Data: 2003-02-07 13:52:02
Temat: Odp: dlaczego nie odchodzimy? dlaczego nie odchodzę?
Od: "boniedydy" <b...@z...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik <p...@o...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:5...@n...onet.pl...
>
>
> > odejsc najłatwiej, a najtrudniej cos zrobic
> > Nie ma idealnych zwiazków, sami je tworzymy, Ty tez tam jestes, od
Ciebie to
> > tez zalezało.
>
> owszem.
> osiem lat walczyłam, zmieniałam się, gwałciłam siebie, aby było lepiej w
tak
> zwanych relacjach. zmiany były przyjmowane, TZ szybko się do nich
> przyzwyczajał, bo przecież było lepiej dzięki tak niewielkim kosztom z
jego
> strony. on zakładał - jestem w porządku, nie muszę niczego czynić. ja
> zakładałam - ma chyba rację.
> i harówa, harówa nad sobą.
> nie ma idealnych związków, to prawda. nie szukam idealnego związku tylko
> spokoju.
> ode mnie wiele zależało, i już nie chcę, żeby zależało.
> nazmieniałam się w swoim życiu dość, napracowałam się.
> chcę odpocząć.
To wyglada, jakbys całą odpowiedzialnością za związek i za jego dobre
funkcjonowanie dotychczas obarczała siebie. Dziewczyno, tego nikt nie może
wytrzymać. Nie dziwię Ci sie, że masz dość. W tej sytuacji niechęć i złośc
do TŻ jest naturalnym uczuciem, jest po prostu w porządku. Natomiast
chciałabym Ci powiedzieć, ze istnieje taka mozliwość, że te uczucia mogłyby
Ci kompletnie i zadziwiająco przejśc, gdybyś zrzuciła z siebie cały ten
obowiązek podtrzymywania szczęścia domowego ogniska, i gdyby Twój mąż wziął
na siebie połowę odpowiedzialności za to. Istnieje taka możliwość, co nie
oznacza, ze tak musiałoby być. U mnie tak było, ale ten okres, kiedy
dźwigałam szczęście związku, trwał o wiele krócej, bo tylko pół roku, i to
na początku związku. Potem wszystko pękło, a mój TZ przemyślał wszystko i w
zadziwiający sposób się zmienił, a ze mnie - ku mojemu najgłebszemu
zaskoczeniu - wyparowała cała złośc i agresja na niego.
boniedydy
|