Strona główna Grupy pl.sci.psychologia "JA"

Grupy

Szukaj w grupach

 

"JA"

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-06-18 13:41:45

Temat: "JA"
Od: Maria Onderka <m...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora

Sama niewiem od czego mam zacząć?
Interesuję się psychologią,dlaczego? Bo w niej szukam odpowiedzi dlaczego ludzie
postępują w ten sposób a nie inny,a przede wszystkim, dlaczego ja jestem taka a nie
inna? I co? Znam swój schemat postępowania,wiem co powinnam zrobić by się zmienić,ale

to nie wystarcza. To jestem ja czy tego chce czy nie. Często patrzę w lustro próbując

sobie wmówić, że jutro będzie lepiej, ale nie jest. Codziennie staram się znaleść coś

co byłoby dobrym powodem by znów zacząć od nowa. Zapytcie co chcę zmienić, to nie o
to
tu chodzi, w każdym z nas jest coś co chcieli byśmy zmienić. W ciąż zastanawiam się
skąd mam w sobie tyle siły, i na jak długo mi jej starczy. Piszę do Was bo chcę
poczuć,że nie jestem sama.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2000-06-18 19:54:58

Temat: Re: "JA"
Od: "jacob" <j...@f...net> szukaj wiadomości tego autora


Maria Onderka wrote in message <8iijip$knp$1@korweta.task.gda.pl>...

>Sama niewiem od czego mam zacząć?
>Interesuję się psychologią,dlaczego? Bo w niej szukam odpowiedzi dlaczego
ludzie
>postępują w ten sposób a nie inny,a przede wszystkim, dlaczego ja jestem
taka a nie
>inna? I co? Znam swój schemat postępowania,wiem co powinnam zrobić by się
zmienić,ale
>to nie wystarcza. To jestem ja czy tego chce czy nie. Często patrzę w
lustro próbując
>sobie wmówić, że jutro będzie lepiej, ale nie jest. Codziennie staram się
znaleść coś
>co byłoby dobrym powodem by znów zacząć od nowa. Zapytcie co chcę zmienić,
to nie o to
>tu chodzi, w każdym z nas jest coś co chcieli byśmy zmienić. W ciąż
zastanawiam się
>skąd mam w sobie tyle siły, i na jak długo mi jej starczy. Piszę do Was bo
chcę
>poczuć,że nie jestem sama.

Poczucie, ze sie nie jest sama troche przynosi ulge, ale nie poprawia
sutuacji.
Mowi sie:"Kiedy garbaty sie cieszy? Kiedy widzi drugiego garbatego>" ale to
wcale nie zmiejsza jego garbu.
Pisalem kiedys o tym, iz uwazam, ze po to by sie zmienic musza zaistniec
trzy warunki:
1. uswiadomic sobie, ze sie ma wady;
2. chciec sie tych wad pozbyc;
3. miec silna wole, ktora by temu pomogla.

Z Twojego listu widac, ze posiadasz te dwa pierwsze warunki, tylko z silna
wola, nie jest tak rozowo.
Dlatego trzeba przystapic do cwiczenia woli a reszta pojdzie juz latwo.
O cwiczeniu woli juz raz pisalem. Trzeba sie troche zmusic do uporu. Nie
ulegac natychmiast wszystkim zachciankom. Odkladac to na pozniej: 5, 10, 15
ninut..., az nauczymy sie panowac nad swoja wola.

jakub


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-06-18 21:03:31

Temat: Odp: "JA"
Od: "Ptaszek Filip" <w...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Maria Onderka :
[...]
>Często patrzę w lustro próbując
> sobie wmówić, że jutro będzie lepiej, ale nie jest. Codziennie staram się
znaleść coś
> co byłoby dobrym powodem by znów zacząć od nowa. [...]
>w każdym z nas jest coś co chcieli byśmy zmienić. W ciąż
zastanawiam się
> skąd mam w sobie tyle siły, i na jak długo mi jej starczy. Piszę do Was bo
chcę
> poczuć,że nie jestem sama.

No i nie jesteś ;-)
Ja mam to samo, nawet dosłownie, bo też patrzę w lustro i w myślach
kombinuję co zrobić, żeby się, do cholery, zmienić na lepsze.
Już i tak zmieniłem się sporo od momentu, kiedy to wszystko się zaczęło,
ale... no właśnie. Nadal uważam, że nie czuję się do końca sobą. Że
prawdziwy ja siedzi gdzieś głęboko i nie może wyjść.
Mam nadzieję, że to kwestia czasu.Oby ;-)

Fajnie, że napisałaś, bo w końcu ktoś taki temat podjął ;-)
Ja tez nie czuję się sam.

Ptaszek Filip






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-06-19 09:38:00

Temat: Re: "JA"
Od: "YaMayka" <y...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

>Poczucie, ze sie nie jest sama troche przynosi ulge, ale nie poprawia
>sutuacji.
>Mowi sie:"Kiedy garbaty sie cieszy? Kiedy widzi drugiego garbatego>" ale to
>wcale nie zmiejsza jego garbu.
>Pisalem kiedys o tym, iz uwazam, ze po to by sie zmienic musza zaistniec
>trzy warunki:
>1. uswiadomic sobie, ze sie ma wady;
>2. chciec sie tych wad pozbyc;
>3. miec silna wole, ktora by temu pomogla.
>
>Z Twojego listu widac, ze posiadasz te dwa pierwsze warunki, tylko z silna
>wola, nie jest tak rozowo.
>Dlatego trzeba przystapic do cwiczenia woli a reszta pojdzie juz latwo.
>O cwiczeniu woli juz raz pisalem. Trzeba sie troche zmusic do uporu. Nie
>ulegac natychmiast wszystkim zachciankom. Odkladac to na pozniej: 5, 10, 15
>ninut..., az nauczymy sie panowac nad swoja wola.
>
Wista wio, latwo powiedziec. Z silna wola jest tak, ze musi byc silna, zeby
stac sie silniejsza.
YaMayka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-06-19 09:40:16

Temat: Re: "JA"
Od: "YaMayka" <y...@p...com> szukaj wiadomości tego autora


.
>
>No i nie jesteś ;-)
>Ja mam to samo, nawet dosłownie, bo też patrzę w lustro i w myślach
>kombinuję co zrobić, żeby się, do cholery, zmienić na lepsze.
>Już i tak zmieniłem się sporo od momentu, kiedy to wszystko się zaczęło,
>ale... no właśnie. Nadal uważam, że nie czuję się do końca sobą. Że
>prawdziwy ja siedzi gdzieś głęboko i nie może wyjść.
Ja mam raczej wrazenie, ze jest ich kilka i nie moge sie zdecydowac, ktore
powinno objac prowadzenie...

YaMayka
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-06-20 15:13:44

Temat: Re: "JA"
Od: "Gandalf" <g...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pozdrowienia dla wszystkich !

Zajrzałem na chwilę - a napotkałem list, który mnie zatrzymał.

> Interesuję się psychologią,dlaczego? Bo w niej szukam odpowiedzi dlaczego
ludzie
> postępują w ten sposób a nie inny,a przede wszystkim, dlaczego ja jestem
taka a nie
> inna? I co? Znam swój schemat postępowania,wiem co powinnam zrobić by się
zmienić,ale
> to nie wystarcza. To jestem ja czy tego chce czy nie. Często patrzę w
lustro próbując
> sobie wmówić, że jutro będzie lepiej, ale nie jest. Codziennie staram się
znaleść coś
> co byłoby dobrym powodem by znów zacząć od nowa. Zapytcie co chcę zmienić,
to nie o to
> tu chodzi, w każdym z nas jest coś co chcieli byśmy zmienić. W ciąż
zastanawiam się
> skąd mam w sobie tyle siły, i na jak długo mi jej starczy. Piszę do Was bo
chcę
> poczuć,że nie jestem sama.

Odnalazłem trochę siebie - wędrującego w poszukiwaniu celu.
Piszesz Mario o potrzebie zmian siebie samej i braku sił. Zauważyłem kiedyś,
że jak czegoś bardzo chcę (całym sobą - chcę Ja, a nie jest to sugestia lub
presja), to realizuje się to wkrótce niemal samo, bez wysiłku czy
"twórczych" męczarni. Jednak od "chcę" logicznego, wynikającego z intelektu
do "chcę" emocjonalnego droga czasami daleka...

Nie wierzę, bym mógł się zmienić bez przekonania i pełnej, bez wątpliwości
wiary w sens tego. A zatem to wewnętrzna motywacja jest przyczyną zmian.
Natomiast dostosowanie do uwarunkowań zewnętrznych postrzegam jako formę
teatru lub tłamszenia własnej osobowości.

Życzenia poprawy nastroju i radości życia

Gandalf
g...@k...net.pl







› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-06-21 22:40:26

Temat: Odp: "JA"
Od: "Ptaszek Filip" <w...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik YaMayka :
> >
[...]prawdziwy ja siedzi gdzieś głęboko i nie może wyjść.

> Ja mam raczej wrazenie, ze jest ich kilka i nie moge sie zdecydowac, ktore
> powinno objac prowadzenie...

Wybierz tego, który pozwala Ci zachować pełny komfort psychiczny. Jeżeli
przy Twoim zachowaniu CHOCIAŻ TROCHĘ czujesz się nieswojo, dziwnie, źle - to
oznacza, że nie jest one odzwiecierdleniem Twojego charakteru.
Tak to to widzę ;-)

Ptaszydło Filipowskie




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-06-23 00:56:27

Temat: Odp: "JA"
Od: "Thom's" <t...@p...com> szukaj wiadomości tego autora


> Fajnie, że napisałaś, bo w końcu ktoś taki temat podjął ;-)

;p
odbiegajac troche
Wiecej odwagi....
Wiem ze kazdy boi sie braku akceptacji,
ale zachowujac dotychczasowa rownowage
bez naruszania i zmieniania stanu ducha
czlowiek sie nierozwija
tak jest latwiej nieryzykujemy eksperymentami
lecz wiecej spontanicznosci i improwizacji
dodaje prawdziwego smaku zycia.
kiedys tez mialem ten problem
bo chcialem przezywac rozne skrajnosci stanu
by wten sposob odkrywac cala palete psychiki czlowieka
satajac sie jednoczesnie lepszy na pewien sposob
wybierajac w ostatecznosci blizsze wlasnego wychowania
Ale balem sie....
by wkoncu uswiadomic sobie ze to lek
nie przed jednostka ale przed opinia ogolu
dobrze ze zawsze znajda sie tacy
ktorzy potrafia rozumiec nie tylko siebie ale i innych
pomagaja przezwyciezac nasze slabosci
poznac ich po tym ze sami nie boja sie odmiany
chwile na male szalenstwo
i nie zaslaniaja sie wstydliwie w wylacznie w towarzystwie
innych bezbarwnych sztywniakow
zagubionych tak naprawde gdy przychodza powazne problemy
i z takimi ludzmi nalezaloby wlasnie przetrwac proby zmian na dobre
gdy zabraknie silnej automotywacji.
Majac swiadomosc ze na nic nie ma reguly
jest tylko prawdopodobienstwo
to trzymajac sie statystyk wynika ze
majac odpowiednie wsparcie
w 9 na 10 przypadkow jest pozytywnych
Nie zrazajac sie wyjatku
Z nadzieja ze wkoncu sie uda
nawet jesli latwo sie tylko mowi
a trudniej dokonac
Przeciez to tylko my
nasze ja,
powinno byc wolne i niezalezne
od wszelkich wplywow.
Niestety kariera zadzi naszym istnieniem
materia bardziej kusi niz wszelkie instynkty
bo daje pozorna wladze i podziw
tylko ze wkonsekwencji
szczerej chemii radosci nie zastapia sztuczne uzywki.
A krzyku wlasnego ja nie zagluszy glosna pusta wymuszona zabawa.
Skoro to tylko banaly powinny chociaz dac otuchy.
Jest jeszcze cos takiego jak magia SLOWA :)
Przed tym nie da sie uciec.
Poz dr Thom's

Wyleczony z czestych stanow wszelkich "watpliwosci"
odnalazlem "droge"
przez nowo poznana obca osobe
pozniejsza przyjaciolke- najlepsza terapeutke.
okazuje sie ze gdy intuicyjnie wyczuwamy
bliskosc do kogos (niekoniecznie pozadanie do kochanki:)
nie zawsze moze to oznaczac
bycie z partnerem na zawsze
(tzw. milosc do plci przeciwnej)
ale moze pomoc
pozbyc sie blokad barier...ale nie granic
(zeby komus nie przyszlo cos do glowy zwariowanego)
takiego komfortu nie daje maz czy zona
przed ktorym zawsze ukrywac bedziemy
pewne intymne niedostepne sfery
zachowujac cos dla siebie
np z obawy na strate jej/go
i samotnosc
nigdy nikomu nie bedziemy tak ufac
jak osobie ktorej dajac zaufanie nic nie mamy do stracenia
nawet obawy odrzucenia
warunkiem jest brak zobowiazan
z obu stron.
To daje odpowiedz rowniez dlaczego
zwiazki malzenskie dokonjua krotkotrwalej lecz niewybaczalnej zdrady.
i dlaczego seks jest procz przyjemnosci
zmyslonym symbolem utraty pewnych wartosci.
Nie ma nic bardziej falszujacego
od zludnych przeslanek sumienia,
jesli naszym prawdziwym celem nie jest zranienie blizniego,
dlatego lepiej czasem pozostawic tajemnica opatrznosci
moze zjednac inne serce czy umysly?
tego niewiem
wiadomo tylko ze odnosi sie to do mlodych a inaczej niz do starszych wiekiem
zmienionym biologia czasu
ku kocowi egzystencji.


po za tym
BUUUUUUUUURP !
ale glebokie mi wyszlo...
kazdy moze,
byle mialo sens


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-06-23 10:57:16

Temat: Re: "JA"
Od: "Pajonk Hfat" <p...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Thom's" <t...@p...com> wrote in message
news:%Ay45.43911$DC.993631@news.tpnet.pl...

> okazuje sie ze gdy intuicyjnie wyczuwamy
> bliskosc do kogos (niekoniecznie pozadanie do kochanki:)
> nie zawsze moze to oznaczac
> bycie z partnerem na zawsze
> (tzw. milosc do plci przeciwnej)
> ale moze pomoc
> pozbyc sie blokad barier...ale nie granic
> (zeby komus nie przyszlo cos do glowy zwariowanego)
> takiego komfortu nie daje maz czy zona
> przed ktorym zawsze ukrywac bedziemy
> pewne intymne niedostepne sfery
> zachowujac cos dla siebie
> np z obawy na strate jej/go
> i samotnosc
> nigdy nikomu nie bedziemy tak ufac
> jak osobie ktorej dajac zaufanie nic nie mamy do stracenia
> nawet obawy odrzucenia
> warunkiem jest brak zobowiazan
> z obu stron.

Dlaczego z mężem/żoną ma być inaczej niż z jakąś inną osobą? Dlaczego
zawierając małżeństwo skazanie jesteśmy na strach? Strach przed samotnością.
Dlaczego mam ukrywać przed żoną intymne sekrety mojej osoby? Dając komuś
miłość dajemy mu również zaufanie. Żyjąc teraźnieszością a nie strachem
przed przyszłością jesteśmy w stanie w pełni przeżyć to co oferuje nam
świat, życie, mąż/żona. Inaczej cała zabawa w małżeństwo nie ma sensu.
Sprowadza się tylko do swego rodzaju umowy na wspólne mieszkanie,
wychowywanie dzieci i sprawianie dobrego wrażenia na społeczeństwie.
Może to trochę kontrowersyjne co napiszę ale wydaje mi się, że jest w tym
jakiś sens. Nie zastanawialiście się, czy sens miłości nie sprowadza się
właśnie do tej pierwszej sytuacji? Do braku jakichkolwiek zobowiązań, do
wolności, radości, szczęścia, bez okowów, bez pęt? Do miłości czystej nie
skażonej uwarunkowaniami klturowymi, opiniami innych ludzi. Do miłości
wolnej bez barier wyznaczających granice, za którymi już "nie wypada". Do
miłości unoszącej się jak ptak nad nami, a nie pielęgnowaniej, sprowadzonej
do złotej klatki, o którą trzeba dbać, bo jest taka słaba, że zginie. Co nam
wtedy pozostaje? Nie cieszymy się już, że jest. Zostaje tylko strach. Ze
zginie.
A chyba nie na tym polega ten świat. Choćby nie wiem jak był czasem
okrutny........


> To daje odpowiedz rowniez dlaczego
> zwiazki malzenskie dokonjua krotkotrwalej lecz niewybaczalnej zdrady.
Bo tracą to czego pragną najbardziej. Zamykają w klatce to co jest wolne.
Bojąc się stracić tracą to jeszcze szybciej.

> i dlaczego seks jest procz przyjemnosci
> zmyslonym symbolem utraty pewnych wartosci.
Tam gdzie zaczyna się zdrada miłości juz dawno nie ma.

> ale glebokie mi wyszlo...
> kazdy moze,
> byle mialo sens

Dzieki.

--
Pajonk Hfat
Szczęśliwy Obywatel Świata


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-06-25 00:42:52

Temat: Uwaga, jesli juz to czytac to najlepiej poznym wieczorem
Od: "Thom's" <t...@e...eu.org> szukaj wiadomości tego autora


"Dlaczego zawierając małżeństwo skazanie jesteśmy na strach? Strach przed
samotnością."

Myslisz ze to przed samotnoscia?
Jezeli to by mialo oznaczac
lek przed samotnoscia calkowita (juz do konca zycia)
a wiec w przypadku ludzi duzo duzo starszych to tak.
ale nie przed chwilowa mlodych i srednich.
Czasem wydaje mi sie ze to moze byc tez inny powod:
rowniez strach przed brakiem wolnosci.
Paradoksalnie kloci sie tu jedno z drugim,
Bo zawierajac slub powinnismy nie czuc sie juz sami
ale jednak tracimy mozliwosc przezywania nowych tzw "zuroczen" (tych
pierwszych chwil niby milosci)
bo wiezi nas sakrament ktory mowi ze :
jesli raz pozwolisz sobie na "skok wbok" to tracisz wiernosc
mimo ze nadal chcesz wrocic do swojej wybranej -wlasnej rodziny.
Ludzie sie oszukuja tak samo wymyslajac religie
i ich niepodwazalnych "guru" (jakimi sa wszechmocni bogowie)
nie chce odbierac tego nikomu
ale to jest tylko symbol dobroci
Wiem ze bez niej slabi ludzie mogliby byc zli
stanowiac zagrozenie dla reszty
dlatego wlasnie rozwinela sie kultura, obyczaje i swietosci,
by dlawic najbardziej negatywne instynkty (ktore moglyby prowadzic do
zaglady)

Tak samo niejasno wierzymy w to
ze uczucie zwane "zauroczeniem" do plci przeciwnej
(co niektorzy juz zbyt wczesnie nazywaja miloscia)
to znaczy kochac drugiego za to ze jest i jaki jest.
A tak naprawde jak se uswiadomimy glebiej
to nic innego jak ekscytacja wlasnymi doznaniami
a osoba z ktora utozsamiamy to uniesienie
to ona nam tylko w tym pomaga
nasz organizm sie juz tak do tej osoby programuje tymczasowo
I tak wogule to jest to piekne
Ale SAMO TO CO PRZEZYWAMY W SOBIE
gdy jestesmy z "ukochana"
a jeszcze bardziej se uzmyslawiamy wlasnie
gdy tej osoby (ukochanej) przy nas nie ma
jeszcze bardziej wtedy "bujamy w oblokach"
Dlaczego nasz organizm tak reaguje?
bo ta osoba pozwolila nam wewnetrznie przezyc cos
nieuchwytnego w psychice
rozwija nasza osobowosc
co jeszcze bardziej dowartosciowuje nas
itd.
Milosc odwzajemnina to ta
wktorej jedna i druga osoba z pary potrafi odczuwac to samo
bez wzgledu na piekno zmyslu wzroku
(wtedy wzjemnie mysla ze czuja co odczuwa druga osoba-
rozwazam caly czas stan umyslu, "ducha", "serca")
Tak scislej to
kompletna milosc nie jest tylko
surową dawka naturalnej "chemii" wynikajacej z odzialywania psychiki na
psychike (przyjazn)
Dopelnieniem tej mieszanki jest "porzadanie"
czyli poped seksualny
Erotyka i milosc platoniczna potrafia zadzialac osobno,
raz tylko jedno raz drugie,
a najwiekszym spelnieniem jest gdy sa spojne i jednoczesne.
Ten drugi skladnik - erotyczny,
jest rowniez przyjemny
dlatego gdyz
zakodowany zostal jako wazny element przetrwania smiertelnego czlowieka.
Po prostu mowiac jako "system alarmowy" do reprodukcji
czyli podtrzymania gatunku ludzkiego
A pragnienie impulsu "orgazmu"
nie da sie powstrzymac na dluzszy czas w biernosci
chociaz chwilowe zepchniecie ze swiadomosci
jest mozliwe
Ale kod DNA organizmu zywego to nie jest pamiec ulotna
i kiedys da o sobie znac
Dlatego znane jest twierdzenie ze im czesciej i silniej tlumiony jest poped
tym wiekszy daje uraz w psychice bo to przeciwstawianie sie wlasnemu "JA"
Odwrotnosc do rozwoju psychiki i stanu osobowosci
Jedynym rozwiazaniem powstrzymania na troche dluzej tego instynktu
jest np: medytacja (w roznych kulturach nazywane modlitwa z wielka
koncentracja i "wyciszeniem")
lub w miejszym stopniu
jakies inne silne uczucie naprzyklad dosyc dlugie i nieprzerwane uczucie
milosci platonicznej.

Czasami latwiej jest myslec bedac blisko utraty kogos
wlasnie tej wybranej osoby,
do ktorej z czasem przywiazanie jest juz tak silnie rozwiniete i wazne
ze po prostu zalezy nam na niej , (tej konkretniej osobie)
bardziej niz potrzebie nie bycia samotnym.
Ale potrzebujemy tez nowych kolejnych doznan.
Nie beda to tylko egoistyczne wyzwania
jesli tym samym "odzialywaniem" obdarzymy druga ale inna osobe.
To chwilowe zauroczenie mija
i chcemy wrocic do tej osoby z ktora wiaze nas jednak cos jeszcze np.
malzenstwo,
potomkowie (dzieci)

> Dlaczego mam ukrywać przed żoną intymne sekrety mojej osoby? Dając komuś
> miłość dajemy mu również zaufanie.

Tylko ze
jesli naprawde mocno chcemy byc
wlasnie akurat
z tym kims
To dalej presja zagrozenia utraty jej
jest tak wielka
ze zostawiamy siebie (wizeruenk) przed ta osoba
takim jakim bylismy przedtem zanim sie w sobie zakochalismy
bo jest pewnosc
ze skoro sie zainteresowala wtedy
to taki jestem OK
i mozna byc spokojny ze nas nie odrzuci(ta osoba).
Chociaz to jest nadal nasze prawdziwe "ja"
to jednak nie kompletne
bo przeciez czlowiek nie jasnowidz
nie wie o drugim odrazu wszystkiego.
Reszte moze "odczytac" z drugiego czlowieka z czasem
Gdy sa ze soba juz wystarczajaco dlugo
by zdarzyc przezyc razem rozne sytuacje, zdarzenia
jednym slowem troche pozyc.

Niektore dlugie malzenstwa okreslaja sie mianem
tylko z przywiazania lub poprostu juz skazani na siebie z przyzwyczajenia.

" ...cała zabawa w małżeństwo nie ma sensu.
> Sprowadza się tylko do swego rodzaju umowy na wspólne mieszkanie,
> wychowywanie dzieci i sprawianie dobrego wrażenia na społeczeństwie."
Slusznie, ale takie komedie wlasnie sa byly i beda.

Dlatego rozumiem Cie
i podzielam twoje "Carpe diem"
Rowniez staram sie zyc chwila
bo one sa w zyciu najpiekniejsze
Kobiety sa nie tylko wypelnieniem a podmiotem,(nie mylic z przedmiotem) i
odwrotnie- my tym samym dla kobiet
To z nimi razem mozemy przezywac takie uniesienia
wydawaloby sie, ze z pary kazdy osobno dla siebie to przezywa
Jednak odwzajemniona
moze byc ponad wszystko
ponad podzialy
dla wspolnego "JA"
Nie odkryto jeszcze powszechnej telepatii
(ale kiedys tez czlowieka pierwotnego przerastala zdolnosc nawet rachowania
w myslach)
i nie mozna udowodnic
ze w obustronnej wiezi ludzi istnieja jakies "sily"
A wiara w to daje dodatkowego smaku, jak to opisales:
"miłości unoszącej się jak ptak nad nami,"

> Może to trochę kontrowersyjne co napiszę ale wydaje mi się, że jest w tym
> jakiś sens. Nie zastanawialiście się, czy sens miłości nie sprowadza się
> właśnie do tej pierwszej sytuacji? Do braku jakichkolwiek zobowiązań, do
> wolności, radości, szczęścia, bez okowów, bez pęt? Do miłości czystej nie
> skażonej uwarunkowaniami klturowymi, opiniami innych ludzi. Do miłości
> wolnej bez barier wyznaczających granice, za którymi już "nie wypada". Do
> miłości unoszącej się jak ptak nad nami, a nie pielęgnowaniej,
sprowadzonej
> do złotej klatki, o którą trzeba dbać, bo jest taka słaba, że zginie. Co
nam
> wtedy pozostaje? Nie cieszymy się już, że jest. Zostaje tylko strach. Ze
> zginie.
> A chyba nie na tym polega ten świat. Choćby nie wiem jak był czasem
> okrutny........

Skoro juz wspomniales o milosci sprowadzonej do pierwszych sytuacji
to ja nazwal bym to zauroczeniem
odkrywaniem nowego
a potem dopiero ksztaltuje sie
albo przyjazn (milosc platoniczna)
albo prawdziwa milosc ktora dojrzewa pozniej w kompletna

> > To daje odpowiedz rowniez dlaczego
> > zwiazki malzenskie dokonjua krotkotrwalej lecz niewybaczalnej zdrady.
> Bo tracą to czego pragną najbardziej. Zamykają w klatce to co jest wolne.
> Bojąc się stracić tracą to jeszcze szybciej.
>
> > i dlaczego seks jest procz przyjemnosci
> > zmyslonym symbolem utraty pewnych wartosci.
> Tam gdzie zaczyna się zdrada miłości juz dawno nie ma.

Tak spytam czy
wedlug Ciebie milosc i erotyka ida w parze
(to znaczy nie ma milosci bez namietnosci- czego wiekszosc kobiet nie
rozumie)
czy osobno?
Bo jesli to drugie,
to zdrada cielesna nazwana koncem konca milosci
jest tu zbyt malo przekonywujaca.
Jesli to pierwsze to slusznie zdrada jest zlamanie slowa.
Ale wazna teza broni jednak milosci i tego typu "niemoralne zachowania".
"Namietnosc moze wystepowac bez milosci"
a tym jest wlasnie czysty sex.


"> Dzieki."

Za co?

poz dr Thom's

PS:Poza tym zapewniam ze zyje zgonie z etyka
szanuj blizniego jak siebie samego
to znaczy: pozwalasz sobie na cos
pozwol drugiemu.
Jedyna granica w moim postepowaniu jest nietykalnosc woli
czlowieka do ktorego bezposrednio to postepowanie sie odnosi.
Zeby nie bylo nieporozumien:
To znaczy np.
nie kradnij rzeczy jesli ona nalezy do czlowieka ktory sobie tego nie zyczy,
nie tykaj osoby ktora nie wyraza na to tobie pozwolenia.
(tak na marginesie pamietajac ze slowo "nikomu" oznacza kazdemu i dotyczy
mnie tez)
W innym przypadku wlasna wola nie moze decydowac nic
pelna kontrola.
Szczerosc ale z wlasnym "JA"
i z osoba ktora mi to umozliwia (m.in. akceptuje)
oczywiscie vice-wersa dla dobra obydwu.
Ponadto priorytetem najwazniejszym jest wiernosc do zasad rodzinnych
i poswiecenie tym wartosciom ponad wszelkie samolubne zachcianki.
(tylko aby zostalo bez niedomówienia dodam ze,
nieodzucanie czyjes milosci nie jest czyms samolubnym
wrecz przeciwnie
nawet jesli jest to osoba trzecia w naszym malzenstwie,
(pod warunkiem jednak ze sklonni jestesmy wrocic i nie opuscic na stale
przysiegi:
-tak naprawde "bede z Toba az do smierci"
wiadomo ze nie doslownie ale z tym sensem).
Zauwazyliscie pewnie ze nie ma tu slowa "tylko"
i nie ma zadnego klamstwa (nie jedyna).
Takze wiernosc jest pojeciem wzglednym.
Jestem oczywiscie otwarty
oprocz tego najbardziej cenie u ludzi uczciwosc i poczucie humoru
i przyjme kazda psychoanalize takiego postawy.
Pamietajac ze kazdy ma swoje chwile slabosci ;)


"Czlowiek jest taki sam...
ludzie sa rozni"








› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: Surfin' USA
Linkownia Buddyjska
Sex
Re: Surfin' USA
inteligencja emocjonalna

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »