy
na "my".
Ilez to zwiazkow rozbilo sie, pozostawiajac nieszczesliwe dzieci, wlasie
dlatego,ze nie rozumialy tej prostej zasady.
Tu nie chodzi o jakies poswiecanie sie, ale o radosc z tej wspolnoty, ktorej
juz na zadne "swoje zycie" zamienic sie, po prostu nie chce a "swoje"zycie
dopasowuje sie do drugiego 'swojego zycia" tak aby z kazdym dniem
rozbudowywac wspolnote.
> Nie posądzam go, dyskusja nam się tylko uogólniła. :-)
> Wszystko zależy, co ta dziewczyna będzie tam robiła z tym
> chłopakiem. Jeśli to, co robiłaby z przyjaciółką, to nie widzę w
> tym nic złego. Ale o tym nie przekona się, dopóki jej na to nie
> pozwoli.
>A w ogóle dla mnie podstawą jest komunikacja, rozmowa.
Mocno przereklamowany towar,choc naturalnie: potrzebny i pozyteczny:) To
przekonanie, o ktorym mowisz, akurat wcale nie z rozmow wynika, nie na
rozmowach sie je buduje, ale na doswiadczeniach.
Zwroc jednak uwage,ze - pomijajac wszystko inne - ty na wyjazd ukochanego
sie zgodzilas i nie widzisz w tym ( nieslusznie, ale to inny temat) nic
stressujacego. Dubber sytuacje przyjmuje jako dyskomfort. Sadze, ze
czlowiekowi kochanemu bez problemu - w tej tutaj sprawie - mozna ustapic bez
poczucia krzywdy.
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-26 17:09:43
Temat: Re[2]: Ich dwoje + kolegaczesc,
Thursday, December 26, 2002, 5:49:53 PM, Daga wrote:
D> Na próby wystawia życie, nie przyjaciel czy partner.
zycie? tak samo z siebie?
obawiam sie, ze w wiekszosci przypadkow to czlowiek
sam przylazi nad przepasc.
D> Wyjazd z kolegą dla mnie nie jest żadną próbą,
D> bo nie istnieje niebezpieczeństwo, że coś z tym kolegą
D> zmajstruję.
wedlug Ciebie nie jest to wodzenie na pokuszenie?;)
trzeba uwazac coby odwaga w brawure sie nie przerodzila..
goska
***************r-e-k-l-a-m-a**************
Masz dość płacenia prowizji bankowi ?
mBank - załóż konto
http://epieniadze.onet.pl/mbank
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-26 17:20:03
Temat: Re: Ich dwoje + kolega
"Daga" <z...@N...onet.pl> wrote in message
news:20021226170257.06E7.ZIRAEL@NOSPAMpoczta.onet.pl
...
> Pyzol pisze w news:QvFO9.27706$na.424899@news2.calgary.shaw.ca
>
> > Potrzeby, mowisz? Hmmmm....Czy w takiej sytuacji wiec - wylaczanie kogos
z
> > grona przyjaciol jaki "zaspokajacego potrzeby" jest aby na pewno pelnym
> > zwiazkiem? Czy na tym tez zwiazek polega?
>
> Nie rozumiem. Wytłumacz. :-) Kogo mam wyłączać i dlaczego?
> Skoro kocham mojego mężczyznę, to seks z innym byłby wyłącznie
> zaspokojeniem potrzeb.
Wczesniej napisalas inaczej:
"Po prostu
swoje potrzeby realizuję z moim facetem,"
A skoro te zaspokajam z moim facetem,
No i znowu wracamy do tego. Mnie dziwnie brzmi pisanie o milosci i seksie
jako zaspokajaniu potrzeb - a zwlaszcza "swoich".
Nie wiem, nigdy nie byłam w sytuacji, żebym
> chciała to zrobić z innym facetem, nawet jeśli mi się podobał.
> Za to moja koleżanka bardzo chciała, ale nie zrobiła tego - z
> lojalności wobec swojego narzeczonego. To zawsze kwestia wyboru,
> tylko dzieci nie umieją odraczać gratyfikacji..
I bardzo wielu, z pozoru doroslych, tymi dziecmi jest .
>
> > Daga, wszystko ma swoje granice. Moim zdaniem,jesli zyczenie drugiej
strony
> > nie jest z gatunku cokolwiek dziwacznych, to ja je spelniam, nawet jesli
> > niezbyt mi sie to podoba
>
> Oczywiście, że tak! Ale mój facet nigdy by mnie nie poprosił,
> żebym np. nie jechała gdzieś z kolegą. Podzieliłby się ze mną
> tylko swoimi obawami i to ode mnie by zależało, jak na nie
> zareaguję. Myślę, że gdyby miał obawy i je zwerbalizował, nie
> pojechałabym.
To jest twoj fact.
Facet, ktory tutaj pisze, takie obiekcje ma, a ty na niego skaczesz. Ja
natomiast, uwazam,ze po pierwsze jego obiekcje sa uzasadnione ( praktyka
tysiecy ludzi), po drugie czlowiek kochajacy nie robi takiej przykrosci
drugiemu. Wymaganie nie jest, w koncu, nieludzkie:)
> Natomiast gdyby mi powiedział kategorycznie "zabraniam ci jechać",
> to powiedziałabym mu papa i pojechała.
Dubber NIE przedstawil tak sprawy, pyta o opinie - znaczy, ze sam sie waha
jak ma to ocenic, co zrobic.
> Wiesz, to zależy, co nazwiemy intymnym spotkaniem. I jego
> definicja musi być wypadkową definicji obydwojga partnerów. Po
> prostu wystarczy ustalić, gdzie są granice. My je ustaliliśmy
I okay. Dubber widzi sprawe nieco inaczej. I ja uwazam,ze jego obiekcje sa
uzsadnione, zas watplwosci powinny byc przez jego dziewczyne zrozumiane i
uszanowane.
> redefiniujemy wg potrzeb - nie ma z tym problemu.
WHAAAT!!!!!
Jak ty sobie wyobrazasz stalosc zwiazku przy zasadzie "redefiniowania granic
wg potrzeb"??? Daga, no co ty - dziecko jestes?
> Dla kochającego człowieka nie byłoby też trudno zrozumieć i
> zaufać..
Powiedz to tysiacom tym, co zaufali, ba, powiedz tym tutaj, ktorzy sie z
takimi sprawami zwracaja na liscie. Jest tu nieco takich. Kiedy sie
odzywaja, zaraz padaja pytania, ze moze cos z nimi jest nie tak, skoro
zostali zdradzeni. Wiesz pewnie, jak ja na to reaguje:)
Czlowiek nie stwarza sytuacji, w ktorych moze dojsc do tzw. pokusy; tylko b.
pyszny czlowiek to robi - i najczesciej, sam siebie zaskakuje. A potem
nastepuje zmudny, rzadko kiedy owocny proces odzyskiwania zaufania. Po co to
komu i do czego potrzebne - nie wiem, ale tysiace ludzi uwiklalo sie w takie
sytuacje.
Czy zawsze? Nie. Ale bardzo czesto, zbyt czesto, aby nie zastanowic sie.
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-26 17:20:22
Temat: Re: Ich dwoje + kolegaPyzol pisze w news:axGO9.171156$Qr.4211410@news3.calgary.shaw.ca
> Naczym, wlasciwie, polega wasz zwiazek? Nie ma "mojego zycia" kiedy sie
> zyje we dwoje
Ależ oczywiście, że jest! Nie wyobrażam sobie, że ma istnieć
tylko my, my, my... 24h na dobę z ukochanym? Nawet najbardziej
ukochani muszą od siebie odpocząć. To, że się związałam, nie
oznacza, że mam obowiązek zrezygnować z mojego życia. Wspólne
życie jest kompromisem. Jego świat i mój świat muszą się zazębiać
i nie wyobrażam sobie, że tak nie będzie, ale też nie wyobrażam
sobie, że te światy mają się _pokrywać_! To byłaby patologia,
obluszczanie!
O dzieci się nie martw, nie będziemy ich mieć. Nie z wyboru.
> Nie, Daga, wspolne zycie, to przede wszystkim swiadomosc,ze "ja" zamieniamy
> na "my".
Nie. Ja nie traci tożsamości. Ani moje ja, ani jego. Byłam już w
związku, w którym on uważał, że istnieje tylko My, więc
kontrolował na każdym kroku, pętał, obluszczał - kto to wytrzyma?
Ja nie... Muszę mieć oddech. Muszę mieć soś swojego. Muszę móc
się odizolować na chwilę. I to _ja_ się izoluję. Nie my. Nie
jesteśmy bliźniętami syjamskimi. On ma swoją pracę i ona jest
jego. Ja mam swoją. Pewnie, że drzwi są stale otwarte i w każdej
chwili ja mogę wejść do jego świata, a on do mojego. A na co
dzień jesteśmy w tym wspónym, NASZYM. Ale w tym wszystkim nie
można straciś swojej tożsamości. MUSI być miejsce na My, i na Ja
- a to ile go jest, zależy od obojga. Ma być tyle, żeby obojgu
było jak najlepiej. Żeby było lepiej razem niż osobno, bo inaczej
związek nie miałby sensu.
Ale nigdy, przenigdy nie zniosłabym stłamszenia i zduszenia mnie
samej. Miłość nie tłamsi.
> Tu nie chodzi o jakies poswiecanie sie,
Moja matka się poświęciła i wszystkich teraz o to wini. Nie
jestem męczenncą, uważam, że nie wolno się poświęcać. Jeśli robi
się coś dla związku, dla wspólnoty, to to musi wynikać z potrzeby
i przynosić radość, o której piszesz, a nie być 'poświęceniem'.
> Mocno przereklamowany towar,choc naturalnie: potrzebny i pozyteczny:) To
> przekonanie, o ktorym mowisz, akurat wcale nie z rozmow wynika, nie na
> rozmowach sie je buduje, ale na doswiadczeniach.
A jeśli ich jeszcze nie ma? Poza tym doświadczenie doświadczeniu
nierówne. każda sytuacja, pozornie podobna do poprzedniej, może
już być odbierana inaczej. A partner musi wiedzieć, jak ją
odbieram, a nie domyślać się, albo 'strzelać', ze pewnie tak, jak
poprzednią. :-)
> Zwroc jednak uwage,ze - pomijajac wszystko inne - ty na wyjazd ukochanego
> sie zgodzilas i nie widzisz w tym ( nieslusznie, ale to inny temat) nic
> stressujacego.
Czemu niesłusznie? To nasza sytuacja i robimy, co jest słuszne
_dla nas_, a dla nas słuszny jest jego wyjazd. Wiemy to z
doświadczenia. :P
> Dubber sytuacje przyjmuje jako dyskomfort. Sadze, ze
> czlowiekowi kochanemu bez problemu - w tej tutaj sprawie - mozna ustapic bez
> poczucia krzywdy.
O to trzeba zapytać tę dziewczynę. Jeśli nie zrezygnuje wiedząc,
że dla niego to dyskomfort, trzeba się zastanowić, dlaczego. Na
przekór? A może tego chce, tego potrzebuje? Nie wiem...
Należy się też zastanowić, gdzie są granice odczuwania
dyskomfortu. Moja matka odczuwa dyskomfort za każdym razem, kiedy
z domu wychodzę i straszy zawałem serca - czy to znaczy, że mam
się zamknąć w 4 ścianach, bo jej źle? Albo może mam ją zabrać ze
sobą, kiedy wyjeżdżam z moim facetem? Ten dyskomfort to głównie
jej problem - to ona powinna go rozwiązać, nie ja. Pewnie, może
poprosić, żebym jej w tym pomogła, żebym z nią poszła do
psychologa, pogadała - zgodzę się przecież. Ale musi sama tego
chcieć. Podobnie uważam jest z Dubberem. Jeśli to dla niego
problem, to czemu nie poprosi dziewczyny, żeby pomogła mu go
rozwiązać? Zabranianie wyjazdu tylko zaognia sytuację i wywołuje
reakcję obronną - czyli pojedzie choćby na przekór. Nie ma
doświadczenia, to chyba pierwsza taka sytuacja, tak? Więc bez
pogadania od serca się nie obejdzie. Skoro są razem, to obawy
Dubbera są ich wspólnym problemem - powinni go rozwiązać, a nie
skupiać się na tej jednej sytuacji i przekomarzać, które z nich
ma rację. A co jeśli one będą się powtarzać? Jeśli we dwoje nie
mogą się dogadać, to może potrzebują mediatora?
Daga
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-26 17:22:55
Temat: Re: Ich dwoje + kolegameavox pisze w news:636416431.20021226180602@poczta.onet.pl
> obawiam sie, ze w wiekszosci przypadkow to czlowiek
> sam przylazi nad przepasc.
Zdarza się. Zależy, co jest tą przepaścią. :-)
> wedlug Ciebie nie jest to wodzenie na pokuszenie?;)
Pewnie, że nie.
> trzeba uwazac coby odwaga w brawure sie nie przerodzila..
Tchórze nie bywają brawurowe (to o mnie :)). A nie jest potrzebna
odwaga, kiedy nie przełamuje się lęku i nie ryzykuje. :-)
Daga
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-12-26 17:28:48
Temat: Re: Ich dwoje + kolega
"Daga"
Intymne sytuacje same się
> nie tworzą. Jeśli oni ich nie stworzą na tej dzałce, to do
> niczego nie dojdzie.
Dziekuje.
Jakie masz gwarancje,ze tak sie nie stanie?
Mozesz je dac dubberowi?
Pamietaj,ze na szali lezy nie byle co - cudze uczucia, perspektywa wspolnego
zycia, chec wspolnego budowania. Ze nie wspomne juz o szacunku dla samego
siebie w wypadku, gdyby "cos sie stalo". Powiedziec potem "Coz, nie wyszlo"-
oczywiscie, nic innego nie pozostanie.
Pamietasz Bruna?
Bruno - jestes tam gdzie? Odezwij sie i napisz co u ciebie!
Kaska
P.S. Czy ta twoja kolezanka, co to miala ochote i powstrzymala sie ze
wzgledu na lojalnosc wobecu kochanego, wejdzie jeszcze raz w sytuacje,gdzie
ta tzw. pokusa moze sie powtorzyc? Spytaj ja i napisz co powiedziala.
Jestem ciekawa.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |