Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Na zadumaną dobranoc Poezja.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Na zadumaną dobranoc Poezja.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 10


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2014-01-31 01:44:34

Temat: Na zadumaną dobranoc Poezja.
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

"O miasto, miasto...

O miasto, miasto - Jeruzalem żalu,
gdzie wsparte o kolumny każde drzewo krzyżem
nad cieniem mijającym jak cieniem koralu,
który jak płomień niewidzialny liże
stopy zwycięzców i tych, którzy leżąc
pod płytą blasku, w cień blasku nie wierzą.
Miasto niewiary czym ty jesteś stojąc
we wszystkich ziemiach, w ognisku i w boju,
czymże ty jesteś i co niesiesz w sobie,
że jesteś na człowieku jak wieniec na grobie
i rodzisz tylko bezgłowe kamienie
i sen, gdzie nie śniąc
nie odwalone jesteś gromów brzemię
i martwą pieśnią.
Sen, sen upiorów, gdzie na kwiatach leżą
ludzie ciosem znużenia padli przed wieczerzą,
ludzie u stołów pańskich siadający którzy
szable splatają w dole, a kwiaty na górze.
Nic nie widzący w nikogo wpatrzeni,
wielcy na krzywdę ludzką, mali na cierpienie.
Upadający, przez ciało chcąc stanąć
i żagwią wznieść pomniki, żagwią umaczaną
w ciałach tych, co nie wierząc - nie wiedzą i proszą
i których tylko potem anioły podnoszą
jak liść jesienny w baśni i prostując bożą
ręką - tak ukołyszą, aż w Bogu odtworzą.
A ci jak huragany wszczęte wianiem płaszcza
są, choć przez grozę, silni, gdzie armaty paszcza,
gdzie dłoni uderzenie, i tak są zwycięscy
w chwili zbrodni na wieczność odtworzeni w klęsce.
O wielcy których siłę nazywają słabość,
bo śpi w nich jak pomruki lawiny i czeka
na czas wiary, na znamię, na grom i człowieka,
na burzę planet, na rzeczy nazwanie.
A że z nich tworzą trumny, co w ziemi zwyciężą,
są zwani słabość, że nie ma oręża,
że nie ma na zwaliskach kwitnącego sioła,
że nie rozdepczą małych, bo światło anioła
jest nie przeciw małości, ale obok - znacząc:
wielkość ciał przerastaniem, nie małych rozpaczą.

K. K. Baczyński
marzec 42 r.


I nie znam bardziej treściwego wiersza nad ten.
--
XL
"Świat Amerykanina jest tak wielki jak jego gazeta. " A. Einstein

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2014-01-31 01:58:06

Temat: Re: Na zadumaną dobranoc Poezja.
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 31 Jan 2014 01:44:34 +0100, Ikselka napisał(a):

> "O miasto, miasto...
>
> O miasto, miasto - Jeruzalem żalu,
> gdzie wsparte o kolumny każde drzewo krzyżem
> nad cieniem mijającym jak cieniem koralu,
> który jak płomień niewidzialny liże
> stopy zwycięzców i tych, którzy leżąc
> pod płytą blasku, w cień blasku nie wierzą.
> Miasto niewiary czym ty jesteś stojąc
> we wszystkich ziemiach, w ognisku i w boju,
> czymże ty jesteś i co niesiesz w sobie,
> że jesteś na człowieku jak wieniec na grobie
> i rodzisz tylko bezgłowe kamienie
> i sen, gdzie nie śniąc
> nie odwalone jesteś gromów brzemię
> i martwą pieśnią.
> Sen, sen upiorów, gdzie na kwiatach leżą
> ludzie ciosem znużenia padli przed wieczerzą,
> ludzie u stołów pańskich siadający którzy
> szable splatają w dole, a kwiaty na górze.
> Nic nie widzący w nikogo wpatrzeni,
> wielcy na krzywdę ludzką, mali na cierpienie.
> Upadający, przez ciało chcąc stanąć
> i żagwią wznieść pomniki, żagwią umaczaną
> w ciałach tych, co nie wierząc - nie wiedzą i proszą
> i których tylko potem anioły podnoszą
> jak liść jesienny w baśni i prostując bożą
> ręką - tak ukołyszą, aż w Bogu odtworzą.
> A ci jak huragany wszczęte wianiem płaszcza
> są, choć przez grozę, silni, gdzie armaty paszcza,
> gdzie dłoni uderzenie, i tak są zwycięscy
> w chwili zbrodni na wieczność odtworzeni w klęsce.
> O wielcy których siłę nazywają słabość,
> bo śpi w nich jak pomruki lawiny i czeka
> na czas wiary, na znamię, na grom i człowieka,
> na burzę planet, na rzeczy nazwanie.
> A że z nich tworzą trumny, co w ziemi zwyciężą,
> są zwani słabość, że nie ma oręża,
> że nie ma na zwaliskach kwitnącego sioła,
> że nie rozdepczą małych, bo światło anioła
> jest nie przeciw małości, ale obok - znacząc:
> wielkość ciał przerastaniem, nie małych rozpaczą.
>
> K. K. Baczyński
> marzec 42 r.
>
> I nie znam bardziej treściwego wiersza nad ten.

"Erotyk

W potoku włosów twoich, w rzece ust
kniei jak wieczór - ciemnej
wołanie nadaremne,
daremny plusk.
Jeszcze w mroku owinę, tak jeszcze róża nocy
i mienie świat gałązka, strzępem albo gestem,
potem niemo sie stoczy,
smuga przejdzie przez oczy
i powiem: nie będąc - jestem.
Jeszcze tak w ciebie płynąc, niosąc cię tak odbitą
w źrenicach lub u powiek zawisłą jak łzę,
usłyszę w tobie morze delfinem srebrnie ryte,
w muszli twojego ciała szumiące snem.
Albo w gaju, gdzie jesteś
brzozą, białym powietrzem
i mlekiem dnia,
barbarzyńcą ogromnym,
tysiąc wieków dzwigając
trysnę szumem bugaju
w gałęziach twoich - ptak.
Dedykacja:
Jeden dzień - a na tęsknotę - wiek,
jeden gest - a już orkanów pochód
jeden krok - a otoś tylko jest
w każdy czas - duch czekający w prochu.
Mojej najdroższej Basi - Krzysztof
dn. 2.II.42r."



