Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 172


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2008-04-30 08:14:25

Temat: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Wydaje mi się, że nieco spłycacie znaczenie miłości własnej.
Miłość własna, ta dobrze pojmowana, to zespół nastawień konstruktywnych
(nie bierne podziwianie i pozwalanie sobie na wszystko) względem własnej
osoby (nie tylko ciała). Czyli oczywiście, jak pisał Michał, szacunek dla
samego siebie też, ale i pozytywny emocjonalny i fizyczny (tak tak!)
stosunek do siebie, który wynika z uznawania właściwych zasad i wzorców,
które uznajemy, że spełniliśmy, lub przynajmniej są one naszym celem i
chcemy w tym kierunku siebie zmieniać.

Wydaje mi się, że clue pojęcia MIŁOŚĆ WŁASNA jest AKCEPTACJA AKCEPTACJI
SIEBIE :-)
Powszechnym nastawieniem do ludzi akceptujących akceptację siebie jest
NIEAKCEPTACJA otoczenia.
Wręcz odnosze wrażenie, że ludzie generalnie SIEBIE SAMYCH nie akceptują,
więc spotkanie z takim indywiduum jak ja powoduje złe nastawienie, w
najlepszym razie reakcje typu "podnoszę lupę i podziwiam" :-)

Nie dam się zmienić nikomu. Ja ciężko pracuję na swoją akceptację. Czyjaś
niemożność nie jest w stanie mnie zniechęcić, przeciwnie - to ja będę
takiemu człowiekowi tym mocniej pokazywać wzorzec, dla jego własnego dobra:
może wreszcie zrozumie, że można, po prostu i zwyczajnie można i TRZEBA
siebie zakceptować, podziwiać, kochać. Kiedy się to osiągnie (a łatwo nie
jest), wtedy "okaz" taki jak ja przestanie dziwić :-)

Co mi daje moja postawa?
Nie przyjemność z patrzenia w lustro - tak mogą pomyśleć zawistnie tylko
osoby nie akceptujące siebie ;-P

Dzięki patrzeniu w lustro widzę, jak się zmieniam - mam świadomość
ulotności.
Poza lustrem widzę pięknych (jak ja ;-P) ludzi, którzy też się starzeją,
zmieniają, brzydną - a mimo to ich kocham, jak siebie :-)

Jak z tym jest u Was?

--
XL wiosenna :-)

Mój serwer to news.gazeta.pl (bez przekierowań przez inne), email
i...@g...pl., podany także w nagłówku.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2008-04-30 08:54:41

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: Panslavista <p...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 30 Kwi, 10:14, Ikselka <i...@g...pl> wrote:

Najlepszym przykładem milosci własnej jest kolejna ciąża - podobno
jest...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2008-04-30 09:12:19

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Wed, 30 Apr 2008 01:54:41 -0700 (PDT), Panslavista napisał(a):

> On 30 Kwi, 10:14, Ikselka <i...@g...pl> wrote:
>
> Najlepszym przykładem milosci własnej jest kolejna ciąża - podobno
> jest...

5 lat temu miałam okazję zakochać się w sobie aż tak... ale teraz już muszę
(z rozsądku) poprzestać na innych, a też dobrych sposobach... i jakoś mi
się udaje nie tracić wiary ani miłości pomimo złych przeżyć.
--
XL wiosenna :-)

Mój serwer to news.gazeta.pl (bez przekierowań przez inne), email
i...@g...pl., podany także w nagłówku.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2008-04-30 09:38:48

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> szukaj wiadomości tego autora

Wiesz co Xlko, mam (ulotne) wrażenie, że coraz lepiej jest z tą samo- i
cudzo-akceptacją. Tzn. ludzie jakby coraz bardziej wyluzowani, pogodzeni ze
sobą i ze światem.
Jeśli to prawda, a nie szczęśliwie przypadkowy rozkład, byłoby super.

W sumie takie jednostki spięte i z aurą strachu i braku samoakceptacji
dookoła siebie zdarzają się coraz rzadziej. I budzą zdziwienie - we mnie
przynajmniej. I w sumie to jakoś mi ich żal. Ale może dojrzeją? (Albo mieli
paskudny dzień w tyrze, czy prywatnie i dlatego tacy pozwijani?)

A im bardziej człowiek siebie lubi/kocha tym bardziej potrafi lubić i kochać
innych. To chyba oczywiste. Ze wszystkimi ich niedoskonałościami. Twierdzę
wręcz, że te niedoskonałości robią z nas ludzi.

M.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2008-04-30 09:53:11

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Wed, 30 Apr 2008 11:38:48 +0200, Vilar napisał(a):

> Wiesz co Xlko, mam (ulotne) wrażenie, że coraz lepiej jest z tą samo- i
> cudzo-akceptacją. Tzn. ludzie jakby coraz bardziej wyluzowani, pogodzeni ze
> sobą i ze światem.
> Jeśli to prawda, a nie szczęśliwie przypadkowy rozkład, byłoby super.

Chciałabym. Jednak póki moje (hie hie, legendarne już tutaj)
samouwielbienie będzie odbierane jako narcyzm, no to słabe to wrażenie...

> W sumie takie jednostki spięte i z aurą strachu i braku samoakceptacji
> dookoła siebie zdarzają się coraz rzadziej. I budzą zdziwienie - we mnie
> przynajmniej. I w sumie to jakoś mi ich żal. Ale może dojrzeją? (Albo mieli
> paskudny dzień w tyrze, czy prywatnie i dlatego tacy pozwijani?)

Chyba to nie polega na dojrzeniu, ale na zmianie punktu widzenia. Do tego
potrzeba smiałej decyzji, wbrew pozorom, tylko decyzji. Trudnej - paradoks
- bo dotyczącej siebie.

> A im bardziej człowiek siebie lubi/kocha tym bardziej potrafi lubić i kochać
> innych. To chyba oczywiste. Ze wszystkimi ich niedoskonałościami. Twierdzę
> wręcz, że te niedoskonałości robią z nas ludzi.

Czyli nie tylko ja jestem zafascynowana głębokim sensem zdania "Kochaj
bliźniego swego jak siebie samego".
Od razu mi lepiej :-)

PS. A miłośnicy złej królowej z bajki o królewnie Śnieżce niech wreszcie
swoim włąsnym okiem zobaczą się pięknymi, zamiast niepewnie pytać lustro o
opinię...

--
XL wiosenna :-)

Mój serwer to news.gazeta.pl (bez przekierowań przez inne), email
i...@g...pl., podany także w nagłówku.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2008-04-30 10:04:22

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Czyli nie tylko ja jestem zafascynowana głębokim sensem zdania "Kochaj
> bliźniego swego jak siebie samego".

O tak, bo ten kijek ma bardzo wiele końców.

Ze po pierwsze trzeba siebie kochać (cóż za udręka :-) ).
Ze innych trzeba kochać (no nie do pomyślenia)
I że trzeba ich kochać tak, jak siebie, i nie więcej (to do potencjalnych
męczenników chętnych do poświęcania się komuś kosztem siebie - mam dla was
dobrą wiadomość: Czasami można. Czasami!)

itd... M.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2008-04-30 10:20:04

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: Fragile <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 30 Kwi, 12:04, "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> wrote:
> I że trzeba ich kochać tak, jak siebie, i nie więcej (to do potencjalnych
> męczenników chętnych do poświęcania się komuś kosztem siebie - mam dla was
> dobrą wiadomość: Czasami można. Czasami!)
>
Uff, dzieki dobra kobieto ;)

--
Pozdrawiam,
Fra

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2008-04-30 10:26:08

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: Fragile <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

On 30 Kwi, 11:53, Ikselka <i...@g...pl> wrote:
> Dnia Wed, 30 Apr 2008 11:38:48 +0200, Vilar napisał(a):
>
> > A im bardziej człowiek siebie lubi/kocha tym bardziej potrafi lubić i kochać
> > innych. To chyba oczywiste. Ze wszystkimi ich niedoskonałościami. Twierdzę
> > wręcz, że te niedoskonałości robią z nas ludzi.
>
> Czyli nie tylko ja jestem zafascynowana głębokim sensem zdania "Kochaj
> bliźniego swego jak siebie samego".
> Od razu mi lepiej :-)
>
Nie tylko Ty :) Z Twoja wypowiedzia rozpoczynajaca ten watek zgadzam
sie calkowicie. Moze bym cos dodala jeszcze, ale za chwile przychodzi
fryzjer, i nie bardzo mam czas :)
Ja juz wypowiedzialam sie dosc szroko w tym temacie w watku 'siostry'
"Urodzilam chama" (bodajze taki byl tytul).
Kochanie siebie jest warunkiem i podstawa, na ktorej mozna budowac
milosc do innych. _Dobra_ milosc :)

--
Pozdrawiam,
Fra

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2008-04-30 10:47:23

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Wed, 30 Apr 2008 12:04:22 +0200, Vilar napisał(a):

>> Czyli nie tylko ja jestem zafascynowana głębokim sensem zdania "Kochaj
>> bliźniego swego jak siebie samego".
>
> O tak, bo ten kijek ma bardzo wiele końców.
>
> Ze po pierwsze trzeba siebie kochać (cóż za udręka :-) ).
> Ze innych trzeba kochać (no nie do pomyślenia)
> I że trzeba ich kochać tak, jak siebie, i nie więcej

Powiedziałaś rzecz NAJWAŻNIEJSZĄ w tym wszystkim.
Dlatego należy kochać siebie JAK NAJWIĘCEJ, tym więcej kocha się ludzi :-)

> - mam dla was
> dobrą wiadomość: Czasami można. Czasami!)

Jasne, że można. Nawet kiedy to poświęcenie dla innych spotyka się z ich
niewdzięcznością. Wtedy dopiero trzeba mieć szczególnie dużo miłości dla
siebie, aby sobie z taką niewdzięcznością poradzić.


--
XL wiosenna :-)

Mój serwer to news.gazeta.pl (bez przekierowań przez inne), email
i...@g...pl., podany także w nagłówku.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2008-04-30 13:45:22

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: "michal" <6...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka wrote:
> Wydaje mi się, że nieco spłycacie znaczenie miłości własnej.
> Miłość własna, ta dobrze pojmowana, to zespół nastawień
> konstruktywnych (nie bierne podziwianie i pozwalanie sobie na
> wszystko) względem własnej osoby (nie tylko ciała). Czyli oczywiście,
> jak pisał Michał, szacunek dla samego siebie też, ale i pozytywny
> emocjonalny i fizyczny (tak tak!) stosunek do siebie, który wynika z
> uznawania właściwych zasad i wzorców, które uznajemy, że spełniliśmy,
> lub przynajmniej są one naszym celem i chcemy w tym kierunku siebie
> zmieniać.

Stosując niewłaciwe wzorce i zasady wcale nie musimy zmieniać pozytywnego
stosunku do siebie. Projekcja i racjonalizacja nam w tym skutecznie pomogą.

> Wydaje mi się, że clue pojęcia MIŁOŚĆ WŁASNA jest AKCEPTACJA
> AKCEPTACJI SIEBIE :-)

Akceptacja akceptacji siebie, jest podobna do miłości do miłości własnej. :)

> Powszechnym nastawieniem do ludzi akceptujących akceptację siebie jest
> NIEAKCEPTACJA otoczenia.
> Wręcz odnosze wrażenie, że ludzie generalnie SIEBIE SAMYCH nie
> akceptują, więc spotkanie z takim indywiduum jak ja powoduje złe
> nastawienie, w najlepszym razie reakcje typu "podnoszę lupę i
> podziwiam" :-)

> Nie dam się zmienić nikomu. Ja ciężko pracuję na swoją akceptację.
> Czyjaś niemożność nie jest w stanie mnie zniechęcić, przeciwnie - to
> ja będę takiemu człowiekowi tym mocniej pokazywać wzorzec, dla jego
> własnego dobra: może wreszcie zrozumie, że można, po prostu i
> zwyczajnie można i TRZEBA siebie zakceptować, podziwiać, kochać.
> Kiedy się to osiągnie (a łatwo nie jest), wtedy "okaz" taki jak ja
> przestanie dziwić :-)

A do czego taka postawa może doprowadzić? Bo jeśli to prawda, że Twoje
samouwielbienie (miłość do miłości własnej - to dobre określenie, podoba mi
się) powoduje brak akceptacji otoczenia - to wygląda na to, że jak już
wszyscy znajomi Ciebie poznają od tej strony, będziesz w końcu osamotniona.
Ale jeżeli dalej będziesz się zastanawiać nad tym, dlaczego tak jest i
dojdziesz kiedyś do wniosku, że może to wcale nie dlatego, że otoczenie jest
zawistne i nie akceptujące siebie - to jakieś światełko w tunelu być może
zaświeci... :)

> Co mi daje moja postawa?
> Nie przyjemność z patrzenia w lustro - tak mogą pomyśleć zawistnie
> tylko osoby nie akceptujące siebie ;-P

> Dzięki patrzeniu w lustro widzę, jak się zmieniam - mam świadomość
> ulotności.

Rzetelną kontrolę zmian zwykło się nazywać weryfikacją. Konfrontowaniem
podejmowanych decyzji z przyjętymi zasadami. Przy weryfikacji swoich
poczynań zalecałbym ostrą krytykę zamiast zachwytu za wszelką cenę..

> Poza lustrem widzę pięknych (jak ja ;-P) ludzi, którzy też się
> starzeją, zmieniają, brzydną - a mimo to ich kocham, jak siebie :-)

To są Ci sami, co Ciebie nie akceptują?

> Jak z tym jest u Was?

Raczej odwrotnie. U mnie.

--
pozdrawiam
michał


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 10 ... 18


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Potwory newcasta
To fakt.
A może jakieś spotkanko? - maj'2008
współczesne dzieci
Rzeczy, o których nie chcecie widzieć

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »