| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-03-24 15:47:53
Temat: POROZMAWIAC O DEPRESJI POROZMAWIAĆ O DEPRESJI
Na internetowej grupie "Psychologia" zobaczyłam taką oto
wypowiedź:
"W prawdziwej depresji nie ma żalu, nie ma sensu i
bezsensu - jest czarna przepaść, nic więcej. Śmierć w takim
stanie nie jest atrakcją - jest naturalną konsekwencją,
kolejnym etapem." Od razu wiedziałam, że to temat dla mnie, że
nie pominę takiej okazji, by porozmawiać z innymi o depresji.
Zaczęłam, by było ładnie, od prezentacji:
"Dzień dobry,
Zacznę od przedstawienia się, tak będzie chyba
najprościej. Na imię mi Magdalena, mam 48 lat, jestem mężatką,
matką dwójki wspaniałych dzieci (Michał lat 22 i 14 letnia
Dorotka), od 1981 roku mieszkam na stale we Francji.
Od pewnego czasu podglądam Waszą Listę, poruszane przez
Was tematy śledzę z ogromnym zainteresowaniem. Wasze komentarze
wydają mi się nie tylko merytorycznie doskonale ustawione, ale
równocześnie bezpośrednie, otwarte, powiedziałabym, życiowe.
I chyba właśnie to zaważyło, że ośmielam się teraz zwrócić
do Was z moją niejako prośbą. A dotyczy ona właśnie depresji,
tematu tak ciekawie tu rozwijanego. Depresja to głęboka, czarna
dziura mojego życiorysu. Przesiedziałam w tym szambie prawie
dziesięć lat. Ogrom bólu, egzystencjonalnego cierpienia, spraw
nie ruszonych z miejsca lub wręcz nieodwracalnie zawalonych.
Posupłana pętla zaciskająca się coraz bardziej i bardziej.
Depresja, ta straszliwa choroba, wskutek przeżytej osobistej
tragedii dopadła mnie wkrótce po przyjeździe do Francji i
trzymała w swych szponach przez długie, bolesne i stracone
lata.
Teraz jest już OK., ale było marnie, gorzej niż marnie.
Moje zmagania z depresją opisałam, powstał maszynopis książki,
którą zatytułowałam "Krzywe zwierciadło" i szczerze mówiąc, nie
bardzo teraz wiem, co z nim zrobić.
Z jednej strony uważam, że mówienie o depresji jest
potrzebne, gdyż wyobrażenie o tej chorobie w Polsce jest
jeszcze wciąż mgliste, niepełne. Dlatego też zapragnęłam
podzielić się z innymi własnym doświadczeniem, doświadczeniem
zresztą dość spektakularnym. Mam jednak wiele wątpliwości. Jest
to przecież świadectwo oparte jedynie na osobistym przeżyciu, a
będące jednocześnie jakąś próbą analizy mechanizmów, symptomów,
sposobu leczenia tej choroby i to nie w Polsce, a we Francji.
A więc - tu pojawiają się liczne znaki zapytania - czy
takie świadectwo potrzebne, czy jest miarodajne, prawdziwe, czy
moje indywidualne odczucia, obserwacje, wnioski z punktu
widzenia psychologii są w ogóle coś warte? Żyjąc we Francji,
nie mam możliwości skonsultowania się z kimś, kto mógłby
zerknąć na "Krzywe zwierciadło" obiektywnym i kompetentnym
okiem.
Sama liznęłam ździebko psychologii (z zawodu jestem
pedagogiem, ukończyłam Wydział Psychologii i Pedagogiki UW).
Ale było to dawno, trochę po łebkach i wyrywkowo. Sama wiem, że
nie stoję tutaj na zbyt pewnym gruncie. Trochę się więc
obawiam, że być może ta moja bardziej "słabość" do psychologii
i fascynacja tą nauką niż jej rzetelna znajomość przydaje mym
rozważaniom z konieczności "psychologicznym" zamiast pożytku
jedynie szkody?
I stąd moja gorąca prośba. Chciałabym tu przedstawić dwa
fragmenty "Krzywego zwierciadła" w szczególności te, które
traktują o samej chorobie (książka opisuje mój pobyt w klinice
psychiatrycznej pod Paryżem), a gdzie siłą rzeczy miejscami
kuszę się o jakieś uogólnienie, by wypowiedzieć się na temat
obrazu klinicznego depresji w odniesieniu do moich spostrzeżeń
i odczuć? Byłoby to trochę jak spotkanie profesjonalisty z
byłym pacjentem. Dla mnie taka relacja może być tylko
kształcąca, pewnie korygująca. Jeśli chodzi o Was, mogę mieć
jedynie nadzieję, że podtrzymacie sam temat. Jak by na to nie
patrzeć, problem depresji pozostaje jeszcze chyba bardzo
kontrowersyjny i może wskutek tego jest jednocześnie
niezmiernie ciekawy.
Pozwalam więc sobie przesłać moje najbardziej osobiste
świadectwo tej belzebubiej, rujnującej wszelką nadzieję
choroby, licząc jednocześnie, że zechcecie porozmawiać ze mną
na temat tego mojego przekazu, podzielicie się uwagami,
wytkniecie ewentualne nieścisłości lub nawet fanaberie.
Wszystkie uwagi przyjmę z wnikliwym przemyśleniem.
Wybaczcie moją bezpośredniość. Nie poczytajcie jej za
tupet i pretensjonalność, bardzo proszę. Moja motywacja jest
prosta - przeszłam przez piekło, chcę o nim mówić głośno i
otwarcie, by dać świadectwo nie tylko przeogromnego ciężaru tej
choroby, lecz także wskazać dobitnie i stanowczo: depresja jest
chorobą, chorobą jak każda inna, można - to mało - koniecznie
trzeba ją leczyć! Można z niej wyjść, mimo że niekiedy droga
jest długa i męcząca. Jak ja z niej wyszłam! Nie poddawać się,
walczyć - oto całe moje przesłanie. Z dna przepastnej studni
ujrzeć wreszcie migające gwiazdy, a gdzieś na końcu
obezwładniającego, duszącego czarnego tunelu dostrzec z
nadzieją wyzwalające, obiecujące światło...
Tu wysłałam dwa fragmenty "Krzywego zwierciadła", z
którymi możesz się zapoznać na mojej stronie WWW. Mój przekaz
spotkał się z żywym odbiorem. Ciekawą dyskusję, jaka się
wywiązała postanowiłam tu przytoczyć. Rozwijam temat
"Porozmawiać o depresji" poszczególnymi zagadnieniami, jakie
zostały w tej dyskusji poruszone.
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-03-24 23:36:32
Temat: Odp: POROZMAWIAC O DEPRESJI> Z dna przepastnej studni
> ujrzeć wreszcie migające gwiazdy, a gdzieś na końcu
> obezwładniającego, duszącego czarnego tunelu dostrzec z
> nadzieją wyzwalające, obiecujące światło...
-Czy Ciebie przypadkowo ten czarny, obezwładniający i duszący tunel cały
czas nie wciąga?
Powiedz, cały czas masz podobne halucynacje? Pytam całkiem poważnie.
Czytałaś w końcu wątek "czy to depresja" w tym kontekście? a jeśli tak - to
czy zaczynasz coś kumać i raz zamiast "felietonu" dokonasz ważnego dla
siebie i Twoich szanownych przyszłych czytelników wglądu?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |