Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!mimuw.edu.pl!news.mi
muw.edu.pl!newsfeed.tpinternet.pl!atlantis.news.tpi.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: "Thalia" <t...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Pokochać po raz drugi.
Date: Thu, 20 Feb 2003 12:21:54 +0100
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl/
Lines: 48
Message-ID: <b32dmr$qfp$1@nemesis.news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: 228-126.gdynia.mm.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: nemesis.news.tpi.pl 1045740060 27129 217.172.228.126 (20 Feb 2003 11:21:00
GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Thu, 20 Feb 2003 11:21:00 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2600.0000
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2600.0000
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:33356
Ukryj nagłówki
To w zasadzie mój debiut w grupie, choć od jakiegoś czasu Was podczytuję. Tym
razem liczę na jakąś pomoc.
Czy jeśli w długoletnim związku z różnych powodów znika miłość ze strony
jednego partnera, to czy są jakieś szanse, by w jakiś sposób pojawiła się ona
ponownie? Jak myślicie? Czy ktoś z Was przeżywał coś takiego?
Mój mąż twierdzi, że mnie kocha, ale moim zdaniem przeczy sam sobie, ponieważ
wszystko to, co robi, jak się zachowuje w stosunku do mnie, jak mnie
traktuje, jak się odnosi (w domu czy "przy ludziach"), nie dość, że nie
świadczy o miłości, to wręcz o nienawiści, lekceważeniu, pomiataniu, braku
szacunku dla mnie.
Zdaję sobie sprawę, że przechodzimy teraz poważny kryzys w związku (dla
jasności nadmienię, że mój mąż jakiś czas temu przyznał się otwarcie do tego,
że jego życiu pojawiła się inna kobieta, którą kocha, ale po wielu rozmowach
ze mną zdecydował się nie psuć naszego związku i skończyć tamtą sprawę) i ja
ze swej strony próbuję jakoś to wszystko łatać, naprawiać, podtrzymywać, ale
co z tego. Nie widzę żadnych starań i działań ze strony swego męża. Jesteśmy
przy sobie i to wszystko. Jego słowa, w których twierdzi, że mnie kocha są
puste i jałowe. Tym bardziej, że nie znajduję ich odbicia w jego codziennym
stosunku do mnie. To nie ten sam człowiek, z którym kilka lat temu wiązałam
się na dobre i złe.
Ponieważ on sam nie chce, czy nie potrafi przyznać się otwarcie do tego, co w
tej chwili czuje, ja doszłam do wniosku po wielu przemyśleniach i rozmowach z
zaufaną osobą, która miała kiedyś podobne problemy, że on faktycznie przestał
mnie kochać i to, co mi mówi, to tylko oszukiwanie mnie i siebie samego.
Prawdopodobnie męczy się z tą świadomością i to uczucie jeszcze bardziej go
dobija i potęguje jego nastawienie do mnie.
Czy są jakieś szanse, by mój mąż pokochał mnie ponownie? Co powinnam zrobić?
Bycie "dobrą żoną" nie za wiele pomaga (już tego próbowałam), bo jeszcze
bardziej go ... rozjusza. Z kolei moja obojętność jest mu w smak, bo sam nie
musi się na nic wysilać. Mój gniew i roszczenia wywołują to gniew i agresję u
niego.
Nie wiem, jak można żyć tak dalej. Nie wiem, co powinnam zrobić. Rozmowy nie
na wiele się zdają, bo prowadzą zawsze albo do jego stwierdzenia, że chyba
sobie coś ubzdurałam, bo przecież on mnie kocha i wszystko jest po staremu (a
przecież nie jest! nie jestem ślepa i głupia) albo w najlepszym przypadku do
pogłaskania mnie po głowie i pocieszenia, że kiedyś może będzie lepiej. Co z
tego, skoro nie jest lepiej. Wiele razy myślałam, że faktycznie sobie to
wszystko wymyśliłam, ale po rozmowie z wcześniej wspomnianą osobą, ta
uświadomiła mnie, że zachowanie mojego męża nie jest takie, jakie być
powinno. Że to nie jest miłość.
Dziękuję z góry za pomoc
Thalia
|