Strona główna Grupy pl.soc.dzieci.starsze "Młodych psują pedolodzy"

Grupy

Szukaj w grupach

 

"Młodych psują pedolodzy"

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 26


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2006-11-06 11:44:54

Temat: "Młodych psują pedolodzy"
Od: Szerr <s...@g...peel> szukaj wiadomości tego autora

O polskiej szkole i sposobach jej naprawy rozmawiamy z prof. dr. hab.
Bogusławem Wolniewiczem, filozofem i badaczem religii.

- Co się dzieje z polską szkołą?
- Jest w stanie rozpadu, do którego doprowadzili pedolodzy.

- Przepraszam, kto?
- Pedolodzy, czyli rzekomi dziecioznawcy. Są nimi urzędnicy oświatowi,
profesorowie pedagogiki i profesorowie psychologii, którzy nadawali w
ostatnich kilkunastu latach ton polskiej oświacie.

- Czym się charakteryzuje pedolog?
- Pajdocentryzmem. Czyli stawianiem dziecka w centrum wychowania. Według
nich, to nie dziecko ma być wychowywane do życia w dorosłym społeczeństwie,
tylko szkoła ma się dostosowywać do potrzeb dziecka. Z tym, że jakie są to
ściśle potrzeby, to ustalają właśnie pedolodzy.

- Na przykład?
- Oni uważają, że dziecko wymaga w szkole partnerskiego stosunku, a nie
autorytetu. Co jest, moim zdaniem, całkowicie błędne.

- Nie sądzi pan, że to problem szerszy? We współczesnej kulturze zachodniej
dorośli są zaprogramowani na usługiwanie dzieciom. Doszło do tego, że
dzieci stały się głównymi konsumentami, odbiorcami reklam, a dorośli skaczą
wokół nich i spełniają kolejne zachcianki wykreowane przez popkulturę.
- A wie pan, z czego to wynika? Z utraty przez dorosłych wiary w cokolwiek.
Dlatego też rodzice coraz rzadziej przekazują dzieciom jasny system
wartości. Wolą zepchnąć to na dzieci, które, gdy dorosną, same sobie
wybiorą własny. To jest przejaw kulturowego nihilizmu. Wewnętrznej pustki
dorosłych. A handel oczywiście to wykorzystuje. Doszło do tego, że rodzice
utracili kierownictwo nad swoimi dziećmi na rzecz telewizji, internetu.

- Skąd to zagubienie rodziców?
- To dłuższy proces kulturowy. Mam wrażenie, jakby na cywilizację Zachodu
padł wirus duchowy, który niszczy jej siły odpornościowe. Dostrzegamy już
ten problem, ale nie jesteśmy się jeszcze w stanie bronić, więc działamy
samobójczo. Dlatego kibicuję obecnemu rządowi, który jako pierwszy po 1989
roku chce naprawdę zmienić polską szkołę.

- Reform oświaty po 1989 roku było już bodaj kilkanaście...
- Słowo reforma oświaty staje mi ością w gardle, bo kojarzy się z
pedologami. Żadnej kolejnej fasadowej reformy! Należy kompletnie
przewartościować dotychczasowe myślenie o szkole. W myśl tego, czego
domagał się już Janusz Korczak, o wiele większy autorytet niż który kolwiek
z dzisiejszych pedologów. Korczak postulował oddzielenie młodzieży
występnej od normalnej. Fizyczne oddzielenie. To jest pierwszy słuszny
krok.

- Psycholodzy przestrzegają, że stworzymy przestępcze getta, z których
młodzież wyjdzie jeszcze gorsza.
- No i niech wyjdzie. Guzik mnie to obchodzi! Dlaczego ja mam się
przejmować zbirami, a nie grzecznymi dziećmi, które chcą się uczyć, są
ambitne, a nie pozwalają im na to młodzieżowe bandy siedzące w szkołach. Na
tym właśnie polega to pożądane przewartościowanie naszego myślenia. My się
ciągle pochylamy nad młodymi bandytami, debatujemy nad ich trudnym losem,
pedolodzy chcą ich bombardować miłością. Ja uważam, że zgodnie z tym, co
mówi Pismo Święte, są na świecie ludzie z natury źli i nie wszystkich da
się przystosować do normalnego życia. Dlatego priorytetem powinna być dla
nas ochrona ludzi dobrych. W tym przypadku - dobrych uczniów.

- Dzieci nie rodzą się bandytami. Nie każdy miał szczęście wychować się w
szczęśliwej i kochającej się rodzinie, mieć mądrych rodziców. Czy pan chce
skazywać na parszywą egzystencję dzieci tylko dlatego, że miały pecha się
źle urodzić?
- Nikt ich nie chce od razu skazywać. Zwróciłem tylko uwagę na
przewartościowanie - priorytetem powinny być dla nas dobre i ambitne
dzieci. Oczywiście, uczniów źle wychowanych można - z wielkim trudem i
bynajmniej nie łagodnością - wyprowadzić na prostą drogę. I zapewniam pana,
że to nastąpi w szkołach samoczynnie, jeśli same dzieci i ich rodzice
zauważą, że powiał tam inny wiatr, że zapanował tam duch dyscypliny. Jestem
przekonany, że większość dzieci automatycznie się do tego przystosuje. A ta
młodzież z defektem moralnym, która będzie dalej stawiać opór, wyleci ze
szkoły.

- Wspominał pan o przypadku gimnazjalisty, który na każde pytanie
nauczycielki odpowiadał przy całej klasie: "odpierdol się". Nauczycielka
miała łzy bezsilności w oczach. Ignorowała chamstwo ucznia, bo wiedziała,
że rodzice dziecka nie widzą w jego zachowaniu problemu. Co się powinno
stać w szkole modelowej w takim przypadku?
- Natychmiast po takim zajściu powinna być zawezwana matka czy ojciec tego
dziecka. Musieliby dostać sygnał, że jak podobny wypadek się powtórzy, to
rada pedagogiczna usunie dziecko ze szkoły.

- I co dalej?
- To już nie jest problem szkoły. Niech się potem kuratorium i pedolodzy
martwią, czy ten łobuz pójdzie do specjalnego ośrodka czy będzie w domu
przed telewizorem. Najważniejsze, aby spokojne dzieci uwolnić od balastu
chamstwa i przemocy.

- Minister Roman Giertych jest tu bardziej liberalny. On chce, by w
pierwszej kolejności taki uczeń dostał karę. Sprzątanie korytarza, a nawet
mycie kibli - jak w wojsku...
- Ja byłbym temu przeciwny, bo z tego powstałoby niepotrzebne widowisko.
Poza upokorzeniem tego młodego zbira niewiele byśmy osiągnęli. Uważam, że
sytuacja jest poważna i nie ma co cyrkować. Szkoła to nie wojsko. Należy
ostrzegać ucznia i rodziców, a w razie recydywy - wyrzucać.

- A podział szkół na żeńskie i męskie?
- Nie, nie. To jest zbyt sprzeczne z duchem czasu. Ta młodzież nieustannie
poza szkołą styka się ze sobą. Zbliżenie dystansu między płciami jest cechą
naszej cywilizacji. Wobec tego próba nawrotu do separacji płci, odejście od
koedukacji, wydaje mi się operacją bardzo ryzykowną. Prawdopodobnie takie
rozwiązanie przyniosłoby więcej szkody niż pożytku. Bo naprawa polskiej
szkoły nie może być postrzegana jako wstecznictwo, zacofanie. W ten sposób
minister tylko może stracić poparcie społeczeństwa dla słusznej idei.

- A mundurki?
- Tu znów byłbym mniej rygorystyczny niż minister. Mundurki wydają mi się
jednak staroświeckie. Co nie znaczy, że dziewczynki powinny chodzić do
szkoły z gołymi brzuchami i kolczykami w pępkach. Takich rzeczy bym
absolutnie zakazał. Dotyczy to uczniów, ale także np. młodych nauczycielek.
Okres dojrzewania płciowego to czas niesłychanie wybuchowy emocjonalnie.
Chodzi o to, aby zmniejszyć elementy prowokacji. Wszyscy powinni
przychodzić do szkoły w skromnych i schludnych strojach. Należy też
skończyć z tym obcałowywaniem się na korytarzach, frywolnym zachowaniem.

- Kilka miesięcy temu dyrektor gdańskiego liceum wyrzucił ze szkoły
dziewczynę, bo wystąpiła rozebrana w "Playboyu". Podniosły się głosy, że to
był zamach na wolność uczennicy, która skończyła 18 lat i mogła swobodnie
dysponować swoją cielesnością.
- Klasyczny przykład zidiocenia pedologów. Pamiętam tę ich histeryczną
reakcję, że oto szkoła ograniczyła podmiotowość tej dziewczyny. Że nie
dostrzeżono w niej istoty ludzkiej, która ma własny rozum. Tymczasem jest
nie do pomyślenia, żeby uczennica szkoły występowała w pornograficznej
prasie. Dyrektor postąpił całkowicie słusznie.

- Co jeszcze trzeba zmienić w polskiej szkole?
- Należy odsunąć pedologów od wpływu na szkołę i powierzyć pełnię władzy
nauczycielom i dyrektorom szkół. Już oni będą najlepiej wiedzieli, jak
zapewnić dzieciom bezpieczeństwo.

- A skąd u pana taka wiara w nauczycieli? Przecież to oni pozwalają od lat
uczniom rządzić na szkolnych korytarzach. Żaden profesor od psychologii nie
nakazywał im, by dawali sobie wsadzać kosze od śmieci na głowy. Dlaczego
nauczyciele mieliby się nagle stać autorytetami, skoro od lat wielu z nich
nie radzi sobie z młodzieżą?
- Moja wiara w nauczycieli bierze się z prostego powodu. To są ludzie,
którzy na co dzień stykają się z żywą rzeczywistością szkoły i oni wiedzą,
co tam się dzieje. A przecież cała masa pedologów nigdy w szkole nie
uczyła. Oczywiście wśród 700 tysięcy polskich nauczycieli jest masa osób
przypadkowych i nienadających się do zawodu. Ale większości warto zaufać.

- A skąd u pana taka obsesja na punkcie ekspertów od psychologii,
pedagogiki, tzw. trudnej młodzieży. Przecież ktoś tym ludziom dał dyplomy,
profesorskie tytuły.
- Inni pedolodzy im dali.

- A może to pan jest samozwańczym dziecioznawcą, może pan chce leczyć
cholerę dżumą?
- Proszę pana, wszyscy jesteśmy świadkami bankructwa liberalnego modelu
wychowania młodzieży. To się dzieje mniej więcej od 20 lat, ale nie chciano
tego przyjmować do świadomości. Dopiero ostatnie tragiczne wydarzenia w
szkołach, nie tylko w Gdańsku, uświadomiły wychowawcom, że tak dalej być
nie może.

- W Polsce są wzorcowe szkoły, ale w większości prywatne. To tam swoje
dzieci posyłają minister i jeden z wiceministrów edukacji. Pan wierzy, że
szkoły publiczne mogą być równie bezpieczne i wolne od chamstwa?
- Oczywiście. Trzeba tylko przywrócić w nich zdrowy konserwatyzm. Pedolodzy
zniszczyli szkoły publiczne nie tylko w Polsce. To szaleństwo przyszło z
Ameryki, pierwsza fala już po I wojnie światowej. Za oceanem była kolebka
pedologii. Doprowadziło to do sytuacji, że najlepsze amerykańskie szkoły są
przede wszystkim katolickie. Niekoniecznie uczą w nich duchowni, ale
katoliccy działacze nimi zarządzają i nadają pewien ogólny ton. To w tych
szkołach jest porządek, dyscyplina, a uczniowie, pracując w takiej
atmosferze, osiągają dobre wyniki. Bush junior zaczął swoją kadencję od
obietnicy przywrócenia ładu w amerykańskich szkołach powszechnych. Ale
potem przyszedł atak na Nowy Jork, wojna w Iraku i sprawy oświaty zeszły na
dalszy plan. Nie jestem pewien, czy nasz rząd zdąży zmienić polskie szkoły,
zanim upadnie. Ale wiem, że akurat w tej misji trzeba mu kibicować.

Krzysztof Zyzik

--
Sz.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2006-11-06 19:32:27

Temat: Re: "Młodych psują pedolodzy"
Od: Elske <k...@n...o2.pl> szukaj wiadomości tego autora

Szerr napisał(a):

> - Oni uważają, że dziecko wymaga w szkole partnerskiego stosunku, a nie
> autorytetu.

Hm? To jedno drugie wyklucza? Nie wiedziałam.

E.

--
*Archeologom udało się całkowicie odszyfrować napis
na płytach darowanych Mojżeszowi. Przykazanie było
tylko jedno: "Nie z czasownikami pisze się osobno:
nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż...*

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2006-11-06 19:41:43

Temat: Re: "Młodych psują pedolodzy"
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Elske" <k...@n...o2.pl> wrote in message
news:eio2k0$rvf$1@nemesis.news.tpi.pl...

>> - Oni uważają, że dziecko wymaga w szkole partnerskiego stosunku, a nie
>> autorytetu.
>
> Hm? To jedno drugie wyklucza? Nie wiedziałam.

ano wyklucza - jesli ktos jest dla Ciebie partnerem znaczy jest na tym
samym "poziomie" co Ty (np uklady parterskie miedzy malzonkami, kolegami,
przyjaciolmi- jedziecie na tym samym wozku) , ale kiedy pojawia sie
autorytet, wtedy nie mozna byc z nim partnerem.


iwon(K)a

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2006-11-06 19:50:34

Temat: Re: "Młodych psują pedolodzy"
Od: Elske <k...@n...o2.pl> szukaj wiadomości tego autora

Iwon(k)a napisał(a):

>>> - Oni uważają, że dziecko wymaga w szkole partnerskiego stosunku, a nie
>>> autorytetu.
>>
>> Hm? To jedno drugie wyklucza? Nie wiedziałam.
>
> ano wyklucza - jesli ktos jest dla Ciebie partnerem znaczy jest na tym
> samym "poziomie" co Ty (np uklady parterskie miedzy malzonkami, kolegami,
> przyjaciolmi- jedziecie na tym samym wozku) , ale kiedy pojawia sie
> autorytet, wtedy nie mozna byc z nim partnerem.

Znam ludzi, którzy są dla mnie autorytetami i partnerami - np. mój mąż.

E.

--
*Archeologom udało się całkowicie odszyfrować napis
na płytach darowanych Mojżeszowi. Przykazanie było
tylko jedno: "Nie z czasownikami pisze się osobno:
nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż...*

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2006-11-07 03:21:42

Temat: Re: "Młodych psują pedolodzy"
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Elske" <k...@n...o2.pl> wrote in message
news:eio3gr$s4o$4@atlantis.news.tpi.pl...
(...)

> Znam ludzi, którzy są dla mnie autorytetami i partnerami - np. mój mąż.

to imo w czyms jest autorytetem a w czyms innym parterem.


iwon(k)a

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2006-11-07 12:53:40

Temat: Re: "Młodych psują pedolodzy"
Od: Agnieszka Krysiak <k...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

A czereśnie tego lata były słodkie, co poświadcza Elske
<k...@n...o2.pl> mówiąc:

>Iwon(k)a napisał(a):
>
>>>> - Oni uważają, że dziecko wymaga w szkole partnerskiego stosunku, a nie
>>>> autorytetu.
>>>
>>> Hm? To jedno drugie wyklucza? Nie wiedziałam.
>>
>> ano wyklucza - jesli ktos jest dla Ciebie partnerem znaczy jest na tym
>> samym "poziomie" co Ty (np uklady parterskie miedzy malzonkami, kolegami,
>> przyjaciolmi- jedziecie na tym samym wozku) , ale kiedy pojawia sie
>> autorytet, wtedy nie mozna byc z nim partnerem.
>
>Znam ludzi, którzy są dla mnie autorytetami i partnerami - np. mój mąż.

Ale ty nie masz 7, 10 czy 14 lat, masz dosyć ugruntowane zasady moralne
oraz te rządzące współżyciem w społeczeństwie. Nie wpadasz na pomysł, by
przetestować granice cierpliwości męża codziennie przesuwając je nieco
dalej, prawda?
Artykuł nie jest o ludziach dorosłych, tylko o dzieciach. O tym, że nie
da się dziecka _zawsze_ traktować, jak partnera. Bo dziecko nie zawsze
jest w stanie zrozumieć, że to iż dorosły stawia się w tej pozycji, jest
wyrazem szacunku, a nie jego słabości. I - dla jasności - nie piszemy o
jednostkowych przypadkach ("a dla mojego dziecka jestem i autorytetem i
partnerem"), tylko o programowym podejściu do _wszystkich_ dzieci -
wśród których są takie, których nie da się i nie powinno w ten sposób
traktować.
IMO Wolniewicz ma sporo racji, chociaż nie ze wszystkim, co mówi, się
zgadzam.

Agnieszka
--
Proudly (-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
Presents: ("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
GG:1584 ( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2006-11-07 18:23:09

Temat: Re: "Młodych psują pedolodzy"
Od: Elske <k...@n...o2.pl> szukaj wiadomości tego autora

Agnieszka Krysiak napisał(a):

>> Znam ludzi, którzy są dla mnie autorytetami i partnerami - np. mój mąż.
>
> Ale ty nie masz 7, 10 czy 14 lat, masz dosyć ugruntowane zasady moralne
> oraz te rządzące współżyciem w społeczeństwie. Nie wpadasz na pomysł, by
> przetestować granice cierpliwości męża codziennie przesuwając je nieco
> dalej, prawda?

Moi rodzice też zawsze byli dla mnie partnerami. I autorytetami.

E.

--
*Archeologom udało się całkowicie odszyfrować napis
na płytach darowanych Mojżeszowi. Przykazanie było
tylko jedno: "Nie z czasownikami pisze się osobno:
nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż...*

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2006-11-07 18:25:12

Temat: Re: "Młodych psują pedolodzy"
Od: Elske <k...@n...o2.pl> szukaj wiadomości tego autora

Iwon(k)a napisał(a):

>> Znam ludzi, którzy są dla mnie autorytetami i partnerami - np. mój mąż.
>
> to imo w czyms jest autorytetem a w czyms innym parterem.

Oczywiście. Nie można być partnerem we wszystkim tak samo jak nie można
być autorytetem we wszystkim. Ale można w czymś być autorytetem i
jednocześnie partnerem. Partnerstwo nie oznacza przecież włażenia komuś
na głowę tak samo jak autorytet nie oznacza strachu.

E.

--
*Archeologom udało się całkowicie odszyfrować napis
na płytach darowanych Mojżeszowi. Przykazanie było
tylko jedno: "Nie z czasownikami pisze się osobno:
nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż...*

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2006-11-07 19:09:42

Temat: Re: "Młodych psują pedolodzy"
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Elske" <k...@n...o2.pl> wrote in message
news:eiqisl$foe$2@atlantis.news.tpi.pl...

>>> Znam ludzi, którzy są dla mnie autorytetami i partnerami - np. mój mąż.
>>
>> to imo w czyms jest autorytetem a w czyms innym parterem.
>
> Oczywiście. Nie można być partnerem we wszystkim tak samo jak nie można
> być autorytetem we wszystkim. Ale można w czymś być autorytetem i
> jednocześnie partnerem. Partnerstwo nie oznacza przecież włażenia komuś na
> głowę tak samo jak autorytet nie oznacza strachu.

taki uklad jest dobry kiedy jestescie sobie rowni. raz tak, innym razem tak.
uklad dzieci/rodzic, czy dzieci/nauczyciel to nie jest uklad rownorzedny.
o parterstwie nie moze byc mowy. nie kojarz ukladu z wyrazem "autorytet"
z ukladem "tyrania".

iwon(k)a

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2006-11-07 19:10:01

Temat: Re: "Młodych psują pedolodzy"
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Elske" <k...@n...o2.pl> wrote in message
news:eiqioq$foe$1@atlantis.news.tpi.pl...

>> Ale ty nie masz 7, 10 czy 14 lat, masz dosyć ugruntowane zasady moralne
>> oraz te rządzące współżyciem w społeczeństwie. Nie wpadasz na pomysł, by
>> przetestować granice cierpliwości męża codziennie przesuwając je nieco
>> dalej, prawda?
>
> Moi rodzice też zawsze byli dla mnie partnerami. I autorytetami.

a dla mnie byli rodzicami.


iwon(K)a

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

moż troszkę ot ale wszak i o dzieci chodzi
[OT] tak mi się jakoś napisało ;)
chou chou - gadułka - baby born?
Demokracja w szkole? (link)
Dla Iwon(k)i...

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Statystyki inicjacji seksualnej
Poszukuje tytułu książki
Jak wyobrazacie sobie otwarcie przedszkoli i klas I - III ?
Dobre rady i sprytne sposoby przydatne dla dzieci, młodzieży i dorosłych
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych

zobacz wszyskie »