Strona główna Grupy pl.rec.kuchnia OT/dziecinstwo i takie inne

Grupy

Szukaj w grupach

 

OT/dziecinstwo i takie inne

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-03-06 03:14:41

Temat: OT/dziecinstwo i takie inne
Od: Magdalena Bassett <M...@w...net> szukaj wiadomości tego autora

1965. Skonczylam wlasnie w 4-ta klase i kuzynka zalatwila mi oboz
harcerski na lipiec w Juszkach niedaleko Koscierzyny, nad jeziorem
plytkim kilometrami. Mundur, pas, chusta, plecak, menazka, trampki,
finka, niezbednik - slowa te nagle staly sie wazne i istotne w moim
11-to letnim slownictwie. Pierwszy raz w zyciu spedzalam wakacje bez
rodziny. Namiot dzielilam z dwoma kolezankami mniej wiecej w moim wieku.
Tuz po przyjezdzie ciezarowkami na miejsce rozbijalismy namioty,
budowalismy prycze, napelnialismy worki sloma na materace. Raj! Wszyscy
byli ode mnie starsi o 2-3 lata, wiec bylam wykluczana z wielu szeptanek
i nocnych wycieczek do meskiego obozu. Moje kolezanki namiotowe spaly
snem sprawiedliwego, a ja sluchalam szeptow i szelestow nocnych wypraw.
Oboz byl polozony nad plytkim jeziorem, na ktorym byla wyspa o 100
plytkich krokow od brzegu. Byla ona porosnieta kolnierzem sitowia, a
dalej wiklina i wierzba, tworzac naturalny matecznik, z polanami jakby
wymarzonymi na harce. Ja mialam 11 lat i nie mialam pojecia, co sie
dzieje.
Co noc natura wydobywala z siebie dzwieki godne bogin i bogow na Olimpie
w czasie bakchanaliow. W koncu po jakims czasie przyzwyczailam sie do
tego i tez przesypialam te nabrzmiale noce.
Kuchnia i jedzenie byly podzielone na dyzury zatepow, ktore codziennie
musialy obrac 500 ziemniakow, przygotowac 250 kanapek z marmolada,
ugotowac 20 kg makaronu w kotlach, i wyczyscic je korzeniami roslin
rosnacymi nad brzegiem jeziora. RAJ! Prawie jak Robinson Crusoe! Bieg o
jakies tam brazowe zielsko na moim krzyzu odbylam po ciemku (chyba teraz
nie do pomyslenia) przez lasy i laki, az w koncu dotarlam po znakach i
listach do konca. Rodzice odwiedzili nas w srodku miesiaca,
przygotowalismy dla nich galaretke owocowa z jerzynami z lasu i chleb z
marmolada. Po wizycie rodzicow zaczal padac deszcz i nie przestal przez
2 tygodnie, i w koncu tak zalalo okolice, ze nic nie bylo do jedzenia
tylko jajka i makaron. Cierpielismy, ale i tak bylo fajnie. Nauczylam
sie najdzikszych piosenek, podgladnelam pare calujaca sie w usta w
krzakach (w same usta!). Do dzis nie cierpie jajek jako takich, wrocilam
do domu z plecakiem pelnym splesnialych ubran, szczesliwa i gotowa na
nastepny rok.
W nastepnym roku widzialam ducha i tez zostalam pocalowana w same usta!
Niestety nie pamietam, jak on mial na imie, ale byl przystojny, ciemny,
i mial zarost. Babcia mi zawsze wrozyla ciemnego mezczyzne wieczorowa pora.
Zapraszam na podzielenie sie wspomnieniami ta wieczorowa pora.
Magdalena Bassett

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-03-06 08:43:53

Temat: Re: OT/dziecinstwo i takie inne
Od: kw <k...@a...wbc.lublin.pl.NOSPAM> szukaj wiadomości tego autora


tez bylem na podobnym obozie - nie bedac harcerzem i mialem przymaly mundurek
zuchowy - i raz gdy nie smakowalo mi jedzenie - golabki i nadeser kisiel - to
zmieszalem to razem by bylo latwiej wylac z menaszki; zobaczyl to jakis wazny
facet i stwierdzil ze skoro mi rodzice placa za oboz to ja powinienem to zjesc
- wiec i jadlem golabki pomieszane z kislem

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-06 09:21:12

Temat: Re: OT/dziecinstwo i takie inne
Od: <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

(ciach - aż szkoda, bo bardzo mile i sympatyczne, ale dlugie i tylko to mnie
tłumaczy)
> Zapraszam na podzielenie sie wspomnieniami ta wieczorowa pora.
> Magdalena Bassett

Czesc,
Tak, to tez bylo harcerstwo, ale tym razem kolonie zuchowe, na ktore jezdzilam
przez cale liceum jako przyboczna, potem druzynowa, a potem komendant
programowy. Najbardziej pamietam wakacje miedzy trzecia a czwarta klasa liceum.
Najpierw przez trzy tygodnie bylam instruktorem na kursie dla druzynowych
(namioty), a potem przez kolejne trzy druzynowa na koloniach (domki). Trzy
wspomnienia: Bylam najmlodsza w kadrze na kursie, wiec zostalam wytypowana,
zeby zostac z obozem, kiedy &#8222;starsza czesc kadry&#8221; poszla sie bawic na
zakończeniu zgrupowania. Oboz niestety nie chcial stac, tylko postanowil
zorganizowac sobie &#8222;biala noc&#8221;. Okolo dwunastej stracilam cierpliwosc i
zrobilam im alarm rynsztunkowy (w ciagu 6 minut musieli ubrac sie w mundury i
spakowac plecaki). Biegali jakies 15, moze 20 minut. Kiedy moi starsi koledzy
wrocili z imprezy, zze zdziwieniem stwierdzili, ze oboz spi slodko, smacznie i
gleboko.
Drugie wspomnienie: kolonie &#8211; dzieci duzo, cztery druzyny, dwanascie domkow po
szescioro. Ciezko, bo dzieci rozne, sikaja po nocach (rodzice nie wpisali
moczenia do kart), wiec musimy je wysadzac po kilka razy w nocy i pilnowac, a
czesto niestety takze prac przescieradla w zimnej wodzie w srodku nocy.
Wlasciwie w ogole nie spimy (kadry jest okolo 12 osob w wieku 20-12 lat), w
nocy, jak juz sie uporamy z programem na nastepny dzień i wysadzaniem, praniem,
itd., chodzimy do kuchni po jedzenie: marchewki, ogorki, dzem, chleb itp. Mamy
tez slodycze zakupione w pobliskim Miedzywodziu, wiec sie opychamy. Pamietam,
ze przebojem sniadaniowego menu była zupa budyniowa: po prosty rozdzerzony
budyn waniliowy. Chodzimy tez na spacery nad morze. W srodku nocy &#8211; dzisiaj nie

do pomyslenia &#8211; grupka trzy-cztero osobowa przechodzimy przez brame (nad
brama) &#8211; komendant nie pozwala na takie spacery (jak pozniej sama bylam
zastepca komendanta, to juz wiedzialam dlaczego) i podziwiamy wschod slońca,
nigdy pozniej juz nie mialam tyle samozaparcia, zeby wstac przed switem w celu
podziwiania switu. W kazdym razie trzecie wspomnienie: jemy w nocy: herbatniki,
wyroby czekoladopodobne (czasy sa trudne i nie ma duzego wyboru), pijemy
oranzade w folii z rurka, jemy lody z automatu z polewa z czekolady
(jednorazowe zatrucie polowy kolonistow), pijemy kawe, ktora mieli nam uczynna
pani w sklepie spozywczym w Miedzywodziu, czeresnie, wafle, no, w ogole
wszystko. Wracam do domu. Mam osiemnascie lat, 160 cm wzrostu i waze 65 kg.
Moja matka jest przerazona. Dla porownania &#8211; wiele lat pozniej, tuz przed
urodzeniem dziecka wazylam 64 i pol kilograma i czulam sie jak wieloryb. Krotko
mowiac po wakacjach dieta francuska (byla taka, glownie oparta na jajkach na
twardo i sucharkach) i w ciagu dwoch tygodni trace 8 kilo. Ale mimo tego
koszmarnego rezultatu, caly czas mysle nostalgicznie o wakacjach w Swietousciu
kolo Miedzywodzia i kto wie, moze w tym roku tam jeszcze pojade? Juz prywatnie,
bez harcerzy, z rodzina.

Pozdrowienia
Już od dawna z powrotem szczupla
Agnieszka z Łodzi


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-06 10:42:11

Temat: Re: OT/dziecinstwo i takie inne
Od: "skrzacik" <s...@f...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:1837.00001069.3c85df87@newsgate.onet.pl...
> (ciach - aż szkoda, bo bardzo mile i sympatyczne, ale dlugie i tylko to
mnie
> tłumaczy)
> > Zapraszam na podzielenie sie wspomnieniami ta wieczorowa pora.
> > Magdalena Bassett
>

[ciach opis]

Ale mimo tego
> koszmarnego rezultatu, caly czas mysle nostalgicznie o wakacjach w
Swietousciu
> kolo Miedzywodzia i kto wie, moze w tym roku tam jeszcze pojade? Juz
prywatnie,
> bez harcerzy, z rodzina.
> Pozdrowienia
> Już od dawna z powrotem szczupla
> Agnieszka z Łodzi

Ojej, czytalam twoj opis i natychmiast stanely mi te miejsca przed oczami.

jest rok 1980 sierpien!
jestem wlasnie tam na obozie, sa tylko namioty, wszystko trzeba robic
samemu, to byl chyba pierwszy wyjazd w tamte strony naszego szczepu. oprocz
nas harcerze z liceum plastycznego.
faceci sa spoko, ale dziewczeta przyjechaly przygotowane jak na wyjazd do
sopotu!
jedna miala szpilki i parasol. ktoregos pieknego dnia, ta wystrojona, idzie
z menzka zupy do komendantki obozu ze skarga, ze jej tam wpadla mrowka albo
jakis inny owad. komendantka wziela lyzke, wylowila owada, stwierdzila, ze
rzeczywiscie cos jej wpadlo, po czym zawartos lyzki wlala spowrotem do
menazki! nastepnego dnia rodzice przyjechali po 'harcerke' :))
inne kulinarne wspomnienie z tamtego obozu, wybieramy sie na 3 dniowa
wloczego wzdluz wybrzeza, wstajemy w srodku nocy i idziemy do miedzywodzia
zlapac autobus do kamienia pomorskiego. jest ciemno, zimno i wszyscy sa
glodni jak diabli.
stoimy na przystanku a tu jedzie woz dostawczy ze swiezym pieczywem i
mlekiem w butelkach do obozu. zatrzymujemy go, rabujemy bulki i mleko.
w zyciu, zadne sniadanie tak mi nie smakowalo jak te 'ukradzione' bulki i
mleko!

skrzacik



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-06 12:07:10

Temat: Re: OT/dziecinstwo i takie inne
Od: Krysia Thompson <K...@h...fsnet.co.uk> szukaj wiadomości tego autora


>> > Zapraszam na podzielenie sie wspomnieniami ta wieczorowa pora.
>> > Magdalena Bassett
>>
>
<ciach i skrzacika>

za casow studenckich pracowalam bylam jako wychowawczyni na
koloniach pare razy, a potem za zarobiona forse koczowalsmy z
kolezankami opodal - lyse pole nalezace do 4 (!!)latarnikow
latarni w Gaskach (Gonskach) k/Latarni...chodzilo sie po wode do
kranu pod latarnia, do wychodka - do malpiego gaju z lopatka,
zeby (zemby) sie mylo z zabami (rzabami) w kaluzy za namiotem,
gdzie nas podlewal deszcz od czasu do czasu (zawsze wtedy jak
wieszalysmy pranie i wybywalismy do Koszalina na caly dzien....).

Obok byla baza studenckich obozow wedrownych, 3 braci (bracia
Chwalinscy) tym dowodzilo i im sie miedzy grupami nudzilo i sie
wzajemnie zabawialismy, jak rowniez ja i Zosia Nr 2 spiewalysmy i
gralysmy na gitarze jak byly grupy ("a to nasze dziewczyny
country and western"!!), by moc spac w suchych, nie podlanych
namiotach, jak grupy sobie szly...

Bracia nas zaprosili na nastepna baze, gdzie sie przenosilo
wszystko...Rosnowo chyba...No i tam rzeczywiscie
pojechalysmy...fajnie bylo znowu, chlopaki czesto nas na
gospodastwie zostawiali, no i mysmy z wdziecznosci za wiekszy
dach nad glowa gotowaly im...i dalej, cholera, spiewaly...

raz byly kartofle z grzybami.. gotujemy to wszystko metoda
kolejnych przyblizen, a tu jakis dzaid lezie i sie pyta o
naszych chlopakow i kto tu w ogole jest, gdzie kierwonik, a my
wsrod chichotow, wyglupow i glupich komentarzy, ze chlopaki
poszli na piwo a jeden z nich dziewuche po lesie gania....
zaprosilysmy obcego do nie naszego obozu na zarcie...okazalo sie
to byl inspektor obozow...heheheheh

Tamtez , za wysoka siatka byl drugi oboz, ktory mial blizej do
kranu z woda. Podawalo im sie wiadro przez siatke , nalewali,
podawali i wszystko bylo dobrze... w ogole wtedy pogoda sie
popsula permanentnie, zimno bylo...ja chodzilam w gorze od
kalesonow (nieszczesnie wybrana podkoszulka), koszuli flanowej,
drugiej koszuli flanel. I mialam spodnie ogrodniczki. Chlop mi
podawal wiadro pelne wody ponad plotem,z awadzil o haczyk i wylal
cale wiadro wody za gors mi, w te ogrodniczki...fajnie bylo,
najiwecej wody mialam w jedynych butach - tenisowkach

w 4 tygodnie pozniej wywrozylam pewnenu facetowi z kart, ze sie
ze mna ozeni. Bylo to w 1977 roku.

Krysia, cala w dziwnych wspomnieniach
K.T. - starannie opakowana
____________________________________________________
__________________________
Posted Via Binaries.net = SPEED+RETENTION+COMPLETION = http://www.binaries.net

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-03-06 16:01:40

Temat: Re: OT/dziecinstwo i takie inne
Od: oshin <o...@d...pl> szukaj wiadomości tego autora

On Wed, 6 Mar 2002 11:42:11 +0100, "skrzacik"
<s...@f...onet.pl> wrote:
mniam mniam
a ja to mam same gospodarskie wspomnienia, ze jak to bylismy na obozie
w Tuczynie latem znaczy nad jeziorem, to ja wpadlam na pomysl, ze bede
w ramach wachty kambuzowej.... znaczy sie kuchennej, ze mianowicie
bede zmywac... - durne dziecko!
no i dostalam te gary i inne - bo menazke to se kazden sam...
a ze bylam leniwa to mi sie nie kcialo tej wody grzac
umylam sobie wszystko i zostal mi jeden garnuszek, nieduzy taki,
drobniutki - po ..... smalcu
ha ha ha
i mylam se ten garnecek ze 4 godziny lubo dluzej w jeziorze piaskiem i
chabaziami
i nawet go w koncu umylam
cud!
a potem sie okazalo, ze z tych krzakow co to w nich mylam ten garnek
wszystko wyplynelo na jeziorko.... i mylismy siebie w takich tlustych
smalcowych okach....
nie pozwolili mi zmywac nastepnym razem ;))))))))))))

a jeszcze bylo tak, ze na tych obozach i zimowiskach to kazdy mial
obieraczke i siadal caly szczep, chyba ze ktos zajety byl czyms
waznym, bez wzgledu na stopien, wszyscy siadali i obierali te tony
warzyw
i to byl najfajniejszy czas na obozie to wspolne obieranie i spiewanie
i rzucanie w siebie obierkami

i ohhhh ja chce znowu na takie obozy! :))))))))

to jak sie juz rozmarzam, to niekulinarne wspomnienie mam z 'chatki
robinsona' na ktora to chatke zostalysmy wyslane ciemna noca...
trzeba bylo zbudowac szalas i zapalic ognisko jedna zapalka i sama nie
wiem, chyba trzeba sie bylo nie zgubic hyhyhy aha i nie kontaktowac
sie z innymi grupkami, i jesc tylko chleb i wode zabrane z obozu, a w
nocy byla kontrola czy sie wszystko udalo...
no i nasza grupka sztuk 5 poszla w ten dziki nocny las...
zbudowalysmy swietny szalas dookola drzewa taki na jednego weza ;))))
ale za to mial okno w dachu i dwie pary drzwi (specjalnie se kretynki
to zrobilysmy)
ognisko nam rozpalil jeden zaprzyjazniony druh, ktorego od razu
znalazlysmy w ramach nie utrzymywania kontaktow
zgubic to sie nawet nie zgubilysmy niemniej jednak jak przyszla
kontrola, to ze smiechu malo nie zmarla bo szalas jednoosobowy na 5
sztuk, ognisko rozpalone przez kogos innego (siedzial z nami hehehehe
przy tym ognisku) i w dodatku ten druh przyniosl nielegalna dostawe
herbatnikow i oranzady
myslalam ze druzynowy umrze ze smiechu od tej naszej chatki
poszlysmy spac oczywiscie pod palatkami czego nie wolno bylo robic w
nocy zerwala sie burza, ze hej hej i ja - jako ze spalam w szalasie
dla weza bo bylam najdluzsza i mi nogi wystawaly spod palatki zmoklam,
bo mi sie przez to okno w dachu lalo ....
a rankiem... poszlysmy przez las do obozu i okazalo sie ze za trzecim
drzewem byl zbudowany wielki szalas-domek na z 10 osob i tylko go
wystarczylo go uszczelnic hehehehehe

oshin rozharcerrzona ;)))))))))))))))))))

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Klopsiki z IKEA - błagam o przepis :)
Pieczarki do miesa
zelatyna drobiowa
Re: Co fajnego do kuchni/jadalni...
Co zrobic z nadmiarem ryzu?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Polska [masowo - przyp. JMJ] importuje paprykę, a polska gnije na polach
Saturator do wody gazowanej CO2.
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5

zobacz wszyskie »