Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!newsfeed.pionier.net.pl!news.internetia.
pl!newsfeed.tpinternet.pl!atlantis.news.tpi.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: Ikselka <i...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Odkryj w sobie boginię...
Date: Tue, 27 Nov 2007 23:39:46 +0100
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
Lines: 125
Message-ID: <fii6hv$lbl$1@atlantis.news.tpi.pl>
Reply-To: i...@p...onet.pl
NNTP-Posting-Host: acdt136.neoplus.adsl.tpnet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=UTF-8; format=flowed
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: atlantis.news.tpi.pl 1196203392 21877 83.9.169.136 (27 Nov 2007 22:43:12
GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Tue, 27 Nov 2007 22:43:12 +0000 (UTC)
User-Agent: Mozilla Thunderbird 1.0.2 (Windows/20050317)
X-Accept-Language: pl, en-us, en
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:388470
Ukryj nagłówki
...jak ja :-)
http://santorski.blogbank.pl/2007/08/
"Odkryj w sobie boginię
W swej znanej książce ,,Wartość kobiety" Marianne Williamson opisuje, jak
kiedyś w supermarkecie stała w kolejce za tęgą (co najmniej 25
kilogramów nadwagi) kobietą z włosami ufarbowanymi kiepską farbą na
jasny blond. Kupiła dwa kolorowe pisma, torebkę orzeszków i wielką torbę
ciasteczek.
Pomyślałam: jaka ona biedna - pisze Williamson. - Rozumiałam ją, bo w
owym czasie byłam nie mniej zagubiona, choć moja rozpacz objawiała się
nieco inaczej. Ale znałam dobrze, jak wszystkie kobiety, to pragnienie
ucieczki od świata, gdzie kolejny, podobny do poprzedniego dzień,
potraktuje nas okrutnie. Jednocześnie wiem, że ona przejmuje się swoim
stanem, jak i my wszystkie. Jej wygląd mówi, że się nie przejmuje, ale
tak nie jest. I gdyby uświadomiła sobie, że ma wybór, dokonałaby go
otwarcie i stałaby się królową. Rzecz w tym, że ona nawet sobie nie
uświadamia możliwości wyboru. Uważa, że królewskość przynależna jest
wyłącznie królowym. Nie wie, że każda kobieta może się zachowywać jak
królowa. Po prostu nie wie, że też może nią być, choćby wszyscy wokół
udawali, że takie prawo jej nie przysługuje. To właśnie odróżnia królowe
od niewolnic. Przemiana świadomości od zanegowania do zaakceptowania
swojej wewnętrznej siły.
Niedawno miałem inne doświadczenie. Trwała odprawa liderów: członków
zarządu i przedstawicieli rady nadzorczej dynamicznie rozwijającego się
koncernu. Nagle kobieta z dobrze ufarbowanymi włosami, doskonale ubrana,
szczupła, choć z wydatnymi piersiami uderzyła pięścią w stół i
powiedziała: To jest gówno, nie strategia!
Była bardzo z siebie zadowolona. A uczestnicy spotkania - tak się
przynajmniej zdawało -przyjęli jej zachowanie jako naturalne. Jak się
dowiedziałem, kilka dni wcześniej menedżerka wraz ze swoją koleżanką z
zarządu wróciła z treningu ,,Kobieta liderem".
No cóż - obudziło się we mnie współczucie podobne do tego, które miała w
sobie pani Williamson, gdy zobaczyła w sklepie tę zdegradowaną na własne
życzenie, tęgą i źle utlenioną blondynkę. Pomyślałem: ta menedżerka już
wie, że nie musi być grzeczną dziewczynką, aby ją inni kochali i żeby
robiła karierę. Jednak nie odkryła w sobie jeszcze królowej albo bogini.
Zachowywała się w sposób nieprzystający do jej natury, którą - jest to
dla mnie oczywiste - próbowała ukryć przed swoim otoczeniem. Może nawet
zbyt mocne przejmowanie się społecznymi normami przeszło w sztubacką,
młodzieńczą niezależność. Myślę, że przyjdzie czas, kiedy ta kobieta
będzie mogła z równą stanowczością powiedzieć: Ta strategia nie spełnia
naszych wymagań, w związku z czym stawiam wniosek o odwołanie pana X lub
pani Y, bo nie dopilnowali spraw numer 3, 4 i 5.
Zaraz po powrocie z tej debaty spotkałem Heike, niemiecką bizneswoman,
która od dawna związana jest z Polską. Zna dwa języki, zarządza
koncernem wielokroć większym niż dział, którym zawiaduje pani używająca
w publicznych sytuacjach niecenzuralnych wyrazów. Odkąd pamiętam - a
nasza przyjaźń trwa już ponad pięciu lat - Heike na żadnym oficjalnym
spotkaniu nie powiedziała ,,scheise" czy ,,gówno". Owszem, potrafi się
zaperzać w dyskusjach, unosić, zacietrzewiać. Stroni jednak od
wulgaryzmów i zachowań, który w jakikolwiek sposób mogłyby
,,zakwestionować" boginię, która w niej mieszka.
Heike ma lepsze i gorsze dni, bo jest impulsywna, a jej związany z
mediami biznes to ciężki kawałek chleba. Mimo to inne kobiety garną się
do niej jak do mentora. Podziwiają ją za to, że potrafi pogodzić ,,parcie
do przodu" i bezkompromisową realizację własnych wizji z lekkością i
wdziękiem. A ja zdaję sobie sprawę, że Heike już wie, iż jest królową.
Na marginesie - dziewczynki mają większą szansę zostać prymuskami i
kujonkami między 11 a 14 rokiem życia, ponieważ układ nerwowy rozwija
się u nich szybciej niż u chłopców. Znacznie rzadziej narzekają na
kłopoty z koncentracją, co znajduje odzwierciedlenie w ocenach.
Osiągnięcie przewagi procesów hamowania nad pobudzeniem przychodzi im
dużo łatwiej. Z drugiej jednak strony, ten rodzaj siły i wyższości rodzi
zatrważające psychologów społecznych zjawisko, które nasiliło się, odkąd
oddzielono gimnazja od liceów. Dziewczynki w tym wieku stają się bardzo
agresywne i szczególnie asocjalne.
Jestem przekonany, że współczesna kobieta sukcesu, także w Polsce, może
nie ulec pokusie zostania na całą resztę życia kujonem, którego nikt nie
lubi. Nie musi też być... prostaczką. Odkrywając i współtworząc standardy
współczesnego przywództwa, ma szansę znaleźć specyficzną rolę i swoje
miejsce w biznesie.
Jeden z klubów aktywnych zawodowo kobiet przeprowadził w tym roku
ankietę wśród wielu zaangażowanych w przedsiębiorczość i pracę
menedżerską Polek. Sondaż pokazał, jakie pytanie zadają sobie one
najczęściej (lub chciałyby postawić psychologom biznesu bądź
konsultantom). Nurtuje je przede wszystkim to, jak być kobietą, która
już wie, że nie musi odgrywać roli grzecznej dziewczynki, a zarazem nie
chce zachowywać się - przepraszam za określenia - jak jędza, suka,
babochłop czy podlizujący się wszystkim Kopciuszek z piskliwym głosem.
Współczesne bizneswomen pragną wiedzieć, jak odnaleźć w sobie boginię.
To znaczy: jak się realizować wbrew stereotypom, które je ograniczają, i
pomimo wzorców myślenia, które ciągle jeszcze bardziej promują mężczyzn.
Zachowując przy tym swe wewnętrzne piękno i prawdę.
Moja odpowiedź brzmi: najlepiej iść drogą takich nauczycielek jak
Marianne Williamson, które pokazują kobietom, że mogą nie tracić energii
na niepotrzebną walkę z patriarchatem i własną naturą. A jednocześnie
wcale nie muszą być uległe. To poszukiwanie jest właśnie związane ze
świadomością bogini w sobie. Słowem kluczem może być ,,gracja", która w
wielu językach znaczy też: łaska. W swej książce amerykańska psycholożka
pisze, że o piękności kobiety nie tyle decydują odziedziczone po
rodzicach i dziadkach rysy, ile właśnie gracja, z jaką się wypowiada,
porusza, z jaką dąży do swoich celów i broni swych praw. Co nie znaczy,
że ma ignorować własny wizerunek, np. urodę, strój, makijaż.
Tak więc ani nie musisz mieć nadwagi i kupować chipsów czy tanich pism w
hipermarkecie, ani nie musisz walić pięścią w stół i niczym sztubak
wołać: To jest gówno, nie strategia! Badanie antropologów pokazują, że w
wielu formacjach prehistorycznych i historycznych kobieta zajmowała
pozycję, której nie można określić ani jako dominującą, ani jako
podległą. Nie tylko żmudnie chroniła rodzinne gniazdo, lecz także dbała
o radość, twórczość, swobodę i rozwój. Posługując się schematami
dostępnej nam kultury, była boginią i uzdrowicielką. Dlaczego podobnej
roli nie miałaby pełnić współczesna kobieta sukcesu?"
--
XL wiosenna
"Ci, którym natura każe się trzymać z dala od wspólnoty ... , nie
potrzebują też obrony, bo brak zrozumienia nie może ich ugodzić, są
bowiem poza kręgiem światła, a miłość znajdzie ich wszędzie. Nie
potrzebują też pokrzepienia, bo jeśli chcą pozostawać prawdziwi, mogą
czerpać tylko z siebie, zatem nie można im pomóc, przedtem
nie zaszkodziwszy." Franz Kafka
|