--
XL
"Świat Amerykanina jest tak wielki jak jego gazeta. " A. Einstein

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2014-01-31 02:01:01

Temat: Re: Na zadumaną dobranoc Poezja.
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 31 Jan 2014 01:58:06 +0100, Ikselka napisał(a):

> Dnia Fri, 31 Jan 2014 01:44:34 +0100, Ikselka napisał(a):
>
>> "O miasto, miasto...
>>
>> O miasto, miasto - Jeruzalem żalu,
>> gdzie wsparte o kolumny każde drzewo krzyżem
>> nad cieniem mijającym jak cieniem koralu,
>> który jak płomień niewidzialny liże
>> stopy zwycięzców i tych, którzy leżąc
>> pod płytą blasku, w cień blasku nie wierzą.
>> Miasto niewiary czym ty jesteś stojąc
>> we wszystkich ziemiach, w ognisku i w boju,
>> czymże ty jesteś i co niesiesz w sobie,
>> że jesteś na człowieku jak wieniec na grobie
>> i rodzisz tylko bezgłowe kamienie
>> i sen, gdzie nie śniąc
>> nie odwalone jesteś gromów brzemię
>> i martwą pieśnią.
>> Sen, sen upiorów, gdzie na kwiatach leżą
>> ludzie ciosem znużenia padli przed wieczerzą,
>> ludzie u stołów pańskich siadający którzy
>> szable splatają w dole, a kwiaty na górze.
>> Nic nie widzący w nikogo wpatrzeni,
>> wielcy na krzywdę ludzką, mali na cierpienie.
>> Upadający, przez ciało chcąc stanąć
>> i żagwią wznieść pomniki, żagwią umaczaną
>> w ciałach tych, co nie wierząc - nie wiedzą i proszą
>> i których tylko potem anioły podnoszą
>> jak liść jesienny w baśni i prostując bożą
>> ręką - tak ukołyszą, aż w Bogu odtworzą.
>> A ci jak huragany wszczęte wianiem płaszcza
>> są, choć przez grozę, silni, gdzie armaty paszcza,
>> gdzie dłoni uderzenie, i tak są zwycięscy
>> w chwili zbrodni na wieczność odtworzeni w klęsce.
>> O wielcy których siłę nazywają słabość,
>> bo śpi w nich jak pomruki lawiny i czeka
>> na czas wiary, na znamię, na grom i człowieka,
>> na burzę planet, na rzeczy nazwanie.
>> A że z nich tworzą trumny, co w ziemi zwyciężą,
>> są zwani słabość, że nie ma oręża,
>> że nie ma na zwaliskach kwitnącego sioła,
>> że nie rozdepczą małych, bo światło anioła
>> jest nie przeciw małości, ale obok - znacząc:
>> wielkość ciał przerastaniem, nie małych rozpaczą.
>>
>> K. K. Baczyński
>> marzec 42 r.
>>
>> I nie znam bardziej treściwego wiersza nad ten.
>
> "Erotyk
>
> W potoku włosów twoich, w rzece ust
> kniei jak wieczór - ciemnej
> wołanie nadaremne,
> daremny plusk.
> Jeszcze w mroku owinę, tak jeszcze róża nocy
> i mienie świat gałązka, strzępem albo gestem,
> potem niemo sie stoczy,
> smuga przejdzie przez oczy
> i powiem: nie będąc - jestem.
> Jeszcze tak w ciebie płynąc, niosąc cię tak odbitą
> w źrenicach lub u powiek zawisłą jak łzę,
> usłyszę w tobie morze delfinem srebrnie ryte,
> w muszli twojego ciała szumiące snem.
> Albo w gaju, gdzie jesteś
> brzozą, białym powietrzem
> i mlekiem dnia,
> barbarzyńcą ogromnym,
> tysiąc wieków dzwigając
> trysnę szumem bugaju
> w gałęziach twoich - ptak.
> Dedykacja:
> Jeden dzień - a na tęsknotę - wiek,
> jeden gest - a już orkanów pochód
> jeden krok - a otoś tylko jest
> w każdy czas - duch czekający w prochu.
> Mojej najdroższej Basi - Krzysztof
> dn. 2.II.42r."

"Moment wieczności

Kiedy czas - kościół rozparty w staw - cmentarz
przebrnie po uda w dzwonach leniwych w południe
powstanie wieczna niedziela - przestrzeń blękitno-święta
zapalić lazur światła od mglistych majolik złudniej.
Wtedy w przestrzeń zapadnę - cichym opadem Atlantyd.
Oceany jak stepy wysoko przeszumią pod słońcem
horyzonty rozpękną światłem w półkoliste rampy
dwa napięcia błękitu odprężą się w dwie równoległe.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
i usnę...
w falującym lanie ścichlych dzwonów
oceany - kolumny błękitu nie zmilkną odpływem o zmierzchu
wysoko szumią powierzchnie od nieba bledsze i cichsze
oczy - dwa dzwony tłukące kryształ
nie zgasną jak co dzień w szorstkim chłodnym - wichrze.
Obojętnie się przejdą przez dna zarośnięte rybami
jak sznur pereł zerwany niechwytne spadają przez błękit.
Matowe słońce w którym lazur zamilkł
przesunie dłonią po grzywach poczochranych ławic
gęsta woda rzek w wirach wyplutych z tulej...
sypie się szelest diun
przetartych jak sukno - trawą
ciężki plesiosaur zieleni wytrze się w gęstym namule."
1939


--
XL
"Świat Amerykanina jest tak wielki jak jego gazeta. " A. Einstein

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2014-01-31 02:04:26

Temat: Re: Na zadumaną dobranoc Poezja.
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 31 Jan 2014 02:01:01 +0100, Ikselka napisał(a):

> Dnia Fri, 31 Jan 2014 01:58:06 +0100, Ikselka napisał(a):
>
>> Dnia Fri, 31 Jan 2014 01:44:34 +0100, Ikselka napisał(a):
>>
>>> "O miasto, miasto...
>>>
>>> O miasto, miasto - Jeruzalem żalu,
>>> gdzie wsparte o kolumny każde drzewo krzyżem
>>> nad cieniem mijającym jak cieniem koralu,
>>> który jak płomień niewidzialny liże
>>> stopy zwycięzców i tych, którzy leżąc
>>> pod płytą blasku, w cień blasku nie wierzą.
>>> Miasto niewiary czym ty jesteś stojąc
>>> we wszystkich ziemiach, w ognisku i w boju,
>>> czymże ty jesteś i co niesiesz w sobie,
>>> że jesteś na człowieku jak wieniec na grobie
>>> i rodzisz tylko bezgłowe kamienie
>>> i sen, gdzie nie śniąc
>>> nie odwalone jesteś gromów brzemię
>>> i martwą pieśnią.
>>> Sen, sen upiorów, gdzie na kwiatach leżą
>>> ludzie ciosem znużenia padli przed wieczerzą,
>>> ludzie u stołów pańskich siadający którzy
>>> szable splatają w dole, a kwiaty na górze.
>>> Nic nie widzący w nikogo wpatrzeni,
>>> wielcy na krzywdę ludzką, mali na cierpienie.
>>> Upadający, przez ciało chcąc stanąć
>>> i żagwią wznieść pomniki, żagwią umaczaną
>>> w ciałach tych, co nie wierząc - nie wiedzą i proszą
>>> i których tylko potem anioły podnoszą
>>> jak liść jesienny w baśni i prostując bożą
>>> ręką - tak ukołyszą, aż w Bogu odtworzą.
>>> A ci jak huragany wszczęte wianiem płaszcza
>>> są, choć przez grozę, silni, gdzie armaty paszcza,
>>> gdzie dłoni uderzenie, i tak są zwycięscy
>>> w chwili zbrodni na wieczność odtworzeni w klęsce.
>>> O wielcy których siłę nazywają słabość,
>>> bo śpi w nich jak pomruki lawiny i czeka
>>> na czas wiary, na znamię, na grom i człowieka,
>>> na burzę planet, na rzeczy nazwanie.
>>> A że z nich tworzą trumny, co w ziemi zwyciężą,
>>> są zwani słabość, że nie ma oręża,
>>> że nie ma na zwaliskach kwitnącego sioła,
>>> że nie rozdepczą małych, bo światło anioła
>>> jest nie przeciw małości, ale obok - znacząc:
>>> wielkość ciał przerastaniem, nie małych rozpaczą.
>>>
>>> K. K. Baczyński
>>> marzec 42 r.
>>>
>>> I nie znam bardziej treściwego wiersza nad ten.
>>
>> "Erotyk
>>
>> W potoku włosów twoich, w rzece ust
>> kniei jak wieczór - ciemnej
>> wołanie nadaremne,
>> daremny plusk.
>> Jeszcze w mroku owinę, tak jeszcze róża nocy
>> i mienie świat gałązka, strzępem albo gestem,
>> potem niemo sie stoczy,
>> smuga przejdzie przez oczy
>> i powiem: nie będąc - jestem.
>> Jeszcze tak w ciebie płynąc, niosąc cię tak odbitą
>> w źrenicach lub u powiek zawisłą jak łzę,
>> usłyszę w tobie morze delfinem srebrnie ryte,
>> w muszli twojego ciała szumiące snem.
>> Albo w gaju, gdzie jesteś
>> brzozą, białym powietrzem
>> i mlekiem dnia,
>> barbarzyńcą ogromnym,
>> tysiąc wieków dzwigając
>> trysnę szumem bugaju
>> w gałęziach twoich - ptak.
>> Dedykacja:
>> Jeden dzień - a na tęsknotę - wiek,
>> jeden gest - a już orkanów pochód
>> jeden krok - a otoś tylko jest
>> w każdy czas - duch czekający w prochu.
>> Mojej najdroższej Basi - Krzysztof
>> dn. 2.II.42r."
>
> "Moment wieczności
>
> Kiedy czas - kościół rozparty w staw - cmentarz
> przebrnie po uda w dzwonach leniwych w południe
> powstanie wieczna niedziela - przestrzeń blękitno-święta
> zapalić lazur światła od mglistych majolik złudniej.
> Wtedy w przestrzeń zapadnę - cichym opadem Atlantyd.
> Oceany jak stepy wysoko przeszumią pod słońcem
> horyzonty rozpękną światłem w półkoliste rampy
> dwa napięcia błękitu odprężą się w dwie równoległe.
> . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
> i usnę...
> w falującym lanie ścichlych dzwonów
> oceany - kolumny błękitu nie zmilkną odpływem o zmierzchu
> wysoko szumią powierzchnie od nieba bledsze i cichsze
> oczy - dwa dzwony tłukące kryształ
> nie zgasną jak co dzień w szorstkim chłodnym - wichrze.
> Obojętnie się przejdą przez dna zarośnięte rybami
> jak sznur pereł zerwany niechwytne spadają przez błękit.
> Matowe słońce w którym lazur zamilkł
> przesunie dłonią po grzywach poczochranych ławic
> gęsta woda rzek w wirach wyplutych z tulej...
> sypie się szelest diun
> przetartych jak sukno - trawą
> ciężki plesiosaur zieleni wytrze się w gęstym namule."
> 1939



"Z głową na karabinie

Nocą słyszę, jak coraz bliżej
drżąc i grając krąg się zaciska.
A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,
wyhuśtała mnie chmur kołyska.
A mnie przecież wody szerokie
na dźwigarach swych niosły ptaki
bzu dzikiego; bujne obłoki
były dla mnie jak uśmiech matki.
Krąg powolny dzień czy noc krąży,
ostrzem świszcząc tnie już przy ustach,
a mnie przecież tak jak innym
ziemia rosła tęga - nie pusta.
I mnie przecież jak dymu laska
wytryskała gołębia młodość;
teraz na dnie śmierci wyrastam
ja - syn dziki mego narodu.
Krąg jak nożem z wolna rozcina,
przetnie światło, zanim dzień minie,
a ja prześpię czas wielkiej rzeźby
z głową ciężką na karabinie.
Obskoczony przez zdarzeń zamęt,
kręgiem ostrym rozdarty na pół,
głowę rzucę pod wiatr jak granat,
piersi zgniecie czas czarną łapą;
bo to była życia nieśmiałość,
a odwaga - gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.

4.12.1943
"
--
XL
"Świat Amerykanina jest tak wielki jak jego gazeta. " A. Einstein

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2014-01-31 02:05:48

Temat: Re: Na zadumaną dobranoc Poezja.
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 31 Jan 2014 02:04:26 +0100, Ikselka napisał(a):

> Dnia Fri, 31 Jan 2014 02:01:01 +0100, Ikselka napisał(a):
>
>> Dnia Fri, 31 Jan 2014 01:58:06 +0100, Ikselka napisał(a):
>>
>>> Dnia Fri, 31 Jan 2014 01:44:34 +0100, Ikselka napisał(a):
>>>
>>>> "O miasto, miasto...
>>>>
>>>> O miasto, miasto - Jeruzalem żalu,
>>>> gdzie wsparte o kolumny każde drzewo krzyżem
>>>> nad cieniem mijającym jak cieniem koralu,
>>>> który jak płomień niewidzialny liże
>>>> stopy zwycięzców i tych, którzy leżąc
>>>> pod płytą blasku, w cień blasku nie wierzą.
>>>> Miasto niewiary czym ty jesteś stojąc
>>>> we wszystkich ziemiach, w ognisku i w boju,
>>>> czymże ty jesteś i co niesiesz w sobie,
>>>> że jesteś na człowieku jak wieniec na grobie
>>>> i rodzisz tylko bezgłowe kamienie
>>>> i sen, gdzie nie śniąc
>>>> nie odwalone jesteś gromów brzemię
>>>> i martwą pieśnią.
>>>> Sen, sen upiorów, gdzie na kwiatach leżą
>>>> ludzie ciosem znużenia padli przed wieczerzą,
>>>> ludzie u stołów pańskich siadający którzy
>>>> szable splatają w dole, a kwiaty na górze.
>>>> Nic nie widzący w nikogo wpatrzeni,
>>>> wielcy na krzywdę ludzką, mali na cierpienie.
>>>> Upadający, przez ciało chcąc stanąć
>>>> i żagwią wznieść pomniki, żagwią umaczaną
>>>> w ciałach tych, co nie wierząc - nie wiedzą i proszą
>>>> i których tylko potem anioły podnoszą
>>>> jak liść jesienny w baśni i prostując bożą
>>>> ręką - tak ukołyszą, aż w Bogu odtworzą.
>>>> A ci jak huragany wszczęte wianiem płaszcza
>>>> są, choć przez grozę, silni, gdzie armaty paszcza,
>>>> gdzie dłoni uderzenie, i tak są zwycięscy
>>>> w chwili zbrodni na wieczność odtworzeni w klęsce.
>>>> O wielcy których siłę nazywają słabość,
>>>> bo śpi w nich jak pomruki lawiny i czeka
>>>> na czas wiary, na znamię, na grom i człowieka,
>>>> na burzę planet, na rzeczy nazwanie.
>>>> A że z nich tworzą trumny, co w ziemi zwyciężą,
>>>> są zwani słabość, że nie ma oręża,
>>>> że nie ma na zwaliskach kwitnącego sioła,
>>>> że nie rozdepczą małych, bo światło anioła
>>>> jest nie przeciw małości, ale obok - znacząc:
>>>> wielkość ciał przerastaniem, nie małych rozpaczą.
>>>>
>>>> K. K. Baczyński
>>>> marzec 42 r.
>>>>
>>>> I nie znam bardziej treściwego wiersza nad ten.
>>>
>>> "Erotyk
>>>
>>> W potoku włosów twoich, w rzece ust
>>> kniei jak wieczór - ciemnej
>>> wołanie nadaremne,
>>> daremny plusk.
>>> Jeszcze w mroku owinę, tak jeszcze róża nocy
>>> i mienie świat gałązka, strzępem albo gestem,
>>> potem niemo sie stoczy,
>>> smuga przejdzie przez oczy
>>> i powiem: nie będąc - jestem.
>>> Jeszcze tak w ciebie płynąc, niosąc cię tak odbitą
>>> w źrenicach lub u powiek zawisłą jak łzę,
>>> usłyszę w tobie morze delfinem srebrnie ryte,
>>> w muszli twojego ciała szumiące snem.
>>> Albo w gaju, gdzie jesteś
>>> brzozą, białym powietrzem
>>> i mlekiem dnia,
>>> barbarzyńcą ogromnym,
>>> tysiąc wieków dzwigając
>>> trysnę szumem bugaju
>>> w gałęziach twoich - ptak.
>>> Dedykacja:
>>> Jeden dzień - a na tęsknotę - wiek,
>>> jeden gest - a już orkanów pochód
>>> jeden krok - a otoś tylko jest
>>> w każdy czas - duch czekający w prochu.
>>> Mojej najdroższej Basi - Krzysztof
>>> dn. 2.II.42r."
>>
>> "Moment wieczności
>>
>> Kiedy czas - kościół rozparty w staw - cmentarz
>> przebrnie po uda w dzwonach leniwych w południe
>> powstanie wieczna niedziela - przestrzeń blękitno-święta
>> zapalić lazur światła od mglistych majolik złudniej.
>> Wtedy w przestrzeń zapadnę - cichym opadem Atlantyd.
>> Oceany jak stepy wysoko przeszumią pod słońcem
>> horyzonty rozpękną światłem w półkoliste rampy
>> dwa napięcia błękitu odprężą się w dwie równoległe.
>> . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
>> i usnę...
>> w falującym lanie ścichlych dzwonów
>> oceany - kolumny błękitu nie zmilkną odpływem o zmierzchu
>> wysoko szumią powierzchnie od nieba bledsze i cichsze
>> oczy - dwa dzwony tłukące kryształ
>> nie zgasną jak co dzień w szorstkim chłodnym - wichrze.
>> Obojętnie się przejdą przez dna zarośnięte rybami
>> jak sznur pereł zerwany niechwytne spadają przez błękit.
>> Matowe słońce w którym lazur zamilkł
>> przesunie dłonią po grzywach poczochranych ławic
>> gęsta woda rzek w wirach wyplutych z tulej...
>> sypie się szelest diun
>> przetartych jak sukno - trawą
>> ciężki plesiosaur zieleni wytrze się w gęstym namule."
>> 1939
>
> "Z głową na karabinie
>
> Nocą słyszę, jak coraz bliżej
> drżąc i grając krąg się zaciska.
> A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,
> wyhuśtała mnie chmur kołyska.
> A mnie przecież wody szerokie
> na dźwigarach swych niosły ptaki
> bzu dzikiego; bujne obłoki
> były dla mnie jak uśmiech matki.
> Krąg powolny dzień czy noc krąży,
> ostrzem świszcząc tnie już przy ustach,
> a mnie przecież tak jak innym
> ziemia rosła tęga - nie pusta.
> I mnie przecież jak dymu laska
> wytryskała gołębia młodość;
> teraz na dnie śmierci wyrastam
> ja - syn dziki mego narodu.
> Krąg jak nożem z wolna rozcina,
> przetnie światło, zanim dzień minie,
> a ja prześpię czas wielkiej rzeźby
> z głową ciężką na karabinie.
> Obskoczony przez zdarzeń zamęt,
> kręgiem ostrym rozdarty na pół,
> głowę rzucę pod wiatr jak granat,
> piersi zgniecie czas czarną łapą;
> bo to była życia nieśmiałość,
> a odwaga - gdy śmiercią niosło.
> Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
> wielkie sprawy głupią miłością.
>
> 4.12.1943
> "

"Wiatr.

Jak wtedy jest nas wszędzie troje,
ja i ty, ja i ty,
a za oknem wiatr uchodzi pękniętym obojem,
narasta zmęczony krzyk.
Unoszą się drzewa i czarne ptaki, o szyby
biją liście czerwieńsze niż jesień.
Wydęte uciekają dni i obłoki spłoszone jak ryby
w ten nasz bolesny, pierwszy wrzesień.
Nie odchodź, to motyle pluszowe tak dzwonią
o te szyby umarłe, o martwy wiatr.
Chodzi za oknem upiór zabitego konia
i kaleki, o kulach nienawiści - świat.
To powietrze wezbrane od trwogi uderza,
przebacz mi świat i życie, i ten wiatr mi przebacz.
Lecą gwiazdy - jaskółki prawdziwego nieba,
rozsypują nam śmierć na pokoje,
umierają chwile nieostrożnych lat,
bo jak wtedy jest nas wszędzie troje,
ja i ty, ja i ty,
i wiatr.
wrzesień 40r.

"
--
XL
"Świat Amerykanina jest tak wielki jak jego gazeta. " A. Einstein

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2014-01-31 02:06:44

Temat: Re: Na zadumaną dobranoc Poezja.
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 31 Jan 2014 02:04:26 +0100, Ikselka napisał(a):

> Dnia Fri, 31 Jan 2014 02:01:01 +0100, Ikselka napisał(a):
>
>> Dnia Fri, 31 Jan 2014 01:58:06 +0100, Ikselka napisał(a):
>>
>>> Dnia Fri, 31 Jan 2014 01:44:34 +0100, Ikselka napisał(a):
>>>
>>>> "O miasto, miasto...
>>>>
>>>> O miasto, miasto - Jeruzalem żalu,
>>>> gdzie wsparte o kolumny każde drzewo krzyżem
>>>> nad cieniem mijającym jak cieniem koralu,
>>>> który jak płomień niewidzialny liże
>>>> stopy zwycięzców i tych, którzy leżąc
>>>> pod płytą blasku, w cień blasku nie wierzą.
>>>> Miasto niewiary czym ty jesteś stojąc
>>>> we wszystkich ziemiach, w ognisku i w boju,
>>>> czymże ty jesteś i co niesiesz w sobie,
>>>> że jesteś na człowieku jak wieniec na grobie
>>>> i rodzisz tylko bezgłowe kamienie
>>>> i sen, gdzie nie śniąc
>>>> nie odwalone jesteś gromów brzemię
>>>> i martwą pieśnią.
>>>> Sen, sen upiorów, gdzie na kwiatach leżą
>>>> ludzie ciosem znużenia padli przed wieczerzą,
>>>> ludzie u stołów pańskich siadający którzy
>>>> szable splatają w dole, a kwiaty na górze.
>>>> Nic nie widzący w nikogo wpatrzeni,
>>>> wielcy na krzywdę ludzką, mali na cierpienie.
>>>> Upadający, przez ciało chcąc stanąć
>>>> i żagwią wznieść pomniki, żagwią umaczaną
>>>> w ciałach tych, co nie wierząc - nie wiedzą i proszą
>>>> i których tylko potem anioły podnoszą
>>>> jak liść jesienny w baśni i prostując bożą
>>>> ręką - tak ukołyszą, aż w Bogu odtworzą.
>>>> A ci jak huragany wszczęte wianiem płaszcza
>>>> są, choć przez grozę, silni, gdzie armaty paszcza,
>>>> gdzie dłoni uderzenie, i tak są zwycięscy
>>>> w chwili zbrodni na wieczność odtworzeni w klęsce.
>>>> O wielcy których siłę nazywają słabość,
>>>> bo śpi w nich jak pomruki lawiny i czeka
>>>> na czas wiary, na znamię, na grom i człowieka,
>>>> na burzę planet, na rzeczy nazwanie.
>>>> A że z nich tworzą trumny, co w ziemi zwyciężą,
>>>> są zwani słabość, że nie ma oręża,
>>>> że nie ma na zwaliskach kwitnącego sioła,
>>>> że nie rozdepczą małych, bo światło anioła
>>>> jest nie przeciw małości, ale obok - znacząc:
>>>> wielkość ciał przerastaniem, nie małych rozpaczą.
>>>>
>>>> K. K. Baczyński
>>>> marzec 42 r.
>>>>
>>>> I nie znam bardziej treściwego wiersza nad ten.
>>>
>>> "Erotyk
>>>
>>> W potoku włosów twoich, w rzece ust
>>> kniei jak wieczór - ciemnej
>>> wołanie nadaremne,
>>> daremny plusk.
>>> Jeszcze w mroku owinę, tak jeszcze róża nocy
>>> i mienie świat gałązka, strzępem albo gestem,
>>> potem niemo sie stoczy,
>>> smuga przejdzie przez oczy
>>> i powiem: nie będąc - jestem.
>>> Jeszcze tak w ciebie płynąc, niosąc cię tak odbitą
>>> w źrenicach lub u powiek zawisłą jak łzę,
>>> usłyszę w tobie morze delfinem srebrnie ryte,
>>> w muszli twojego ciała szumiące snem.
>>> Albo w gaju, gdzie jesteś
>>> brzozą, białym powietrzem
>>> i mlekiem dnia,
>>> barbarzyńcą ogromnym,
>>> tysiąc wieków dzwigając
>>> trysnę szumem bugaju
>>> w gałęziach twoich - ptak.
>>> Dedykacja:
>>> Jeden dzień - a na tęsknotę - wiek,
>>> jeden gest - a już orkanów pochód
>>> jeden krok - a otoś tylko jest
>>> w każdy czas - duch czekający w prochu.
>>> Mojej najdroższej Basi - Krzysztof
>>> dn. 2.II.42r."
>>
>> "Moment wieczności
>>
>> Kiedy czas - kościół rozparty w staw - cmentarz
>> przebrnie po uda w dzwonach leniwych w południe
>> powstanie wieczna niedziela - przestrzeń blękitno-święta
>> zapalić lazur światła od mglistych majolik złudniej.
>> Wtedy w przestrzeń zapadnę - cichym opadem Atlantyd.
>> Oceany jak stepy wysoko przeszumią pod słońcem
>> horyzonty rozpękną światłem w półkoliste rampy
>> dwa napięcia błękitu odprężą się w dwie równoległe.
>> . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
>> i usnę...
>> w falującym lanie ścichlych dzwonów
>> oceany - kolumny błękitu nie zmilkną odpływem o zmierzchu
>> wysoko szumią powierzchnie od nieba bledsze i cichsze
>> oczy - dwa dzwony tłukące kryształ
>> nie zgasną jak co dzień w szorstkim chłodnym - wichrze.
>> Obojętnie się przejdą przez dna zarośnięte rybami
>> jak sznur pereł zerwany niechwytne spadają przez błękit.
>> Matowe słońce w którym lazur zamilkł
>> przesunie dłonią po grzywach poczochranych ławic
>> gęsta woda rzek w wirach wyplutych z tulej...
>> sypie się szelest diun
>> przetartych jak sukno - trawą
>> ciężki plesiosaur zieleni wytrze się w gęstym namule."
>> 1939
>
> "Z głową na karabinie
>
> Nocą słyszę, jak coraz bliżej
> drżąc i grając krąg się zaciska.
> A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,
> wyhuśtała mnie chmur kołyska.
> A mnie przecież wody szerokie
> na dźwigarach swych niosły ptaki
> bzu dzikiego; bujne obłoki
> były dla mnie jak uśmiech matki.
> Krąg powolny dzień czy noc krąży,
> ostrzem świszcząc tnie już przy ustach,
> a mnie przecież tak jak innym
> ziemia rosła tęga - nie pusta.
> I mnie przecież jak dymu laska
> wytryskała gołębia młodość;
> teraz na dnie śmierci wyrastam
> ja - syn dziki mego narodu.
> Krąg jak nożem z wolna rozcina,
> przetnie światło, zanim dzień minie,
> a ja prześpię czas wielkiej rzeźby
> z głową ciężką na karabinie.
> Obskoczony przez zdarzeń zamęt,
> kręgiem ostrym rozdarty na pół,
> głowę rzucę pod wiatr jak granat,
> piersi zgniecie czas czarną łapą;
> bo to była życia nieśmiałość,
> a odwaga - gdy śmiercią niosło.
> Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
> wielkie sprawy głupią miłością.
>
> 4.12.1943
> "

"Sur le pont d'Avignion

Ten wiersz jest żyłka słoneczna na ścianie
jak fotografia wszystkich wiosen.
Kantyczki deszczu wam przyniosę -
wyblakłe nutki w nieba dzwon
jak wody wiatrem oddychanie.
Tańczą panowie niewidzialni
"na moście w Awinion".
Zielone, staroświeckie granie
jak anemiczne pączki ciszy.
Odetchnij drzewem, to usłyszysz
jak promień - naprężony ton,
jak na najcieńszej wiatru gamie
tańczą liściaste suknie panien
"na moście w Awinion".
W drzewach, w zielonych okien ramie
przez widma miast - srebrzysty gotyk.
Wirują ptaki płowozłote
jak lutnie, co uciekły z rąk.
W lasach zielonych - białe łanie
uchodzą w coraz cichszy taniec.
Tańczą panowie, tańczą panie
"na moście w Awinion".
szpital, kwiecień 1941

"
--
XL
"Świat Amerykanina jest tak wielki jak jego gazeta. " A. Einstein

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2014-01-31 02:09:21

Temat: Re: Na zadumaną dobranoc Poezja.
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Fri, 31 Jan 2014 02:06:44 +0100, Ikselka napisał(a):

> Dnia Fri, 31 Jan 2014 02:04:26 +0100, Ikselka napisał(a):
>
>> Dnia Fri, 31 Jan 2014 02:01:01 +0100, Ikselka napisał(a):
>>
>>> Dnia Fri, 31 Jan 2014 01:58:06 +0100, Ikselka napisał(a):
>>>
>>>> Dnia Fri, 31 Jan 2014 01:44:34 +0100, Ikselka napisał(a):
>>>>
>>>>> "O miasto, miasto...
>>>>>
>>>>> O miasto, miasto - Jeruzalem żalu,
>>>>> gdzie wsparte o kolumny każde drzewo krzyżem
>>>>> nad cieniem mijającym jak cieniem koralu,
>>>>> który jak płomień niewidzialny liże
>>>>> stopy zwycięzców i tych, którzy leżąc
>>>>> pod płytą blasku, w cień blasku nie wierzą.
>>>>> Miasto niewiary czym ty jesteś stojąc
>>>>> we wszystkich ziemiach, w ognisku i w boju,
>>>>> czymże ty jesteś i co niesiesz w sobie,
>>>>> że jesteś na człowieku jak wieniec na grobie
>>>>> i rodzisz tylko bezgłowe kamienie
>>>>> i sen, gdzie nie śniąc
>>>>> nie odwalone jesteś gromów brzemię
>>>>> i martwą pieśnią.
>>>>> Sen, sen upiorów, gdzie na kwiatach leżą
>>>>> ludzie ciosem znużenia padli przed wieczerzą,
>>>>> ludzie u stołów pańskich siadający którzy
>>>>> szable splatają w dole, a kwiaty na górze.
>>>>> Nic nie widzący w nikogo wpatrzeni,
>>>>> wielcy na krzywdę ludzką, mali na cierpienie.
>>>>> Upadający, przez ciało chcąc stanąć
>>>>> i żagwią wznieść pomniki, żagwią umaczaną
>>>>> w ciałach tych, co nie wierząc - nie wiedzą i proszą
>>>>> i których tylko potem anioły podnoszą
>>>>> jak liść jesienny w baśni i prostując bożą
>>>>> ręką - tak ukołyszą, aż w Bogu odtworzą.
>>>>> A ci jak huragany wszczęte wianiem płaszcza
>>>>> są, choć przez grozę, silni, gdzie armaty paszcza,
>>>>> gdzie dłoni uderzenie, i tak są zwycięscy
>>>>> w chwili zbrodni na wieczność odtworzeni w klęsce.
>>>>> O wielcy których siłę nazywają słabość,
>>>>> bo śpi w nich jak pomruki lawiny i czeka
>>>>> na czas wiary, na znamię, na grom i człowieka,
>>>>> na burzę planet, na rzeczy nazwanie.
>>>>> A że z nich tworzą trumny, co w ziemi zwyciężą,
>>>>> są zwani słabość, że nie ma oręża,
>>>>> że nie ma na zwaliskach kwitnącego sioła,
>>>>> że nie rozdepczą małych, bo światło anioła
>>>>> jest nie przeciw małości, ale obok - znacząc:
>>>>> wielkość ciał przerastaniem, nie małych rozpaczą.
>>>>>
>>>>> K. K. Baczyński
>>>>> marzec 42 r.
>>>>>
>>>>> I nie znam bardziej treściwego wiersza nad ten.
>>>>
>>>> "Erotyk
>>>>
>>>> W potoku włosów twoich, w rzece ust
>>>> kniei jak wieczór - ciemnej
>>>> wołanie nadaremne,
>>>> daremny plusk.
>>>> Jeszcze w mroku owinę, tak jeszcze róża nocy
>>>> i mienie świat gałązka, strzępem albo gestem,
>>>> potem niemo sie stoczy,
>>>> smuga przejdzie przez oczy
>>>> i powiem: nie będąc - jestem.
>>>> Jeszcze tak w ciebie płynąc, niosąc cię tak odbitą
>>>> w źrenicach lub u powiek zawisłą jak łzę,
>>>> usłyszę w tobie morze delfinem srebrnie ryte,
>>>> w muszli twojego ciała szumiące snem.
>>>> Albo w gaju, gdzie jesteś
>>>> brzozą, białym powietrzem
>>>> i mlekiem dnia,
>>>> barbarzyńcą ogromnym,
>>>> tysiąc wieków dzwigając
>>>> trysnę szumem bugaju
>>>> w gałęziach twoich - ptak.
>>>> Dedykacja:
>>>> Jeden dzień - a na tęsknotę - wiek,
>>>> jeden gest - a już orkanów pochód
>>>> jeden krok - a otoś tylko jest
>>>> w każdy czas - duch czekający w prochu.
>>>> Mojej najdroższej Basi - Krzysztof
>>>> dn. 2.II.42r."
>>>
>>> "Moment wieczności
>>>
>>> Kiedy czas - kościół rozparty w staw - cmentarz
>>> przebrnie po uda w dzwonach leniwych w południe
>>> powstanie wieczna niedziela - przestrzeń blękitno-święta
>>> zapalić lazur światła od mglistych majolik złudniej.
>>> Wtedy w przestrzeń zapadnę - cichym opadem Atlantyd.
>>> Oceany jak stepy wysoko przeszumią pod słońcem
>>> horyzonty rozpękną światłem w półkoliste rampy
>>> dwa napięcia błękitu odprężą się w dwie równoległe.
>>> . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
>>> i usnę...
>>> w falującym lanie ścichlych dzwonów
>>> oceany - kolumny błękitu nie zmilkną odpływem o zmierzchu
>>> wysoko szumią powierzchnie od nieba bledsze i cichsze
>>> oczy - dwa dzwony tłukące kryształ
>>> nie zgasną jak co dzień w szorstkim chłodnym - wichrze.
>>> Obojętnie się przejdą przez dna zarośnięte rybami
>>> jak sznur pereł zerwany niechwytne spadają przez błękit.
>>> Matowe słońce w którym lazur zamilkł
>>> przesunie dłonią po grzywach poczochranych ławic
>>> gęsta woda rzek w wirach wyplutych z tulej...
>>> sypie się szelest diun
>>> przetartych jak sukno - trawą
>>> ciężki plesiosaur zieleni wytrze się w gęstym namule."
>>> 1939
>>
>> "Z głową na karabinie
>>
>> Nocą słyszę, jak coraz bliżej
>> drżąc i grając krąg się zaciska.
>> A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,
>> wyhuśtała mnie chmur kołyska.
>> A mnie przecież wody szerokie
>> na dźwigarach swych niosły ptaki
>> bzu dzikiego; bujne obłoki
>> były dla mnie jak uśmiech matki.
>> Krąg powolny dzień czy noc krąży,
>> ostrzem świszcząc tnie już przy ustach,
>> a mnie przecież tak jak innym
>> ziemia rosła tęga - nie pusta.
>> I mnie przecież jak dymu laska
>> wytryskała gołębia młodość;
>> teraz na dnie śmierci wyrastam
>> ja - syn dziki mego narodu.
>> Krąg jak nożem z wolna rozcina,
>> przetnie światło, zanim dzień minie,
>> a ja prześpię czas wielkiej rzeźby
>> z głową ciężką na karabinie.
>> Obskoczony przez zdarzeń zamęt,
>> kręgiem ostrym rozdarty na pół,
>> głowę rzucę pod wiatr jak granat,
>> piersi zgniecie czas czarną łapą;
>> bo to była życia nieśmiałość,
>> a odwaga - gdy śmiercią niosło.
>> Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
>> wielkie sprawy głupią miłością.
>>
>> 4.12.1943
>> "
>
> "Sur le pont d'Avignion
>
> Ten wiersz jest żyłka słoneczna na ścianie
> jak fotografia wszystkich wiosen.
> Kantyczki deszczu wam przyniosę -
> wyblakłe nutki w nieba dzwon
> jak wody wiatrem oddychanie.
> Tańczą panowie niewidzialni
> "na moście w Awinion".
> Zielone, staroświeckie granie
> jak anemiczne pączki ciszy.
> Odetchnij drzewem, to usłyszysz
> jak promień - naprężony ton,
> jak na najcieńszej wiatru gamie
> tańczą liściaste suknie panien
> "na moście w Awinion".
> W drzewach, w zielonych okien ramie
> przez widma miast - srebrzysty gotyk.
> Wirują ptaki płowozłote
> jak lutnie, co uciekły z rąk.
> W lasach zielonych - białe łanie
> uchodzą w coraz cichszy taniec.
> Tańczą panowie, tańczą panie
> "na moście w Awinion".
> szpital, kwiecień 1941
>
> "



I na koniec - proroczy, jakby na dziś

"Tren I

I
Ciemny głuchy, nieszczęsny
ludu mój. Ciemności
buchają. O! za wiele,
za wiele miłości,
za mało ukochania.
Czarny dym się ściele.
Kwiaty są - martwe głownie,
domy są - jak trumny
w rozwalonym kościele,
gdzie Chrystus roztrzaskany
i oczy jego - rany.
I jego sercem bolisz,
ludu burz i niewoli.
II
Widzę cię, widzę w gromach,
wśród roztrzaskanych oblicz
posągów. O wy ciemni,
zwichrzeniu drzew podobni,
olbrzymi. Łańcuch słyszę
i batów jęk, i ciszę.
III
O ludu, ludu głuchy,
ty w bólu swym osobny,
jestżeś ty jeszcze ciałem,
czy już tylko swym duchem,
nikomu niepodobny,
w śmierci swojej osobny,
osobny w narodzeniu.
IV
Smutny smutny mój ludu,
głowy opadną i wstaną,
ręce upadną i wstaną
nim cud. A doczekasz cudu.
Nim moc. A już czeka i słucha
Duch Boży - twego Ducha.
wrzesień 1942 r.

"
--
XL
"Świat Amerykanina jest tak wielki jak jego gazeta. " A. Einstein

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2014-01-31 04:35:46

Temat: Re: Na zadumaną dobranoc Poezja.
Od: "chwilozof" <c...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora


"Ikselka" <i...@g...pl> wrote in message
news:1pguwal33c34s.3ztrxvs4046k$.dlg@40tude.net...
> "O miasto, miasto...
>
Wielka rzeka przecieka przez naszą domenę
Wypłukując żal z trzewi, ból z płuc, bunt z umysłu.
A jednak serca, wyspy
Niepodległe, choć wbrew nam, ostają się, pełne

Nieskruszonej miłości. I przez nią najgłębszy
Sen wciąż nie jest śmiertelny, bowiem ona czuwa:
Budzi nas, żeby róża
Jutrzenki w naszych oczach pozbyła sukienki

Porannej mgły. I klniemy tę niewczesną miłość,
Pilniejszą od strażnika i regulaminu.
Jeden siada na kiblu.

Drugi wtulił się w siennik, trzeci sobie drwiną
Radzi, a ja, starannie wyłuskując z krocza
Wszy, nucę "Jeszcze Polska..."

---
Rafał Wojaczek

Jeszcze Polska

;)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2014-01-31 14:28:26

Temat: Re: Na zadumaną dobranoc Poezja.
Od: "Dirko" <j...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "chwilozof" <c...@i...pl> napisał w wiadomości
news:lcf5om$3e5$1@usenet.news.interia.pl...
>
> ;)

żeby róża
Jutrzenki w naszych oczach pozbyła sukienki

wzruszyłem się



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2014-01-31 15:36:49

Temat: Re: Na zadumaną dobranoc Poezja.
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Thu, 30 Jan 2014 22:35:46 -0500, chwilozof napisał(a):

> "Ikselka" <i...@g...pl> wrote in message
news:1pguwal33c34s.3ztrxvs4046k$.dlg@40tude.net...
>> "O miasto, miasto...
>>
> Wielka rzeka przecieka przez naszą domenę
> Wypłukując żal z trzewi, ból z płuc, bunt z umysłu.
> A jednak serca, wyspy
> Niepodległe, choć wbrew nam, ostają się, pełne
>
> Nieskruszonej miłości. I przez nią najgłębszy
> Sen wciąż nie jest śmiertelny, bowiem ona czuwa:
> Budzi nas, żeby róża
> Jutrzenki w naszych oczach pozbyła sukienki
>
> Porannej mgły. I klniemy tę niewczesną miłość,
> Pilniejszą od strażnika i regulaminu.
> Jeden siada na kiblu.
>
> Drugi wtulił się w siennik, trzeci sobie drwiną
> Radzi, a ja, starannie wyłuskując z krocza
> Wszy, nucę "Jeszcze Polska..."
>
> ---
> Rafał Wojaczek
>
> Jeszcze Polska
>
> ;)

Raczej żałosne.
--
XL
"Świat Amerykanina jest tak wielki jak jego gazeta. " A. Einstein

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

ŚMIETNIK naszym domem!
Ateiści ruszają na wojnę
Dlaczego Niebo nie pomaga?
Niebo upada
Sodoma i Gomora

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????

zobacz wszyskie »