Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Mezczyzni-slub

Grupy

Szukaj w grupach

 

Mezczyzni-slub

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 78


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2002-10-24 14:06:29

Temat: Re: Mezczyzni-slub MODEMOWCOM STOP!
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "J.K" <E...@W...PL> napisała:

> Mam takie pytanko, moze ktos poradzi, odpowie jak on to widzi, no rozumiecie
> spojrzy na to z innej strony.
> Jestem z facetem( mieszkam) od 6 lat. Mamy corke 5 letnia.Chodzi o to ze on
> "nie chce" sie ze mna ozenic.
> A ja bym bardzo chciala. [..............]


Spójrzmy na to z innej strony. Świat jest tak dziwnie, ale logicznie
skonstruowany, że najważniejszym zadaniem każdej żywej istoty jest
to, aby jak najwięcej swoich genów przekazać następnemu pokoleniu.
W przypadku człowieka sprowadza się to z grubsza do tego, aby mieć
jak najwięcej dzieci. Wygląda to może nieprawdopodobnie, ale
wyjaśnijmy wszystko po kolei.

Mężczyzna w wyjątkowo sprzyjających warunkach może mieć w swoim
życiu kilkaset dzieci - pod warunkiem, że ma mnóstwo partnerek.
Tymczasem kobieta może mieć co najwyżej kilkanaście - i to niezależnie
od ilości partnerów. Stąd się bierze pierwsza, podstawowa różnica
w podejściu do "tych spraw" mężczyzny i kobiety. Ale to, że mężczyzna
stara się "zdobyć" jak najwięcej kobiet, a kobieta woli jednego, lecz
"dobrego" mężczyznę na całe życie - to zaledwie pierwszy, najniższy
poziom w odwiecznej wojnie między mężczyzną i kobietą.

Młody mężczyzna chciałby zatem uprawiać seks z wieloma paniami,
ale co z tego, że on chce, skoro nie ma tak dużo frajerek, altruistek
czy jak byśmy tych pań nie nazwali. Kobiety chcą czegoś w zamian,
w skrajnym wypadku wyłączności na całe życie (opieka nad
potomstwem, długi czas usamodzielniania się dzieci, i takie tam).
Zatem Matka Natura wymyśliła kilka sprytnych strategii i wbudowała
je w psychikę mężczyzny. W określonych sytuacjach wyskakują one
jak paskudny dżin z otwartej butelki - i robią dużo zamieszania.

Strategie te mają zadziwiające cechy. Po pierwsze, są bardzo
proste - wręcz prostackie. Po drugie, mężczyzna je realizujący
zwykle w najmniejszym stopniu nie zdaje sobie sprawy, że realizuje
jakąkolwiek strategię.

O pierwszej (tej na najniższym poziomie) już wspomniałem - jest to
skłonność mężczyzny do poszukiwania niezobowiązujących,
krótkotrwałych "znajomości" z kobietami. Ale nie jest to strategia
zbyt skuteczna, zatem uruchamiana jest -

Strategia numer dwa. Polega ona na tym, że mężczyzna wygląda
na zakochanego, stara się o kobietę, coś tam nawet przebąkuje
o wspólnej przyszłości. Wszystko jest dobrze do czasu, aż nieostrożna
kobieta "wpada". W umyśle mężczyzny natychmiast pojawia się
konsternacja, wręcz panika. Zaczyna wynajdywać mnóstwo powodów,
dla których dziecko pojawia się wyjątkowo nie w porę, bo przecież
jeszcze nauka, ledwie początki pracy, brak własnego kąta. Dziwnym
sposobem czar pryska, miłość się ulatnia - klapa i katastrofa. Niektórzy
faceci dają się jeszcze zaciągnąć do ołtarza, ale po roku czy dwóch
i tak wszystko się rozpada.

To jest ten koronny argument osób, które nie wierzą, że człowiek
(w tym wypadku mężczyzna) jest "zaprogramowany" tylko po to,
aby posiadać jak największą liczbę dzieci. Nawet sam sprawca
ciąży jest przekonany, że nie chce tego dziecka, ale tak naprawdę
chodzi o to, żeby uciekał, gdzie pieprz rośnie. Po co tracić czas na
dalsze życie z tą kobietą, skoro może jeszcze znaleźć inną (inne),
z którą (z którymi) będzie miał kolejne dzieci?

Czasami w takim związku to kobieta (zanim zajdzie w ciążę) głośno
deklaruje, że wcale nie ma ochoty mieć teraz dzieci. I w ogóle nie
chce. Jednak wyjaśnienie jest takie, że po wstępnym, krótkotrwałym
zauroczeniu zaczyna wyczuwać coś niepokojącego w zachowaniu
mężczyzny. Stopniowo przekonuje się, że jego deklaracje nie są
wiele warte (a nawet nie ma żadnych deklaracji). Zatem jej
podświadomość włącza czerwone światełko ostrzegawcze
i uruchamia kontr-strategię. Zaczyna się gra na przeczekanie
(może się w nim coś zmieni?), a przy pierwszej lepszej okazji
pani pozwala się zdobyć innemu panu - być może bardziej
zdecydowanemu czy dojrzałemu.

W dzisiejszych, trudnych dla Matki Natury czasach ludzie
wykombinowali paskudne wynalazki - antykoncepcję i przerywanie
ciąży. Zatem męska strategia numer dwa staje się anachroniczna
i czasami kończy wynaturzeniem. Pani w kłopotach usuwa ciążę.
A jeśli para zabezpieczy się skutecznie, gra na przeczekanie przeciąga
się i przeciąga. Hulaj dusza, piekła nie ma - człowiek panem ewolucji!
Może gwizdać na jej prawa! Jednak Naturę nie tak łatwo przechytrzyć -
- ma przygotowaną dla mężczyzny kolejną strategię.

Strategia numer trzy. Mężczyzna wygląda na zakochanego. Nawet
daje się namówić na małżeństwo - i nie ucieka od razu, gdy pojawi
się dziecko. Czasami jeszcze nie ma małżeństwa, ale pojawia się
dziecko. Mimo to mężczyzna trwa przy kobiecie. Mija rok, dwa,
trzy - raz jest lepiej, raz gorzej. Jednak coś tam mężczyźnie doskwiera.
Jakiś niepokój, poczucie niespełnienia, niezdecydowanie, "kryzys
czterdziestolatka" - jak zwał, tak zwał, ale znów często kończy
się to rozpadem związku. Pojawia się "ta trzecia" (trochę rzadziej
kobieta pierwsza odchodzi, ale to również najczęściej wyprzedzająca
ucieczka kobiety). Mężczyzna wchodzi w nowy układ - i znów ma
szansę na kolejną gromadkę dzieci.

Tutaj uruchamiana jest wreszcie strategia numer cztery. Limit
zmian zostaje wyczerpany, mężczyzna nigdy już nie będzie szukał
innej kobiety. Do tej pory stawiał na ilość dzieci, teraz stawia
na ich jakość - po prostu ma zamiar dożywotnio się nimi
zaopiekować. W jego psychice dokonuje się zadziwiająca
zmiana. Zaczyna być postrzegany przez kobiety jako ktoś
zdecydowany. Mówi się o nim, że wie, czego chce, nagle
zaczyna rozumieć kobiety, interesować się ich "duszą".

Skąd i po co to wszystko? Ano stąd i po to, że na tym etapie
mężczyźnie po raz pierwszy tak naprawdę zależy na tym samym,
co kobiecie "od zawsze" - na zbudowaniu trwałego, możliwie
najlepszego związku. Skoro tak, to nie może to być jakaś
przypadkowa kobieta, tylko naprawdę ta mityczna "druga
połowa". W tym momencie mężczyzna zwykle jest stroną
aktywną, poszukującą, zatem to od jego orientacji i wyczucia
zależy optymalny, najlepszy w danych warunkach dobór partnerki.

Młody, niedojrzały chłopak zwykle nie wie, jakiej mu kobiety
potrzeba do szczęścia. Sugeruje się nieistotnymi przesłankami -
- swoimi nierealistycznymi czy przekombinowanymi marzeniami
albo na przykład zdaniem kolegów ("słuchaj, to niezła laska!").
Czasem to on jest "poderwany" przez kobietę, ale kobiety nie
bardzo znają się na podrywaniu. Nic więc dziwnego, że za
pierwszym razem zwykle trafia jak kulą w płot. Po rozpadzie
pierwszego związku na wszelki wypadek szuka dziewczyny
całkiem innej. Nie takiej, jakiej naprawdę potrzebuje, ale po
prostu innej od tej, z którą mu nie wyszło. Okazuje się po jakimś
czasie, że to znów nie to. Dopiero za kolejnym razem mężczyzna
zaczyna się orientować, kogo mu tak naprawdę potrzeba do
szczęścia - a przy okazji komu będzie mógł to szczęście zapewnić.

Tak to sobie zdroworozsądkowo opisuję, ale "tak naprawdę"
jest inaczej. Po co do tych wcześniejszych związków mężczyzna
ma szukać idealnej partnerki, skoro i tak to są "tymczasowe"
związki? Po co interesować się psychiką kobiety, zastanawiać
się nad własnymi odczuciami, długo szukać, kombinować, skoro
im gorzej, tym lepiej? Jeśli za dobrze trafi, to może wcale nie
zechce nikogo nowego szukać? Być może - paradoksalnie - na
pewnych etapach życia mężczyźnie wręcz zależy na nietrafionych
związkach? Znów jest to strategia zupełnie nieuświadamiana,
albo nie istnieje żadna strategia, wystarczy po prostu działać na
chybił - trafił (zwykle chybił...).

Temu "dojrzałemu" mężczyźnie spadają klapki z oczu. Był jak
ślepy, a przejrzał. Tym razem bardzo mu się to opłaca - w końcu
będzie się męczył z tą kobietą do końca swoich dni. ;-)
A że tak to działa, może zaświadczyć wiele relacji poszukujących,
lecz już dojrzałych facetów. Po krótkiej rozmowie z kobietą,
najdalej po kilku spotkaniach, orientują się, że to nie Ona.
Spotykają kolejne i kolejne, czas mija, frustracja i zniechęcenie
rośnie, a ideału jak nie było, tak nie ma. Bo taki dojrzały facet
staje się wkurzająco wybredny. Mało, że zdążył już w swoim
życiu narozrabiać, to teraz zachciewa się mu kobiety atrakcyjnej
i z "czystym kontem" - bez zobowiązań, bez przeszłości, bez
obciążeń. Kobiety z charakterem idealnie dopasowanym do
jego charakteru. Kobiety "na poziomie".

Zwykle stać go na taką wybredność. Nie narzeka na brak
powodzenia, gdyż panie oceniają go jako atrakcyjnego, szybko
wyczuwając jego dojrzałość i zdecydowanie. Jest już jakoś tam
ustawiony finansowo (tylko czasem - niestety - trochę kasy
wypływa "bokiem" na alimenty). Wielu zawistnych gówniarzy
sądzi, że kobiety lecą na jego pieniądze, ale prawda jest taka,
że nie pomogłaby tym gówniarzom w rywalizacji nawet wygrana
w totka.

Czy to już koniec tych męskich strategii? Obawiam się, że nie.
Istnieje jeszcze prawdopodobnie strategia numer pięć. Dotyczy
ona mężczyzn potocznie określanych jako wiecznie niedojrzałych,
ale doskonale podszywających się pod tych dojrzałych. I znów
kobiety dają się nabierać. Nie ma ich zbyt wielu, bo tylko w takim
wypadku strategia numer pięć jest skuteczna.

Na pewno występują strategie mieszane. Mężczyzna zaczyna od
strategii numer jeden ("mam chęć na szybki numerek"), ale
spotykając się z oporem dziewczyny i nie dostając od niej tego,
o czym marzy, zaczyna realizować tą drugą strategię. Kto wie,
czy przy umiejętnym podejściu dziewczyny lub jej wyjątkowej
dla niego atrakcyjności nie przerodzi się ta strategia w numer trzeci.
Może w końcu jest grupa mężczyzn (jeśli tak, to moim zdaniem
nieliczna), która od razu zaczyna realizować strategię numer cztery.
W tym wypadku młody człowiek na progu dorosłego życia jest
nad podziw dojrzały, zdecydowany, od razu wie, czego chce
- a chce (i umie!) stworzyć stabilny, szczęśliwy związek.

Natomiast zdecydowanie wykluczam możliwość, aby w związku,
w którym mężczyzna zaczął od strategii numer jeden, dwa lub
trzy nastąpiło przejście do strategii numer cztery. To znaczy, że
jeśli mężczyzna ma jakiekolwiek wątpliwości co do aktualnego
związku, to nikt i nic tych wątpliwości nie jest w stanie rozproszyć.
To tylko w naiwnych, amerykańskich filmach bywa w takich
sytuacjach happy-end.

Ech, być kobietą... Niełatwy jej los. Jedyne, co może robić, to
wykazywać się najwyższą ostrożnością i wyczuciem. Jak zbyt
mocno przyciśnie faceta czy postawi zbyt wysokie (dla niego)
wymagania, to on weźmie i ucieknie. Jak pozwoli na zbyt dużo
i zbyt wcześnie, to straci wszystkie karty przetargowe.

Ja tam zawsze będę powtarzał - najpierw ślub, potem dziecko.
W imię czego należy odwracać normalną kolej rzeczy? Bez sensu
jest mieszkanie na próbę - to słynne: "pożyjemy razem kilka lat
i zobaczymy, jak nam się układa". Jeśli facet jest niezdecydowany,
to nigdy nie będzie zdecydowany. Mimo wszystko radziłbym
dziewczynie takiego kogoś zmusić do ślubu. Już sam fakt tej
przerażającej perspektywy działa na niektórych trzeźwiąco.
Wóz albo przewóz - żeń się z nią - albo sp....

Żeby nie było niedomówień - nie mam nic przeciwko wspólnemu
mieszkaniu pary, w której mężczyzna jest zdecydowany i deklaruje
chęć ożenku. Nic specjalnego takie pomieszkiwanie nie zepsuje.
Ale i nie poprawi. To po prostu takie małżeństwo "na kredyt".


Beatko - czy masz jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, którą strategię
realizuje właśnie Twój kochany mężczyzna? Rozumiem doskonale,
dlaczego chcesz tego małżeństwa, rozumiem również, dlaczego on opiera
się przed tym jak dziki osioł. Twój największy problem to dziecko.
Nie stać Cię teraz na zdecydowane działania, bo stawiając sprawę
na ostrzu noża w razie niepomyślnego rozwoju sytuacji właśnie ono
ucierpi najbardziej. Ty przy okazji również. Może jednak jest to jakaś
szansa? Może jak go naciśniesz, to nie pęknie, ale się przełamie?
Jest jeszcze drugie wyjście - bagatelizowanie znaczenia ślubu. Powiedz
mu mniej więcej tak: weźmy ten ślub, w końcu to tylko kilka papierków.
W razie czego się rozwiedziemy - więc co ci zależy? Będzie nam po
prostu łatwiej z urzędami... I tak dalej, coś w tym stylu. Poszukaj też
sojuszników - wśród jego znajomych czy rodziców. No właśnie -
- jak tam z jego rodzicami?

Masz prawo słusznie się zaniepokoić, że on i tak - czy przed ślubem,
czy nawet po - może Cię zostawić. W końcu jasno to wyłożyłem.
Ale to nic przesądzonego. Może Twój (oby!) przyszły mąż się zagapi,
może nie trafi mu się już żadna inna lepsza od Ciebie - i jakoś tak
razem, prawie szczęśliwie, doturlacie się wspólnie do grobu...

Możesz wreszcie nie uwierzyć w całe te gadanie o strategiach
działania mężczyzny, a na tej grupie znajdziesz sporo krytyków
moich poglądów. Zatem spójrzmy na sprawę z trzeciej strony.
Zapomnijmy o strategiach, wyjdźmy na wyższy poziom. Co nam
zostanie? Ano coś takiego, co kiedyś, w innym miejscu już napisałem.
Niektórzy to określają pojęciem "monogamia seryjna" (mając na
myśli to, że ludzie żyją w związkach monogamicznych, tylko że
raz na jakiś czas zmieniają się osoby wchodzące w skład tych związków).
A ja mówię trochę inaczej. Mężczyzna jest "z natury rzeczy" na samym
początku dorosłego życia niedojrzały, niegotowy do prawdziwego
uczucia i prawdziwego związku. Dojrzewa będąc w związkach
z kolejnymi kobietami. Nie na skutek upływu lat czy przeżywania
fascynujących przygód. Ważne są tylko te kobiety. Na którymś
tam etapie (spotkając kolejną, najczęściej trzecią) staje się faktycznie
dojrzały. Ale to, niestety, również nie Twój przypadek.
Mówi się - trudno. Nie wszystkim jest dane zaznać pełni szczęścia
na tym (pa)dole. To nie znaczy, że nic się nie da zrobić. Ciągle masz
szansę na swoje małe szczęście. Oby udało Ci się je zdobyć.

Pozdrawiam

--
Sławek


--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2002-10-24 14:14:03

Temat: Re: Mezczyzni-slub
Od: " Bonifax" <b...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Wypada zgodzić sie, że ślub bywa groźny - bo przypadki metamorfozy po ślubie
zdarzają się.

Ale faktem jest też, że dla wielu kobiet ślub ma znaczenie, bo niejako nadaje
im inny status - status mężatki.
W powszechnym mniemaniu to slub pieczętuje związek i tak po prostu jest.
Zmienia się to na świecie, zmieni i w Polsce, ale troche wody upłynie. Nie
każdy ma siłę by stale odpowiadać miłej rodzince, że ślub to nic waznego itp.
Presja społeczna rzecz ważna.
Poza tym ponoć kobiety i dzieci potrzebują bezpieczeństwa i ślub daje im to
(realne lub nie).


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2002-10-24 17:15:41

Temat: Re: Mezczyzni-slub
Od: "cbnet" <c...@w...pl=NOSPAM=> szukaj wiadomości tego autora

Lucyna:
> To tyle w kwestii balamutnego argumentu 'dla dziecka' ;-)

Dokladnie, to 'balamutny' argument.
Ale mimo wszystko uwazam ze warto aby gosc mial
_rowniez_ taka 'wiedze'.

Ostatecznie nie zyjemy _wylacznie_ dla samych siebie... ;)

Pozdrawiam,
Czarek





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2002-10-24 18:38:09

Temat: Re: Mezczyzni-slub
Od: n...@p...ninka.net (Nina M. Miller) szukaj wiadomości tego autora

"J.K" <E...@W...PL> writes:


> Chodzi mi o te wszystkie sprawy formalne, urzedowe.Dla mnie to duzo zmieni,
> dodam ze ani ja ani dziecko nie jestesmy zameldowane w mieszkaniu w ktorym
> mieszkamy z TZ.Trudno tak dojezdzac 200 kilometrow i zalatwiac rozne sprawy
> w innym miescia w ktorym jestem zameldowana......... a dodam ze musze tam
> jezdzic co miesiac.

no to co stoi na przeszkodzie, zeby cie tam zameldowal gdzie mieszka?
do tego jak raz slubu nie trzeba.




--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2002-10-25 06:19:35

Temat: Re: Mezczyzni-slub MODEMOWCOM STOP!
Od: A...@p...fm (Alienkaa) szukaj wiadomości tego autora


----- Original Message -----
From: Slawek [am-pm] <"sl_d [SPAM_JEST_BE]"@gazeta.pl>
To: <p...@n...pl>
Sent: Thursday, October 24, 2002 4:06 PM
Subject: Re: Mezczyzni-slub MODEMOWCOM STOP!


Ufff.. Na szczęście nie jestem modemowcem:) W tym wszystkim jedno spodobało
mi się najbardzie, mianowicie MONOGAMIA SERYJNA:))))

Alienkaa
********************
* Maja gg.641165
* A...@p...fm
*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~





----------------------------------------------------
------------------
Co moze moc Urzad Skarbowy? >>> http://link.interia.pl/f166f


--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2002-10-25 09:50:50

Temat: Re: Mezczyzni-slub MODEMOWCOM STOP!
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Alienkaa" <A...@p...fm> napisał:

> Ufff.. Na szczęście nie jestem modemowcem:) W tym wszystkim jedno spodobało
> mi się najbardzie, mianowicie MONOGAMIA SERYJNA:))))


Akurat to określenie to nie mój pomysł. Też mi się kiedyś spodobał :-)

--
Sławek


--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2002-10-25 11:36:47

Temat: Re: Mezczyzni-slub
Od: "Lucyna" <l...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "cbnet"

> Ale mimo wszystko uwazam ze warto aby gosc mial
> _rowniez_ taka 'wiedze'.

Przepraszam, jaka 'wiedze'? Zapominasz, ze nasze dzieci to juz nowe
pokolenie, ktore prawdopodobnie bedzie mialo calkowicie odmienne poglady od
naszych, a tej 'wiedzy', ktora straszysz, jak zelaznym wilkiem, beda sie
wstydzic za swoich rodzicow. Aczkolwiek nie przypuszczam, aby nasze
pokolenie, pokolenie trzydziestolatkow, wpajalo ja w takiej formie swoim
dzieciom. Moi znajomi tez uzywali wobec mnie tego argumentu, ale nie
wyobrazam sobie, aby nastawiali swoje dzieci negatywnie do dzieci
pozamalzenskich. Nie te czasy. A to parcie kobiet do slubu, dla mnie jest
niczym innym, jak smutnym dziedzictwem z czasow, kiedy kobieta niezamezna
nie byla w stanie utrzymac sie przy zyciu i miala bardzo niska pozycje
spoleczna. Tyle sie zmienilo, a mentalnie wiele kobiet nadal tkwi kilka
stuleci wstecz. Jedynym zagrozeniem jest niewielka grupa osob z pokolenia
naszych rodzicow, jak to calkiem niedawno slyszalam w tv z ust poslow RLP,
ze konkubinat z dzieckiem nie stanowia rodziny. Mozna sie zdenerwowac, a
mozna spojrzec na RLP, jak skansen dinozaurow ;-)
>
> Ostatecznie nie zyjemy _wylacznie_ dla samych siebie... ;)

Zyj sobie dla kogo chcesz, ja zyje przede wszystkim dla siebie. Wyszlam z
zalozenia, ze jezeli ja bede zadowolona ze swojego zycia, to skorzystaja na
tym wszyscy, ktorzy maja ze mna do czynienia ;-)

pozdrawiam :-)
Lucyna



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2002-10-25 12:21:53

Temat: Re: Mezczyzni-slub
Od: "oscar" <o...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "J.K" <E...@W...PL> napisał w wiadomości
news:ap6nk6$bja$1@news.tpi.pl...
> Witam!
> Tak wpadlam do was z ciekawosci i juz zostane:-))
> Mam takie pytanko, moze ktos poradzi, odpowie jak on to widzi, no
rozumiecie
> spojrzy na to z innej strony.

moje spojrzenie jest takie:

To jest chora instytucja.
Zawarcie malzenstwa powoduje ze u duzej czesci par puszczaja hamulce
zwiazane wczesniej z niepewnoscia. Inaczej mowiac wyparowywuja
jakiekolwiek resztki po staraniu sie o wzgledy partnera.
Kiedy "pewnosc" sie pojawia wraz z koscielnym i prawnym przyklepaniem ,
bardzo wzmagaja sie uklady typu "jedno drugiemu skacze po glowie".
Ja nie jestem typem "macho" skaczacym komus po glowie, wiec
automatycznie robie miejsce zeby mi ktos po glowie skakal. A tego tez
nie lubie. Wiec pi....ole ta instytucje stworzana bardzo dawno temu i
przystajaca do naszych jak piesc do nosa. Malzenstwo po 10 latach to sie
robia chinskie tortury nie zwiazek.
Nie mam zamiaru sie zenic.

oscar


>

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


19. Data: 2002-10-25 12:36:13

Temat: Re: Mezczyzni-slub MODEMOWCOM STOP!
Od: "Sylwia" <s...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_JEST_BE]@gazeta.pl> napisał w
wiadomości news:ap8unv$hpu$1@news.gazeta.pl...
> Użytkownik "J.K" <E...@W...PL> napisała:
>

> Ech, być kobietą... Niełatwy jej los. Jedyne, co może robić, to
> wykazywać się najwyższą ostrożnością i wyczuciem. Jak zbyt
> mocno przyciśnie faceta czy postawi zbyt wysokie (dla niego)
> wymagania, to on weźmie i ucieknie. Jak pozwoli na zbyt dużo
> i zbyt wcześnie, to straci wszystkie karty przetargowe.
>
i dlatego pozostane Anielica....
Pozdrawiam
S.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


20. Data: 2002-10-25 16:00:41

Temat: Re: Mezczyzni-slub
Od: "cbnet" <c...@w...pl=NOSPAM=> szukaj wiadomości tego autora

Generalnie to troche zaprzeczylas sama Sobie.

Lucyna:
> ... Moi znajomi tez uzywali wobec mnie tego argumentu,
> ale nie wyobrazam sobie, aby nastawiali swoje dzieci
> negatywnie do dzieci pozamalzenskich. Nie te czasy.

Najpierw piszesz jacy to jestesmy (jako ogol) niby-zorientowani
na nowoczesnosc.

> ... Tyle sie zmienilo, a mentalnie wiele kobiet nadal tkwi
> kilka stuleci wstecz. Jedynym zagrozeniem jest niewielka
> grupa osob z pokolenia naszych rodzicow, jak to calkiem
> niedawno slyszalam w tv z ust poslow RLP, ze konkubinat
> z dzieckiem nie stanowia rodziny. Mozna sie zdenerwowac,
> a mozna spojrzec na RLP, jak skansen dinozaurow ;-)

A tutaj zakladasz mimochodem, zgodnie z wczesniejsza
sugestia, ze dzieci tych 'dinozaurow' wstydza sie za
przekonania wlasnych rodzicow, z czym jakos trudno
sie zgodzic.

Slyszalas o oazowcach, pielgrzymkowcach itp?
Zreszta sama napisalas o lekcjach religii w przedszkolu...

Wez chocby kult papierza ktory 'porywa serca mlodziezy'.
A papierz ktoremu wtoruje kk 'naucza': zero antykoncepcji,
zero seksu przedmalzenskiego, zero rozwodow...

Dlatego uwazam ze nie ma co sie oszukiwac w tej sprawie:
ogolnie jestesmy tak samo ciemni jak nasi pradziadowie.

Roznica jest taka ze obecnie mamy nieco wiecej 'luzu'
dla tych ktorzy posiadaja nieco wiecej zdrowego rozsadku
od innych.
A wynika to z prostej sprawy: miecz tolerancji ma dwa ostrza. ;)

> ... Wyszlam z zalozenia, ze jezeli ja bede zadowolona
> ze swojego zycia, to skorzystaja na tym wszyscy, ktorzy
> maja ze mna do czynienia ;-)

Nie, nie, chyba niezupelnie rozumiesz co mialem na mysli...
Nie chodzi o to kto korzysta/skorzysta, ale o to komu brakowaloby
Ciebie gdyby nie mial z Toba do czynienia.
Bo 'Kowalskim' o ktorych se tu mowisz - pewnie niespecjalnie,
ale juz np Twoim dzieciom - raczej owszem.

Pozdrawiam,
Czarek





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3 ... 8


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Wrazliwosc kobiet...
Prosba o uwagi nt. programu komputerowego do nauczania
cos na poprawe humoru:))
Testy???
czy ktoś mi wytłumaczy???

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »