Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Mózg w Malinach - O Internecie - Umberto Eco Mózg w Malinach - O Internecie - Umberto Eco

Grupy

Szukaj w grupach

 

Mózg w Malinach - O Internecie - Umberto Eco

Path: news-archive.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!newsfeed.tpinternet.
pl!atlantis.news.tpi.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: "D.n V.r" <o...@o...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Mózg w Malinach - O Internecie - Umberto Eco
Date: Fri, 25 Apr 2003 10:21:54 +0200
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
Lines: 257
Message-ID: <b8ar6g$dve$1@atlantis.news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: pa146.zawiercie.sdi.tpnet.pl
X-Trace: atlantis.news.tpi.pl 1051258898 14318 80.49.147.146 (25 Apr 2003 08:21:38
GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Fri, 25 Apr 2003 08:21:38 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2600.0000
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2600.0000
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:199272
Ukryj nagłówki

Artykuł ma ponad rok - ukazał się najprawdopodobnij w
wyborczej. Ale ciekawy... Pokazuje, chyba bardziej, że
starszy Pan od "Imienia Róży", troszeczkę się
zagalopował i myli kilka pojęć...
Dla mnie takie myślenie, to typowe myślenie
stereotypami, nawet pomimo sporej wiedzy autora - to,
że jest jakimś autorytetem, nie znaczy, że to ON
powinien mieć ostatnie słowo. - Dalej sobie
doczytacie-jeśli dotrwacie.

MÓZG W MALINACH - UMBERTO ECO

[...]
Sześć lat temu, gdy Internet dopiero wyruszał na
podbój świata, Umberto Eco prorokował: "Dawniej ktoś,
kto musiał zająć się jakimś badaniem, szedł do
biblioteki, znajdował dziesięć tytułów na dany temat i
czytał; dzisiaj naciska klawisz swojego komputera,
otrzymuje bibliografię złożoną z dziesięciu tysięcy
tytułów, więc rezygnuje (albo, jeśli jest mądry,
wyrzuca ją i wraca do biblioteki). (...) Sztuka
dziesiątkowania stanie się jedną z dziedzin filozofii
teoretycznej i moralnej".

Bożek samego końca XX wieku, Internet, którego wielbi
znacząca część populacji, traktuje swych wyznawców jak
koloniści Murzynów: obdarza świecidełkami i perkalem w
zamian za... chyba duszę. Fascynacja Internetem
przybiera formy kultu - bo jak inaczej nazwać codzienne
hołdy przed ołtarzykiem w elektroniczne ornamenty? Jak
traktować rezygnację z indywidualności, wyrzekanie się
kontaktów z żywym światem na rzecz obrazków i napisów
na szkle monitora? Bożek ten wymaga stałej adoracji i
ofiary z wielu godzin życia, zmiany myślenia i
preferencji, pogardy dla pozainternetowej doczesności,
fascynacji prowadzącej niemal do zaślepienia.
Najostrzejsza krytyka Internetu wypływa ze środowisk
naukowych, gdzie odsetek ludzi myślących ciągle jest
większy od przeciętnej. Być może naukowcom nie w smak,
że kanał wymiany informacji, jaki utworzyli, został
zawłaszczony przez pospólstwo, a może chodzi o irytację
na narzędzie, zwyrodniałe pod wpływem trądu komercji.
Profesor Ryszard Tadeusiewicz, biocybernetyk i
informatyk, rektor Akademii Górniczo-Hutniczej, w
broszurze "Ciemna strona Internetu" porównuje to, co
się dzieje w sieci, do smogu informacyjnego. Smog jest
to doskonale znana z naszych miast mieszanina dymu i
mgły, powstająca ze spalania "byle czego, byle gdzie i
byle jak". Per analogiam "duszący nadmiar informacji,
paraliżujący dzisiaj rozwój i wykorzystanie technik
informatycznych, jest produktem ubocznym
upowszechnienia i rozproszenia procesów wytwarzania,
gromadzenia, przetwarzania i przesyłania informacji".
Profesor Tadeusiewicz punktuje znane powszechnie wady
internetowej sieci: informacje rozrzucone i pomieszane
chaotycznie uniemożliwiają oddzielenie przekazów
wartościowych od bałamuctwa i blagi, a systemy
wyszukiwania raczą pytającego odpowiedziami, w których
proporcja rzeczy użytecznych do nonsensu jest
zachwiana. Mgła informacyjna "oślepia, dusi, utrudnia
orientację, pozbawia szans dotarcia bezpiecznie do
spokojnego portu rzetelnej wiedzy", a także "łatwo
wyprowadza na manowce pseudoprawd i paranauki", ubolewa
profesor.


Istotnie, chcąc się np. dowiedzieć z Internetu, jaka
jest masa elektronu, w pierwszej dziesiątce odpowiedzi
na hasło "elektron" (na 4096 dokumentów posortowanych
według trafności) zostajemy odesłani do firmy
komputerowej, operatora Internetu, katalogu firm
elektronicznych, pewnej spółki cywilnej, wydawnictwa,
innej firmy, a nawet domu studenckiego z Gliwic, który
urządził sobie własną stronę internetową. Mamy pecha:
nasze hasło cieszy się znacznym powodzeniem jako nazwa
różnych rzeczy mało mających związku z fizyką. Istotne
jest też, jak się zadaje pytanie, gdyż już na hasło
"masa elektronu" na pierwszych dwóch pozycjach
otrzymujemy prawidłową odpowiedź. Jednakże w tym
czasie, gdy komputer staje się zdolny do pracy (trwa to
około minuty), gdy łączy mnie z Internetem, zdążyłbym
dojść do półki ze słownikiem fizyki i bez kłopotu
znaleźć to, co mnie interesuje.

Jeszcze bardziej zawziętym krytykiem Internetu jest
Clifford Stoll, astronom amerykański, który sieć zna
jak własną kieszeń, uczestniczył bowiem na początku lat
80. w tworzeniu Arpanetu, czyli prekursora dzisiejszych
wspaniałości. Sieć ta obejmowała kilka tysięcy
komputerów, użytkowanych przez instytuty naukowe i
agendy rządowe; dostęp do nich był wtedy równie łatwy
jak wejście do sklepu. Stoll jako administrator
fragmentu tej sieci przeprowadził śledztwo w sprawie
rachunku, który nie zgadzał mu się o kilkadziesiąt
centów i wykrył w sieci szpiegów - w efekcie powstały
pierwsze zabezpieczenia. W książce "Krzemowe remedium"
Stoll oprócz mrowia profesjonalnych zarzutów pod
adresem Internetu formułuje uwagi ogólniejsze: tylko
niewielki procent informacji, jakie otrzymujemy tą
drogą, jest naprawdę przydatny, surfowanie po sieci
odwraca naszą uwagę od rzeczywistości i przesłania
problemy społeczne, technika ta preferuje życiową
bierność, izoluje ludzi od siebie, umniejsza wagę
prawdziwych przeżyć, szerzy wtórny analfabetyzm, zabija
kreatywność. Zamiast iść na spacer i zobaczyć z bliska
drzewo, oglądamy je na monitorze. W miejsce
autentycznego przeżycia instalujemy sobie namiastkę.
Czym właściwie jest Internet? Otóż jest to wprowadzony
w czyn anarchistyczny model publikacji: każdemu wolno
się tu wyeksponować. Programy do zbudowania własnych
stron internetowych pozwalają zrealizować
przedsięwzięcie już przy średnim opanowaniu arkanów
informatyki i równie średnim sprzęcie. Problemem
głównym jest, co na owej stronie ma się znaleźć i
oprócz stron "wystawnych", zaprojektowanych ze smakiem
i pełnych ciekawych treści, raz po raz trafiają się
straszydła, gdzie ubóstwo myślowe właścicieli idzie w
parze ze zgrzebnością formy: "Postanowiłyśmy z
koleżanką opublikować nasze zdjęcia z wakacji. Jak wam
się podobają? Napiszcie do nas" - a ponieważ zdjęcia
również są kiepskie, coś trzeba było na nich zdjąć.
Oglądamy więc parę gołych nastolatek, które mają do
pokazania jakieś zawiązki płci i popadamy w stan bliski
współczucia.

Jak już przy goliźnie jesteśmy - nie da się jej
niestety uniknąć - to w Internecie spotyka się ją
dosłownie na każdym kroku. Gdy wchodziłem do sieci
kilka pierwszych razy, byłem zdumiony, że jest tego
tyle. Strony erotyczne ładują się na komputer przemocą,
nie wzywane, i zdarzyło mi się, że ich natłok
doprowadził do zablokowania komputera. Kiedyś dbało
się, by pewne książki nie leżały na stole w domu, gdzie
są dorastające panny. Dziś nikt się tym nie przejmuje.
Dostępny internetowo jest właściwie każdy rodzaj
pornografii twardej; kto zapragnie, ten może obejrzeć w
akcji i zwierzątka, i dzieci. Istnieje kategoria teens
(nastolatki), gdzie dojrzałe mamusie robią sobie kucyki
i przywdziewają kokardki, ale pojawiają się też
dziewczynki w wieku szkolnym, niektóre niepokojąco
młode.

Sieć wypracowała już swoją typologię w tej dziedzinie:
oral, anal, pary, grupy, hardcore, amateurs itp. Nie
jest to nijak zabezpieczone, bo nie ma co brać na serio
wezwań do deklaracji, czy użytkownik skończył 18 lat,
czy nie, raczej jest to wybieg organizatora strony:
przecież zamieściliśmy ostrzeżenie. Z prawnego punktu
jesteśmy kryci. Należy przeto podejrzewać, że wielka
liczba użytkowników Internetu, zwłaszcza młodocianych,
siedzi kołkiem przy monitorach z powodu tej właśnie
oferty.

Internet ujawnia rzecz niepokojącą: ludzie wyzbyli się
poczucia wstydu. Mniejsza już o kamery, które zachodni
gwiazdorzy porno instalują w swoich apartamentach, by
żądny wrażeń widz mógł o każdej porze dnia i nocy
skontrolować przebieg akcji przez elektronicznego
judasza. Dowcip internetowy mówi podobno: w Internecie
nikt nie widzi, że jesteś psem (oczywiście jeśli
użytkownik nie ma kamery). Można więc z powodzeniem
udawać kogo innego, lżyć uczestników dyskusji (choć
Internet lansuje w tej mierze określoną etykietę),
szokować niedyspozycją umysłową, molestować osoby płci
przeciwnej albo i tej samej, eksponować własne walory i
podziwiać cudze. Część tych produkcji, co stwierdziłem
ze zdumieniem, polega na publikacji własnych utworów
pisanych: nareszcie można się uwolnić od dokuczliwego
redaktora, którego parszywy gust i obawa przed zdolną
konkurencją nie będą więcej ograniczać młodych
talentów.
Nie będę więc specjalnie oryginalny, jeśli powiem, że
Internet kojarzy mi się z gigantycznym wysypiskiem, na
którym roją się zbrojni w szpikulce poszukiwacze
atrakcji. Kto umie szukać i wie, czego konkretnie
szuka, ten ma więcej szans, że coś wygrzebie. Niestety,
bywa często, że człowiek nie szuka konkretnej rzeczy,
bo o niej nie wie. Kto chce znaleźć informacje o
tendencjach w najnowszej prozie amerykańskiej, namęczy
się porządnie. Albo takie pytanka (podaję za Stollem):
Czemu Kioto nie jest stolicą dzisiejszej Japonii? Jakie
znaczenie dla Zagłębia Ruhry ma konkurencja ze strony
krajów Europy Wschodniej? Jak rozwiązać problem kotła
bałkańskiego? Ani wspomnę o tak dotkliwych życiowych
zagadnieniach jak kwestia sprawienia, by człowiek
poczuł się szczęśliwy. W ogóle odnoszę wrażenie, że
zgodnie z prawem Greshama-Kopernika zła i bałamutna
informacja wypiera lepszą; Clifford Stoll tłumaczy to
tym, że ludzie są leniwi. "Łatwość dostępu jest dla
nich ważniejsza od zawartości. Wystarczy włożyć coś do
sieci - cokolwiek - aby osoby szukające materiałów do
pracy z lubością zaczęły z tego korzystać, choćby to
nawet były wierutne bzdury".

Co do mnie, pozwoliłem sobie wykonać w pewnym momencie
następujące rozumowanie. Co się dzieje, gdy natrafiam
na jakąś gratkę w Internecie? Ano, zachwycam się nią, a
jeśli i tego mi mało, ryzykując wirusa (zabezpieczają
przed nim dodatkowe programy) ściągam sobie ją na
twardy dysk. Jeśli zapragnę, mogę sobie ją wydrukować
na drukarce i dopieroż rozkoszować się owym nabytkiem.
Ale skoro wydruk jest szczytowym i finalnym produktem
Internetu, czemuż pomijać gotowe, profesjonalnie
sporządzone wydruki, które zapełniają półki w moich
szafach na książki? Ich położenie w bibliotece jest mi
doskonale znane i zazwyczaj znalezienie potrzebnego
tytułu pozostaje kwestią minut. Nie potrzebuję do tego
komputera, nie muszę się nigdzie logować, mam to za
darmo, w całej okazałości i na dowolny czas.

Więcej - zamiast buszowania po Internecie mogę wybrać o
wiele bardziej pasjonujące surfowanie po Galaktyce
Gutenberga. Choć jest to podejście staroświeckie,
nietypowe i jako takie wręcz domagające się
wychłostania biczem satyry, polecam je jako znak
sprzeciwu każdemu, komu nie podoba się współczesny
owczy pęd ku prostackim w gruncie rzeczy rozrywkom. Dla
niezorientowanych: wydruki należące do Galaktyki
Gutenberga produkowane są pod pieczą zatrudnionych
przez wydawnictwa redaktorów i można je nabyć w
księgarniach. Na pewno wyjdzie nie drożej od Internetu.

Czytelnik powyższego mógłby dojść do fałszywego
wniosku, że autor zżyma się na Internet z powodów
emocjonalnych albo niechęci osobistej. Nic podobnego.
Uważam Internet za jeden z najwspanialszych wynalazków
XX wieku, oferujący możliwości, jakich przedtem nie
znaliśmy. Ból polega na tym, że właśnie w Internecie
jak w krzywym zwierciadle odbija się z całą
wyrazistością mizeria dzisiejszej ludzkości. Jest to
jak gdyby zbiorowy portret populacji naszej planety,
portret dość przygnębiający. Oto bowiem wyrafinowany
wynalazek (podobnie jak telewizja satelitarna) został
zaprzęgnięty do trywialnych zadań i rozrywek, do
łączenia się z interlokutorami na dalekich kontynentach
po to tylko, żeby wymienić uwagi o pogodzie. Dostałem
kiedyś wydruk zapisu dyskusji internetowej, bodaj z 50
stron, z propozycją drukowania fragmentów w moim
piśmie; do publikacji nadawało się z tego może pół
strony.

Żyjemy w cywilizacji ułatwień. Komputer z maszyny
liczącej przekształcił się w maszynę do komunikowania
się - lecz gdy już uzyskaliśmy wyśmienite narzędzia do
nawiązywania kontaktu, okazało się, że nie ma czego
wymieniać. Że cywilizacja tak podupadła na duchu, iż
ludzie podają sobie tylko namiastki, jakieś okruszyny
bezwartościowe pod względem intelektualnym. Taka jest
zawartość Internetu en masse. Mamy więc ułatwienia i
domagamy się ułatwień jeszcze większych, i zdaje się
nam, że kamień filozoficzny owej łatwizny nie tylko
jest możliwy, ale już istnieje i my oto uzyskaliśmy do
niego nielimitowany dostęp.

[...]


 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
25.04 rozkoszny
25.04 ... z Gormenghast
25.04 D.n V.r
26.04 nemezis
26.04 maggie
26.04 D.n V.r
26.04 maggie
26.04 maggie
26.04 D.n V.r
26.04 maggie
27.04 D.n V.r
27.04 l.e:h
27.04 ksRobak
28.04 Second
29.04 ksRobak
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja
Ucieczka z Ravensbruck - komentarz
I pod drzwiami staną i nocą kolbami w drzwi załomocą
Jesttukto?
?
Comprehensive Protection Guide with IObit Malware Fighter Pro 11.3.0.1346 Multilingual
Advanced SystemCare Pro 17.5.0.255: Ultimate Performance Optimizer
IObit Uninstaller Pro 13.6.0.5 Multilingual Review and Tutorial
"Prawdziwy" mężczyzna.
Senet parts 1-3
NOWY: 2025-12-07 Algorytmy - komentarz [po lekturze ks.]
"Młodzieżowe Słowo Roku 2025 - głosowanie", ale bez podania znaczeń tych neologizmów
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
[polscy - przyp. JMJ] Naukowcy będą pracować nad zwiększeniem wiarygodności sztucznej inteligencji.
Reżim Talibów w Afganistanie zakazał kobietom: pracy w większości zawodów, studiowania, nauki w szkołach średnich i podstawowych!!!
Edukuję się jak używać Thunderbirda
NOWY: 2025-09-29 Alg., Strukt. Danych i Tech. Prog. - komentarz.pdf
Polska [masowo - przyp. JMJ] importuje paprykę, a polska gnije na polach
Kol. sukces po polsku: polscy naukowcy przywracają życie morskim roślinom
Tak działa edukacja Putina. Już przedszkolaki śpiewają, że są gotowe skonać w boju
Medycyna - czy jej potrzebujemy?
Atak na [argentyńskie - przyp. JMJ] badaczki, które zbadały szczepionki na COVID-19
Xi Jinping: ,,Prognozy mówią, że w tym stuleciu istnieje szansa dożycia 150 lat"
Zbrodnia 3 Maja
Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem