Strona główna Grupy pl.misc.dieta List drugi DŁUUUGAŚNEEEEE!!!!!!!

Grupy

Szukaj w grupach

 

List drugi DŁUUUGAŚNEEEEE!!!!!!!

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-03-16 18:46:17

Temat: List drugi DŁUUUGAŚNEEEEE!!!!!!!
Od: "Piotr" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Hridaja nr 50
50WODOLECZNICTWO A TERAPIA MOCZEM

Zajmując się kulturą duchową Wschodu, a w szczególności jogą, sufi,
ezoterycznym
chrześcijaństwem, także ajurwedą - naturalną indyjską medycyną, z mieszanymi
uczuciami śledzę wszelkie brednie jakie zdarza się publikować na temat,
jogicznej rzekomo, terapii moczem. Jako jogin i nauczyciel jogi, muszę rzec,
że
z jogą nic wspomniana urynoterapia wspólnego na pewno nie ma.

Woda Pana Śiwy (Śhiva) to wcale nie szczochy, jak pragną rzekomi
"terapeuci"
od uryny, a jedynie najzwyklejsza woda źródlana poświęcona i pobłogosławiona
w
czasie uroczystego nabożeństwa zwanego abhiśekapudźą. Jest to starożytny
wedyjski ryt polewania czystą wodą lińgamu - kamiennego słupa, będącego
znakiem
stwórczej mocy i potęgi natury zwanej też Śakti. Żywa Woda poświęcona
rytuałem,
w którym m. in. odmawiane lub śpiewane są służące temu modlitwy (mantramy),
zwana jest Śiwambu lub Śiwambudhara. Oto i strumień Wody Śiwy spływający z
lińgamu spożywany jest jako nektar Amaroli - boski nektar duchowy.
Kojarzenie
lińgamu z fallusem także jest fatalnym błędem, który od kilku stuleci
propagują
"uczeni" jezuici nie mający o symbolice śiwaizmu nawet zielonego pojęcia.
Fallus
vel penis to w sanskrycie naraka. Niezbyt podobnie do terminu lińgam,
mającego
jedynie mistyczne i duchowe znaczenie w jogicznej, śiwaickiej ezoteryce.
Terapia czystą wodą źródlaną, wodolecznictwo, jest podstawową terapią
naturalną ajurwedy, indyjskiej medycyny naturalnej. Owo wodolecznictwo w
żadnych
autorytatywnych indyjskich traktatach nie jest rozumiane jako
szczochoterapia.
Jogiczna medycyna, znana też pod oryginalną swoją nazwą jako Bhaiszadźja
Joga,
wywodzi się z nauk Pana Śiwy i nigdzie nie poleca picia ani własnego, ani
cudzego moczu. Jeśli niektórym ludziom pomieszało się w głowach i pletą w
swej
niewiedzy brednie, to pozostaje mi życzyć im smacznego. Tych jednak, którzy
nie
mają pojęcia o temacie, trzeba ostrzec w co się pchają, a jeśli dalej mocz
zechcą konsumować, to i mają prawo zagwarantowane wolną wolą. Będą
przynajmniej
świadomi co robią. Wszak ludzie uwielbiają robić wszelkiego rodzaju głupoty,
a
im większą dana głupota jest, tym nawet więcej znajduje wielbicieli i
wyznawców.
Dyscyplina uczniostwa mistycznej ścieżki jogi znajdowała raczej nielicznych
zwolenników. Kiedy uczyłem osiągania ekstazy z pomocą dźwięku AH,
przychodziło
50-70 osób, kiedy uczyłem tej ekstazy z dźwiękiem ALLAH, gdzie AH jest
jedynie
końcówką drogi pobożności i duchowej dyscypliny, przychodziło 5-7 osób.
Kiedy
wskazuje się drogę do nikąd lub do zguby - przychodzą tłumy, gdy pokazuje
się
Drogę do Boga, trudno znaleźć ucznia - mawiał Pan Śiwa.
W śiwaickich rytuałach obmywania lińgamu używa się czasami wody
zmieszanej z
krowim mlekiem, a także wody zmieszanej z miodem. Jeśli komuś złocisty płyn
Madhuparka (woda miodowa) skojarzył się z moczem, to zaiste fatalna to
pomyłka.
Ajurweda i joga pełne są pochwały wszelkich zalet spożywania czystej,
zdrowej
wody z naturalnych źródeł. Szczyny w żadnym wypadku nie są też napojem Soma,
jak
imputują pseudojogowi moczoterapeuci. Według starożytnych receptur joginów,
śiwaitów, Soma - napój aniołów (dewów, bogów), to woda z miodem, dzięki
któremu
zawdzięcza swój złocisty blask i świetny zdrowotny wpływ. Zapewne rodzimi
pszczelarze najlepiej wiedzą też o czym piszę. Ajurweda poleca także czystą
źródlaną Wodę Życia (z miodem), aby odtruć organizm z nadmiaru toksycznej
substancji zwanej moczem, której ilość w organiźmie wzrasta w chwilach
strachu,
szczególnie gdy zagrożone jest życie. Teoretycznie wiedzą o tym wszyscy
wegetarianie, że mocznik zawarty w mięsach jest dla zdrowia ciała i psychiki
najgroźniejszą i najstraszniejszą trucizną. W naukach Manu (Noego) istnieje
nawet zwyczaj wygotowywania mięs dozwolonych spożyciu do białości. Gotuje
się
więc według receptury mięsiwo przez nawet i dwie doby, wylewa cały toksyczny
odwar, płucze jeszcze i dopiero gotuje czy smaży celem spożycia. Wszelkie
resztki krwi i mocznika musiały być bezwzględnie usunięte!
Istnieje tylko jeden sposób używania uryny według receptury ajurwedy i
całej
tradycyjnej nauki ludowych medyków. Zawsze jest to uryna krowia ze świętych
w
Indii, jak pewnie wiadomo, krów! O ile nie ma innego środka (a więc
wyjątkowo)
dopuszcza się użycie krowiej szczyny do odkażania ran, tylko do zewnętrznej
dezynfekcji! To tyle oddając honor szczynom krowim, czasem dozwalanym tak do
użytku. I nie może to być każda krowa jak leci, a jedynie krowa święta, a
więc
chociaż raz uroczyście poświęcona aniołom (dewom czy jak wolą jezuiccy
"uczeni",
bogom).
Istnieje zaś inny aspekt używania ludzkiej uryny opisywany w ciemnych
tantrach hinduskich. Jest to aspekt duchowo-religijny, jeśli wolno w ogóle w
tym
wypadku użyć tych słów. Pewne ciemne i złe istoty zwane rakszasami, co na
polski
przekłada się terminem demony, użytkują i polecają spożywanie moczu dwa razy
dziennie, celem zjednoczenia się (komunii) ze źródłem swej demonicznej
potęgi.
Inna klasa ciemnych i złych istot, piśaća, które na polski dobrze przekłada
się
terminem czorty, diabły - używa ludzkiego i własnego moczu jako zwyczajnego,
codziennego napoju do wszystkiego, ot rodzaj piwka. Gratuluję jakiemuś
demonowi
pomysłu wprowadzenia ludzi zainteresowanych jogą i zdrowiem w akt rytualnego
spożycia demonicznej komunii. Według nauk Pana Śiwy, Mistrza Joginów i
Mistyków,
każdy kto spożywa własny mocz odrodzi się w najniższych i najciemniejszych
sferach (lokach) egzystencji, z których nie ma już powrotu do krain światła
ani
możliwości odrodzenia się w świecie ludzkich istot. Gratuluję wyboru
"duchowej"
drogi życia wszystkim szczochofanom! Nie ma chyba lepszego pomysłu, choć
wygląda
niewinnie i zdrowo, na zniszczenie własnej jaźni (atmana, duszy). Pan Śiwa
gorąco przestrzega przed popadnięciem w takie zgubne nauki i praktyki
wszystkich
adeptów jogi i treningu mistyki czy ezoteryki. Pan Śiwa pouczył Parwati, iż
osoby (dusze), które tak zatraciły własną jaźń (atmana) w komunii (
zjednoczeniu) z demonami ( rakszasami i im podobnymi: wetalami, kuhu etc.)
zostaną całkowicie zniszczone w Pralaji, czyli u końca cyklu czasu naszego
Dnia
Brahmy.
Niestety, to uwaga dla zafascynowanych kulturą Wschodu, nie wszystko co
wschodnie to zaraz boskie, niebiańskie i duchowe. Diabelstwo też się może
przytrafić. Wodolecznictwo to zupełnie inna "parafia" niż szczyno-pilstwo.
Parafia taka dla jaźni (atmana, duszy) ma niewyobrażalnie wielkie znaczenie.

dziw bierze na brak zdrowego rozsądku. Wegetarianie w większości dobrze
wiedzą,
iż nadmiar moczu (mocznika, kwasu moczowego) w mięsie zabitych zwierząt
powoduje, iż ulegamy narkotycznemu otumanieniu i uzależnieniu. Najlepszy
narkotyk jednak własny, prosto z pęcherza. A narkotyki, włącznie z alkoholem

zasadniczo zakazane zarówno w jodze jak i w metodach ajurwedy. Aż dziw, że
spotyka się jaroszy pono, co to mięsa nie jedzą, aby się moczem z mięsa nie
narkotyzować, ale z własnego pęcherza sobie narkotyku pociągną sporą dawkę.
Lepszy pewnie czysty i z własnej produkcji. Narkotyczne, silnie
uzależniające
właściwości moczu znane są i opisywane w naukach indyjskiej medycyny. Picie
czystej źródlanej wody oraz jarskie odżywianie działają leczniczo, a jakże
często uryniarze zalecają je dla osiągnięcia skuteczności swej
pseudoterapii.
Zainteresowanym jogą przypomnę w szczególności, iż w regułach zdrowia dla
praktykujących samnjasinów (osób które poświęciły się praktykowaniu jogi)
istnieje nawet zakaz wąchania własnych ekstrementów, zarówno moczu jak i
kału. W
niektórych szkołach jogi zabrania się także dotykania ekstrementów, co
wymaga
opanowania specjalnego sposobu obmywania odbytnicy czy narządów płciowych.
Kto
wtedy dotknie ekstrementów lub ich powącha pozostaje nieczysty przez jeden
dzień
i winien spędzić cały dzień na oczyszczających medytacjach, recytacjach i
postach. Kto by skosztował ekstrementów, pozostaje nieczysty przez siedem
dni,
także każdy kto go dotknie. Oto i o co chodzi istotom demonicznym,
szczególnie
tym z Ósmej Sfery (Asztaloka) zwanej potocznie i swojsko piekłem. Stan
permanentnej nieczystości uniemożliwi adeptowi jogi osiągnięcie światła
niebios
(dewów), a co za tym idzie oświecenia duchowego. Grunt to dbać o własne
interesy. Zdrowie to ponętne hasło. Przyciągnie wiele istot do piekieł.
Woda Śiwy (z rytu obmycia lińgamu) jest tą wodą, dzięki której, według
pierwotnych nauk Pana Śiwy przekazy-wanych w jodze, może człowiek wyleczyć
się
ze wszystkich chorób. Po miesiącu stosowania, ciało zostaje oczyszczone od
wewnątrz. Po dwóch miesiącach - wszystkie zmysły ulegają wyostrzeniu. Po
trzech
miesiącach używania Wody Śiwy ustępują wszelkie choroby i znikają
cierpienia. Po
upływie pięciu miesięcy odzyskuje się pełne zdrowie. Warto dodać, iż Wodę
Pana
Śiwy należy pić małymi łykami dokładnie mieszając ją w ustach ze śliną,
nigdy
duszkiem, gdyż ten sposób picia płynów jest w ogóle szkodliwy dla zdrowia.
Oprócz wody czystej, źródlanej oraz wody miodowej (soma) czy mlecznej, używa
się
wody różanej. Płatki dzikiej róży maceruje się (naciąga na zimno) przez
półtorej
lub więcej doby, następnie "magnetyzuje" w rytuale i spożywa jako antidotum
przeciw chorobom serca i duszy. Przeciw otyłości należy pić wodę przed
spożyciem
posiłku. Szczupli powinni pić dopiero po zjedzeniu swego pokarmu. Post na
wodzie
jest najlepszą kuracją leczniczą prawie na wszystkie choroby. Pije się od
1/2
litra do 2, a nawet 3 litrów wody mineralnej dziennie, najlepiej prosto ze
źródła. Już po kilku dniach wystarczy niewielka zwykle ilość wody dziennie
dla
podtrzymania procesu uzdrowienia jaki zostaje wyzwolony. Płukanie nosa z
pomocą wody oraz lewatywy to typowe zabiegi lecznicze w każdym praktycznie
systemie jogi. Idealna jest Śiwambu - Woda Życia Pana Śiwy, woda użyta w
religijnym ceremoniale. Pan Śiwa przestrzegał heretyckie demony przed
wypaczaniem tej idei. Nic jednak nie powstrzyma bezrozumnego. Soma, woda z
miodem czy jak kto woli woda miodowa uważana jest przez ajurwedę i jogę nie
tylko za niebiański napój aniołów (bogów, dewów), ale też za lek
najskuteczniej
przywracający harmonię w organiźmie, odtruwający i regulujący wszystkie
dośa,
systemy ciała. Soma służy też duchowemu wzrostowi, przybliżeniu Niebios na
ziemi. Leczenie wodą to zaiste podstawa ajurwedy.
Jeden z moich indyjskich nauczycieli jogi wspominał o tym, iż niektórzy
hinduscy bramini, ludzi którzy przychodzą do nich bez należytej
(tradycyjnie)
czci i bez czci dla Pana Śiwy, specjalnie wpędzają na manowce Marana Tantr,
czyli praktycznie w ślepe zaułki wiodące do duchowej śmierci. Spożywanie
ekstrementów od zawsze było zaliczane przez jogę do Marana Tantr,
czarnomagicznych praktyk wiodących w efekcie do duchowej śmierci, do
zniszczenia
własnej duszy (atmana, jaźni). Niektórzy hinduscy nauczyciele zwyczajnie nie
lubią białych i stąd ich działanie, bynajmniej z jogą mające niewiele
wspólnego.
Adept jogi, mistycznej drogi duchowej ma trzymać się od tego rodzaju praktyk
z
daleka, jeśli pragnie szczerze duchowej realizacji.
Życzę lokalnym smakoszom rakszasowego napitku, aby swoją urynoterapię
trzymali z dala od pojęcia takiego jak JOGA, a także aby nowicjuszy raczyli
uprzejmie uprzedzić jaka to "terapia" z tej urynoterapii w istocie jest -
czarnoma-giczna komunia z ciemnymi siłami, które niewątpliwie dokonają
terapii:
wyleczą raz na zawsze z człowieczeństwa i możliwości ludzkich narodzin. Ale
to
już jest subtelniejsza kwestia i nie widać jej na pierwszy rzut oka. Gdyby
ktoś
ze smakoszy był jednak zaiteresowany urokami autentycznej terapii prawdziwą
Wodą
Śiwy, to zapraszam do korespondencji. Służę też od czasu do czasu
egzorcyzmem
uwalniającym od usidlenia przez demoniczne siły ciemności. Moce książąt
ciemności świata rakszasów lub Ósmej Sfery (piśaća), takich jak Rawana,
Waszta
czy Asztar znacznie trudniej jest usunąć, niż w przypadku demonów
żydowsko-chrześcijańskich i astralnych zmarłych dusz, niemniej nie jest to
niemożliwe.
Gwoli zaspokojenia prawdy, trzeba wspomnieć o wspólnocie szalonych
mędrców
zwanych kapalika, którym zdarzało się czasem używać okazjonalnie
ekstrementów
dla doraźnej duchowej edukacji. Przykładowo, kiedy uczeń chciał uzyskać
nauki u
nauczyciela tej tradycji duchowej, mógł mu się trafić jednorazowo takowy
test
wiary i poświęcenia. Nauczyciel kazał się nowicjuszowi wysikać, a następnie,
uroczyście i bez oznak obrzydzenia wypić swój mocz. Nowicjusz albo
rezygnował od
razu, albo próbował wykazać się determinacją wobec wybranego guru. Wtedy
okazywało się w jakiś cudowny sposób, że w naczyniu zamiast moczu jest jakiś
pachnący cudownie eliksir. Cóż, jednak aby robić takie testy potencjalnym
uczniom, trzeba samemu być wielkim cudotwórcą (Mahaasiddhą) takim, co to
własne
siki potrafi zamienić w złoto albo w eliksir młodości. A kto nie potrafi,
ten
nie ma prawa tak testować kandydatów na uczniów, a nawet w ogóle przyjmować
uczniów we właściwym tego słowa znaczeniu. Zrozpaczeni oszuści duchowi, nie
mogąc robić wielkich cudów, usiłują przekonywać, że sam akt wypicia szczyny
i
poświęcenia się w ten sposób dla (wątpliwej jakości) mistrzunia posiada
jakiś
zbawczy i leczniczy w swej naturze motyw. Spiesznie dodają jednak jarskie
odżywianie i popijanie czystej wody, aby ich wątpliwej jakości "kuracja"
miała
szansę zadziałać. Jarstwo samo w sobie, wzbogacone leczniczymi wodami, jest
terapią leczącą większość chorób i dolegliwości ludzkiej egzystencji.
Według nauk jogi, razem z moczem wydalane są szkodliwe substancje
astralne,
przez ezoterykę zwane imperylem (trucizną Halahala). Ta astralna, demoniczna
trucizna posiada moc uśmiercenia ludzkiej duszy. Kto wchłania mocz spowrotem
w
siebie, tego imperyl powoli zatruwa i zabija duchowo, aż ulegnie wiecznemu
zatraceniu w Pralaji nocy Brahmy. Z czasem psychika otwiera się dla
przestrzeni
Ósmej Sfery, co jest charakterystyczne także i dla innych zabójczych dla
życia
duchowego substancji takich jak alkohol, opium czy marihuana. Według nauk
Pana
Śiwy, pierwszego Mistrza jogi, konsumenci własnych fekaliów, w tym uryny,
będą w
`nagrodę' nurzać się w piekielnej rzece Waitarani, którą płyną wszelakie
nieczystości uniemożliwiające zatraconej duszy opuszczenie świata
piekielnego
(Narakaloki) ani nawet na chwilę. Warto może wiedzieć o tych "niewinnych"
skutkach ubocznych, o których zagorzali smakosze szczylu, może wcale
usłyszeć
nie chcą, podobnie jak alkoholicy czy nikotyniarze o zgubnych skutkach ich
nałogów. Sataniści, mniemam, będą także ukontentowani nową, "zdrową"
możliwością
sprawowania życzonego kultu, jeśli o nim jeszcze nie wiedzieli, a pragną
zanurzyć się na wieki wieków w płynącym szambo demonicy, rzeki Waitarani.
Imię Śiwa tłumaczone na polski dosłownie oznacza przychylność,
życzliwość,
dobroć, a także łaskę Bożą. Czohan Śiwa to Pan Łaski, Pan Życzliwy. Lińgam
jest
zasadniczo jedynym symbolem Pana Śiwy czczonym w świątyniach, gdyż śiwaizm,
a za
nim cała joga nie używa antropomorficznych podobizn Śiwy na ołtarzach
świątyń.
Lińgam (słup) jest znakiem trzech Bożych Potęg: rozpuszczania, skrywania
oraz
przepływu. Pierwsza uczy, iż moc lińgamu rozpuszcza lub lepiej niszczy
wszelkie
grzechy, błędy i ich przyczyny tworzące karmiczne więzienie duszy. Śiwa jest
wtedy niebiańskim lekarzem Rudradewą, znawcą leków i duszą dzikiej przyrody.
Według ajurwedy kontakt z przyrodą to pierwsza siła lecznicza z jaką należy
obcować, a przyroda żyje dzięki wodzie i słońcu.
Druga potęga wskazuje na wszelkie misteria i ukryte tajemnice, czyniąc z
Pana
Śiwy strażnika wszelkiej wiedzy mistycznej i ezoterycznej. Pan Śiwa jest
patronem wszystkich mistyków i ezoteryków duchowych tradycji Wschodu. Aśrama
Czohan Śiwa symbolizowana przez świętą górę Kailasa w Tybecie jest
praźródłem
wielkiej rzeki zwanej Indusem (Sindh), od której India wzięła swoją nazwę.
Stąd
cała kultura indyjska zwana jest kulturą duchową. Dotrzymywanie tajemnicy
duchowej praktyki i strzeżenie skarbów tajemnicy duchowości to podstawowa
praca
każdego adepta jogi. Właśnie z tej ezoterycznej pracy strzeżenia tajemnicy
przekazu, zachowywania własnych praktyk jedynie dla siebie, adepci jogi
zwani
są Naatha - Strażnikami Wewnętrznego Życia.
Trzecia potęga otwiera moc duchowego przekazu, nauczania i
błogosła-wieństwa,
czyniąc z symbolu lińgamu źródło charyzmatycznej mocy i źródło Mistycznej
Wody
Życia, która ożywia serca i dusze, aby powróciły na niebiosa, do Empireum
swego
Boga i Stwórcy. Anugraha to przekaz Łaski Bożej z samego niebiańskiego
źródła,
dikszan zaś to duchowe wtajemniczenie czy inicjacja, jako najbardziej
esencjonalny przekaz czy błogosławieństwo linii przekazu. I to by już było
na
dzisiaj tyle.
Życzę wszystkiego dobrego, także światła łaski Pana Śiwy Mahadewy, aby
nie
błądzić więcej po bezdrożach pseudojogicznych mistyfikacji rodem ze Wschodu.
Om Śiwaja Namah Dźai Siddhi Hum!

Hum!



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

List pierwszy
Urynoterapia [ Długie jak cholera ]
Noooo taaaaaaaaaaaak
urynoterapia
czy warto brac multiwitaminy ?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Prasa do oleju na domowy użytek
niedobory skł. mineralnych a alergie skórne
Sekret Odchudzania z Pasją
Darmowe Mp3 Discopolo 2015 i premiery
Re: Solution Manual Switching and Finite Automata Theory, 3rd Ed by Kohavi, K. Jha

zobacz wszyskie »