| « poprzedni wątek | następny wątek » |
221. Data: 2010-05-08 21:09:48
Temat: Re: Ile kosztuje bilet wstępu na Wawel?Ikselka pisze:
> Tak to wygląda - typ skojarzeń mówi tutaj wiele. Bo to jest tak, że panie
> uważające siebie za wyemancypowane czują się w obowiązku manifestować tylko
> i wyłącznie przykre skojarzenia z fartuszkiem, zlewem itp akcesoriami
> kuchennymi, natomiast kobiety spełnione w domu, w seksie, w związku z
> mężczyzną nie mają takich skojarzeń wcale a wcale. Ciekawe, nie? Może ta
> niby-emancypacja bierze się właśnie z "nielubienia" lub "niemania" seksu -
> a kończy na manifestowanym nielubieniu kuchni, fartuszka, zlewu... ;-PPP
Tak się składa, że niektóre prace domowe bardzo lubię i jakoś przed nimi
się nie wystrzegam. Jako że mój mąż pracuje zawodowo znacznie więcej ode
mnie, to większością prac domowych ja się zajmuję i jest to dla mnie
zupełnie naturalne.
Skojarzenie z fartuszkiem było czysto językowe (cholera, znów się może
źle skojarzyć ;) ) i bynajmniej nie przykre, a poza tym o dużej sile
oddziaływania jak widać, ponieważ już drugi raz na psp burza z jego
powodu. ;)
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
222. Data: 2010-05-08 21:22:48
Temat: Re: Ile kosztuje bilet wstępu na Wawel?medea pisze:
> Piotr pisze:
>
>> Wzbraniam się?
>> Wydawało mi się, że wręcz promuję tutaj normalność?
>
> Nie wiem, czy to normalność. IMO promujesz wystrzeganie się słowa
> miłość, żeby broń Boże nie brać na siebie zbyt dużej odpowiedzialności
> za to "magiczne" słowo. To taka otwarta furtka dla Twoich słabostek,
> racjonalizacja. Swoją zdradę wolisz usprawiedliwić tym, że przecież
> nie obiecywałeś wierności, ani nawet nie deklarowałeś miłości, niż
> przyznać się do własnego błędu, czy słabości (nawet przed samym sobą).
> NB racjonalizowałeś nawet tym, że przecież ten romans doprowadził do
> poprawy w małżeństwie Twojej kochanki, czyli wychodzi na to, że
> niejako zrobiłeś nawet dobry uczynek. Aż tak się boisz uszczerbku na
> własnym ego! To wręcz niesamowite! Samą miłość natomiast idealizujesz
> do granic absurdu po to, żeby ostatecznie uznać ją za bzdurę i włożyć
> między bajki, niż przyjąć, że to stan, w którym jest też miejsce na
> chwile zwątpienia, niepewności, smutku - celowo wyodrębniasz te
> momenty z opowieści innych (vide: urodziny Paulinki i obrażony mąż,
> czy moja domniemana samotność), żeby zdeprecjonować całokształt ich
> związków na korzyść swojego - wygodnego, komfortowego i wypracowanego.
> Ja to widzę jednak jako wytłumaczenie i furtkę dla swoich słabości,
> pobłażanie sobie, a co za tym idzie głębiej: strach przed naruszeniem
> samooceny, które wiązałoby się z uszczerbkiem na Twoim ego. Chyba nikt
> w dzieciństwie nie pobłażał Ci za bardzo i nie okazywał bezwarunkowej
> miłości. ;)
>
>> Być może jakieś zakłócenia są po stronie odbiorcy ;-)
>
> Tego nigdy nie da się wykluczyć.
>
> Ewa
No wiesz, zwątpienie to zwątpienie, a miłość to miłość.
Dla mnie właśnie to jest taki chwilowy stan nieco utopijny,
w którym traci się zdolność oceny partnera i weryfikacji
relacji z nim - czyli rozsądek.
Nazywając miłością całokształt składający się na związek,
a więc także chwile zwątpienia, niepewności, smutku
popełniasz po prostu błąd rzeczowy.
Jeśli natomiast by założyć, że błędu tego nie popełniasz,
to moje chwile zwątpienia i ich konsekwencje
także przecież mieszczą się zgodnie z Twoją definicją
w zakresie miłości do mojej partnerki ;-)
Poza tym masz rację, pracuję nad jakością swojego życia
i swoją samoocenę opieram na efektach tej pracy.
No bo na czym mam ją opierać?
Na Twoich słowach, choć się wcale nie znamy?
Piotrek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
223. Data: 2010-05-08 21:55:58
Temat: Re: Ile kosztuje bilet wstępu na Wawel?Piotr pisze:
> No wiesz, zwątpienie to zwątpienie, a miłość to miłość.
> Dla mnie właśnie to jest taki chwilowy stan nieco utopijny,
> w którym traci się zdolność oceny partnera i weryfikacji
> relacji z nim - czyli rozsądek.
Powyżej piszesz o zakochaniu, zauroczeniu.
> Nazywając miłością całokształt składający się na związek,
> a więc także chwile zwątpienia, niepewności, smutku
> popełniasz po prostu błąd rzeczowy.
Nie zgadzam się z tym. Człowiek jest osobą dynamiczną - w ciągu życia
się zmienia pod wieloma względami - nie możemy przyjąć, że będzie wciąż
odczuwał to samo, tak samo odbierał swojego partnera, a pomijam już
zupełnie zwyczajne wahania nastrojów, które towarzyszą nam codziennie
(nawet Tobie he he). I dlatego uważam, że miłość to jest też "akt woli",
nie tylko czysta emocja, która w Twoim rozumieniu jest niemal
fizjologiczna. ;)
Jak sądzisz - mam trochę racji? ;)
> Jeśli natomiast by założyć, że błędu tego nie popełniasz,
> to moje chwile zwątpienia i ich konsekwencje
> także przecież mieszczą się zgodnie z Twoją definicją
> w zakresie miłości do mojej partnerki ;-)
Oczywiście tak sądzę, że się mieszczą. Jest tylko kwestia podejścia do
tych zwątpień - czy je zracjonalizujesz tak, żeby siebie ochronić, czy
weźmiesz je po męsku na klatę i poniesiesz bolesne konsekwencje, czyli
chociażby powiesz sobie: zachowałem się jak zwyczajny sk... i nad tym
jeszcze muszę popracować.
> Poza tym masz rację, pracuję nad jakością swojego życia
> i swoją samoocenę opieram na efektach tej pracy.
> No bo na czym mam ją opierać?
> Na Twoich słowach, choć się wcale nie znamy?
Na moich słowach??? A gdzieś to niby sugerowałam?
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
224. Data: 2010-05-08 22:09:22
Temat: Re: Ile kosztuje bilet wstępu na Wawel?Paulinka pisze:
> Zresztą
> trochę mi czasu zajęło, żeby Ciebie poznać :)
No i nie jest powiedziane, że ten proces się już zakończył. ;)
PS: odpowiadam dopiero teraz, bo miałam wrażenie, że żegnasz się na
tydzień, ale widzę, że jednak ciągnie wilka do lasu. ;)
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
225. Data: 2010-05-08 22:11:15
Temat: Re: Ile kosztuje bilet wstępu na Wawel?medea pisze:
> Piotr pisze:
>
>> No wiesz, zwątpienie to zwątpienie, a miłość to miłość.
>> Dla mnie właśnie to jest taki chwilowy stan nieco utopijny,
>> w którym traci się zdolność oceny partnera i weryfikacji
>> relacji z nim - czyli rozsądek.
>
> Powyżej piszesz o zakochaniu, zauroczeniu.
No dobra, a jak jest w Twojej miłości po zakochaniu i zauroczeniu?
Jak racjonalizujesz swój szacunek, akceptację i miłość do męża
kiedy nie spełnił Twoich oczekiwań, albo sam ma za duże,
lub Ciebie zranił czymś czy zdenerwował?
>> Nazywając miłością całokształt składający się na związek,
>> a więc także chwile zwątpienia, niepewności, smutku
>> popełniasz po prostu błąd rzeczowy.
>
> Nie zgadzam się z tym. Człowiek jest osobą dynamiczną - w ciągu życia
> się zmienia pod wieloma względami - nie możemy przyjąć, że będzie
> wciąż odczuwał to samo, tak samo odbierał swojego partnera, a pomijam
> już zupełnie zwyczajne wahania nastrojów, które towarzyszą nam
> codziennie (nawet Tobie he he). I dlatego uważam, że miłość to jest
> też "akt woli", nie tylko czysta emocja, która w Twoim rozumieniu jest
> niemal fizjologiczna. ;)
> Jak sądzisz - mam trochę racji? ;)
No sam nie wiem.
A czym się różni Twoja interpretacja/racjonalizacja miłości od mojej?
Twoja pozwala Ci uważać, że kochasz, a moja mi uniknąć tej infantylności
i egzaltacji,
czy jeszcze są jakieś różnice?
Ponieważ odbiór u partnerów mamy chyba porównywalny?
>> Jeśli natomiast by założyć, że błędu tego nie popełniasz,
>> to moje chwile zwątpienia i ich konsekwencje
>> także przecież mieszczą się zgodnie z Twoją definicją
>> w zakresie miłości do mojej partnerki ;-)
>
> Oczywiście tak sądzę, że się mieszczą. Jest tylko kwestia podejścia do
> tych zwątpień - czy je zracjonalizujesz tak, żeby siebie ochronić, czy
> weźmiesz je po męsku na klatę i poniesiesz bolesne konsekwencje, czyli
> chociażby powiesz sobie: zachowałem się jak zwyczajny sk... i nad tym
> jeszcze muszę popracować.
Jak już pisałem, zachowałem się stosownie do wymogów moralności
narzuconej przez społeczeństwo, w którym żyjemy.
To, że ktoś sobie poradzi z czymś pomimo ograniczeń i barier,
może świadczyć po prostu o jego zaradności i uczciwości
w respektowaniu własnych celów.
Aby to zrozumieć, musiałbyś chyba przesunąć swój paradygmat
choć nie wiem, czy po coś Ci to jest potrzebne.
>> Poza tym masz rację, pracuję nad jakością swojego życia
>> i swoją samoocenę opieram na efektach tej pracy.
>> No bo na czym mam ją opierać?
>> Na Twoich słowach, choć się wcale nie znamy?
>
> Na moich słowach??? A gdzieś to niby sugerowałam?
>
> Ewa
Sugerowałaś, że używam racjonalizacji do ochrony swojej samooceny,
no to na czym ją wg Ciebie opieram?
Piotrek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
226. Data: 2010-05-08 22:17:17
Temat: Re: Ile kosztuje bilet wstępu na Wawel?medea pisze:
> Paulinka pisze:
>> Zresztą trochę mi czasu zajęło, żeby Ciebie poznać :)
>
> No i nie jest powiedziane, że ten proces się już zakończył. ;)
No tak nie dodałam trochę :)
> PS: odpowiadam dopiero teraz, bo miałam wrażenie, że żegnasz się na
> tydzień, ale widzę, że jednak ciągnie wilka do lasu. ;)
Ano ciągnie.
Przedawkowałam dzisiaj świeże powietrze i ruch ;)
Idę spać.
--
Paulinka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
227. Data: 2010-05-08 22:36:49
Temat: Re: Ile kosztuje bilet wstępu na Wawel?Piotr pisze:
> No dobra, a jak jest w Twojej miłości po zakochaniu i zauroczeniu?
> Jak racjonalizujesz swój szacunek, akceptację i miłość do męża
> kiedy nie spełnił Twoich oczekiwań, albo sam ma za duże,
> lub Ciebie zranił czymś czy zdenerwował?
Serio pytasz, czy szukasz szpili?
Ja od pewnego czasu staram się patrzeć na mojego męża żtp. holistycznie.
Jego osobowość jest zbiorem cech, które występują równocześnie i
chyba nierozerwalnie. Bardzo prawdopodobne, że pozytywne cechy nie
mogłyby wystąpić bez niektórych cech odbieranych przeze mnie jako
negatywne. Im bardziej w niego wnikam, tym bardziej go rozumiem i
doceniam. Jeśli natomiast coś mi przeszkadza tak, że nie jestem w stanie
tego zaakceptować, to staram się jakoś wpłynąć na jego zachowanie. Jeśli
coś mnie zdenerwuje, to zastanawiam się, dlaczego - czy może przyczyna
nie tkwi we mnie. Czasami oczywiście mnie ponosi i się wściekam, ale
staram się przede wszystkim mówić o tym, co mnie boli.
> No sam nie wiem.
> A czym się różni Twoja interpretacja/racjonalizacja miłości od mojej?
Być może niczym poza postanowieniem i wzięciem za to odpowiedzialności.
> Twoja pozwala Ci uważać, że kochasz, a moja mi uniknąć tej infantylności
> i egzaltacji,
No i może jeszcze tym, że dla mnie to nie brzmi infantylnie.
> Jak już pisałem, zachowałem się stosownie do wymogów moralności
> narzuconej przez społeczeństwo, w którym żyjemy.
"Wymogi społecznej moralności" dopuszczają zdradę?
> To, że ktoś sobie poradzi z czymś pomimo ograniczeń i barier,
> może świadczyć po prostu o jego zaradności i uczciwości
> w respektowaniu własnych celów.
Kolejna racjonalizacja. Chyba to widzisz, na ile sposobów potrafisz się
już wybielić?
> Aby to zrozumieć, musiałbyś chyba przesunąć swój paradygmat
> choć nie wiem, czy po coś Ci to jest potrzebne.
Też nie wiem.
> Sugerowałaś, że używam racjonalizacji do ochrony swojej samooceny,
> no to na czym ją wg Ciebie opieram?
Zakładam, że racjonalizujesz także - a nawet głównie - przed samym sobą.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
228. Data: 2010-05-08 22:40:16
Temat: Re: Ile kosztuje bilet wstępu na Wawel?Paulinka pisze:
> Ano ciągnie.
> Przedawkowałam dzisiaj świeże powietrze i ruch ;)
A ja przedawkowałam castoramę. ;)
> Idę spać.
To dobranocka!
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
229. Data: 2010-05-08 22:48:59
Temat: Re: Ile kosztuje bilet wstępu na Wawel?medea pisze:
> Piotr pisze:
>
>> No dobra, a jak jest w Twojej miłości po zakochaniu i zauroczeniu?
>> Jak racjonalizujesz swój szacunek, akceptację i miłość do męża
>> kiedy nie spełnił Twoich oczekiwań, albo sam ma za duże,
>> lub Ciebie zranił czymś czy zdenerwował?
>
> Serio pytasz, czy szukasz szpili?
>
> Ja od pewnego czasu staram się patrzeć na mojego męża żtp.
> holistycznie. Jego osobowość jest zbiorem cech, które występują
> równocześnie i chyba nierozerwalnie. Bardzo prawdopodobne, że
> pozytywne cechy nie mogłyby wystąpić bez niektórych cech odbieranych
> przeze mnie jako negatywne. Im bardziej w niego wnikam, tym bardziej
> go rozumiem i doceniam. Jeśli natomiast coś mi przeszkadza tak, że nie
> jestem w stanie tego zaakceptować, to staram się jakoś wpłynąć na jego
> zachowanie. Jeśli coś mnie zdenerwuje, to zastanawiam się, dlaczego -
> czy może przyczyna nie tkwi we mnie. Czasami oczywiście mnie ponosi i
> się wściekam, ale staram się przede wszystkim mówić o tym, co mnie boli.
No i proszę, jaka piękna racjonalizacja.
Wspólne mamy to, że ja też staram się wpłynąć na jej zachowanie.
Natomiast co do reszty, to ja staram się w konfliktowych sytuacjach
spojrzeć poprzez jej intencje.
Jeśli są w porządku to ustąpię, ale jeśli nie, no to nie.
>> No sam nie wiem.
>> A czym się różni Twoja interpretacja/racjonalizacja miłości od mojej?
>
> Być może niczym poza postanowieniem i wzięciem za to odpowiedzialności.
Wzięciem odpowiedzialności za miłość?
To już nie jest u Ciebie nawet warunkowa, tylko obowiązkiem?
>> Twoja pozwala Ci uważać, że kochasz, a moja mi uniknąć tej
>> infantylności i egzaltacji,
>
> No i może jeszcze tym, że dla mnie to nie brzmi infantylnie.
Ale w moim środowisku brzmi, wiec nie gadam głupot
jak nie trzeba.
>
>> Jak już pisałem, zachowałem się stosownie do wymogów moralności
>> narzuconej przez społeczeństwo, w którym żyjemy.
>
> "Wymogi społecznej moralności" dopuszczają zdradę?
Nie, raczej ją definiują, tak jak Ty i robią ze mnie zdrajcę.
>> Sugerowałaś, że używam racjonalizacji do ochrony swojej samooceny,
>> no to na czym ją wg Ciebie opieram?
>
> Zakładam, że racjonalizujesz także - a nawet głównie - przed samym sobą.
>
> Ewa
Racjonalizuję, żeby ochronić swoją samoocenę, ale przecież z czegoś
ona musi się składać?
Więc pytam, w świetle Twojej teorii - z czego ona się składa?
Piotrek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
230. Data: 2010-05-08 23:00:47
Temat: Re: Ile kosztuje bilet wstępu na Wawel?Piotr pisze:
> Wspólne mamy to, że ja też staram się wpłynąć na jej zachowanie.
Tak, ale jak Ty to opisujesz, to wygląda mi na to, że chcesz zmienić JĄ
a nie jej zachowanie. Taka subtelna różnica.
> Natomiast co do reszty, to ja staram się w konfliktowych sytuacjach
> spojrzeć poprzez jej intencje.
> Jeśli są w porządku to ustąpię, ale jeśli nie, no to nie.
Co to znaczy, że intencje są w porządku? Ja raczej patrzę na przyczyny
niż intencje.
> Wzięciem odpowiedzialności za miłość?
Najogólniej rzecz biorąc - za swoje zachowanie względem drugiej osoby.
>> No i może jeszcze tym, że dla mnie to nie brzmi infantylnie.
>
> Ale w moim środowisku brzmi, wiec nie gadam głupot
> jak nie trzeba.
To co tutaj robisz? Wracaj do swojego środowiska, tam będziesz się z
pewnością czuł lepiej.
> Nie, raczej ją definiują, tak jak Ty i robią ze mnie zdrajcę.
Przedefiniuj i załóż swoją enklawę. Ciekawe w jakim tempie się rozrośnie
i jak długo przetrwa.
> Racjonalizuję, żeby ochronić swoją samoocenę, ale przecież z czegoś
> ona musi się składać?
> Więc pytam, w świetle Twojej teorii - z czego ona się składa?
Z czego się składa Twoja samoocena? Dżizas! to może daj mi trochę więcej
na to czasu, idę spać. ;)
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |