Strona główna Grupy pl.sci.psychologia PROFANACJA WARTOŚCI - część I

Grupy

Szukaj w grupach

 

PROFANACJA WARTOŚCI - część I

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-09-25 17:30:53

Temat: Re: PROFANACJA WARTOŚCI - część I
Od: "cbnet" <c...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

...:
> Jeśli jest absolutna pewność - do kubła. I szlus :)) - do małpiego gaju.

Fajnie. :)
Widze, ze wlasciwie to juz calkiem w dupie Ci sie poprzewracalo. ;)
Bez urazy, ale jesli tylko tyle masz do powiedzenia, to ode mnie PLONK. :)

PS: zdecydowanie szkoda zwyczajnie slow na jakikolwiek dodatkowy
komentarz w odpowiedzi na Twoje 'szachy'.

Czarek



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-09-25 21:42:25

Temat: Re: PROFANACJA WARTOŚCI - część I
Od: "jbaskab" <j...@W...op.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:bkvam7.3vs8gkr.1@ghost.ha27b9cda.invalid...
>
> Doceniam (jeśli mi wolno) zdolności dyplomatyczno-negocjacyjne Asi
> .jbaskab. Gdyby takie zdolności miały szansę wejść w skład elementów
> ^rozwijanych^ w trakcie Ewolucji, bylibyśmy być może uratowani. To
> chyba jednak specyfika kobiecego umysłu, nie do podrobienia, tak jak
> nie do podrobienia jest jakakolwiek specyfika innych umysłów. Co naj-
> wyżej można się uważnie przyglądać z pokorą i próbować naśladować,
> wchłaniać, stosować na własnej drodze. To, co najlepsze (patrz cytat
> z Bachy). Tak - spróbuję jbaskab uznać za swój autorytet w tej mierze.
> Staraj się Asiu nie zawieść ;)), (choć wiem, że nie do razu Kraków...
> i takie tam...:)).

Allu a nie czytałeś co Amnesiak o autorytetach pisał?
"to stare pierniki są" :P
Wypraszam sobie;)

z pozdrowieniami
Aska



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-25 23:21:30

Temat: Re: PROFANACJA WARTOŚCI - część I
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


"jbaskab" w news:bkvndc$lfe$1@srv.cyf-kr.edu.pl...
/.../

> Allu a nie czytałeś co Amnesiak o autorytetach pisał?
> "to stare pierniki są" :P
> Wypraszam sobie;)

;)).
Amnesiak od tamtego czasu nieco już chyba inaczej na autorytety patrzy ;).
Niemniej... skorzystam z okazji i podam jasno mój pogląd na sprawę,
żeby można było skonfrontować go z innymi poglądami. Wedle wolnej
woli ;)). Ja tez skoryguję swój pogląd, jeśli uznam, że inny jest bardziej
adekwatny do aktualnej rzeczywistości.

Autorytet (dzisiaj, jak i zawsze - choć był okres że rozumiano to inaczej,
i z tym innym rozumieniem walczy Amnesiak), to ktoś będący dla swego
"wyznawcy" profesjonalistą, skarbnicą jakiegoś rodzaju wiedzy lub cech,
ewentualnie wzorem do naśladowania, przykładem do kopiowania.

Czas życia autorytetu jest zazwyczaj ograniczony, o ile nie mamy do
czynienia z zeskorupieniem poglądów "wyznawcy" i nie uwzględniamy
wyjątków. Często jest więc tak, że autorytet jest noszony przez
"wyznawcę" przez jakiś czas, do chwili, gdy następuje naturalne
wchłonięcie jego wiedzy-cech, czyli powodu uznawania go za autorytet
(zrównanie poziomów), lub też "splamienie się" samego autorytetu
w oczach "wyznawcy" - uczynienie czegoś, co powoduje jego degradację
(w oczach "wyznawcy" - co trzeba zawsze podkreślać).

Jest więc czymś absolutnie naturalnym, iż potrzeba posiadania autorytetów
(wspierania się nimi) jest zazwyczaj odwrotnie proporcjonalna do wieku,
wiedzy, dojrzałości "wyznawców". Im człowiek bardziej samodzielny
intelektualnie, tym mniejsze jego zapotrzebowanie na autorytety, które
w miarę 'dojrzewania' wygasają jeden po drugim.
O ile - i tu znów kłania się popularne ostatnio hasło ;) - coś nie zahamuje
rozwoju "wyznawcy" lub nie spowoduje jego intelektualnego skostnienia
(klasyczny przykład tego ostatniego to IMHO "wyznawcy" O.Rydzyka).


Kilka przykładów...

Autorytetem dla Jasia z grupy starszaków może być Józek z tej samej
grupy przedszkolnej, w którego Jaś wpatrzony jest z podziwem, z powodu
jego szczególnych umiejętności kopania piłki na boisku (co dajmy na to,
Jasiowi nijak nie wychodzi). Dla tegoż samego Jasia, autorytetem będzie
też jego wspaniała, kochająca matka, wzór wszelkich cnót, i na pewno
nie żaden "stary piernik" ;).
Autorytetem dla Amnesiaka (wspominał, ze takich ma, ale nie uściślał;)),
może być (załóżmy, gdyż nic w tym względzie nie jest mi wiadome),
na przykład F. Nietzsche, albo inny znamienity, żyjący bądź nie, filozof.
Autorytetem absolutnym dla Czarka (i pewnie wielu innych), będzie Bóg
i jego przesłania. Z kolei sam Czarek będzie z pewnością przez jakiś czas
autorytetem dla swojej córci (jeszcze chyba nie skończyła roku;)).
Jak długo nim będzie to już nie moja sprawa, ale mam wrażenie, że niezbyt
długo... Tak gdzieś ~ do wieku 12-14 lat ;))). Potem córcia pójdzie po
własny rozum do głowy i autorytet się sypnie... (życzę wszystkim jak najlepiej).


Wspomnę w tym miejscu o pewnej obserwacji - chętnie poddam ją
ocenie grupy.
Moim zdaniem istnieje silna, dodatnia korelacja między tendencją do
odrzucania wszelkich norm społecznych, a upadkiem autorytetu rodziców
w oczach dziecka. Dla dziecka, rodzic jest naturalnym autorytetem, pierwszym
nauczycielem i wzorcem. Jeśli z jakichkolwiek powodów tego autorytetu
dziecku zabraknie (rodzina patologiczna, brak rodziny, jaskrawa niezgoda
między dorosłymi w rodzinie), jego świat traci oparcie, a w następstwie
rodzi się niepokój i bunt. Ginie ufność i wiara we wszelkie "urządzenia
społeczne", a więc tak zwane normy współżycia czy wręcz świat wartości.
No i mamy wówczas tak zwane "dziedziczenie patologii".
Oczywiście nie musi to być regułą! Dziecię, w którymś momencie wyzwala
się tego jarzma, znajduje sobie inne autorytety bądź wypracowuje własny
świat wartości, często zgodny z powszechnie aprobowanym. I wszystko
jest w porządku. Jednak tam, gdzie nie ma autorytetu w domu rodzinnym
(broń boże siłowego!!), tam prędzej czy później można się spodziewać zakłóceń
i konfliktów dziecka ze światem zewnętrznym. Czynnik ten może być, moim
zdaniem, elementem wiążącym młodych w grupy, gangi uliczne, osiedlowe
czy "stadionowe", które w _prawie_ i _zasadach_ widzą przeszkody dla
własnej ekspansji ...

Hmmm?


> z pozdrowieniami
> Aska

pozdrawiam
All

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-26 07:32:42

Temat: Re: PROFANACJA WARTOŚCI - część I
Od: "ksRobak" <e...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
news:bl04q2.3vs2mvf.1@ghost.h4a9b1f85.invalid...

> "jbaskab" w news:bkvndc$lfe$1@srv.cyf-kr.edu.pl...

> > Allu a nie czytałeś co Amnesiak o autorytetach pisał?
> > "to stare pierniki są" :P
> > Wypraszam sobie;)

> ;)).

> Autorytet (dzisiaj, jak i zawsze - choć był okres że rozumiano to
> inaczej, i z tym innym rozumieniem walczy Amnesiak), to ktoś
> będący dla swego "wyznawcy" profesjonalistą, skarbnicą
> jakiegoś rodzaju wiedzy lub cech, ewentualnie wzorem do
> naśladowania, przykładem do kopiowania.
> [...]
> Hmmm?
> pozdrawiam
> All

a kto dla Ciebie All'u mój Przyjacielu jest autorytetem?
(no oprócz siebie - oczywiście) ;DDD
\|/
re:


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-26 07:59:48

Temat: Re: PROFANACJA WARTOŚCI - część I
Od: puchaty <p...@t...pl> szukaj wiadomości tego autora

Istota ... z Gormenghast widać straciła kontakt z nadświadomością
popełniając
>
> A więc...
>
All - czy nie demonizujesz przypadkiem rozwoju, drogi czy wogóle procesu?
Albo inaczej - czy nie czas się zatrzymać i "pobyć"?

puchaty?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-26 12:27:50

Temat: Re: PROFANACJA WARTOŚCI - część I
Od: "jbaskab" <j...@W...op.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:bl04q2.3vs2mvf.1@ghost.h4a9b1f85.invalid...
>
> "jbaskab" w news:bkvndc$lfe$1@srv.cyf-kr.edu.pl...
> /.../
> Autorytetem dla Amnesiaka (wspominał, ze takich ma, ale nie uściślał;)),
> może być (załóżmy, gdyż nic w tym względzie nie jest mi wiadome),
> na przykład F. Nietzsche, albo inny znamienity, żyjący bądź nie, filozof.
> Autorytetem absolutnym dla Czarka (i pewnie wielu innych), będzie Bóg
> i jego przesłania. Z kolei sam Czarek będzie z pewnością przez jakiś czas
> autorytetem dla swojej córci (jeszcze chyba nie skończyła roku;)).
> Jak długo nim będzie to już nie moja sprawa, ale mam wrażenie, że niezbyt
> długo... Tak gdzieś ~ do wieku 12-14 lat ;))). Potem córcia pójdzie po
> własny rozum do głowy i autorytet się sypnie... (życzę wszystkim jak
najlepiej).
>
>
> Hmmm?

Wszysko jedno:)
Nie lubię spadać z piedestału;)

z pozdrowieniami
Aska

PS. Ale dobra, jak chcesz.
Tylko później nie narzekaj na hałas jak będę lecieć:D


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-26 13:40:41

Temat: Re: PROFANACJA WARTOŚCI - część I
Od: "oscar" <o...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:bkqj73.3vsbtvl.1@ghost.h1d5f3ae6.invalid...

> Do procesu upowszechniania się terminu "małpa vel szympans" - jako
> synonimu najczęściej reprezentowanego na grupie i nie tylko, sposobu
> myślenia, przyczynił się głównie jeden, czarno-biały osobnik, szermując
> terminem na prawo i lewo bez jakichkolwiek wyjaśnień jego rozumienia.
> Jest to inny, moim zdaniem, rodzaj terroru ulicznego - nieudolna kopia
tego,
> czym przez lata karmił grupę JeT.

Nie marudz, obaj warci sa siebie i tyle.
Tyle ze Turynski jest gorszy z powodu ekstremalnego onanizmu
intelektualnego.


> Taki właśnie model reagowania wykreowany został jako następny po
> fazie powszechnego nierozumienia JeTa.

Niech napisze cos po ludzku, a nie wewnetrznym jazgotem znudzonych
filozofow, to znajdzie zrozumienie.
To jest usenet, a nie akademickie kolko adoracji. Charakterystyczne jest, ze
zanim pojawil sie 0202122 czyli usenet faktycznie byl forum akademickim,
nikt nie pozwalal sobie na taka chermetycznosc.

> Identyfikacja i podział na małpę
> i nie-małpę (_bez uzasadnienia_ - podkreślam) jest teraz orężem kilku
> tyranów psp

Jest orezem debili i sfrustrowanych nieudacznikow.
Dla cywilizowanego czlowieka okreslenie kogos z gory ze jest malpa, tylko i
wylacznie z powodu innych niz wlasne pogladow, jest po prostu
kompromitujace.

oscar




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-27 12:54:02

Temat: Re: PROFANACJA WARTOŚCI - część I
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Część druga nadal czeka, rozwinięcia ze strony "jeterników" nie widać.
Widać natomiast kawał solidnej psychologii w postaci reakcji wyłącznie
emocjonalnych mocno zaniepokojonego Towarzystwa Wspinaczkowego
imienia Jerzego Turyńskiego (śmiało można tu wykreować dla potrzeb
chwili skrót TeWuJeT, skoro już sam termin "jetologia" został zaakcepto-
wany). Nie mówiąc o dalszych, nieustających błazenadach.

A więc - czy rzeczywiście Świetnie jest? I Piękno? Jak sugerowałem
wyżej? Czy ironia tych określeń jest wystarczająco czytelna? Czy trzeba
jeszcze więcej dowodów, że jest przeciwnie? Czy czasem nie mamy
do czynienia z postępującą degrengoladą (oczywiście w małpim wydaniu -
jakby powiedział mistrz, czy dowolny plagiator)? O ile - królować będzie
obojętność?

Problem w tym, że nikt nie jest bez winy, a i recept na powszechne
szczęście też nie ma.

Napisałem wyżej: "przekaz JeTa, nie został tu odczytany prawidłowo, /.../
- został niejako sprofanowany poprzez upowszechnienie się stosowanych
przez niego terminów i metod oddziaływania na środowisko. Profanacja -
to nierozumne zbeszczeszczenie. Inaczej mówiąc - popis ignorancji, o który
tym łatwiej, im szczyt poznania jest bardziej niedosiężny /.../"

"Winą lub zasługą" JeTa, czynioną zresztą z pełną premedytacją, jest
dryfowanie we własnym, wieloletnim rozwoju, w stronę brutalizacji swych
przesłań. Bez wątpienia misjonarstwo JeTa, uzyskało w najstarszej, znanej
tu fazie, formy wyjątkowo nieprzyjemnych "ostów przez uszy" - przekazów
upstrzonych (w odbiorze społecznym) epitetami "kretynów", kierowanymi
personalnie i bez ogródek do szerokiej rzeszy słuchaczy, a przede wszystkim
słuchaczek. Misjonarstwo - to brak akceptacji dla świata zastanego i próby
jego zmiany środkami aktualnie dostępnymi misjonarzowi. Jeśli środki te
jawią się już tylko jako "ogień i miecz", a misjonarz jest wystarczająco silny
by go nie lekceważyć - wraz z jednostkowymi "nawróceniami" następuje
masowy rozwój technik "miecza i ognia". Opór (ucieczka) każdego śro-
dowiska przed nieznanym i nierozumianym wydaje się być naturalną ludzką
(zapewne "maupią") potrzebą. Potrzebą tkwiącą korzeniami w poczuciu
zagrożenia własnego bezpieczeństwa, a w tym ochrony własnego świato-
poglądu i wyznawanych wartości. Jednak nie od dzisiaj wiadomo, że
"ogień i miecz" to środki nad wyraz radykalne, ostateczne, niemal despe-
rackie (gdyby nie fakt, że wielu to lubi - no niestety...).
Środki te są w cywilizowanym świecie raczej znamionami porażki intelektu-
alnej - czyli poprawnie - sygnałem dla autorefleksji i autodoskonalenia!!

W przypadku JeTa, porażka ta jest tłumaczona - moim zdaniem jak naj-
bardziej słusznie - niemożnością ogarnięcia ... no, na przykład: istoty doznań
smakowych _przez_ samo źródło smaku.
To tak, jakby od cukru żądać, aby określił jaką zawiera w sobie zawartość
cukru. Świat cukru, składa się w praktycznym odbiorze wyłącznie z cukru
(cukier nie ma uszu, oczu, laserów i sond kosmicznych) a więc dla każdej
jego odmiany, będzie to _pełnia_.
Dłoń nie jest w stanie uchwycić w uścisku samej siebie - to klasyczna
ilustracja problemu z jakim borykają się wszyscy, włącznie z "jeternikami".
To _prawie_ tak, jakby od zagorzałego fanatyka religijnego wymagać opisu
świata językiem konkretów naukowych. To _prawie_ tak, jakby od dyplo-
mowanego psychologa żądać wyjaśnienia jednego z paradoksów kosmologii
lub od przysłowiowej gospodyni domowej (np. posłanki która "wyrwała się
ze wsi") - wyjaśnienia struktur harmonicznych fug Bacha.
Prawie - ponieważ zakłada się, że ludzki mózg posiada zdolności rozwojowe,
posiada umiejętność uczenia się i usprawniania.
Czy jednak na pewno i w jakim ewentualnie zakresie?
Na ile trwałe są blokady wrodzone i nabyte, schematy wyuczonych w okresie
wczesno rozwojowym powiązań sieci neuronów w mózgu? Na ile następuje
_specjalizacja_ mózgów z nastawieniem na konkretne cele życiowe?

I to jest wskazówka dla adeptów jetologii...

W praktyce cała ta wspinaczka doprowadziła do nieznanych skutków,
chociaż z pewnością w niektórych przypadkach są one pokrzepiające.
W innych, no niestety, nie.
Okazuje się bowiem, że zamiast rozumienia, następuje kopiowanie
zachowań brutalnych z podkładaniem sobie za wyjaśnienie własnych,
wyjaśnień. Cieszy mnie w tym miejscu bardzo wyznanie Czarka cbneta
- jego deklaracja rozumienia oparta na zjawiskach ... opisanych w Biblii.
Jest jasność.

Jaki to ma skutek społeczny?
Moim zdaniem (a słyszałem już tu i podobne wypowiedzi), istotne
w rozwoju jednostki jest pokonywanie kolejnych barier. Jeśli tymi
barierami są wyzwania humanitarne, prospołeczne, artystyczne, twórcze
i konstruktywne, wszystko jest w porządku. Pokonanie jednego progu
implikuje przygotowania do następnego. Wyzwanie rodzi wyzwanie.
Jeśli dziś, początkujący artysta/stolarz wykonał swój pierwszy mebel -
za tydzień być może wykona następny - doskonalszy, pozbawiony
błędów poprzednich konstrukcji. Satysfakcja z __postępu__ umiejętności
jest wtedy stała. Gdy stolarz dochodzi do wniosku, że jest doskonały,
satysfakcja z czasem gaśnie i wyłania się potrzeba pokonywania nowych
wyzwań.

Dokładnie ten sam mechanizm, ale działający w kierunku destrukcji rozwija
się moim zdaniem tam, gdzie grupa społeczna lub jednostka pozbawiona
jest naturalnych (rodzina) podstaw do pokonywania wyzwań w formach
akceptowanych społecznie (twórczych).
Wówczas barierami do pokonania są kolejne etapy destrukcji.
Pokonanie jednego, niskiego schodka - na przykład kopnięcie psa gdy nikt
nie widzi, jest doświadczeniem wzmacniającym w kierunku rozwoju
destrukcji w rozumieniu społecznym. Następnym krokiem może być już
rzucenie kamieniem w szybę wystawową lub pocięcie foteli w autobusie.
Brak reakcji ze strony obserwatorów rodzi pokusę "dokonania" - wyzwania
przeciw regułom współistnienia społeczeństwa. Z czasem, w obserwatorach
rodzi się tzw. znieczulica społeczna, typowa "nie moje małpy - nie mój cyrk".
Tragiczna w skutkach.

W tym świetle brutalizacja kontaktów na grupie dyskusyjnej, jest niczym
innym jak przyzwoleniem na rozwój wszystkiego, co grupę sprowadza
do stanu pierwotnego bagna. Obojętność - jest równoznaczna
z akceptacją. Nie trzeba długo czekać na mnożenie się takich zachowań.
Nowe, wypiera stare i tylko bezwładność całego układu jest w stanie
hamować ten pseudo rozwój, w sumie regres.

cdn.
All

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-27 13:38:47

Temat: Re: PROFANACJA WARTOŚCI - część I
Od: "ksRobak" <e...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
news:bl48b9.3vs9bml.1@ghost.hc3228370.invalid...

> W praktyce cała ta wspinaczka doprowadziła do nieznanych
> skutków, chociaż z pewnością w niektórych przypadkach
> są one pokrzepiające. W innych, no niestety, nie.
> Okazuje się bowiem, że zamiast rozumienia, następuje
> kopiowanie zachowań brutalnych z podkładaniem sobie za
> wyjaśnienie własnych, wyjaśnień. Cieszy mnie w tym miejscu
> bardzo wyznanie Czarka cbneta - jego deklaracja rozumienia
> oparta na zjawiskach ... opisanych w Biblii.
> Jest jasność.
>
> Jaki to ma skutek społeczny?
> Moim zdaniem (a słyszałem już tu i podobne wypowiedzi), istotne
> w rozwoju jednostki jest pokonywanie kolejnych barier. Jeśli tymi
> barierami są wyzwania humanitarne, prospołeczne, artystyczne,
> twórcze i konstruktywne, wszystko jest w porządku. Pokonanie
> jednego progu implikuje przygotowania do następnego.
> Wyzwanie rodzi wyzwanie.
> Jeśli dziś, początkujący artysta/stolarz wykonał swój pierwszy
> mebel - za tydzień być może wykona następny - doskonalszy,
> pozbawiony
> błędów poprzednich konstrukcji. Satysfakcja z __postępu__
> umiejętności jest wtedy stała. Gdy stolarz dochodzi do wniosku,
> że jest doskonały, satysfakcja z czasem gaśnie i wyłania się
> potrzeba pokonywania nowych wyzwań.
>
> Dokładnie ten sam mechanizm, ale działający w kierunku
> destrukcji rozwija się moim zdaniem tam, gdzie grupa społeczna
> lub jednostka pozbawiona jest naturalnych (rodzina) podstaw do
> pokonywania wyzwań w formach akceptowanych społecznie
> (twórczych).
> Wówczas barierami do pokonania są kolejne etapy destrukcji.
> Pokonanie jednego, niskiego schodka - na przykład kopnięcie
> psa gdy nikt nie widzi, jest doświadczeniem wzmacniającym w
> kierunku rozwoju destrukcji w rozumieniu społecznym.
> Następnym krokiem może być już rzucenie kamieniem w szybę
> wystawową lub pocięcie foteli w autobusie.
> Brak reakcji ze strony obserwatorów rodzi pokusę "dokonania" -
> wyzwania przeciw regułom współistnienia społeczeństwa.
> Z czasem, w obserwatorach rodzi się tzw. znieczulica społeczna,
> typowa "nie moje małpy - nie mój cyrk".
> Tragiczna w skutkach.
>
> W tym świetle brutalizacja kontaktów na grupie dyskusyjnej, jest
> niczym innym jak przyzwoleniem na rozwój wszystkiego, co grupę
> sprowadza do stanu pierwotnego bagna. Obojętność - jest
> równoznaczna z akceptacją. Nie trzeba długo czekać na
> mnożenie się takich zachowań.
> Nowe, wypiera stare i tylko bezwładność całego układu jest w
> stanie hamować ten pseudo rozwój, w sumie regres.
>
> cdn.
> All

Rozumiesz więc teraz mój Przyjacielu dlaczego powstała
Teoria Czasu i dlaczego robale tak wytrwale ją propagują.
Oczywiście aby wyzwania humanitarne, prospołeczne,
artystyczne, twórcze i konstruktywne mogły się realizować,
aby ani Ty ani nikt inny nie mógł kopać człowieka jak psa
bo człowiek nie jest winny temu, że zaufał innemu człowiekowi
a ten inny sprzeniewierzył pokładane w nim nadzieje. :-)
\|/
re:

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-27 19:53:55

Temat: Re: PROFANACJA WARTOŚCI - część I
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

"ksRobak" w news:bl43ta$t5s$1@inews.gazeta.pl...
/.../

> człowiek nie jest winny temu, że zaufał innemu człowiekowi
> a ten inny sprzeniewierzył pokładane w nim nadzieje. :-)
> \|/
> re:

Chcesz o tym porozmawiać? Ktoś Cię zawiódł? Zrobił krzywdę?

W news:bl3ohu$r9a$1@inews.gazeta.pl... wciąłeś się ni z gruszki
ni z pietruszki i napisałeś do Alberta:
[...]
> > złap swój honor za kark i uderz o ścianę jak będzie gorzej.
> > nic więcej od Ciebie nie chcę. na razie. oni też.
> > posłuchaj tego kto to już widział.
> >
> > Albert

> a czego chcesz ode mnie? na razie??
> \|/
> re:

Zrozumiałem to tak, że Ty _widziałeś_ - a więc rzucałeś swym honorem
o ścianę. To w sumie bardzo interesujące i stąd moje pytanie:
chcesz o tym porozmawiać? Mów! Może grupa Ci pomoże...
Sporo tu życzliwych ludzi.

All


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

płacz
Sofi do KOMINKA
Lonnie Athens
Szukanie partnera / partnerki - jak lepiej...???
Powtórne związki

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »