| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-11-10 14:54:47
Temat: Miłosc malzonkow w zderzeniu miłosc rodzicielskaMam takie gorzkie spostrzeżenia, jak to w życiu gorzko bywa gdy człowiek musi
wybrać miedzy miłością rodzicielska a partnerska we własnym związku. Dlaczego
te niby pozytywne uczucia są tak destrukcyjne?
Moja siostra wypłakuje mi się w rękaw i już trzeci raz odchodzi od swojego
facet z powodu konfliktów z jego matka . Teściowa oczywiście nabuntowuje go ze
daje się wrobić w jakieś babskie roboty domowe weryfikuje i przestawia różne
plany. W konfliktach jej maż zawsze bierze stronę matki, która czasem
widowiskowo mdleje. Siostra stawiała go już parę razy pod kreską ja albo matka
– ale matka wygrywa...
Ja na samym początku w moim związku brałem stronę żony. Moja matka była przez
jakiś czas śmiertelnie obrażona, ale suma sumarum wyszło na dobre, bo od dawna
nie próbuje stawać miedzy nami. W naszym małżeństwie zaczęło się psuć po
urodzeniu dziecka. Moją żona zupełnie na punkcie szyna dostała hopla.
Przestała zajmować nieźle zapowiadającym się biznesie, przerzuciła na niego
całą czułość i uczucie ( o seksie nie wspomnę), a do tego strasznie się
zaniedbała (figura i ubieranie). Zaczyna mnie ogarniać normalna zazdrość o
naszego przedszkolaka. Nic ją nie interesuje że nie wyobrażam sobie dłużej
takiego układu miedzy nami. Nie ma rozmowy o tym co miedzy nami, tylko o
potrzebach dziecka, moim egoizmie, ze nie dorosłem do ojcostwa, a myślę że to
także jej forma egoizmu tyle ze skierowana na osobę dzieciaka. Niby kryzys
pierwszego dziecka to nic nienormalnego w związku, ale nie kiedy partner
wychodzi jako osoba trzeciego planu, mniej ważna...
Jak osiągnąć porozumienie, jak miłość partnerska ma być przeciwstawiana
miłości macierzyńskiej? To paradoks, wszyscy chcą dobrze a wychodzi katastrofa...
Pozdr
F.W.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2004-11-11 17:51:11
Temat: Re: Miłosc malzonkow w zderzeniu miłosc rodzicielska> Jak osiągnąć porozumienie, jak miłość partnerska ma być przeciwstawiana
> miłości macierzyńskiej? To paradoks, wszyscy chcą dobrze a wychodzi
katastrofa...
> Pozdr
> F.W.
Co do Twojej sytuacji:
czasem robi sie takie błędne koło - kobieta po urodzeniu dziecka czuje sie
mało atrakcyjna, za gruba, "mamusiowata", wiecznie zmęczona. Widząc sie
takimi oczami, nie akceptuje siebie, odsuwa się od spraw zwiazanych z
seksem, bo czuje sie "za mało piękna". Męska rola, by mimo, że w jakis
sposób atrakcyjnosc zony zmalała, utwierdzic ją, w tym, że JEST POŻĄDANA I
SIĘ PODOBA. O prózności tak niewiele sie mówi, bo uwaza sie ją za wielką
wadę, a przecież każdy z nas ją posiada, każdemu jest miło, jak usłyszy miłe
słowa o sobie. Podładuj słowami swoją TŻ, by poczuła sie także KOBIETĄ, nie
tylko mamą. Myślę, że kobiety często zagłuszają swoją potrzebę "bycia
kobietą", bo uważają, że MUSZĄ sie poświecić dziecku, sprzątaniu w domu,
prasowaniu i 1000 mniej waznych spraw. Zmęczone po wykonaniu wszystkich tych
"obowiązków" wpadają we frustrację, że nikt tego poświęcenia nie docenia, a
szczególne pretensje kierują do mężów i jakby za karę nie pozwalają na seks
(to, że siebie w ten sposób tez karzą, jakoś sobie nie uswiadamiają). Jak
podładować kobiece baterie, aby Twojej TŻ chcialo sie także byc atrakcyjną
kobieta? Zostawiam to zadanie dla Ciebie.
Pozdrawiam
Agata
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2004-11-12 07:51:36
Temat: Re: Miłosc malzonkow w zderzeniu miłosc rodzicielska
Użytkownik "F. W." <f...@g...pl> napisał w wiadomości
news:cmta3n$6i4$1@inews.gazeta.pl...
Jak długo to trwa? Piszesz o przedszkolaku. Czyżby to trwało już kilka lat?!
To o wiele za długo. Szkoda, że piszesz tak późno.
Moim zdaniem, powinieneś porozmawiać z żoną na temat małżeństwa, czym jest,
tzn. że jest dla dobra dwojga ludzi: małżonków,
a wychowanie dziecka to jedno z celów małżeństwa ale wcale nie najważniejszy
ale ważny. Może jakieś publikacje na ten temat
poszukasz, żeby podeprzeć się argumentami. Poza tym możesz też powiedzieć co
czujesz: że czujesz się zaniedbywany, osamotniony, itd.
Poza tym zrób dwie rzeczy: Po pierwsze świadomie przejmij od żony obowiązki
opieki nad dzieckiem, chociaż na jakiś czas, wtedy żona
nie będzie miała argumentów. Np. weź jakiś urlop, odprowadzaj i zaprowadzaj
dziecko do przedszkola, wróć z nim poźniej, pójdź na spacer, weź na spacer,
pójdźcie do teatru lub kina (jeśli wiek jest odpowiedni) albo gdzieś na plac
zabaw. Niech Cię dziecko zachwala. Po drugie, postaraj
się wziąść gdzieś żonę sam na sam a dziecku załatw opiekę babci, siotry lub
koleżanki. Trzeci sposób (którego akurat ja bym nie stosował ale
wiele osób tak robi, zauważyłem, że skutecznie) to zachwalanie żony na
każdym kroku. Jak to dobrze się zajmuje dzieckiem, jak się stara,
a szczególnie zachwalanie dziecka przed żoną jakbyście razem byli na
spacerze, itd.
Jeśli sytuacja się nie unormuje to przed Tobą pojawi się kilka problemów, z
których najważniejsze to:
- wychowanie dziecka w szkole i w domu, żona będzie tuszować występki
dziecka
- jak dziecko odejdzie w przyszłości z domu to brak zaiteresowania dziecka
żoną, żona przeniesie jako pretensje do całego
świata i na Ciebie
Ogólnie, można powiedzieć tak, że żona odizolowała się od całego świata, ze
skutkiem negatywnym dla siebie. Wychowa tak egoistę i Ty
będziesz musiał z tym żyć. Ty również masz prawo do wychowywania dziecka
więc po prostu zacznij to robić.
proxy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2004-11-12 11:21:24
Temat: Re: Miłosc malzonkow w zderzeniu miłosc rodzicielska> Mam takie gorzkie spostrzeżenia, jak to w życiu gorzko bywa gdy człowiek musi
> wybrać miedzy miłością rodzicielska a partnerska we własnym związku. Dlaczego
> te niby pozytywne uczucia są tak destrukcyjne?
To interesujące, sam miałem podobny problem i z bólem o nim wspominam.
W radiu słyszałem audycje (radio bis?) gdzie psycholog rodzinny, który wrócił do
Polski prowadząc praktykę na zachodzie europy zauważył ze jego zdaniem polska
tradycyjna rodzinność i przywiązanie do rodziny silnie utrudnia relacje w
związkach partnerskich.
Że ludzie poszukują bliskości głownie w relacjach rodzinnych i nie inwestują tak
silnie uczuć jak gdzie indziej gdzie podstawą przyszłości jest związek ze
współmałżonkiem. Podobnie w przypadku kryzysu nie sa tak zdeterminowani w
próbach naprawy, bo opierają swoje potrzeby bliskości bardziej na wiedzach
rodzinnych.
Wnioskował na podstawie doświadczeń w swojej praktyce, ze w podobnych
środowiskach skutkuje to znacznie mniejszym zadowoleniem ze swoich związków
małżeńskich i mniejsza ochotą do dążenia do zmiany tego stanu rzeczy.
Czy nie sadzicie, że jednak coś w tym jest?
Uran
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |