Path: news-archive.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!news.atman.pl!news.task.gda.pl!news.man
.szczecin.pl!not-for-mail
From: "Melisa" <m...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Odp: Terapia grupowa
Date: Fri, 10 Jan 2003 19:05:46 +0100
Organization: ACI - http://www.aci.com.pl
Lines: 50
Message-ID: <avn5tc$op6$1@zeus.man.szczecin.pl>
References: <avi7ac$7c0$3@news.onet.pl> <4...@n...onet.pl>
NNTP-Posting-Host: filip.erathia.szczecin.pl
X-Trace: zeus.man.szczecin.pl 1042225901 25382 213.155.171.81 (10 Jan 2003 19:11:41
GMT)
X-Complaints-To: u...@n...man.szczecin.pl
NNTP-Posting-Date: Fri, 10 Jan 2003 19:11:41 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2615.200
X-MIMEOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2615.200
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:178603
Ukryj nagłówki
Użytkownik <l...@o...pl> :
> (..) jak psychoterapeuci radzą
> sobie z takim problemem, który występuje zapewne choćby u kilkorga
członków
> grupy, bądź w psychoterapii indywidualnej.
Pytasz jak sobie radza z przyzwyczajeniem sie (uzaleznieniem) do terapii?
Z sytuacji ktore znam, to duzo wczesniej przygotowuje sie klienta/pacjenta
do mysli o koncu terapii. Duzo wczesniej oswaja sie, pytajac jakie to rodzi
uczucia, jak sobie wyobraza czas po terapii etc. I pracuje sie nad tym.
>Ja znam takie sytuacje z filmów amerykańskich (..)
Oj.. ekhem.... Nie mow, ze opierasz rozpoznanie sytuacji na filmach
hollywodzkich... ;>
> (..) /wg doniesień naukowych mająca niewielki % skuteczności w leczeniu/
A wiesz dlaczego? Bo masa ludzi chcialaby "szybko i bezbolesnie" pozbyc sie
problemow. A tak sie nie da.
Znam ludzi, ktorym terapia nie pomogla (badz czuja nawet ze zaszkodzila). I
sa to ludzie, ktorych np odstraszalo od terapeuty to ze "duzo wymaga",
mazgaili sie ciagle litujac i trzesac nad soba, uciekali od glebszej analizy
i wgladu, nie chcieli pozegnac z korzysciami jakie daje obecna sytuacja
(uparcie twierdzac, ze korzysci nie maja) i ogolnie wielu z nich
tak usilnie nie chcialo otworzyc oczu, ze trudno uwierzyc... Wiekszosc tez
poleciala do lekarza aby problemu pozbyc sie tabletkami, a nie rzeczywistą
pracą. I teraz grzęzną probujac wciaz nowe specyfiki i mozolac ze skutkami
ubocznymi. Albo tez zalepili problem na jakis czas.
Spotykasz sie z nimi, a oni juz nadaja.. jak to sie zle czuja, jakie to leki
biora, co im sie zlego dookola przytrafilo, jakie straszne rzeczy spotkaly
ich w pracy/rodzinie, do jakiego lekarza znow ida, czego to sie nia łapią
(hiponoza, napary, lampy antydepresyjne, bioenergoterapeuci itd).. etc... i
tak wiele energii wkladaja w to chorowanie i podtrzymywanie wizerunku
wlasniej slabosci, ze jedna dziesiata by ich ozdrowila...
Jedna taka osoba miala najgorszy dzien, kiedy grupa zwatpilwa w jej
"slabosc". Tak cichutko mowila "ale ja jestem slaba, za slaba na to, ja nie
dam rady"... a kiedy grupa nadal
byla sceptyczna to wykrzyczala "MOWIE ZE JESTEM, KURWA, ZA S L A B A!!!".
Nie wiem czy ktos inny z grupy by tak krzyknal...
Melisa
|